Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ryszard Lenart
Ryszard Lenart , 63 lata

Nasz tata w zaledwie tydzień stracił zdrowie i ukochany budynek! POMOCY!

Wszystko zaczęło się od niepokojącego bólu nogi, który z czasem stał się nie do zniesienia. Tata od 10 sierpnia 2024 roku był słaby, zauważyłyśmy, że jego stan zdrowia się pogorszył. Wiedziałyśmy, że nie ma czasu do stracenia, dlatego pojechałyśmy z tatą na SOR. Tam dostał skierowanie do neurologa, do którego udał się następnego dnia. Jego stan zdrowia cały czas się pogarszał i nagle, 13 sierpnia dostał ataku padaczki! Byłyśmy przerażone!   Tata trafił do szpitala. Tam pojawiła się kolejna niepokojąca dolegliwość – brak rzetelnego odbierania rzeczywistości. Zlecono kolejne badania a przez następny tydzień tata tylko leżał, jadł i pił… Nie było z nim normalnego kontaktu. Bardzo się bałyśmy, bo ta zmiana zaszła w ciągu zaledwie kilku dni! Lekarze rozkładali ręce z niemocy, nie wiedzieli co dolega naszemu tacie. Ostatecznie został przetransportowany do szpitala w Krakowie, gdzie do dziś trwa diagnostyka. Na razie wiemy jedynie tyle, że nasz tata zmaga się z zaburzeniami ośrodkowego układu nerwowego, co spowodowało niedowład lewostronny ciała i ograniczenie czynności mowy. Lekarze nie postawili jeszcze ostatecznej diagnozy i nadal szukają podłoża choroby. Koszty leczenia, rehabilitacji oraz codzienna opieka, wymagają znacznych nakładów finansowych, które nas przerastają. Szczególnie że to nie jedyna tragedia, która się u nas w ostatnim czasie wydarzyła… 21.08 2024 roku doszło do pożaru, przez który doszczętnie spłonął budynek gospodarczy wraz z całym sprzętem, który się w nim znajdował. To było ulubione miejsce taty, spędzał w nim większą część dnia majsterkując. Pomimo szybkiej interwencji straży pożarnej zniszczeniu uległy najważniejsze części budynku i całe wyposażenie…   W ciągu zaledwie jednego tygodnia nasz tata stracił zdrowie oraz ulubiony budynek, w którym pracował znaczną część swojego życia… Nie rozumiemy, dlaczego to wszystko przydarzyło się akurat jemu i z całego serca chcemy mu pomóc. Niestety same nie damy rady, dlatego z całego serca prosimy Was – wszystkich dobrych ludzi o wsparcie naszego taty w walce o zdrowie i odbudowanie tego, co zabrał mu pożar! Córki Ryszarda

24 456 zł
Kacper Perlik
Kacper Perlik , 14 lat

Udar w wieku 14 lat❗️Pomóż Kacprowi wrócić do zdrowia❗️

Życie Kacpra drastycznie zmieniło się 31 sierpnia 2024 roku. Kacper, pasjonat piłki nożnej i oddany fan tego dnia wybrał się na boisko, by zagrać z kolegami. Zaledwie dzień wcześniej obchodził swoje 14. urodziny, a jednym z jego prezentów była wymarzona koszulka Barcelony. Niestety, podczas spotkania Kacper nagle źle się poczuł i upadł. Natychmiast został przetransportowany karetką do szpitala w Toruniu, gdzie lekarze zdiagnozowali u niego udar mózgu, co rozpoczęło dramatyczną walkę o jego życie! W krytycznych godzinach Kacper został przewieziony do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Tam, 1 września, lekarze podjęli decyzję o ryzykownej operacji ratującej życie, polegającej na usunięciu części kości czaszkowej, by zmniejszyć obrzęk mózgu.  Dzięki ich staraniom Kacper przeżył, lecz jego stan nadal jest ciężki, a on sam przebywa w śpiączce. Obrzęk mózgu nadal się utrzymuje, a każdy dzień to kolejna walka. Jakby tego było mało, stan Kacpra dodatkowo skomplikowało zapalenie płuc. Rodzice Kacpra są z nim bez przerwy, wynajmując pokój blisko szpitala, aby być na miejscu i podejmować szybkie decyzje dotyczące jego leczenia. Niestety, koszty związane z ich pobytem w Gdańsku, a także przyszłe wydatki, zaczynają przerastać ich możliwości. Kacper, który uwielbia grać w gry komputerowe i łowić ryby, teraz potrzebuje naszej pomocy. Przed jego rodziną stoi nie tylko wyzwanie emocjonalne, ale także finansowe. Dlatego zwracamy się do Was o wsparcie. Środki potrzebne są na szeroko zakrojoną rehabilitację, intensywne terapie neurologiczne i fizjoterapeutycznych, zakup specjalistycznych leków oraz sprzętu medycznego, do tego transport… Kosztów jest naprawdę ogromna ilość. Rodzina Kacpra, przebywająca obecnie w Gdańsku, potrzebuje wsparcia, by móc nieustannie czuwać przy nim i wspierać go w tej trudnej walce. Każda, nawet najmniejsza wpłata, to krok bliżej do powrotu Kacpra do zdrowia i normalnego życia. Prosimy o wsparcie, wiarę i modlitwę – niech Kacper wie, że nie jest w tej walce sam. Razem możemy mu pomóc w tej trudnej drodze. Bliscy

52 173 zł
Franciszek Grzybek
Franciszek Grzybek , 6 lat

Franio urodził się z chorą rączką – jedyną szansą na sprawność jest kosztowna operacja! POMÓŻ!

Nic nie zapowiadało trudności, z którymi musi mierzyć się nasz synek. Badania w czasie ciąży nie wskazywały na jakiekolwiek komplikacje, a my z niecierpliwością odliczaliśmy dni do chwili, w której weźmiemy nasze maleństwo w ramiona.  Niestety, podczas porodu przeżyliśmy szok. Od lekarzy dowiedzieliśmy się, że synek przyszedł na świat z niedorozwojem lewej dłoni. Specjaliści podejrzewali, że wad wrodzonych może być u Frania więcej, lecz na szczęście okazało się, że poza problemami z rączką jest zdrowym i silnym chłopcem. Wrodzona wada rączki utrudnia Franiowi codzienne funkcjonowanie, nie może posługiwać się nią prawidłowo. Lewa dłoń jest zmniejszona, palce skrócone, nieprawidłowo zbudowane... Palce dwupaliczkowe, jeden palec sztywny bez stawów, inne z niestabilnymi stawami. Franio ma zrośnięte palce, co niezwykle utrudnia chwyt... Jest to szczególnym problemem, ponieważ syn jest leworęczny – wada dotyczy jego dominującej ręki! Obecnie nasz synek chodzi do zerówki, a my chcemy zrobić wszystko, co możliwe, aby ułatwić mu pracę tą dłonią. Jedyną szansą na lepszą sprawność Frania jest operacja rączki! Bardzo trudno było znaleźć chirurga, który byłby w stanie podjąć się zabiegu. Poszukiwania były długie i żmudne – na szczęście udało się nam nawiązać kontakt z bardzo doświadczonym specjalistą.  Doktor po konsultacji stwierdziła, że trzeba pogłębić przestrzenie między palcami, aby usprawnić paluszki i poprawić chwyt ręki. Operacja jest skomplikowana, będzie przeprowadzona wraz z przeszczepami skóry. Zabieg musi odbyć się, zanim synek pójdzie do szkoły, aby umożliwić mu naukę pisania.  Niestety, już teraz wiemy, że w przyszłości niezbędne będą kolejne operacje – jedna nie wystarczy... Oboje z mężem jesteśmy muzykami oraz nauczycielami w szkole muzycznej. Wada dłoni u naszego synka była dla nas ogromnym szokiem, z naszych pensji nie jesteśmy w stanie utworzyć oszczędności. Koszty operacji są dla nas bardzo wysokie, niezwykle ciężkie do udźwignięcia samemu. Franuś jest dzieckiem niezwykle pogodnym, zgodnym, stale uśmiechniętym – w przedszkolu jest lubiany zarówno przez kolegów, jak i panie nauczycielki. Tak bardzo boimy się, że wraz z upływem czasu wada rączki stanie się coraz większym problemem i odbierze Frankowi szansę na szczęśliwe dzieciństwo i lepszą przyszłość… Operacja musi odbyć się jeszcze w tym roku, czasu jest więc bardzo mało!  Prosimy, wesprzyjcie nas w walce o lepsze jutro synka. Jedyne czego chcemy, to aby miał w życiu takie same szanse i możliwości jak jego rówieśnicy. Nie pozwólmy, by wrodzona wada rączki zaważyła na jego przyszłości już na starcie! Rodzice Frania

20 133,00 zł ( 64,15% )
Brakuje: 11 250,00 zł
Gabriela Podniesińska
Gabriela Podniesińska , 17 lat

Choroba odbiera Gabrysi zdrowie, sprawność i marzenia... POMÓŻ❗️

Do października 2023 roku Gabrysia była zwyczajną nastolatką. Z pasją realizowała swoje marzenia i doskonaliła się w tańcu, który kocha całym sercem. Dobrze się uczyła, była pomocna, szczęśliwa. Niespodziewanie wszystko, co tak bardzo kochała, zostało jej odebrane z powodu choroby! Córka trafiła do szpitala z bólem kolan. Zostało jej wykonane mnóstwo badań, a wynikiem była przerażona nawet pani doktor, która prowadziła jej leczenie. Okazało się, że w rezonansie magnetycznym wykryto liczne guzy na kręgosłupie i żebrach! W naszym mieście nikt nie był w stanie postawić ostatecznej diagnozy. Wyniki zostały skonsultowane z Instytutem Matki i Dziecka w Warszawie. Gabi niezwłocznie trafiła pod opiekę ich poradni onkologicznej.  Kolejne badania rezonansem dały odpowiedź czym są guzy na kręgosłupie. Jest to rzadka choroba – dysplazja włóknista kości, u mojej córki wieloogniskowa. Rozpoznanie tego schorzenia jest trudne, a leczenie jeszcze trudniejsze. W chorobie tej tkanka kostna jest zastępowana tkanką włóknistą, przez co kość traci swoją naturalną twardość i może dojść do jej złamania. Nie muszę chyba mówić jaki strach powoduje to, że zmiany są na kręgosłupie i żebrach... Gdyby doszło do pęknięcia kręgu...  W odcinku piersiowym zmiany są zlokalizowane blisko rdzenia kręgowego. Ponadto jedna ze zmian na żebrach jest obserwowana, bo ma wzrost rozprężający, co występuje w przypadku nowotworów. Niestety dysplazja włóknista to choroba, nawet przez lekarzy bardzo mało znana. Często jest mylona ze zwykłymi naczyniakami. Trudno znaleźć specjalistę, który się na tym zna i podejmie się leczenia. Na szczęście nam się udało! Terapia ma polegać na wzmocnieniu niezajętej chorobowo tkanki kostnej, żeby dawała wsparcie tym miejscom, w których jak to określił profesor "jest rozgardiasz" zrobiony przez dysplazję włóknistą. W najbliższym czasie czekają nas częste wizyty u wielu lekarzy, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Ponadto Gabrysia przeszła załamanie, kiedy dowiedziała się o chorobie i o tym, że musiała zrezygnować ze swojej pasji. Aktualnie wymaga wsparcia psychologa. Niestety wszystkie badania, wizyty, leki są płatne. Muszę prosić o pomoc, choć nigdy nie sądziłam, że będzie to konieczne. Sama aktualnie jestem po operacji kręgosłupa i póki co nie mogę podjąć pracy. Postanowiłam założyć zbiórkę i prosić o wsparcie w walce o zachowanie sprawności Gabrysi. Pomóżmy spełniać jej te marzenia, które jeszcze w młodej głowie się rodzą. Nie odbierajmy nadziei, która dała nikłe światło na normalność.  Kamila, mama Gabrysi.

2 078,00 zł ( 6,51% )
Brakuje: 29 837,00 zł
Ada Kujawa
Pilne!
Ada Kujawa , 4 latka

Serduszko Adrianny potrzebuje PILNEJ operacji❗️Prosimy o pomoc❗️

O tym, że nasza córka urodzi się ciężko chora, dowiedzieliśmy się jeszcze, gdy nosiłam ją pod moim sercem. Mina lekarza, który przeprowadzał trzecie badanie prenatalne mówiła wszystko –  z serduszkiem Ady jest źle, bardzo źle. Od tamtego dnia szczęście przerodziło się w strach o życie naszego dziecka.  Mieliśmy jednak nadzieję, że przypuszczenia lekarza się nie sprawdzą. Niestety! Kolejne wizyty u specjalistów potwierdziły najgorszy scenariusz – Ada urodzi się z bardzo ciężką wadą serca. Zaczęliśmy zadawać sobie pytania, dlaczego właśnie nasze dziecko… Przecież nic na to nie wskazywało… Gdy Ada przyszła na świat mogłam ją tylko pocałować i od razu zabrano ją na oddział neonatologii. Tam przez tydzień leżała w inkubatorze, a w jej maleńkich żyłach płynął lek utrzymujący ją przy życiu. Widok bezbronnego maleństwa łamał moje serce. To, że mogłam być z nią tylko godzinę dziennie potęgowało moją bezsilność. W 13. dniu swojego życia córeczka została poddana operacji serduszka, po czym leżała cztery dni na intensywnej terapii. Wszystko szło dobrze, jednak po przeniesieniu Ady na kardiochirurgię zaczęły pojawiać się częste wymioty, które oddalały nasze wyjście do domu. Kiedy w końcu wyszłyśmy nasza radość nie trwała długo, ponieważ Adrianna cały czas wymiotowała, słabo przybierała na wadze i często jej skóra stawała się sina. By zapobiec jej cierpieniu, jeździliśmy po wielu specjalistach, jednak żaden nie dał nam jasnej odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje. Gdy Ada miała 9 miesięcy udaliśmy się na 3-dniową kontrolę do szpitala w Poznaniu, która przedłużyła się o 1.5 miesiąca ze względu na przebyte infekcje m.in. rotawirus, zapalenie ucha i gardła, zakażenie dróg moczowych i zapalenie jelit. Gdy stan zdrowia Ady się ustabilizował lekarze podjęli decyzję o wykonaniu całkowitej korekty serduszka.  Operacja trwała 10 godzin – dla nas całą wieczność. Przeżywaliśmy koszmar, gdy lekarz poinformował nas, że Adrianna podczas operacji przeszła zawał mięśnia sercowego. Kolejne dni na intensywnej terapii były dla niej bardzo ciężkie. Córeczka miała wysoką gorączkę, przechodziła infekcje oporne na antybiotyki, a także doszło do dwukrotnego zatrzymania krążenia serca. Wtedy też doznała udaru mózgu i stwierdzono uszkodzenie płuca, po czym ponownie musiała być operowana. Żaden lekarz nie dawał jej szans na życie. Wielokrotnie kazano nam się z nią żegnać. Ada jednak to czysta dusza wojownika i po 4 miesiącach trudnej walki mogliśmy z nią wrócić do domu. Wiedzieliśmy wtedy, że tylko systematyczna rehabilitacja postawi ją na nogi. I kiedy robiła znaczące postępy doszło u niej kilkakrotnie do silnego krwotoku zagrażającego życiu z rurki tracheostomijnej. Trafiliśmy wtedy do szpitala ICZMP w Łodzi. Lekarze wprowadzili Adriannę w śpiączkę farmakologiczną. Stan córeczki był bardzo ciężki. W dodatku dochodziło do zapalenia płuc. Niestety wtedy dowiedzieliśmy się, że córeczkę uratuje tylko przeszczep serca. Każda rozmowa z lekarzem mówiła jedno – proszę się z córeczką pożegnać, bo zgon u niej może być w każdej chwili… Mimo wmawiania mi ciągle tych informacji ja wiedziałam jedno – że ona da radę, a ja muszę być silna i nie pokazywać smutku w jej obecności. W końcu nastał ten dzień, gdzie lekarz przekazał wiadomość, że wychodzimy na respiratorze do domu i będziemy podlegać pod hospicjum domowe… Po tej informacji czułam się jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Jednak po kilku godzinach lekarz podjął decyzję o ponownym cewnikowaniu serca.  Od tamtej pory jesteśmy w domu. Jeździmy na kontrole do szpitala oraz do różnych specjalistów. Ada często jest na antybiotykoterapii. Nasza córeczka powinna mieć ponownie operację serca, ponieważ jest coraz słabsze. W dodatku jest na bardzo silnych lekach kardiologicznych. Lekarz poinformował nas, że serduszko Ady może w każdej chwili przestać bić!  Mamy zgodę z ośrodka z Stanford w USA, ale nie posiadamy takich pieniędzy, by pokryć koszty leczenia, a te będą ogromne. Podobno pieniądze szczęścia nie dają, ale to właśnie dzięki nim możemy ocalić życie naszej córeczki. Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy prosić o pomoc, która jest określona w milionach złotych. Nie mamy wyjścia, ponieważ sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty. Jednak jest w nas wiara i nadzieja, że mimo tak ogromnej kwoty uda nam się zebrać te pieniądze. Nie możemy zawieźć Ady, ona już tyle wycierpiała, że jesteśmy jej to winni. Bardzo prosimy Państwa choć o jak najmniejsze wsparcie. Każda złotówka przybliża Adę do odzyskania zdrowia i zachowania życia... Rodzice Ady ➡️ Licytacje na Facebooku – Całym sercem dla Ady! 🎥 TVP3 Łódź - "Potrzebne 8 mln złotych na leczenie 4-letniej Ady. Dziewczynka ma poważną wadę serca" ✍🏻  TV Republika – Ratujmy życie małej Ady! Potrzebne są miliony  📻 Radio Q - wywiad ✍🏻 Moja Łęczyca – Rodzice walczą o życie swojej córeczki. "W Polsce nie chcą jej już operować"

4 274 156,00 zł ( 52,43% )
Brakuje: 3 877 037,00 zł
Daniel Zaika
Daniel Zaika , 5 lat

Milczenie nie zawsze jest złotem! Pomóż Danielkowi odnaleźć jego zagubione słowa!

Każdego dnia walczymy o lepsze jutro dla naszego synka. U Daniela zdiagnozowano autyzm, który stawia przed nim i całą rodziną wiele trudnych wyzwań. Daniel dzielnie stawia czoła ograniczeniom, jakie niesie ze sobą jego schorzenie. Jednak martwi nas, że mimo ogromu terapii, jakie mu zapewniamy, wciąż nie mówi… Danielek uczęszcza do specjalistycznego przedszkola, w którym ma zapewnioną terapię. Uczy się funkcjonować w społeczeństwie, poznaje świat i stara się w nim odnaleźć. Ćwiczy też komunikację z rówieśnikami i rozwija mowę. To ostatnie przychodzi mu najtrudniej i wnosi do jego codzienności wiele cierpienia… Synek próbuje kontaktować się z otoczeniem za pomocą gestów i obrazków. Możliwość przekazania swoich myśli i potrzeb sprawia mu ogromną radość, dlatego chcielibyśmy mu to jeszcze ułatwić. Wiemy, że Danielkowi bardzo pomógłby tablet ze specjalnym oprogramowaniem do rozwijania komunikacji, czyli Mówik. Dziecko, które nie mówi, zawsze funkcjonuje poniżej swoich możliwości, a to rodzi frustrację, zamknięcie się w sobie, niechęć do nauki, terapii i kontaktów z innymi. Jako rodzice nie możemy na to pozwolić… Mówik to nieoceniona pomoc w porozumiewaniu się, które pozwoli Danielowi głośno wyrażać emocje i potrzeby oraz poradzić sobie w niemal w każdej sytuacji społecznej. Otoczenie wreszcie będzie go rozumiało i reagowało na to, co chce przekazać. To jest właśnie moc komunikacji, moc słów! Będziemy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę, którą dołożycie, by Danielowi łatwiej było powiedzieć nam, co czuje, co myśli i na co ma ochotę. Z serca dziękujemy! Rodzice

100 zł
Łukasz Śremski
Pilne!
Łukasz Śremski , 30 lat

Trwa walka z nowotworem❗️Nie pozwól, by diagnoza stała się wyrokiem – RATUJ❗️

Wraz z wieściami o diagnozie runął mój świat. Nie mogłem w to uwierzyć, nie chciałem w to uwierzyć… Byłem przecież młodym, zdrowym i samodzielnym mężczyzną. Wyniki badań były jednak bezlitosne i nie pozostawiały złudzeń. Nic nie jest w stanie przygotować człowieka na to, że musi zmierzyć się ze śmiertelnym nowotworem i walczyć o życie.  Wszystko zaczęło się w styczniu 2023 roku. Bóle brzucha, poty nocne, świąd skóry, podwyższona temperatura ciała… Nie wiedziałem, co się dzieje, ale z każdym dniem byłem coraz bardziej zaniepokojony. W ciągu 2-3 miesięcy schudłem aż 7 kg! W szpitalu wykryto u mnie powiększenie wątroby i śledziony oraz wydano kartę DILO ze względu na podejrzenie nowotworu – w celu dalszej diagnostyki. Przez ponad rok poszukiwałem przyczyny złego stanu zdrowia. Moje życie wypełniły niezliczone wizyty lekarskie, godziny spędzone na dojazdach do specjalistów i niezwykle wysokie koszty leczenia. W styczniu 2024 roku konieczne okazało się usunięcie śledziony. Po operacji nastąpiła poprawa, która trwałą zaledwie 2 miesiące. Potem mój stan zaczął pogarszać się w dramatycznym tempie. Problemy neurologiczne, brak kontroli nad nogami, bóle głowy, które uniemożliwiały normalne funkcjonowanie… W lutym 2024 roku orzeczono u mnie niepełnosprawność w stopniu umiarkowanym. Niestety, z czasem okazało się, że za wszystkimi tymi dolegliwościami stała potworna choroba. Zdiagnozowano u mnie nieokreślony nowotwór żołądka. Nagle wszystko inne przestało mieć znaczenie, a w mojej głowie liczne marzenia zastąpiło tylko jedno – ŻYĆ. Wydatki związane z walką z nowotworem są jednak niezwykle wysokie. Przez swój stan zdrowia nie jestem w stanie wrócić do pracy, co sprawia, że moim jedynym źródłem utrzymania pozostaje obecnie renta. Nie jestem w stanie jednocześnie się utrzymać i pokryć kosztów leczenia. Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń – nigdy nie potrzebowałem tego tak bardzo, jak teraz. Wiem, że mój przeciwnik jest niezwykle trudny do pokonania, jednak wierzę, że z Waszą pomocą się to uda. Jestem jeszcze młodym człowiekiem i mam całe życie przed sobą – pomóż mi o nie zawalczyć! Łukasz

4 627 zł
Oliwier Sytniewski
Oliwier Sytniewski , 9 lat

Podaruj szansę na sprawność❗️Oliwier walczy z MPD❗️

Nasz synek, Oliwier, urodził się w styczniu 2015 roku i od pierwszych chwil na świecie musiał zmierzyć się z ogromnym bólem i trudnościami. Urodził się w zamartwicy, a po kilku miesiącach usłyszeliśmy diagnozę, która wywróciła nasz świat do góry nogami: mózgowe porażenie dziecięce, encefalopatia, niedowład połowiczy obustronny, opóźnienie psychoruchowe... Jako rodzice robimy wszystko, co w naszej mocy, by dziś Oliwierek mógł się rozwijać, by jego dni wypełnione były radością, a nie bólem i ograniczeniami. Niestety, życie z niepełnosprawnością jest bardzo trudne. Nasz syn nie chodzi, nie siedzi samodzielnie, nie mówi, ale mimo to nauczyliśmy się razem komunikować – prostymi gestami, pełnymi miłości i zrozumienia.  Oliwier zaraża uśmiechem i pokazuje nam, jak wielka może być siła woli w tak małym ciele. W hospicjum, fundacji i w szkole otaczają go wspaniali ludzie – nauczyciele, terapeuci, opiekunowie – którzy każdego dnia wkładają serce w jego rozwój. Ich wsparcie, a przede wszystkim uśmiech Oliwierka, daje nam siłę do dalszej walki. Ale niestety, każdego dnia walczymy też z innym wrogiem – z kosztami, które przerastają nasze możliwości. Gdy Oliwier rośnie, zmieniają się też jego potrzeby. Wciąż musimy dostosowywać sprzęt rehabilitacyjny – nowy wózek, pionizator, ortezy, specjalistyczny fotelik samochodowy... To wszystko jest niezbędne, by nasz synek mógł żyć w miarę komfortowo i mieć szansę na dalszy rozwój. Część kosztów pokrywają środki z NFZ i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Toruniu, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Resztę musimy znaleźć sami, a to niestety przekracza nasze możliwości. Nasze kolejne troski na horyzoncie: specjalistyczne ortezy i nowy fotelik samochodowy, bo w obecnym Oliwierek już prawie się nie mieści...  Jako rodzice musimy dokonywać trudnych wyborów. Ja nie mogę pracować zawodowo, bo synek wymaga stałej opieki i wsparcia, a jedna pensja męża nie wystarcza, by sprostać tym wszystkim potrzebom. Dlatego z całego serca błagamy Was o pomoc! Każda złotówka, każde dobre słowo, każdy gest solidarności to dla nas nie tylko wsparcie finansowe, ale też nadzieja. Nadzieja, że nasz syn może mieć szansę na lepsze życie, pełne małych-wielkich kroków naprzód. Razem możemy dać mu szansę na to, by uśmiech gościł na jego buzi jak najczęściej. Rodzice Oliwierka

1 871 zł
Nikodem Pietruszczak
Nikodem Pietruszczak , 12 miesięcy

Każdego dnia serduszko naszego synka słabnie... Błagamy, pomóż nam, nim będzie za późno❗️

Wyobraźcie sobie maleńkie serduszko dziecka, które jeszcze nie zdążyło zaznać radości z życia, a już musi podejmować wyczerpującą walkę o każdy oddech. Rodzice trzymają swoje dziecko w ramionach, patrząc z przerażeniem na jego klatkę piersiową – z trudem podnoszącą się i opadającą. Minimalne ledwie dostrzegalne uderzenie serca to krzyk, którego nie słychać. Nie tak miały wyglądać pierwsze chwile na tym świecie Nikosia... Nasze dziecko miało biegać, śmiać się, dorastać tak, jak inni... W podobny sposób wyobrażaliśmy sobie jego przyszłość. Niestety los był wyjątkowo okrutny dla synka i zamiast tej wizji, Nikodem musi teraz zawalczyć o swoje życie z niewidzialnym przeciwnikiem – wadą, która bezlitośnie ukradła jego dzieciństwo. Czy nasz syneczek znajdzie w sobie siłę, by pokonać bezlitosną przeszkodę? Czy to serduszko zdoła przezwyciężyć nierówną walkę? 16 listopada 2023 roku w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi przyszedł na świat najpiękniejszy chłopiec, jakiego mogliśmy sobie wyśnić. Niestety, już od pierwszego oddechu życie tej kruszynki okazało się wyczerpującą batalią. Nasze dziecko urodziło się z wrodzoną wadą serca – HLHS (hipoplazja lewego serca), co oznacza, że jego serduszko od początku nie pracuje, jak powinno. Malutkie ciało synka przeszło już przez wiele operacji oraz zabiegów... Od chwili narodzin Nikodema codziennie drżymy o jego przyszłość.  27 kwietnia 2024 roku, nasze serca pękły na nowo. Synek przeszedł udar, miał wstawione drenaże w główce. Każdy nowy dzień spędzony przez Nikodema w szpitalu jest przeszyty bólem i niepewnością. My jednak wierzymy, że Nikoś będzie mógł w końcu opuścić szpitalne mury i powrócić do domu – do nas, do swojej rodziny, do rodzeństwa, które czeka na niego z utęsknieniem.  Każdego dnia pokonujemy setki kilometrów, by być przy nim. Nasz dom dzieli od szpitala ponad 370 km, ale odległość nigdy nie była dla nas przeszkodą, by walczyć o życie naszego syna. Niestety, obecnie sytuacja stała się nie do udźwignięcia. Koszty dojazdów, leczenia i rehabilitacji przerastają nasze możliwości. Sami już nie damy rady…  Nikodem przygotowywany jest teraz do kolejnej operacji – operacji Glenna. To kluczowy krok w walce o jego życie. Jednak wiemy, że bez odpowiedniej rehabilitacji oraz odpowiedniego leczenia, jego szanse na powrót do zdrowia maleją. Marzymy, by nasz mały wojownik mógł wrócić do domu – tam, gdzie jest jego miejsce. Aby to się udało, potrzebujemy Waszej pomocy!  Każda złotówka to dla nas wielka nadzieja na wygranie walki, której stawka jest najwyższa – życie synka. Prosimy z całego serca, pomóżcie nam zawalczyć o Nikodema. Wierzymy, że dobro nam okazane do Was powróci. Dziękujemy za każdą wpłatę i każdą myśl pełną wsparcia. Rodzice Nikodema

47 923,00 zł ( 45,04% )
Brakuje: 58 460,00 zł