Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artur Burek
Pilne!
Artur Burek , 45 lat

Artur walczy ze wznową NOWOTWORU MÓZGU❗️Potrzebna PILNA pomoc❗️

W 2010 roku rozpoczął się nasz najgorszy koszmar… Artur zachorował na glejaka drugiego stopnia. Guz został wycięty i następnie mąż był leczony radioterapią. W międzyczasie regularnie robił badania, kontrolne rezonanse głowy. Wyniki były poprawne. Cieszyliśmy się, że udało się pokonać tego najgorszego przeciwnika. I nagle, po 14 latach, w lutym 2024 roku, Artur otrzymał wynik rezonansu z rozpoznaniem wznowy guza. Nasz świat ponownie legł w gruzach! Ale było tylko gorzej... Po wykonaniu biopsji stwierdzono wznowę guza z progresją! W marcu mąż został poddany radioterapii, a od kwietnia jest w trakcie chemioterapii. Po 5 cyklach jej przyjmowania wykonano rezonans kontrolny. Otrzymaliśmy informację, iż jest progresja guza. Byliśmy załamani. Cały czas dodatkowo szukaliśmy i konsultowaliśmy chorobę męża ze specjalistami neurochirurgami z Bydgoszczy i Warszawy. Niestety ze względu na wieloogniskowy charakter guza, nikt nie chce podjąć się operacji! Lekarz onkolog proponuje dołączyć do leczenia nierefundowany lek, ale nie mamy środków na jego finansowanie. Koszt to 600 złotych tygodniowo! Do tego podczas pobytu w szpitalu, po wykonanej biopsji, w wyniku powikłań nastąpiło u męża porażenie lewej części ciała. Artur nie jest samodzielny. Wymaga pomocy drugiej osoby w ciągu dnia i nocy. Nie porusza się samodzielnie, nie może się sam ubrać, zjeść niektórych rzeczy, umyć się… Ma także ograniczony kąt widzenia w lewym oku. Próbujemy ograniczyć niedowład rehabilitując Artura, co również wiąże się z wysokimi kosztami. Szukamy także pomocy za granicą, wysyłamy prośby o wydanie drugiej opinii w klinikach w Niemczech, Londynie i USA. Mamy małe dziecko, 7-letnią córeczkę, która dopiero co zaczęła pierwszą klasę szkoły podstawowej. Córka ma obniżone napięcie mięśniowe, nadwrażliwość słuchową i wymaga  wielopłaszczyznowego wsparcia. Rozrywa to nasze serca, że patrzy na cierpienie ukochanego tatusia…  Musimy zrobić wszystko, aby uratować życie Artura! Niestety sami nie damy rady sprostać ogromnym kosztom leczenia i rehabilitacji, dlatego z całego serca prosimy Was – dobrych ludzi, o wsparcie w tym najtrudniejszym starciu! Agnieszka, żona Artura

99 022 zł
Antoś Kidoń
Pilne!
Antoś Kidoń , 12 miesięcy

Okrutny nowotwór chce odebrać nam synka! Jedyną nadzieją przeszczep! Ratunku!

Historia z najgorszych koszmarów zaczęła stawać się brutalną rzeczywistością, gdy choroba zaatakowała nasz cenny skarb – ukochanego synka. Piekło zaczęło się od druzgocącej diagnozy brzmiącej jak jednoznaczny wyrok – w ciele Antosia rozwija się nowotwór wątroby. Od tamtej pory widok cierpiącego syna rani nas jak cierń, a niewiadoma, co przyniesie jutro, nie pozwala spać... Po przerażających słowach lekarzy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Mamy za sobą krótki, ale intensywny okres usłany strachem oraz ogromnym cierpieniem. Wszystko zaczęło się zaledwie półtora miesiąca temu – Antoś przestał jeść, narzekał na ból brzucha, a dotknięcie go sprawiało mu ogromny ból. Trwało to jakiś czas, więc pojechaliśmy do szpitala w Kaliszu, aby zweryfikować jego stan zdrowia. Tam padły słowa, które zrujnowały nasze plany, a spokojna rzeczywistość rozsypała się w drobny mak – Wasz synek ma GUZA! Nowotwór postępuje szybko – Antoś w ciągu doby spuchł przez zbierające się w jego organizmie płyny. Po oddziale w Kaliszu przeniesiono go do szpitala w Poznaniu, gdzie synek przeszedł jeden cykl chemioterapii. Dzięki nim jego stan się w niewielkim stopniu się poprawił, ale to nie koniec koszmaru – czeka go skomplikowana operacja. Antoś nie skończył jeszcze roczku, a choroba, która okrutnie rozgościła się w jego organizmie, odebrała nam resztki nadziei na jego spokojne życie. Mój syn choruje na wątrobiaka zarodkowego (Hepablostoma). Brakuje nam słów, które potrafią opisać rozpacz, rozdzierającą nasze serca. Nasze dziecko obecnie przebywa w specjalistycznej klinice w Warszawie, gdzie jest poddawane intensywnemu leczeniu chemioterapią. Ma za sobą w tej placówce już 5 cykli. Przed nami jeszcze trudniejszy etap – Antoś będzie musiał przejść PRZESZCZEP WĄTROBY, który jest zaplanowany na 17 września. Ciągle drżymy o jego przyszłość. Niestety, życie zdaje się być dla naszej rodziny coraz bardziej okrutne. Znaleźliśmy się w sytuacji, na którą nie byliśmy przygotowani – zarówno psychicznie, jak i finansowo. Nie możemy się jednak poddać – przed nami najważniejsze działania, czyli proces leczenia Antosia. Niestety, ja – ojciec –  nie mogę wrócić do pracy, ponieważ muszę być przy synku każdego dnia. Nasze oszczędności są na wyczerpaniu, a koszty leczenia oraz koniecznej rehabilitacji po operacji nas przerastają.  Błagamy z całego serca o Wasze wsparcie. Każda wpłata jest dla nas największym darem ludzkiej dobroci. Codziennie budzimy się z nadzieją, że nasz synek w końcu pozbędzie się okrutnego przeciwnika z organizmu i będzie mógł spokojnie się żyć, odpoczywając od szpitalnych ścian. Dziękujemy za każdą pomoc oraz dobre słowo. Rodzice Antosia

6 142 zł
Matylda Celejewska
Matylda Celejewska , 10 lat

Trwa walka o rozwój i całą przyszłość Matyldy... Prosimy, pomóż!

Nasze życie nabrało barw, bo urodziła się ona... A my urodziliśmy się na nowo, jako rodzice tej wspaniałej dziewczynki. Dlaczego, gdy na świat przyszła taka cudowna, malutka istota, nie może tylko cieszyć się życiem – dlaczego skazano ją na cierpienie? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie... Wiemy jednak, że będziemy walczyć z całych sił i zrobimy wszystko, by nasza córeczka miała szansę na lepsze jutro.  Matylda urodziła z obustronnym niedosłuchem nerwowo-czuciowym. Wynosi ponad 90 decybeli... To bardzo głębokie upośledzenie słuchu. Bez leczenia Matyldę czekałoby tylko życie w złowrogiej ciszy... Przychylilibyśmy córce nieba... Słuchu nie byliśmy w stanie jej przywrócić, ale ufaliśmy, że medycyna sobie poradzi. Kilka lat temu córeczka temu przeszła operację wszczepienia implantów ślimakowych – zarówno prawego jak i lewego uszka. Nie ukrywamy, że wiązaliśmy z tymi zabiegami duże nadzieje... Które niestety brutalnie nam odebrano. Implanty zawiodły, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Matyldzia wydaje wprawdzie pewne dźwięki, ale dalej nie mówi ani nie słyszy... Świat, który powinien być przyjaznym miejscem, przeraża. Nie możemy patrzeć na cierpienie naszej córki! Nie zgadzamy się z nim! Chcielibyśmy, żeby mówiła nam, dlaczego jest smutna. Chcielibyśmy dowiedzieć się, co lubi, co daje jej radość... I, co najważniejsze – chcielibyśmy, by po prostu się nie bała... By umiała się porozumieć z innymi, powiedzieć, co czuje i jaka jest... By wszyscy zobaczyli, że jest wspaniałą, mądrą dziewczynką. By widzieli w niej to, co my... Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zakupić specjalistyczny komunikator, który pomoże Matyldzie porozumieć się ze światem. Śledzi on ruchy gałek ocznych, którymi córeczka wskazuje odpowiedzi. To dla Matyldy szansa na to, żeby wreszcie „pogadać” z nią inaczej niż tylko gestami. Jesteśmy Wam wdzięczni z całego serca! Niestety, walka o Matyldzię wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. Córeczka chodzi do szkoły specjalnej. Wymaga pełnej, codziennej opieki, ale też wielospecjalistycznej rehabilitacji, która pomaga jej w rozwoju. I chociaż zdajemy sobie sprawę, że możliwe, że nigdy nie dogoni swoich rówieśników, to chcemy przychylić jej nieba i dać wszystko, na co zasługuje – a zasługuje na bardzo wiele. Każdy uśmiech na jej twarzy jest wart wszelkiego poświęcenia i środków. Najwięcej radości daje jej hipoterapia, basen, wszelkie zajęcia rozwojowe, wymaga też stałej fizjoterapii.  W walce o lepsze jutro Matylda potrzebuje regularnych turnusów rehabilitacyjnych. Niestety, wydatki z tym związane są ogromne – koszt zaledwie jednego takiego wyjazdu to aż 10 tysięcy złotych! Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego... Prosimy Was o wsparcie dla naszej Iskierki. To właśnie teraz, gdy jest jeszcze małą dziewczynką – mamy szansę wypracować najwięcej. Bez Waszego wsparcia jednak się nam to nie uda... Każda wpłata może odmienić życie i przyszłość Matyldy! Rodzice Matyldy

5 452,00 zł ( 14,23% )
Brakuje: 32 846,00 zł
Michał Łuczak
Pilne!
Michał Łuczak , 38 lat

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

17 935,00 zł ( 14,04% )
Brakuje: 109 725,00 zł
Ada Pilarska
Ada Pilarska , 22 lata

Trwa walka o sprawność i... marzenia! Wesprzyj rehabilitację Ady!

Mam na imię Adriana. Mam 22 lata i pasję, bez której nie wyobrażam sobie już życia! W 2018 roku po raz pierwszy weszłam na lód i od tamtej chwili łyżwiarstwo figurowe całkowicie mnie pochłonęło! Z zaoszczędzonych pieniędzy kupiłam łyżwy i intensywnie ćwiczyłam pod okiem trenera. Każdy trening dodawał mi skrzydeł i szybko osiągnęłam poziom, który pozwolił mi startować w zawodach. Czułam, że to początek czegoś wielkiego! Niestety, los miał dla mnie inne plany... Tego lata wszystko runęło... Dobrze pamiętam dzień, w którym zdarzył się wypadek. Przygotowywałam się do obozu – wydarzenia, na które czekałam od miesięcy. Rozgrzałam się i wjechałam na lód. Moja łyżwa odmówiła posłuszeństwa, a ja nie miałam szansy zareagować. Poczułam, jak noga nienaturalnie się przekręca, a zaraz potem uderzyłam o taflę. Nie mogłam się podnieść. Potrzebowałam pomocy, by trafić do wyjścia… Jestem przyzwyczajona do cierpienia. Upadki to nieodłączna część łyżwiarstwa figurowego. Byłam przekonana, że tylko naciągnięcie nogi i że za 2 tygodnie pojadę na obóz, na który tak czekałam. Lekarze mieli dla mnie jednak zupełnie inne informacje… Na SORZE zrobiono mi prześwietlenie i tomograf. Poważne złamanie z przemieszczeniem i uszkodzeniem więzozrostu – trudno było mu uwierzyć w tę diagnozę. Zamiast na obóz, trafiłam w ręce chirurgów. Operacja była długa i skomplikowana. Ból, który towarzyszył mi, gdy znieczulenie przestało działać, był przerażający! Teraz w kostce mam śruby i płytkę, które mają na celu zespolić złamania i które za około rok najprawdopodobniej trzeba będzie usunąć. Najgorsze już minęło. Obecnie potrzebuję kosztownej i intensywnej rehabilitacji, która pomoże mi odzyskać sprawność. Bardzo ciężko żyje mi się bez łyżew i jedyne, o czym marzę to wrócić na lód. Jestem studentką, a moja rodzina nie ma wystarczająco środków, aby zapewnić potrzebną rehabilitację. Upadnij siedem razy, ale wstań osiem – pewnie każdy sportowiec zna to powiedzenie. Będę wdzięczna, jeśli pomożecie mi się podnieść i wrócić mi na lodowisko – do miejsca, w którym zostawiłam SERCE! Adriana  

8 802,00 zł ( 82,73% )
Brakuje: 1 837,00 zł
Janek Jagliński
Janek Jagliński , 5 lat

Operacja szansą w walce o rozwój! Pomóż Jankowi!

Nasz Janek to dzielny, uśmiechnięty chłopiec, który od urodzenia zmaga się z nieuleczalną, dziedziczną chorobą – nerwiakowłókniakowatością niezłośliwą typu 1.  Nasze dziecko jest pod stałą opieką wielu specjalistów, w tym poradni genetycznej, neurologicznej, onkologicznej, laryngologicznej oraz psychologiczno-pedagogicznej. Wśród wielu dolegliwości najgorsze jest to, że Jaś ma poważny przerost migdałka, co poważnie wpływa na rozwój mowy. Bardzo mało mówi, nie potrafi się porozumieć, co z kolei wpływa na jego rozwój w ogóle. Pomimo intensywnej pracy z logopedą i pedagogiem, postępy są wolne, a dalszy rozwój jest poważnie zagrożony. Lekarze zlecili usunięcie przerostu migdałka, ale termin operacji w ramach NFZ jest wyznaczony dopiero na listopad 2026 roku! Tak długie oczekiwanie równa się komplikacjom pogłębionym problemom z mową i rozwojem… Dlatego podjęliśmy decyzję, aby przeprowadzić tę operację prywatnie, w nadziei, że uda się to zrobić jeszcze w tym roku. Koszt operacji usunięcia migdałka to około 12 tysięcy złotych, co jest dla nas ogromnym wyzwaniem finansowym. Nasze oszczędności zostały wyczerpane na niezbędną terapię logopedyczną i pedagogiczną, a do tego mamy jeszcze dwie córeczki, którym również musimy zapewnić opiekę. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka przybliża nas do celu – operacji, która da naszemu synkowi szansę na lepszy rozwój, a przede wszystkim na lepszą jakość życia. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Rodzice

10 239,00 zł ( 80,2% )
Brakuje: 2 527,00 zł
Kacper Rogólski
Kacper Rogólski , 11 miesięcy

Maleńki Kacperek nie otwiera oczu! Potrzebna zagraniczna operacja!

Każdy rodzic marzy, by jego dziecko było zdrowe, szczęśliwe i rozwijało się prawidłowo. Bardzo cieszyłam się na myśl o moim maleńkim chłopczyku. W czasie ciąży wprost nie mogłam się doczekać, aż będzie na świecie. Niestety, od tego momentu los skutecznie krzyżuje nam plany… Przed porodem nic nie zapowiadało, że będziemy martwić się o zdrowie Kacperka. Niestety, w życiu nic nie jest pewne, a los potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Lekarze wykryli u synka rzadką chorobę genetyczną — zespół BPES.  Pierwsze niepokojące sygnały zaobserwował pediatra podczas rutynowej wizyty. Synek nie otwierał oczu. Trwało to zbyt długo, względem jego rówieśników. Odwiedziliśmy wielu specjalistów, zanim dowiedzieliśmy się, co może powodować dysmorfie w twarzy Kacperka. Nasz synek otwiera oczy w bardzo ograniczonym zakresie, co generuje problem z komfortowym widzeniem. Powieki są zrośnięte i pozostawiają tylko wąską szparę, przez którą Kacper może oglądać świat. By lepiej widzieć, synek odchyla główkę do tyłu. Ta pozycja powoduje nieprawidłowości w napięciu mięśniowym, nad którym trzeba pracować z rehabilitantem. Ostatnio na naszym horyzoncie pojawił się ratunek! Specjalistyczna operacja, która jest szansą na bezpieczną i samodzielną przyszłość malucha. Niestety, jej koszt jest ogromny, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem... Zabieg powinien odbyć się jak najszybciej! To bardzo ważne! Prosimy o wsparcie w zebraniu środków na zabieg, który uratuje sprawność Kacpra. Bez Was nie damy sobie rady… Jesteście naszą jedyną nadzieją! Jeśli zechcecie wesprzeć nas w tej trudnej chwili, będziemy niezwykle wdzięczni za każdy gest! Mama, Marta

20 330,00 zł ( 20,79% )
Brakuje: 77 426,00 zł
Michał Mierzejewski
Michał Mierzejewski , 26 lat

Serce Michała zatrzymało się miesiąc przed ślubem❗️Potrzebna POMOC❗️

Dokładnie 28 lipca 2024 roku  nasze życie  wywróciło się do góry nogami… Położyliśmy się wieczorem spać, rano Michał miał obudzić się tak jak zwykle, zjeść śniadanie, a następnie mieliśmy wspólnie zajmować się organizacją naszego ślubu. Odliczaliśmy dni do momentu, aż w końcu powiemy sobie sakramentalne „tak”. Niestety, tej nocy wydarzyło się coś, czego nikt nie spodziewał się nawet w najgorszych snach! Gdy się przebudziłam zobaczyłam, że mój ukochany dostał drgawek. Byłam przerażona! Niezwłocznie pobiegłam po pomoc, a gdy wróciłam Michał był już nieprzytomny! Konieczne było rozpoczęcie resuscytacji, w międzyczasie jechało już do nas pogotowie. To były najdłuższe minuty w moim życiu… Tak bardzo się bałam o życie narzeczonego! Po przyjeździe karetki ratownicy nadal kontynuowali reanimację. Następnie zabrali Michała do szpitala. Trafił na oddział intensywnej terapii, gdzie przebywa do dziś… Lekarze nadal nie znaleźli przyczyny jego nagłego zatrzymania krążenia.  Pierwsze dni w szpitalu były bardzo ciężkie, toczyła się dramatyczna walka o życie Michała. Wspólnie z całą rodziną trwaliśmy przy jego łóżku i błagaliśmy o cud. Michał po kilku dniach się wybudził – to było dla nas ogromne szczęście. Był aktywny ruchowo, ale nie nawiązywał z nami kontaktu. Kiedy powoli traciliśmy nadzieję to właśnie Michał pokazał nam, jak silnym jest mężczyzną i że walczy o to, żeby do nas wrócić! Zaczął reagować na ból i wydawać dźwięki, obecność tracheostomii znacznie utrudnia ich zrozumienie, ale cieszymy się, że jest widoczna poprawa. Michał zaskakuje nas i lekarzy każdego dnia, jednak aby miał szansę na powrót do sprawności i dawnego życia wymaga intensywnej rehabilitacji i wsparcia wielu specjalistów… To wszystko może mu zapewnić specjalistyczny ośrodek rehabilitacyjny, w którym pobyt kosztuje majątek…  Miesięczny pobyt wynosi ponad 30 000 złotych! A już wiemy, że miesiąc to zbyt krótki czas, aby postawić go na nogi… Walka o zdrowie i sprawność Michała to będzie maraton, nie sprint… Michał ma zaledwie 26 lat. Zawsze dbał o swoje zdrowie, był aktywny fizycznie, jego pasją była koszykówka. Gdy tylko miał wolną chwilę –  spędzał ją na boisku. Zawsze był uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia. Dlatego tak trudno nam uwierzyć w to, co się stało. Michał ma przed sobą całe życie, wielkie plany i marzenia…  Wiemy, że czas odgrywa ważną rolę i dlatego im szybciej zostanie rozpoczęta rehabilitacja, tym zyskamy większą szansę na powrót do sprawności Michała. Niestety sami nie pozyskamy tak ogromnych środków, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Narzeczona, rodzina i przyjaciele 

161 473,00 zł ( 37,94% )
Brakuje: 264 059,00 zł
Marcel Adamski
Marcel Adamski , 23 miesiące

Każdy oddech to wysiłek dla Marcelka! Pomóż, opóźnić objawy jego choroby!

To, co miało być najszczęśliwszym momentem w naszym życiu, nagle stało się koszmarem. Marcel przyszedł na świat zdrowy, a przynajmniej tak myślałam do momentu otrzymania wyników badań i telefonu lekarza...  Kazano mi natychmiast pojechać z synkiem do szpitala, gdzie Marcel przeszedł szereg badań. W ciągu zaledwie kilku dni moje dziecko musiało przejść pobieranie płynu z rdzenia kręgowego, tomografię głowy, USG brzucha, badania morfologii i wiele innych. Moje serce pękało, gdy patrzyłam na niego w szpitalnym łóżku. Wtedy usłyszałam diagnozę, która wzbudziła we mnie ogromny niepokój o przyszłość Marcela – wrodzona toksoplazmoza. Jak to możliwe? Wydawało mi się, że synek był zdrowy, miał takie wesołe oczka... Nie miałam żadnych podejrzeń, że może być chory. Wcześniej nie występowały praktycznie żadne objawy, które mogłyby nas ostrzec. Ale toksoplazmoza uderza podstępnie. Teraz mój synek ma ogromne problemy z oddychaniem – nocami budzi się, zmęczony i wyczerpany. Każdy oddech jest dla niego bardzo wymagający. Boję się, że może dojść do bezdechu, w efekcie czego zacznie się dusić… 17 września czeka nas kolejna wizyta w szpitalu, gdzie lekarze będą przeprowadzać badanie na jego płucach. Marcel potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego – maski tlenowej, która pomoże mu spokojnie oddychać w nocy. Codziennie moje dziecko przyjmuje też leki, które opóźniają rozwój choroby. Bez nich stan Marcelka mógłby się gwałtownie pogorszyć. Gdyby syn ich nie przyjmował, mogłyby pojawić się problemy z poruszaniem i pogorszeniem wzroku. Marcelek to pełen miłości, życzliwy chłopiec, który lubi bawić się z rodzeństwem, tuli swoje ulubione misie i każdego dnia dzielnie walczy o oddech. Każdy jego uśmiech jest dla mnie promykiem nadziei, że uda się opóźnić rozwój choroby. Aby mogło to stać się możliwe, potrzebny jest sprzęt medyczny, rehabilitacja oraz specjalistyczne leczenie. Niestety wiąże się to z dużymi kosztami, których sama nie jestem w stanie udźwignąć. Dlatego proszę Was o wsparcie! Każda okazana nam pomoc to nadzieja, że mój syn będzie mógł oddychać bez towarzyszącego cierpienia. Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o zdrowie synka! Mama Marcelka

1 445 zł