Choroba nerek najpierw zabrała moją mamę, a teraz chce zniszczyć mnie. Ratunku!
Od 17 lat zmagam się z chorobą nerek. Całe dzieciństwo kojarzy mi się z dializami, wizytami w szpitalu, łzami i cierpieniem. To rodzinne schorzenie niszczy po kolei najbliższe mi osoby. Moja ukochana mama spędzała kilka dni w tygodniu w szpitalu, walcząc o każdy dzień. Niestety w 2009 roku odeszła, a teraz ja, będąc w bardzo trudnym momencie życia, boję się, że czeka mnie równie zły scenariusz. W tym samym roku zmarł mój dziadek, największa podpora całej naszej rodziny, ogromne wsparcie i inspiracja. Co dalej? Mama przez częste dializowanie nie była w stanie mnie wychowywać. Dobry Bóg zadbał o mnie, zsyłając mi najwspanialszych dziadków na świecie. Cierpieli razem ze mną, poświęcili dużo czasu i pieniędzy, by tylko było mi lepiej. Moja wdzięczność dla nich nie zna granic… Gdy skończyłam 11 lat, moje życie częściowo zaczęło przenosić się do szpitala. Często bolał mnie brzuch, więc konieczne były badania USG. Od tego się zaczęło… Zwolnienia ze szkoły, kontrole w klinice i diagnoza, której można było się spodziewać. Wielotorbielowatość nerek, czyli ich powolne obumieranie. Okrutna choroba dziedziczna, na którą nie ma leku. Byłam rozżalona i nie rozumiałam, dlaczego ja. W 2018 roku dowiedziałam się, że ostatecznie nerki umarły, a z nimi mogę umrzeć ja. Świat mi się zawalił kolejny raz. Ledwo co wkroczyłam w dorosłość, rozpoczęłam dwa kierunki studiów, a już musiałam zmieniać wszystko, podporządkowując każdy dzień pod życie w szpitalu, przetoki, dializy… Dializy, które pozwalały żyć, ale wyniszczały inne narządy. Walczyłam ile sił, ale czułam, że słabnę z minuty na minutę. Widok mojej zapłakanej babci w oknie, gdy jechałam do szpitala, czekającej z niecierpliwością i w strachu łamał mi serce za każdym razem. Nie umiałam poradzić sobie z tym, że przechodzę tę samą drogę, co moja mama. Uważałam, że będę żyć inaczej, że będę zdrowa… Modliłam się każdego dnia, błagałam, żeby się udało. 12 marca 2021 roku zdarzył się cud! Otrzymałam nerkę i tym samym moje największe marzenie się spełniło. Przeszczep się udał, nerka się przyjęła i funkcjonuję bez dializ. Słowa nie są w stanie wyrazić wdzięczności za tak wspaniały dar, który uratował mi życie. Niestety radość i ulga nie trwały długo, bo na mojej drodze pojawił się kolejny kłopot - leki immunosupresyjne, które są bardzo drogie. Babcia i ja staramy się jakoś sobie radzić, ale nie ukrywam, że jest nam ciężko. Moja renta socjalna i emerytura babci nie wystarczają na dokonanie opłat i wykupienie wszystkich potrzebnych lekarstw. Dodatkowo babcia ma już 80 lat i traci siły. Sama potrzebuje opieki, a teraz ja jestem dla niej dodatkowym ciężarem. Chcę żyć spokojnie i czuć się bezpieczna. Nie mam zbyt wielu marzeń. Chciałabym, by życie miało dla mnie lepszy scenariusz, mniej tragiczny, niż dla mojej mamy. Mam jeszcze naprawdę dużo do zrobienia. Za mnie i za mamę. Dlatego każdy gest wsparcia jest dla mnie bardzo ważny! Izabela