Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Moczulski
Piotr Moczulski , 41 lat

Straszny wypadek mógł ZABIĆ mojego brata! Piotrek, BŁAGAM – wróć do nas!

Mój brat poleciał na wymarzone wakacje objazdowe po Azji. Tyle mówił o tym wyjeździe, bardzo się cieszył, że odwiedzi tak piękne miejsce. Minęło kilka dni od jego wylotu, gdy odebrałem telefon od kolegi, który z nim przebywał. Powiedział, że zdarzył się straszny wypadek!  Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem! Piotrek jechał z kolegą skuterem i nagle stali się ofiarami wypadku komunikacyjnego! Brat od razu stracił przytomność. Ratownicy medyczni zabrali go do miejscowego szpitala, w którym przez kolejne siedem godzin musiał czekać na transport do głównego szpitala, gdzie miał uzyskać potrzebną pomoc. Tak długi czas oczekiwania, w momencie gdy liczy się każda minuta, to często wyrok dla ludzi w tak ciężkim stanie. A stan Piotra był naprawdę bardzo poważny. W trakcie wypadku doznał przede wszystkim dużego obrzęku mózgu, który na szczęście, póki co, nie musiał być operowany. Lekarze z całych sił walczyli o jego życie i na szczęście udało im się go ustabilizować.  Niestety, do dziś brat się nie wybudził. Jest podłączony do respiratora, który kontroluje każdy jego oddech. Specjaliści, którzy się nim zajmują, są bardzo ostrożni w wydawaniu opinii, jak bardzo wypadek wpłynął na jego sprawność. Musimy czekać, aż w końcu się wybudzi… Tak bardzo chciałbym przy nim być, uścisnąć jego dłoń i zapewnić, że z tego wyjdzie. A niestety od szpitala, zamiast dostawać jakieś nowe, dobre wieści, otrzymuję kolejne faktury, które niedługo pochłoną wszystkie moje oszczędności… Boję się, że zaraz nie będę miał już czym płacić, tylko co wtedy? Na to pytanie nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć… To okropne jak w jednej chwili fundamenty zwane życiem, które wydawały się być stabilne, rozsypały się na drobny pył pod moimi nogami. Jest mi niesamowicie ciężko prosić o pomoc, ale naprawdę nie mam innej opcji. Chciałbym móc skupić się w tym ciężkim momencie tylko na zdrowiu i życiu brata, ale sytuacja wymaga ode mnie walki o zapewnienie mu dalszego leczenia, a później rehabilitacji!  Nie mogę się poddać! Dlatego z całego serca, błagam – wesprzyj Piotra w tej niesamowicie trudnej sytuacji i wpłać, chociaż najmniejszą wpłatę. Każda złotówka jest dla nas na wagę złota!  Tomek, brat Piotra

254 396,00 zł ( 15,94% )
Brakuje: 1 341 349,00 zł
Kacper Sanecznik
Kacper Sanecznik , 25 lat

Amputacja odebrała mi sprawność. Pomóż mi!

Będąc młodym człowiekiem nie myśli się o tym, że jedna chwila, jedno wydarzenie może diametralnie zmienić całą Twoją rzeczywistość. Nie chodzi o zmianę fryzury czy zrzucenie kilku kilogramów. Prawdziwa zmiana zaczyna się wtedy, gdy musisz dostosować pod nowe warunki życia niemal każdy jego aspekt. Ja musiałem zmienić dosłownie wszystko, gdy wskutek wypadku, straciłem  obie nogi... W 2018 roku doszło do tragicznego wypadku komunikacyjnego, który zabrał mi marzenia, odebrał sprawność i postawił przed nową rzeczywistością. Straciłem wtedy obie nogi na wysokości podudzi. Nic już nie było dla mnie takie same. Każdy dzień to potężna próba pogodzenia się z tym faktem. Od tamtej pory codziennie staram się wiele robić, aby odzyskać, choć część swojej sprawności. Zaciskam zęby, tłumie smutek i dzielnie walczę dalej...  Przez ostatnie lata używam protez lejowych, które są moją jedyną szansą na poruszanie się. Niestety, wielogodzinne użytkowanie ich powoduje u mnie liczne zapalenia skóry, przysparza niewyobrażalny ból i zmusza mnie do powrotu na wózek inwalidzki na czas gojenia ran. Każdy dzień jest dla mnie kolejnym wyzwaniem, pełnym cierpienia i trudności. W tym roku pojawiła się dla mnie nadzieja – zakwalifikowano mnie do zabiegu osseointegracji. Jest to nowatorski sposób leczenia, polegający na wszczepieniu implantów bezpośrednio w kości, do których mocowane będą protezy. Dzięki temu zabiegowi protezy nie będą miały kontaktu ze skórą, co wyeliminuje problemy związane z zapaleniami i bólem. Zabieg mógłby przywrócić mi sprawność, dając szansę na normalne życie, wolne od bólu i ograniczeń. Niestety, koszt tego zabiegu jest ogromny. To suma, która przekracza możliwości finansowe całej mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Każda, nawet najmniejsza kwota przybliża mnie do życia bez bólu i powrotu do pełnej sprawności. Wasze wsparcie to dla mnie nadzieja na lepsze jutro. Wierzę, że razem możemy osiągnąć ten cel. Proszę, pomóżcie mi stanąć na nogi i odzyskać życie, które utraciłem w jednej chwili. Z całego serca dziękuję za okazany gest. Kacper ➡️ Dogonić marzenia – licytacje charytatywne dla Kacpra Sanecznika

36 161,00 zł ( 10,5% )
Brakuje: 308 137,00 zł
Natalia Krajna
11 dni do końca
Natalia Krajna , 5 miesięcy

PILNE❗️ Operacja już w grudniu! Ratuj maleńkie serduszko!

Przyjście na świat Natalki na świat to cud – nie towarzyszyły nam łzy wzruszenia, a strach i przerażenie, że ją stracimy! Jesteśmy załamani, bo nasze jedyne dziecko, musi przejść operację serduszka – termin jest już w grudniu! Błagamy o pomoc, każda złotówka się liczy! Już w trakcie ciąży dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka urodzi się z bardzo poważną wadą – zespołem niedorozwoju lewej komory serca. Bez przerwy jeździliśmy na badania, żeby skonsultować przypadek Natalki z różnymi specjalistami. Myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani. Ale na takie chwile nie da się przygotować… Trudno nam opisać słowami, co czuliśmy, gdy nasze malutkie, bezbronne dziecko zabrano na salę operacyjną. Po ratującej życie operacji konieczne było podłączenie sztucznego płuco-serca, ponieważ serduszko za słabo się kurczyło. Dzięki tej maszynie i staraniom lekarzy nasza córeczka przeżyła. Jednak minęły długie tygodnie, zanim Natalka zaczęła ponownie samodzielnie oddychać. Nasza córeczka po raz pierwszy zobaczyła swój dom dopiero po dwóch miesiącach. Przed wyjściem ze szpitala lekarze powiedzieli nam, że nasza córeczka jest cały czas w bezpośrednim zagrożeniu życia i musimy bardzo dokładnie ją obserwować oraz mierzyć saturację, która wynosi u Natalki 80-85. Byliśmy załamani tym, że córeczka będzie żyła z jednokomorowym serduszkiem, bo wiemy, że jest to tylko tymczasowe rozwiązanie. Natalkę w przyszłości czeka leczenie paliatywne, a w końcu i tak konieczny będzie przeszczep, by mogła żyć.  Poruszyliśmy niebo i ziemię, by znaleźć jakieś rozwiązanie… Skonsultowaliśmy się ze specjalistami z Genewy. Po zapoznaniu się z dokumentacją lekarze odpowiedzieli, że są w stanie dać naszej córeczce szansę na rozwój lewej komory serca. Prawdopodobnie będzie to leczenie dwuetapowe, a kosztorys za sam pierwszy etap dosłownie zwalił nas z nóg… Takiej kwoty się nie spodziewaliśmy… Najbardziej przeraża nas fakt, że mamy bardzo mało czasu! Termin operacji wyznaczono już na grudzień! Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, to nie zdołamy zebrać takiej kwoty! Prosimy Was o pomoc! Bez tej operacji nasza córeczka będzie skazana na liczne operacje, nieustanne pobyty w szpitalach, a na końcu skomplikowany przeszczep serca... Ratujcie ją! Rodzice ➡️ FB: Serduszko Natalki Krajna ➡️ Licytacje Rycerzy serca Natalki

1 850 330,00 zł ( 106,91% )
Alisa Isaieva
Pilne!
Alisa Isaieva , 13 lat

Wada genetyczna skazała nasze dziecko na potworne cierpienie❗️ Błagamy, RATUJ❗️

Od wielu lat marzyliśmy o dziewczynce. Naprawdę nie mogliśmy się doczekać naszej Aliseczki. Modliłam się do Boga, żeby zesłał mi córeczkę. Kiedy byłam w ciąży i powiedziano mi, że będzie dziewczynka, nasze szczęście z mężem nie miało granic. Śniło mi się, że biorąc ją za rączkę, pokażę jej cały świat! Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna... Alisa ma 10 lat i przez cały ten czas walczymy o jej życie. Córeczka urodziła się w ósmym miesiącu ciąży. Zaraz po urodzeniu Alisa nie mogąc samodzielnie oddychać, została zabrana na oddział intensywnej terapii, gdzie przez cztery dni była pod respiratorem, a potem miesiąc na oddziale wcześniaków. Niestety, wkrótce zauważyłam, że Alisa przestała jeść. Zaczęto ją badać i otrzymaliśmy dramatyczną diagnozę. Zaproponowano nam pozostawienie jej, mówiąc, że Alisa będzie "roślinką". Nie mogliśmy tego zaakceptować i dlatego krok po kroku zaczęliśmy ratować naszą małą, długo wyczekiwaną dziewczynkę. W wieku trzech miesięcy córeczka przeszła traumatyczną operację rozdzielenia dwóch z trzech szwów czaszkowych (kraniostenoza), która jednocześnie wiązała się z dużą utratą krwi. Nikt wtedy  nie dawał nam gwarancji na pomyślny efekt tego zabiegu. W tym samym okresie zainstalowano jej rurkę tracheotomijną, gdyż nie można było przeprowadzić intubacji w tradycyjny sposób. Dwa miesiące później Alisie zainstalowano bocznik do odprowadzania płynu mózgowo-rdzeniowego. To był początek naszej walki o naszą dziewczynkę. Ona jednak przeżyła i to było dla nas najważniejsze. Po powrocie do domu zajmowaliśmy się rehabilitacją nieprzerwanie do trzech lat, co dało małe, ale widoczne efekty. Po pół roku Alisa zaczęła utrzymywać główkę,  a w wieku dziewięciu miesięcy już siadała. Mając 1,5-roczku, w końcu zaczęła chodzić. Każde zwycięstwo przychodziło z wielkim trudem, przyjmowane jako szczęście ze łzami radości w oczach. W wieku dwóch lat Alisa znała wszystkie kolory, litery, cyfry, budowała piramidy, rozwiązywała łamigłówki. To był początek naszego szczęścia... ale nie trwało to długo. Do naszego domu zawitała wojna, gdyż mieszkaliśmy w Donbasie. Zostawiliśmy wszystko, mieszkanie, dobrą pracę i zabierając ze sobą dokumenty i kilka rzeczy i w 2014 roku w obecności świstu separatystycznych kul opuściliśmy rodzinne miasto. Wtedy wydawało się, że nie na długo… Niestety  okazało się jednak, że na zawsze. Po zmianie klimatu Alisa zaczęła chorować na zapalenie płuc. W 2016 roku z powodu zapalenia płuc córeczka doświadczyła czterech śpiączek. Traciłam swoją dziewczynkę cztery razy. A ona, dzięki Bogu, przeżyła. Po przebytych śpiączkach Alisa przestała chodzić. Po przejściu wielu rehabilitacji córeczka rozpoczęła ponownie chodzić dopiero po dziesięciu miesiącach, lecz tylko przy pomocy chodzika. W tym samym okresie zauważyliśmy, że u Alisy zaczęła się rozwijać skolioza. Przeszliśmy dużo rehabilitacji, ale niestety straciliśmy tylko czas. Kąt skrzywienia był krytyczny i konieczna była operacja. W naszym kraju - Ukrainie- nam jej odmówiono. Ratunek znaleźliśmy w 2019 roku w Niemczech, gdzie zaproponowano leczenie w dwóch etapach. Pierwszy to operacja odbarczenia tylnego dołu czaszki, która została wykonana w klinice Helios. Druga to rekonstrukcja kręgosłupa, która miała być przeprowadzona w 2020 roku w tej samej klinice. Niestety pandemia zniweczyła wszystkie nasze plany. Klinika została zamknięta dla pacjentów zagranicznych. Znowu rozpoczęliśmy poszukiwanie wybawienia dla naszej córki... Stan Alisy pogorszył się, przestała chodzić nawet z pomocą chodzika. Z trzeciego typu skolioza urosła do czwartego. Po długich poszukiwaniach w końcu znaleźliśmy klinikę, która zgodziła się nam pomóc. To jest klinika Sant Joan de Deu w Barcelonie.   12 lipca 2021 r. przyjechaliśmy do kliniki, a 9 września wykonano pierwszą operację kręgosłupa. Był to ten brakujący drugi etap. Alisie została zainstalowana konstrukcja do pomocy wzrostu. Operacja została pomyślnie zakończona. Podczas pobytu w klinice Alisa przeszła wiele badań, które wykazały, że córka wymaga dalszego leczenia. Następnym krokiem było włączenie córeczce nocnego oddychania przy pomocy respiratora, ponieważ Alisa nie może jeszcze w pełni oddychać i wydychać powietrze. Podczas pobytu w klinice Alisie zostało dobrane leczenie, które przyniosło jej pozytywne efekty. Alisa sporo przybrała na wadze. Zaczęła w końcu oddychać  bez użycia tlenu. Jesteśmy bardzo zdeterminowani i wiemy, że nie wolno nam się zatrzymać, bo wtedy stracimy efekty poprawy jej stanu zdrowia, które już osiągnęła. Córeczka marzy o samodzielnym chodzeniu, tak jak to było wcześniej. Niestety, koszty leczenia zagranicznego są ogromne, a Alisa wymaga operacji rozciągania środkowej części twarzy, plastyki otwartego ciemiączka na czaszce oraz operacji ortopedycznej stawów biodrowych... Sami sobie nie poradzimy. Potrzebujemy wsparcia innych dobrych i wrażliwych ludzi spełnić marzenie Alisy... Czasu pozostało nam niewiele, dopóki jeszcze fizjologia pozwala nam cokolwiek uratować! To dla nas bardzo ważne, musimy zdążyć! Proszę, pomóżcie nam uratować naszą córeczkę... Żeby mogła stać na własnych nogach i samej pójść do szkoły, uczyć się ze wszystkimi dziećmi. Doświadczyć życia bez bólu fizycznego i psychicznego. Rodzice

136 534,00 zł ( 60,52% )
Brakuje: 89 043,00 zł
Elżbieta Twardosz
Elżbieta Twardosz , 62 lata

Powódź zniszczyła dom i gospodarstwo Elżbiety. POMÓŻ!

Już trzeci raz żywioł zwyciężył nad losem Elżbiety, której wszelkie oszczędności zabrał nurt oddalonej od domostwa o zaledwie siedemdziesiąt metrów rzeki. Inaczej zbierała się z kolan w pełni sił, w 1997 roku. Inaczej trzynaście lat później, kiedy powódź znów nawiedziła jej bezpieczne miejsce. Teraz koszmar powrócił, a realny ratunek nie przychodzi z żadnej ze stron… We wrześniu 2024 roku, w ciągu czterech dni ulewnych deszczy, woda z rzeki zalała całe gospodarstwo Elżbiety. Zabrała cały płot. Zniszczyła piwnicę oraz parter budynku: kuchnię, łazienkę, salon i dwa pokoje. Zrujnowała hodowlę roślin, będących jej największą miłością. Zatopiła ziemię, na której się wychowała.  To tu dorastała, pomagając rodzicom w gospodarstwie. Tu po studiach zaczęła pracę jako ogrodnik. Każdy z lokalnych mieszkańców wie, jaki adres wskazać, kiedy ktoś pyta o bratki w kwietniu, surfinie i pelargonie w maju, ogórki w lipcu i chryzantemy w październiku. Gospodarstwo prowadzi nieprzerwanie od 1989 roku. Niestety, tym razem tragiczna sytuacja nie dotyczy 37-letniej osoby, a 62-latki, która zawsze ze wszystkim radziła sobie sama, polegając na swojej sile i chęci pracy. Tylko co w obliczu tragedii może zrobić jedna para rąk, które nie mają wystarczających środków, by odbudować wszystko, co zostało zniszczone? Elżbietę trzeba wesprzeć, choć ciężko nam prosić o pomoc ze świadomością, że zawsze ktoś potrzebuje jej bardziej. Nie mamy jednak wyjścia. Tylko dzięki naszej prośbie będziemy w stanie pomóc naszej bliskiej. Jeśli są wśród Was gotowe do pomocy osoby, będziemy niezwykle wdzięczni. Liczy się każda złotówka! Bliscy i przyjaciele Eli ➡️ Reportaż o powodzi w Żelaźnie

5 105 zł
Sandra Bekierz
Pilne!
Sandra Bekierz , 34 lata

Trwa dramatyczna walka o życie Sandry❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

Nigdy nie sądziłem, że można tak się bać… Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie… Mamy wspólne marzenia i z każdym dniem realizowaliśmy rodzinne plany. Dzisiaj to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Właśnie toczymy nierówną walkę z okrutnym przeciwnikiem i czasem... Moja żona może umrzeć, a ja mogę stracić cały mój świat. Sandra ma 34 lata. Jest kochaną żoną i mamą trójki wspaniałych dziewczyn: Oliwki, Amelki i Zuzi, a także towarzyszką jej ulubienicy – owczarka Luny. Nikt z nas nie mógł przeczuwać tragedii, jaka już za chwilę miała wkroczyć w nasze życie. 13 grudnia 2023 roku Sandra odebrała rutynowe wyniki z badania krwi, które wskazywały na nieprawidłowości. Natychmiastowo wykonane USG jamy brzusznej odkryło przed nami okrutną prawdę, na którą nikt z nas nie był gotowy – Sandra ma guza wątroby. Kolejne badania, w tym tomografia komputerowa, potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Wynik zabrał nam grunt pod nogami: RAK, złośliwy rak IV stopnia, nowotwór przewodów żółciowych wewnątrzwątrobowych z przerzutami do miednicy, kręgosłupa i żeber oraz limfodenopatia węzłów chłonnych. Usłyszałem, że życie mojej kochanej żony i mamy naszych dzieci, jest w śmiertelnym zagrożeniu! Byłem przerażony. Jak to możliwe, że nic wcześniej nie zauważyliśmy? Dlaczego akurat ona? W głowie miałem tysiące pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi... Niestety, w naszym mieście nie było ratunku dla mojej żony, dlatego musieliśmy poszukać pomocy gdzieś indziej. Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie się w Gdańsku. Sandra przyjmuje chemioterapię systemową, która niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo w swoją dietę musi włączyć żywienie przeznaczenia medycznego, suplementacje wspomagające wycieńczony organizm oraz odbywać szereg konsultacji specjalistów i być pod opieką psychologa. To wszystko nie jest refundowane z NFZ. W dodatku dojazd do położonego 600 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania szpitala i związane z tym wysokie koszty dojazdu i zakwaterowania bardzo obciążają nasz budżet.  Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzeć na to, jak moja żona umiera... Jak każdego dnia zastanawia się, czy dożyje jutra. Czy doczeka Komunii córki, czy będzie mogła zaprowadzić dzieci 1 września do szkoły... Widzę jej cierpienie każdego dnia i nie ma we mnie na to zgody. Przecież gdzieś musi być ratunek dla mojej żony, to było aż wręcz niedorzeczne... Zaczęliśmy szukać pomocy w innych państwach. W końcu się udało! Dostaliśmy odpowiedź z Izraela z kliniki, która jest pionierem w leczeniu nowotworów. Usłyszeliśmy, że istnieje szansa na leczenie dla Sandry, niestety ta szansa ma ogromną cenę. Klinika w Izraelu musi przeprowadzić badanie molekularne, które polega na znalezieniu uszkodzonego genu, aby dobrać do niego odpowiedni protokół leczenia. Jest to leczenie celowane bezpośrednio w uszkodzony gen, dzięki czemu szanse na to, że moja żona przeżyje, są naprawdę duże. Musimy skorzystać z tej szansy. Wydałem już wszystkie oszczędności życia, by ratować Sandrę. 21 kwietnia wylatujemy do Izraela na badania. Sam koszt badań i przelotu to kwota ponad 40 tysięcy złotych. Całe leczenie w zależności od protokołu może opiewać na kwotę ponad półtora miliona złotych. Równocześnie chcemy rozpocząć leczenie uzupełniające w Niemczech, by jak najsilniej zadziałać na naszego przeciwnika. Koszt leczenia opiewać może w granicach miliona złotych. To wstępne założenia, ale już teraz to ogromne sumy, których nigdy nie będę w stanie zgromadzić... Proszę, choć nie jest mi łatwo... Proszę o pomoc. Każde wsparcie, złotówka, udostępnienie zbiórki są w tym przypadku nie na wagę złota, lecz życia! Muszę ratować żonę przed śmiercią, muszę, nim choroba wyrwie ją z objęć naszych ukochanych dzieci...  Paweł, mąż Sandry ➡️ Wspieraj Sandrę poprzez licytacje na Facebooku

1 042 333,00 zł ( 32,65% )
Brakuje: 2 149 157,00 zł
Sandra Wolniak
9 dni do końca
Sandra Wolniak , 4 latka

Sandra walczy z SMA❗️Zebraliśmy na leczenie genowe, ale wciąż potrzebna jest POMOC!

Na wstępie chcielibyśmy wyrazić naszą głęboką wdzięczność za każdą osobę, która wsparła naszą poprzednią zbiórkę na leczenie genowe SMA. Wasza hojność i dobroć uczyniły naszą walkę możliwą, dając nam nadzieję na lepsze jutro dla naszej ukochanej Sandry. Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się podjąć pierwszy krok w kierunku leczenia tej strasznej, a teraz prosimy Was o dalsze wsparcie, abyśmy mogli zapewnić Sandrze kompleksową rehabilitację i jak najlepszą opiekę. Zwracamy się do Was z pokorą i ogromną prośbą o wsparcie naszej ukochanej córeczki Sandry w dalszej walce z niezwykle ciężką chorobą, jaką jest SMA! Po wyczerpującej walce i przejściu przez najtrudniejsze chwile, Sandra przeszła już przez pierwszą fazę leczenia, które dało nam, jako rodzicom, nadzieję i ulgę w obliczu tej straszliwej choroby. Jednakże teraz, gdy rozpoczynamy kolejny etap, potrzebujemy Waszej pomocy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Rehabilitacja dla Sandry to teraz kluczowy element naszej walki. Chociaż leczenie genowe zaoferowało nam szansę na zatrzymanie postępu choroby, to rehabilitacja pomoże Sandrze wzmocnić jej mięśnie, poprawić funkcje oddechowe oraz osiągnąć jak największą niezależność fizyczną. Dodatkowo, ze względu na potrzeby rehabilitacji Sandry, będziemy również potrzebować specjalistycznego sprzętu rehabilitacyjnego, który pomoże nam zapewnić naszej córeczce jak najlepszą opiekę i szansę na poprawę jej zdrowia. Dzięki Waszej hojności będziemy mogli zainwestować w niezbędny sprzęt, który będzie wspierał Sandrę w jej dalszej rehabilitacji. Niestety, ale taki sprzęt to ogromne koszty! Niestety, koszty takiej rehabilitacji są ogromne i pochłaniają znaczną część naszych zasobów finansowych. Dlatego z całego serca zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, które umożliwi nam zapewnienie Sandrze najlepszej opieki i szansy na pełniejsze życie. Każda wpłata, niezależnie od jej wielkości, będzie ogromnym wsparciem dla naszej rodziny. To dzięki Waszej hojności i życzliwości możemy dać naszej kochanej Sandrze szansę na lepsze jutro. Jeśli macie Państwo możliwość i chęć wesprzeć naszą walkę, prosimy o wpłatę na zbiórkę Sandry! Dziękujemy z całego serca za każdą okazaną pomoc, modlitwy i wsparcie. Życzymy Wam błogosławieństwa i wdzięczności za Waszą życzliwość i wsparcie. Z głęboką wdzięcznością, –––––––––––––– Wspieraj Sandrę na grupie z licytacjami – KLIK Czytaj o jej losach na  fanpage’u   Oglądaj relacje na Instagramie –> KLIK   –––––––––––––– O walce Sandry napisali: FAKTYKALISKIE.PL KALISZ.NASZEMIASTO.PL

61 126,00 zł ( 19,15% )
Brakuje: 258 023,00 zł
Małgorzata Szpitalak
Pilne!
Małgorzata Szpitalak , 41 lat

Walka o życie nadal trwa❗️ Pomóż Małgosi ją wygrać❗️

Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji, ale życie pisze różne scenariusze. Wiosną 2023 roku zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi... Ze względu na szkody, które choroba wyrządziła w moim organizmie, niestety chodzę o kulach. Wymagam pomocy innych osób, jednak dzięki leczeniu funkcjonuję coraz lepiej! Jestem coraz bardziej samodzielna w codziennych czynnościach i łatwiej mi się poruszać. Jestem po prostu silniejsza! Gdyby nie Wasze wsparcie, nie byłoby to możliwe!  Terapia, czyli dojazdy do miejsca leczenia, wizyty u specjalistów, rehabilitacja, badania, nierefundowane leki, wzmacniające suplementy i terapie wzmacniające osłabiony chorobą i lekami organizm, nieustannie generują ogromne koszty. Muszę ją kontynuować, by nie zaprzepaścić dotychczasowych efektów... W związku z tym nadal PILNIE potrzebuję wsparcia płynącego od innych. Mam 2 cudowne córeczki, dla których z całego serca pragnę pokonać chorobę, głowę pełną marzeń, mnóstwo pasji do życia, optymizmu i samozaparcia do walki o siebie, dla siebie i moich najbliższych. Mam też wiarę w dobrych ludzi, których ciągle spotykam na swojej drodze. Zawsze byłam osobą niezwykle aktywną, niepotrafiącą usiedzieć w miejscu, pełną pomysłów. Leczenie rokuje bardzo dobrze i dzięki zgromadzonym do tej pory środkom znacząco poprawiło się moje samopoczucie, czuję mniejszy ból i większą sprawność. Jednak, mimo że optymizm i nadzieja się utrzymują, pieniądze kończą się w zastraszającym tempie...  Marzę, by wreszcie móc znowu normalnie funkcjonować. Liczę, że niebawem wreszcie będę mogła rozstać się z kulami! Marzę, by wrócić do zdrowia, które tak mocno sobie cenię i za którym tak niesamowicie tęsknię. Bardzo proszę o Wasze dalsze wsparcie, bym wkrótce mogła więcej czasu spędzać z dziećmi, niż w szpitalu... Dziękuję za każdą złotówkę! Małgosia

22 045 zł
Jasiu Śróda
Jasiu Śróda , 7 lat

Gdy każdy krok sprawia ból... Jasiu potrzebuje pilnej operacji!

Na operację stóp Jasia czekaliśmy 1,5 roku. Niestety, gdy stawiliśmy się na oddziale, okazało się, że synek nie kwalifikuje się już do zabiegu, ponieważ jego wada znacznie się pogłębiła! Z każdym dniem stan Jasia coraz bardziej się pogarsza… Synek od dawna zmaga się z wieloma problemami zdrowotnymi. W okresie płodowym lekarze podejrzewali u Jasia wodogłowie, ale kontrolne badania po urodzeniu nie wykazały nieprawidłowości! Z czasem okazało się jednak, że synek nie tylko cierpi na wodogłowie, ale również Zespół Westa, makrocephalię i opóźnienie rozwoju psychoruchowego! Nasza codzienność wypełniona jest rehabilitacją i specjalistycznymi terapiami m.in logopedyczną, terapią ręki czy integracji sensorycznej. Jasiu nie musi obecnie przyjmować leków na padaczkę, ponieważ kontrole EEG wykazują granice normy i dzięki ilości i intensywności terapii wszystko idzie w dobrym kierunku. Niestety, mierzymy się z kolejnym bardzo poważnym problemem… Po konsultacji ortopedycznej okazało się, że z powodu stóp płasko-koślawych Jasiu wymaga operacji! Lekarze ocenili, że żadne środki ortopedyczne już nie pomogą... Po wielu miesiącach oczekiwania na termin zabiegu niestety dowiedzieliśmy się, że wada zbyt szybko postępuje i nie da się przeprowadzić teraz operacji! Wtedy zdecydowaliśmy się zasięgnąć opinii specjalistów z Paley European Institute w Warszawie. Powiedziano nam, że da się wykonać tę operację od razu, jednak będzie to koszt ponad 70 tysięcy złotych! Zawsze radziliśmy sobie samodzielnie z opłacaniem terapii i wizyt lekarskich, jednak koszt operacji przekracza nasze możliwości finansowe. Do ceny za zabieg dochodzą przecież jeszcze wizyty kontrolne oraz zakwaterowanie w Warszawie na okres przedoperacyjny oraz czas rehabilitacji.  Jasiu musi mieć wykonane seryjne gipsowanie stóp przez około 3-4 tygodnie, po czym operację wydłużenia i napięcia mięśni oraz plastykę torebek stawów skokowo-łódkowych. Bez operacji każdy krok będzie sprawiał Jasiowi ból! A z czasem wada będzie coraz bardziej postępować – mogą nastąpić skrzywienia kolan i bioder, a wtedy jedna operacja nie wystarczy!  Zdecydowaliśmy się poprosić Was więc o wsparcie! Chcemy, żeby nasz synek był sprawny i mógł patrzeć z optymizmem w przyszłość! Za każdą wpłatę będziemy niezwykle wdzięczni! Rodzice Jasia

18 258,00 zł ( 17,16% )
Brakuje: 88 125,00 zł