Wypadek, który na zawsze zmienił moje życie...
Pada deszcz, jest naprawdę ślisko. Kierowca nagle traci kontrolę nad samochodem i z rozpędu, silnie uderza w drzewo. Samochód odbija się, koziołkuje i dachuje, wpadając do rowu. Pasażer, który jest świadomy, wykopuje drzwi i wyczołguje się z auta. Resztkami sił wychodzi na ulicę i błaga o pomoc, która natychmiast nadchodzi. Ta krótka historia brzmi jak scena z filmu. Jak kampania społeczna, która ostrzega kierowców o zachowaniu bezpiecznej prędkości. Niestety, to wszystko wydarzyło się naprawdę, a pasażerem, który uciekając z auta, uratował sobie życie, jestem ja, 26-letni Robert. Gdybym nie wydostał się z samochodu, wykrwawiłbym się, zanim nadeszłaby pomoc. Dodatkowy ratunek otrzymałem od człowieka, który sam o mało nie stracił życia podczas tego wypadku, stojąc na jezdni w feralnym miejscu o złej porze. Dał mi koc, zatamował krwawienie... W wyniku wypadku najbardziej ucierpiała moja prawa ręka, która była oparta na podłokietniku. W momencie uderzenia w drzewo została praktycznie oderwana. Planowałem się usamodzielnić, wynająć mieszkanie, zrobić prawo jazdy. Miałem plan zostać taksówkarzem. Niestety plany przez ten wypadek stały się już nieaktualne. Złamałem kręg odcinka piersiowego kręgosłupa, straciłem rękę. Bardzo potrzebuję protezy, bez której moje życie nigdy nie będzie takie samo. Taka proteza to jednak niewyobrażalnie duży wydatek. Nie mam szans, żeby pokryć go z własnej kieszeni. Stąd ta zbiórka i moja gorąca, szczera prośba o pomoc. O podanie mi pomocnej dłoni. Tak bardzo jej dzisiaj potrzebuję... Robert