Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Sojda
Michał Sojda , 8 lat

Tak niewiele brakuje, by ocalić życie Michałka!

Nowotwór złośliwy! Ciężki przeciwnik, który wciąż zagraża życiu 4-letniego Michałka! Trwają konsultacje ze specjalistami, zarówno z Polski, jak i zagranicy. Próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie, co można jeszcze zrobić, by uśpić nowotwór lub na tyle go zmniejszyć, aby była możliwość jego wycięcia, bez trwałego okaleczenia synka. Ostatnia chemia spowodowała dużą remisję guza nowotworowego, jednak w ośrodku, w którym rozpoczęliśmy leczenie, lekarze nie podejmują dalszych działań, czekając na rozwój sytuacji i ewentualne ponowne leczenie przy rozroście nowotworu. Rok 2020 rozpoczął się z diagnozą: Nowotwór złośliwy - mięsakomięsak prążkowanokomórkowy, typ embryonale (Rhabdomyosarcoma, w skrócie RMS). Przerażające słowa… Nikt się ich nie spodziewał… Łzy nie przestawały płynąć. Wciąż zadawaliśmy sobie pytanie: „Dlaczego takie choroby dotykają tak małe, bezbronne dzieci, w tym naszego kochanego synka”... Przecież według lekarzy, okulistów to miał być jęczmień lub gradówka…  Z drugiej strony widoczne położenie nowotworu pozwoliło na szybką diagnostykę, a tym samym w końcu na właściwe rozpoznanie choroby, przed powstaniem przerzutów na inne organy. Lekarze zaklasyfikowali chorobę synka do stadium III. Przy pierwszych blokach chemii Michaś odczuwał ogromne skutki uboczne… Całodzienne wymioty, ogromny ból brzuszka, obciążony pęcherz oraz przeciążona wątroba - to najbardziej widoczne skutki uboczne leczenia… W dalszym czasie doszedł spadek wszystkich istotnych parametrów krwi. Nieuniknionym było jej przetaczanie – wszystko to ze względu na spadek odporności do zera i zapobieganie głębokiej neutropenii, gorączce neutropenicznej i w dalszych konsekwencjach sepsie, do której o mały włos nie doszło po pierwszym bloku chemii.  Dzięki Wam, wspaniałym darczyńcom, którzy w pierwszej zbiórce pomogli zebrać środki na leczenie wspomagające w trakcie prowadzonego protokołu, uniknęliśmy wielu poważnych powikłań leczenia chemioterapeutycznego. Wątroba o wiele lepiej radziła sobie z chemioterapią, uniknęliśmy znaczących problemów urologicznych, Michaś nie potrzebował też przetaczania krwi, a jego parametry same wracały do normy, bez zastrzyków, które sztucznie pobudzają odporność. Nie miał również problemów z chodzeniem, co jest bardzo częstym skutkiem chemii. Przy tym wszystkim utrata włosów wydawała się drobnostką, choć akurat ten fakt Michaś przeżył bardzo emocjonalnie.  W ostatnich cyklach prowadzonego protokołu guz ulegał znacznemu zmniejszeniu, co powinno być kluczowym czynnikiem decydującym o dalszym leczeniu. Jednakże protokół chemioterapii, obejmujący 9 cykli, został zakończony, choć guz stale się zmniejszał! Decyzją lekarza prowadzącego, synek dostał dodatkowo jeszcze jedną chemię, uzupełniającą ostatni cykl, co spowodowało dalsze zmniejszenie rozmiarów nowotworu...  Cieszymy się, że guz jest coraz mniejszy, jednak martwi nas zawieszenie leczenia, bezproduktywne oczekiwanie, brak jakichkolwiek dalszych decyzji i naszym zdaniem ryzyko pozostawienia niedoleczonego nowotworu (aktywnych komórek nowotworowych). Co więcej, niestety leczenie cytostatykami, a szczególnie radioterapia, uszkadza nie tylko komórki nowotworowe, ale również zdrowe, prowadząc do zaburzenia ich funkcji. Jeżeli taka uszkodzona komórka podzieli się i zacznie się replikować, to może powstać inny nowotwór. Taką wznowę leczy się już dużo trudniej, bo najczęściej jest odporna na pierwotną chemię... Tak bardzo chcielibyśmy, by podejście do leczenia naszego synka było indywidualne, a nie tylko według schematów, dlatego konsultujemy się również z lekarzami z zagranicy, by leczenie Michałka poprowadzić jak najlepiej. Wierzymy, że doświadczenie innych lekarzy z zagranicy, mających praktykę z tymi samymi przypadkami, pozwoli dostosować najlepsze rozwiązanie dla naszego synka. Najnowsze trendy w badaniach podstawowych i klinicznych zwracają szczególną uwagę na rozwój celowanych strategii terapeutycznych.  Cały czas poszukujemy odpowiedzi: co możemy jeszcze zrobić. Równolegle analizujemy zarówno alternatywne jak i innowacyjne sposoby leczenia: immunoterapia celowana molekularne, czy terapię komórkami macierzystymi, a także przeszczep autologicznych komórek progenitorowych.  Musimy być przygotowani na każdą wersję i być pewni, że to postać resztkowa, a nie jeszcze aktywna. Póki co, guz jest nieoperacyjny, dlatego też chemia, radioterapia, leczenie alternatywne, innowacyjne czy wspomagające to nasza jedyna szansa.  Ponieważ wciąż musimy walczyć o zdrowie i życie Michałka, w kraju i za granicą, koszty niezmiennie są ogromne. Do wygranej nadal nam daleko, ale Michaś walczy cały czas! Nam samym ciężko sprostać tym wszystkim nakładom pieniężnym, dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc!  Musimy być przygotowani do wyjazdu za granicę na dalsze badania i leczenie. Koszty mogą sięgać nawet kilkuset tysięcy złotych. W przypadku Michałka każdy dzień zwłoki może oznaczać niepowodzenie całego dotychczasowego leczenia. Niestety kontynuacja leczenia wspomagającego, suplementacja, a co za tym idzie wzmocnienie i regeneracja organizmu, walka z efektami ubocznymi leczenia cytostatykami, wszelkie dojazdy do szpitali, specjalistów, konsultacje, tłumaczenia, leki, badania komórek macierzystych, środki do dezynfekcji i pielęgnacji Borowiaka (portu do podawania chemii), tyle i jeszcze wiele, by móc całościowo podejść do leczenia Michasia. Dlatego z całego serca prosimy Was o wparcie finansowe, bo to dodatkowe koszty miesięczne w wysokości ok. 7-8 tysięcy. Dla nas te wszystkie kwoty są nie do osiągnięcia.  Takich wojowników, jak małe dzieci walczące z rakiem, nie zobaczy się nigdzie: radość, uśmiech, nawet jak jest źle, pełno miłości i wiara, która nigdy ich nie opuszcza. Prosimy, nie bądźcie obojętni, czasem tak niewiele wystarczy, by uratować małe życie! A tu chodzi o życie naszego synka… Rodzice Michasia Media o zbiórce: ➡️ gazetaregionalna.com - Rusza na rowerze do Watykanu, aby pomóc w zbiórce na leczenie chorego dziecka ➡️ Śledź lokalizację Pana Roberta w podróży do Rzymu dla Michasia - KLIK

120 495 zł
Dawid Rurak
Dawid Rurak , 33 lata

Oddałabym życie za sprawność mojego syna! Wypadek odebrał mu wszystko... Pomocy!

Przez wiele lat Dawid pracował jako kierowca samochodu dostawczego. Jego życie powoli się układało, z czego byłam niezmiernie dumna. Niestety, wystarczyła chwila, aby wszystko w brutalny sposób się skończyło... Dawid kochał jeździć autem, był naprawdę dobrym kierowcą. Tego dnia jak zwykle wyruszył w trasę... Do domu już nie wrócił. Doszło do kolizji z innym autem... Kolizji, w której mój syn został ciężko ranny. Dawid doznał licznych stłuczeń, ciężkich uszkodzeń ciała, w tym urazu głowy i złamania miednicy. Był w bardzo złym stanie... Kiedy usłyszałam o wypadku syna, o tym, co się stało i że Dawid jest w szpitalu, świat zawirował... Nie wierzyłam, że to prawda, nie chciałam wierzyć. Cała nasza rodzina przeżyła wtedy chwile grozy, do których ciężko wracać bez łez. Świadomość, że Twoje dziecko walczy o zdrowie i życie, a Ty nie możesz zrobić nic, by mu pomóc, jest koszmarna... Najgorsze na szczęście już minęło. Niestety, konsekwencje wypadku okazały się trwałe. Dawid ma niedowład czterokończynowy, cierpi na padaczkę, uraz wielu narządów sprawił, że syn jest trwale poturbowany. Dawida czeka permanentna rehabilitacja do końca życia. Syn potrzebuje opieki i intensywnych ćwiczeń pod okiem specjalistów, aby zawalczyć o swoją sprawność. Niestety to wszystko jest bardzo kosztowne i znacznie przerasta nasze możliwości finansowe... Człowiek sprzedałby wszystko, co ma, a i tak byłoby to kropla w morzu potrzeb... Troszczę się o syna od chwili wypadku. Zajmuję się nim, pomagam, jak mogę... Sama jednak nie przywrócę Dawidowi sprawności. Potrzebuję Waszej pomocy, dlatego bardzo proszę o wsparcie w zebraniu środków na turnus rehabilitacyjny dla mojego syna. Dawid wciąż korzysta z rehabilitacji w domu, jednak pobyt stacjonarny pozwoliłby na szybszą poprawę.  Poświęcę wszystko dla syna, lecz choć oddałabym mu wszystko, zdrowia - tego jednego nie mogę mu dać... Błagam o pomoc, każdy pomocny gest ma  olbrzymie znaczenie!  Bożena - mama Dawida

29 889,00 zł ( 46,77% )
Brakuje: 34 005,00 zł
Anna Stramska
Anna Stramska , 55 lat

Tętniak, udar, a po nich paraliż. Tragiczna historia może mieć pozytywne zakończenie!

Do życia innych wnosiła mnóstwo energii, a swoim pozytywnym myśleniem starała się zarażać innych. Teraz to jej przyszłość stanęła pod znakiem zapytania, a przyszłość zależy od tego, czy inni wyciągną pomocną dłoń.  Ania właściwie nigdy nie zwalniała tempa. Zawsze otwarta, gotowa nieść pomoc innym. Pandemia koronawirusa była w naszej okolicy prawdziwym sprawdzianem człowieczeństwa - zwykłej ludzkiej życzliwości - właśnie wtedy Anka ruszyła do działania niosąc wsparcie tym, którzy przebywali na kwarantannie, bądź przechodzili chorobę. Uwielbiała być w ruchu, takie życie dawało jej mnóstwo satysfakcji i spełnienia. Niestety, pęd nie zawsze jest wskazany, a życie w niektórych przypadkach po prostu stawia przed nami znak STOP. W przypadku Ani zatrzymanie nastąpiło w bardzo brutalny sposób. W listopadzie ubiegłego roku otarła się o śmierć. Pęknięty tętniak w głowie to ogromne zagrożenie - tym razem Ania miała szczęście. Natychmiastowa reakcja męża i szybkie przybycie pogotowia ratunkowego uratowały jej życie. Przeprowadzona operacja miała zapewnić bezpieczeństwo. Po przeprowadzeniu skomplikowanego i rozległego zabiegu lekarze mieli do przekazania dwie wiadomości. Dobrą, że operacja przebiegła zgodnie z planem. Złą, bo w wyniku powikłań doszło do udaru, który spowodował kłopoty z mową i paraliż prawej strony ciała. Nagromadzenie negatywnych informacji było zbyt duże… Takie zdarzenia przytłaczają nawet najsilniejszych.  Dla Ani i jej rodziny, to zdarzenie było potężnym ciosem. Takiego doświadczenia nikt się nie spodziewał… Dla większości powrot do formy zdaje się być czymś oczywistym. Niestety, w każdym przypadku odbywa się to inaczej. Przywrócenie siły ciału to proces trwający miesiące, czasem lata…  Anna wkłada wszystkie siły w tę walkę. Ciężko pracuje z rehabilitantami i specjalistami, by wrócić do pełnej sprawności. Niestety, jej zaangażowanie to na tym etapie za mało. Rehabilitacja refundowana nie daje wystarczających rezultatów, a ta nierefundowana wymaga ogromnych kosztów, szczególnie że potrzebny jest również sprzęt oraz dodatkowe konsultacje medyczne. Lista kosztów rośnie, a rodzina z przerażeniem patrzy w przyszłość. Potrzebna jest pomoc! Wsparcie jest kluczowe, ponieważ osoby, które pracują z Anną dają ogromne szanse na powrót do formy - fizycznej i psychicznej. Twoje wsparcie to w tym momencie ratunek i możliwość odzyskania samodzielności.  Możesz podarować Annie nowe życie, przyszłość. Możesz dać jej uśmiech i samodzielność! A jej Rodzinie zagwarantować to, co najważniejsze: spokój i pewność, że nie zostali sami z najtrudniejszym wyzwaniem. To pomoc na wagę zdrowia! 

13 947,00 zł ( 52,61% )
Brakuje: 12 563,00 zł
Kacper Kliś
Kacper Kliś , 7 lat

Poddać się chorobie? Nigdy! Pomagamy Kacperkowi!

Zmaganie się z niepełnosprawnością swojego dziecka zawsze jest okrutnym cierpieniem dla rodzica. I nie – nie jesteś w stanie się do tego przyzwyczaić – po prostu wiesz, że musisz robić wszystko, by je chronić i ratować… W grudniu Kacperek skończy pięć lat. Synek urodził się z wrodzoną wadą pod nazwą Zespół Arnolda Chiariego. Oznacza to, że ze względu na mniejszą objętość czaszki, tylna część mózgowia szuka miejsca w kanale, w którym jest rdzeń kręgowy. Uszkodzenie wywołuje mnóstwo objawów neurologicznych, takich jak nieustanne bóle, sztywności mięśni, zaburzenia w poruszaniu się…  Niestety to dopiero początek listy chorób Kacperka. W zeszłym roku poradnia psychologiczno-pedagogiczna zdiagnozowała u synka zaburzenia ze spektrum autyzmu. Od maleńkiego jest na specjalnej diecie ze względu na celiakię. Najmniejsza ilość glutenu powoduje biegunkę, odwodnienie – tylko z tego powodu musieliśmy być aż 5 razy w szpitalu! Nasz kalendarz wypełniony jest z góry terminami u lekarzy, fizjoterapeutów. Odhaczamy kolejne operacje i zabiegi. Nasze działania dzisiaj są niezbędne, by Kacper mógł funkcjonować, gdy dorośnie. Rehabilitacja, terapie logopedyczne, zajęcia z psychologiem – wszystko po to, by dać mu szansę na lepsze życie. By mógł powiedzieć czego potrzebuje, bez zachowań budzących lęk i strach w innych.  To, co odebrała mu natura musi nadrobić z pomocą specjalistów. Jest dzieckiem, któremu funkcjonowanie w świecie przychodzi zdecydowanie trudniej niż rówieśnikom. Nie ma czasu na szukanie odpowiedzi: „dlaczego?”. Najlepsze co mogę robić, to kochać moje dziecko z całych sił i szukać wsparcia tam, gdzie jest szansa, że je otrzymam… Klaudia, mama Kacperka

30 912 zł
Renata Lomper
Renata Lomper , 64 lata

Pomóż naszej mamie w powrocie do zdrowia

Osoby, takiej, jaką widzicie na zdjęciach - radosnej, uśmiechniętej, pełnej energii. Jej już nie ma... Odeszła przez tragiczny wypadek i musimy zrobić wszystko, żeby do nas jak najszybciej wróciła. Pomóż nam ją odzyskać!  Na początku grudnia 2020 r. nasza mama została potrącona przez samochód. Ze względu na obszerność urazów, którym uległa tj. urazu wielonarządowego, urazu czaszkowo-mózgowego, złamania podstawy zęba obrotnika i trzonu C2, stłuczenia miąższu obu płuc, niewydolności oddechowej oraz innych licznych urazów ciała, od czasu wypadku przebywała na oddziale intensywnej terapii. Ze względu na panującą na świecie sytuację, nikt nie mógł jej odwiedzić, potrzymać za rękę. Szepnąć do ucha, że wciąż jesteśmy przy niej i jej nigdy nie opuścimy... Mama musiała zostać wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej, w której była utrzymywana przez kilka tygodni. Niestety, po odstawieniu leków, mimo odzyskania przytomności, nie ma z nią kontaktu. Mama nie reaguje na głos, nie wykonuje poleceń. Ciało zostało obecne, ale jej duch gdzieś uleciał... Dodatkowo w ostatnim czasie, kiedy wydawało się, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku, u mamy wdała się sepsa, a do tego okazało się, że została zakażona wirusem SARS-CoV-2. Nieszczęścia wydawały się nie mieć końca. Mimo ciężkiego stanu mama jest silna i walczy, pokonując dzielnie kolejne trudności. A my walczymy razem z nią. Aby mogła wrócić do nas, potrzebuje profesjonalnej rehabilitacji, która kosztuje ogromne pieniądze... Nasza mama jest bardzo ciepłą oraz aktywną zawodowo kobietą. Pracowała, choć już dawno mogła być na emeryturze i spokojnie czekać na narodziny czwartego wnuka, którego, ze względu na swój wypadek, jeszcze nie poznała. Nigdy nie skarżyła się na swoje zdrowie. Zawsze była uśmiechnięta i chętnie pomagała innym. Jedną z jej pasji było zajmowanie się ogrodem. Wolne chwile spędzała na przygotowywaniu sadzonek, przesadzaniu, czy pielęgnowaniu roślin. Nasze dobro zawsze było jej priorytetem. Od czasu wypadku ciągle przebywa w szpitalach. Dodatkowo sytuacja związana z pandemią Covid -19 nie ułatwia leczenia i uniemożliwia nam kontakt z mamą, której nawet nie możemy zobaczyć. Bardzo tęsknimy za nią, a wnuki za ukochaną babcią. Pragniemy zapewnić mamie profesjonalną rehabilitację, aby pomóc jej wrócić do zdrowia i życia, jakie miała przed wypadkiem. Rodzina

46 548,00 zł ( 65,23% )
Brakuje: 24 801,00 zł
Dominik Walczak
Dominik Walczak , 25 lat

Jedna chwila zmieniła życie w koszmar... Proszę, pomóż Dominikowi!

Mam na imię Dominik, mam 22 lata - wydawałoby się, że całe życie jeszcze przede mną... Niestety od kilkunastu miesięcy stało się ono rozpaczliwą walką o sprawność. Jedna chwila zadecydowała o tym, że być może już zawsze będę niepełnosprawny... Skok do wody okazał się dla mnie skokiem w przepaść - końcem dotychczasowego życia... Jedna sekunda, nieprzemyślana decyzja otworzyła przede mną wrota piekieł. Skoczyłem do wody i pamiętam tylko ból, i ciemność... Obudziłem się w niemieckim szpitalu. Chciałem ruszyć nogami, ale nie mogłem. Chciałem wstać, ale nie mogłem... Chciałem unieść ręce, ale nie mogłem. Uszkodzenie kręgosłupa w odcinku C4 spowodowało, że jestem sparaliżowany od łopatek w dół. Mam też niepełną władzę w rękach... Dziś mogę je podnieść do góry i na dół, ale ciężko mi chwytać czy utrzymać coś w dłoniach. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół jestem z powrotem w domu, w Polsce... Towarzyszem mojego życia stał się wózek inwalidzki. Doszło do odleżyn, dlatego konieczny był też zakup łóżka przeciwodleżynowego. Bardzo dokucza mi ból... Teraz najważniejsze jest dla mnie leczenie i rehabilitacja. To jedyna szansa, aby mój stan kiedyś się polepszył. Moje życie wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś... Potrzebuję pomocy drugiego człowieka we wszystkich czynnościach. Sam się nie umyję, nie ubiorę... W chwili, kiedy stałem się dorosły, kiedy powinien budować własne, samodzielne życie, znów jestem zależny od innych jak dziecko... Chciałbym znów czuć się wolnym człowiekiem, mimo tego, że nogi zastąpi mi wózek. Wciąż chcę marzyć i wierzyć w swoją lepszą przyszłość, mieć nadzieję, że ta jedna chwila nie przekreśliła szansy na dobre i szczęśliwe życie.  Proszę, pomóż mi wykonać pierwszy krok w stronę lepszej przyszłości! Dominik

7 087,00 zł ( 26,76% )
Brakuje: 19 396,00 zł
Małgorzata Wieloch-Bubała
Małgorzata Wieloch-Bubała , 50 lat

Wakacje, które zamieniły się w koszmar... Pomagamy Małgosi!

To miały być niezapomniane wakacje. I będą. Niestety z zupełnie innych względów niż początkowo zakładaliśmy.  O wakacjach 2019 roku nasza rodzina chciałaby zwyczajnie zapomnieć. Wymarzony czas odpoczynku i relaksu zamienił się w koszmar. I choć od tych wydarzeń minęło wiele miesięcy, wciąż pamiętam niemalże każdy szczegół. Najgorsze jest jednak to, że zabrakło choćby jednego sygnału alarmowego, który mógłby nam pomóc zapobiec tej tragedii. Małgosia zawsze była uśmiechnięta, pełna energii i otwarta. Czasem śmialiśmy się całą rodziną, że jej mocy wystarczyłoby spokojnie na dwie osoby. Wtedy nie byliśmy jeszcze w stanie przewidzieć, że stanie się coś takiego, że siły nagle się skończą, a ciało odmówi posłuszeństwa. Udar. To słowo do tej pory budzi gęsią skórkę. To wydarzenie spowodowało, że życie mojej żony początkowo stanęło pod znakiem zapytania - ciężko było przewidzieć skutki i reakcję organizmu na tak ogromne obciążenie.  Minął jeden rok, w tym roku minie kolejny, a przed Małgosią wciąż stawiane są nowe wyzwania, bo ze skutkami udaru wciąż nie udało nam się rozprawić. Pomimo nieustannej rehabilitacji ciało wciąż nie jest w pełni sprawne. Lewa strona jest bardzo słaba, przez co Małgosi przy próbach samodzielnego wstawania czy chodzenia brakuje stabilizacji, a to wpływa na znaczne ograniczenie możliwości wykonania, chociażby niewielkich postępów. Dla Małgosi to niezwykle trudne i frustrujące - w momencie, gdy tysiąc razy próbuje wykonać jeden ruch, a ostatecznie i tak próba jest nieudana…  Cała rodzina zaangażowała się w walkę. Wszyscy jesteśmy w tym procesie, walczymy o rehabilitację, wspieramy walkę Gosi, ale w obecnej sytuacji jesteśmy skazani na porażkę, bo stała terapia to ogromne koszty, a ta zapewniona w ramach NFZ jest niewystarczająca i nie daje takich rezultatów, jakie moglibyśmy osiągnąć w innych warunkach. Stając przed kolejnymi wyzwaniami i wydatkami, musieliśmy podjąć decyzję o tym, by prosić o pomoc. Ciągle mamy wiarę w to, że udar nie oznacza końca sprawności, końca ważnego etapu, jakim jest samodzielne życie.  Twoja pomoc to nadzieja dla Małgosi, ale też dla całej naszej rodziny. Nie spodziewałem się, że kiedyś stanę przed takim wyzwaniem, ale wiem, że przede mną bardzo ważne zadanie.  Zmagam się z chorobą córki, z chorobą żony. Niestety, czasem kiedy wszystko się wali, trzeba stanąć na wysokości zadania. Świadomość tego, że przyszłość mogłaby tak wyglądać jest dla mnie druzgocąca.  Przysięgałem żonie, że będę przy niej w zdrowiu i chorobie. Chcę dotrzymać danego słowa. Nie tylko z poczucia obowiązku. I chciałbym zrealizować nasze małe, wielkie marzenie - o tym, że ruszymy jeszcze na wakacje, które sprawią, że zamkniemy najtrudniejszy etap życia, raz na zawsze. 

4 893,00 zł ( 17,34% )
Brakuje: 23 320,00 zł
Bogdan Żurkiewicz
Bogdan Żurkiewicz , 41 lat

Zabawa z córeczką zakończyła się tragicznie! Trwa walka o wzrok Bogdana!

Bogdan to mój mąż i ojciec dwójki naszych dzieci. Bardzo zaradny i dbający o rodzinę. Niestety niewinna zabawa z córką okazała się w późniejszym czasie tragiczna w skutkach... Do dzisiaj trwa walka o wzrok Bogdana! Ci, co mówią, że najwięcej wypadków zdarza się w domach, mogą mieć rację, a nasza historia jest tego kolejnym potwierdzeniem...  Nasza córeczka, podczas zwykłej zabawy, niechcący włożyła paluszek w oko taty. Niby nic wielkiego, ale w przypadku Bogdana okazało się to tragiczne w skutkach. Doszło do uszkodzenia rogówki, później dołączyły stany zapalne o etiologii wirusowej, aż w końcu doszło do perforacji rogówki! Jedynym ratunkiem był pilny przeszczep rogówki. Początkowo wszystko było dobrze, wracało widzenie, jednak nasza radość trwała bardzo krótko. Nastąpił odrzut płatka przeszczepu. Mąż w tej chwili jest po 3 przeszczepach drążących rogówki z odrzutami. Jego organizm nie przyswaja obcych komórek i niszczy je. Każdy kolejny przeszczep to coraz większe ryzyko niepowodzenia. Jedyną szansą jest wszczepienie sztucznej rogówki w przyszłości, ale na chwilę obecną stan zdrowia nie pozwala tego dokonać. Musimy kontynuować zalecane leczenie  drogimi kroplami, strerydami, a to olbrzymie obciążenie dla naszego skromnego budżetu. Mąż z uwagi na stan zdrowia nie pracuje, ja natomiast opiekuję się naszą córką, która też ciągle choruje. Zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe w tej trudnej dla nas sytuacji. Bez Was nie damy rady!

5 753 zł
Anastazja, Klara, Laura, Wiktoria i Maksymilian Białeccy
Anastazja, Klara, Laura, Wiktoria i Maksymilian Białeccy , 3 latka

Taki poród zdarza się raz na 40 milionów! Pięcioraczki z Gniezna potrzebują pomocy!

Taki poród to ewenement na skalę światową! 17 stycznia na oddziale porodowym Szpitala  Ginekologiczno-Położniczego przy ul. Polnej zrobiło się naprawdę gorąco! 30 osób personelu medycznego, najlepszy sprzęt i ogromne doświadczenie lekarzy – w centrum mama cztrech dziewczynek i jednego chłopca – to dla niej ten dzień był tym najważniejszym w życiu. W Poznaniu to pierwsze pięcioraczki od 14 lat! 15 minut – tylko tyle trwał poród pięciorga dzieci, ale to jak wielką pracę lekarze wykonali wcześniej, jest niesamowite. Anastazja, Klara, Laura, Wiktoria i Maksymilian są już z nami. (fot. Brajan Osiecki) Podczas takiej ciąży, liczy się każdy dzień! Lekrze wiedzieli, że takie ciąże nie kończą się w standardowym terminie – ważne było to, by dzieci pozostały bezpieczne w brzuchu mamy jak najdłużej! Każdy dzień tej ciąży był na wagę życia dzieci. Ciążę udało przedłużyć się o 5 tygodni. Ten czas dla dzieci był zbawienny. W 29 tygodniu ciąży, dzieci mają już ogromne szanse by przeżyć.  Największy urodził się Maksiu – jedyny chłopiec, który ważył ponad kilogram, najmniejsza Anastazja ważyła niecałe 700 gramów! Pod salą na dzieci czekało 5 specjalnych wózeczków,  które w normalnych warunkach służą do 5 oddzielnych porodów. Koniec porodu dla mamy – początek walki dla lekarzy! Po narodzinach trzeba było działać szybko, bo żadne z dzieci nie oddychało samodzielnie. W 29 tygodniu ciąży płuca są jeszcze niedojrzałe, ale lekarze i szpital byli na to doskonale przygotowani. (fot. Brajan Osiecki) Nie możemy się doczekać powrotu do domu! – To niesamowite, że przyjechaliśmy tu we dwoje, a odjedziemy stąd jako wielka 7-osobowa rodzina! Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży byliśmy przepełnieni szczęściem i radością. Nie byliśmy jednak gotowi na to, co usłyszymy na badaniu lekarskim. Początkowo lekarz powiedział, że mamy bliźniaki. Cieszyliśmy się ogromnie, ale przy dokładniejszym badaniu okazało się, że słychać bicie czterech serduszek. Nasza radość zamieniła się w ogromną obawę, czy damy sobie radę, a przede wszystkim czy uda się ciążę uratować. W związku z tak liczną ciążą, opiekę nade mną przejął Ginekologiczno-Położniczy Szpital Kliniczny UM w Poznaniu. I znowu przeżyliśmy szok. Ostatecznie lekarze potwierdzili, że będziemy rodzicami pięcioraczków – opowiada mama dzieci Teraz czekamy, bo wiemy, że czas jest naszym sprzymierzeńcem. Dzieci są na dwóch oddziałach i nie możemy się doczekać, kiedy zobaczymy je wszystkie razem! Wiemy, że to, co nas czeka, przejdzie nasze wyobrażenia, ale jesteśmy szczęśliwi, że wszystko zmierza w dobrą stronę.  (fot. Brajan Osiecki) Szok minął – trzeba wybiec myślami w przyszłość. – Rodzice miesiącami przygotowują się na przyjście jednego dziecka – my musimy to wszystko przygotować razy pięć. Nasze dzieci są wcześniakami, dlatego fizjoterapia jest im potrzebna praktycznie od momentu, kiedy opuszczą szpital. Potrzebujemy dla dzieci rehabilitacji, ale i samochodu dla 7 osób, którym bezpieczne zawieziemy je na badania lub zajęcia. Wszystkie wydatki związane z dziećmi też musimy pomnożyć przez 5, dlatego będziemy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! Nasze szczęście zawdzięczamy wielu ludziom, wspaniałym lekarzom, rodzinie i znajomym. Chcemy też podziękować Wam z pomoc, bez której byłoby o wiele trudniej. Rodzice ––––––––––––––– EPOZNAN.PL GNIEZNO.NASZEMIASTO.PL Fakt.pl – KLIK Super Express –> KLIK

43 343,00 zł ( 40,74% )
Brakuje: 63 040,00 zł