Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gabriela i Marcel Gryglik
Pilne!
Gabriela i Marcel Gryglik , 13 lat

Potworny nowotwór odebrał życie matce trójki dzieci. Gabi i Marcel nadal walczą o zdrowie – POMOCY❗️

Nie zostało pani już wiele czasu, proszę zadbać o opiekę dla dzieci… Słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Jeszcze kilka miesięcy temu lekarze przygotowywali plan terapii, a dziś rozkładają bezradnie ręce. W Polsce nie ma już dla mnie możliwości leczenia. Okrutny nowotwór kawałek po kawałku odbiera mi życie, a moim dzieciom mamę!  Problemy zdrowotne towarzyszą naszej rodzinie od dawna – moje starsze dzieci: Gabrysia i Marcel, chorują na wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Walka o ich zdrowie pochłonęła wszystkie moje siły i środki finansowe. Marcel przeżył już transfuzję krwi i razem z Gabrysią wielokrotnie przebywali na dziecięcych oddziałach gastroenterologicznych.  W zeszłym roku, dzięki wdrożonej diecie oraz terapii, dzieci miały okres remisji. Udało nam się nawet pojechać razem na urlop nad morze. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę… Nie mogliśmy się bardziej pomylić! Już na samym początku wyjazdu coś mnie zaniepokoiło – miałam niewyjaśnione krwawienia z dróg rodnych. Po powrocie z Kołobrzegu udałam się do lekarza, miałam nadzieję, że to nic groźnego. Niestety, badanie histopatologiczne nie pozostawiło wątpliwości – zaatakował mnie nowotwór. Podejrzewano, że to mięsak stromalny.  Byłam przestraszona, ale zmotywowana do działania. Liczyłam na to, że zasugerowany przez lekarzy zabieg wycięcia macicy pomoże. Niestety, nowotwór rozwijał się w przerażającym tempie: guz na macicy, który z początku miał 4 cm, zwiększył średnicę prawie trzykrotnie: do 11 cm! Po kilku tygodniach od zabiegu histerektomii przyszły wyniki badań wyciętych narządów. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam… Okazało się, że na lewym jajniku znajdował się kolejny, mniejszy guz. Wykryto również nacieki. Diagnoza, którą wtedy postawiono stała się moim wyrokiem: gruczolakomięsak trzonu macicy z przerzutami.  Lekarze skierowali mnie na chemioterapię. To ogromnie wycieńczające leczenie, jednak wiedziałam, że muszę być silna dla moich dzieci. Moje córki i syn przez lata widzieli, jak robię wszystko, by zadbać o ich zdrowie i teraz chcieli się odwdzięczyć. Gdyby miłość mogła leczyć byłabym najzdrowszą osobą na świecie! W międzyczasie trafiłam do szpitala z okropnym bólem brzucha spowodowanym skutkami ubocznymi wyniszczającej chemii. Tam rozpoczęto dalszą diagnostykę. I to był początek mojego końca… Okazało się, że pojawił się naciek nowotworowy na rdzeniu kręgowym i przerzuty do węzłów chłonnych w obrębie otrzewnej. Z powodów neurochirurgicznych niemożliwe jest leczenie operacyjne.  Nowotwór wszedł już w ostatnie stadium – IV B. To niepozorne oznaczenie jest postrachem każdego pacjenta onkologicznego. Powoli docierało do mnie, co to oznacza i w głowie miałam tylko jedno pytanie: jak mam przekazać dzieciom, że ich mama niedługo umrze? Nie mam już złudzeń – w Polsce nie ma dla mnie ratunku. Pozostała tylko radio- i chemioterapia paliatywna, czyli CZEKANIE NA ŚMIERĆ! Promykiem nadziei jest leczenie ostatniej szansy w Niemczech – terapia immuno-onkologiczna. To jednak ogromnie kosztowny wyjazd, a ja nie mam czasu ani możliwości zebrać tak wielkiej sumy.  Aktualizacja:  Z głębokim smutkiem i żalem przyjęliśmy informację o śmierci Marty. Ukochanej mamy trójki dzieci. Wierzymy, że jest już w świecie, w którym nie ma bólu i cierpienia... Niestety Gabrysia i Marcelek stracili nie tylko mamę, ale również największe oparcie i wojownika, który walczył o ich zdrowie. Prosimy o wsparcie dla rodziny, w tym najtrudniejszym momencie.  Ostatkiem sił Marta błagała o jedno – by nowotwór nie sprawił, że osieroci swoje ukochane dzieci. Nie byliśmy gotowi na jej odejście i dziś to my prosimy, abyście nie zostawiali Gabi i Marcelka w potrzebie oraz pomogli nam zadbać o ich zdrowie.  Bliscy

127 077 zł
Paweł Rakowski
Paweł Rakowski , 35 lat

Wypadek stał się początkiem koszmaru... Ratuj młodego tatę i męża❗️

Nigdy nie podejrzewaliśmy, że naszą rodzinę dotknie tak potworna tragedia. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego los okazał się wobec Pawła tak okrutny. Jeszcze niedawno miał przecież wszystko, co najważniejsze: rodzinę, pracę, pasje. W domu kochający mąż i ojciec dwóch synków. Małych chłopców 2 i 5-latka. Tego dnia wracał z pracy, niestety nie dojechał do domu...   28 czerwca Paweł uległ bardzo poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Rower w zderzeniu z tramwajem nie miał większych szans. Obrażenia były na tyle poważne, że konieczna była reanimacja podjęta na miejscu wypadku! Paweł doznał złamania kręgu szyjnego i podstawy czaszki. W zderzeniu najbardziej ucierpiała klatka piersiowa i jego serce, w następstwie reanimacji pojawił się również obrzęk głowy. Po ustabilizowaniu jego stanu rozpoczęła się walka o powrót do zdrowia. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy Paweł mógł skorzystać z turnusu rehabilitacyjnego. Jesteśmy Wam za to dozgonnie wdzięczni. Pojawiły się pierwsze drobne postępy – choć jeszcze nie mówi, potrafi się komunikować. Jest z nami, a to najważniejsze! Niestety, nasza walka o sprawność Pawła wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszej pomocy... Przed wypadkiem Paweł żył pełnią życia. Prywatnie i w pracy. Inżynier konstrukcji budowlanych. Praca zawodowa jest jego pasją! Człowiek niezwykle kreatywny, przedsiębiorczy i w pełni oddany temu, czym się zajmuje. Od momentu wypadku zmieniło się wszystko – teraz nasza codzienność to rehabilitacja w domu oraz żywienie w formie PEG-a.  Największe trudności sprawia teraz rurka tracheostomijna, ale aby móc się jej pozbyć – Paweł musi samodzielnie przełykać bez problemu… Potrzeb jest wiele – obecnie skupiamy się jednak na stabilizacji głowy, mikropolaryzacji oraz pomocy logopedy – aby Paweł mógł zacząć samodzielnie jeść… Jedyną nadzieją na to, by Paweł odzyskał zdrowie i sprawność, są dalsze turnusy rehabilitacyjne. Niestety, ich koszt jest zawrotny – wynosi około 30 tysięcy złotych miesięcznie! Nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sami.  Prosimy, RATUJ z nami tatusia, męża, dobrego człowieka! Ratuj z nami Pawła! Każda wpłata, każde udostępnienie są tu na wagę złota i dają nam nadzieję na lepsze jutro! Żona, dzieci i najbliżsi  ➡️ Artykuł o Pawle w medonet.pl

51 666 zł
Hania Hryciuk
Hania Hryciuk , 8 lat

Trwa nieustanna walka o zdrowie i przyszłość małej Haneczki... Nie przechodź obojętnie!

Hania to moja mała iskierka, mój cud, który każdego dnia wypełnia nasze życie światłem i nadzieją. Kiedy patrzę w jej ufne, pełne miłości oczy, serce pęka mi z bólu na myśl o tym, ile cierpienia już doświadczyła. Mimo młodego wieku Hania zmaga się z ciężką, rzadką wadą genetyczną, która codziennie rzuca jej nowe wyzwania. Od urodzenia, w sierpniu 2016 roku, Haneczka walczy z szeregiem chorób: padaczką lekooporną, coraz słabszym słuchem i wzrokiem oraz problemami z przyswajaniem pokarmów. Codziennie przez kilkanaście godzin jest podłączona do pompy żywieniowej, która przez gastrostomię dostarcza jej potrzebnych składników. Lista diagnoz mojej Kruszynki jest długa: opóźnienie psychoruchowe, wrodzona cytomegalia, stopy końsko-szpotawe… Hania potrzebuje nieustającej opieki i specjalistycznego wsparcia. Jestem niezwykle wdzięczna za całą dotychczasową pomoc dla mojego dziecka. Dzięki Wam możliwe było zakupienie niezbędnego sprzętu oraz opłacenie leczenia i rehabilitacji. Niestety, walka Haneczki wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia... Każdego dnia staram się zapewnić córeczce wszystko, co może ulżyć jej w cierpieniu i wspierać rozwój. Niestety, koszty leczenia, rehabilitacji, sprzętów, okularów, aparatów słuchowych, a także specjalistycznej diety są ogromne. Leczenie wspierające tradycyjną terapię jest nierefundowane, a nasze możliwości finansowe są ograniczone. Pomimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie.  Stan Hani się pogarsza, a ja wciąż szukam kolejnych sposobów na to, by pomóc jej walczyć z licznymi diagnozami. Proszę, pomóżcie mi zawalczyć o Haneczkę!  Mama Hani

6 350 zł
Gabrysia Koza
Gabrysia Koza , 13 lat

Nastolatka walczy ze złośliwym nowotworem - Potrzebne wsparcie❗️

Na początku grudnia Gabrysię zaczęła boleć noga. Jak w wielu takich przypadkach coś zwykłego, pozornie normalnego zmieniło się w walkę z okrutną chorobą.  Pojechaliśmy na SOR i tam powiedzieli, że córka ma naciągnięte ścięgno. Stan pogorszył się na tyle, że już po kilku dniach znowu pojechaliśmy do szpitala. Ból był ogromny, córka musiała brać nawet po 6 tabletek dziennie, by chociaż trochę zelżał. Potem był rezonans, który wykrył zmianę w kości. Następnie tomograf komputerowy, zlecona biopsja, aż w końcu diagnoza. U Gabrysi stwierdzono nowotwór – kostniakomięsak. To był szok. Dla nas jako rodziców, dla Gabrysi, dla całej naszej rodziny. Ale nasza dzielna córeczka się nie poddaje. Wie, że jest chora i że ciężkie leczenie jest potrzebne, żeby „wygonić” chorobę z jej organizmu. Jej siła jest naszą siłą. Obecnie jesteśmy na onkologii. Gabrysia porusza się na wózku inwalidzkim, ponieważ jej prawa noga jest unieruchomiona przez szynę. By guz się bardziej nie uaktywnił, córka nie może jej naciskać. Musimy pokonać nowotwór, a potem czeka nas bardzo ciężka operacja wstawienia endoprotezy. Zabieg może potrwać nawet 10 godzin, a potem? Potem niczego nie jesteśmy pewni. Ile będzie trwała rehabilitacja? Jak skuteczna będzie? Jak wiele chemii będzie jeszcze musiała przyjąć Gabrysia? Wiemy tylko, że mimo sporej refundacji czekają nas koszty leczenia i rehabilitacji. Ja obecnie jestem na opiekuńczym, a Gabrysia ma jeszcze dwójkę rodzeństwa, które również potrzebuje opieki. Dlatego sytuacja zmusza mnie, żebym poprosił o wsparcie w zebraniu środków na leczenie mojej córki. Każda wpłata, pomoże nam się przygotować na długą rehabilitację i walkę o powrót Gabrysi do zdrowia. Rodzice Gabrysi

24 596,00 zł ( 46,24% )
Brakuje: 28 596,00 zł
Pola Gubańska
Pola Gubańska , 6 lat

Twoje wsparcie to dla Poli szansa na lepszą przyszłość❗️Potrzebna pomoc 🚨

Pola, nasza radosna i uśmiechnięta pięciolatka, to mała istota, która w 2020 roku stanęła twarzą w twarz z pierwszym atakiem padaczki. To wydarzenie zaważyło nie tylko na jej zdrowiu, ale również na rozwoju ruchowym i zdolnościach mowy. Pomimo tych wyzwań, Pola nie traci swojej niezwykłej pogody ducha, a jej uśmiech potrafi skraść serce każdego, kto ją spotka. Obecnie Pola jest pod opieką wykwalifikowanych specjalistów, którzy każdego dnia razem z nią walczą, aby mogła osiągnąć pełniejsze funkcjonowanie w społeczeństwie. Codziennie podejmują wysiłki, aby poprawić jakość życia Poli i umożliwić jej jak najlepszy rozwój. Córeczka przechodzi obecnie przez proces diagnozy genetycznej, który ma na celu szczegółowe zbadanie wszystkich genów. Jednak badanie WES, niezbędne do pełnej diagnozy, niestety nie jest refundowane, a jego koszt opiewa na kwotę około 10 tysięcy złotych. Dodatkowo konieczne są środki, aby zabezpieczyć pełny zakres opieki, jaki Pola potrzebuje. Dlatego zwracamy się z gorącą prośbą o wsparcie. Każda wpłata będzie miała bezpośredni wpływ na życie Poli, umożliwiając jej dostęp do niezbędnej opieki, terapii i badań. Wspólnie możemy pomóc jej w pokonywaniu przeszkód, które stoją na jej drodze do zdrowia i sprawności! Serdecznie dziękujemy za każdą okazaną pomoc i wsparcie! Rodzice

16 503,00 zł ( 41,03% )
Brakuje: 23 710,00 zł
Patryk Balcar
Patryk Balcar , 27 lat

Guz codziennie odbiera mu sprawność... Pomoc dla Patryka!

Nasz koszmar trwa od 2016 roku, kiedy u syna zdiagnozowane wodogłowie i guza mózgu. Syn zawsze był szczęśliwym, roześmianym nastolatkiem. Miał marzenia, chciał zostać mechanikiem, mieć rodzinę. Niestety choroba zmieniła jego życie... Dziś Patryk jest osobą niepełnosprawną. Ma zaburzenia równowagi, problemy z chodem, zaburzenia wzroku. Nie jest samodzielny, potrzebuje pomocy w prawie każdej dziedzinie życia codziennego. Syn przeszedł trzy operacje. Pierwszą w 2016 roku. Skończyła się ona krwotokiem wewnątrzczaszkowym. Jego szanse na przeżycie były znikome! Przeprowadzono drugi zabieg, założenie zastawki Pudenza. Zakończył się on powodzeniem! Przez ponad pół roku nic nie pamiętał, nie potrafił samodzielnie funkcjonować. Do dziś nie pamięta wszystkich zdarzeń ze swojego życia. Był diagnozowany latami, charakter guza nie był określony. Do 2021 roku jego stan był stabilny. Niestety guz zaczął rosnąć, lekarze podjęli się wykonania ryzykownego zabiegu – biopsji guza mózgu. Zdiagnozowano neurosarkoidozę. To rzadka choroba, na którą leczenie nie jest ostatecznie określone. Wielu lekarzy nie zna takiej jednostki chorobowej. Syn miał wdrażane różne sposoby leczenia, ale bez skutku. Niestety guz nie tylko nie malał, ale ciągle się powiększał... Obecnie Patryk przyjmuje lek biologiczny, który ma przynieść oczekiwany efekt. Jednak jego stan pomimo otrzymania już kilku dawek leczenia, nie poprawia się. Jest ospały, rozdrażniony, nie potrafi samodzielnie chodzić, ma zaburzenia mowy, zaburzenia neurologiczne, podwójne widzenie, drżenie rąk. Syn potrzebuje wielospecjalistycznej opieki: kardiologicznej, endokrynologicznej, neurologicznej, neurochirurgicznej, okulistycznej, psychologicznej, a w szczególności ciągłej rehabilitacji. Największym marzeniem Patryka jest odzyskanie sprawności, aby mógł nadążyć za swoją 3-letnią córką i uczestniczyć w jej życiu. Aby to osiągnąć oprócz leczenia, które zmniejsza guza, potrzebuje rehabilitacji oraz pomocy psychologicznej. Dlatego prosimy o wsparcie, aby mógł małymi krokami iść do przodu. Rodzina

13 062 zł
Zuzia Dudkiewicz
Zuzia Dudkiewicz , 5 lat

Pomóż, by serduszko Zuzi nadal mogło bić❗️

Pilne! Jedyną szansą, by uratować serduszko naszej Zuzi jest bardzo kosztowna operacja w klinice w Bostonie! Musimy zrobić wszystko, by uzbierać niewyobrażalnie wysoką kwotę... Bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Zuzia ma obecnie 5 lat, jest bardzo radosna, żywa, wszędzie jej pełno. Codziennie budzi nas swoim uśmiechem, który nigdy nie schodzi jej z twarzy. Uwielbia rysować i bawić się z rówieśnikami i młodszą siostrą. Jest naszym całym światem, sensem życia, powodem do radości, dlatego do dziś nie możemy pogodzić się z wyrokiem, jaki otrzymała zaraz po urodzeniu. Jej pierwsze chwile były dramatyczne... Niedługo po narodzeniu została przetransportowana do szpitala w Warszawie, ponieważ lekarze stwierdzili szmer nad sercem. Zamiast cieszyć się z narodzin ukochanego dziecka, my drżeliśmy w obawie o jej życie... Diagnoza, którą chwilę później poznaliśmy, była dramatyczna... Okazało się, że w jej serduszku znajdował się guz, który zajmował 80% lewej komory serca! Jako niemowlę Zuzia przeszła zabieg, podczas którego przeprowadzono zamknięcie przewodu tętniczego. Kilka tygodni później doszło do kolejnej operację... Postawiono również diagnozę – Zespół Gorlina – Goltza... Od tamtego czasu przeszliśmy bardzo długą i wymagającą drogę okupioną bólem, częstymi wizytami u lekarzy, badaniami, leczeniem... Nasza córeczka zniosła wszystko bardzo dzielnie! Jesteśmy z niej dumni, choć ciężko nam żyć z myślą, że ta walka się jeszcze nie kończy... Podczas ostatniego wysiłku ruchowego u Zuzi pojawił się znienacka ogromny częstoskurcz, który jak się potem okazało, szarpał jej serduszkiem przez ponad 7 godzin! Córeczka bardzo źle się czuła, więc została natychmiast przewieziona karetką do szpitala, aby jak najszybciej otrzymać pomoc. Byliśmy przerażeni... Jako rodzice mieliśmy już w głowie najczarniejszy scenariusz... W szpitalu okazało się, że leki, które przyjmuje nasza córeczka, są już dla niej zbyt słabe. Po konsultacjach Zuzia otrzymała nowy lek, który pomaga na serduszko, ale niestety źle wpływa na tarczycę. Nasz każdy dzień przepełniony jest strachem i bezradnością, a los wciąż nas nie oszczędza... Podczas miesięcznego pobytu w szpitalu wykryto u Zuzi torbiel obok wątroby. Nasza córeczka bardzo chciałaby funkcjonować tak jak inne dzieci w jej wieku – bawić się beztrosko i śmiać, ale każdy jej dzień rozpoczyna się od podania leków i na nich się kończy. Przez ostatnie wydarzenia Zuzia coraz gorzej znosi pobyty w szpitalu. Mamy nadzieję, że kiedyś nie będzie musiała tak często go odwiedzać... Jedyną szansą, jaką mamy, by ocalić życie Zuzi i uchronić ją od tego piekła na ziemi, jest kolosalnie droga operacja w USA, w Bostonie – najlepszej na świecie placówce, która specjalizuje się w takich przypadkach. Niestety, kwota zabiegu i transportu medycznego znacząco przekracza nasze możliwości finansowe... Jesteśmy zmuszeni ponownie poprosić o pomoc! Nie chcemy bezradnie czekać na śmierć naszego dziecka. Zrobimy wszystko, by ją uratować! Bez Waszego wsparcia to się jednak nie uda... Z całego serca błagamy o pomoc! Rodzice

78 089,00 zł ( 3,26% )
Brakuje: 2 315 529,00 zł
Piotr Moczulski
Piotr Moczulski , 41 lat

Straszny wypadek mógł ZABIĆ mojego brata! Piotrek, BŁAGAM – wróć do nas!

Mój brat poleciał na wymarzone wakacje objazdowe po Azji. Tyle mówił o tym wyjeździe, bardzo się cieszył, że odwiedzi tak piękne miejsce. Minęło kilka dni od jego wylotu, gdy odebrałem telefon od kolegi, który z nim przebywał. Powiedział, że zdarzył się straszny wypadek!  Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem! Piotrek jechał z kolegą skuterem i nagle stali się ofiarami wypadku komunikacyjnego! Brat od razu stracił przytomność. Ratownicy medyczni zabrali go do miejscowego szpitala, w którym przez kolejne siedem godzin musiał czekać na transport do głównego szpitala, gdzie miał uzyskać potrzebną pomoc. Tak długi czas oczekiwania, w momencie gdy liczy się każda minuta, to często wyrok dla ludzi w tak ciężkim stanie. A stan Piotra był naprawdę bardzo poważny. W trakcie wypadku doznał przede wszystkim dużego obrzęku mózgu, który na szczęście, póki co, nie musiał być operowany. Lekarze z całych sił walczyli o jego życie i na szczęście udało im się go ustabilizować.  Niestety, do dziś brat się nie wybudził. Jest podłączony do respiratora, który kontroluje każdy jego oddech. Specjaliści, którzy się nim zajmują, są bardzo ostrożni w wydawaniu opinii, jak bardzo wypadek wpłynął na jego sprawność. Musimy czekać, aż w końcu się wybudzi… Tak bardzo chciałbym przy nim być, uścisnąć jego dłoń i zapewnić, że z tego wyjdzie. A niestety od szpitala, zamiast dostawać jakieś nowe, dobre wieści, otrzymuję kolejne faktury, które niedługo pochłoną wszystkie moje oszczędności… Boję się, że zaraz nie będę miał już czym płacić, tylko co wtedy? Na to pytanie nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć… To okropne jak w jednej chwili fundamenty zwane życiem, które wydawały się być stabilne, rozsypały się na drobny pył pod moimi nogami. Jest mi niesamowicie ciężko prosić o pomoc, ale naprawdę nie mam innej opcji. Chciałbym móc skupić się w tym ciężkim momencie tylko na zdrowiu i życiu brata, ale sytuacja wymaga ode mnie walki o zapewnienie mu dalszego leczenia, a później rehabilitacji!  Nie mogę się poddać! Dlatego z całego serca, błagam – wesprzyj Piotra w tej niesamowicie trudnej sytuacji i wpłać, chociaż najmniejszą wpłatę. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota!  Tomek, brat Piotra

254 396,00 zł ( 15,94% )
Brakuje: 1 341 349,00 zł
Kacper Sanecznik
Kacper Sanecznik , 25 lat

Amputacja odebrała mi sprawność. Pomóż mi!

Będąc młodym człowiekiem nie myśli się o tym, że jedna chwila, jedno wydarzenie może diametralnie zmienić całą Twoją rzeczywistość. Nie chodzi o zmianę fryzury czy zrzucenie kilku kilogramów. Prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy musisz dostosować pod nowe warunki życia niemal każdy jego aspekt. Ja musiałem zmienić dosłownie wszystko, gdy wskutek wypadku, straciłem  obie nogi... W 2018 roku doszło do tragicznego wypadku komunikacyjnego, który zabrał mi marzenia, odebrał sprawność i postawił przed nową rzeczywistością. Straciłem wtedy obie nogi na wysokości podudzi. Nic już nie było dla mnie takie same. Każdy dzień to potężna próba pogodzenia się z tym faktem. Od tamtej pory codziennie staram się wiele robić, aby odzyskać, choć część swojej sprawności. Zaciskam zęby, tłumie smutek i dzielnie walczę dalej...  Przez ostatnie lata używam protez lejowych, które są moją jedyną szansą na poruszanie się. Niestety, wielogodzinne użytkowanie ich powoduje u mnie liczne zapalenia skóry, przysparza niewyobrażalny ból i zmusza mnie do powrotu na wózek inwalidzki na czas gojenia ran. Każdy dzień jest dla mnie kolejnym wyzwaniem, pełnym cierpienia i trudności. W tym roku pojawiła się dla mnie nadzieja – zakwalifikowano mnie do zabiegu osseointegracji. Jest to nowatorski sposób leczenia, polegający na wszczepieniu implantów bezpośrednio w kości, do których mocowane będą protezy. Dzięki temu zabiegowi protezy nie będą miały kontaktu ze skórą, co wyeliminuje problemy związane z zapaleniami i bólem. Zabieg mógłby przywrócić mi sprawność, dając szansę na normalne życie, wolne od bólu i ograniczeń. Niestety, koszt tego zabiegu jest ogromny. To suma, która przekracza możliwości finansowe całej mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Każda, nawet najmniejsza kwota przybliża mnie do życia bez bólu i powrotu do pełnej sprawności. Wasze wsparcie to dla mnie nadzieja na lepsze jutro. Wierzę, że razem możemy osiągnąć ten cel. Proszę, pomóżcie mi stanąć na nogi i odzyskać życie, które utraciłem w jednej chwili. Z całego serca dziękuję za okazany gest. Kacper ➡️ Dogonić marzenia – licytacje charytatywne dla Kacpra Sanecznika

36 161,00 zł ( 10,5% )
Brakuje: 308 137,00 zł