Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Szaliński
Michał Szaliński , 39 lat

Moja rodzina mnie potrzebuje – świdnicki Gepetto walczy z ciężką chorobą!

Kawałek po kawałku tracę swoją sprawność. Mam 36 lat i wiem, że niedługo może czekać mnie wózek inwalidzki. Czego boję się najbardziej? Że moje dzieci będą musiały się mną opiekować i patrzeć na moje cierpienie. Tego nie chciałbym najbardziej, dlatego robię wszystko, co w mojej mocy, by hamować postęp choroby. Niestety to bardzo trudna i kosztowna walka, dlatego proszę Was o pomoc... Mam na imię Michał. Z zawodu jestem stolarzem, a moją największą pasją jest rzeźbiarstwo, dlatego w moim mieście mówią na mnie Gepetto. Mam żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Niestety na drodze stanęła mi bardzo trudna przeszkoda... Od kilkunastu lat zmagam się z dystrofią mięśniową. To choroba genetyczna, na którą nie ma do tej pory skutecznego leczenia. Objawia się stopniowym osłabianiem mięśni, a w niektórych przypadkach nawet ich zanikiem, czyli atrofią. Obecnie chodzę o kulach, lecz choroba postępuje. Często upadam i wtedy potrzebuję pomocy osoby towarzyszącej, na przykład mojego syna. Często spotykam się wtedy z nieprzychylnymi spojrzeniami ludzi, którzy myśleli, że jestem pijany... To dla mnie bardzo trudne. Nie wiem, co będzie dalej. Boję się przyszłości. Czy czeka mnie wózek inwalidzki? Jak będę funkcjonował za rok czy dwa? Czy będę jeszcze w stanie chodzić? Co z moją rodziną? Co z pasją? Choroba ujawniła swoje pierwsze objawy w 1994 roku, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Złe wyniki wątrobowe, dla zwykłego człowieka nic niemówiące, pociągnęły jednak za sobą lawinę następstw. Z ośrodka zdrowia karetka zabrała mnie do szpitala chorób zakaźnych. Noc w izolatce – bez mamy i bez żadnej wiedzy... Przez kolejne 4 lata targany byłem po szpitalach, izolatkach, męczony dietami, tabletkami, ziołami. Słyszałem wiele diagnoz – że to żółtaczka, zapalenie wątroby... Nikt nie wiedział, co mi tak naprawdę dolegało! Chorobę mięśni zdiagnozowano dopiero po czterech latach. Po przeprowadzeniu szczegółowych badań i wykonaniu biopsji postawiono ostateczną diagnozę: dystrofia mięśniowa. Miałem wtedy 15 lat...  Z roku na rok mój stan zdrowia się pogarszał. Obecnie poruszam się o kulach, a niedługo może czekać mnie wózek. Przez jakiś czas pracowałam, ale dziś już nie jest to możliwe. Cały swój wolny czas spędzam z rodziną i oddaję się rzeźbiarstwu.  Jedynym ratunkiem jest dla mnie codzienna rehabilitacja, która utrzyma moje mięśnie w odpowiedniej kondycji. Potrzebuję również specjalistycznego sprzętu i preparatów medycznych, a bliska wizja zakupu wózka inwalidzkiego spędza mi sen z powiek. Strach o przyszłość moją, a w szczególności moich dzieci, jest nie do opisania. Nie chcę, aby dzieci były zmuszone do opieki nade mną, żeby widziały moje cierpienie. Proszę, pomóż mi w dalszej walce, abym miał zdrowie, a przede wszystkim siłę do dalszego życia! Michał

11 367,00 zł ( 19,04% )
Brakuje: 48 304,00 zł
Jakub Strzemkowski
Jakub Strzemkowski , 14 lat

Ogromne pieniądze na drodze do sprawności... Pomóż Kubie!

Niczego w życiu tak bardzo nie pragnę jak tego, by mu pomóc, by ulżyć mu w cierpieniu. Kuba ma 11 lat, grubą teczkę z historią chorób i trójkę rodzeństwa w domu. Jest dzieckiem, które wymaga szczególnej uwagi i wyjątkowego podejścia z uwagi na wiele zachowań trudnych, których ograniczeniem muszą zajmować się specjaliści z najwyższej półki.  Jego leczenie i rehabilitacja przez lata pochłonęły ogromne środki, a to dopiero początek drogi do lepszego jutra... Trzeba podjąć tytaniczną pracę, żeby Kubuś mógł w przyszłości normalnie i samodzielnie funkcjonować w środowisku. Nikt kto wcześniej nie miał do czynienia z taką sytuacją, nie potrafi sobie wyobrazić jak ogromne to wyzwanie.  Nadzieję daje pobyt Kuby w specjalistycznym ośrodku. Doświadczeni lekarze mówią, że widzieli już wiele takich przypadków i chcą podjąć rękawicę w walce o Kubę, jednak jest to potwornie kosztowna walka, której rodzice nie są w stanie samodzielnie opłacić. Stąd potrzeba założenia zbiórki i ogromna prośba o wsparcie dla tego wyjątkowego chłopca.  Chociaż nie brakuje nam determinacji i wiemy, że nie możemy się poddać, to batalii o przyszłość Kuby nie wygramy sami... Dlatego zwracamy się do Ciebie! Pomóż nam sprawić, że w naszym życiu znów zaświeci słońce! Wierzymy, że z Tobą nam się uda. Musimy wierzyć, bo co innego nam pozostało? Bliscy Kuby

7 435,00 zł ( 16,64% )
Brakuje: 37 246,00 zł
Adam Szymczykiewicz
Adam Szymczykiewicz , 21 lat

Brakuje nam sił, by dalej pchać wózek!

Mój syn Adaś jest uczniem 2 klasy technikum informatycznego. Jest niezwykle inteligentnym i zdolnym chłopcem, który powoli wkracza w dorosłość. Rozwijanie jego pasji oraz edukacja stają się jednak coraz trudniejsze. Adaś ma czterokończynowe porażenie mózgowe, przez co jego możliwości są bardzo ograniczone. Dlatego potrzebujemy Twojej pomocy! Mój syn jest jednak niezwykle dzielny i nie ustaje w poszerzaniu swoich zainteresowań! Wiek niestety robi swoje. Adaś z dziecka staje się mężczyzną. Jego waga i postura sprawiają nam coraz większe trudności w przemieszczaniu się wózkiem aktywnym. Biologii nie da się przeskoczyć, ale możemy się wspomóc fizyką i elektrotechniką. Adam, z powodu niedowładu prawej ręki, nie ma możliwości poruszać się samodzielnie. Nawet w szkole nieustannie potrzebuje pomocy, przez co często czuje się wykluczony z grona pełnosprawnych rówieśników. Niezbędne staje się zamontowanie napędu elektrycznego do wózka Adama. Niestety, ogromny koszt zakupu tego rodzaju kół  przekracza jednak nasze możliwości finansowe. Wszędzie poruszamy się pieszo lub komunikacją miejską, dlatego taki wózek odmieni całe nasze życie, a Adam uzyska choć częściową samodzielność! Proszę, wesprzyj nas! Bardzo liczymy na Twoją pomoc! Anna - mama Adama

15 685 zł
Agata Mincha
Agata Mincha , 47 lat

Rak piersi chce zabrać matkę 5 dzieci... Pomóż ją uratować!

Moją życiową rolą jest bycie mamą dla mojej piątki dzieci. Są dla mnie całym światem. Niestety już niedługo ich świat może się zawalić. 8 lat temu wykryto u mnie złośliwy nowotwór piersi i od tej pory każdego dnia drżę o własne życie. Szpitale, chemie, kroplówki, utrata włosów. Tak wygląda rzeczywistość osoby z chorobą nowotworową. Tak wyglądała moja codzienność. Walka z tak niebezpiecznym przeciwnikiem bardzo wycieńcza organizm, który w pewnym momencie wywiesza po prostu białą flagę. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego tak ważne jest dla mnie, żeby się wzmacniać na wszystkie możliwe sposoby. Niestety, niesie to za sobą ogromne koszty finansowe... Pierwszą batalię z nowotworem udało mi się wygrać, jednak przed dwoma laty powrócił, by na nowo zasiać strach w życiu moim i mojej rodziny. Ogarnęła mnie prawdziwa ciemność, depresja, beznadzieja... Nie wyobrażam sobie co stanie się z moimi synkami, gdy mnie zabraknie. To ze względu na nich muszę podjąć walkę, aby jak najdłużej przy nich być. Móc ich tulić do snu, codziennie powtarzać, jak bardzo ich kocham. Każdy, kto kiedykolwiek walczył z rakiem najbardziej boi się słowa "wznowa", bo to oznacza, że trzeba wszystko zaczynać od nowa, a nikły płomień nadziei ponownie zalewa fala cierpienia. Na chorobie tracą wszyscy - brakuje sił, energii, a często nawet zwykłego czasu, żeby go ofiarować najbliższym.  Decyzje, wyrzeczenia, stres i cierpienie fizyczne są niczym wobec chwil, kiedy myśląc o moich dzieciach, dosłownie rozdziera się moje serce! Chłopcy są jeszcze za mali, żeby zrozumieć, co dzieje się z mamą. Nie pozwalam, żeby widzieli moje łzy i strach. Boję się nie tyle o siebie, ile o los moich dzieci, gdy mnie zabraknie.  Pokrycie horrendalnych kosztów leczenia m.in. w Niemczech to jedyna szansa, abym mogła być z nimi jak najdłużej! Błagam, pomóżcie mi żyć dla moich dzieci! Agata

418 355,00 zł ( 53,77% )
Brakuje: 359 572,00 zł
Renata Bąk
Renata Bąk , 68 lat

Trzeci udar odebrał Renacie sprawność. Trwa intensywna rehabilitacja!

Ten rok dla nikogo nie jest łatwy… Niestety nam życie napisało wyjątkowo trudny scenariusz. W czerwcu moja mama przeszła trzeci udar mózgu, który pozostawił po sobie bardzo poważne konsekwencje. Od tamtej pory codziennie o nią walczymy. Niestety – koszty tej walki zwalają z nóg... Udar był na tyle poważny, że zaraz po nim mama musiała być poddana operacji usunięcia naczyniaka z okolicy pnia mózgu. Kiedy zastaliśmy ją po tej operacji, byliśmy zrozpaczeni. Z mamą nie ma kontaktu, wypowiada jedynie pojedyncze słowa. Mama nie chodzi, prawa część jej ciała jest sparaliżowana, ruchy lewej ręki również są ograniczone. Nie ma możliwości, aby wstała z wózka inwalidzkiego, na którym z trudnościami jest w stanie siedzieć. Efekty dwumiesięcznej rehabilitacji są minimalne...  Refundowana rehabilitacja zakończy się już w listopadzie, a prywatny ośrodek, który zadeklarował możliwość opieki i rehabilitacji, podał koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć. A w przypadku tak rozległego udaru pierwsze 6 miesięcy jest kluczowe, aby umożliwić mamie podstawowe funkcjonowanie w przyszłości... Jesteśmy przerażeni, bo wiemy, że walczymy z potężnymi przeciwnikami – czasem i ciężką chorobą. Najbliższe miesiące zadecydują o tym, czy mamie uda się odzyskać częściową sprawność po serii udarów...  Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Inaczej życie mamy będzie nieustannym cierpieniem... Tomasz, syn Renaty z rodziną ––––––––––––––––––––––––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na Facebooku

107 654,00 zł ( 59,23% )
Brakuje: 74 080,00 zł
Paweł i Tomek Kargas
Paweł i Tomek Kargas , 8 lat

By w życiu braci wreszcie zaświeciło słońce❗️

Zarówno Pawełek, jak i Tomuś mają zaburzenia rozwoju i choroby, które wymagają częstej rehabilitacji i dostępu do specjalistów, jednak dostępne nam metody mogą nie wystarczać, aby zapewnić im odpowiedni rozwój, dlatego zdecydowaliśmy się zwrócić o pomoc. Wrodzone zapalenie płuc, sztywność wielostawowa, nieprawidłowe napięcie mięśni, wylew krwi do mózgu 2 stopnia, tachykardia... To tylko kilka chorób którymi są obarczeni nasi chłopcy... Teraz życie każe nam zmierzyć się z osteoporozą, autyzmem, wzmożonym napięciem mięśniowym, artrogrypozą, chorobą mięśni i wieloma innymi... Niestety obawiamy się, że dostępna nam opieka lekarska, psychologiczna, logopedyczna, czy rehabilitacyjna, którą zapewniamy chłopcom i którą zapewnia nam NFZ, może nie wystarczyć, aby zapewnić im prawidłowy rozwój, ponieważ na same konsultacje czeka się nawet do kilku lat. Do tej pory pokonywali przeszkody pomimo trudności, chcąc na przekór wszystkiemu dorównać zdrowym rówieśnikom. Teraz powoli zaczynają zdawać sobie sprawę, że są „inni”. Chłopcy bardzo cierpią, marzą o nauce jeżdżenia na rowerze, zabawie na placu zabaw, czy zwykłym bieganiem po placu tak, jak inne dzieci. Obserwują grających w siatkówkę, w piłkę, jeżdżących na rowerach, ale ze względu na stan zdrowotny nie mogą sobie pozwolić na świetną zabawę. Uwielbiają patrzeć, przyglądać się, ale robią to z takim cierpieniem w oczach... Chcemy, żeby mogli się cieszyć z pełni życia... Niestety nie jest im to dane... Chłopcy są po operacji nóżek, czeka ich jeszcze operacja rączek, bioder i kręgosłupa. Walczymy ile sił, ale bez waszej pomocy może nam się nie udać. Wierzę, że dzięki tobie damy radę wygrać z chorobą i nasze kochane dzieci będą mogły cieszyć się wspaniałym życiem i będą samodzielne tak, jak by tego chciały i że osiągną w życiu sukces! Każda złotówka to krok po lepsze jutro. Dla nas to szansa na wspaniały początek! Szansą na lepsze jutro jest kosztowne i nierefundowane leczenie i rehabilitacja. Dlatego zwracamy się do Ciebie! Pomóż nam zawalczyć o przyszłość naszych chłopców. Za każdą najmniejszą pomoc dziękujemy! Rodzice: Aleksandra i Piotr Kargas

7 246,00 zł ( 27,24% )
Brakuje: 19 350,00 zł
Romana Terlecka
Romana Terlecka , 68 lat

"Mamo, zrobię wszystko, żeby Cię uratować..." - dramatyczny wyścig o życie❗️Pomocy!

Nigdy nie sądziłam, że znajdę się tutaj, na tej stronie, błagając o pomoc dla najbliższej mi osoby na świecie... Niestety dotknęła nas straszna tragedia. Moja najlepsza przyjaciółka - moja mama - otrzymała diagnozę, która zabrzmiała dla nas jak wyrok śmierci... Choruje na straszną, nieuleczalną chorobę, jaką jest SLA - stwardnienie zanikowe boczne. Z chwilą, gdy mama dowiedziała się, co jej dolega, nasz świat rozpadł się na kawałki... SLA to bardzo rzadka choroba, na którą cierpią głównie mężczyźni. Chorował na nią znany fizyk, Stephen Hawking. Niestety statystyka okazała się dla mamy bezlitosna. To choroba neurozwyrodnieniowa, polegająca na umieraniu komórek nerwowych, odpowiedzialnych za pracę mięśni.  Chory na SLA przestaje się ruszać, mówić, jeść. Na końcu zaczynają się problemy z oddychaniem... Najgorsze jest to, że nie ma na nią lekarstwa - można jedynie spowalniać jej objawy. Z przerażeniem patrzę, jak stan mamy pogarsza się z każdym dniem... Choroba postępuje bardzo szybko. Jej agresywny atak widać gołym okiem... Mięśnie mamy słabną, ma ogromne problemy z poruszaniem... Bez pomocy już nie opuszcza łóżka. Jej mowa zanika, wypowiedzenie paru zdań to dla niej ogromny wysiłek. Jest karmiona przez PEG-a, ponieważ nie ma apetytu i coraz większy problem sprawia jej przełykanie. Niestety, pierwsza operacja PEG-a skończyła się dramatycznie - infekcją i wielotygodniowym pobytem w szpitalu... Mama jest dobrą, ciepłą, pracowitą osobą, która zawsze troszczyła się o innych... Jest cudowną mamusią i najukochańszą na świecie babcią. Nieba by nam przychyliła. To straszne, że najlepsze osoby spotyka największe zło... Próbowaliśmy wszystkiego, żeby powstrzymać postęp choroby. Ogromną nadzieję pokładaliśmy w przeszczepie komórek macierzystych, mieliśmy nadzieję, że spowolni chorobę i poprawi stan mamy. Dotychczas zbieraliśmy środki właśnie na serię podań. Niestety, SLA okazało się strasznym przeciwnikiem... Choroba postępuje nadal. Potrzebny jest nam specjalistyczny sprzęt medyczny, który ułatwi mamie funkcjonowanie, a nam opiekę nad nią. Błagam o pomoc... Moja córeczka ma raptem 3,5 roku. Kocha babcię nad życie i nie ma dnia, kiedy o nią pyta... Błagam, pomóż nam. Pomóż mojej córeczce tworzyć wspomnienia z jedyną babcią, jak długo się tylko da... Pozwól nam kupić czas, którego mamy coraz mniej. Każdy grosz jest na wagę nie złota, lecz życia...

13 073,00 zł ( 22,75% )
Brakuje: 44 374,00 zł
Kamil Wronka
Kamil Wronka , 35 lat

Życzliwa pomoc przyniosła tragiczne skutki! Przypadek zmienił życie Kamila...

Życie naszego syna w ciągu chwili zmieniło się na zawsze. Pomoc kolegów okazała się tragiczna w skutkach. Uprzejmy gest i splot przypadkowych wydarzeń, sprawiły, że już zawsze będzie potrzebować pomocy innych...  W czerwcu 2008 roku Kamil szedł pieszo do sąsiedniej miejscowości. W drodze spotkał swoich kolegów, którzy zaproponowali mu podwiezienie. Zgodził się, ale ta decyzja miała jednak tragiczne skutki. Po kilku chwilach na swojej drodze chłopcy napotkali rozpędzony samochód, który w nich uderzył. Te sekundy na zawsze zmieniły życie naszego syna. Poszkodowani zostali zabrani przez kilka karetek pogotowia. Jednak nie Kamil. W wyniku uderzenia siła wyrzutu była tak ogromna, że Kamila znaleźli dopiero po dłuższym czasie przypadkowi przechodnie. Dopiero wówczas został przetransportowany helikopterem do szpitala, gdzie przeszedł operację ratującą życie. Może gdyby trafił tam szybciej, dziś nasze życie wyglądałoby inaczej... Po przebytej operacji Kamil znajdował się w śpiączce, a jego stan był krytyczny. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Jedynym zaleceniem, które otrzymaliśmy, było oddanie Kamila do hospicjum i czekanie na nieuniknione. Postanowiliśmy nie posłuchać rady lekarzy i podjęliśmy domową walkę o życie i zdrowie syna.  Początki były niezwykle trudne, życie nasze i dziewczyny Kamila kompletnie się zmieniło. W pełni poświęciliśmy się opiece nad synem, nie tracąc wiary, że nasze wysiłki przyniosą efekty i wspólnie osiągniemy sukces. Udało się. Po trzech miesiącach walki Kamil wybudził się ze śpiączki. Od tego momentu przez 12 lat trwamy w nieustannej walce o powrót Kamila do normalności. Początkowo wodził jedynie oczami, ale stopniowo zaczął odzyskiwać władzę w nogach i prawej ręce. Kamil siada, rozumie polecenia, śmieje się, wspaniale reaguje na muzykę. Codzienne zaangażowanie bliskich mu osób, ćwiczenia w domu oraz turnusy rehabilitacyjne przynoszą znaczące efekty. Ich kontynuacja jest niezbędna, aby Kamil mógł znowu normalnie żyć. Niestety wydaliśmy już wszystkie oszczędności, które dotąd umożliwiały nam zapewnienie synowi koniecznej opieki. Teraz niezbędne jest wsparcie z zewnątrz, bez którego dotychczasowy trud i poświęcenie pójdą na marne. Postępy Kamila są niebywałe, dlatego prosimy, pomóż mu wrócić do pełni zdrowia!  Rodzice Kamila

8 004,00 zł ( 5,13% )
Brakuje: 147 741,00 zł
Weronika Suska
Weronika Suska , 17 lat

Niech ten koszmar się skończy! Pomóż mi wygrać z rakiem!

Nie wiem, czy możliwe jest oswojenie się ze śmiertelną chorobą swojego dziecka. Wiem jednak, że ja się z tym nie pogodzę. Przecież Weronika ma dopiero 13 lat, tyle marzeń i planów... Chciałabym, żeby ostatnie tygodnie okazały się być zwykłym koszmarem, z którego mogłabym się obudzić. Chciałabym zobaczyć moją córkę uśmiechniętą i energiczną, jak zawsze... Choroba pojawiła się nagle, długo nie dawała żadnych objawów. Postawienie diagnozy było właściwie niemożliwe. Pod koniec czerwca Weronika trafiła do szpitala z powodu strasznego bólu brzucha, który w ciągu kilku godzin stał się twardy i bardzo opuchnięty. Odchodząc od zmysłów, czekaliśmy na wyniki badań. Badań, które pokazały, że w macicy Weroniki rozwija się ogromny guz! W jednej chwili ziemia usunęła się spod naszych stóp.  Po serii bardziej szczegółowych badań dano nam nadzieję, że to nie nowotwór, tylko nieszkodliwy guz, który można wyciąć i zapomnieć o tym koszmarze... Operacja usunięcia guza miała się odbyć w Łodzi. Jednak wbrew naszym oczekiwaniom w trakcie zabiegu chirurdzy wycofali się z zamiaru usunięcia guza. Zaniepokoiło ich to, jak wygląda guz. Ich przeczucie ocaliło nasze dziecko! Pobrany kolejny wycinek guza przyniósł straszliwą diagnozę – mięsak prążkowanokomórkowy. Podstępny i bezlitosny typ nowotworu. Nasz świat zawalił się po raz kolejny! W ciele naszego dziecka rozwijała się w najlepsze tykająca bomba! Natychmiast znaleźliśmy się w Warszawie, w ośrodku specjalizującym się w tego typu nowotworach. Tam zaczęła się nasza walka na śmierć i życie... Mimo bólu, powikłań po chemioterapii i tęsknoty za tatą oraz młodszym rodzeństwem, z którymi nie widziała się już od tak wielu tygodni, dzielnie o siebie walczy... A przed nami wciąż jeszcze długa droga. Konieczne będzie usunięcie guza, chemioterapia i radioterapia pooperacyjne oraz chemioterapia celowana, najważniejszy i nierefundowany etap leczenia. Nie mamy czasu do stracenia. Na szali leży przyszłość naszego dziecka, którą Ty możesz uratować. Pomóż nam, proszę!  

54 177 zł