Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Angelika Przespolewska
Angelika Przespolewska , 33 lata

Nie będę zdrowa, ale mogę być szczęśliwa! Czy mi pomożesz?

Już od samego początku życie nie szczędziło mi problemów. Staram się robić wszystko, co w mojej mocy, aby nie przygniotły mnie wyzwania, które są na mojej drodze. Postanowiłam sobie, że nigdy się nie poddam. Mogłam załamać się już milion razy, ale nie pozwalam sobie na to, zwłaszcza od momentu, gdy zostałam mamą. Marzyłam o własnej rodzinie i założyłam ją, chociaż wydawało się to niemożliwe. Teraz po prostu chcę żyć normalnie. Chcę być sprawna dla mojej córeczki. Dla Lenki... Urodziłam się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Stwierdzono u mnie również wodogłowie - przeszłam zabieg wszczepienia zastawki komorowo-otrzewnowej. Moje życie to nieskończone godziny rehabilitacji. Najwięcej dobra zawdzięczam mojej mamie. Zaakceptowała mnie i kochała taką, jaka jestem. Pomagała mi przez całe życie wydatkując pieniądze z własnej kieszeni. Niestety odeszła dwa lata temu... Jak każdy człowiek pragnęłam miłości. Wydawało się to czczą mrzonką, ale udało się. Poznałam Błażeja, zakochałam się. Długo walczyłam o to, aby zostać mamą. Wreszcie udało się, ale ciąża była zagrożona. W 13 tygodniu otrzymałam informację, że muszę bardzo się oszczędzać, jeżeli wszystko ma skończyć się dobrze. Pilnie przestrzegałam wszelkich zaleceń. Trzy lata temu Błażej i ja zostaliśmy rodzicami Lenki. Niestety, ona także nie może cieszyć się zdrowiem. Cierpi na zespół Turnera. Z tego względu wymaga większej opieki. Mąż bardzo mnie wspiera. Opiekuje się nami. Wiem jednak, że to ja jestem mamą i podobnie, jak moja mama dla mnie, chcę dać z siebie wszystko, aby Lenka była szczęśliwa. Uczę ją w domu, pokazuję świat. Z mężem robimy wszystko, co w naszej mocy.  Poruszam się na wózku. Jestem aktywna na miarę swoich możliwości, ale wszystko staje się coraz trudniejsze… Odkąd urodziłam, swoje potrzeby przesunęłam na dalszy plan. Przede wszystkim chcę być dobrą i sprawną mamą dla mojej ukochanej córeczki. Tak bardzo chciałabym po prostu wstać z wózka, móc swobodnie chodzić o własnych siłach. Wyjść na spacer z córką. Jechać gdzieś bez stresu. Nie musieć prosić o pomoc przy wyjściu z mieszkania. W przyszłości chciałabym odbierać Lenkę ze szkoły, nie będąc już na wózku. Nie myślę o sobie, ale o niej. Chcę zapewnić Lence wszystko, co najlepsze, zwłaszcza, że także została obciążona chorobą.  Ludzie sprawni, mogący chodzić, nie doceniają, jak ogromne jest to błogosławieństwo. Należy być wdzięcznym za to, co się ma. Każdego dnia dziękuję za mojego męża i córeczkę. Dzięki Błażejowi i Lence moje życie jest o wiele piękniejsze.   Chcę żyć normalnie. Tak bardzo pragnę, aby przestano traktować ludzi niepełnosprawnych jako gorszych. Przecież jesteśmy takimi samymi istotami. Mamy plany, marzenia, cele. Walczę o to, aby  ludzie niepełnosprawni nie byli oceniani tak pochopnie.  Marzę o tym, aby być bardziej sprawna i samodzielna, aby móc zajmować się moją córeczką jak najlepiej tylko się da. W trakcie tej zbiórki bardzo chciałabym zgromadzić środki na zakup samochodu dostosowanego do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Z całego serca proszę o pomoc, bo tylko z Wami się uda! Angelika

2 374,00 zł ( 8,75% )
Brakuje: 24 754,00 zł
Kamil Kulawiak
10 dni do końca
Kamil Kulawiak , 7 lat

W walce z dystrofią mięśniową liczy się każda chwila! Ratunku!

Nie pozwól, aby Kamil przestał chodzić! Jako matka muszę spróbować ratować synka i jak najbardziej opóźnić moment korzystania z wózka inwalidzkiego. Kamil ma 4 lata i choruje na dystrofię Duchenne'a. Dystrofia Duchenne'a ma silny i agresywny przebieg oraz niepomyślne rokowania. Z roku na rok mięśnie stają się słabsze, początkowo słabną nogi i chłopcy muszą korzystać na stałe z wózka inwalidzkiego, potem słabną ręce, a wszystko to prowadzi do niewydolności oddechowej i śmierci. W dniu 15.02.2022 roku wydarzyła się rzecz dla nas niemożliwa. Dzięki wysiłkom wielu ludzi, a także Waszym i naszym udało się po 5 latach walki uzyskać od Ministerstwa Zdrowia refundację leku Ataluren. Była to ciężka walka, ale wygrana. Lek ten pozwoli nam zminimalizować skutki choroby oraz podnieść komfort życia Kamilka, a co za tym idzie także i nasz. Możemy wydłużyć okres chodzenia naszego syna o około 5 lat , a być może i dłużej. W przyszłości być może to zadecyduje, że doczekamy leku, który pozwoli wyleczyć naszego syna. Większość terapii jest skierowana dla dzieci chodzących. Im dłużej syn będzie chodził tym wiele innych problemów związanych z poruszaniem się na wózku, pojawi się dużo później. Większość terapii jest dostosowana do dzieci chodzących, dlatego walczymy o każdy rok chodzenia dłużej. Słyszeliśmy, że nic dla naszego syna nie da się zrobić. Mięśnie z roku na rok będą coraz słabsze i na chwilę obecną nie ma leku, można tylko spowalniać postęp choroby, ale i tak musimy się pogodzić z tym co nieuchronne, że choroba w końcu wygra. Pojawiła się w tej ciężkiej sytuacji iskierka nadziei. Kamilek jest w gronie 10 % „szczęśliwców” i ma mutację punktową nonsensowną, wobec czego możemy mu podać lek Ataluren. Lek nie skoryguje samego defektu genetycznego ale mechanizm jego działania w dużym skrócie polega na tym, że tworzy on „most” nad błędem genetycznym i powoduje, iż produkcja dystrofiny jest zachowana, co zdecydowanie poprawia rokowanie pacjentów Marzy mi się, żeby chociaż raz mój syn mógł pobiegać, podskoczyć, wejść lub zejść sam ze schodów, lub przejechać się rowerem. W chwili obecnej jest to nie możliwe. Mieszkamy na 2 piętrze w bloku bez windy, bez bezpośredniego podjazdu pod klatkę samochodem. Wnosimy i znosimy 16-kilogramowego synka na rękach po schodach, wtedy gdy w budynku nie ma windy i wtedy kiedy mięśnie odmawiają posłuszeństwa i Kamilek siada na środku drogi i mówi „Nie mam siły”. Walczymy każdego dnia o jego sprawność i się nie poddajemy. Nasza historia zaczęła się tak jakich wiele. Mamy dwójkę synów Marcina 9-latka i Kamilka 4 lata. Kamilek urodził się zdrowym chłopcem, dostał 10 punktów w skali Apgar. Nic nie zapowiadało naszego dalszego dramatu. Do pewnego momentu Kamil rozwijał się prawidłowo, problemem był brak chęci do raczkowania. Rehabilitacja nie dawała pożądanych rezultatów, synek mimo osiągnięcia wieku 2 lat nadal nie chodził i nie można go było postawić na nogach. Dosłownie leciał przez ręce, często się przewracał (skutkiem tego są 3 ubite zęby), nie radził sobie nawet na płaskich powierzchniach. Chodziliśmy po różnych lekarzach, bo wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. W końcu trafiliśmy na Panią doktor, która zleciła badania i tak zaczął się nasz dramat i postawienie wstępnej diagnozy miopatia. Pamiętam ten telefon, że mamy się pakować i na następny dzień zgłosić do szpitala. Na początku nie wiedziałam, o czym w ogóle jest mowa, jak przeczytałam, że mój syn nie dożyje 30 lat, to się załamałam i popłakałam. Potem potoczyło się wszystko w szybkim tempie szpitale, badania, płacz, krzyk , badania genetyczne 2 etapowe i w końcu diagnoza Dystrofia Duchenne'a. Dla nas to był ogromny szok. W naszej rodzinie nie było, żadnych osób z chorobami mięśniowymi. Jak się później okazało po badaniach DNA, nie jestem nosicielką wadliwego genu, pomimo tego urodziłam chorego synka. Tak zadecydował los i powstała nowa mutacja. W chwili obecnej zbieramy nadal na rehabilitację i leczenie naszego syna. Kamilek wymaga stałych rehabilitacji, masaży, dodatkowych zajęć i opieki bardzo wielu specjalistów. Jeździmy po kraju i za granicę po pomoc do lekarzy, którzy mają wiedzę i są w stanie nam pomóc w tej rzadkiej chorobie. Liczymy nadal na Wasze dobre serca. W grupie tak wspaniałych ludzi zawsze jest siła i moc. Co udowodniliśmy już nie raz. Dziękujemy za ogromną pomoc, wasze zaangażowanie i brak obojętności. Pozdrawiamy Kamilek z rodziną. –––––––––––––––––––– LICYTACJE –> KLIK STORNA KAMILA –> KLIK PROFIL FB –> KLIK ––––––––––––––––––––– SPORT.LOVEKRAKOW.PL –> KLIK ––––––––––––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki

163 374,00 zł ( 30,71% )
Brakuje: 368 540,00 zł
Mariusz Karaś
Mariusz Karaś , 45 lat

Zbyt młody, by choroba mogła uwięzić go w domu. Pomagamy Mariuszowi!

Od wielu lat choruję – najpierw nowotwór wątroby, później wielopoziomowa dyskopatia kręgosłupa i martwica kości udowych. Przeszedłem już wiele operacji, w tym usunięcie guza wątroby, trzy operacje kręgosłupa, cztery operację biodra, gdzie wystąpiły powikłania po wszczepieniu endoprotezy. Żyję niemal w ciągłym bólu. To wszystko spowodowało u mnie depresję, na którą również się leczę. Obecnie poruszam się na wózku inwalidzkim i przy pomocy kul łokciowych. Nie jestem w stanie sam wykonywać czynności dnia codziennego, nie mogę sobie sam przenieść szklanki z herbatą, przygotować posiłków, zrobić zakupów, czy posprzątać. Od 2012 roku właściwie większość czasu spędziłem w łóżku. W czasie, kiedy byłem w lepszej kondycji, starałem się pracować i studiować. Dzisiaj moja sytuacja jest dosyć trudna, ponieważ mój stan zdrowia uniemożliwia mi podjęcie pracy zarobkowej, a minimalna renta z ZUS jest niewystarczająca, by oprócz utrzymania się opłacić bieżące rachunki, kupić leki i pokryć pozostałe koszty leczenia takie jak dojazdy do lekarzy, szpitali i na rehabilitację.  Zawsze chętnie pomagałem ludziom, dziś sam potrzebuję wsparcia. Pragnę jeszcze stanąć na własnych nogach i wrócić do pracy, robię wszystko, co w mojej mocy, by tak właśnie się stało. Pomoc życzliwych ludzi sprawi, że cały proces przywracania mnie do sprawności będzie szybszy a moje życie łatwiejsze. Mariusz

6 405 zł
Aurelka Wdowiak
Aurelka Wdowiak , 3 latka

Aurelka – nasz promyk radości, który potrzebuje Twojej pomocy!

Miałam inne plany. Miałam ich mnóstwo... Niecierpliwie czekałam na moment, w którym moja córeczka pojawi się na świecie, aby móc zacząć je realizować. Przecież wszystko miało pójść dobrze! Przecież dramaty zawsze nas omijały, działy się gdzieś, komuś, ale nie nam... Niestety, tym razem los zdecydował inaczej... Aurelka urodziła się o miesiąc za wcześnie, jednak prawdziwy cios otrzymaliśmy później – Zespół Downa, wada serca, poważna wada nerki. Problemy spływały lawinowo... Ale przecież nie możemy się poddać! To, co wypracujemy teraz, będzie z naszą córeczką już zawsze.  Aurelka urodziła się jako nasze trzecie, najmłodsze dziecko. Natura obdarzyła ją dodatkowym chromosomem, sprawiając, że znacznie różni się od swojego rodzeństwa. Dla nas, rodziców to jednak nie ma znaczenia – kochamy ją równie mocno.  Niestety, wraz z chorobą genetyczną, Aurelka dostała od losu inne, poważne schorzenia... Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz  – najpierw poważna wada serca, potem wada nerki. Wszystkie te przypadłości spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu. Od kiedy wróciliśmy do domu, usilnie staramy się odnaleźć w nowej, trudnej dla nas rzeczywistości. Teraz rytm naszego życia nadają ciągłe wizyty u specjalistów, liczne badania i intensywna rehabilitacja...  Obecnie przepełnieni lękiem i niepewnością czekamy na najważniejszą wizytę – u kardiologa. Podczas konsultacji dowiemy się, jak poważna jest wada serduszka Aurelki i czy kwalifikuje ją do operacji...  Nasza córeczka potrzebuje regularnej i ciągłej rehabilitacji. Musi być pod stałą opieką wielu specjalistów, ponieważ już teraz zmaga się z licznymi dolegliwościami. Jedną z nich jest sinica, która jest następstwem niedostatecznego natlenienia organizmu. Sina buzia i rączki naszego dziecka, wzbudzają w nas przerażanie, które ciężko opisać słowami... Aurelia ma również bardzo płytki, nierówny oddech, jest ospała i apatyczna.  Dodatkowo, w ostatnim czasie pojawiły się ogromne problemy z przyjmowaniem pokarmu. Aurelka ma mniejszą jamę ustną, co jest charakterystyczne dla Zespołu Downa. Niestety, jej wielkość utrudnia utrzymanie języka wewnątrz i ogranicza wykonywania ruchów potrzebnych do jedzenia, a z czasem do mówienia...  Już teraz wkładamy ogrom pracy, by Aurlce w przyszłości udało się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z ogromnymi kosztami, które znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe.  Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice 

22 698 zł
Mikołaj Piasta
Mikołaj Piasta , 7 lat

Dobra przyszłość zaczyna się już dziś! Pomóż!

Nie było i do tej pory nie jest łatwo pogodzić się z diagnozą. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, zrobić cokolwiek, co sprawi, że Mikołaj urodzi się zdrowy, bez wahania zrobiłabym to. Wiem jednak, że taki cud sam się nie wydarzy, mimo to wierzę, że przyszłość mojego synka może być dobra, jeśli tylko zdecydujesz się nam pomóc... Mikołaj urodził się z obniżonym napięciem mięśniowym, dodatkowo zmaga się z autyzmem. Wierzę, że ze wszystkim jesteśmy w stanie sobie poradzić, jeśli tylko zechcesz nam pomóc... Mikołaj może stawić czoła autyzmowi, spróbować go przechytrzyć, jeśli tylko otwarte, dobre serca zdecydują się nas wesprzeć. To o tę pomoc proszę, pomoc, które może sprawić, że przyszłość Mikołaja będzie po prostu lepsza.   Dorota, mama Mikołaja

6 901 zł
Kuba Słowik
Kuba Słowik , 15 lat

Mięśnie Kuby znikają, ale nie znika jego wola walki! Pomocy!

Dni odliczam nie wschodami i zachodami słońca, ale kolejnymi zajęciami na sali rehabilitacyjnej. Turnusy, terapie, zajęcia i tak w kółko. Właściwie nie ma czasu na nic innego, liczy się tylko walka o zdrowie i sprawność mojego dziecka... Pierwsze trudności pojawiły się, kiedy Kubuś skończył 13 miesięcy. To właśnie wtedy zauważyłam, że synek chodzi na palcach. Niezwłocznie udałam się na konsultacje ortopedyczne, które powtórzyłam kilkukrotnie. Niestety, za każdym razem lekarze bezwładnie rozkładali ręce... Kiedy synek skończył 5 lat, problemy z chodzeniem znacznie przybrały na sile. Znów trafiliśmy do szpitala. Tym razem zdiagnozowano u niego stopy końskoszpotawe i zalecona rehabilitację, podczas której otrzymaliśmy pilne skierowanie do neurologa.  Szczegółowe badania wykazały dystrofię mięśniową obręczowo-kończynową, globalne obniżenie napięcia mięśniowego, masywny przykurcz ścięgien Achillesa oraz niedowład w kończynach dolnych. Byłam załamana! Dystrofia to poważna i bardzo niebezpieczna choroba, która może doprowadzić do całkowitej niesprawności ruchowej i konieczności poruszania się na wózku inwalidzkim... Wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić!  Schorzenie jednak szybko postępuje. Kuba jest coraz większy i coraz mniej sprawny... Przeszedł już 3 operacje wydłużania ścięgien Achillesa, setki godzin na salach rehabilitacyjnych i przeciągające się w nieskończoność wizyty w szpitalach... To niestety wciąż za mało!  Obecnie syn potrzebuje regularnej rehabilitacji, leczenia i specjalistycznego sprzętu medycznego! To jedyna szansa, aby mógł jak najdłużej cieszyć się sprawnością i beztroskim dzieciństwem. Niestety, wydatki mnożą się każdego dnia... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Mama Kuby

10 017 zł
Tetiana Bakhurska
6 dni do końca
Tetiana Bakhurska , 51 lat

Pęknięty tętniak prawie odebrał życie Tetianie! Pomóż zawalczyć o jej sprawność!

Niewinny ból głowy okazał się początkiem naszej rodzinnej tragedii. To właśnie ten ból sprawił, że moja żona z pełnej życia kobiety, przed którą świat stał otworem, stała się pacjentką szpitala, przykutą do łóżka, potrzebującą ogromnego wsparcia…  Do niedawna razem z Tetianą wiedliśmy zwyczajne życie, nie spodziewając się, że może zostać to brutalnie przerwane i skończyć się tak szybko... Żonę bardzo bolała głowa. Ból z godziny na godzinę stawał się nie do wytrzymania. Tetiana miała poczucie, że pulsuje jej cała czaszka. Po czasie zaczęła niewyraźnie mówić i przekręcać słowa. Czułem ogromny strach, nie byłem w stanie ocenić, co się dzieje. Nie wiedziałem, jak mogę jej pomóc.  Wiedziałem jednak, że muszę ją ratować – że natychmiastowo powinni się nią zająć lekarze. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że w głowie mojej kochanej żony skryła się tykająca bomba – tętniak, który rozlał się na cały mózg.  Gdy usłyszałem taką wiadomość, ugięły się pode mną nogi. Co to oznacza? Czy mam być przygotowany na najgorsze? Żona musiała przejść pilną operację i była w śpiączce przez 3 tygodnie. Rokowania nie były pocieszające. Lekarze dawali tylko ziarnko nadziei, kazali nastawić się na najgorszy scenariusz. Ja i nasze dzieci wierzyliśmy, że będzie dobrze. Nasza miłość i wiara zwyciężyły!  Teraz Tetaiana walczy o życie. Czeka ją długa rehabilitacja, która jest jedyną drogą do powrotu siły i sprawności. Celem terapii jest pozycjonowanie ciała, przystosowanie do wózka, a także profilaktyka po przebytym zapaleniu płuc.  Nie stać nas ani naszej rodziny na samodzielne opłacenie rehabilitacji żony. Robimy, co możemy, by zapewnić jej przestrzeń, w której powrót do zdrowia będzie możliwy. Jeśli nie przejdziesz obojętnie i zechcesz wesprzeć Tetianę w tej walce, może dostać ona szanse na zdrowie i sprawne życie… Prosimy, pomóż!  Yurii, mąż Tetiany

3 716,00 zł ( 4,47% )
Brakuje: 79 263,00 zł
Łukasz Kaźmierczak
Łukasz Kaźmierczak , 32 lata

Łukasz uległ potwornemu wypadkowi! Potrzebna pomoc, by walczyć o jego przyszłość!

W maju 2021 roku życie mojego brata wywróciło się do góry nogami! Tego dnia Łukasz, znany wszystkim jako Kasper, uległ poważnemu wypadkowi w pracy! Od tamtej chwili trwa walka o powrót do sprawności! Pomóż, aby mogła trwać... Jak doszło do tego strasznego wypadku? Kasper spadł z wysokości 8 metrów w trakcie wykonywania swoich obowiązków w pracy, która polegała na instalacji paneli fotowoltaicznych na dachu. Niestety, były to pierwsze dni Kaspra w firmie, która nie zdążyła jeszcze dopełnić wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem, a to oznacza, że Kasper nie miał jeszcze ubezpieczenia... Kasper pracował w wówczas w Niemczech, jednak został przewieziony do szpitala w Holandii. Po wypadku miał uszkodzone narządy wewnętrzne, połamane ręce (na które przechodził i wciąż będzie przechodził kolejne operacje), a także pękniętą czaszkę... W późniejszym czasie przeszedł zapalenie opon mózgowych oraz kilka infekcji, które znacząco pogorszyły jego stan. Kasper po wypadku stracił też pamięć i dopiero stopniowo wszystko sobie przypomina... Dobra informacja w tym wszystkim była taka, że nie połamał kręgosłupa i była szansa, że powoli, ale dojdzie do siebie. Cały czas była przy nim mama, która codziennie wspiera Kaspra w terapii. Mama uczy go też od nowa jeść, pić i liczyć... Dla matki widok własnego dziecka w takim stanie jest koszmarem! Przed bratem i całą naszą rodziną długa i wyboista droga. Kasper ma dopiero 29 lat. Przed sobą mnóstwo rzeczy do zrealizowania... Prosimy o pomoc, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę i rehabilitację i dać szansę na powrót do zdrowia po wypadku! Jan, brat Więcej o Łukaszu ➡️ KLIK

11 122 zł
Piotr Świtała
Piotr Świtała , 10 lat

Zniósł więcej niż nie jeden dorosły! Pomagamy dzielnemu Piotrusiowi!

Piotruś przyszedł na świat za wcześnie – zupełnie bezbronny i obarczony wadami genetycznymi, które na zawsze zmieniły nasze życie. Operacje i cierpienie są wpisane w jego życie od pierwszych chwil, a my staramy się go wspierać tak bardzo jak tylko umiemy. Ilość chorób zaburza rozwój Piotrka. W pierwszych tygodniach życia miał operację zamknięcia przetoki wrotno – systemowej, zaćmę, usunięcie dodatkowego paluszka. Jedna nóżka była aż o 5 cm za krótka. Zabieg wydłużenia nóżki skutkował rocznym unieruchomieniem w gipsie. Niestety, oczekiwane efekty były dalekie od założeń. Wygięcie kości wymusiło operacje i kolejne miesiące Piotruś spędził w gipsie.  W kwietniu tego roku synek przeszedł operację kręgosłupa złożoną z trzech etapów. Założenie czaszkowego aparatu wymagało przewiercenia czaszki i umieszczenia ciężarków przy główce w dzień i nocy! Następnie ścięto garbik, zostały podcięte kręgi i uniesiono rdzeń. Trzeci etap siedmiogodzinnej i zagrażającej życiu operacji polegał na wstawieniu prętów rosnących stymulujących wzrost. Po siedmiu latach walki, starań, wylanych łez i zainwestowanych pieniędzy Piotruś stracił władzę w nogach. Zbyt inwazyjne zabiegi na zawsze go unieruchomiły. Niedowład nóżek przyczynił się do urosepsy – z tego powodu Piotruś musi być regularnie cewnikowany. Jesteśmy załamani… Tyle lat, tyle wyrzeczeń, cierpień i stawania na rzęsach, by pomóc Piotrusiowi. Nie tylko natura odebrała mu normalne życie, ale działania ludzkie mające ulżyć – przysporzyły jeszcze więcej bólu. Pomimo tylu przeszkód dalej walczymy o naszego synka! W związku z niedowładem pojawiło się wiele nowych wydatków, których nie jesteśmy w stanie opłacić. Potrzeby przerastają nasze możliwości finansowe. Samo łóżko, wózek czy fotelik samochodowy dostosowany do Piotrka to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Regularna rehabilitacja, środki pielęgnacyjne konieczne do cewnikowania i leki to podstawa codziennego funkcjonowania synka.  Dla dobra Piotrusia byliśmy i jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by mu pomóc. Jest prawdziwym wojownikiem – dzielnym i mądrym! Przyjmował cios za ciosem, wierząc w to, że jeszcze będzie lepiej.  Z całego serca pragniemy przychylić mu nieba, zakończyć pasmo nieszczęśliwych wydarzeń i wynagrodzić wszystko złe, co go spotkało. rodzice Piotrusia

22 609 zł