Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Agata Bondarewicz
6 dni do końca
Agata Bondarewicz , 48 lat

Choroba codziennie, kawałek po kawałku, odbiera mi sprawność! POMOCY!

Był to dokładnie 2022 rok, kiedy zaczęłam zauważać niepokojące symptomy. Obijałam się o ściany, zahaczałam o meble. Czułam, że tracę kontrolę nad własnym ciałem. Początkowo myślałam, że to może problem z błędnikiem. Udałam się do wielu specjalistów, ale ostatecznie trafiłam na SOR. Lekarze myśleli, że to niedokrwienie jednak prawda okazała się o wiele gorsza… Długo szukałam odpowiedzi, co tak naprawdę mi dolega. Ostateczna diagnoza zapadła w 2023 roku. Okazało się, że to rzadka choroba neurologiczna jest przyczyną wszystkich moich problemów. Niestety schorzenie rozwija się w bardzo szybkim tempie. Rok temu pracowałam jeszcze w szkole, mogłam zajmować się trójką własnych dzieci. A dziś to ja potrzebuję pomocy!  Nagle z osoby aktywnej fizycznie, kochającej tańczyć, uwielbiającej jazdę na rowerze, stałam się zależna od innych. Największym moim problemem jest samodzielne poruszanie się, wykonywanie precyzyjnych czynności rękoma i mówienie. Wymagam intensywnej rehabilitacji, wsparcia logopedy i psychologa. Niestety to wszystko kosztuje, a ja przestaje dawać radę… Nie jest łatwo prosić o pomoc, szczególnie w momencie, kiedy to ja zazwyczaj starałam się wspierać innych. Wiem jednak, że z tak okrutnym przeciwnikiem nie będę w stanie walczyć w pojedynkę, a choroba codziennie postępuje odbierając mi siły i sprawność. Dlatego proszę, jeśli możesz – pomóż mi! Każda złotówka ma znaczenie! Agata

16 145 zł
Rostek Filimonow
Pilne!
5 dni do końca
Rostek Filimonow , 16 lat

Proszę, pomóż mi❗️Ja tak bardzo boję się śmierci...

Mam na imię Rostek i mam 16 lat. Do niedawna miałem spokojne życie, niczym nieróżniące się od życia każdego nastolatka. Chodziłem do szkoły, jesienią planowałem rozpocząć technikum. Niestety kilka miesięcy temu w moim życiu coś zaczęło się zmieniać.  Nie potrafiłem określić, co dokładnie. Szybciej się męczyłem, chudłem. Mama mówiła, że to przez stres w szkole i egzaminy, ale ja niespecjalnie się stresowałem. Myślałem jednak, że jestem młody i pewnie niedługo poczuję się lepiej. Mniej więcej na początku lipca popękały mi naczynka w oczach. Czułem się coraz gorzej. Niestety po kilku dniach dostałem gorączki. Mama podejrzewała, że to RSV, wirus. Najpierw leczyła mnie sama, ale kiedy zbliżał się weekend, a temperatura wciąż się utrzymywała pojechaliśmy do lekarza. Lekarka uspokoiła nas, że to pewnie przeziębienie, że leczymy się poprawnie i za kilka dni powinno wszystko minąć. W poniedziałek temperatura podwyższyła się jeszcze bardziej. Mama wezwała lekarza do domu. Przepisano mi antybiotyki, które brałem do piątku. Niestety, nie pomogły. W końcu zrobiono mi badania krwi… Wyniki były tragiczne. Wezwano nas do szpitala.  Widziałem po minie mamy, że jest źle. Miała łzy w oczach. Wyglądała na przerażoną. Po chwili usiadła na brzegu łóżka i powiedziała mi, że jestem ciężko chory – mam białaczkę.  Byłem w kompletnym szoku. Jak to? Przecież jestem młody! To niemożliwe, że umieram… Przez kilka dni czekaliśmy na jakiekolwiek informacje w szpitalu. Nie wiedziałem co się dzieje. W końcu mama podjęła decyzję o wylocie do Izraela. Tam miałem otrzymać najlepszą opiekę z możliwych.  Do Izraela przylecieliśmy 30 lipca. Natychmiast została pobrana biopsja, przepisano antybiotyki, podano kroplówkę z trombocytami i przekierowano nas na oddział, gdzie jesteśmy nadal. Pierwszy cykl chemioterapii zaczął się 1 sierpnia i zakończył 12 dni później.  Pojawiły się problemy. Leczenie było tak silne, że moje serce nie dawało rady. Lekarze musieli zmienić lek w chemii. Obecnie dochodzę do siebie i mam nadzieję, że wkrótce będę mógł rozpocząć kolejny cykl.  Bardzo boję się, co mnie czeka. Czy leczenie zadziała? Czy wyzdrowieje i będę mógł wrócić do domu? Póki mam siłę chcę działać.  Nie tak wyobrażałem sobie nastoletnie życie. Teraz wywróciło się ono do góry nogami, ale nie tak, jakbym chciał. Nie mogę planować i marzyć, bo odkąd dowiedziałem się, że jestem chory, jestem w szpitalu. Widzę, jak moja mama stara się być dzielna, ale wiem, że jest jej ciężko… Mnie też, ale nie chcę, by wiedziała. Przyjechaliśmy tu, by ratować moje życie. Choć czuję się okropnie i chciałbym, żeby to jak najszybciej się skończyło, wiem, że muszę przetrwać to leczenie. Chcę wyzdrowieć, chcę żyć. Proszę, pomóż mi. Terapia jest okropnie droga, nie mamy więcej pieniędzy. Bez niej nie mam żadnych szans. A ja tak bardzo boję się śmierci... Rostek

211 154,00 zł ( 16,52% )
Brakuje: 1 066 426,00 zł
Max Pająkowski i Maja Ledzińska
6 dni do końca
Max Pająkowski i Maja Ledzińska , 15 miesięcy

Rodzeństwo potrzebuje pomocy❗️ Wesprzyj walkę Maxa i Mai!

Jesteśmy rodzicami dwójki ciężko chorych dzieci. Gdy tylko zdołamy pogodzić się z jedną diagnozą, natychmiast dowiadujemy się o kolejnej… Każdy cios sprawia, że coraz trudniej nam przedzierać się przez codzienność. Przestajemy sobie z nią radzić… Błagamy, wesprzyj walkę o zdrowie naszych skarbów! Max i Maja – w tych dwóch imionach zamyka się cały nasz świat. Nasze rodzicielstwo daleko odbiega od tego, co wyobrażaliśmy sobie, zanim pojawiły się dzieci. Strach, nieustanne wizyty w szpitalu, badania, stosy dokumentacji medycznej i łzy, które ukradkiem ocieramy, wykończeni niekończącym się maratonem po zdrowie – to nasze życie. Najpotężniejszym przeciwnikiem Mai jest padaczka objawowa. Ataki pojawiają się od wczesnego dzieciństwa praktycznie codziennie, szarpiąc jej bezbronnym ciałem i powodując stany zawieszenia. Choć towarzyszą nam już tak wiele lat, za każdym razem jesteśmy tak samo przestraszeni. Wiemy, że właśnie tracimy cząstkę naszej kochanej córeczki – każdy napad niszczy jej mózg… Oprócz tego Maja cierpi na astmę, skazę naczyniową i rzadkie zaburzenie krzepnięcia krwi. W 2018 i 2021 roku przeszła operacje usunięcia GUZA MÓZGU… Jej niepokojące zachowanie zaprowadziło nas też do poradni psychologiczno pedagogicznej, gdzie zespół specjalistów orzekł o autyzmie dziecięcym. Czy ta lawina diagnoz przekreśla szanse na samodzielne życie naszej córki? Zasypiamy i budzimy się, zadając sobie to pytanie… Niestety, Max nie ma więcej szczęścia, niż jego siostra… Przyszedł na świat w 35 tygodniu ciąży. Nigdy nie zapomnimy emocji, które towarzyszyły nam, gdy jechaliśmy do szpitala. Przecież cała ciąża przebiegała prawidłowo! Ten paraliżujący strach ponownie poczuliśmy w lipcu tego roku. Synek zaczął gorączkować, do temperatury szybko doszły wymioty. Myśleliśmy, że to kolejne cięższe dni związane z ząbkowaniem. Objawy jednak, zamiast mijać, nasilały się. Z przelewającym się przez ręce dzieckiem pojechaliśmy do szpitala. Byliśmy przerażeni – Max miał 40 stopni gorączki! Po szczegółowych badaniach lekarze zdiagnozowali u synka zaburzenia krwi: leukopenię z neutropenią. Niestety, nadal nie wiadomo, co jest ich przyczyną. Wiemy natomiast, że w związku z tą diagnozą synek jest zupełnie pozbawiony odporności… Każdego miesiąca przeznaczamy ogromne kwoty na wizyty lekarskie, badania i lekarstwa dla naszych dzieci… W związku z sytuacją Maxa musimy poszerzyć diagnostykę, chcielibyśmy zasięgnąć dodatkowej porady neurologa, immunologa oraz hepatologa w innym mieście. Maja potrzebuje opieki medycznej, a także terapeutycznej, ze względu na zdiagnozowany autyzm. Nasze wydatki stale rosną… Nie wiemy już co robić, dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc. Marzymy, że pewnego dnia obudzimy się bez ciężaru, który od tylu lat zrzuca nas na kolana… Wasze wsparcie pomoże nam znów z nadzieją spoglądać w przyszłość. Rodzice

470 zł
Anastazja Buzzegoli
5 dni do końca
Anastazja Buzzegoli , 18 miesięcy

Nie wiem czy Anastazja będzie widzieć i chodzić... Proszę, pomóż w walce o moją córeczkę!

Anastazja przyszła na świat jako wcześniak. Lekarze zdiagnozowali u mojego maleństwa choroby neurologiczne, wodogłowie wrodzone oraz ubytek przegrody międzyprzedsionkowej. Już teraz wiadomo, że o zdrowie i rozwój córeczki będę musiała walczyć z całych sił. Pomimo swojego wieku Anastazja nie zaczęła nigdy chodzić – jest dzieckiem wiotkim. Dodatkowo specjaliści podejrzewają, że nie widzi. W walce o lepsze jutro córeczka potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów, intensywnej terapii oraz sprzętu rehabilitacyjnego. Tylko dzięki tym działaniom mamy szansę zapobiegać opóźnieniu w rozwoju i nie dopuszczać do znacznego upośledzenia motoryki ciała, mowy i narządów zmysłów. Niestety, koszty z tym wszystkim związane są niezwykle wysokie i nie jestem w stanie udźwignąć ich samodzielnie. Tak, jak każdy rodzic zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, by moja pociecha miała szansę na szczęśliwe dzieciństwo i samodzielną przyszłość. Wiem, ze przed nami niezwykle trudne zadanie, jednak nie mogę się poddać. Będę walczyć, by Anastazja mogła się rozwijać, choćby powolutku. Nie mam cienia wątpliwości, że to, co uda się nam wypracować we wczesnym dzieciństwie – będzie procentować w przyszłości. Dlatego proszę, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń i pomóżcie zawalczyć o lepsze jutro Anastazji! Mama

1 898 zł
Zosia Sochacka
5 dni do końca
Zosia Sochacka , 9 lat

Skóra, która pali żywym ogniem... Pomóż Zosi❗️

Zosia od urodzenia choruje na rzadką chorobę genetyczną erytrodermię ichtiotyczną, czyli rybią łuskę odmiana pęcherzowa. Nie zna innego życia niż codziennie towarzyszący jej ból związany z pojawiającymi się pęcherzami, które pękając, powodują paskudne rany. Ponadto jej skóra nieustannie się złuszcza i nawarstwia, gdyż sam organizm nie potrafi się jej pozbyć.  Codzienna pielęgnacja przy tej chorobie polega na używaniu dużej ilości maści recepturowych, które złuszczają martwy naskórek, codzienne, długie kąpiele w sodzie, która rozpulchnia nawarstwioną skórę, nawilżanie i natłuszczanie. A kiedy pojawiają się bolesne pęcherze i rany – opatrzenie i zabezpieczenie specjalistycznymi opatrunkami, które nie uszkodzą już i tak delikatnej i wrażliwej skóry Zosi. Rany i pęcherze pojawiają się rzutami i czasem walka z nimi trwa kilka tygodni. W gorszych dniach Zosia nie jest w stanie nawet sama pójść do łazienki. Mimo to córeczka jest dzielną i silną dziewczynką. Zna swoją chorobę i nawet jeśli spotykają ją przykrości, sama jest w stanie wytłumaczyć swoje schorzenie. Dlatego jako rodzice Zosi zwracamy się o pomoc w dołożeniu swojej cegiełki do ciągle rosnących kosztów związanych z maściami, opatrunkami i emolientami, których z roku na rok używamy coraz większe ilości. Nie jest nam łatwo prosić obcych ludzi o pomoc, ale kiedy otrzymujemy odmowę refundacji, jesteśmy niejako do tego zmuszeni.  Wiemy, że jest setki innych dzieci, które potrzebują pieniędzy na operacje czy leczenie, ale jeżeli ktoś będzie chciał pomóc również naszej Zosi, będziemy bardzo wdzięczni. Pamiętajmy, że dobro wraca ze zdwojoną siłą. Rodzice Zosi

6 446,00 zł ( 8,65% )
Brakuje: 68 023,00 zł
Marzena Uryga
5 dni do końca
Marzena Uryga , 47 lat

Choroba postępuje i odbiera mi siły do dalszej walki! POMOCY!

Od dziecka często chorowałam. Pojawiała się angina, leczono mnie różnymi antybiotykami, jednak zawsze okazywały się mało skuteczne. Z czasem doszedł ból biodra, później osłabienie mięśni oczu i zez. Lekarze zlecali kolejne badania, jednak wyniki nie przynosiły jednoznacznej odpowiedzi. Finalną diagnozę otrzymałam chwilę przed skończeniem 45 lat… Okazało się, że cierpię na układową mieszaną chorobę tkanki łącznej – RZS! Ale, niestety, reumatoidalne zapalenie stawów to nie jedyna dolegliwość, która dotyka mnie na co dzień. Mam również stwierdzoną osteoporozę, miopatię nieokreśloną i astmę oskrzelową. Moja codzienność nie należy do najprostszych. Często bez silnych leków przeciwbólowych nie jestem w stanie funkcjonować. Aby nie myśleć o cierpieniu, często angażuję się w akcje charytatywne, a także hobbystycznie wykonuję zdjęcia. Pomaganie innym daje mi dużo radości, jednak teraz to ja potrzebuję wsparcia. Przez rozwój chorób potrzeb nie brakuje. Wymagam częstych wizyt u fizjoterapeuty, masaży, zajęć rehabilitacyjnych ogólnowzmacniających, a także nowych okularów. Terapie, które zapewnia NFZ, nie wystarczają, a na samodzielne opłacanie wizyt u specjalistów niestety, zaczyna mi brakować środków… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Chciałabym, mimo wszystkich swoich trudności, mieć szansę na sprawne funkcjonowanie. Móc dalej pomagać innym, angażować się w akcje dobroczynne, fotografować piękno otaczającego nas świata. Proszę o pomoc! Marzena

1 666,00 zł ( 5,22% )
Brakuje: 30 249,00 zł
Maja Matuszak
Pilne!
5 dni do końca
Maja Matuszak , 11 lat

Nowotwór odebrał już mojej córce nogę❗️Nie pozwól, by odebrał jej też życie❗️

Cały czas zadaję sobie pytanie – jak to możliwe, że niewinny wypadek podczas WF-u doprowadził do diagnozy nowotworu? Wszystko potoczyło się tak szybko… W zaledwie kilka miesięcy runął cały świat mojej córki! Chciałabym zapewnić ją, że wszystko będzie już dobrze, ale wiem, że to dopiero początek walki…  Moja córka ma 11 lat, a już musiała stoczyć trudniejszą bitwę niż niejeden dorosły! Na początku kwietnia tego roku Maja podczas lekcji WF-u niefortunnie została trafiona piłką w okolicy kolana prawej nogi. Po kilku dniach zaczęła się uskarżać na ból pod kolanem. Pojawiły się także problemy z chodzeniem… Ortopeda sądził, że to tylko zmiana przeciążeniowo-zwyrodnieniowa i zalecił leki przeciwbólowe oraz oszczędny tryb życia. Niestety, ból nie tylko nie ustawał, ale i był coraz większy. Maja okropnie cierpiała… Musiałam znaleźć sposób, żeby jej pomóc, więc rozpoczęliśmy poszerzoną diagnostykę. To po rentgenie kolana pierwszy raz usłyszeliśmy straszną nazwę – podejrzenie KOSTNIAKOMIĘSAKA. Zostaliśmy skierowani na rezonans z kontrastem, którego wyniki były bardzo niepokojące. W trybie pilnym zgłosiliśmy się do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie na oddział onkologii dziecięcej... To właśnie tam, po wykonaniu biopsji guza, postawiono rozpoznanie NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY – KOSTNIAKOMIĘSAK!  Guz rósł w przeraźliwym tempie! Z początku sądziliśmy, że wdrożona natychmiast chemioterapia pomoże odegnać widmo amputacji. Niestety, nowotwór był zbyt silny! Życie Mai było zagrożone i zadecydowano o AMPUTACJI prawej nogi na wysokości uda! Nie mogę uwierzyć, że od diagnozy minęło zaledwie kilka miesięcy. Patrzę na łysą głowę mojego dziecka i na pustkę na łóżku, gdzie jeszcze niedawno znajdowała się prawa noga Mai... Obecnie córka nadal przebywa w Instytucie Matki i Dziecka w celu kontynuacji leczenia zmodyfikowaną chemioterapią ze względu na stan nerek, który uniemożliwia wprowadzenie standardowego protokołu. Moja dziewczynka jest niesamowicie dzielna, ale sama sobie nie poradzi! Teraz potrzebuje rozpocząć aktywną rehabilitację i marzy o jak najszybszym zamontowaniu protezy nogi. Nowotwór zniszczył zdrowie mojej córki i codzienność naszej rodziny. Musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, by zająć się pomocą Mai, a teraz niestety koszty leczenia i rehabilitacji przekraczają nasze możliwości finansowe. Z całego serca  błagam o pomoc dla mojej córeczki! To jej szeroki uśmiech daje mi nadzieję na pokonanie okrutnej choroby! Wierzę, że wspólnymi siłami wyjdziemy z pojedynku z kostniakomięsakiem zwycięsko!  Anna, mama

128 858 zł
Magdalena Sarnecka
5 dni do końca
Magdalena Sarnecka , 40 lat

Pomóż mi zatrzymać postęp okrutnej choroby!

Wiodłam dotychczas spokojne życie. Jestem szczęśliwą mamą i żoną. Od lat też pracuję z dziećmi oraz młodzieżą ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Niestety ostatnio moje spokojne życie zamieniło się w czas strachu o własne zdrowie... W czerwcu 2024 roku, po roku pełnym niepewności i niepokoju, usłyszałam diagnozę, która wstrząsnęła moim światem –  stwardnienie zanikowe boczne SLA. To choroba neurodegeneracyjna, która powoli odbiera mi wszystko, co kocham. Jest jak cichy potwór zachłannie pożerający moje wszystkie plany. Zaczyna się od osłabienia mięśni, a z czasem prowadzi do całkowitej utraty możliwości poruszania się, mówienia, a w końcu nawet oddychania. Każdego dnia obserwuję przerażający proces. Widzę, jak choroba powoduje utratę kontroli nad  ciałem, czuję, jak mięśnie słabną, a proste czynności stają się coraz trudniejsze. Odczuwam ogromny niepokój, gdy myślę, że nie będzie mi dane patrzeć, jak dorasta moje dziecko. Boję się, że nie będę mogła świętować kolejnych rocznic ślubu z moim mężem lub po prostu spędzać czasu z rodziną i przyjaciółmi tak, jak kiedyś. Niestety, leczenie, które mogłoby spowolnić postęp choroby, nie jest refundowane w Polsce. Koszty specjalnego leku, terapii, rehabilitacji i niezbędnych konsultacji są ogromne oraz znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe. Mimo że oboje z mężem pracujemy, nie jesteśmy w stanie sami pokryć tych wydatków. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do wygrania walki, której stawka jest najwyższa – moje życie. Chcę patrzeć, jak dorasta moje dziecko i cieszyć się każdą chwilą spędzoną z najbliższymi.  Proszę, pomóż mi w tym trudnym czasie. Razem możemy sprawić, że zyskam więcej bezcennego czasu. Dziękuję za każdą formę wsparcia – za darowizny, za udostępnienie mojej historii, za każde dobre słowo. Wierzę, że dzięki Wam mogę wygrać tę najważniejszą bitwę – bitwę o życie. Magda

76 334 zł
Ania Fabjańska
5 dni do końca
Ania Fabjańska , 11 lat

Bez rehabilitacji nie uratujemy jej wzroku❗️Pomocy❗️

Jesteśmy już po kilku operacjach.  Wzrok Ani nieco się polepszył, ale bardzo potrzebna jest rehabilitacja, która nagle stała się dla mnie nieosiągalna do opłacenia. Z Waszą pomocą zrobiłam już dużo. Nie mogę dopuścić do sytuacji, gdzie wszystko legnie w gruzach… Na początku pragnę podziękować, że wspieraliście nas podczas poprzednich zbiórek. To dzięki Wam mogliśmy rozpocząć leczenie i Ania mogła przejść zabiegi odbudowujące nerwy wzrokowe! Córeczka coraz częściej ma „przebłyski", w których mówi, że coś widzi. Teraz musimy kontynuować rehabilitację, by utrzymać ten stan. Ania nie widzi od urodzenia, dlatego sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Jej mózg musi od początku „nauczyć się" widzieć. Dlatego tak ważna jest dla nas rehabilitacja. Udało nam się zakwalifikować do rehabilitacji biofeedback, jednak nie było szans, by dostać się na nią na dobry termin na NFZ. Dlatego pozostaje nam terapia prywatna 100 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania.  Lekarze mówią, że Ania ma potencjał, by powoli odzyskiwać wzrok! Niestety, w połączeniu z kosztami ośrodka, do którego uczęszcza Ania, comiesięczne koszty przewyższają nasze możliwości. Sam ośrodek to niemal 1000 złotych, a do tego dochodzą stałe wydatki na leki i zastrzyki hamujące przedwczesne dojrzewanie. A przed nami jeszcze cały proces leczenia córki. Obawiam się, że koszty mogą cały czas rosnąć… Dlatego ponownie staję przed Wami z jedna, jedyną prośbą – pomóżcie mi uratować zdrowie mojej małej córki. Otrzymałyśmy z Anią od Was nadzieję, nie pozwólcie, aby teraz coś ją nam zabrało! Kamila, mama

1 904 zł