"Walczymy, bo ją kochamy!" Pomóż Angelice wydostać się z koszmaru!
Gdy młodzi rozpoczynają swoje życie, dobrym życzeniom nie ma końca. To zawsze jest czas radości, nadziei i nowości. Tak samo było w przypadku mojej córki – Angeliki. Poznała cudownego człowieka, który został jej mężem. Widziałam, że byli szczęśliwi, a ich szczęście było moim. Nigdy bym nie pomyślała, że dojdzie do tragedii, która zrujnuje całe nasze życie… Wszystko wydarzyło się w dniu narodzin mojej wnuczki Oli. Wszyscy czekaliśmy z niecierpliwością, by w końcu móc zobaczyć się z Angeliką i jej nowo narodzoną córeczką. Widziałam, że Angelika była zmęczona, ale szczęśliwa. Tuliła Oleńkę w ramionach, gdy w pewnym momencie dotknęła dłonią głowy, mówiąc, że strasznie ją boli ją. Dostała leki przeciwbólowe, a postanowiliśmy dać jej odpocząć i pojechaliśmy do domu. Nie minęły dwie godziny, jak zadzwonił zięć ze słowami: „Angelika straciła przytomność, zabrali ją na OIOM…”. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ale tamta wizyta była ostatnią, gdy mogłam porozmawiać z córką. Angelika doznała wylewu krwotocznego do lewej półkuli mózgu. Nie mogłam uwierzyć w żadne słowo, które było informacją o krytycznym stanie córki. Myślałam, że to jakiś straszny sen, z którego nie mogłam się obudzić. Wszystko zdawało się nierealne. Śmigłowiec zabrał Angelikę do Lublina, a lekarze mówili, że musimy być przygotowani na wszystko. Baliśmy się najgorszego. Patrzyłam na kilkudniową Oleńkę nie mogąc powstrzymać łez od natrętnych czarnych scenariuszy. Wkrótce dostaliśmy kolejną informację ze szpitala. Angelika miała kolejny, tym razem niedokrwienny udar drugiej półkuli. To jest moment, gdy wszelka wiara i nadzieja znikają. Nie ma pytań ani odpowiedzi… jest rozpacz, samotność, lęk. Od tych wydarzeń minęły już trzy lata. Angelika jest silna – żyje. Ostatnie lata to rehabilitacja, długa i żmudna praca – walka o najmniejszy ruch czy uwagę. Córka potrzebuje stałej opieki i wsparcia przy każdej czynności. Koszty rehabilitacji urastają do dziesiątek, jak nie setek tysięcy. Nasze możliwości są właściwie wyczerpane. Szukamy pomocy tam, gdzie jest nadzieja na jej otrzymanie. Muszę zrobić wszystko, by pomóc córce! Nie wiemy kiedy i w jakim stopniu nastąpi poprawa w stanie jej zdrowia. Ale widzę jak patrzy na trzyletnią już Olę, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech gdy widzi męża. Ona żyje, jest z nami! Walczymy o nią, bo ją kochamy! Nie przestaniemy, bo wierzymy, że ją odzyskamy! Wciąż jest nadzieja, proszę pomóż nam, byśmy jej nie utracili... Alicja - mama Angeliki