Codzienność z chorobą to udręka, ale nie mogę się poddać!
Są w życiu sytuacje, którym nie jesteśmy już w stanie samodzielnie stawić czoła, które zaczynają nas zwyczajnie przerastać i jest to dla nas trudne do zaakceptowania. Tyle czasu dawałam sobie radę żyjąc sama i miałam siłę do tego, by przezwyciężać przeciwności losu. Dziś, kiedy zdrowie tak bardzo odmawia mi posłuszeństwa, nie mam innego wyjścia niż zwrócić się do Państwa po pomoc… Całe dotychczasowe życie poświęciłam mojej największej pasji - pomocy innym ludziom. Z zawodu i wykształcenia jestem pielęgniarką z wieloletnim doświadczeniem. Pracowałam dopóki stan zdrowia mi na to pozwalał. Starałam się jak najrzetelniej i najuczciwiej wykonywać swoją pracę, aby dzielić się z innymi zdobytą do tej pory wiedzą. Przez 10 lat opiekowałam się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i przewlekle chorymi psychicznie w domu pomocy społecznej, a następnie pracowałam w specjalistycznych poradniach. Moje problemy ze zdrowiem zaczęły się już w 2003 roku, gdy zachorowałam na reumatoidalne zapalenie stawów. Od samego początku przechodziłam je ciężko. Leczenie trwało długo i wymagało corocznych miesięcznych hospitalizacji. Nie przeszkodziło mi to jednak w pracy zawodowej. Dopiero w 2016 roku, gdy złamałam panewkę stawu biodrowego i musiałam przyjmować sterydy, doszło do licznych powikłań. Cierpiałam na początkowo nierozpoznaną niedoczynność nadnerczy, a w 2017 roku zdiagnozowano u mnie również trombofilię genetyczną i postępującą, posterydową miopatię. Moje mięśnie były coraz słabsze, a ostatecznie doszło do ich zaniku i nie byłam już w stanie poruszać się o własnych siłach. Muszę dalej przyjmować sterydy, ze względu na złe wyniki badań i problemy z tarczycą, a jednocześnie mam poczucie, że to błędne koło, ponieważ powikłania zaczynają się nawarstwiać. Do października 2017 pracowałam zawodowo, ale od tej pory pozostaję w domu. Chciałabym pracować dalej, ale nie mam takiej możliwości. Dopiero z początkiem 2018 roku, po długiej rehabilitacji, byłam w stanie pokonywać krótkie odcinki o kulach. Pojawiły się jednak dalsze komplikacje. We wrześniu zeszłego roku musiałam przejść zabieg usunięcia niezłośliwej zmiany nowotworowej, a miesiąc później zachorowałam na COVID-19 i konieczna była kolejna hospitalizacja. Obecnie zakończyłam pobyt na Oddziale Rehabilitacji Neurologicznej po przebytym w tym roku udarze mózgu, ale moje częściowo odbudowane przez rehabilitację możliwości ruchowe dodatkowo się zmniejszyły. Starałam się je przywrócić do wcześniejszego poziomu, uczestnicząc w intensywnej fizjoterapii dwa razy w tygodniu. Jestem jednak bardzo osłabiona. Ostatnio bóle mięśni i stawów tak się nasiliły, że mam problemy z chodzeniem, a pani reumatolog zwiększyła mi dawki leków. Mieszkam sama na drugim piętrze w budynku bez widy, przez co nie mogę samodzielnie wyjść na zewnątrz. Koszty czynszu, rachunków, leczenia pochłaniają prawie całe moje oszczędności i często nie starcza mi już środków na zakup jedzenia, a co dopiero opłacenie sporych kosztów rehabilitacji. Zdarzało się, że pomagała mi rodzina, jednakże ich środki również są bardzo ograniczone. Zostałam bez grosza na walkę o swoje zdrowie i samodzielność, dlatego bardzo proszę o Państwa wsparcie! Katarzyna