Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Alicja Kieliszek
Pilne!
Alicja Kieliszek , 3 latka

Okrutna choroba zabiera nam córeczkę❗️ Pomóż uratować Alusię!

Jest lek, który może powstrzymać chorobę naszej córki – ta wiadomość to spełnienie marzeń każdego rodzica chorego genetycznie dziecka! Usłyszeliśmy ją niedawno i nie mamy wiele czasu! Zespół Retta każdego dnia odbiera Alusi coraz więcej… Zaraz skończy dwa latka i zamiast rozwijać się – cofa się w rozwoju… Walczymy z czasem i z całego serca błagamy o pomoc dla naszej ukochanej córeczki!  Urodziła się jako zdrowe dziecko – 10 punktów Apgar, okaz zdrowia. Potem okazało się, że to dlatego, że jest dziewczynką. Chłopiec umarłby bardzo szybko lub nie przeżył porodu… Pierwsze tygodnie były wymarzone. Ale potem zaczęło się dział coś niepokojącego… Obniżone napięcie mięśniowe – niby nic, wiele bobasów się z tym mierzy. Dlatego od 4 miesiąca życia Ali zaczęliśmy rehabilitację. Córeczka była weselsza, wołała: mama, baba… Nie chciała jednak pokazywać paluszkiem na przedmioty, jak inne dzieci. Wiedzieliśmy, gdy czegoś chciała tylko dlatego, że patrzyła w tym kierunku. Lekarze zaczęli podejrzewać autyzm. “Autyści patrzą inaczej” – mówili jednak. Alunia stawała się coraz bardziej nieobecna, przygaszona, smutna. Jakby zamykała się we własnym ciele, a my nie umieliśmy je pomóc! A potem było jeszcze gorzej… W styczniu Alusia kolejny raz zachorowała na zapalenie płuc. Miała gorączkę i CRP tak wysokie, że prawie zapadła na SEPSĘ! Pękały jej maleńkie żyły, więc lekarze pod narkozą założyli wkłucie centralne. Wtedy zrobiliśmy badania genetyczne.  Ich wynik nas zszokował – zespół Retta. Nasz świat się zatrzymał… Nie umiemy wciąż się pogodzić z tą dramatyczną diagnozą! Na tę genetyczną chorobę cierpią tylko dziewczynki. Przypada na ok. 10 - 15 tysięcy urodzeń. Rzadka choroba będzie nam odbierać córeczkę wraz z jej wiekiem! Będzie postępować, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc… Aż już całe ciało będzie bezwładne i zostaną tylko oczka – wciąż świadome, cierpiące, jedyny sposób komunikacji ze światem…  Dziewczynki z zespołem Retta nazywane są “milczącymi aniołkami”. Mięśnie przestają działać, za to pojawia się padaczka. Bez naszej opieki Alunia już nie może sama funkcjonować! Każde osłabienie organizmu tylko pogarsza jej stan… Ostatnie zapalenie płuc w kwietniu i silne antybiotyki w zaledwie 2 tygodnie spowodowały olbrzymi regres! jej rączki już nawet nie chwytają… To dla nas kolejny cios po zaniku mowy. Alunia już nie powie “mama”... W mroku choroby i naszej rozpaczy pojawiło się światełko nadziei! W marcu tego roku w USA został zarejestrowany lek objawowy na zespół Retta! Gdy tylko się o nim dowiedzieliśmy, postanowiliśmy walczyć o lepszą przyszłość dla córeczki! Ten lek może zatrzymać postęp choroby do czasu przyjęcia terapii genowej (trwają intensywne prace nad podaniem jej dzieciom chorym na zespół Retta). Dla naszej córeczki to jedyna nadzieja! Chcemy zatrzymać Alunię w jak najlepszym stanie, przy ciągłej rehabilitacji. Widzieliśmy już efekty podania leku, na który zbieramy, na dziewczynkach w USA. Są one bardzo obiecujące! Lek ten zmniejsza stan zapalny mózgu wywołany chorobą. Mamy nadzieję, że organizm Alusi także tak dobrze na niego zareaguje. Jest jeszcze malutka, wciąż się rozwija, ale to dla nas ogromna nadzieja! Jesteśmy już po konsultacji z prof. Magdaleną Chrościńską-Krawczyk z Kliniki Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Tą samą, która podaje terapię genową dla dzieci z SMA. Jeśli uda nam się zebrać pieniądze, lek dla Alicji zostanie sprowadzony ze Stanów i podany jej w Lublinie! Prosimy o pomoc, bo choć medycyna pozwala już walczyć z nieuleczalnym zespołem Retta, to wciąż są to nowe leki, nierefundowane… My nie mamy czasu czekać, aż cały proces zostanie zakończony. Alusia nie może czekać… Niestety, przy jej wadze koszt rocznego leczenia to ponad milion złotych (na ten moment szacowane, może ulec zmianie). Nie mamy takich gigantycznych środków…  Liczy się każda złotówka, najmniejszy gest – pomóżcie naszej Alusi! Ona jeszcze może mieć piękne życie,  jeszcze nie wszystko stracone! Dziękujemy za każde wsparcie.  Rodzice Ali: Ewelina i Rafał i braciszek Fifi

96 119,00 zł ( 9,03% )
Brakuje: 967 711,00 zł
Kubuś Kuligowski
Pilne!
Kubuś Kuligowski , 4 latka

Ratujemy życie Kubusia❗️Połowa dzieci z tym nowotworem umiera!

Kubuś walczy z agresywnym nowotworem złośliwym! Diagnoza – neuroblastoma z niekorzystnym genem n-MYC, przez który otrzymał leczenie dla grupy wysokiego ryzyka. Diagnoza zmieniła beztroskie życie naszego synka w dramatyczny bój z czasem, chorobą i finansowaniem leczenia. Błagamy o pomoc, żeby ratować życie Kuby, 4 lata to nie czas na umieranie... 17 września dowiedzieliśmy się, że nasz 4-letni kochany synek stoi przed walką z nierównym przeciwnikiem – neuroblastomą, jednym z najbardziej agresywnych i śmiertelnych nowotworów dziecięcych... Połowa chorujących na niego dzieci umiera.  17 września poszłam z synem na umówione wcześniej usg brzucha. Tydzień wcześniej zaczęły się silne bóle brzucha, zaparcia, wymioty i gorączka. Pediatra podczas badania stwierdziła, że albo Kuba ma dziwnie wypełniony żołądek, albo widzi zmianę. Skierowała nas do szpitala na lepsze usg. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, serce biło jak oszalałe, żołądek bolał z nerwów. Miałam nadzieje, że to jakaś pomyłka. Niestety, potwierdziło się. Między śledzioną a nerką jest patologiczna masa wielkości 8 cm. Później rezonans magnetyczny stwierdził guz lito-torbielowaty w rzucie nadnercza lewego. Poczułam, jakby cały świat walił mi się na głowę. Padły określenia neuroblastoma – guz złośliwy, co niestety potwierdziły wyniki biopsji. Badanie było robione we Wrocławiu z zamiarem wycięcia guza, Kuba przeszedł skomplikowany zabieg. Jednak po otwarciu okazało się, że guz nie jest do pierwotnego zabiegu, ponieważ otacza narządy wokół. Konieczne jest zmniejszenie guza chemią. Jakby tego było mało, Kuba złapał ospę podczas ostatnich dni w przedszkolu. Przewieziono nas do szpitala  zakaźnego we Wrocławiu. Po wyleczeniu ospy wróciliśmy na oddział onkologii w Zabrzu. Przed nami kolejne ciężkie miesiące walki o zdrowie syna. Kuba dopiero zaczął poznawać świat a przed nim wiele miesięcy leczenia z nierównym, nieobliczalnym przeciwnikiem, który nawet po wyleczeniu w stanie remisji często nawraca. Jednym ratunkiem jest szczepionka przeciw wznowie.  Kwota jest ogromna i boję się, że nie zdążymy jej zebrać.  Marzymy tylko o zdrowiu synka, żeby jego cierpienia skończyły się jak najszybciej. Trafiliśmy do onkologicznego piekła. O chorobie Kuby nigdy wcześniej nie słyszałam, nigdy nie myślałam, że przyjdzie nam się mierzyć z taką diagnozą. Serce mi pęka, gdy Kuba krzyczy podczas kolejnych pobrań krwi, gdy podłączają mu kolorowe kable, w których płynie chemia niszcząca wszystko, nie tylko złe komórki, kiedy muszę go trzymać, bo się wyrywa. Patrzę na niego i jedyne, co mogę zrobić to wspierać go i być silną, aby się nie bał. Obecnie mały przechodzi 3 cykl chemii przed operacją. Ma już szereg skutków ubocznych. Bóle brzucha, bo guz puchnie, bóle głowy, gorączki, biegunki, wymioty, reakcje alergiczne, jest osłabiony. Miał 3 razy przetaczaną krew. A to przedsmak tego co przed nim... Kubusia czeka długie I wyczerpujące leczenie. Pierwsze 3 miesiące w naszym mieście, gdzie będą podawali silną chemioterapię co 10 dni, następnie skomplikowana operacja wycięcia guza. Reszta etapów, czyli autoprzeszczep, radioterapia i immunoterapia odbędą się w Krakowie. Aby zapomnieć raz na zawsze o tym piekle, jedyną szansą jest terapia przeciw wznowie w Nowym Jorku. Koszt kuracji jest ogromny – wynosi około 2 mln złotych! Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, co mamy, nie uzbieramy takiej sumy... Dlatego błagamy Was o pomoc ! Zrezygnowałam z pracy, aby wspierać syna w chorobie. Wydatki związane z dojazdami, pobytem w szpitalach, żywnością specjalistyczną, aby Kuba nie tracił na wadze, stale rosną.  Nie tak powinno wyglądać dzieciństwo 4-letniego chłopca, w szpitalnych murach, z kablami podłączonymi do ciała, kłuciem igłami, cierpieniem i bólem. Powinien biegać po podwórku, spędzać beztrosko czas na zabawie. Wierzymy, że jeszcze tak będzie! Tak bardzo boimy się o naszego synka. Wspólnie pomóżmy wrócić Kubusiowi do normalnego życia. Do domu, do przedszkola, do beztroskiego dzieciństwa, do śmiechu i radości. Zwracamy się do państwa o pomoc w ratowaniu Kubusia. Z góry dziękujemy za każdą wpłatę, udostępnienie, jakąkolwiek pomoc. Rodzice

7 189,00 zł ( 0,33% )
Brakuje: 2 120 470,00 zł
Staś Klempar
Staś Klempar , 21 miesięcy

Nasz maluszek walczy o zdrowie! Podaruj mu promyk nadziei!

Staś przyszedł na świat z wyjątkowo trudnym startem. Od pierwszych chwil swojego życia zmaga się z licznymi wadami wrodzonymi i problemami zdrowotnymi, które dla innych są nie do wyobrażenia. Hipotrofia, dysplazja płucno-oskrzelowa, zespół Pierre’a Robina – każde z tych słów niesie ze sobą ogrom cierpienia, walki i niepewności o przyszłość naszego dziecka. Staś nie oddycha samodzielnie, potrzebuje respiratora i koncentratora tlenu, a karmienie odbywa się przez gastrostomię. Rzeczy, które dla zdrowych dzieci są naturalnym krokiem w rozwoju, dla Stasia to trudności niemal nie do pokonania. Nasze serca pękały, gdy lekarze wielokrotnie mówili nam, że musimy przygotować się na najgorsze... Najtrudniejszym momentem była chwila, gdy Staś walczył z zapaleniem płuc i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Powiedziano nam straszną rzecz – usłyszeliśmy wtedy, że musimy być gotowi na pożegnanie naszej kruszynki. Ale Staś, nasz mały wojownik, pokazał swoją siłę i żyje! Każdego dnia dzielnie stawia czoła problemom, które dla większości są niewyobrażalne. Niestety potrzebujemy ciągłego wsparcia finansowego, by zapewnić mu odpowiednią rehabilitację. Każda pomoc to dla nas krok bliżej ku przyszłości, w której Staś ma szansę na lepsze życie. Chcemy kontynuować rehabilitację domową oraz wprowadzić elektrostymulację buzi. To pomoże w rozwoju naszego dziecka. Chcemy też regularnie jeździć na turnusy rehabilitacyjne. Każdy turnus jest ogromnym obciążeniem finansowym. Potrzebujemy trzech takich turnusów, a także funduszy na stałą rehabilitację domową, neurologopedię, ortezy i wizyty u specjalistów. Nasze największe marzenie to zobaczyć, jak Staś samodzielnie stawia kroki, jak je, jak mówi. Choć wiemy, że dla większości ludzi te marzenia wydają się oczywiste, dla nas to wciąż odległy cel. Wierzymy jednak, że z Waszą pomocą Staś może osiągnąć rzeczy, które dziś wydają się niemożliwe. Prosimy, pomóżcie nam walczyć o przyszłość naszego synka. Każda złotówka, każde wsparcie, to dla nas nadzieja na lepsze jutro. Razem możemy sprawić, że Staś będzie miał szansę na życie, które w tej chwili wydaje się poza zasięgiem. Dziękujemy z całego serca za każdą pomoc! Rodzice Stasia ➡️ Licytacje dla Stasia Klempara ❤️

15 332,00 zł ( 19,21% )
Brakuje: 64 456,00 zł
Patryk i Martynka Olszewscy
Patryk i Martynka Olszewscy , 14 lat

Na tę śmiertelną chorobę cierpi tylko kilkoro dzieci. Dwoje z nich to rodzeństwo – Patryk i Martynka 🚨Potrzebne PILNE wsparcie❗️

Kochani! Serdecznie dziękuję za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach. Niestety nadal potrzebujemy pomocy. Błagam, zostańcie... Oto nasza historia: W naszym mieszkaniu, oprócz nas, mieszka też śmierć... Dzień po dniu umierają mięśnie mojej córeczki i synka, odbierając im władzę nad ciałem i czas, jakim jeszcze im pozostał... Pod naszym dachem nie słychać śmiechu dzieci, ale buczenie respiratora i płacz… Jest cichy, bo Patryś i Tynia słabną z dnia na dzień. Śmiertelna choroba dziecka to największy możliwy dramat. Gdy jednak atakuje dwoje ukochanych dzieci, masz wrażenie, że mieszkasz w piekle...  Problemy synka towarzyszą nam od jego pierwszych dni. Już sam poród był ciężki, jednak lekarze zapewniali nas, że dzięki ciężkiej pracy Patryś nadgoni swoich rówieśników. Tak się jednak nie stało. Stwierdzono u niego miopatię wrodzoną niecharakterystyczną z mutacją genu SEPN 1. Mięśnie słabną i dzień po dniu umierają. W Polsce choruje na nią tylko kilkoro dzieci. Dwoje z nich to właśnie mój syn i niestety również córeczka.  Bardzo baliśmy się mieć drugie dziecko. Chcieliśmy, żeby Patryś miał kogoś, kto pokocha go i pomoże, gdy nas zabraknie. Jednak strach, że historia się powtórzy, był silniejszy. Lekarze uspokajali, że prawdopodobieństwo, że Martynka też będzie chora, wynosi jakieś setne procenta. Statystyka zakpiła z nas okrutnie... Martynka urodziła się w ciężkiej zamartwicy, była reanimowana. Już chwilę po porodzie okazało się, że też jest chora.  Staramy się robić wszystko, by zapewnić dzieciom, choć namiastkę szczęśliwego dzieciństwa, ale jest nam potwornie ciężko...  Na szczęście dzięki wsparciu ludzi o wielkich sercach, mogliśmy przeprowadzić się do większego mieszkania. Tu jest nam zdecydowanie łatwiej, dzieci mają swoje pokoje i osobne pomieszczenie do rehabilitacji! Poprzednie mieszkanie było naszym więzieniem. Nie znajdujemy słów, które wyraziłyby naszą wdzięczność... Niestety dwoje chorych dzieci to podwójne koszty, które potrafią być zabójcze jak sama choroba… Patryk i Martynka niewyobrażalnie cierpią. Każdego dnia towarzyszy im ból, którego my w żaden sposób nie jesteśmy w stanie uśmierzyć... Patryś jest po operacji nóżki. Musi bardzo intensywnie ćwiczyć i uczęszczać na wymagającą rehabilitację... Choroba dzieci stale postępuje. W tym roku mamy już za sobą niezliczoną ilość konsultacji lekarskich i badań w miastach oddalonych od naszego miejsca zamieszkania. A to jeszcze nie koniec... Potrzebujemy funduszy na dojazdy do lekarzy i związane z nimi noclegi oraz turnusy rehabilitacyjne i kuracyjne. Jeden turnus dla dwójki dzieci to koszt ponad 20 000 ZŁOTYCH! Potrzebujemy około 5. takich turnusów rocznie... Specjalistyczny sprzęt, który ułatwiłby dzieciom codzienność, również generuje ogromne koszty. Dla nas są to kwoty zupełnie nieosiągalne. Musimy ponownie poprosić o wsparcie. Wasza pomoc jest nam niezwykle potrzebna... Proszę o ratunek. Tylko to mogę zrobić dla moich dzieci... Błagam, pomóż nam. Magda — mama Patryka i Tyni Facebook – Patryk i Martynka

104 382,00 zł ( 49,05% )
Brakuje: 108 384,00 zł
Aurelia Cikota
Aurelia Cikota , 8 lat

Lewa stopa Aurelki jest mniejsza o pięć rozmiarów❗️ Podaruj szansę na operację...

Radość z narodzin naszej Małej Kobietki niestety nie trwała długo. Diagnoza rozerwała nam serca. Emocji, które wówczas nam towarzyszyły, nie da się opisać. Strach i niepewność zatopione w morzu łez. Czy nasze dziecko będzie chodzić? Aurelka urodziła się z wrodzoną wadą lewej kończyny. Lekarze postanowili działać natychmiastowo. W swoich pierwszych miesiącach nóżka córeczki była wielokrotnie zatapiana w gipsie. Konieczne było także nacięcie ścięgna Achillesa. Do czwartego roku życia rehabilitowaliśmy nóżkę Aurelki przy pomocy szyny korekcyjnej. Kolejne skomplikowane zabiegi były wykańczającą nasze dziecko walką. Jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że znów musi jechać na operację? Byliśmy bezsilni… Z dnia na dzień nasz kalendarz wypełniało coraz więcej ważnych dat. Terminy licznych rekonstrukcji i osteotomii napawały nas równocześnie nadzieją i niepokojem. Szpital stał się placem zabaw córci. Robiliśmy wszystko, by Aurelka była sprawna. Troska o nasze dziecko zawsze była dla nas priorytetem. Mimo zaciekłej walki lewa stopa córki jest mniejsza od prawej o pięć rozmiarów! Zaniepokojeni jej stanem, zdecydowaliśmy się na konsultację u światowej sławy ortopedy, doktora Paleya. Podczas wizyty dowiedzieliśmy się, że konieczna jest korekcja hemimelii strzałkowej. To skomplikowana operacja, którą należy wykonać najszybciej, jak to możliwe. Czujemy, że walczymy z czasem! Przeszkodą jest porażający koszt zabiegu. To on sprawił, że jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Nie jesteśmy w stanie zgromadzić w tak krótkim czasie tak wielkiej kwoty. Chora nóżka staje się coraz większym powodem do smutku. Aurelka dorasta, a oceniające spojrzenia obcych ludzi nie pomagają. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak trudną walkę toczy nasza córka! Naszym marzeniem jest ocalenie jej dzieciństwa. Widzimy jaką radość czerpie ze śpiewu, tańca, czy rysunku. Jej pokój wypełniają same barwne obrazki. Chcielibyśmy, by przyszłość córki również była kolorowa. W trudnych chwilach głaszczemy ją po główce i zapewniamy, że wszystko się ułoży. Wierzymy, że nasza mała wojowniczka będzie sprawna. Chcemy dla naszej Aurelki tego, co każdy rodzic dla swojego dziecka – zdrowia, szczęśliwego dzieciństwa i żeby nie traciła wiary w siebie. Brak środków na opłacenie operacji jest naszym najtrudniejszym przeciwnikiem… Obawa o przyszłość Aurelii towarzyszy nam na co dzień. Prosimy, pomóżcie nam w walce o zdrową nóżkę Aurelii, aby mogła przejść przez swoje życie równym krokiem.  Joanna i Marcin, rodzice Aurelii

118 292,00 zł ( 27,79% )
Brakuje: 307 240,00 zł
Ola Gzik
6 dni do końca
Ola Gzik , 19 lat

Straszliwy wypadek 18-letniej Oli! Pomóżmy wybudzić ją ze śpiączki!

To była jedna krótka chwila, a zmieniła całe nasze życie. Jeden krótki moment, który sprawił, że nic nie jest już takie samo. 28 października 2023 roku nasza córeczka, Ola, wracając do domu, przechodziła przez przejście dla pieszych. To właśnie wtedy jeden z samochodów w nią wjechał... Gdy dowiedzieliśmy się o wypadku, cały nasz świat się załamał. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wielki i obezwładniający ból rozdzierał nasze serca. Ola z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala w Łodzi. Lekarze powiedzieli, złamania się zrosną, ale nie są w stanie określić, jakie będzie miał skutki i następstwa potężny obrzęk mózgu.  Obecnie Ola od 2 tygodni oddycha samodzielnie, odczuwa ból, powoli otwiera oczy, ale nie jest w stanie zrobić nic więcej... Jest w śpiączce i potrzebuje pilnej rehabilitacji neurologicznej, która może pomóc jej się wybudzić i umożliwić powrót do zdrowia. Nasza kochana córeczka w tym roku miała zdawać maturę. Uczyła się w swoim wymarzonym liceum, a po maturze planowała iść na studia z psychologii. Zawsze była ambitna i uwielbiała czytać. W domu stworzyła własną bibliotekę, w której zgromadziła masę książek. Części z nich nie zdążyła jeszcze przeczytać – od momentu wypadku czekają nietknięte na półkach… Niedługo przed tym feralnym dniem zdała egzamin na prawo jazdy. Udało się jej tylko raz wsiąść i samodzielnie prowadzić auto.  Wierzymy z żoną i młodszym synem, że Ola wróci i będzie tak jak to było przed wypadkiem. Wierzymy, że życie powróci do nas, do naszego domu i Ola będzie cieszyć się razem z nami. Nasza córeczka jest taka młoda, ambitna, całe życie miała zaplanowane, uwielbia gotować… Jako nastolatka marzyła nawet o udziale w  programie MasterChef. Jej głowa była pełna pomysłów, planów, działań… Chcemy pomóc naszemu dziecku wrócić, być z nią. Tak potwornie za nią tęsknimy! Ku naszej rozpaczy, ośrodki rehabilitacji na NFZ nie są wydolne, by przyjmować pacjentów od "ręki". A tutaj kluczowy jest czas! Im szybciej rozpoczniemy profesjonalną rehabilitację, tym większe mamy szanse na powrót Oli. Tylko kilka klinik komercyjnych ma takie możliwości. Niestety, jest to ogromny koszt, który przekracza nasze możliwości finansowe. Nie jesteśmy w stanie opisać naszej rozpaczy i cierpienia. Jedyne, o czym teraz marzymy, to powrót naszej córeczki do zdrowia. Błagamy o wsparcie i wpłatę każdego, kto jest nam w stanie pomóc postawić Olę na nogi i przywrócić jej świadomość. Rodzice Aneta i Mariusz oraz brat Maciek

224 600,00 zł ( 57,68% )
Brakuje: 164 762,00 zł
Leszek Grzelka
Leszek Grzelka , 65 lat

Wesprzyj Leszka w walce o odzyskanie sprawności!

Jeden dzień drastycznie zmienił życie mojego męża. Leszek 19 lutego 2023 roku uległ poważnemu wypadkowi. Znaleźliśmy go leżącego w garażu… Od tamtego czasu przeszedł bardzo wiele. Musiał rozpocząć walkę o zdrowie i sprawność, która trwa do dzisiaj! Mój mąż doznał rozległego urazu czaszki, wykryto u niego także krwiaka podtwardówkowego, który musiał zostać usunięty operacyjnie. Zaraz po operacji czyhały na niego różne trudności: długa śpiączka farmakologiczna i walka o wybudzenie, podłączenie pod respirator, następnie rurka tracheostomijna, podejmowanie samodzielnego oddechu... Był to dla nas czas pełen strachu i łez, zwłaszcza po rozmowach z lekarzami, którzy nie dawali nam wielkiej nadziei. Jednak nasza wiara w Leszka pozwalała cieszyć się z najdrobniejszych postępów. Wola życia i chęć walki Lesia była i wciąż jest ogromna! Jedyną szansą na odzyskanie przez męża sprawności była intensywna rehabilitacja. Dzięki niej Leszek robił bardzo duże postępy. Determinacja i ciężka praca sprawiły, że udało mu się odzyskać sprawność, chociaż w pewnym stopniu. Podjęcie tak intensywnej rehabilitacji nie byłoby możliwe bez Waszego wsparcia, za które jestem ogromnie wdzięczna! To dzięki Wam, ludziom o ogromnych sercach wszystko to, co było jedynie marzeniem, staje się rzeczywistością. Leszek każdego dnia coraz lepiej funkcjonuje i odzyskuje choć namiastkę dawnego życia! Niestety, ponownie muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Mój mąż cały czas potrzebuje intensywnej rehabilitacji, by robić dalsze postępy i nie tracić tego, co udało mu się już wypracować. Turnusy są jednak bardzo kosztowne. Leszek miał swoje wzloty i upadki, jednak wiele wskazuje na to, że jest na dobrej, choć jeszcze bardzo długiej drodze. Z całego serca proszę, wesprzyjcie mojego męża! żona Ela z Rodziną ➡️ Licytacje na Facebook'u

21 852,00 zł ( 41,92% )
Brakuje: 30 266,00 zł
Zuzia Szymczyk
Pilne!
7 dni do końca
Zuzia Szymczyk , 14 lat

DRAMATYCZNIE PILNE❗️2 WZNOWA zabójczego nowotworu mózgu!

Walczymy 5 rok o życie Zuzi! Teraz ta walka weszła w dramatyczne stadium! Mamy 2 wznowę! Rozpoczynamy nasz dramat od nowa!  Pięknego ciepłego wakacyjnego dnia spędzaliśmy czas na działce i nic nie zapowiadało, że to właśnie ten dzień wywróci nasz świat kolejny raz do góry nogami... Zuzia pływała w basenie, kiedy nagle dostała silnego ataku padaczki. Straciła przytomność! Wezwaliśmy pogotowie – Zuzia została przewieziona na OIOM w Jastrzębiu Zdroju w stanie bezpośredniego zagrożenia życia... Po kilku dniach stan się poprawił, Zuzia została przeniesiona na oddział pediatrii, gdzie mogłam już przebywać razem z nią na oddziale. Niestety pojawiły się kolejne dwa ataki... Po konsultacji lekarskiej zapadła decyzja o przyspieszeniu rezonansu, ponieważ już były pewne podejrzenia, chodź lekarze nie mówili nam jeszcze, co podejrzewają – ja już to czułam, umierałam ze strachu, co wykaże rezonans, chodź ciągle miałam nadzieję, że to nie to... Katowice, kolejny atak w transporcie medycznym, utrata przytomności. Oddział onkologii, rezonans. Wynik – wznowa, trzy nowe guzy w kręgosłupie, w każdym odcinku! Moje serce stanęło na moment, świat kolejny raz mi się zawalił. Wiedziałam, że muszę być silna, muszę dla niej. Zostaliśmy wypisani do domu na tydzień, aby Zuzia trochę odpoczęła. Przed wyjściem Pani Doktor zapytała mnie, czy podejmujemy dalsze leczenie... Dla mnie nie było nawet chwili, bym się zawahała, oczywiście musimy zrobić wszystko, aby Zuzia wyzdrowiała. Po dwóch tygodniach wróciliśmy na oddział onkologii, gdzie poinformowano mnie, że jest to leczenie ostatniej szansy.  Zuzia może być na tym leczeniu do roku. Jest to terapia niestandardowa -metronomiczna, na którą musiałam podpisać zgodę. Chemia w worku + chemia w tabletkach i tak stale. Kochani bardzo prosimy o pomoc. Wznawiamy zbiórkę, ponieważ szukamy pomocy za granicą. Jak na razie jesteśmy na etapie konsultacji i kwalifikacji. Jak tylko coś będziemy wiedzieć, poinformujemy Was.  Teraz po prostu bądźcie z nami! –––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––– Początek naszej historii i walki o życie! Gdy usłyszałam ciche „medulloblastoma”, szybko wyciągnęłam telefon i wpisałam w wyszukiwarkę. Wyniki mnie przeraziły: nowotwór, złośliwy, rzadki, najbardziej niebezpieczny! Było to podczas badania rezonansem. Siedziałam za kotarą, nie widziałam twarzy lekarzy. Oczy zaszły mi łzami. Moja córeczka śmiertelnie chora… Co teraz? Mama mnie uspokajała, że może coś źle usłyszałam. W końcu jeden lekarz mówił do drugiego, a nie do mnie. Powinnam poczekać na potwierdzoną diagnozę. Podczas obchodu rozpoznanie się potwierdziło… Zuzia choruje na nowotwór złośliwy mózgu. To rdzeniak płodowy – medulloblastoma IV stopnia złośliwości. Po operacji usunięcia guza mózgu stwierdzono przerzuty do kręgosłupa w odcinku szyjno-piersiowym i lędźwiowym. Wywołało to niedowład połowiczny. Po 18. cyklach chemioterapii i 36. cyklach naświetlania stan jest stabilny. Jednak gdy spytaliśmy się lekarki, co to znaczy, odpowiedziała, że mamy się cieszyć każdą wspólną minutą. W najbardziej niespodziewanej chwili nowotwór może się przebudzić!  Po operacji Zuzia dostała niedowład połowiczny, stwierdzono też niedosłuch obustronny. Zaskoczyły nas ataki padaczki… Taki ciężar spadł na naszą córeczkę. Przed wykryciem choroby była bardzo towarzyską, otwartą dziewczynką. Po dwóch latach walki zmieniła się diametralnie – zamknęła w sobie, miała opory przed spotkaniami z innymi dziećmi. Mimo ogromnej determinacji, by stanąć na nogi, zaczyna tracić siły. Boję się, że pewnego dnia się podda...  Tak walczymy już 5 rok o zdrowie i życie naszej córeczki! Bez Was nie mamy szans! Kasia, mama

105 837,00 zł ( 6,63% )
Brakuje: 1 489 908,00 zł
Daniel Pilarczyk
Daniel Pilarczyk , 13 lat

Daniel od urodzenia walczy o sprawność! Potrzebne Twoje wsparcie!

Kiedy Daniel przyszedł na świat, nic nie wskazywało na to, że z jego zdrowiem jest coś nie tak. Synek urodził się trochę za wcześnie, bo w 31. tygodniu ciąży i był jedynie nieco mniejszy. Z czasem jednak zaczęłam zauważać u niego niepokojące sygnały… Daniela uwięziło własne ciało. Pojawiła się asymetria, zez oraz bardzo silne napięcie mięśniowe. Piąstki zaciskał tak mocno, że aż siniały. Synek płakał, lecz niestety ani ja, ani lekarze nie wiedzieliśmy, jak mu pomóc. Gdy Daniel skończył rok, wreszcie postawiono ostateczną diagnozę: mózgowe porażenie dziecięce! Mój synek już zawsze będzie pod opieką różnych lekarzy oraz rehabilitantów. Regularnie i intensywnie ćwiczy, by poprawić swoją sprawność. Zajęcia przynoszą efekty – z miesiąca na miesiąc ręce Danielka potrafią coraz więcej. To daje ogromną motywację do dalszej pracy! Daniel jest bardzo mądrym chłopcem, intelektualnie rozwija się prawidłowo. Jedynie jego rozwój ruchowy jest zaburzony. Synek nauczył się samodzielnie siedzieć dopiero gdy miał 9 lat. Gdybym tylko mogła, sama oddałabym mu swoją sprawność. Żałuję, że to tak nie działa… Niestety, w 2022 roku u Daniela dodatkowo zdiagnozowano cukrzycę typu 1. Jest to choroba autoimmunologiczna, przez którą komórki trzustki umierają i nie wytwarzają insuliny. Z tego powodu potrzebna jest ciągła kontrola glikemii. Jednak to niepełnosprawność ruchowa Daniela wymaga zdecydowanie więcej wysiłku, a walka z nią jest też bardzo kosztowna. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za dotychczasowe wsparcie – dzięki niemu mogłam zapewnić synkowi niezbędne turnusy rehabilitacyjne! Bardzo dziękuję za Waszą pomoc! Jest ona jednak potrzebna Danielowi cały czas, dlatego ponownie muszę poprosić o wsparcie… Jedyne, co mogę zrobić, żeby marzenie o samodzielności Daniela się spełniło, to zapewnić mu ciągłość terapii i dalszą, intensywną rehabilitację. Sama niestety nie dam sobie rady, dlatego proszę, pomóżcie mi w walce o lepszą sprawność synka! Każda złotówka będzie na wagę złota! Magda, mama Daniela ➡️ Licytuj! ➡️ Poznaj bliżej Daniela

837,00 zł ( 1,57% )
Brakuje: 52 355,00 zł