Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Antczak
13 dni do końca
Piotr Antczak , 62 lata

Uratuj kochającego dziadka❗️ Piotr potrzebuje nierefundowanego leczenia!

Mam na imię Piotr. Jestem szczęśliwym mężem, ojcem i dziadkiem. Największą wartością w moim życiu od zawsze jest rodzina. Ze względu na sytuację zdrowotną musiałem przejść na rentę. Dorabiałem, gdyż ciężko było mi opłacić z niej bieżące rachunki, leki i godne życie. Niestety, teraz wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane… W lutym 2024 roku usłyszałem diagnozę, która zmieniła moje dotychczasowe życie. Wszystko zaczęło się niewinnie – od ciągłego uczucia zmęczenia i braku sił. Z dnia na dzień proste czynności stawały się coraz większym wyzwaniem. Gdy było już naprawdę źle, pojechałem na SOR. W szpitalu zostałem na kolejne 3 miesiące… Zdiagnozowano u mnie ciężką postać niedokrwistości aplastycznej. To bardzo rzadka choroba krwi, która upośledza działanie szpiku kostnego, odpowiedzialnego za produkcję krwinek. Odziera z energii i odporności, przynosi zawroty głowy, częste infekcje. Uniemożliwia normalne funkcjonowanie... Podczas pobytu w szpitalu podjęto leczenie pierwszej linii, lecz niestety mój organizm je odrzucił. W związku z tym czekam na dawcę i przeszczep szpiku, a w międzyczasie regularnie jeżdżę do szpitala na przetoczenie krwi. W okresie przedtransplantacyjnym konieczne jest intensywne leczenie chelatujące, którego skutkiem ubocznym jest gromadzenie się w organizmie nadmiaru żelaza. W związku z tym konieczne będzie wprowadzenie lekarstwa usuwającego złogi żelaza. Bez niego przeszczep nie będzie możliwy, a to oznacza dla mnie najgorsze… Niestety, cena lekarstwa znacznie przerasta moje możliwości! Chciałbym dać sobie szansę na dłuższe życie... Być obecny przy dorastaniu wnuków, a także móc wspierać żonę i córki. Wasze wsparcie to dla mnie realna szansa na kolejne lata wśród osób, które kocham najbardziej na świecie! Jestem wdzięczny i z całego serca dziękuję za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Piotr

12 550,00 zł ( 14,04% )
Brakuje: 76 812,00 zł
Władysława Rewers
Pilne!
12 dni do końca
Władysława Rewers , 75 lat

Wesprzyj walkę o życie! Potrzebne są środki, by Władysława mogła kontynuować leczenie!

Moja babcia niebawem skończy 75 lat. Jesień jej życia nie jest jednak tą wymarzoną… Choroba nowotworowa, z którą walczy, odbiera jej siły, a skromna emerytura ogranicza dostęp do leczenia… Chłoniak grudkowaty zagościł w życiu babci niemal 2 lata temu. Babcia zawsze była osobą pełną życia, energii i ciepła. Kochała swoją rodzinę i dawała z siebie wszystko, kiedy ktoś z bliskich potrzebował pomocy. Teraz jednak sama rozpaczliwie potrzebuje wsparcia – walka z chorobą staje się coraz trudniejsza… Chemioterapia wyniszcza jej kości, znacznie utrudniając poruszanie się i powodując BÓL nie do wytrzymania. Babcia dojeżdża na nią regularnie od 1,5 roku, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Czasami, gdy nie jest w stanie pokryć rachunku za paliwo, zmuszona jest jechać do Legnicy pociągiem. Jednak dla starszej, schorowanej kobiety to ogromny wysiłek i wielkie niebezpieczeństwo – każdy upadek, każde potknięcie może mieć tragiczne konsekwencje. Oprócz chemii babcia przyjmuje całą masę lekarstw, które każdego miesiąca generują dodatkowe koszty. Razem z dziadkiem, który także jest bardzo chory, mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu. W ich skromnym budżecie często brakuje środków na podstawowe potrzeby, a co dopiero na kosztowne leczenie… Bardzo proszę o wsparcie, by babcia mogła kontynuować swoją walkę i niebawem zdmuchnąć kolejną świeczkę na torcie. Z serca dziękuję za każdą złotówkę, która zasili tę zbiórkę. Patryk, wnuk

572 zł
Magda Galos
12 dni do końca
Magda Galos , 44 lata

Bolesne rany nie pozwalają mi spać! Ratuj mnie!

Moja choroba zabiera mi część siebie. Ogranicza to, co kiedyś było proste i naturalne. Każda chwila spokoju, wolności od bólu staje się teraz tylko marzeniem. Cierpienie, które noszę ze sobą jak palące znamię zabiera mi spokój. I tak od ponad dwóch dekad... Wiele lat już zmagam się z bólem i cierpieniem, którego nikt nie powinien doświadczyć. Moje życie zmieniło się gwałtownie, kiedy w wieku 21 lat na trzecim roku studiów, choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od tamtej pory jest ze mną każdego dnia. Przez te 23 lata towarzyszą mi przewlekłe, bolesne dolegliwości, które odbierają mi nie tylko zdrowie, ale także radość z życia. W mojej walce z zespołem Raynaud, polineuropatią czuciową aksonalną i martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych każdy dzień jest przepełniony cierpieniem. Owrzodzenia na moich nogach, szczególnie wokół kostek, powodują niewyobrażalny ból. Rana goi się miesiącami, a czasami latami. Doszło nawet do samoamputacji części trzech palców. Codziennością dla mnie jest niepewność o to, jakie będzie jutro. Lekarze, mimo wielu konsultacji, wciąż nie są w stanie jednoznacznie określić, z czym dokładnie się zmagam. Diagnozy się zmieniają, a ja czuję, że czas ucieka. Każdego dnia boję się o przyszłość – o to, czy dam radę kolejny raz zmierzyć się z bólem, z nowymi owrzodzeniami i kolejną falą cierpienia. Choroba zabrała mi nie tylko zdrowie, ale też możliwość pracy. Zostałam sama z 75-letnim tatą, który pomaga mi, jak tylko potrafi, ale sam również potrzebuje wsparcia. Moje skromne dochody, renta i dodatki socjalne, nie wystarczają na pokrycie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o kosztownym leczeniu oraz specjalistycznych produktach higienicznych. Jedyną rzeczą, która pomaga zatrzymać postęp choroby, jest specjalny lek, który podawany jest mi cyklicznie w klinice w Szczecinie. Bez niego owrzodzenia pojawiają się coraz częściej, a rany goją się jeszcze dłużej. Niestety, to tylko jedna z wielu potrzeb, na które brakuje mi środków. Dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na leczenie, ale także na artykuły higieniczne, których potrzebuję na co dzień. Samotnie nie jestem w stanie udźwignąć mojej codzienności. Dziękuję z góry za każde wsparcie i dobre słowo. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się dalej walczyć i choć na chwilę odetchnąć od nieustającego bólu. Magdalena

1 048,00 zł ( 1,64% )
Brakuje: 62 782,00 zł
Justyna Wachulak
Pilne!
12 dni do końca
Justyna Wachulak , 47 lat

Mama trójki dzieci walczy z CZERNIAKIEM❗️Potrzebna pilna pomoc❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie – w 2020 roku. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że czeka nas tak trudna i wymagająca walka o życie ukochanej mamy. Najważniejsza kobieta w naszym życiu walczy z czerniakiem, a my zrobimy wszystko, żeby ją uratować. Prosimy o pomoc… W listopadzie 2020 roku mama wyczuła na z tyłu głowy pieprzyk, który w bardzo szybki tempie się powiększał. Krótka fryzura, którą wówczas nosiła, pozwoliła nam na szybką reakcję i skonsultowanie sprawy ze specjalistą. Nie minęło zbyt dużo czasu i mama była już umówiona na zabieg usunięcia zmiany. Jest pielęgniarką, uwielbia swoją pracę i jak nikt inny wie, jak cenne jest życie… Próbka natychmiast została wysłana do badań. Staraliśmy się być dobrej myśli, ale wyniki sprawiły, że nasz świat runął. Okazało się, że mama choruje na czerniaka… Konieczne było usunięcie również węzła chłonnego szyjnego, ponieważ choroba dała już przerzut! Mama poddała się też leczeniu uzupełniającemu — immunoterapii, które zostało zakończone w marcu 2022 roku. Niestety remisja nie trwała długo… Naszą radość przerwała informacja o zdiagnozowaniu kolejnej zmiany czerniakowej… Ponownie wdrożono immunoterapię, ale leczenie nie przyniosło zamierzonych efektów. Lekarze zadecydowali o rozpoczęciu radioterapii… Niestety choroba nie odpuszczała! W lutym tego roku mama rozpoczęła chemioterapię, która początkowo działała. Potwór odpuścił, ale niestety – nie na długo… Po krótkim czasie lekarz prowadzący przekazał nam najgorszą wiadomość w naszym życiu: w Polsce dla naszej mamy nie ma już leczenia… Musimy szukać ratunku za granicą! W Izraelu jest klinika, w której lekarze dają naszej mamie szansę na życie. Niestety koszty leczenia są ogromne… Nie jesteśmy w stanie zdobyć ich sami… Mama opiekuje się trójką dzieci, mną, moim młodszym bratem i siostrą. Od zawsze pomagała innym – teraz sama bardzo potrzebuje wsparcia… Jej największym marzeniem jest dożyć 18. urodzin mojej siostry, która dziś ma 15 lat… Wierzymy, że ma przed sobą jeszcze o wiele więcej czasu! Wierzymy, że wspólnie czeka nas jeszcze mnóstwo pięknych chwil… Nie możemy pozwolić, by choroba wygrała i odebrała nam ukochaną mamę! Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie… Kwota, którą musimy uzbierać, jest poza naszym zasięgiem, ale zdrowie naszej mamy nie ma ceny… Prosimy, otwórzcie dla niej swoje serca! Z Wami nasza mama ma szansę wyzdrowieć! Dzieci Justyny ➡️ Instagram – walczymy dla Justyny 🩵 ➡️ Licytacje dla Justyny – razem wygrajmy życie 💪🏻 ➡️ Artykuł w TVN24 ➡️ Reportaż w Faktach TVN24  ➡️ Artykuł w TVN24 – Chorująca na czerniaka pani Justyna jedzie do Izraela🙏🏻

622 555,00 zł ( 81,17% )
Brakuje: 144 339,00 zł
Anna Galbarczyk
12 dni do końca
Anna Galbarczyk , 32 lata

Pomóż mi zawalczyć o lepszą przyszłość!

Dziecięce porażenie mózgowe przynosi ze sobą mnóstwo bólu i codziennych wyzwań. Kto się z nim zetknął wie, że każdy dzień jest ciągłą walką, której towarzyszy nieskończona ilość emocji – od bezradności po nieustającą nadzieję. Tak wygląda mój świat od urodzenia. Mimo to każdego dnia staram się stawić czoła bólowi, ograniczeniom oraz trudom, jakie niesie za sobą to zaburzenie. Wpływa ono na układ nerwowy, co z kolei prowadzi do trudności z kontrolowaniem ruchu, problemami z napięciem mięśni, utrzymaniem równowagi i koordynacją. Choć nie zawsze moje ciało chce współpracować, duch pozostaje nieugięty. Codziennie zmagam się z ograniczeniami swojego ciała. Każde maleńkie osiągnięcie – poruszenie ręką, krok wspomagany przez rehabilitanta, jedno proste słowo wypowiedziane z trudem – staje się dla mnie małym sukcesem. To chwile, które przypominają, że choć życie może być pełne cierpienia, dzięki postępom, potrafi być również piękne. Niestety, abym mogła dalej czynić te postępy, potrzebuję specjalistycznego leczenia i ciągłej rehabilitacji. Te w dłuższej perspektywie stają się bardzo kosztowne. Moje środki finansowe nie wystarczają już na leki oraz podstawowe potrzeby związane z codziennym funkcjonowaniem. Potrzebuję ich jednak ponieważ, mogłyby pokryć koszty wizyt u specjalistów i znacznie poprawić jakość mojego życia. Proszę Was o wsparcie, które pozwoli mi przetrwać i nie martwić się o to, co przyniesie kolejny dzień. Każda złotówka to dla mnie krok do przodu w walce o zdrowie. Najmniejszy gest dobroci jest jak promyk światła w moim trudnym życiu. Dziękuję za to, że jesteście! Ania

636,00 zł ( 5,97% )
Brakuje: 10 003,00 zł
Marina Saiko
12 dni do końca
Marina Saiko , 31 lat

Maszyna zmiażdżyła rękę młodej mamy! POMAGAMY!

Moja ręka została zmiażdżona przez maszynę. Z całej dłoni została mi tylko obrączka. Teraz noszę ją na łańcuszku... Mam na imię Marina. Mam 31 lat i wspaniałą rodzinę – męża, dwóch synów i córeczkę. Wiodłam spokojne życie i byłam naprawdę szczęśliwa. To wszystko rozpadło się na kawałeczki w jednej chwili…  Przed wypadkiem każdego poranka budziłam moje dzieci. Szykowałam im ubrania, przygotowywałam kanapki do śniadaniówek. Odprowadzałam je do szkoły i szłam do pracy. W dniu, kiedy to wszystko się stało, przyjechałam do pracy rowerem. Pamiętam, że przechodziłam obok jednej z maszyn. Poczułam okropny ból, zobaczyłam krew. Chwyciłam się za rękę i ... obudziłam się już w szpitalu. Byłam nieprzytomna cały tydzień. Ciężko mi to wspominać. Było mi naprawdę trudno... Po wyjściu oprócz bólu fizycznego czułam wstyd. Wstydziłam się pokazać rękę moim dzieciom, chowałam ją do kieszeni. Bałam się głośnych dźwięków, nie mogłam wyjść na ulicę. To przeminęło, bo wiem, że MUSZĘ odzyskać sprawność dla moich dzieci! Obecnie uczę się pisać, jeść i gotować lewą ręką. W tym, czego nie mogę zrobić sama, pomagają mi dzieci. Moja 5-letnia córka rozczesuje mi włosy, pomaga się wykąpać i obciąć paznokcie. Synowie wspierają przy sprzątaniu i w pracach w ogrodzie. W sprawy domowe angażuje się też moje największe wsparcie — mąż, chociaż teraz musi pracować na 2 etaty... Staram się ignorować ból ręki i robić wszystko, czego potrzebuje moja rodzina, z czym tylko mogę sobie poradzić. Nadal odczuwam każdy palec mojej ręki, chociaż ich nie mam... Rana się zagoiła, ale nadal jest bardzo wrażliwa. Nie tracę nadziei, że wrócę do poprzedniego życia. Biorę leki i korzystam z rehabilitacji, żeby ręka nie utraciła swoich funkcji.  Robię wszystko, aby dbać o moje dzieci. Nadal chciałabym prasować koszulki synów, podcinać im włosy i robić córce fryzury. Jednak wszędzie i we wszystkim moje możliwości są ograniczone. Czuje się niekompletnym człowiekiem…  Mam ogromną nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się zebrać środki na protezę. Jednak jej cena mnie przeraża! Jeśli będziemy zbierać z naszych zarobków, uda nam się to za kilkadziesiąt lat... A lekarze zalecają korzystanie z protezy jak najszybciej, póki mózg nie zapomniał algorytmów pracy dłoni.  Chcę mocno przytulać moje dzieci. Chcę robić dla nich WSZYSTKO! Błagam o Wasze wsparcie w uzbieraniu środków na protezę, dzięki której znów będę sobą, będę mamą i żoną ... jak wcześniej. Marina

683,00 zł ( 0,13% )
Brakuje: 513 033,00 zł
Ania Suwara
12 dni do końca
Ania Suwara , 51 lat

Obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół! Pomóż!

Ból to cichy oprawca, który wdziera się w każdą komórkę ciała, przejmując kontrolę nad myślami i emocjami. Wykrzywia rzeczywistość. Jego każde uderzenie to pulsujące przypomnienie, że istnieje. Gdy daje o sobie znać, czas zwalnia, a sekundy rozciągają się w nieskończoność. Wtedy każda chwila jest wiecznością pełną cierpienia. Moje trwa już kilka lat... Od 2003 roku towarzyszy mi ból kręgosłupa. Przeszłam dwie operacje, ale to okropne uczucie nadal powracało. Z powodu słabego stanu kręgów trzecia byłaby dla mnie wielkim zagrożeniem, dlatego lekarz nie mógł się na nią zgodzić. Jedynym rozwiązaniem było wszczepienie stymulatora przeciwbólowego. Zgodziłam się bez wahania z nadzieją, że będę mogła normalnie żyć i pracować bez bólu. Mimo że cierpiałam, zawsze starałam się normalnie żyć. Byłam uśmiechnięta, chciałam być wsparciem dla tych, którzy tego potrzebowali. Miałam mnóstwo planów i marzeń. Niestety los miał wobec mnie inne plany – uczynił mnie osobą z niepełnosprawnością.   Podczas zabiegu wszczepiania stymulatora przeciwbólowego mój rdzeń kręgowy został uszkodzony i obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół. Nie mogłam wykonać najprostszej czynności. Z osoby pomagającej innym ludziom, stałam się całkowicie od nich zależna. Bólu się nie pozbyłam, stymulator usunięto, a paraliż został. Moje spokojne życie w jednej sekundzie legło w gruzach... Nie mogłam się ruszyć, byłam osobą praktycznie leżącą. Trwało to pół roku. Później przez rok jeździłam na wózku. Lekarze stwierdzili, że nigdy nie będę chodzić. Załamałam się. Jednak mimo gasnącej nadziei, obiecałam sobie, że będę walczyć, póki starczy mi sił! Mam porażone obie nogi, jednak tylko jedna jest całkowicie bezwładna. Oprócz tego choruję też na bolesne reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).  Uczestniczyłam w wielu cyklach rehabilitacji. Mimo wciąż towarzyszącego mi bólu i niedowładu, wstałam z wózka i udaje mi się powoli poruszać przy pomocy kul. Dzięki pomocy rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim swojej determinacji, udało się uczynić już wielkie postępy. Niestety przede mną nadal daleka droga. Możliwości się praktycznie skończyły, oprócz jednej opcji, która jest dla mnie aktualnie finansowo niedostępna. Mogłabym uczestniczyć w rehabilitacji w specjalistycznej klinice we Wrocławiu. Terapia rdzenia kręgowego wpłynęłaby znacznie na poprawę chodzenia jak i ogólnego komfortu mojego życia. Niestety, moje możliwości finansowe już się skończyły. Dlatego proszę Was o pomoc. Wiedząc, ile udało mi się do tej pory wypracować, wierzę w swoje siły oraz to, że mogłabym wyciągnąć z tej terapii jak najwięcej. Dlatego proszę Was o wsparcie! Marzę, aby skorzystać z terapii, która może mi bardzo pomóc! A dzięki Wam jest to w zasięgu ręki! Ania

1 730,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 370 611,00 zł
Nina Komisarek
12 dni do końca
Nina Komisarek , 36 lat

Ciężko poparzona Nina walczy o życie❗️Pomóż jej wrócić do córek i męża❗️

W połowie sierpnia zdarzyła się tragedia! To miało być zwykłe, spokojne popołudnie… Niestety w jednej chwili zmieniło się życie całej naszej rodziny. W wyniku nieszczęśliwego wypadku moja żona została poważnie poparzona biopaliwem, które wybuchło prosto na nią, powodując ogromne obrażenia! Nina to moja ukochana żona i mama naszych dwóch uroczych dziewczynek: Hani i Gabrysi! Do niedawna byliśmy szczęśliwą rodziną, jednak pożar, który niespodziewanie wybuchł, chciał odebrać nam Ninę! 70% ciała Niny pokryte jest poparzeniami, w tym poparzeniami trzeciego stopnia! Dzięki błyskawicznej reakcji najbliższych, sąsiadów, strażaków i ratowników, żonę udało się uratować i teraz, w śpiączce farmakologicznej, toczy najważniejszą walkę – walkę o życie! Razem z córkami czuwamy nad jej łóżkiem… Mamy nadzieję, że nasza obecność doda jej choć trochę siły do walki!  Dla Niny każda godzina jest wyzwaniem, każdy dzień to cud! Lekarze robią wszystko, co w ich mocy, by ją uratować, ale przed nią jeszcze długa i trudna droga do zdrowia. Potrzebne będą kosztowne zabiegi, przeszczepy skóry, długotrwała rehabilitacja, specjalistyczna opieka, pomoc psychologiczna i wiele operacji plastycznych. To ogromny koszt, który niestety przekracza możliwości finansowe naszej rodziny.... Nina to osoba pełna ciepła, miłości i oddania, zawsze gotowa, by pomagać innym. Teraz to ona potrzebuje naszej pomocy. Jej córeczki, Hania i Gabrysia, czekają na powrót ukochanej mamy do domu, a ja czekam na swoją ukochaną żonę! Dziękujemy za każdą okazaną pomoc! Damian, mąż

251 651 zł
Piotruś Falgowski
Pilne!
Piotruś Falgowski , 5 lat

RATUNKU! Białaczka zabija Piotrusia❗️4-latka to nie czas na śmierć!

Ostra białaczka limfoblastyczna, czyli agresywny nowotwór krwi oraz szpiku, z którym mierzy się Piotruś, atakuje jego organizm. Każda sekunda jest na wagę złota. Piotruś walczy o zdrowie i życie w klinice "Przylądek Nadziei" we Wrocławiu. Zbliża się termin podania kolejnych dawek nierefundowanego leku, jednak wciąż nie udało się zebrać odpowiednich środków na jego zakup. Na podanie pierwszej dawki organizm Piotrusia zareagował dobrze, ale terapia musi być kontynuowana, aby leczenie było skuteczne. Trwa szaleńczy wyścig z czasem, aby uratować bezcenne życie naszego małego wojownika. Każda wpłata jest niezwykle ważna i przybliża chłopca do podania kolejnych dawek leku, który pozwoli skierować limfocyty T na zwalczanie komórek nowotworowych. Tylko w ten sposób będzie można zapobiec także potencjalnej wznowie w przyszłości. Piotruś jest oczkiem w głowie i całym światem dla swoich rodziców. Życie synka jest dla niej najważniejszą rzeczą na świecie, absolutnie bezcenną. Nic dziwnego, że jej świat dosłownie się zawalił, gdy 24 maja 2024 roku, niedługo przed piątymi urodzinami chłopca, usłyszała porażającą diagnozę – Piotrek choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną, czyli agresywny nowotwór krwi oraz szpiku. Ze względu na uwarunkowania genetyczne, nasz wojownik został zakwalifikowany do grupy podwyższonego ryzyka, co wiąże się ze znacznie bardziej obciążającym organizm, toksycznym leczeniem. Ciężko sobie wyobrazić trudniejszą chwilę dla rodzica niż ta, w której dowiaduje się, że jego dziecko choruje na nowotwór... W tej historii pojawia się jednak pewna iskierka nadziei. Okazuje się, że szansą na zdrowe życie dla Piotrusia może być immunoterapia, w postaci trzech cykli przyjmowania leku. To bardzo ciężki, trwający nieprzerwanie przez 28 dni wlew, którego jednorazowy koszt sięga aż 120 tysięcy złotych. W tej chwili liczy się dosłownie każda sekunda i każdy zebrany grosz, ponieważ ostra białaczka coraz agresywniej atakuje. Choć Piotruś jest jeszcze małym wojownikiem, jego odwaga jest ogromna! Trudy, które musi znosić każdego dnia, są jednak w stanie złamać nawet najsilniejszych. Ogrom strachu i cierpienia kłębiący się w główce naszego Bohatera towarzyszy mu każdego dnia, podobnie jak chemia ratująca jego życie. Dzięki zastosowaniu terapii nierefundowanym lekiem, możliwe będzie nakierowanie limfocytów T na zwalczanie komórek nowotworowych. W ten sposób można zapobiec potencjalnej wznowie w przyszłości. Niestety lek ten nie jest refundowany, co oznacza gigantyczne koszty zakupu. Koszt terapii, która jest absolutnym minimum, aby uratować życie Piotrusia, został wyliczony na ponad 400 tysięcy złotych. Błagamy Was o ratunek!

133 666,00 zł ( 29,55% )
Brakuje: 318 569,00 zł