Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Piaskowski
Paweł Piaskowski , 51 lat

Aby móc wziąć wnuczki za ręce i pójść z nimi na spacer

To miał być poranek jak każdy inny. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w drogę do pracy. Nie zdawałem sobie sprawy, że tego dnia tak wiele się zmieni, że rozpocznie się moja walka o życie, zdrowie i sprawność. Takich rzeczy nie da się przewidzieć, a w kilka sekund bezpowrotnie zmieniają naszą codzienność… Pamiętam pojazd, który zbliżając się do mnie z naprzeciwka, zaczął zjeżdżać na mój pas ruchu. Odruchowo zacząłem odbijać w prawo, próbując uniknąć zderzenia czołowego i.... więcej nie pamiętam.  Po trzech tygodniach śpiączki obudziłem się w szpitalu, próbując na nowo ułożyć sobie w głowie rzeczywistość. Nie mogłem ruszać nogami, a ręce były jakby nie moje. Gdy chciałem spytać pielęgniarki, co się stało, zorientowałem się, że nie mogę wydobyć z siebie głosu. Dopiero później powiedziano mi, że gdy z miejsca wypadku zabierała mnie karetka, byłem jeszcze przytomny. Spędziłem kilkadziesiąt minut w zakleszczonym samochodzie. Moja klatka piersiowa była pogruchotana, a płuco przebite.  Nagle zaczęło nasuwać się mi się na myśl wiele pytań: czy ja będę mówił? Czy dam radę chodzić, skoro nawet nie mogę ruszać nogami? Samodzielnie nie mogłem nawet zmienić pozycji na łóżku. Ja, który byłem zawsze sprawny fizycznie, nie mogłem zrobić nic, co było banalnie proste. Myślałem, że to jakiś koszmar...  Przy wypisie do domu lekarz, który przyjmował mnie na intensywną terapię, powiedział, że miałem dużo szczęścia. Mój organizm nie chciał się poddać i walczył.  Zdałem sobie sprawę, że teraz pozostaje mi już tylko to samo.  Wróciłem do domu, gdzie czekała już na mnie żona, syn, córka i wnuczki. Uświadomiłem sobie, ile strachu się przeze mnie najedli. Nie chciałem dokładać żonie obowiązków, ale wiedziałem, że gdyby nie ona, nigdy nie dałbym sobie rady. To ona mnie myła, zmieniała pampersy, ubierała, pielęgnowała, podawała posiłki i leki. Pomagała mi we wszystkim. Pocieszała i dodawała mi otuchy w najtrudniejszych chwilach po powrocie do domu.  Nagle wszystkie, nawet najbardziej banalnie proste czynności stały się dla mnie barierą nie do pokonania. Często z niepokojem zastanawiałem się, co będzie dalej. Na początku byłem przekonany, że to tylko chwilowe kłopoty i najdalej za pół roku dam radę wrócić do pracy, że złamanie się szybko zrośnie i lekarze usuną metalowe zespolenie z nogi. Później odbędę trochę rehabilitacji, wróci głos i czucie w całym ciele.  Nie wiedziałem wtedy jak bardzo się mylę. Tylko moja żona, widząc w jakim byłem stanie, mówiła, że to na pewno potrwa o wiele dłużej niż pół roku. Miała zupełną rację, co przyznałem jej jednak znacznie później. Mając takie wsparcie musiałem walczyć. Sił dodawały mi moje dwie malutkie wnusie. Patrząc jak one rosną, ja cały czas łudziłem się, że będę chodził zanim one zaczną. To była moja kolejna pomyłka.  Nawet pierwsze wizyty u lekarzy, które były bardzo utrudnione ze względu na pandemię COVID-19, nie napawały mnie optymizmem. Nie mogłem sobie jednak pozwolić na zaniedbanie mojego planu ćwiczeń, który cały czas wykonywałem w domu.  Były chwile, w których chciałem to wszystko przerwać, bo nie widziałem kompletnie żadnych efektów. Moja żona wie ile kosztuje mnie to wysiłku. Tak naprawdę to jej zawdzięczam to wszystko do czego powoli dochodzę, choć do mety jeszcze bardzo daleko. Droga do sprawności jest pełna przeszkód, których sam nie będę w stanie pokonać. Obiecałem, że nie przestanę walczyć, ale sam nie jestem w stanie uzbierać środków na turnus rehabilitacyjny, dlatego bardzo Was proszę o wsparcie! Paweł

13 452,00 zł ( 18,73% )
Brakuje: 58 357,00 zł
Igor Janowski
Igor Janowski , 15 lat

Walka o serce, walka o oddech! Pomóż!

Dwa lata temu usłyszeliśmy diagnozę – plastyczne zapalenie oskrzeli. Po tylu latach i rozmowach z lekarzami różnych specjalizacji nie wiedzieliśmy właściwie, o co chodzi. Nasz syn Igor urodził się z sercem jednokomorowym. Kiedy wierzyliśmy, że jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo pojawiła się nowa choroba… Od narodzin Igora szpital prawie był naszym drugim domem, choć wcale tego nie chcieliśmy. Syn przyszedł na świat ze złożoną wadą serca. Leczenie kardiochirurgiczne składało się z wieloetapowych zabiegów, operacji, badań i konsultacji. Schorzenie, o którym nie mieliśmy pojęcia stało się poważnym zagrożeniem życia naszego syna, a jedyną opcją leczenia jest zabieg za granicą.  Plastyczne zapalenie oskrzeli jest chorobą układów oddechowego i limfatycznego. Pojawia się u dzieci po przebytym leczeniu wrodzonych wad serca. Schorzenie jest wciąż mało poznane, a głównymi objawami jest duszący kaszel, spadki saturacji nawet do 80%, przewlekły stan podgorączkowy, uporczywe odkrztuszanie wydzieliny. Każda, nawet najmniejsza infekcja taka jak ból gardła czy przeziębienie, wymaga wspierania tlenowego i stałej kontroli. Dla płuc jest to obciążenie podobne do ciągłego stanu zapalnego. W pandemii covidowej syn jest szczególnie narażony na niebezpieczeństwo. Zaburzenia w oddychaniu i brak leczenia to w konsekwencji niewydolność narządów i.... Jedyną szansą na ratunek jest leczenie zagraniczne. Jesteśmy w kontakcie ze specjalistycznymi klinikami w Europie oraz w Ameryce. Czekamy na opinie lekarzy, by dokonać najlepszego wyboru. Jedno jest pewne – cena leczenia będzie opiewać na setki tysięcy. Nie wiemy jeszcze, czy złotych, dolarów, czy euro. Jedyne co nam pozostaje to szukać pomocy, wsparcia, by zdobyć pieniądze na pokrycie niezbędnych kosztów. Nie wiem, czy można przyzwyczaić się do życia w nieustannym strachu o zdrowie i przyszłość swojego dziecka. Czasem obezwładnia nas bezsilność, niemoc wobec wszystkich wyzwań jakie los nam rzuca. Z drugiej strony spotykamy się z ogromnym wsparciem, mobilizacją i troską najbliższych oraz osób zupełnie nam obcych. To właśnie wy i wasze serca dają nam nadzieję – nadzieję na to, że uzbieramy potrzebne pieniądze i po raz ostatni będziemy odprowadzać syna do drzwi bloku operacyjnego. Nie możemy się cofnąć. Potrzebujemy pomocy i z całego serca o nią prosimy! Każde zaangażowanie, wpłata, wsparcie – są na wagę życia naszego syna. rodzice Igora ➡️ Licytacje dla Igora

147 221 zł
Mikołaj Wojda-Ebertowicz
Mikołaj Wojda-Ebertowicz , 4 latka

Uśmiech, który zabiera choroba...

Jestem jego mamą i zrobię dla niego wszystko, ale pęka mi serce, bo wiem, że moje wszystko, to za mało. Że nie zdołam uchronić Mikołajka przed bólem, przed strachem, przed chorobą... Kiedy synek miał pierwszy atak padaczki, niemal umarłam ze strachu. Przerażona nie wiedziałam, jak mogę mu pomóc, co powinnam zrobić. Dziś doskonale znam naszego przeciwnika, to jednak nie sprawiło, że boję się mniej. Odkąd Mikołajek przyjmuje leki, napady stały się sporadyczne, jednak pogłębiły się zaburzenia napięcia mięśniowego. Choć synek niedawno skończył rok, jego rozwój jest na poziomie 9-miesięcznego dziecka. Abyśmy mogli marzyć o jego sprawnej przyszłości, potrzebujemy intensywnej rehabilitacji, wieloetapowego leczenia i wielu sprzętów wspomagających terapie. Wiem, że sama nie dam rady wygrać walki o przyszłość Mikołajka, dlatego proszę – pomóż nam! Joanna, mama

6 714 zł
Marysia Kanarska
Marysia Kanarska , 11 lat

Koszmar, który się nie kończy... Pomóż wygrać z białaczką!

„Twoje dziecko ma nowotwór” – takie zdanie potrafi wywrócić całe życie do góry nogami... Wszystkie plany, marzenia i pragnienia odchodzą w zapomnienie. Pozostaje jedynie paraliżujący strach i lęk o życie ukochanej córeczki… Nasza Marysieńka jest tancerką, a właściwie była, bo dziś najmniejszy krok to dla niej nadludzki wysiłek... Zniknęły gęste warkocze z jej głowy, iskierki radości z oczu i psotny uśmiech z ust, tylko jedno się nie zmieniło – chęć do życia. Mimo wielkiego bólu, Marysia wciąż dzielnie walczy, jednak bez Waszej pomocy nigdy nie wygra...  Marysia ma 8 lat i zmaga się z ostrą białaczką limfoblastyczną. Nigdy nie zapomnimy dnia, kiedy usłyszeliśmy ten straszliwy wyrok... W jej obecności staraliśmy się powstrzymywać łzy, ale kiedy tylko zostaliśmy sami, nie mieliśmy już siły bronić się przed płaczem... To był najgorszy moment naszego życia.   Pochodzimy z małej miejscowości na Ukrainie. Niestety, tam nie zaoferowano nam odpowiedniego leczenia tego rodzaju nowotworu. Dlatego bez zastanowienia, zaczęliśmy szukać pomocy poza granicami kraju. Ratunek znaleźliśmy w Polsce. By pokonać chorobę, wyprzedaliśmy cały majątek i w kilka dni opuściliśmy naszą ojczyznę...  Szybko rozpoczęliśmy nowe życie na oddziale onkologii dziecięcej w Łodzi. To miejsce, gdzie człowiek uświadamia sobie, jak bardzo niebezpieczny i nieobliczalny jest nowotwór... Jednak dzięki dużemu doświadczeniu lekarzy, zaczyna również wierzyć, że jest szansa, aby go pokonać... Obecnie Marysia jest w trakcie leczenia. Przyjmuje bardzo silne dawki chemii, które niestety ciężko znosi. Przed chorobą nasza córka była aktywną i wysportowaną tancerką. Uśmiechniętą i radosną dziewczynką, która cieszyła się beztroskim dzieciństwem. Zarażała pogodą ducha i nieskończoną energią. Teraz z bladą twarzą i podkrążonymi oczami nie ma sił, by wstać z łóżka... Każdy ruch sprawia jej ból, a pokonanie krótkiego dystansu staje się dla niej wielkim wyczynem... To straszliwy widok.  Mimo wszystkich trudności staramy się zachować pozory normalnego życia. Uczyć się z nią, bawić i śmieć. Chcemy być silni i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, to bardzo trudne...  Od kiedy Marysia zachorowała, codziennie poznajemy bezsilność – tę najgorszą, związaną z życiem własnego dziecka. Nasza walka jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna...  Przed nami wiele miesięcy, a może nawet i lat intensywnego leczenia. Koszty przerażają, jednak wiemy, że to jedyny sposób, aby uratować naszą córeczkę...  Zrobimy wszystko, by pokonać chorobę. Gdybyśmy mogli, oddalibyśmy swoje życie, aby tylko Marysia była zdrowa i nie cierpiała... Niestety jedyne, co możemy teraz zrobić, to prosić Was o wsparcie. Koszty leczenia są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego dzisiaj, pełni nadziei błagamy o pomoc! Rodzice

14 789 zł
Oliwia Kucharska
Oliwia Kucharska , 14 lat

Oliwka wymaga szczególnej opieki i wsparcia każdego dnia! Pomóż!

Każda mama przyzna, że ta rola jest jedną z najtrudniejszych jakie przyszło im w życiu pełnić. Natomiast bycie samotną mamą dziecka ze złożoną niepełnosprawnością – chyba nie ma takiej skali, na której można by uwzględnić potrzeby, wydatki, możliwości i codzienne wyzwania, z którymi przychodzi żyć… Moja córka Oliwka ma już jedenaście lat, ale jej możliwości i umiejętności zdecydowanie odbiegają od innych jedenastolatków. Jest dzieckiem ze złożoną niepełnosprawnością ruchową oraz intelektualną. Czterokończynowe, spastyczne porażenie mózgowe uniemożliwia Oliwce jakikolwiek dowolny ruch. Nie potrafi samodzielnie się podnieść, przewrócić na bok, a jeśli nie zostanie przypięta specjalnymi pasami zsunie się z wózka. Jej ręce nie ochronią jej przed upadkiem, ani nie pozwolą odepchnąć się, by wstać. Wzmożone napięcie mięśniowe powoduje ból i przykurcze w całym ciele. Możliwości umysłowe córki są znacznie ograniczone. Nie mówi, a jej komunikowanie potrzeb jest na bardzo podstawowym poziomie – jako mama wiem, gdy coś dzieje się Oliwce. Jeśli się uśmiecha rozumiem, że coś jej się podoba, jeśli się pręży lub płacze – zdecydowanie coś ją boli. Jest to ogólna komunikacja i często muszę się domyślać oraz ufać swojej intuicji, by pomóc mojemu dziecku. Oliwka potrzebuje rehabilitacji, by zapobiec cierpieniu, przykurczom oraz wadom postawy, które się pogłębiają. Jest to istotne, by jej organizm był wydolny i funkcjonował nie sprawiając jej dodatkowego cierpienia. Czasami pojawiają się napady padaczkowe, które udaje się opanować dzięki lekom. Jako samotna mama wychowuję dwoje dzieci – starszy syn nadal się uczy, zaś Oliwka będzie wymagała opieki do końca życia. Moim dochodem są świadczenia pielęgnacyjne oraz alimenty. Wszystkich potrzeby jest zdecydowanie więcej niż środków na ich pokrycie.  Gdybym mogła – przychyliłabym nieba moim dzieciom. Staram się dać im wszystko, czego potrzebują i czego pragną. Jednak bez wsparcia jest ciężko i muszę szukać pomocy tam, gdzie jest szansa, że mogę ją otrzymać. Barbara – mama Oliwki

22 747,00 zł ( 60,06% )
Brakuje: 15 126,00 zł
Sebastian Rybicki
Sebastian Rybicki , 44 lata

Guz w oku rozpoczął wciąż trwający dramat! Pomóż!

Nigdy nie myślałem, że to właśnie mnie spotka koszmar, z którego nie jestem w stanie się obudzić. Nie przypuszczałem, że będę musiał prosić o pomoc, choć przychodzi mi to z wielkim trudem. Nie mogę jednak się poddać, muszę walczyć o życie! W czerwcu tego roku przeszedłem poważną operację oka, po której dowiedziałem się, że jest to nowotwór złośliwy. Zabieg przeszedł pomyślnie, nowotwór został całkowicie wycięty. Po dalszych badaniach okazało się jednak, że na oku był już przerzut, bo pierwotnym sprawcą jest nowotwór ukryty w kręgosłupie!  Po badaniach szpiku kostnego okazało się, że jest to szpiczak mnogi –rodzaj raka, który atakuje mój kręgosłup, do tego stopnia, iż powstają samoistne złamania kręgów, przez co muszę chodzić w gorsecie usztywniającym. Choroba sprawia, że nie jestem w stanie pracować, a leczenie pochłania ogromne kwoty. Proszę, pomóż mi uwierzyć, że jeszcze będzie dobrze! Sebastian

2 056 zł
Dominik Kaszubowski
6 dni do końca
Dominik Kaszubowski , 31 lat

28 lat i amputacja - nie chcę, by brak nogi zniszczył mi życie❗️Chcę znów wsiąść na rower...

Mam 28 lat i zamiast cieszyć się zdrowiem i żyć pełnią życia, stałem się osobą niepełnosprawną... Jestem po amputacji, straciłem nogę. Znalazłem się w sytuacji, w której muszę prosić o pomoc, bym jeszcze mógł korzystać z życia i mógł być samodzielnym człowiekiem. Mam na imię Dominik. Kiedy byłem małym chłopcem, okazało się, że choruję na cukrzycę... To ciężka choroba autoimmunologiczna - organizm nie produkuje insuliny, niezbędnej do regulacji poziomu cukru. Zbyt niski lub jego wysoki poziom może prowadzić do śpiączki, a nawet śmierci... Moja codzienność stała się podporządkowana walce z chorobą - mierzenie cukru, ważenie posiłków, lekarze, szpitale... Przez wiele lat uczyłem się żyć z chorobą i jakoś dawałem sobie radę. Skończyłem szkołę i zostałem monterem mechanikiem kadłubów okrętowych. Zatrudniłem się w stoczni i przez wiele lat tam pracowałem. Uwielbiałem sport - kajaki, łyżwy, jazdę na rowerze... Wydawało się, że czeka mnie dobra przyszłość. Niestety, podstępna choroba zaatakowała ponownie... Wysoki poziom cukru doprowadził do rozwinięcia się u mnie stopy cukrzycowej - dolegliwości, która występuje nawet u 10% diabetyków...  Doszło do infekcji i owrzodzenia nogi. Kiedy dolegliwości były już na tyle silne, że nie mogłem wytrzymać, na ratowanie nogi było już za późno. Lekarze zmuszeni byli amputować mi lewą nogę. To był dla mnie bardzo trudny czas... Wiedziałem, że nie wrócę już do stoczni i moje życie całkowicie się zmieni. Od roku jestem na rencie, ale jej wysokość w żaden sposób nie daje mi szans na utrzymanie się. Podjąłem się pracy jako stróż, aby cokolwiek dorobić do domowego budżetu. Niestety przez cukrzycę mam też retinopatię i bardzo słabo widzę. Mam dopiero 28 lat i przed sobą całe życie. Wiem, że proteza pozwoliłaby mi funkcjonować normalnie... O sporcie teraz mogę tylko pomarzyć... Jeśli miałbym jednak protezę, mógłbym wrócić do tego, co dawało mi największe szczęście. Mógłbym znowu wsiąść na rower, poczuć wiatr we włosach... O niczym innym nie marzę. Nie wspominając o tym, że dzięki protezie mógłbym wrócić do życia zawodowego i znowu być samodzielny. Koszt protezy jest niestety dla mnie zbyt wysoki. Nigdy nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc, ale nie mam wyjścia. Znalazłem się w tragicznej sytuacji. Wierzę, że jeszcze mogę mieć dobre życie, potrzebuję tylko wsparcia i kredytu zaufania. Wierzę, że za całe dobro, które dostanę, będę mógł się odwdzięczyć.  Proszę o pomoc! Dominik

2 119,00 zł ( 3,21% )
Brakuje: 63 839,00 zł
Magdalena Zaremba
Magdalena Zaremba , 44 lata

Po wypadku żyć trzeba uczyć się od nowa

Życie Magdy zmieniło się w jednej chwili – miała tylko 16 lat, gdy potrącił ją samochód. To zdarzenie zmieniło wszystko. Lekarze nie dawali jej szans, nie wierzyli, że wróci do zdrowia. Ona przeżyła, jednak nie jest już osobą, jaką była przed wypadkiem. Od tego dnia minęły 23 lata – choć złamania się zrosły, pozostał niedowład czterokończynowy. Otworzyła oczy i żyje, jednak uraz czaszkowo-mózgowy był rozległy i uczynił nieodwracalne uszkodzenia. Po wypadku, Magda, w wyniku wypadku zapadła w śpiączkę. Pozostała w niej 5 miesięcy, a kiedy się obudziła, nic nie było takie samo. Ona nie była taka sama. Dziewczyna, przed którą świat stał otworem, utraciła wszystko. Łącznie z samą sobą. Magda wracała ze szkoły, kiedy została potrącona przez samochód. Pojawił się znikąd. Lekarze nie wiedzieli, jakie będą konsekwencje wypadku. Nie mogli nawet zagwarantować, że dziewczyna kiedykolwiek odzyska świadomość. Rodzice czuwali przy niej przez niemal pół roku. Patrzyli na córkę i modlili się, aby się obudziła. Chcieli cofnąć czas, jak przez mgłę docierały do nich słowa lekarzy. Mówili o możliwych konsekwencjach, niepełnosprawności, kolejnych miesiącach śpiączki… Oni jednak nie słuchali. Kochali córkę ponad wszystko, chcieli tylko, aby do nich wróciła, spojrzała na nich oczami, w których widać byłoby blask życia. Ich życzenie się spełniło. Magda się obudziła. Był to sukces, a jednocześnie początek walki. Rodzice musieli zrozumieć, że ich córka jest teraz inna, że urazy, jakich doznała, zmieniły ją na zawsze. A przede wszystkim, że potrzebuje ich wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Liczne złamania nóg i rąk, a także obojczyka… To można było poskładać. Pozostał jednak niedowład czterokończynowy, natomiast stłuczenie pnia mózgu na zawsze odebrało Magdzie siłę władz umysłowych. Średnio raz w tygodniu nawiedza ją kolejna pozostałość po tragicznym zdarzeniu – padaczka pourazowa. Są to silne ataki poprzedzane aurą, czyli zaburzeniami świadomości, percepcji, halucynacjami, którym często towarzyszą wymioty. Dziś Magda ma 39 lata, zaniki pamięci i nie może na stałe uwolnić się od wózka inwalidzkiego. Nie pamięta wypadku ani tego, jaka była przedtem. Jedynie czasem wracają do niej wspomnienia dawnego życia. Rozpoznaje rodziców i bliskie osoby, zna swój plan dnia, wie, na co może sobie pozwolić. Dużo się uśmiecha i cieszy z drobiazgów. Nie cierpi. Nie rozpamiętuje. Przeszłość pozostaje dla niej tajemnicą. Tak naprawdę nie jest w pełni świadoma, co się wydarzyło, dlatego nie towarzyszy jej poczucie straty. Przeszła 7 operacji najbardziej uciążliwa jest padaczka pourazowa leczona jest w Olsztynie miała tam operacje przecięcie ciała modzelowatego. Cały czas jest pod kontrolą neurochirurga z Warszawy. Rozgoryczenie i poczucie niesprawiedliwości towarzyszy jednak jej rodzicom. Przez ostatnie 23 lata poznawali córkę na nowo, nauczyli się żyć z jej niepełnosprawnością i kochają ją równie mocno. Opiekują się nią i doceniają każdy wspólny rodzinny dzień. Wiedzą, że życie człowieka to wielka niewiadoma i jedna chwila może zmienić wszystko. Magda od lat uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, dzięki którym sprawuje znaczną kontrolę nad własnym ciałem – udaje jej się stać, poruszać przy pomocy balkonika, samodzielnie wykonywać wiele ćwiczeń. Nigdy nie będzie w pełni samodzielna, jednak wieloletnia praca nad rozwojem psychoruchowym stanowi bardzo dobry grunt do dalszych ćwiczeń. Rodzice Magdy nie będą żyć wiecznie. Póki są, dla córki zrobią wszystko. Ich serca pękają na myśl o tym, że kiedyś odejdą i Magda zostanie sama. Właśnie dlatego proszą o pomoc w zebraniu środków na intensywną rehabilitację córki – ćwiczenia pozwalają na czynienie ogromnych postępów, a każda zdobyta umiejętność jest bezcenna. To jedyna szansa na to, by Magda zyskała niezbędą samodzielność. Prosimy, wesprzyjcie tę walkę!

3 767,00 zł ( 24,58% )
Brakuje: 11 553,00 zł
Krzysiu Kisiel
Krzysiu Kisiel , 18 lat

Walkę na ringu zamienił na walkę o zdrowie. Pomóż!

Mój syn Krzysztof trenował boks olimpijski, był dobrze zapowiadającym się sportowcem. Dziesięć miesięcy temu przed treningiem robiąc rozgrzewkę, biegnąc, uderzył kolanem z dużą siłą w metalowy słup. Po uderzeniu upadł i nie mógł już samodzielnie iść, powodem tego był bardzo mocny ból kolana. Krzysztof miał kilka razy ściąganą krew z kolana, miał wykonane badanie USG, po którym został skierowany na rehabilitację, która nie dała żadnych efektów. Kolano nadal bolało i boli do dzisiejszego dnia nawet po przejściu kilku metrów z pokoju do toalety. Ból jest mniejszy od tego z dnia wypadku, ale cały czas mu towarzyszy i co jakiś czas przeskakuje mu rzepka w kolanie. Dopiero po wykonaniu badania rezonansem magnetycznym okazało się, że w kolanie jest wiele zmian, a najgorsze z nich to wada stawu rzepkowo - udowego oraz uszkodzenia chrzęstno-kostne po przebytym zwichnięciu bocznym i powrocie rzepki. Wysięk i przerost maziówki. Po zapoznaniu się z wynikiem badań najpierw profesor a później doktor chirurg-ortopeda stwierdzili, że konieczna jest operacja wstawienia implantów, ale dopiero kiedy syn przestanie rosnąć. Na tę chwilę trzeba wykonać artroskopową rekonstrukcję więzadła rzepkowo-udowego poprzez wstawienie "kotwiczki". Operacja pozwoli Krzysiowi normalnie funkcjonować, bez bólu i bez przeskakiwania rzepki. Syn jest bardzo aktywnym dzieckiem. Od najmłodszych lat trenował spory walki takie jak karate, zapasy a najdłużej boks. Chodził też po górach, uprawiał wspinaczkę górską. Często jeździł na nartach i snowboardzie. Teraz nie może nawet stać na bramce podczas gry z kolegami na boisku. Ale najgorsze jest to, że ból mu towarzyszy przez cały czas przy chodzeniu. Koszt operacji to najprawdopodobniej 7000 złotych, to dla mnie zdecydowanie za dużo. Na operacje finansowaną z NFZ trzeba czekać aż 3 lata! Dlatego zwracam się z wielką prośbą do Państwa o pomoc w uzbieraniu potrzebnej kwoty na operację dla Krzysia. Sylwia, mama

11 207 zł