Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartek Drobienko
Bartek Drobienko , 7 lat

Nieznany przeciwnik rujnuje życie Bartka! Pomocy!

Mimo że synek skończył już 4 lata, wciąż nie usłyszeliśmy diagnozy. Bartek dopiero po długiej, katorżniczej rehabilitacji postawił pierwsze kroki. Wciąż jednak chodzi niezgrabnie i często się potyka. Wciąż też mówi tylko pojedyncze słowa, przez ponad rok karmiony był sondą. Problemów przybywa, a ich rozwiązań zaczyna brakować. Synek musi też nosić specjalistyczne ortezy, które zapobiegają pogłębianiu się koślawości jego stóp. Dodatkowo Bartek ma obniżone napięcie mięśniowe oraz wiotkość stawowo-mięśniową. Z kolei autyzm odbiera mu szansę na prawidłowy rozwój. Przez wciąż jeszcze niezdiagnozowaną chorobę genetyczną życie naszego synka już kilka razy było zagrożone... Nie możemy wciąż funkcjonować w strachu! Mimo że nie wiemy, z czym przyszło nam walczyć, walczymy i nigdy się nie poddamy, ale dziś wiemy już, że potrzebujemy pomocy! Najważniejsze jest przeprowadzenie badania genetycznego, które pozwoli nam wreszcie usłyszeć diagnozę, a później podjęcie z nią skutecznej walki... Prosimy, pomóż! Rodzice Bartka    

8 495 zł
Piotr Makuła
Piotr Makuła , 45 lat

Stwardnienie rozsiane postępuje! Ratujemy Piotra – męża i tatę dwójki dzieci!

Piotr to mój mąż. Razem wychowujemy dwoje dzieci. W 2007 życie naszej rodziny wywróciło się do góry nogami... To wtedy u Piotra zdiagnozowano stwardnienie rozsiane – chorobę nieuleczalną, która krok po kroku odbiera mu sprawność. To był dla nas szok. Nie wiedzieliśmy, co dalej. Zaczęła się walka... Mąż jeszcze niedawno był silnym i sprawnym mężczyzną, który mógł opiekować się swoją rodziną. Choroba odebrała mu sprawność – teraz ma problem z poruszaniem się, są dni, kiedy nie może sam podnieść się z łóżka. Zwykłe czynności stały się bardzo trudne do wykonania. Przez wiele lat walczył, jak umiał. Dzięki temu chodził, ale dwa lata temu wszystko się zmieniło... Choroba postąpiła, stała się silniejsza, wepchnęła go na wózek inwalidzki, nie pozwoliła dłużej oszukiwać, że nic się nie dzieje. W chwili kiedy przestał chodzić, stracił szanse na leczenie eksperymentalne. Jednym z warunków leczenia w takich terapiach jest to, żeby pacjent samodzielnie się poruszał. Każdy dzień to walka o sprawność, a mąż bez leczenia jestem na straconej pozycji. Ciągła rehabilitacja, wizyty u specjalistów (często prywatne), dojazdy są bardzo kosztowne. Znacznie obniżają nasz skromny budżet domowy.  Mąż kocha życie, bo ma dla kogo żyć. Mamy dwoje wspaniałych dzieci i wielu przyjaciół. Ja wspieram Piotra, jak mogę. Na moje barki spadły wszystkie obowiązki. Mąż nie chce być tylko ciężarem dla mnie i dzieci. Szansą może być lek, na który nas nie stać. Miesięczna kwota, jaka jest nam potrzebna na zakup tego leku to 8 tysięcy złotych. Żeby leczenie przyniosło jakiekolwiek efekty, potrzebne są pieniądze na dwuletnią terapię. Chciałabym, żeby mąż jak najdłużej uczestniczył w naszym życiu rodzinnym, spędzał czas na świeżym powietrzu i jeździł z dziećmi na rowerze (Piotr na skuterze inwalidzkim). Chcę, żeby sam wychodził z domu i nie był więźniem czterech ścian przekłutym do łóżka. Bardzo proszę o pomoc. Mąż ma w sobie siłę i nadzieję, że pokona tę chorobę i będzie mógł patrzeć, jak dorastają nasze dzieci. Każda wpłacona kwota zwiększa szansę za zdobycie leku i na w miarę normalne życie. Mój mąż i ja wierzymy, że wygramy tę walkę. Doceniamy każdy dzień. Dzieci potrzebują taty, a ja męża. Ciągle walczymy o jego sprawność. Leki dają nam zawsze dużo nadziei, nadziei na lepsze jutro. Edyta, żona Piotra możesz wesprzeć, biorąc udział w licytacjach ➡️ KLIK

62 044,00 zł ( 32,04% )
Brakuje: 131 574,00 zł
Julia Kapczyńska
Julia Kapczyńska , 6 lat

"Mamo, dlaczego Cię zabrakło..." Pomagamy chorej Julci!

Julka mamę będzie znała ze zdjęć. Zawsze będzie mogła liczyć na opowieści taty i starszych braci, którzy nigdy jej nie zapomną. Będzie wiedziała, że mama ją bardzo kochała, jednak nie da rady przyjść do niej, by przytulić ją wtedy, gdy będzie tak bardzo tego potrzebować. Mama Julki niespodziewanie zmarła. Jej dusza niczym ciepły wiatr może otaczać najbliższych, jednak jej kojącego głosu nie usłyszą już nigdy... Julka zmaga się z zespołem Retta. Jest milczącym aniołkiem, który mimo ciężkiej rehabilitacji i profesjonalnej opieki medycznej jest zamknięta w swoim ciele.  Julka ma skończone 3 lata i niestety nie chodzi, nie mówi, nie umie samodzielnie usiąść ani się najeść. Dziewczynka każdego dnia, w każdej godzinie potrzebuje opieki, potrzebuje wsparcia, by po prostu móc żyć. Los nie oszczędza tej rodziny. Starszy brat Julki - Wiktor, miał wypadek. Podczas spaceru noga ześlizgnęła się z krawężnika. Pozrywane ścięgna i mięśnie dwukrotnie zaprowadziły go na salę operacyjną, jednak podczas ostatniej doszło do komplikacji. Wiktor wciąż nie ma czucia w nodze... Nieszczęścia nie odpuszczają od dwóch lat, jednak mimo kłód rzucanych pod  nogi, tata dzieci, pan Łukasz, wciąż nie traci nadziei, wciąż chce wierzyć, że jeszcze będzie dobrze. Ma dla kogo żyć, ma dla kogo i o kogo walczyć! Teraz, jak nigdy przedtem potrzebują naszego wsparcia, każda złotówka może okazać się tą, która pozwoli im się podnieść po ciosach zadanych przez życie... 

47 465 zł
Renata Tratkiewicz
Renata Tratkiewicz , 24 lata

Choroba, która przekreśliła szansę na normalne życie... Wspieramy Renatkę!

Renia wyciągnęła zły los. Jej życie to nieustanna walka. Ale mimo bardzo ciężkiej choroby, bardzo dzielnie stawia jej czoła. Stwardnienie guzowate charakteryzuje się szeregiem wielonarządowych objawów. Hamowana jest produkcja białek odpowiedzialnych za powstawanie procesów nowotworowych w organizmie. Dlatego tworzą się guzy. Renia ma je w głowie, w nerkach, wątrobie, na skórze, w oczach. Oprócz tego ma niedowłady wiotkie czterokończynowe, wadę postawy i wzroku. Nie mówi. W wyniku lekoopornej padaczki wystąpiło opóźnienie rozwoju psychoruchowego i Renia wymaga stałej opieki i pomocy osoby trzeciej. A urodziła się jako zupełnie zdrowe dziecko, Potem wystąpiły drgawki, ciężki zespół Westa. Wdrożono leczenie przeciwpadaczkowe i Immunostymulujące, antybiotyki. Ale jej stan zdrowia  pogarszał się.  Szukaliśmy pomocy. Zostałam zaproszona  do programu ,,Rozmowy w toku ,, Tam miałam możliwość konsultacji, gdzie stwierdzono, że mamy złą diagnozę i leczenie. Na początku 2002 roku udało nam dostać się  do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tam została postawiona diagnoza. Mimo nieprzychylnego rozpoznania postanowiłam wtedy, że stanę na głowie, by pomóc mojemu dziecku.  W momencie postawienia rozpoznania u Reni napady padaczkowe nasiliły się do 20 na dobę z sinicą i bezdechami. Z normalnie do tej pory rozwijalnego się dziecka, stała się osobą w stanie wegetatywnym. Neurolodzy mówili, że już taka będzie.  W mieście, gdzie mieszkamy, nikt nie chciał podjąć się usprawniania córki. Korzystaliśmy tylko z hydromasażu i masującego fotela. W międzyczasie podjęliśmy leczenie u wielu specjalistów: ortopedy, chirurga, laryngologa, immunologa, gastroenterologa, alergologa... Częste przeziębienia stały się barierą w usprawnianiu córki w zakładzie rehabilitacyjnym. Znalazłam też Instytut ,,Daj Szansę" w Toruniu. Wspaniali specjaliści z tej Fundacji pomogli nam i opracowali program rehabilitacji dla Renatki. Nauczyli nas jak ćwiczyć, więc ćwiczyliśmy trzy razy dziennie po 12 ćwiczeń. Wiązało się to też z zakupem wielu sprzętów do rehabilitacji. Wysiłek się opłacił. Renatka zaczęła chodzić, rozwijać się... Jednak ciężka padaczka spowodowała, że córka nie mówi.  Ponosimy ogromne koszty na leczenie, ale Renatka wciąż walczy, jest wesoła  i mimo tak wielu  negatywnych przeżyć, wciąż się uśmiecha. Wiele było sytuacji, kiedy mogliśmy ją stracić, ale nie poddajemy się. Nie ma lekarstwa na Stwardnienie Guzowate, terapia skupia się na leczeniu objawowym. Renia wymaga częstej konsultacji wielu specjalistów, korzystamy też  z prywatnych wizyt i badań, często w miastach oddalonych od miejsca zamieszkania. Leczymy naszą córkę już wiele lat. Mamy nieduże  dochody: świadczenie pielęgnacyjne i renta socjalna. Mąż nie zarabia dużo. Koniecznością jest remont i adaptacja mieszkania dla potrzeb córki. Jest to cały czas odkładane na dalszy plan. Problemy zdrowotne będą jej towarzyszyć do końca życia, dlatego tak bardzo potrzebna jest stała pomoc i każda złotówka, która choć trochę ułatwi życie naszej córce. Rodzice

800 zł
Maria Karbownik
Maria Karbownik , 4 latka

Oczka, które widzą tylko ciemność. Ocalmy wzrok Marysi!

Marysia ma dopiero dwa latka. Niestety, mojej córeczce nie będzie dane zobaczyć, jak wygląda jej urodzinowy tort ani jaki prezent dla niej przygotowałam… Nie zobaczy moich łez wzruszenia na widok jej uśmiechniętej twarzy, gdy próbuje zdmuchnąć świeczki. Jej marzenia są trudne do zrealizowania, ale ja zrobię wszystko, by mogła poczuć to, co teraz jest niewidzialne.  Marysia urodziła się w 41 tygodniu ciąży. Poród był trudny i zostawił za sobą poważne konsekwencje. Tylko przez chwilę łudziłam się, że moja córeczka przyszła na świat, jako zdrowa dziewczynka. Tylko przez chwilę tuliłam ją w ramionach, ciesząc się, że jest już po tej drugiej stronie... Niestety, chwile radości zastąpił strach, który trwa do dziś. Przez dwa tygodnie Marysia leżała w inkubatorze z powodu nasilonej żółtaczki i hipoglikemii. Po opuszczeniu szpitala natychmiast skierowano nas do neurologa z powodu dokomorowego krwotoku II stopnia. To właśnie wtedy okazało się, że Marysia ma obniżone napięcie mięśniowe i oczopląs, a kolejne diagnozy były dopiero przed nami... Moczówka prosta, wielohormonalna niedoczynność przysadki mózgowej, padaczka, dysplazja przegrodowo wzrokowa... Każda z tych informacji przerażała, każda budziła coraz wątpliwości. Marysia jest niewidoma i lekarze w Polsce nie dają jej szans na to, że kiedykolwiek będzie w stanie dostrzec to, jak piękny jest świat. W jednym oczku nie widzi już nic, w drugim zostało około 50% aktywnych nerwów wzrokowych.  Z nadzieją przychodzi leczenie komórkami macierzystymi w Azji. Tamtejsi lekarze dali szanse w momencie, w którym z rozpaczy i niemocy krzyczałam o pomoc! Teraz żyję z nadzieją, że Marysia będzie mogła z pełną świadomości spojrzeć mi głęboko w oczy, oglądać otaczający świat – a jej przyszłość nie będzie naznaczona tym, co niewidzialne.   Chcę walczyć o wzrok Marysi, chcę, by mogła cieszyć się wszystkimi zmysłami, chcę, by jej piękne oczy widziały! Koszty leczenia będą ogromne, ale nie poddam się. Jednak potrzebuję w tym Twojej pomocy!  Malwina, mama ➤ Marysię możesz także wesprzeć poprzez licytacje na Facebook'u

80 471,00 zł ( 71,36% )
Brakuje: 32 295,00 zł
Marek Romanowski
Marek Romanowski , 75 lat

Skazany przed laty na samotną walkę, dziś potrzebuje pomocy!

Do tej pory zawsze sobie radziłem. Radziłem sobie, bo musiałem. Wiedziałem, że w moich troskach i problemach jestem sam. Wiedziałem, że nie mogę się poddać... W 1993 roku straciłem mamę i brata i właściwie wtedy zaczęło się moje nowe życie. Życie, w którym nie mogłem już liczyć na pomoc.  Niedługo później zaczęły się też moje problemy zdrowotne. Od tamtej pory harmonogram moich dni zaczęły wypełniać po brzegi badania i konsultacje. I mimo że bardzo się starałem, problemów przybywało. Serce, tarczyca, stawy... Każda diagnoza to nie tylko kolejne kartki wciskane do opasłej teczki z wynikami, ale też strach. Czy i tym razem poradzę sobie sam? Radziłem... Jednak los wciąż stawiał przede mną kolejne przeszkody.  Od roku zmagam się z dużymi zwyrodnieniami kręgosłupa lędźwiowego, które zabiera mi więcej i więcej. Tracę siły, sprawność i nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. Proszę, pomóż mi! Marek

882 zł
Miłosz Botha
Miłosz Botha , 12 lat

Marzenia Miłosza - chodzenie. Pomóż naszemu synkowi wstać z wózka inwalidzkiego!

Nasz synek ma 9 lat, a wciąż nie chodzi... Zobaczyć świat z innej perspektywy niż wózek inwalidzki to jego największe marzenie. Od 9 lat ciężko walczy o to, by mogło się spełnić... Aby tak się stało, potrzebujemy jednak Twojej pomocy. Prosimy, przeczytaj naszą historię i wesprzyj naszego syna w walce o upragnione pierwsze samodzielne kroki... Wierzymy, że trudne drogi prowadzą do pięknych miejsc. Miłosz przyszedł na świat przed czasem... Chociaż może to był najlepszy czas dla niego. Urodził się w 36. tygodniu ciąży z niedotlenieniem okołoporodowym. Ważył 1880 gramów, mniej niż 2 paczki cukru… Lekarze ocenili stan synka jako bardzo ciężki… Radość z jego narodzin szybko zastąpił strach o jego życie. Zamiast cieszyć się z jego pierwszych chwil na świecie, umieraliśmy ze strachu, że go stracimy. Synek urodził się niedotleniony, oddychał za niego respirator. Jego nerki nie pracowały… Serduszko biło zbyt wolno. Miał sepsę, anemię… To były straszne chwile. 9 miesięcy czekasz na małego człowieka - swoje dziecko, które kochasz ponad własne życie. A potem widzisz go, w takim ciężkim stanie, że każda sekunda może być ostatnią… Naszym domem stał się Oddział Intensywnej Terapii. Z wcześniakami jest niestety tak, że dopiero po jakimś czasie można stwierdzić, jakie będą konsekwencje takiego porodu. Jego przyszłość jest jak loteria - dopiero po jakimś czasie można stwierdzić, czy los był szczęśliwy… Jeżeli szybko dogania się rówieśników, jest się szczęściarzem. Gorzej, gdy wcześniactwo jest jak znamię, blizna, która nie pozwala jego złym skutkom zagoić się nigdy…  Niestety w główce synka nastąpiły nieodwracalne zmiany, część mózgu została uszkodzona - Miłosz ma problemy z koncentracją i mową. W piątym miesiącu życia stwierdzono Mózgowe Porażenie Dziecięce. Porażone są i rączki, i nóżki… Chociaż Miłosz wygrał walkę o życie, musiał rozpocząć kolejny trudny pojedynek - o jakość tego życia. Ta walka trwa już 9 lat. Wymarzyliśmy dla synka piękne życie; nie sądziliśmy, że będą w nim operacje, szpitalny koszmar, ból i wiele godzin rehabilitacji... Niestety Mózgowe Porażenie Dziecięce to silny przeciwnik, który uwięził Miłosza w jego ciele. Niepełnosprawność z nim związana to stan na całe życie. Stan, który nieleczony doprowadzi do braku możliwości poprawnego funkcjonowania w przyszłości, braku nadziei na lepsze jutro... Miłosz jest rehabilitowany od piątego miesiąca życia. Zamiast cieszyć się beztroskim dzieciństwem, jego plan dnia jest wypełniony zajęciami, na których musi ćwiczyć… Do tego operacje. W 2019 roku synek przeszedł zabieg rizotomii grzbietowej. Po przecięciu nerwów w odcinku lędźwiowym pozbył się napięcia w nogach. Konieczne było także zoperowanie zwichniętych bioder. Osteotomię bioder i operację stóp przeprowadzono w 2019 i 2020 roku. W tym roku usunięte zostały śruby z obu  bioder i rozpoczął się kolejny etap rehabilitacji, by jak najszybciej zobaczyć efekty przeprowadzonych zabiegów. Dzieci marzą o różnych rzeczach... Nasz synek marzy tylko o tym, by zobaczyć świat z innej perspektywy niż wózek. Każdego dnia walczy o swoją sprawność w pocie czoła, czasami z uśmiechem, ale są też gorsze dni, kiedy pojawiają się łzy i trudne pytania. Chociaż bywa ciężko, to wierzymy, że kiedy dorośnie, doceni swój wysiłek, ciężką pracę i będzie z siebie dumny. Mamy ogromną nadzieję, że dzięki pomocy ludzi „z sercem po właściwej stronie” uda nam się spełnić marzenie Miłosza o samodzielnych chodzeniu... Aby tak się stało, konieczne jest mu zapewnienie dostępu do ciągłej rehabilitacji i terapii EEG Biofeedback, która usprawnia pracę mózgu, koncentracji i kontrolę nad ciałem. Niestety w chorowaniu pieniądze są równie ważne jak chęć leczenia. Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić Miłoszowi rehabilitację i terapię. Dziękujemy, że nas wspierasz, że nam pomagasz, że jesteś... Katarzyna i John - rodzice Miłosza

6 261,00 zł ( 16,71% )
Brakuje: 31 186,00 zł
Wiktor Kamiński
Wiktor Kamiński , 10 lat

By po latach walki przez grymas bólu przebił się uśmiech!

Za każdym razem, kiedy lekarze brali mnie na rozmowę, zamierałam. Czułam, że stajemy oko w oko z coraz większymi problemami. Wiedziałam, że mój synek na swoich barkach dźwiga ogromny ciężar i że ja – jego mama muszę mu w tym pomóc! Autyzm, zespół Arnolda – Chiariego, liczne torbiele i ciągłe podejrzenia innych chorób. Czy to nie za dużo, jak na tak małe dziecko? Wszystko zaczęło się, kiedy Wiktor skończył 4 lata. Właśnie wtedy zauważyliśmy pierwsze  niepokojące objawy. Nasz synek stronił od kontaktów z rówieśnikami, bawił się sam i miewał częste napady agresji. Zaczęliśmy się niepokoić... Bez zastanowienia rozpoczęliśmy nasz maraton. Biegaliśmy od lekarza do lekarza i szukaliśmy pomocy. Był to dla nas bardzo wyczerpujący czas, pełen narastającego lęku i permanentnego stresu.  Wiktor przeszedł szereg badań, które wykazały długą i przerażającą listę diagnoz – spektrum autyzmu, zespołu Arnolda Chiariego, torbiel szyszynki, torbiel oponowo – nerwowy kręgosłupa, elastopatię, a także podejrzenie poważnej choroby tkanki łącznej...  Trudno mi opisać słowami to, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest tak poważnie chore... Serce rodzica po prostu pęka na pół. Mój syn ma już 7 lat,  a ja z każdym rokiem coraz bardziej martwię się o jego przyszłość. Czy liczne choroby i zaburzenia pozwolą mu normalnie żyć?  Już teraz zaburzenia znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo naszego syna niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi konsultacje i wizyty u specjalistów.  Wiktor wymaga całodobowej opieki, a także codziennej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji, która jest dla niego ostatnią szansą na samodzielne życie. Rehabilitacja pomaga naszemu synkowi nie tylko walczyć o sprawność, ale także rozwijać umiejętności poznawcze, społeczne, komunikacyjne...  Pragniemy, dać Wiktorowi szansę na dalszy rozwój, większą sprawność i lepszą przyszłość. Intensywne leczenie oraz rehabilitacja, mogą przynieść naszemu dziecku trwałą poprawę jego funkcjonowania. Niestety koszty są ogromne... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc!  Mama 

5 677,00 zł ( 10,67% )
Brakuje: 47 515,00 zł
Fabian Jarząbek
Fabian Jarząbek , 10 lat

Pokonać nieznane. Fabian i ultrarzadka mutacja genu!

Choć nasz synek ma dopiero 7 lat, znacząco różni się od rówieśników. Podczas spaceru z zaciekawieniem spogląda na inne dzieci. Obserwuje, jak skaczą, ganiają się, krzyczą z radości. A my obserwujemy go i wiemy, że nigdy do nich nie dołączy. Walczymy wtedy z napływającymi do oczu łzami, rozrywającym bólem i przytłaczającym poczuciem bezradności. Wiemy, że on bardzo by chciał żyć jak inne dzieci. Jednak bez kosztownej, specjalistycznej rehabilitacji i terapii – to się nigdy nie uda. Fabian jest z jedną z dwóch osób w Polsce, która boryka się z ultrarzadką mutacja genu MECP2. Wyjątkowość stała się naszym przekleństwem... Fabian od urodzenia zmaga się z nieuleczalną chorobą genetyczną - zespołem PPM-X oraz padaczką lekooporną. Obie te choroby nie pozwalają mu się prawidłowo rozwijać. Nasz syn wymaga całodobowej opieki, dlatego wraz z mężem nie spuszczamy z niego wzroku, czuwamy przy nim, karmimy i przewijamy. Kiedy traci równowagę - asekurujemy, a kiedy upada – podnosimy. Jesteśmy przy nim o każdej porze dnia i nocy. Rozwój Fabiana jest opóźniony. Jego zakres umiejętności jest znacząco ograniczony przez drżenie parkinsonowskie. Zaburzenie nie pozwala naszemu synkowi wykonywać podstawowych czynności. Fabian nie potrafi samodzielnie jeść, a picie z kubeczka jest dla niego ogromnym wyzwaniem. Choć tak bardzo chcieliśmy usłyszeć  "Mamo, Tato", nasz synek nie wypowiedział jeszcze żadnego słowa. Chociaż nie mówi o swoich potrzebach – my go rozumiemy i nadal wierzymy, że kiedyś nauczy się mówić.  Życie Fabianka to ciągła walka. Staramy się dać naszemu synkowi, choć namiastkę normalności niestety bezlitosna choroba wciąż skutecznie nam to uniemożliwia. My jednak się nie poddajmy. Łączymy swoje siły i wzajemnie motywujemy do dalszego zmagania się z chorobą. Walczymy dla niego...  Nasza droga do szczęścia jest jednak długa, kręta i bardzo wyboista. Obecnie zmagamy się z przeszkodą, której sami nie jesteśmy w stanie pokonać. Ceny za rehabilitację i terapie zdecydowanie przekraczają nasz domowy budżet... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Fabian potrzebuje długofalowej rehabilitacji, terapii z logopedą, lekarstw i turnusów. Niezbędne są okulary korekcyjne, które pozwolą mu poznawać otaczający świat. Ortezy, które pomogłyby zahamować postępującą skoliozę oraz koślawość. Buty ortopedyczne, które przyczyniłyby się do rozwijania sprawności naszego synka oraz specjalistyczny wózek, który byłby wytchnieniem, kiedy Fabianowi zabraknie sił...  Leczenie naszego synka jest długofalowe i kosztowne. Chcemy dla niego wszystkiego, co najlepsze. Bez Waszej pomocy nigdy nie uda nam się tego osiągnąć. Błagamy! Pomóżcie nam zebrać potrzebne pieniądze, aby nasze dziecko zaczęło się uśmiechać.  Przez chorobę cierpi praktycznie każdy aspekt życia Fabiana. Nasza codzienność to ciągła walka - o jego sprawność, o środki na rehabilitację, o zapewnienie mu godnych warunków życia. A przede wszystkim o to, żeby na ustach naszego dziecka, pomimo przeciwności, gościł uśmiech.  Błagamy Was o pomoc!  Rodzice Fabiana Pomóc możesz również poprzez udział w licytacji na Facebooku: ➡️Pomoc dla Fabianka z zespołem PPM-X  Strona na FB: ➡️Fabian i zespół PPM-X 

38 322,00 zł ( 16,5% )
Brakuje: 193 800,00 zł