Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dawid Buczkowski
Pilne!
6 dni do końca
Dawid Buczkowski , 17 lat

Ratunku❗️Groźny nowotwór zaatakował Dawida u progu dorosłości❗️

Nie możemy uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się, gdzie pojechać na wakacje i co zjeść na obiad. Po diagnozie nowotworu u Dawida nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Odpowiedź na pytanie, gdzie jedziemy jest oczywista – do Warszawy, na chemioterapię. O obiad nawet nie ma potrzeby pytać – u syna i tak po każdym posiłku występują wymioty! Droga do diagnozy rozpoczęła się w kwietniu tego roku. To wtedy Dawida zaczęła boleć noga... Sądziliśmy, że naciągnął sobie coś na siłowni, jednak ból nie mijał, więc poszliśmy do lekarza. Otrzymaliśmy skierowanie na rezonans i czekaliśmy na badanie, a później wyniki. To, co usłyszeliśmy sprawiło, że cały nasz świat runął! W podudziu syna znajdował się GUZ!  Byliśmy przerażeni i natychmiast zgłosiliśmy się do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tam została przeprowadzona biopsja i podejrzenia się potwierdziły… Naszego syna zaatakował mięsak Ewinga – złośliwy nowotwór kości.  Nie sądziliśmy, że możemy dowiedzieć się jeszcze czegoś gorszego, ale tak się stało. Lekarze zauważyli, że nowotwór dał PRZERZUTY DO PŁUC! Już wcześniej naglił nas czas, ale teraz była po prostu ostatnia chwila na ratunek. U Dawida wdrożono chemioterapię, którą planowo miał przyjmować do listopada. Niestety, syn po kilku tygodniach chemii zaczął się bardzo źle czuć. Jest ogromnie osłabiony, wymiotuje prawie po każdym posiłku, a jego wyniki krwi bardzo się pogorszyły. Istnieje ryzyko, że trzeba będzie przerwać chemię, by badania się unormowały.  Staramy się być silni, bo wiemy, że musimy być dla Dawidka wsparciem. Żyjemy jednak w ciągłym strachu przed kolejnymi złymi wieściami… Widzimy, jak nasz dzielny syn po prostu słabnie w oczach pod atakiem okrutnego nowotworu!  Koszty związane z leczeniem i późniejszą rehabilitacją mogą być ogromne i przerosnąć nasze możliwości finansowe… Mimo bólu i ogromnego lęku – musimy jednak działać! Z całego serca błagamy Was o wsparcie walki Dawida. Uratujmy go razem! Rodzice

4 390 zł
Agnieszka Sokołowska
6 dni do końca
Agnieszka Sokołowska , 29 lat

Proszę, pomóż mi odzyskać życie bez bólu!

Mam na imię Agnieszka. Od wielu lat toczę codzienną walkę z bólem, którego źródła nikt nie potrafił znaleźć. Przez ten czas słyszałam, że wymyślam i nic mi nie dolega, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Każdy dzień to walka z niesamowitym bólem brzucha, wzdęciami i zaparciami, które uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy pierwszy raz poczułam okropny ból – kolkę uniemożliwiającą normalne funkcjonowanie. Po czasie przeszła, jednak ataki pojawiały się coraz częściej. Do tego dochodziły wzdęcia i kilkudniowe lub kilkunastodniowe zaparcia, na które nie pomagały żadne środki przeczyszczające. Mój brzuch puchnie do takiego stopnia, że wyglądam, jakbym była w ciąży. Te dolegliwości zamknęły mnie w czterech ścianach, odcinając od świata i ludzi, których kocham. Przez lata konsultowałam się z dziesiątkami lekarzy, wydałam mnóstwo pieniędzy na badania i leki, ale nikt nie potrafił mi pomóc. W 2021 roku wykryto u mnie SIBO, które było leczone 3 razy, jednak bez poprawy. Objawy coraz bardziej się nasilały. To było nie do zniesienia! Dopiero po wielu latach cierpienia dowiedziałam się, że przyczyną moich problemów jest endometrioza z adenomiozą. Rezonans magnetyczny potwierdził diagnozę – zmiany umiejscowione zaszyjkowo, powodujące zrost esicy z otrzewną, co tłumaczy moje objawy. Co gorsza, dowiedziałam się, że jedynym sposobem wyleczenia adenomiozy jest usunięcie macicy. Te choroby niszczą moje ciało i odbierają mi radość z życia. Uniemożliwiają treningi, normalną aktywność, jazdę na rowerze czy przemieszczanie się. Aktualne leczenie zachowawcze nie daje ulgi, a wręcz powoduje większy dyskomfort – krwawienia kilka razy w miesiącu, brak energii do życia i nasilenie objawów jelitowych. Dzisiaj wiem już, że muszę wykonać operację usunięcia ognisk. Diagnoza była jak wyrok – jedyną szansą na normalne życie jest operacja, której koszt to aż 50 000 złotych! Niestety, nie jestem w stanie uzbierać tej kwoty w tak krótkim czasie, a operacja musi odbyć się już w styczniu 2025 roku. Każdy dzień zwłoki to dla mnie więcej bólu, więcej cierpienia i mniej nadziei na lepsze jutro. Chcę znów cieszyć się życiem, wrócić do sportu, który kocham, i po prostu żyć bez bólu! Koszty operacji, konsultacji dietetyka, fizjoterapeuty uroginekologicznego, badań i wizyt lekarskich są ogromne. Wierzę jednak, że z Twoją pomocą uda mi się zebrać potrzebne środki. Trudno mi prosić o pomoc, bo zwykle to ja wspierałam różne zbiórki i nigdy nie sądziłam, że sama będę potrzebować pomocy. Nie mam jednak innego wyjścia… Proszę, pomóż mi uzbierać pieniądze na tę operację. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, przybliżającą mnie do dnia, w którym obudzę się bez bólu. Agnieszka

19 400,00 zł ( 30,39% )
Brakuje: 44 430,00 zł
Anastazja Włosok
6 dni do końca
Anastazja Włosok , 18 lat

Pomóż Anastazji zlikwidować bariery, które utrudniają jej codzienne funkcjonowanie!

Moje całe dotychczasowe życie odkąd pamiętam toczyło się wokół częstych wizyt lekarskich oraz kolejnych, poważnych diagnoz… Spadały one na mnie lawinowo, podczas gdy ja marzyłam tylko o beztroskim dzieciństwie. Niestety nie miałam tyle szczęścia, co moi rówieśnicy. A dziś pragnę jedynie, aby moja codzienność była choć trochę prostsza… W wieku 8 lat wystąpiły u mnie silne bóle brzucha i głowy. Wówczas razem z mamą usłyszałyśmy rozpoznanie przedwczesnego dojrzewania płciowego. Kolejne objawy dały podstawę do zdiagnozowania cukrzycy insulinozależnej oraz niedoczynności tarczycy. Miałam też wiele niepokojących i uporczywych dolegliwości, które do dziś utrudniają mi codzienne funkcjonowanie. Niestety najgorszą diagnozę otrzymam w 2019 roku. Wtedy okazało się, że cierpię na Zespół Arnolda-Chiariego typu 1! Choroba postępuje w szybkim tempie. Nie mogę samodzielnie się poruszać, coraz częściej muszę korzystać z wózka inwalidzkiego czy kul. Cierpię też na silne bóle głowy i kręgosłupa. Nie jestem w stanie samodzielnie przygotować sobie posiłku czy się umyć. Potrzebuję wsparcia osoby trzeciej do większości podstawowych czynności. Opiekę roztacza nade mną mama, jestem jej za to ogromnie wdzięczna.  Wymagam częstych wizyt kontrolnych u wielu specjalistów, rehabilitacji, sprzętu medycznego, leków... Przez to, że moje schorzenia generują tak duże i kosztowne potrzeby nie jestem, wraz z mamą, w stanie odłożyć na remont mieszkania, w celu przystosowania go do moich potrzeb. Chciałabym móc być bardziej samodzielna, odciążyć mamę. Jednak bez dostosowania łazienki, czy zniwelowaniu progów będzie to niemożliwe...  Dlatego proszę o pomoc w zgromadzeniu środków finansowych, które pozwolą mi na dostosowanie najbliższego otoczenia w taki sposób, abym mogła w nim jak najsprawniej funkcjonować. Nawet najmniejszy gest jest dla nas ogromnym wsparciem! Za każdą złotówkę z całego serca dziękuję! Anastazja

460 zł
Jakub Kasprzycki
6 dni do końca
Jakub Kasprzycki , 10 lat

Autyzm chce odizolować Kubusia od świata! Pomóż!

Dla dziecka z autyzmem świat bywa chaotyczny i niezrozumiały, a proste rzeczy mogą stać się źródłem ogromnego stresu. Niepełnosprawność intelektualna dodatkowo utrudnia rozwój, wpływając na zdolność do nauki, komunikacji oraz funkcjonowania. Opieka nad dzieckiem z autyzmem dla rodziny to ciągły wysiłek, pełen różnych emocji. Jednak zawsze pozostaje w sercu nadzieja na lepsze jutro. Każdy dzień to nowe zmagania, ale też małe zwycięstwa, dające siłę do dalszej walki. Jakub, nasz syn zmaga z autyzmem. Jest niezwykle czułym i wrażliwym chłopcem, który pragnie poznawać świat podobnie jak jego rówieśnicy. Niestety, ma spory problem w nawiązywaniu relacji z otoczeniem oraz komunikacją. Mamy takie maleńkie marzenie, w którym w końcu uda mu się to osiągnąć.  Dlatego bardzo nam zależy na specjalistycznym wsparciu. Te działania będą dla synka kluczowe, aby mógł stawiać kolejne kroki w swoim rozwoju oraz nauczyć się komunikować własne potrzeby.  Dla Kuby ważne jest też uczestnictwo w turnusach rehabilitacyjnych, będących szansą na czynienie postępów. W domowych warunkach są one trudne do osiągnięcia. Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy, uda nam się zebrać fundusze na wyjazd, który będzie dla syna możliwością odkrycia nowych umiejętności, ale także pozwoli na chwilę wytchnienia dla całej naszej rodziny. Zebrane środki chcielibyśmy też przeznaczyć na dodatkowe zajęcia z logopedą oraz regularną rehabilitację. Są niezbędne, by Jakub mógł pokonywać kolejne bariery. Wasza pomoc ma dla nas ogromne znaczenie – każde wsparcie przybliża nas do celu, jakim jest lepsze życie dla Jakuba. Dlatego prosimy Was, przyłączcie się do naszej zbiórki i podarujcie naszemu dziecku szansę na lepszą przyszłość. Wierzymy, że razem możemy wiele zdziałać. Dziękujemy z całego serca za Waszą najdrobniejszą pomoc oraz wiarę w Kubę! Rodzice Jakuba

250 zł
Mariusz Wilk
Pilne!
6 dni do końca
Mariusz Wilk , 45 lat

Jedyna nadzieja, by wyrwać się ze szponów nowotworu❗️Proszę o wsparcie❗️

Nowotwór to nieproszona zjawa wdzierająca się na scenę, którą jest życie chorego. Bezlitośnie rzuca cień na każdy jego aspekt. Jest bezgłośnym drapieżcą wbijającym swoje szpony w ciało ofiary, siejąc w nim wielkie spustoszenie. Każdy zakamarek umysłu wypełnia mrokiem, odbierając radość, spokój oraz resztki nadziei. Codzienność z tą chorobą staje się walką na śmierć i życie. Światła na tej scenie gasną, a pozostaje tylko ciemność i jedno kluczowe pytanie... Czy czeka mnie śmierć?  Był rok 2020. Moje życie toczyło się spokojnym rytmem u boku żony i trójki wspaniałych dzieci. Dom, praca, praca, dom. Czas płynął swoim tempem, a ja cieszyłem się z obecności bliskich. Mijał tydzień za tygodniem w sielskiej atmosferze. Mógłbym porównać ten czas do ciepłego niedzielnego popołudnia. Niestety trwało to do momentu, gdy z moim zdrowiem zaczęło się dziać coś niedobrego... Trafiłem wtedy pod opiekę specjalistów. Po licznych badaniach jak opuszczenie gilotyny usłyszałem słowa, diametralnie zmieniające życie całej naszej rodziny – choruje Pan na nowotwór złośliwy jasnokomórkowy lewej nerki...  Pomyślałem wtedy, że to koniec mojego sielskiego życia, radości z zabawy z dziećmi, wspólnych wakacji i bycia podporą rodziny... Poczułem się bezbronny w obliczu choroby, ponieważ szpony nowotworu rozrywają marzenia, a ciężar jego obecności przygniata serce. Miałem wtedy wiele sprzecznych myśli w głowie od rezygnacji i strachu po wielką siłę walki. Kiedy po diagnozie przyglądałem się mojej rodzinie, poczułem, że nie mogę ich zostawić i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by być przy nich jak najdłużej. Postanowiłem działać. Musiałem poddać się operacji usunięcia nerki, co było pierwszym krokiem w mojej walce z chorobą. Przez kolejne lata po operacji żyłem w ciągłym strachu i niepewności, regularnie poddając się badaniom kontrolnym. Niestety, w kwietniu tego roku, podczas rutynowej tomografii komputerowej, usłyszałem coś, co brzmiało jak wyrok – przerzuty do płuc i węzłów chłonnych śródpiersia. Jak się wtedy poczułem? Bezradny i zmęczony ciągłą walką o zdrowie... Tym bardziej że podjęcie paliatywnego leczenia chemioterapeutycznego, niestety nie przyniosło oczekiwanych efektów. Każdy dzień jest bólem fizycznym i emocjonalnym, a niepewność o przyszłość mojej rodziny paraliżuje całe ciało.  Konsultowałem moją sytuację z najlepszymi specjalistami onkologii w Polsce oraz za granicą. Wszyscy są zgodni, że moją JEDYNĄ NADZIEJĄ na zatrzymanie choroby i przedłużenie życia jest leczenie immunoterapeutyczne w klinice w Niemczech. To ostatnia szansa, aby móc dalej być ojcem i mężem, który z dumą patrzy, jak dorastają jego dzieci. Niestety, koszt tego leczenia jest dla mnie nieosiągalny. Pierwszy etap terapii to suma, której nie jesteśmy z żoną w stanie samodzielnie zgromadzić. Dlatego zwracam się  do Was z ogromną prośbą o wsparcie.  Pomóżcie mi walczyć o życie, abym mógł dalej czuwać nad przyszłością najbliższych. Wiem, że jeszcze nie nadszedł mój czas. Póki tli się nadzieja, będę walczył do końca. Dla żony i moich ukochanych dzieci... Mimo że wróg jest wyjątkowo silny, nie dając za wygraną, wierzę, że razem możemy go choć trochę obezwładnić i przywrócić odrobinę światła tam, gdzie on sprowadził ciemność. Mariusz

75 792,00 zł ( 18,66% )
Brakuje: 330 219,00 zł
Kinga Dorocińska
6 dni do końca
Kinga Dorocińska , 42 lata

Kosztowna operacja jest dla mnie jedyną nadzieją na życie bez bólu! Pomocy❗️

Moja walka o życie bez bólu trwa od kilku lat. Przeszłam wiele konsultacji, badań oraz operacji, ale przede mną jeszcze długa droga, by odzyskać zdrowie. Cały czas staram się walczyć, lecz ta walka staje się coraz trudniejsza… Przez jakiś czas lekarze nie byli w stanie jednoznacznie stwierdzić, co mi dolega. Podejrzewali, że to endometrioza. Diagnoza potwierdziła się podczas operacji ginekologicznej, jaką przeszłam w 2020 roku. Z jednej strony poczułam wtedy ulgę, że w końcu wiem, co się dzieje. Z drugiej strony wiedziałam, że powrót do zdrowia będzie długi i trudny… Dwa lata po zdiagnozowaniu przeszłam kolejną operację. Podczas zabiegu lekarze usunęli macicę. Myślałam wtedy, że to już koniec mojej walki i tego ciągłego bólu. Niestety, myliłam się – z czasem było tylko gorzej! W maju 2024 roku wyłoniono u mnie stomię z powodu wszczepów endometriozy na jelicie grubym. Był to kolejny bolesny cios, jaki zadała mi choroba… Moja codzienność drastycznie się zmieniła, lecz wiedziałam, że nie mogę się poddać! Zaczęłam szukać pomocy prywatnie u lekarzy specjalizujących się w leczeniu endometriozy. Okazało się, że będę potrzebowała jeszcze przynajmniej jednej operacji, aby móc uporać się z chorobą. Dopiero po usunięciu wszystkich wszczepów z jamy brzusznej można będzie myśleć o zespoleniu jelita grubego. Operacja jest dla mnie ogromną nadzieją na życie bez bólu, jednak dużym problemem jest jej koszt. Muszę uzbierać około 40 tysięcy złotych! Dodatkowo jestem pod stałą opieką różnych specjalistów, a wizyty i badania są bardzo drogie… Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, lecz jeszcze trudniejsza jest walka z chorobą. Wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu wreszcie będę mogła pozbyć się codziennego bólu i znowu żyć tak, jak dawniej. Będę wdzięczna za Waszą pomoc! Kinga

21 830,00 zł ( 51,29% )
Brakuje: 20 724,00 zł
Adaś Piłat
Adaś Piłat , 5 miesięcy

Adaś urodził się ciężko chory... Pomóż zawalczyć o zdrowie i rozwój naszego synka!

Pokochaliśmy Adasia całym sercem od momentu, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Nie mogliśmy doczekać się chwili, w której w końcu poznamy synka i będziemy mogli wziąć go w ramiona. Niestety, radość z oczekiwania na Adasia zaczęła przeplatać się z ogromnym lękiem, gdy w badaniach połówkowych wyszły pierwsze nieprawidłowości… Ostatnie 1,5 miesiąca ciąży spędziłam w szpitalu, gdzie lekarze czuwali nad rozwojem maleństwa. Nasz synek przeszedł na świat ciężko chory, zdiagnozowano u niego ubytek przegrody międzykomorowej, Zespół Di George'a oraz wrodzony moczowód olbrzymi. Ze względu na słaby stan zdrowia synek musiał mieć przetaczaną krew. Niestety, jego wyniki badań stawały się coraz gorsze… Nie było czasu do stracenia – 1 lipca Adaś przeszedł operację chorego serduszka. Tak potwornie się o niego baliśmy. Taki mały, bezbronny, podłączony do aparatury… W sierpniu opuściliśmy szpital. Zespół Di Georga często powoduje obniżenie odporności i najpewniej dlatego niedługo później u Adasia rozwinęła się infekcja, zaczęła spadać mu saturacja i trafił na OIOM. Synek nadal jest bardzo osłabiony i wciąż przebywa w szpitalu. Od momentu narodzin spędził w domu zaledwie 10 dni.  Jest nam niezwykle trudno, zwłaszcza że Adaś ma także trójkę starszego rodzeństwa. Świat naszej rodziny dzieli się teraz na pół – tata ze starszymi dziećmi w domu, ja z Adasiem w szpitalu. W walce o zdrowie Adaś potrzebuje leczenia i intensywnej rehabilitacji. Dodatkowo niezbędne jest zakupienie urządzenia do podawania tlenu w warunkach domowych – każda infekcja powoduje u synka duże spadki saturacji. Nie możemy dopuścić, by nasze maleństwo znowu musiało znaleźć się na OIOMie… Choć zmagania z chorobą synka są niezwykle trudne – Adaś każdego dnia dodaje nam sił, pokazując nam swoją ogromną wolę życia. Wiemy, że nie możemy się poddać, musimy walczyć o zdrowie, rozwój i przyszłość naszego dziecka. Prosimy, pomóż nam – każda wpłata i każde udostępnienie daje nam światełko nadziei na lepsze jutro! Rodzice Adasia

3 108 zł
Liana Afanasieva
Pilne!
6 dni do końca
Liana Afanasieva , 53 lata

PILNE❗️Liana ponownie musi toczyć walkę z RAKIEM❗️

Kiedy pierwszy raz zachorowałam na raka piersi mój świat legł w gruzach. Wiedziałam jednak, że muszę być silna dla mojej rodziny i walczyć do utraty sił. Jeśli raz przejdziesz przez próg oddziału onkologii, to już wiesz, jak wygląda piekło… Po wygranej walce miałam nadzieję, że nigdy tam nie wrócę. Nie mogłam się bardziej mylić! W 2017 roku moja mama zachorowała na raka piersi. Lekarz powiedział, że choroba może mieć podłoże genetyczne i zlecił również mi odbycie diagnostyki. Badania miała wykonywać regularnie – w końcu rak to przebiegły przeciwnik, nigdy nie wiadomo kiedy zaatakuje. Byłam jednak zbyt zajęta leczeniem mamy, więc z porady specjalisty skorzystałam dopiero w 2018 roku. Wykryto u mnie włókniaka, miałam przyjść za rok na kontrolę, ale wybuchła pandemia… Badanie USG odbyłam dopiero po 1,5 roku. Niestety, lekarz nie miał dobrych wieści… Okazało się, że mam raka piersi! Specjaliści zlecili dodatkowe badania, które jedynie potwierdziły, że choroba ma podłoże genetyczne. Byłam załamana! Konieczne było wprowadzenie pilnego leczenia. Przeszłam również operację usunięcia obu piersi – zarówno zdrowej, jak i tej chorej. Potem była długa i męcząca rehabilitacja…  Miałam nadzieję, że wyszłam z tej walki zwycięsko. Lekarze zalecali też usunięcie jajników. Udałam się na wizytę kontrolną, a tam zderzyłam się z najgorszą informacją… Okazało się, że mam wznowę! W piersiach, których nie mam… Bliżej pachy. Na razie zaplanowano 8 cykli chemioterapii. Zaczynam 10 września i bardzo się boję. Przechodzenie to piekło jeszcze raz, było moim największym koszmarem, a dziś staje się przykrą rzeczywistością... Niestety wiem, że tej wojny nie wygram w pojedynkę! Brakuje mi pieniędzy na dojazdy do szpitala, leki, suplementację, wizyty u specjalistów… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Każda złotówka jest dla mnie niezwykle cenna. Daje bowiem nadzieję, że kolejny raz mi się uda i pokonam raka! Liana

120 zł
Sunan Som-Adison
Pilne!
6 dni do końca
Sunan Som-Adison , 59 lat

Rak jelita zniszczył zdrowie Sunan i chce odebrać jej życie❗️Błagamy o pomoc❗️

Rok temu nasza przyjaciółka niespodziewanie zachorowała – męczyły ją wymioty i silne osłabienie organizmu. Na kolonoskopię trzeba było poczekać i gdy w końcu Sunan przeszła badanie, okazało się, że zaatakował ją okrutny nowotwór: rak jelita grubego! Sunan przyjechała do Polski z Tajlandii ponad 20 lat temu i była wówczas jedną z prekursorek, która przedstawiła Polakom kuchnię tajską w oryginalnym wydaniu. Jako szefowa kuchni pracowała w wielu restauracjach w najlepszych lokalizacjach Warszawy. Sunan była zawsze bardzo towarzyska i szybko zdobyła uznanie i sympatię warszawiaków, dzięki swojemu wyjątkowo pozytywnemu nastawieniu do ludzi, wspaniałemu poczuciu humoru oraz wielkiemu sercu.  Niestety, jej życie zupełnie zmieniło się rok temu, po diagnozie raka jelita grubego. Sunan poddała się operacji usunięcia guza, ale okazało się że nowotwór jest już w bardzo zaawansowanej fazie z licznymi przerzutami do innych organów! Nasza przyjaciółka nie traciła jednak nadziei i dzielnie podjęła walkę z chorobą! Poddała się chemioterapii, która wprawdzie przynosi efekty, jednak ma też wiele okrutnych konsekwencji…  Obecnie Sunan oczekuje na decyzje lekarskie dotyczące metod dalszego leczenia, niewykluczających kolejnych operacji. Dotychczas oprócz terapii podstawowej trzeba było włączyć dodatkowe leczenie skutków ubocznych bardzo toksycznej chemioterapii. Leczenie tak mocno zniszczyło Sunan skórę twarzy, że wymaga ona teraz regeneracji dodatkowymi drogimi lekami, dietą wspomagają oraz konsultacji z wieloma specjalistami. Dla naszej przyjaciółki to wyjątkowo ciężki okres, również finansowo, gdyż koszty leczenia znacznie wykraczają poza jej możliwości, a jej stan zdrowia nie pozwala na kontynuowanie pracy.  Sunan marzy o życiu w spokoju i bez dolegliwości! Kocha Polskę i bardzo jej się u nas podoba, jednak marzy także, aby zobaczyć się ze swoją rodziną w Tajlandii… Mieszkają tam jej dzieci, rodzice i rodzeństwo, a rozłąka na tak dużą odległość jest bardzo problematyczna głównie z uwagi na koszty, które dokładają się do tych już ponoszonych na leczenie.  Każde wsparcie Sunan w tej sytuacji, nawet drobnym datkiem będzie z pewnością odwzajemnione wdzięcznością wypływającą z dużych pokładów jej pozytywnej energii. Dziękujemy bardzo w imieniu jej i grona najbliższych jej osób! Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc Sunan w walce z rakiem! Bliscy

5 489,00 zł ( 17,19% )
Brakuje: 26 426,00 zł