Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Hinz
Katarzyna Hinz , 49 lat

Codzienność z chorobą to udręka, ale nie mogę się poddać!

Są w życiu sytuacje, którym nie jesteśmy już w stanie samodzielnie stawić czoła, które zaczynają nas zwyczajnie przerastać i jest to dla nas trudne do zaakceptowania. Tyle czasu dawałam sobie radę żyjąc sama i miałam siłę do tego, by przezwyciężać przeciwności losu. Dziś, kiedy zdrowie tak bardzo odmawia mi posłuszeństwa, nie mam innego wyjścia niż zwrócić się do Państwa po pomoc… Całe dotychczasowe życie poświęciłam mojej największej pasji - pomocy innym ludziom. Z zawodu i wykształcenia jestem pielęgniarką z wieloletnim doświadczeniem. Pracowałam dopóki stan zdrowia mi na to pozwalał. Starałam się jak najrzetelniej i najuczciwiej wykonywać swoją pracę, aby dzielić się z innymi zdobytą do tej pory wiedzą. Przez 10 lat opiekowałam się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i przewlekle chorymi psychicznie w domu pomocy społecznej, a następnie pracowałam w specjalistycznych poradniach. Moje problemy ze zdrowiem zaczęły się już w 2003 roku, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów. Od samego początku przechodziłam je ciężko. Leczenie trwało długo i wymagało corocznych miesięcznych hospitalizacji. Nie przeszkodziło mi to jednak w pracy zawodowej. Dopiero w 2016 roku, gdy złamałam panewkę stawu biodrowego i musiałam przyjmować sterydy, doszło do licznych powikłań. Cierpiałam na początkowo nierozpoznaną niedoczynność nadnerczy, a w 2017 roku zdiagnozowano u mnie również trombofilię genetyczną i postępującą, posterydową miopatię.  Moje mięśnie były coraz słabsze, a ostatecznie doszło do ich zaniku i nie byłam już w stanie poruszać się o własnych siłach. Muszę dalej przyjmować sterydy, ze względu na złe wyniki badań i problemy z tarczycą, a jednocześnie mam poczucie, że to błędne koło, ponieważ powikłania zaczynają się nawarstwiać. Do października 2017 pracowałam zawodowo, ale od tej pory pozostaję w domu. Chciałabym pracować dalej, ale nie mam takiej możliwości. Dopiero z początkiem 2018 roku, po długiej rehabilitacji, byłam w stanie pokonywać krótkie odcinki o kulach. Pojawiły się jednak dalsze komplikacje. We wrześniu zeszłego roku musiałam przejść zabieg usunięcia niezłośliwej zmiany nowotworowej, a miesiąc później zachorowałam na COVID-19 i konieczna była kolejna hospitalizacja.  Obecnie zakończyłam pobyt na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej po przebytym w tym roku udarze mózgu, ale moje częściowo odbudowane przez rehabilitację możliwości ruchowe dodatkowo się zmniejszyły. Starałam się je przywrócić do wcześniejszego poziomu, uczestnicząc w intensywnej fizjoterapii dwa razy w tygodniu. Jestem jednak bardzo osłabiona. Ostatnio bóle mięśni i stawów tak się nasiliły, że mam problemy z chodzeniem, a pani reumatolog zwiększyła mi dawki leków.   Mieszkam sama na drugim piętrze w budynku bez widy, przez co nie mogę samodzielnie wyjść na zewnątrz. Koszty czynszu, rachunków, leczenia pochłaniają prawie całe moje oszczędności i często nie starcza mi już środków na zakup jedzenia, a co dopiero opłacenie sporych kosztów rehabilitacji. Zdarzało się, że pomagała mi rodzina, jednakże ich środki również są bardzo ograniczone. Zostałam bez grosza na walkę o swoje zdrowie i samodzielność, dlatego bardzo proszę o Państwa wsparcie!  Katarzyna

30 984 zł
Emilka Jata
Emilka Jata , 9 lat

Emilka jeszcze ma szansę na sprawność! Pomóż, zanim straci ją na zawsze!

Emilka potrzebuje pilnej operacji! Jej nóżki są w tragicznym stanie... Proszę, nie odwracajcie wzroku. Pomóżcie... Przytulam moją córeczkę i proszę los, by był dla niej łaskawy… Choć walczymy z potwornym przeciwnikiem, nie tracę nadziei, że wszystko stracone. Z całych sił wierzę, że cierpienie raz na zawsze zniknie z życia Emilki…  Przez całą ciążę zapewniano mnie, że dziecko rozwija się prawidłowo. Czy w takiej sytuacji może przemknąć przez myśl najgorszy możliwy scenariusz? Jej przyjście na świat było dla mnie pełnią szczęścia. Teraz do tych wspomnień wracam z jeszcze większym sentymentem, bo choroba zburzyła większość planów i odebrała nam wiele szans.  Kiedy Emi miała 1,5 roku zauważyłam niepokojące symptomy. Wizyty u kolejnych rehabilitantów, konsultacje lekarskie nie przynosiły oczekiwanych rezultatów, a ja miałam wrażenie, że tkwię w pułapce. Widziałam, że z rączkami i nóżkami mojej córeczki dzieje się coś złego, ale trudno było znaleźć przyczynę problemów. Ortopedzi nie wyrazili zaniepokojenia, a ja z ogromnym uporem szukałam dalej. Wreszcie znaleźliśmy gabinet, w którym specjalista wyraził obawy i skierował nas na dalsze badania. Miałam nadzieję, że to wszystko okaże się fatalną pomyłką, ale niestety nie - u mojej córeczki stwierdzono  dysplazję przynasadową typu Jansena - okropna i niezwykle rzadka choroba, która zadecydowała o całym życiu.  Emilka ma już 6 latek, a ja wciąż zadaję sobie to samo pytanie “dlaczego moje dziecko?!”. Mijam na ulicy rodziców ze zdrowymi dziećmi i wciąż zastanawiam się, dlaczego my nie możemy doświadczać tej beztroski i radości z codzienności…  Jest lato, dzieci noszą krótkie spodenki, dziewczynki zakładają sukienki. Emilka każdego dnia, bez względu na temperaturę, wybiera długie ubrania. Wstydzi się pokrzywionych przez chorobę nóżek, nie chce odkrywać kolan. Z dnia na dzień w kończynach jest coraz mniej siły, a to oznacza, że przegrywamy z chorobą. Tak bardzo się boję!  Przez te wszystkie lata Emilka prawie nigdy nie powiedziała, że coś ją boli… Ona to cierpienie zamyka w sobie. Widzę to w jej pełnych łez oczach. Patrzę na moją córeczkę i o niczym nie marzę tak bardzo, jak o uwolnieniu jej z tej pułapki. Z pułapki stworzonej przez chorobę i jej własne ciało. Tak bardzo chciałabym z całą pewnością móc powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze…  Dopiero w gabinecie dr Paley’a dostaliśmy wiadomość, która przywróciła nadzieję. Emilka może zostać zoperowana, a sprawność jest w zasięgu! Konsultacja to dopiero pierwszy krok, przed nami operacja w USA, gdzie sztab specjalistów pomoże w skutecznym leczeniu wady. Koszt zabiegu, leczenia i transportu może wynieść łącznie kilkaset tysięcy złotych! Kwota ogromna i dla nas… wręcz niewyobrażalna! By moja córeczka miała szansę stanąć pewnie na własnych nóżkach, by chwytanie przedmiotów nie było dla niej czymś niezwykle wymagającym…  Przed Emi pierwsze kroki w stronę szkoły. Strasznie boję się, że z ratunkiem nie zdążymy, że moja córeczka zostanie wykluczona, że rówieśnicy jej nie zaakceptują, bo jest “inna”.  Chcę i muszę ratować moje dziecko przed rosnącym cierpieniem, przed barierami i ograniczeniami. Marzę o tym, by ruszyć w drogę prowadzącą ku samodzielności. Trzymam ją w ramionach i błagam los o to, by wreszcie okazał się bardziej łaskawy. Wiem, że sama nie mam szans, ale jeśli ty i armia ludzi przyłączycie się do nas, nasze marzenie o ratunku może okazać się rzeczywistością.  Pamiętaj, że słowa i uczynki wracają! Możesz podzielić się z nami nie tylko wsparciem, ale też pozytywną myślą. Błagam, nie skazuj Emi na cierpienie…

11 464,00 zł ( 1,57% )
Brakuje: 718 648,00 zł
Witek Łytek
7 dni do końca
Witek Łytek , 21 lat

Tylko szybka operacja da mi szansę na powrót do sportu! Pomocy!

Dusza sportowca nie pozwala mi się poddać, jednak czasem tracę siły i nadzieję. Kiedyś potrafiłem godzinami biegać po boisku, dziś wyzwaniem jest dla mnie przejście kilku kroków. Kiedyś, spędzając godziny na treningach, czułem, że żyję, dziś o odzyskanie tego życia walczę. Mam dopiero 18 lat, a ból nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Dlaczego ja? Mój koszmar zaczął się ponad 8 miesięcy temu. Z początku lekki ból zrzucałem na przemęczenie. Częste mecze, w nogach dziesiątki kilometrów – miało prawo boleć. Odpoczynek jednak nie pomagał, a ból nasilał się coraz to bardziej. Wędrówki od lekarza do lekarza nie przynosiły odpowiedzi na spędzające sen z powiek pytania.  Wreszcie trafiłem do specjalisty, który po wykonaniu szeregu szczegółowych badań powiedział, że to zwyrodnienia stawów biodrowych. Dowiedziałem się, że ból nigdy nie przejdzie, a jedynym ratunkiem dla mnie jest operacja. Tak bardzo potrzebna, a niedostępna w Polsce. Wiedziałem, że nie mogę się poddać, że muszę znaleźć miejsce, w którym otrzymam pomoc. Niestety sumy liczone w euro nie są dla mnie osiągalne. Nawet nie chcę myśleć, co może się stać jeśli nie przejdę operacji! Nie wyobrażam sobie siebie za kilka lat z endoprotezami bioder… Nie ma dnia, w którym nie myślałbym o tym, kiedy wrócę do treningów, kiedy znów pod stopami poczuję szorstkość piłkarskiej murawy. Każde moje dziecięce wspomnienie związane jest ze sportem. Piłka nożna była dla mnie wszystkim, pod treningi podporządkowywałem całe moje życie. Teraz wszystko zależne jest od choroby. Ciężko pogodzić się z takim biegiem wydarzeń, ale czuję, że nie mogę się poddać.  Jestem młody, mam mnóstwo planów i marzeń, mam też nadzieję, że zdołam je zrealizować. Wiem jednak, że potrzebuję w tym Twojej pomocy. Każda złotówka przybliży mnie do osiągnięcia sukcesu! Obiecuję, że w pełni wykorzystam daną mi szansę! Witek

27 704 zł
Halina Malińska
Halina Malińska , 63 lata

Błagam, pomóż mi zapomnieć o bólu!

Ktoś kiedyś powiedział, że stary jest każdy, kto przestał w pełni korzystać z życia, kochać je i nim się cieszyć. Co jednak zrobić, kiedy człowiek chce żyć pełnią życia, a choroba bezlitośnie mu to odbiera? Całą moją radość powoli zabiera podstępna Choroba Parkinsona, której towarzyszy bolesna skolioza idiopatyczna. Jedynym ratunkiem dla mnie jest operacja! W miarę upływu czasu przychodzi moment, kiedy wkraczamy w jesień życia. Nie da się przed nią uciec. Zaczyna się niepozornie – kolejny siwy włos, zmarszczka na czole. Jedni mają to szczęście, że tylko strzyka w ich kręgosłupie, a inni dostają druzgocące diagnozy, które zamieniają ich życie w koszmar.  Kiedy usłyszałam diagnozę, zawalił mi się świat. Choroba Parkinsona jest bardzo przebiegła. Na początku rozwija się powoli, aby następnie objąć swym żelaznym uściskiem całego człowieka. To zaburzenie, które powoli degraduje organizm, zabiera sprawność, powoduje drżenie kończyn i zesztywnienie mięśni. Krok po kroku odcina człowieka od normalnego funkcjonowania. Stawia go w punkcie, z którego nie ma odwrotu... Nie zdążyłam dobrze poznać pierwszej choroby, a już za chwilę życie wymierzyło mi kolejny, dotkliwy cios. Pamiętam jak dziś... Uderzającą falę ciepła, przerażenie i ugięcie nóg na informację o kolejnym wyroku: skolioza idiopatyczna. Szybko dowiedziałam się, że to choroba, która deformuje kręgosłup i sylwetkę, powoduje także ogromny ból i niedowład kończyn. I tak było też w moim przypadku... Obecnie moje skrzywienie kręgosłupa cały czas się pogłębia. Ja czuję się coraz bardziej niepełnosprawna i bezradna, a lekarze nie są w stanie mi pomóc. Skolioza skutecznie utrudnia mi codzienne funkcjonowanie. Kiedyś uwielbiałam aktywność, nuda i rutyna rzadko gościły w moim domu. Teraz wykonywanie najprostszych czynności staje się nie lada wyzwaniem, a dzień bez silnych leków przeciwbólowych  – niemożliwy.  Spodziewałam się, że kiedy wkroczę w jesień życia, będę realizowała nowe zadania, znajdę nowe cele i zainteresowania, poznam ciekawych ludzi i znajdę czas na to, na co wcześniej ciągle go brakowało. Długo odkładane hobby, pogłębienie starych znajomości i nawiązywanie nowych kontaktów.  Codziennie marzę o dniu, w którym ból ustąpi, a ja odzyskam swoje dawne życie... Teraz wszystkie siły tracę na walkę z bólem. Chodzę zgięta wpół i mocno przekrzywiona na prawą stronę.  Nie pamiętam kiedy przespałam całą noc. Codziennie budzę się z niesamowitym bólem pleców i klatki piersiowej, drętwieniem nóg. Coraz trudniej mi się oddycha. Powoli już nie wytrzymuję bólu. Strasznie boję się ucisku na narządy wewnętrzne, który może poważnie zagrażać mojemu życiu! Mimo że jestem pod stałą opieką lekarzy specjalistów, nikt nie potrafi zatrzymać postępujących chorób. Jedynym ratunkiem na złagodzenie mojego cierpienia jest operacja. Niestety w Polsce nie ma ośrodka, który mógłby się podjąć skutecznego i bezpiecznego wykonania zabiegu. Udało mi się nawiązać kontakt ze specjalistycznym instytutem w Barcelonie. Lekarze przeanalizowali mój przypadek i zaproponowali mi zabieg nowoczesną i co ważne, mało inwazyjną metodą Filum System.  Ta informacja spowodowała, że nieśmiało zaczął tlić się we mnie płomień nadziei na nowy, lepszy rozdział mojego życia. Jednak kiedy tylko otrzymałam wstępny kosztorys, mój entuzjazm zgasł. Już teraz koszty rehabilitacji i leczenia pochłaniają większą część mojej emerytury i z ledwością starcza mi na życie! Bez pomocy ludzi dobrej woli i wielkiego serca nie jestem w stanie sfinansować zabiegu dającego mi możliwość powrotu do życia bez bólu i postępującej niepełnosprawności.  Dla wielu ludzi jesień życia to złote lata. Dla mnie to czas, w którym marzę o życiu bez bólu i łez. Błagam o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej do wykonania operacji. Nie chcę dłużej cierpieć!  Halina

16 775 zł
Joanna Spólnik
4 dni do końca
Joanna Spólnik , 40 lat

Pokonać bezsilność i rozpacz w walce o sprawność!

Strach przychodzi wraz z diagnozą, a później jest już tylko gorzej. Każdy kolejny dzień, każda minuta życia ze świadomością, że choroba stopniowo odbiera nam ukochaną osobę - to myśl nie do zniesienia. Asia to wspaniała żona i mama. Nie wyobrażamy sobie, że mogłoby jej zabraknąć, dlatego zdecydowaliśmy się prosić o pomoc… Życie nigdy jej nie rozpieszczało. Od najmłodszych lat musiała zmagać się z problemami rodzinnymi i swoją niepełnosprawnością. Mimo to udało jej się założyć szczęśliwą rodzinę, która jest dla niej całym światem. Syn Izydor to jej oczko w głowie. Chciałaby przychylić mu nieba, jednak ograniczenia fizyczne stają się coraz większą przeszkodą…  Pierwsze niepokojące symptomy pojawiły się już wiele lat temu, Asia każdego dnia traciła siły, chodziła o kulach. Jednak to w 2018 roku usłyszeliśmy wiadomość najgorszą z możliwych – stwardnienie rozsiane. Okazało się również, że to typ choroby odporny na jakiekolwiek leki. Jedynym ratunkiem w tym momencie stała się intensywna rehabilitacja, która daje szansę na to, by spowolnić postępy choroby.  Joanna porusza się na wózku. Nie ma siły, by ugotować obiad dla swoich najbliższych, nie ma siły samodzielnie się ubrać, wykąpać… Każda, nawet ta najprostsza czynność, staje się niemożliwą do osiągnięcia. Największym wsparciem była dla niej ukochana mama, zawsze na posterunku, nigdy niezawodząca. W ubiegłym roku w trakcie pandemii odeszła, a świat Joanny legł w gruzach. Śmierć mamy zabrała jej resztki radości i nadziei, że jeszcze będzie dobrze.  My, rodzina i najbliżsi Asi, nie jesteśmy w stanie sami sfinansować turnusu rehabilitacyjnego i specjalistycznej opieki. Z rozpaczą i bezsilnością obserwujemy, jak jej stan ulega pogorszeniu. Nie możemy na to pozwolić, dlatego prosimy Was z całego serca o wsparcie, które pomoże Asi poddać się odpowiedniej rehabilitacji!  Rodzina 

7 872,00 zł ( 8,8% )
Brakuje: 81 490,00 zł
Nela Wrońska
Nela Wrońska , 4 latka

By życie było piękną przygodą, a nie polem bitwy – pomóż malutkiej Neli!

Pamiętam tę ciszę. Chwila, w której lekarz nerwowo wpatrywał się w monitor USG, zdawała się nie mieć końca. To miały być rutynowe badania, okazały się być jednak początkiem naszego nowego życia. Życia pełnego strachu i niepewności. Będąc w 25 tygodniu ciąży, usłyszałam, że moja córeczka urodzi się poważnie chora.   Niecierpliwe oczekiwania w jednej chwili zmieniły się w paraliżujący strach – przed tym, co będzie z Nelą, czy będzie żyła... Bardzo chciałam móc wreszcie utulić moją córeczkę, wiedziałam jednak, że poza moim brzuchem nie będzie już bezpieczna... Nela urodziła się z rozszczepem kręgosłupa i towarzyszącym mu wodogłowiem. Nie mogłam jej nawet przytulić, od razu zabrano ją na salę operacyjną. Nela przeszła operację zamknięcia rozszczepu kręgosłupa i usunięciu przepukliny. Później, gdy miała 4 miesiące, wszczepiono jej zastawkę komorowo-otrzewnego w celu odbarczenia wodogłowia. Tak bardzo się wtedy bałam! I boję do dzisiaj... Obecnie Nela wymaga stałej opieki wielospecjalistycznej, rehabilitacji, konsultacji u lekarzy. Wszystko to kosztuje... Przeszliśmy już wiele dramatycznych chwil, jednak wciąż jesteśmy dopiero na początku naszej drogi. Drogi, na której końcu mamy nadzieję zobaczyć dobrą przyszłość Neli. Proszę, bądź z nami w tej walce! Mama Neli

49 505,00 zł ( 46,53% )
Brakuje: 56 878,00 zł
Joanna Szetela
3 dni do końca
Joanna Szetela , 28 lat

Życie, które przerwała tragedia... Pomóż Asi do nas wrócić!

Nie mówi, nie porusza się samodzielnie, ale patrzy na mnie swoimi pięknymi oczami i prosi o pomoc.Patrzę na nią i wiem, że zrobię dla niej wszystko! Zrobię wszystko, by Asieńka do nas wróciła! By była z nami nie tylko ciałem, ale też duchem! Nerwowo próbuję przypomnieć sobie jej ostatnie słowa, ostatnie chwile, kiedy wszystko było tak, jak być powinno. Gdybym tylko wiedziała, że za chwilę zdarzy się taka tragedia... Nagłe zatrzymanie krążenia, encefalopatia niedotlenieniowo–niedokrwienna. Córkę do domu mogliśmy zabrać po prawie roku, jednak nie był to koniec, a właściwie dopiero początek naszej drogi. Kolejne dni wyznaczamy nie wschodami i zachodami słońca, a kolejnymi zajęciami i katorżniczą rehabilitacją. Nie poddamy się! Na szali leży przyszłość Asi! Jednak problemów przybywa... Córka zmaga się z niedowładem spastycznym, który powoduje ogromny ból. Ratunkiem jest intensywna i długotrwała rehabilitacja, w większości nierefundowana. Jej koszty są jednak ogromne, dla nas niemożliwe do samodzielnego pokrycia. Dodatkowo drogą do uwolnienia od bólu i szansą na przywrócenie, chociaż częściowej sprawności, jest wskazana przez lekarza terapia specjalnym preparatem, którego koszt jest horrendalny! Proszę, pomóż nam!

11 340 zł
Regina Szymańska
Regina Szymańska , 57 lat

Nie mam już sił, by walczyć sama... Pomocy!

Choroba niszczy, jest źródłem strachu, bólu, cierpienia. A ze zdrowiem, wiadomo... Człowiek docenia dopiero wtedy, kiedy straci.  3 lata temu zdiagnozowano u mnie nowotwór. Załamałam się, byłam rozgoryczona, ale wiedziałam, że muszę walczyć. Przeżyłam strach i ból, przeżyłam niepewność i nieśmiało odbudowywałam swoją nadzieję na przyszłość... Jednak los zdecydował się zadać mi kolejny okrutny los. Złamałam kość podudzia, przez co dwukrotnie musiałam być operowana. Mój osłabiony organizm jest już u kresu wytrzymałości!  Dom, który powinien być moim azylem, stwarza teraz niebezpieczeństwo. To stare budownictwo, moje mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze i nie mam łazienki, a toaleta jest na parterze, dlatego muszę korzystać z toalety turystycznej. Mieszkam w malutkiej miejscowości, gdzie nawet nie ma taksówki, a ja nie posiadam prawa jazdy. Wszyscy lekarze, szpitale, specjaliści są daleko stąd i jedyną szansą na transport jest dobra wola sąsiada, a wiadomo przecież, że samochód na wodę nie jeździ. Zakup leków, konsultacje medyczne i cała walka o moje zdrowie kosztuje mnie nie tylko ogrom siły, ale także pieniędzy, których już nie mam... Nie mogę wciąż walczyć sama, dlatego proszę - pomóż mi! Każda złotówka jest na wagę złota. Za każde wsparcie będę dozgonnie wdzięczna.  Regina 

2 990 zł
Andrzej Łukaszewski
Andrzej Łukaszewski , 53 lata

Ile nieszczęść może spotkać jedną rodzinę? Pomocy...

Skąd brać siłę? Jak dalej walczyć, mimo że zewsząd dostaje się tylko ciosy... Mam dwoje dzieci i ukochaną żonę, o której sprawność walczymy każdego dnia. Nasz dramat rozegrał się po cichu, zupełnie niespodziewanie. Monika przeszła udar, który o 180 stopni zmienił życie całej naszej rodziny. Wplątani w desperacki wyścig o życie nie zamierzaliśmy zwolnić, jednak jest trudniej, niż się spodziewałem... 29 czerwca spłonął nasz samochód. Samochód, którego codziennie używałem, wożąc żonę do lekarzy i na kolejne rehabilitacje... Samochód, który dawał nam namiastkę samodzielności i komfort nieproszenia o pomoc... Samochód, którego szalenie potrzebujemy w tym trudnym czasie. Nie wiem, jak poradzić sobie z kolejnym ciosem, który zadał nam los, jednak wiem, że nie możemy przestać walczyć... Na szali leży przyszłość naszej rodziny. Proszę, pomóż nam! Andrzej

955 zł