Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Janina Sobańska
Janina Sobańska , 87 lat

NISZCZYCIELSKI ŻYWIOŁ ponownie doszczętnie zniszczył mojej mamie dom❗️POMOCY❗️

Moja mama, 86-letnia nauczycielka, już dwukrotnie doświadczyła niszczycielskiej siły powodzi. Jej dom został doszczętnie w 1997 roku zniszczony. Odremontowany, miał jej służyć do końca dni… Niestety woda wdarła się ponownie i zniszczyła wszystko, co znajdowało się na parterze...  Niszczycielski żywioł zalał sypialnię, kuchnię, łazienkę i kotłownię. Oszołomiona i przygnieciona rozmiarem nieszczęścia mama, desperacko osuszała podłogę, nie zdając sobie sprawy, że niedługo podłoga spuchnie i te piękne deski trzeba będzie zerwać. Na sznurkach dookoła domu suszą się ręczniki, odzież. Nie można nawet ich wyprać, bo zalana kilkuletnia pralka odmówiła posłuszeństwa… Drewniana podłoga wybrzusza się i nadaje już jedynie do utylizacji. Regipsy na ścianach wchłonęły wodę jak gąbka. Meble, łóżka, szafki kuchenne, piec… Nic nie nadaje się już do użytku – wszystko wymaga wymiany. Mało tego dach też nie wytrzymał ciężaru i obfitości opadów, zaczął przeciekać.  Ogrom nieszczęścia jest niewyobrażalny. Wiemy, że ubezpieczenie i rządowe zapomogi nie wystarczą. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, dla mojej kochanej mamy. Otwórzcie swoje serca i przekażcie, choć najmniejszą kwotę. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Daria, córka Janiny

30 170 zł
Mirosława Kubowicz
Mirosława Kubowicz , 62 lata

Tragiczna powódź zniszczyła dom! Pomóżmy rodzinie Kubowiczów!

Dom. To coś więcej niż cztery ściany – to miejsce pełne rodzinnych wspomnień i historii. Bezpieczny azyl, jaki w 1984 Jan Kubowicz wybudował razem ze swoim ojcem – człowiekiem, który przeżył wywózkę na Syberię. Ten dom był symbolem ich rodzinnej siły, przetrwania i tradycji. W najbliższych dniach zostanie zrównany z ziemią… Powódź zniszczyła całe ich życie. Z całego dobytku rodzinie udało się uratować jedną parę butów i patelnię. Woda zabrała wszystko… Dziś straty są ogromne…  Bez pomocy rodzina nie podniesie się z tej tragedii! Dom Kubowiczów to nie tylko dach nad głową – to część ich historii, którą chcą przekazać swojemu synowi i przyszłym pokoleniom. To dom, który budował ojciec dla swojego syna. Janusz i jego żona marzą o tym, by ich syn również miał możliwość kontynuowania tej rodzinnej tradycji. Czy ich ostatnie marzenie się spełni? Pomóżmy rodzinie Kubowiczów odzyskać nie tylko dach nad głową, ale także nadzieję na dalsze budowanie rodzinnej historii w tym wyjątkowym miejscu. Dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.  Rodzina, znajomi i ludzie dobrej woli

103 060 zł
Krzysztof Soboń
Krzysztof Soboń , 67 lat

Krzysztof wspierał akcję pomocy powodzianom – teraz sam potrzebuje wsparcia!

Tata jest z natury społecznikiem! Przez pięć kadencji był sołtysem wsi Stary Gierałtów. Jego ukochane miejsce znajduje się niestety na terenie zalewowym… Tata walczył z powodzią w 1997 roku, potem z ulewnymi deszczami w 2010. Teraz po raz kolejny ruszył do pomocy! Tata to emerytowany rolnik i w weekend postanowił wykorzystać swój traktor do wsparcia powodzian – przewoził worki z piaskiem do potrzebujących ludzi. Niestety, podczas próby przejazdu przez most, przepust załamał się i ciągnik wpadł w wir rzeki!  Na szczęście tacie nic się nie stało, jednak jego traktor popłynął z nurtem i został zniszczony. Bardzo chcielibyśmy pomóc w zakupie nowego sprzętu! Tata zawsze stara się nieść pomoc każdemu i w każdym przypadku. Dzięki ciągnikowi mógł wspierać akcje ratunkowe na większą skalę – teraz może pomagać tylko własnymi rękoma... Tata potrzebuje wsparcia, aby móc nieść pomoc dalej! Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą, wpłatę! Razem możemy więcej! Alicja, córka

14 455 zł
Nikola Banović
Nikola Banović , 48 lat

To była moja misja, pasja i praca... Powódź odebrała mi WSZYSTKO❗️

Miejsce, które od 2019 roku było dla mnie i moich pacjentów drugim domem… Moja pasja i misja. Gabinet fizjoterapeutyczny w Kłodzku został doszczętnie zniszczony przez niedawną powódź. Woda zalała wszystko, od sprzętu po meble i dokumentację. W jednej chwili straciłem miejsce pracy i walczę o przetrwanie. Fizjoterapia to dla mnie znacznie więcej niż tylko zawód. To pasja, misja i codzienność, w której z pełnym zaangażowaniem i sercem niosę pomoc ludziom potrzebującym wsparcia w ich walce z bólem i chorobą.  Przez lata, od samego początku istnienia mojego gabinetu, robiłem wszystko, aby przynosić ulgę pacjentom, wspierać ich na drodze do zdrowia i dawać nadzieję. Teraz to czas przeszły. Teraz ja sam potrzebuję Waszej pomocy. Powódź odebrała mi narzędzia do niesienia pomocy innym, lecz nie zabrała mi wiary w dobre serca i empatię ludzi. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się odbudować gabinet i wrócić do tego, co jest moją życiową misją. Jeśli możecie i chcecie wesprzeć mnie w tej walce o przetrwanie, będę wdzięczny z całego serca. Nikola

9 967 zł
Antoni Janik
Antoni Janik , 70 lat

POWÓDŹ odebrała Panu Antoniemu dach nad głową❗️Potrzebna PILNA POMOC❗️

Wydarzenia, które dotknęły w ostatnim czasie nasz kraj, chyba nikomu nie są obce. Żywioł odebrał tysiącom ludzi dach nad głową, dobytek życia, możliwość schronienia… Od kilku dni śledzimy w mediach historie ludzi, którzy drżącym głosem, ze łzami w oczach opowiadają o swojej tragedii.  W materiale Faktów TVN, który ukazał się 16 września 2024 roku, przedstawiona została historia Pana Antoniego z Siedlęcin koło Jeleniej Góry, któremu wylewająca rzeka Bóbr zalała dom. Meble, podłogi, kafelki wkrótce wylądują w koszu… Wraz z nowym piecem za 40 tysięcy złotych, którego nie zdążył nawet jeszcze odpalić. Dom nadaje się do generalnego remontu – mężczyzna stracił wszystko! Historia mieszkańca Siedlęcin chwyciła za serce wiele osób. W ramach instagramowego konta @czterystronyswiata i wsparcia obserwatorów postanowiliśmy dotrzeć do Pana Antoniego i zaproponować mu utworzenie zbiórki. Nawet w chwili największej tragedii mężczyzna w pierwszym momencie myślał o innych, którym też potrzebna jest pomoc. Tym jeszcze bardziej nas ujął. Siedlęcin to wieś, którą zamieszkuje niecałe 1400 osób, głównie są to seniorzy. Ci ludzie są załamani, a niektórzy z nich nie mają już sił i środków, by podnieść się po ostatnich dniach ciągłej walki... Tak samo Pan Antoni, który wie, że poniesione straty będą kosztowały majątek! Już nie raz udowadnialiśmy, że jesteśmy w stanie dokonywać wielkich rzeczy. Jestem pewien, że tak będzie i w tym przypadku. Twórca profilu @czterystronyswiata  ➡️ Materiał o Panu Antonim i innych ofiarach powodzi w Faktach TVN ➡️ Więcej na instagramie @czterystronyswiata

212 353 zł
Rodzina Pfeifer
Rodzina Pfeifer , 8 lat

Rwący nurt rzeki zabrał nam poczucie bezpieczeństwa i pozostawił zniszczenia... Pomóż!

Nagle bez ostrzeżenia, woda wdarła się do domów, niszcząc dorobki życia mieszkańców okolicznych wsi. Rwącym nurtem zabrała poczucie bezpieczeństwa. To przerażające, że człowiek w jednej chwili może stracić wszystko, na co pracował całe życie: dach nad głową, środki do życia, a nawet nadzieję, że kiedyś to odbuduje. Powódź jest katastrofą, która nie tylko zostawia materialne zniszczenia, ale również głębokie rany w sercach tych, którzy muszą po niej zmierzyć się z powrotem do normalnego życia... Znaleźliśmy się w sytuacji, w której rzeczywistość w jednej chwili zamieniła się w walkę z żywiołem. Jesteśmy rodziną mieszkającą w Kałkowie. Zostaliśmy dotknięci tragedią powodzi. Woda przyszła nagle, nocą, niesiona przez rzekę Widę oddaloną o około 50 metrów od naszej posesji. Zabrała nasze podwórko, zniszczyła drogę dojazdową, zalała kotłownię oraz windę, ale oszczędziła sprzęt, bez którego nasze codzienne funkcjonowanie stałoby się koszmarem z najgorszych snów. Choć nasze lokum znajduje się na pierwszym piętrze i woda tam nie dotarła, to nasz świat dosłownie tonie. Kotłownia, serce naszego domu, jest teraz bezużyteczna. Woda zniszczyła piec, a podwórze wciąż pokryte jest błotem i resztkami powodzi. A to nie wszystko – rwący potok przerwał rurę za mostem, więc obecnie nie mamy dostępu do wody. Codzienne życie stało się teraz walką o przetrwanie. Mieszka z nami nasze ośmioletnie dziecko, które zmaga się z niepełnosprawnością. Wymaga całodobowej opieki, a teraz jest to utrudnione przez wodę, która stoi w najbliższej okolicy.  Potrzebujemy pomocy, aby stopniowo przywrócić stan sprzed powodzi oraz zapewnić naszemu dziecku normalne warunki życia. Córka wymaga regularnych dojazdów na specjalistyczne zastrzyki i rehabilitacji, w miejscu bardzo oddalonym od naszego domu. Jesteśmy przerażeni – co dalej, jeśli nie uda nam się odbudować domu? Zbliża się sezon grzewczy, a piec obecnie nie nadaje się do niczego. Nie tylko nasz dom ucierpiał... Nasza ciocia straciła dosłownie wszystko. Jej dom został zalany po kolana – meble, sprzęt gospodarstwa domowego, wszystko... Z każdą kolejną minutą woda wlewała się przez ściany do wnętrza domu ciotki. Pozostały zgliszcza. Teraz stajemy wobec dramatycznej rzeczywistości – musimy odbudować życie naszej rodziny sprzed tej tragedii, ale nie mamy na to środków. Bardzo prosimy o Wasze wsparcie, aby naprawić piec, wymienić drzwi oraz odbudować kotłownię w naszym domu. Bez tego nie jesteśmy w stanie przetrwać zimy, nie mówiąc już o zapewnieniu opieki naszemu dziecku. Nie prosimy o wiele. Każda złotówka jest obecnie dla nas ogromnym darem. Nie zostawiajcie nas samych w tym dramacie... Dziękujemy z całego serca za każdą, najmniejszą nawet pomoc. rodzina Pfeifer

7 372 zł
Mikołaj Piotrowski
Mikołaj Piotrowski , 43 lata

Aby mieszkanie nie stało się więzieniem❗️Wspieramy Mikołaja❗️

Nazywam się Mikołaj i nigdy nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc. Od 1983 roku żyję z cukrzycą typu 1, codziennie mierząc się z jej konsekwencjami. Od małego jestem na insulinie – zastrzyki stały się częścią mojego życia. Wiem, że cukrzyca to „cichy zabójca”, ale nigdy nie pozwoliłem, by mnie zatrzymała. Pracowałem, żyłem jak każdy z nas, aż w końcu nadszedł moment, kiedy mój organizm powiedział „dość”. Kilka miesięcy temu zaczęła się prawdziwa walka. Ropień na nodze zmusił mnie do wizyty na SOR-ze. Poszedłem tam o własnych siłach, choć czułem, że coś jest nie tak. Niestety, ten pobyt w szpitalu okazał się początkiem koszmaru. Z czasem moja prawa noga zaczęła się deformować – wygięła się w kostce o 90 stopni! Wdrożono leczenie. Kiedy już myślałem, że najgorsze za mną, okazało się, że to dopiero początek. Po wyjściu ze szpitala wróciłem do domu, ale wkrótce ponownie trafiłem na SOR z powodu problemów z oddychaniem. Wtedy przyszła najcięższa decyzja w moim życiu – amputacja nogi pod kolanem. Prawa była w tak złym stanie, że nie było wyboru. Miałem pół godziny na podjęcie decyzji: albo amputacja, albo… cmentarz. Dziś żyję na wózku. Staram się być samodzielny, ale każdy dzień to nowe wyzwanie. Moje mieszkanie nie jest przystosowane do tego, bym mógł poruszać się po nim swobodnie na wózku. Wanna jest zbyt wysoka, drzwi do łazienki są zbyt wąskie… Mieszkam na drugim piętrze bez windy, więc każdorazowe wyjście z domu to dla mnie cała wyprawa. Teraz pomagają mi przyjaciele i rodzina – noszą mnie, znoszą wózek, ale wiem, że tak nie może być zawsze. Potrzebuję dostosować mieszkanie, żeby móc normalnie funkcjonować. Muszę wymienić wannę na kabinę prysznicową, poszerzyć drzwi, zamontować uchwyty, by móc bezpiecznie się poruszać. Ale wszystko to jest kosztowne i przekracza moje możliwości. Dlatego zwracam się do Was, prosząc o pomoc. Chcę wrócić do życia, chcę być samodzielny i móc znów cieszyć się chwilami z rodziną, móc wrócić do pracy, do klientów. Każda, nawet najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa. Wiem, że jest wiele osób potrzebujących, ale wierzę, że wspólnie możemy sprawić, że choć trochę ułatwimy sobie tę codzienną walkę. Mikołaj

14 385,00 zł ( 27,04% )
Brakuje: 38 807,00 zł
Eva Korolenko
5 dni do końca
Eva Korolenko , 5 lat

Ewa na wojnie z SMA! Uczymy się żyć od nowa

Nasza Ewcia, ukochana córeczka, choruje na śmiertelną chorobę SMA – taką diagnozę postawili lekarze. Zostawiliśmy wszystko, by szukać dla niej ratunku. Ewa urodziła się z SMA1. Nikt nie dawał żadnych szans na to, że moja córeczka będzie kiedykolwiek zdrowa. Nikt nie wiedział nawet, czy uda się jej przeżyć do 2 roku życia. Ewunia urodziła się 17 października 2019. Na początku wszystko było dobrze – sądziliśmy, że nasze dziecko jest zupełnie zdrowe. Była taka śliczna i silna… Niestety, po zaledwie 3 miesiącach coś złego zaczęło się dziać. Eva przestała trzymać główkę. Ze strachem poszliśmy do lekarza, ale powiedzieli nam, że jest wszystko dobrze, że nie ma czym się przejmować. Mieliśmy tylko rehabilitować małą, robić masaże i chodzić z nią na basen, by szybko się usprawniła i zaczęła prawidłowo rozwijać.  Tak się jednak nigdy nie stało… Ćwiczenia nie dawały żadnych rezultatów. Było coraz gorzej. W wieku 4 miesięcy córeczka przestała ruszać nóżkami, ledwie je podnosiła, jakby zupełnie straciła siły. Wróciliśmy do lekarza. Tym razem nie powiedział już, że wszystko jest dobrze. Padło podejrzenie najgorszej diagnozy - SMA, rdzeniowego zaniku mięśni. Bo choroba atakowała bardzo nagle i szybko. Ewa przestała trzymać głowę, przestała poruszać nóżkami, nie była w stanie połykać – jadła tylko przez sondę.  Nie poddawaliśmy się. Wierzyliśmy, że nasza córka będzie żyć i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ją uratować! Sał się cud otrzymaliśmy lek uznany za najdroższy na świecie. Dla naszej córeczki była to jedyna szansa na to, by dalej żyć!  Rozpoczęliśmy ciągłą intensywną rehabilitację, by walczyć o mięśnie, które zdążyła zabrać choroba. Neurologopeda, logopeda, codzienne ćwiczenia i  mnóstwo różnych konsultacji u specjalistów, turnusy. I do tego mnóstwo różnego sprzętu: ortezy, gorsety, wózki, pionizatory itd. Wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Ewcia zaczęła trzymać głowę, siedzieć, jeść samodzielnie, mówić. Każdy dzień przynosił nowe postępy w które na początku nikt nie wierzył. Niestety wszystko kosztuje bardzo i bardzo drogo. I zwracamy się za pomocą w zebraniu środków na dalszą rehabilitację. W tej chwili jest to jedyna nadzieja, by wymknąć się strasznej chorobie, jaką jest SMA Chcemy, by nasza córeczka mogła w przyszłości zapomnieć o chorobie która zabrała tak wiele dzieci. To marzenie, największe, jakie mamy. Z jednej strony na wyciągnięcie ręki, z drugiej oddziela nas od niego ogromny mur, którym jest brak pieniędzy… Z całego serca błagamy o pomoc dla naszej Ewy.  Hanna, mama ➡️ Licytując, możesz pomóc Evie: Eva Korolenko - wygrać z SMA ___________ Media o zbiórce: wyborcza.pl/duzyformat - "Jesteście młodzi, zrobicie sobie drugie dziecko" - powiedziała lekarka. Dziewięć i pół miliona za życie Ewy tvp.info - Miliony na terapię rocznej Evy z Odessy. Rodzina chce w Polsce walczyć z SMA

10 291,00 zł ( 48,36% )
Brakuje: 10 986,00 zł
Iwona Domurad
Pilne!
Iwona Domurad , 64 lata

„Boję się, że nie doczekam narodzin wnuka!" Wesprzyj walkę z NOWOTWOREM❗️

W styczniu 2023 roku świat się dla mnie zatrzymał. Zupełnie nieświadoma, w jakim jestem niebezpieczeństwie, poszłam na badanie USG. Badali mnie bardzo długo… W ciągu kolejnego tygodnia żyłam jak w transie, a rodzina umawiała kolejne wizyty. Jeździłam do dziesiątek specjalistów między Warszawą a Łodzią, by usłyszeć diagnozę, w którą do tej pory ciężko mi uwierzyć – nowotwór dróg żółciowych.  Nic z tego nie rozumiałam… Czułam się dobrze. Chciałam wyjechać na wakacje, a zrozpaczona córka kazała robić kolejne i kolejne badania. Ostatecznie, miesiąc później, wycięto mi połowę wątroby razem z pęcherzykiem żółciowym. Lekarze powiedzieli, że tak ciężką operację przeżywa 50% osób. A ja nadal miałam siłę, by walczyć! Przez kolejne miesiące przyjmowałam chemioterapię. Nie mogłam chodzić – stopy miałam rozpalone do czerwoności, a skóra z nich każdego dnia schodziła, by otwierać codziennie nowe rany. Zeszły mi wszystkie paznokcie i wypadały włosy. Nie miałam apetytu. Ale wciąż miałam siłę! Ponad rok czułam się, jakby dostała drugie życie – jeździłam rowerem, chodziłam na zumbę, uczyłam się hiszpańskiego i szukałam nowych miast we Włoszech, które chciałabym zobaczyć.  W sierpniu 2024 roku podczas rutynowych badań kontrolnych nie opuszczało mnie dziwne przeczucie. To gniotące uczucie w środku nie było przypadkowe… Okazało się, że mam WZNOWĘ nowotworu, na dodatek wzdłuż tętnicy, co uniemożliwia dalsze leczenie operacyjne oraz radioterapię. Pozostała mi chemioterapia ostatniej szansy oraz nierefundowane leczenie immunoterapią. Na dodatek tydzień przed tymi okropnymi informacjami moja córka powiedziała mi, że po wielu latach oczekiwań, w końcu ZOSTANĘ BABCIĄ! Marzę o tym, by poznać nowego członka rodziny i móc się nim choć trochę nacieszyć. Każdego dnia pęka mi serce, że mogę tego nie doczekać… Niestety immunoterapia przy mojej chorobie nie jest refundowana w Polsce. Na raka dróg żółciowych choruje niewiele osób i mało jest aktualnie możliwości terapeutycznych. Miesięczna terapia tym lekiem wynosi 18 tys. złotych, a leczenie nim jest wskazane, dopóki będzie przynosił efekty. Proszę, pomóż mi doczekać narodzin wnuka. Cieszyć się życiem w towarzystwie najważniejszych ludzi: mojego męża, Grzegorza, syna Kamila i córki Julii.  Iwona

19 018,00 zł ( 22,34% )
Brakuje: 66 089,00 zł