Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzanna Malkowska
Zuzanna Malkowska , 29 lat

Dawano jej 1% szans na przeżycie – młoda lekarka walczy o powrót do sprawności!

Za jej beztroskim uśmiechem, za dotykiem... Tęsknię za nią, tak bardzo chciałbym, żeby do nas wróciła! Bez bólu, bez strachu, bez ograniczeń! Wciąż nie wierzę w to, co się stało. Odtwarzam w głowie ostatni dzień, zanim rozegrał się nasz koszmar i stale zastanawiam, czy mogliśmy coś zrobić, czy mogliśmy to jakoś przewidzieć... Przecież Zuza jest lekarzem, to ona ratowała ludzi. A teraz sama potrzebuje ratunku! 20 kwietnia bieżącego roku w wyniku reakcji alergicznej na zażyte leki Zuza doznała rozległych uszkodzeń mózgu na tle rozsianych udarów niedokrwiennych. Kiedy dotarliśmy do szpitala, kazano nam się pożegnać... Prawie dwa miesiące patrzyliśmy na jej zastygłe w bezruchu ciało, które każdego dnia stawało się coraz bardziej wątłe, codziennie modliliśmy się, by do nas wróciła! I wtedy wbrew wszystkim rokowaniom, obudziła się! Odzyskała świadomość, jednak przed nami długa i kręta droga... Musimy walczyć, gdyż na szali leży nasza przyszłość! Zuzia potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Ma duże szanse, walczy dzielnie każdego dnia, jednak wiem, że sami nie zdołamy zapewnić jej niezbędnej opieki. Z uwagi na to, że w oddychaniu cały czas wspomaga ją rurka tracheostomijna, żaden z państwowych ośrodków nie chce podjąć się rehabilitacji. A każdy dzień bez ćwiczeń to bezpowrotnie zmarnowana szansa. Proszę, pomóż nam! Janusz - tata Zuzi i Dominik, chłopak Zuzi

40 565 zł
Mikołaj Mikiciuk
Mikołaj Mikiciuk , 7 lat

Znikają mięśnie, nie znika nadzieja... Wspieramy Mikołaja!

Na zdjęciach widzisz uroczego brzdąca z niebieskimi oczkami i jasnymi włosami. Być może zastanawiasz się, czemu fotografie tego dziecka znalazło się właśnie w tym miejscu internetu… Poznaj czteroletniego Mikusia, który choruje na dystrofię mięśniową Duchenne’a – okrutną chorobę, która powoli zabija mięśnie chłopczyka, prowadząc do niewydolności organizmu. Mikołaj miał dwa miesiące, gdy przy okazji innych badań niepokojące wyniki popchnęły nas ku dokładniejszej diagnostyce. Ścięło mnie, gdy usłyszałam, że mój synek choruje na śmiertelną chorobę jaką jest dystrofia mięśniowa Duchenne’a. Z czasem dowiedziałam się, że gen odpowiedzialny za chorobę chłopcy dziedziczą po matkach. Nie miałam żadnego wpływu, nawet świadomości, że mogę przekazać synkowi wadliwą mutację. Ta wiadomość była dla mnie prawdziwym policzkiem, z którym ciężko się pogodzić… Patrzę na Mikusia, mojego pięknego synka, roześmianego od ucha do ucha i mierzę się z prawdą o tym, że jego życie może się diametralnie zmienić. W przypadku tej choroby mieliśmy „szczęście”, ponieważ bardzo wcześnie została wykryta. Dzięki temu natychmiast rozpoczęliśmy rehabilitację i zajęcia, które stymulują pracę mięśni. Mikołaj ma skończone cztery latka i według specjalistów jego stan w obliczu postępującej choroby jest bardzo dobry. Nie odstaje od innych dzieci w rozwoju – uwielbia się z nimi bawić, chodzi do przedszkola i zadaje mnóstwo pytań jak każdy inny czterolatek. Systematyczna rehabilitacja i przyjmowanie leków jest zarówno kosztowne jak i niezbędne, by utrzymać jego zdrowie w optymalnym stanie jak najdłużej. Codzienność, w której podstawowe potrzeby często są finansowo niełatwe do ogarnięcia mierzy się z potrzebami, od których zależy życie mojego dziecka…  Musimy jednak walczyć, bo stawka jest ogromna! Już za trzy lata prawdopodobnie zostanie wprowadzony lek, który może być przełomem w życiu osób chorych na dystrofię Duchenne’a! To nadzieja, której trzymamy się z całych sił wierząc, że działanie preparatu zatrzyma chorobę i uratuje naszego synka przed cierpieniem i tragicznymi skutkami bezlitosnej choroby. Dziś patrzę na mojego malucha, który może biegać po placu zabaw z innymi dziećmi, próbuje jeździć na rowerku, a z przedszkola przynosi coraz to ciekawsze obrazki głowonogów podpisanych “mama”. Z całych sił wierzę, że wspominając jego dzieciństwo będę patrzeć na nastolatka, a potem mężczyznę – samodzielnego, zdrowego i realizującego swoje plany. Jest nadzieja – dla niej warto czynić wszystko, co uratuje Mikołajka. Ewelina i Adam – rodzice Mikołajka ––––––––––––––––––––––––––––––––––– ➡️ Licytacje dla Mikołajka ➡️ Miki konta zanik mięśni

23 297 zł
Arkadiusz Cabel
Arkadiusz Cabel , 48 lat

Cukrzyca doprowadziła do amputacji. Proszę, pomóż mi stanąć na dwóch nogach!

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cukrzyca może nieść za sobą tak poważne konsekwencje. Tak naprawdę nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że choroba tak szybko może uczynić mnie niepełnosprawnym człowiekiem, człowiekiem niemal w pełni zależnym od pomocy innych osób. Cukrzyca krok po kroku odbiera mi zdrowie i życie… Proszę, pomóż! Mam dopiero 45 lat, to za wcześniej na zakończenie aktywności, pasji i spędzenie reszty życia przykutym do wózka. Dotąd byłem pełnym werwy i sił człowiekiem. Los napisał dla mnie inny scenariusz, z którym po prostu się nie zgadzam.  Kiedy usłyszałem o konieczności amputacji nogi, nie mogłem uwierzyć w to, że to dotyczy właśnie mnie. Niemal do samego końca miałem nadzieję, że wydarzy się cud, a moją nogę da się uratować. Niestety, lata z chorobą spowodowały, że amputacja była koniecznością.  Od jakiegoś czasu uczę się żyć na wózku, jednak liczne choroby utrudniają mi już i tak niełatwą codzienność. Padaczka, przebyty udar, nadciśnienie, cukrzyca, a ostatecznie i amputacja doprowadziły do tego, że nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. W ostatnim czasie problemy ze wzrokiem także utrudniają mocno moją domową codzienność.  Wiem, że nie uda mi się odzyskać nogi, ale mogę znów poczuć się sprawnym człowiekiem. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś stanę na dwóch nogach… Zakup protezy może znacznie ułatwić moje życie, sprawie, że znowu poczuję się odrobinę niezależny. Niestety, jej koszt mnie przerasta, dlatego proszę o pomoc… Arkadiusz

13 378,00 zł ( 33,8% )
Brakuje: 26 197,00 zł
Patrycja Ułamek
Patrycja Ułamek , 33 lata

Ogrom bólu skrywany pod uśmiechem... Pomóż!

Od 4. roku życia choruję na łuszczycę, która później przerodziła się w łuszczycowe zapalenie stawów! Wówczas na skórze wykwity uwydatniły się i do dnia dzisiejszego są dosłownie wszędzie! Choroba utrudnia każdy mój dzień, każdą chwilę. Przez moje choroby mam problem ze znalezieniem pracy. Nikt przecież nie chce pracownika, którego skórę pokrywają strupy, który ma problemy z poruszaniem się... W 2013 roku wykryto u mnie również zespół jelita drażliwego, który dodatkowo zniszczył mój osłabiony organizm. Boję się wyjść z domu. Lęki narastają z każdym dniem. Kolejne diagnozy paraliżują. Guzy na wątrobie, zapalenie dwunastnicy i żołądka... Ostatnio wykryto u mnie również refluks przełykowy i problemy z kręgosłupem piersiowym. Nie mam już siły, ale muszę walczyć! Na szali leży moja przyszłość... Pomożesz mi ją uratować? Patrycja

7 978 zł
Hania Sęk
Hania Sęk , 12 lat

Przeszczep komórek macierzystych ostatnią szansą na sprawność Hani! Na ratunek!

Dopiero po 9 dniach od narodzin mogłam ją pierwszy raz przytulić i ucałować, dopiero wtedy Hanię wyjęto z inkubatora… Od pierwszych minut walczyła o życie, a w jej serduszku stwierdzono wadę, której skutki odczuwamy do dziś.  Ciężko wracać po 9 latach do tak trudnych wspomnień. Przez tak skomplikowaną walkę o życie Hania musi teraz toczyć batalię o swój rozwój. Jest silna i uśmiechnięta, nie poddaje się i inspiruje innych do działania.  Nasza córka zmaga się z mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym. Nic nie może zrobić sama. Nie chodzi, nie siedzi, nic nie chwyta w rączki, a wzmożone napięcie mięśniowe przysparza jej wiele bólu. Do tego po narodzinach stwierdzono ubytek przegrody międzykomorowej oraz wrodzoną wadę serca. Była niewydolna oddechowo i krążeniowo. Malutka istotka podłączona do respiratora. Traumatyczny widok, o którym chcemy zapomnieć. Jej stan był naprawdę bardzo ciężki. Teraz gdy patrzymy na naszą piękną i zawsze uśmiechniętą córkę nie mieści nam się w głowie ile już przeszła. Podejmuje nierówną walkę każdego dnia. Dzielnie ćwiczy, by dorównać swoim rówieśnikom.  Zaakceptowaliśmy, że mózgowe porażenie dziecięce będzie z Hanią na zawsze. Wiemy, że da się z tym żyć, że rehabilitacja, czy interwencje chirurgiczne poprawiają funkcjonowanie. Wiążemy jednak duże nadzieje z podaniem córce komórek macierzystych, które zmniejszyłyby nasilenie choroby i wpłynęły na poprawę funkcjonowania Hani. Potrzebne jest  5 podań komórek macierzystych. Koszt takich zabiegów znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  W swoim życiu Hania wycierpiała już naprawdę wiele. Każdego dnia marzymy o jej sprawnej przyszłości, która może być lepsza. Jednak do tego potrzeba ogromnych środków, których po prostu nie mamy. Dlatego bardzo prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Wierzymy, że razem to może się udać! Rodzice 

33 235,00 zł ( 79,08% )
Brakuje: 8 787,00 zł
Iwona Podwojewska
Iwona Podwojewska , 55 lat

Miała być ulga w cierpieniu, jest paraliż! Potrzebna pomoc dla Iwony!

Nie tak to miało wyglądać. Ból powinien zniknąć, a stres, towarzyszący wizytom w szpitalu, zamienić się w ogromną ulgę. Nic z tego... W marcu tego roku Iwona przeszła zabieg stabilizacji odcinka szyjnego kręgosłupa. Wiązała z tym duże nadzieje na poprawę swojego zdrowia. Niestety stało się zupełnie inaczej. Zamiast poprawy pojawiła się niemoc, łzy i kolejne komplikacje. Okazało się, że doszło do poważnych powikłań, przez które Iwona do dziś jest sparaliżowana. Wszystko, co kiedyś sprawiało jej radość, dziś jest tylko wspomnieniem. Spacery, zbieranie grzybów, pracę w ogródku - dziś tak bardzo za tym tęskni. Nam, zdrowym osobom, trudno sobie wyobrazić nagle taki dramat. Pomyśl przez chwilę, że zamykają Cię we własnym ciele, jesteś w pełni świadom tego, co się dzieje dookoła i nic nie możesz z tym zrobić... Marzeniem Iwony jest profesjonalna, intensywna rehabilitacja, która da jej szansę na powrót do sprawności. Mozolna praca z najwyższej klasy specjalistami potrafi zdziałać niewyobrażalne cuda. Nie wymyślono do tej pory lepszej drogi. Niestety, koszty są jednak na tyle wysokie, że nie jest ona w stanie pozwolić sobie, by sama opłacić pobyt w takim ośrodku. Dlatego z całego serca bardzo prosimy o pomoc, by Iwonka znów w pełni mogła cieszyć się życiem. Jesteś jej szansą i nadzieją. Wierzymy w Twoje wsparcie! Przyjaciółki Iwony

2 046,00 zł ( 2,78% )
Brakuje: 71 359,00 zł
Szymon Sawka
Szymon Sawka , 6 lat

Walka o sprawną przyszłość Szymonka!

Wiadomość o ciąży była dla mnie czymś najwspanialszym. Tak samo wyobrażałam sobie narodziny, dzieciństwo, i każdą wspólną chwilę z moim synkiem. Co zrobić, gdy radość przenika się ze strachem o zdrowie jeszcze nienarodzonego dziecka? Czy da się przygotować na to, że los nie będzie taki, jak sobie wyobrażaliśmy? Życie Szymonka nie należy do najłatwiejszych. Każdego dnia musi starać się bardziej niż jego rówieśnicy, by osiągnąć nowe czynności i pokonywać kolejne etapy rozwoju fizycznego. Patrzę na jego uśmiech, jasne włoski i pełne miłości spojrzenie i zastanawiam się przy tym - dlaczego on? Moja ciąża nie należała do tych najłatwiejszych i wymarzonych, takich, które kojarzą się z czasem sielanki i ogromnego spokoju, ponieważ była zagrożona, a w trakcie pojawiła się cukrzyca. Szymonek urodził się w 36 tygodniu ze stwierdzonym refluksem. Miał ogromne problemy z leżeniem na brzuszku i trzymaniem główki. Mówiąc wprost - po prostu przelewał się przez ręce. Stwierdzono u niego obniżone napięcie mięśniowe, z którym borykamy się do dziś.  Mój 3-letni synek chciałby osiągnąć tak wiele, a jego drobne ciało nie pozwala mu na walkę. Zaburzenie równowagi doprowadza do łez nie tylko Szymka, ale także i mnie. Dodatkowo z czasem ujawniła się nadwrażliwość dotykowa, dlatego na co dzień wymaga także terapii integracji sensorycznej. A to dopiero początek drogi, która prowadzi do niewiadomego…  Na pierwszy rzut oka Szymon wygląda jak zdrowy chłopiec, ale tak nie jest. Musi starać się dwa razy bardziej, aby osiągnąć to, co innym dzieciom przychodzi z łatwością. Poza leczeniem i rehabilitowaniem konieczna jest jego dalsza diagnostyka. Częste wizyty u neurologa, kardiologa, genetyka i dietetyka to ogromne koszty.  Szymon dzielnie walczy o lepsze jutro na rehabilitacjach i terapiach. Twoja pomoc pozwoli mu kontynuować walkę o jak najlepsza przyszłość. Każda pomoc ma wpływ na to, jak dalej będzie rozwijał się Szymek! Pomożesz? Mama

11 601,00 zł ( 43,79% )
Brakuje: 14 889,00 zł
Mariusz Harbatowicz
Mariusz Harbatowicz , 29 lat

Chcę żyć bez strachu, chcę walczyć o moją przyszłość! Pomożesz?

Kiedy miałem 15 lat moje życie zmieniło się nie do poznania. Dopiero zaczynałem wkraczać w dorosłość, cieszyć się życiem. Nagle choroba znacząco zmieniła ciąg wydarzeń. Zdiagnozowano u mnie niezłośliwy nowotwór przysadki mózgowej, przez co konieczne było przeprowadzenie dwóch bardzo ryzykownych operacji.  Odkąd pamiętam, sport wiele dla mnie znaczył. Grałem w piłkę nożną, tenisa stołowego, siatkówkę. To właśnie sport uratował mi życie. Pamiętam słowa mojego kolegi z drużyny, który zauważył, że jestem dużo niższy od rówieśników. Zasugerował mi, żebym zrobił badania hormonalne. I to właśnie dzięki niemu jestem tutaj, żyję i mogę walczyć o moją sprawność. Okazało się, że na skrzyżowaniu nerwów wzrokowych mam nowotwór – czaszkogardlaka. To właśnie wtedy rozpoczęły się moja szpitalna historia. Terapie, rehabilitacje, operacje… Niestety po drugiej z nich. kiedy usunięto dużą część guza, straciłem wzrok w prawym oku i 50% widoczności w lewym. Dla młodego chłopaka to ogromna tragedia. Z jednej strony wiem, że żyję i to jest najważniejsze, z drugiej – walczę, by jakość tego życia była jak najlepsza.  Miałem wielkie marzenia o piłce nożnej i o fotografii, a wszystko to zastąpiła walka o życie... Niestety nie był to koniec moich problemów. Oprócz nowotworu zdiagnozowano u mnie kilka innych schorzeń, co skutecznie odebrało mi sen o światowych stadionach. Mam to szczęście, że na swojej drodze wiele razy spotkam naprawdę życzliwych i pomocnych ludzi – zaczynając od byłych i obecnych piłkarzy, muzyków, po osoby znane z telewizji, czy pierwszych stron gazet. To właśnie dzięki nim nie znika moje pozytywne nastawienie do życia. Cieszę się każdą chwilą i każdą możliwość jaką daje mi los, wykorzystuję do końca. Docenia wszystko, co mam, każdą najdrobniejszą rzecz. Życie w chorobie nie jest lekkie. Leki, rehabilitacja i wyjazdy do szpitala w Warszawie, pod którego opieką jestem, generują spore koszty. Chciałbym, chociaż tym nie musieć się martwić. Moja motywacja do działania nie znika. Kocham życie mimo wszystko. Jestem 26-latkiem z głową pełną planów i marzeń. Dlatego bardzo proszę o pomoc! By nie zniknęła nadzieja na ich realizację…  Mariusz

60 274 zł
Edyta Jurczyk
Edyta Jurczyk , 54 lata

Choroba Huntingtona to nasze rodzinne przekleństwo! Pomóż z nią wygrać!

Pierwszy raz o chorobie Huntingtona usłyszałam w 2006 roku, kiedy taką diagnozę postawiono mojej mamie. Byłam wtedy przerażona, a jednocześnie zupełnie nieświadoma tego, co nas czeka... W ciągu czterech lat nasz bezlitosny przeciwnik energiczną kobietę zmienił w pacjentkę wymagającą całodobowej opieki. Po kolejnych czterech latach mama przegrała walkę. Zmarła. Niedługo później taką samą walkę przegrało jej rodzeństwo... Nie mogę wyrzucić z głowy obrazu tego, co choroba robiła z moją mamą... Jak paraliżowała jej nerwy, każdego dnia zabierając więcej i więcej. Jak drobne problemy z koordynacją zamieniła w niemożliwość samodzielnego poruszania się, przełykania.  Na końcu straciła mowę oraz cechy poznawcze. 2 lata przed śmiercią nastąpił  zanik mózgu... Kiedy w 2017 roku straciłam męża, a stan mojego zdrowia znacznie się pogorszył, przez myśl nie przeszło mi, że rodzinna klątwa dotknęła także mnie. Złość i wycofanie przerodziły się w stany depresyjne. Zauważyłam, że coraz częściej mam problem z utrzymaniem równowagi, pojawiło się drżenie rąk i bóle głowy. Diagnozę usłyszałam dopiero rok temu. Koszmar się spełnił. Podczas walki z chorobą mojej mamy o leczeniu dowiedziałam się wszystkiego. Wszędzie słyszałam jednak  "nie ma leku, nie możemy pomóc". Przez prawie 10 lat wiele się w tym temacie jednak zmieniło. Trafiłam na klinikę, która dała mi światełko w tunelu – leczenie przy pomocy wszczepienia do mózgu stymulatora, który pobudzi uszkodzone komórki nerwowe i pozwoli zatrzymać chorobę! Niestety, koszt operacji jest ogromny! Przeżyłam całą chorobę matki, jej śmierć. Nie chcę umierać, jeszcze za wcześnie, mam dla kogo żyć! 5-letnia Maja, bo tak ma na imię moja wnuczka, daje mi motywację! Niestety wiem, że sama nie zdołam zdobyć tak ogromnych pieniędzy. Dlatego proszę – pomóż mi! Edyta

4 944,00 zł ( 4,04% )
Brakuje: 117 397,00 zł