Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mirosław Solarz
Mirosław Solarz , 60 lat

Koszmar powodzi powrócił❗️Nasz dom znów został zdewastowany❗️Pomocy❗️

W 1997 roku przeżyliśmy powódź po raz pierwszy. Nasz rodzinny dom uległ wtedy zniszczeniu. Ogrom prac nas przerażał, ale najbardziej przerażał nas strach naszych dzieci. Jeszcze przez wiele lat po tragedii bały się każdego deszczu. Z lękiem obserwowały płynącą nieopodal rzekę… My byliśmy wtedy młodzi – mozolną pracą uprzątnęliśmy wszystko, wzmocniliśmy fundamenty domu i z czasem wróciliśmy do normalności. Niestety, koszmar się powtórzył! W wyniku powodzi nasz rodzinny dom znów został zdewastowany! Woda wdarła się do środka i przez wiele godzin płynęła jak rzeka przez jego wnętrze… Straty są ogromne! Woda zniszczyła całe otoczenie budynku i wyrwała ogromną część gruntu, odsłaniając w dużej części fundamenty. Całkowitemu zniszczeniu uległy panele fotowoltaiczne i piec centralnego ogrzewania, który został zalany i zniszczony. Nie przetrwało także ogrodzenie… Woda naniosła na ogród ogrom błota, kłód i śmieci w tym wielkogabarytowych elementów zniszczonej infrastruktury.  Budynek będzie wymagał ogromnie kosztownego remontu – odsłonięcia fundamentów w celu założenia opaski izolacyjnej, oczyszczenia, osuszenia mokrych, spuchniętych ścian, wymiany stolarki okiennej i drzwiowej w dolnej kondygnacji, wymiany podłogi na parterze, odmalowania, wymiany mebli i sprzętu AGD. Wszystko co znajdowało się w dolnej kondygnacji uległo zniszczeniu... Prac jest ogrom, a my nie mamy już tyle sił, co w 1997 roku! Nasze miejsce na ziemi pochłonęła woda, a to, co z niego zostało wzbudza tylko przejmujący smutek... Prosimy więc Was o wsparcie, żeby odbudować to, co zniszczyła woda. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc!  Mirosław z rodziną

54 765 zł
Marta Budynek
Marta Budynek , 42 lata

Zabójczy żywioł zniszczył WSZYSTKO – od fundamentów po najcenniejsze pamiątki! RATUJ❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie w tym trudnym dla naszej rodziny czasie. Niedawno nasi ukochani ciocia i wujek stracili swój dom w wyniku tragicznej powodzi. Woda zniszczyła wszystko, co z trudem gromadzili przez lata: od fundamentów po najcenniejsze pamiątki rodzinne. Teraz stoją przed koniecznością odbudowy swojego życia niemal od zera. Choć ciocia i wujek są osobami o wielkim sercu i zawsze byli gotowi nieść pomoc innym, teraz sami potrzebują wsparcia. Niestety, koszty naprawy są ogromne i znacznie przekraczają ich możliwości finansowe. Ubezpieczenie nie pokrywa wszystkich szkód, a sytuacja wymaga natychmiastowych działań! Zebrane środki zostaną w całości przeznaczone na odbudowę domu, zakup niezbędnych materiałów, sprzętów i podstawowego wyposażenia. Każda, nawet najmniejsza, wpłata przybliży ich do odzyskania poczucia bezpieczeństwa i powrotu do normalności. Wierzymy, że dzięki Waszej dobroci i wsparciu, uda się nam razem przywrócić nadzieję i pomóc cioci i wujkowi w odbudowie ich domu. Z góry dziękujemy za każdą okazaną pomoc i wsparcie. Razem możemy dokonać wielkich rzeczy! Michał

13 046 zł
Kamil Kołkowski
Kamil Kołkowski , 21 lat

Jedyne co zostało po powodzi to ubrania, które mamy na sobie... Ratunku❗️

Sceny, które widzieliśmy, przypominały obrazy z najgorszych koszmarów. Trudno opisać ogrom tragedii – nie da się tego zrozumieć, dopóki nie stoisz na gruzach własnego schronienia, patrząc, jak wszystko, co kochałeś, przepadło w bezwzględnych odmętach żywiołu. Straciliśmy wszystko… Niespodziewanie nadeszła fala powodziowa, jakiej nikt się nie spodziewał. Woda przyszła nagle, pochłaniając dosłownie wszystko, co było dla nas najważniejsze – nasz dom. To, co zastaliśmy po cofnięciu się wody, przeraziło nas do głębi.  Zostaliśmy bez dachu nad głową, bez oszczędności, bez jakiejkolwiek nadziei na przyszłość. W tej chwili mamy to, co przenieśliśmy na sobie – ubrania. Tylko to udało nam się uratować. Nasz bezpieczny azyl, miejsce, które budowaliśmy z miłością przez całe życie, zostało doszczętnie zniszczone. Jego ściany są zalane, fundamenty naruszone. Nie wiemy, czy w ogóle będzie można go odbudować. Woda zabrała nam wszystko, co mieliśmy, nie zostawiając nic poza bólem i rozpaczą. Tymczasowo mieszkamy w szkole, bo nie mamy dokąd pójść. Czujemy się zagubieni, jakbyśmy stracili nie tylko dach nad głową, ale i cząstkę samych siebie. To, co kiedyś było normalnością, dziś wydaje się odległym marzeniem. Z każdą chwilą pytamy samych siebie, jak odnaleźć siły, by zacząć od nowa. Bez Was, ludzi o dobrych sercach, nie damy rady. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby spróbować ocalić to, co jeszcze się da. Nasz dom wymaga kapitalnego remontu, jeśli w ogóle uda się go uratować. Prosimy, błagamy. Każda złotówka może być krokiem w stronę odbudowy naszego dobytku. Nie prosimy o wiele, ale o szansę, by znów mieć gdzie mieszkać. Tęsknimy za miejscem, w którym będziemy mogli znaleźć spokój i bezpieczeństwo. Nie umiemy wyrazić, jak bardzo jesteśmy wdzięczni za każdą pomoc, za każde otwarte serce. Wasze wsparcie daje nam nadzieję na to, że może kiedyś uda się nam wrócić do normalności. Dziękujemy z głębi serca za okazaną życzliwość. Pomóżcie nam podnieść się z ruin. Kamil z rodziną

9 696 zł
Patrycja Sołtysiak
Patrycja Sołtysiak , 37 lat

Nie zostało nam NIC❗️ Prosimy o pomoc w odbudowaniu domu...

„Proszę przygotować się do ewakuacji” – te słowa uderzały w nas z każdej strony. Nasz dom stoi blisko rzeki, wiedzieliśmy, że nie mamy czasu. Ułożyliśmy najważniejsze rzeczy na kanapach, szafach i stołach. Uciekaliśmy dwa razy. Najpierw z własnego domu, później z domu dziadków. Wszyscy straciliśmy dach nad głową. Mam na imię Oskar i razem z rodziną mieszkamy w Głuchołazach. W ostatni weekend przez nasze miasto przeszła wielka, niszczycielska powódź. Straciliśmy wszystko! W parę sekund nasz świeżo wyremontowany dom został zalany, a cały nasz dobytek uległ zniszczeniu…  Nikt nie spodziewał się takiej klęski… Trudno nam patrzeć na to, co pozostawiła po sobie niszczycielka woda. Wszystkie nasze rzeczy wyrzucamy, jak gdyby to były zwykłe śmieci… Ale wiemy, że będzie dobrze. Najważniejsze, że wszyscy żyjemy…  Nigdy wcześniej nie prosiłem nikogo o pomoc, ale w tej sytuacji bez Waszej pomocy jesteśmy bez szans powrotu do domu… Nie mamy NIC! Przerastają nas koszty naprawy podstawowych rzeczy… Z serca dziękujemy za każdą darowiznę. Oskar z mamą, Patrycją

16 350 zł
Maksymilian i Zosia Dziel
Maksymilian i Zosia Dziel , 6 lat

Niewyobrażalna tragedia rodzeństwa❗️Maksiu cierpi na DMD, a Zosia na SMA❗️

W 2018 roku urodziły się nasze najmłodsze dzieci – bliźniaki Zosia i Maksiu. Ciąża i poród przebiegały prawidłowo. Nic nie zwiastowało problemów, które miały czekać na nas w przyszłości…  Do 9 miesiąca życia Maksiu rozwijał się prawidłowo, szczęśliwy i kochany przez starsze rodzeństwo. Niestety, w styczniu 2019 roku synek trafił do szpitala z powodu zapalenia oskrzeli. Podczas miesięcznego pobytu na oddziale i niezliczonych badań stwierdzono u Maksia wstępnie dystrofię mięśniową... To był szok! Nie mieliśmy pojęcia, co to za choroba! Kiedy zaczęłam czytać o tej ciężkiej chorobie, nie mogłam po prostu uwierzyć, że moje dziecko, na które patrzę i pielęgnuję codziennie, ma przed sobą takie trudne do pojęcia perspektywy... Po różnych perturbacjach w lutym 2019 roku dostałam wyniki badań genetycznych Maksia – dystrofia mięśniowa Duchenne'a. Nie ma słów, które opiszą, co taka diagnoza oznacza dla każdego rodzica. To była czarna rozpacz! Lek na DMD, nazywany najdroższym lekiem na świecie, został wynaleziony dopiero w czerwcu 2023 roku – wcześniej był niestety niedostępny. Mimo to, postanowiliśmy zrobić wszystko, co możemy dla naszego synka. Dla jego zdrowia i życia. Od tamtej pory codziennie ogromnym wysiłkiem całą rodziną walczymy o lepsze jutro dla Maksia! Następny cios spadł na nas niewiele później... W 10 miesiącu życia siostra bliźniaczka Maksia – Zosia, która wcześniej słodko dreptała dokoła swojego łóżeczka, trzymając się szczebelków, utraciła nowo nabyte umiejętności. Przestała nawet podnosić się do siadu w łóżeczku i wstawać. Natychmiast zgłosiliśmy się do poradni genetycznej! W lipcu 2019 roku dostaliśmy wyniki – u Zosi rozpoznano SMA typu 3. Nawet nie umiem opisać co czułam, czytając diagnozę, która była jak wyrok dla mojej najmłodszej córeczki. Zaczęliśmy działać i dzięki zaangażowaniu lekarzy już we wrześniu 2019 roku Zosia mogła przyjąć specjalny lek, który zostanie z nią do końca życia.  Całą rodziną walczymy, by bliźniaki mogły funkcjonować i żyć jak najsprawniej w swojej sytuacji zdrowotnej. Niestety, terminy w ramach usług NFZ są bardzo odległe, więc często musimy korzystać z wizyt prywatnych u lekarzy. Leczenie, rehabilitacja i wyjazdy do odległych placówek medycznych w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Kaliszu to ogromne koszty i wyzwanie logistyczne dla całej naszej ośmioosobowej rodziny. Jako rodzice robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić naszym dzieciom godne życie! Niestety, bez pomocy nie będziemy w stanie opłacić wszystkich niezbędnych rehabilitacji oraz sprzętu takiego jak np. pionizator i bieżnia, żeby nasze dzieci mogły chodzić. Każda pomoc jest dla nas na wagę złota – będziemy Wam ogromnie wdzięczni! Rodzice

3 661,00 zł ( 1,72% )
Brakuje: 209 105,00 zł
Monika Maksimczyk
Monika Maksimczyk , 31 lat

Każda zwłoka to zanik kolejnych mięśni... Proszę o pomoc❗️

Obie moje choroby należą do kategorii „chorób niewidocznych”. Obie są genetyczne i pustoszą cały organizm.  Choruję na zespół Ehlersa-Danlosa oraz miopatię – stawy są luźne, dyslokują się przy najmniejszych ruchach i czynnościach, a narządy wewnętrzne nie pracują prawidłowo, co powoduje szereg chorób współistniejących, takich jak: zaawansowana osteoporoza, zespół Raynauda, hipoglikemia reaktywna, zespół aktywacji komórek tucznych... Gdyby tego było mało, choroba powoduje szereg problemów kostno-stawowych, które często wymagają poważnych interwencji. Aktualnie jestem po wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego, spowodowanego nieprawidłowo pobraną punkcją lędźwiową. Przez prawie rok byłam przykuta do łóżka i szukałam pomocy. Przeszłam dwa zabiegi blood patch, a dalsza diagnostyka i leczenie stanęły w miejscu ze względu na kolejny problem.  Zespół górnego otworu klatki piersiowej (TOS), który całkowicie zwalił mnie z nóg i sprowadził życie do codziennej egzystencji z pomocą osób trzecich. Mam silny ucisk na obie tętnice podobojczykowe, w konsekwencji zespół podkradania, który prowadzi do zaburzeń krążenia mózgowego i dużego zagrożenia udarem. Każdy ruch głowy czy rąk powoduje przytkanie tętnic, niedotlenienie i omdlenia.  Ból towarzyszy mi 24/7 i jest nie do opisania. Przeszłam jeden zabieg odbarczania tętnicy w Zakopanem, następnie drugi poprawkowy w Poznaniu. Nie obyło się oczywiście bez komplikacji i jest duży problem z gojeniem, uciskiem na nerwy i regeneracją.  Problem pogłębia również niestabilność szczytowo-potyliczna, która zaostrzyła się po operacji i okresowo wymaga zabezpieczenia w postaci kołnierza. Słaby, kruchy układ naczyniowy w połączeniu z TOSem tętniczym powoduje, że jestem jak bomba zegarowa i w każdej chwili może nastąpić poważny incydent naczyniowy. Dziś jestem na rencie chorobowej, której ledwo starcza na pokrycie podstawowych kosztów życia, nie wspominając o leczeniu i rehabilitacji. By pozwolić chorym tkankom lepiej się regenerować, sprowadzam lek zza granicy. Niestety, nie jest on ani refundowany, ani podawany w ramach NFZ. Wymagam też prywatnych kroplówek, które wraz z kosztami sprowadzenia leku, generują kwoty nie do przeskoczenia.  Potrzebna jest stała i specjalistyczna rehabilitacja, aby próbować usprawnić na nowo rękę, szyję i nauczyć mnie oddychania, które po wycięciu żeber i mięśni z okolicy klatki piersiowej jest upośledzone. Prawa strona wciąż wymaga operacji, a bez kosztownej i specjalistycznej rehabilitacji nie będę w stanie się jej poddać. Każda zwłoka, brak specjalistycznego, holistycznego podejścia powoduje stopniowy zanik kolejnych grup mięśni i coraz gorsze funkcjonowanie. Dlatego postanowiłam poprosić nie tyle o pomoc, co o szansę, by zawalczyć o swoje zdrowie. Monika

27 786 zł
Mariusz Jagielski
Mariusz Jagielski , 37 lat

Uciekałem z córką na barana w wodzie, której poziom sięgał 1,5m❗️ Mieszkanie zalała powódź...

Woda. Zwykle uspokajająca, stała się nagle niszczycielskim żywiołem, który zabrał nam wszystko. Fala przyszła nieubłaganie, nie dając nam czasu na ratunek. Z każdą chwilą jej poziom w mieszkaniu podnosił się wyżej, topiąc nadzieję i mienie, które tak skrupulatnie budowaliśmy. Woda wydarła z naszych ścian wspomnienia, pochłonęła meble, zdjęcia, codzienne przedmioty. Jej szum zagłuszył nasze krzyki, a potem zapadła cisza – ciężka, przytłaczająca cisza straty. Zostaliśmy z niczym. Pozostał tylko strach, co dalej... Jestem mieszkańcem Kłodzka. W jednej chwili straciłem wszystko, co dla mnie i mojej rodziny było całym życiem. Powódź zabrała nam nie tylko mieszkanie, ale również poczucie bezpieczeństwa, które tak ciężko budowaliśmy przez lata. W obliczu katastrofy czuję się bezradny i przerażony, a każda minuta przynosi nowe obawy o przyszłość. Nie potrafię zapomnieć tej nocy, gdy wszystko się zaczęło... Do godziny 17:00 śledziliśmy w telewizji informacje o nadchodzącej fali. Mówiono wtedy o wysokości 5,5 metra. Około 20:00 przyszła tragiczna wiadomość, że pękła zapora na zbiorniku retencyjnym, a woda nieubłaganie ruszyła w stronę Kłodzka. W nocy powódź zaczęła wdzierać się do naszego mieszkania. Przerażeni, nie wiedząc, co robić, uciekliśmy z domu o 9 rano – ja, moja żona, nasza 9-letnia córka i nasz pies. Szliśmy w 1,5 metrowej wodzie, trzymając się razem, choć woda z każdą chwilą zalewała nam stopy. Córkę niosłem na barana, a ona z drżącym głosem wołała: "Mamo, chodź obok nas, nie zostawiaj nas!". Te słowa, które wyryły się w moim sercu i pozostaną tam już na zawsze. To nie scena z filmu katastroficznego, to rzeczywistość...  Gdy w końcu udało się nam uciec, podjechał po nas sąsiad teściowej, który zabrał nas do bezpiecznego miejsca. Teraz przebywamy u bliskich, próbując zrozumieć, jak mamy zacząć od nowa. Nasze mieszkanie, które było dla nas azylem, zostało doszczętnie zniszczone. Woda wdarła się do wnętrza mieszkania, zalewając je po sam sufit. Wszystko przepadło – meble, sprzęty, pamiątki, a przede wszystkim – nasz dach nad głową... Najbardziej martwię się o naszą córeczkę. W czasie ucieczki była bardzo dzielna, ale teraz dochodzi do niej, co przeżyła. Na szczęście szkoła pomogła nam w nawiązaniu kontaktu z psychologiem, ale przed nami długa droga do odbudowania jej poczucia bezpieczeństwa. Teraz, pełen rozpaczy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Tak naprawdę potrzebujemy wszystkiego. Najbardziej jednak zależy nam na zebraniu środków na osuszenie i wyremontowanie mieszkania. Potrzebujemy też nowych mebli, sprzętów RTV, ale przede wszystkim – miejsca, w którym moja córka znów poczuje się bezpiecznie. Proszę, jeśli możecie, pomóżcie nam stanąć na nogi. Podarujcie nam nadzieję na lepsze jutro, dla mnie, dla mojej rodziny, dla córki. Wierzę, że wspólnie możemy odbudować to, co zostało nam odebrane przez niszczycielski żywioł. Każde wsparcie – to dla nas szansa na nowy początek. Niech dobro, które okażecie, wróci do Was ze zdwojoną siłą. Mariusz z rodziną

10 362 zł
Mikołaj Specht
Pilne!
Mikołaj Specht , 48 lat

Pilne❗️Pomóż w walce ze złośliwym nowotworem❗️

Moja walka z chorobą rozpoczęła się na przełomie czerwca i lipca tego roku. Właśnie wtedy zacząłem zauważać u siebie wiele niepokojących symptomów. Natychmiast udałem się do lekarza, ale nie spodziewałem się, że wyjdę od niego z tak tragiczną diagnozą... Bardzo proszę o pomoc! Trafiłem na SOR, a z niego natychmiast na oddział szpitalny, ze względu na znaczną utratę mowy, problemy z koncentracją, pamięcią… Już wtedy lekarze przekazali mi informację, że w mojej głowie znajduje się guz… Operację chcieli przeprowadzić natychmiast, ale ze względu na utrzymujący się w organizmie stan zapalny, przełożyli ją na miesiąc później. Mój świat w ciągu kilku godzin wywrócił się do góry nogami! Poznałem diagnozę – glejak złośliwy lewego płata czołowego, nowotwór… Dziś jestem już po operacji usunięcia guza. Udało się go pozbyć aż w 95%. Niestety statystycznie od momentu poznania tej tragicznej diagnozy, mam tylko rok życia… Mam też wspaniałą rodzinę – żonę i dwójkę synków – 9-letniego Janka i 12-letniego Stefana. Muszę walczyć, bo mam dla kogo! Rozpocząłem już chemioradioterapię. Na szczęście dzięki operacji i leczeniu udało się odzyskać mowę, jestem też w stanie funkcjonować samodzielnie. Niestety nasza sytuacja jest bardzo trudna... Potrzebuję pomocy w zdobyciu środków na niezbędne leczenie i walkę z nowotworem! Przed diagnozą uwielbiałem spędzać aktywnie czas z moją rodziną. Moją pasją jest bieganie w górach, uwielbiam też uczestniczyć w zainteresowaniach moich dorastających synów. Chciałbym jak najdłużej obserwować ich rozwój… Dzieciaki wiedzą, że jestem po operacji. Było im bardzo przykro, że nie mogliśmy spędzić wspólnie wakacji. Mam jednak nadzieję, że czeka nas jeszcze wiele wspólnych chwil... Żeby było to możliwe, potrzebuję Twojej pomocy. Proszę, każda złotówka jest dla mnie niezwykle cenna. Mikołaj

161 605,00 zł ( 10,14% )
Brakuje: 1 431 851,00 zł
Janina Sobańska
Janina Sobańska , 87 lat

NISZCZYCIELSKI ŻYWIOŁ ponownie doszczętnie zniszczył mojej mamie dom❗️POMOCY❗️

Moja mama, 86-letnia nauczycielka, już dwukrotnie doświadczyła niszczycielskiej siły powodzi. Jej dom został doszczętnie w 1997 roku zniszczony. Odremontowany, miał jej służyć do końca dni… Niestety woda wdarła się ponownie i zniszczyła wszystko, co znajdowało się na parterze...  Niszczycielski żywioł zalał sypialnię, kuchnię, łazienkę i kotłownię. Oszołomiona i przygnieciona rozmiarem nieszczęścia mama, desperacko osuszała podłogę, nie zdając sobie sprawy, że niedługo podłoga spuchnie i te piękne deski trzeba będzie zerwać. Na sznurkach dookoła domu suszą się ręczniki, odzież. Nie można nawet ich wyprać, bo zalana kilkuletnia pralka odmówiła posłuszeństwa… Drewniana podłoga wybrzusza się i nadaje już jedynie do utylizacji. Regipsy na ścianach wchłonęły wodę jak gąbka. Meble, łóżka, szafki kuchenne, piec… Nic nie nadaje się już do użytku – wszystko wymaga wymiany. Mało tego dach też nie wytrzymał ciężaru i obfitości opadów, zaczął przeciekać.  Ogrom nieszczęścia jest niewyobrażalny. Wiemy, że ubezpieczenie i rządowe zapomogi nie wystarczą. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, dla mojej kochanej mamy. Otwórzcie swoje serca i przekażcie, choć najmniejszą kwotę. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Daria, córka Janiny

30 170 zł