Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Sowa
Dorota Sowa , 47 lat

Pęknięty tętniak na chwilę zatrzymał życie Doroty. Pomóż!

Życie czasami potrafi okazać się niezwykle brutalne. Zwłaszcza kiedy chce zabrać Ci to, co najcenniejsze, czyli bliskich. W wyniku tętniaka mózgu życie mojej ukochanej mamy zmieniło się o 180 stopni.  Kiedyś zawsze radosna, pogodna i nieustannie uśmiechnięta – teraz przykuta do łóżka, z grymasem na twarzy i gasnącym w oczach blaskiem. Jedynym ratunkiem jest dla niej kosztowne leczenie i rehabilitacja…  Jeszcze niedawno mama żyła na pełnych obrotach. Spełniała się jako wspaniała żona i cudowna mama. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła wszystko... Pod koniec września mama straciła przytomność, a następnie szybko została przewieziona do szpitala, gdzie otrzymała straszliwą diagnozę – pęknięcie tętniaka mózgu. Wskutek czego doznała rozległego krwotoku podpajęczynówkowego, który pozostawił w jej mózgu wielkie spustoszenie...  Po niemal trzech tygodniach walki z ciśnieniem śródczaszkowym i wysoką temperaturą ciała, lekarze podjęli próbę wybudzenia jej ze śpiączki farmakologicznej. Mama miała wiele szczęścia – przeżyła. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał jej kontrolę nad ciałem, mowę, sprawność… Mama odzyskała świadomość, jednak wciąż jest zdezorientowana – nie do końca wie, co dzieje się dookoła, a teraźniejszość myli jej się z przeszłością...  Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Cała nasza rodzina była przerażona i zdruzgotana. Mama w jednej chwili stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Straciła sprawność i do dziś nie jest w stanie wyrazić swoich myśli i potrzeb.... Choroba zabrała jej możliwość komunikowania się z otoczeniem. Została zamknięta w więzieniu swojego ciała...  Od tego tragicznego zdarzenia minęło już kilka tygodni. Każdy dzień to ciężka walka, jednak mama się nie poddaje. Z godną podziwu determinacją walczy o dawne życie. Niestety, to nie wystarczy. Jedną szansą, aby wrócić do pełni sił fizycznych i umysłowych jest wdrożenie intensywnej, wielostronnej  rehabilitacji oraz leczenia.  Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Dominika

19 146 zł
Marcelinka Cąber
10 dni do końca
Marcelinka Cąber , 6 lat

Złośliwy nowotwór nerek zaatakował 2-letnią Marcelinkę❗️ Trwa dramatyczna walka...

W styczniu 2021 roku nasz poukładany świat runął i rozpadł się na kawałki. To wtedy do naszego życia wkroczył rak! U Marcelinki wykryto złośliwy nowotwór nerek – guzy Wilmsa V stopnia! Nasze życie przenieśliśmy do szpitala, który stał się drugim domem. Nasza córeczka walczy o życie, a my prosimy o pomoc... Mamy dwójkę wspaniałych dzieci – dziesięcioletniego syna Nikolasa i dwuletnią Marcelinę. Do tej pory byliśmy szczęśliwą rodziną. Niestety 10 stycznia tego roku Marcelinka trafiła do szpitala z gorączką. Nikt z nas nie spodziewał się niczego poważnego – dzieci w tym wieku po prostu chorują. Jak wkrótce się okazało, byliśmy w ogromnym błędzie. Już po 2 dniach pobytu w szpitalu otrzymaliśmy okropną, szokującą nas diagnozę – guzy Wilmsa V stopnia umiejscowione na obu nerkach. Nasz świat runął w jednym momencie. Nie było czasu na pozbieranie się po takiej informacji, tydzień później nasza córeczka była już po pierwszej dawce chemii. Leczenie musiało być podjęte natychmiast ze względu na ciężki stan córeczki. Marcelinka jest objęta opieką Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Przeszła osiem cyki chemioterapii, po których w kwietniu lekarze zadecydowali o operacji usunięcia guzów. Aby uniknąć przerzutów choroby, profilaktycznie wycięto jej guz na płucu. Niestety okazało się, że jedna z nerek zawierała więcej zmian niż pierwotnie przewidywali lekarze, dlatego konieczna jest kontynuacja chemioterapii aż do czerwca 2022! Marcelinka po zastosowaniu chemii, stała się apatyczna, osłabiona, nie ma apetytu, co dodatkowo ją osłabia. Z tego powodu musimy utrzymywać specjalistyczną dietę, która generuje dodatkowe koszty. Jednak musimy bardzo dbać o to co córka je, aby uchronić ją przed żywieniem dojelitowym. Do tego dochodzą dojazdy do szpitala… W grudniu zeszłego roku z powodu panującej w kraju pandemii mąż stracił pracę, chwyta się prac dorywczych, a ja odkąd zachorowała Marcelinka przebywam na opiece, jednak niebawem będę zmuszona do rezygnacji z pracy, aby móc w pełni się nią zaopiekować.  Mimo tak trudnej sytuacji, którą postawiło przed nami życie, nie możemy się poddać! Dlatego piszemy ten apel i zwracamy się z prośbą o jakąkolwiek pomoc, abyśmy mogli się skupić tylko na leczeniu, nie martwiąc się dodatkowo czy wystarczy nam pieniędzy… Za każdy gest wsparcia z serca dziękujemy! Agnieszka, mama ➡️ Licytacje dla Marcelinki

103 838 zł
Natalka Sztukowska
Natalka Sztukowska , 14 lat

Pomóż Natalce w walce ze skoliozą❗️

Moja córka Natalka od kilku lat cierpi z powodu postępującej skoliozy. Wykrzywienie kręgosłupa jest już na tyle zaawansowane, że konieczna jest ingerencja wielu specjalistów jednocześnie. Koszta związane z leczeniem są bardzo wysokie i coraz trudniej nam godzić codzienne wydatki z narastającymi potrzebami leczenia naszej córki. Z każdą wizytą dowiadujemy się coraz więcej. Jesteśmy świadomi jak możemy skutecznie pomóc Natalce, by zatrzymać to, co z czasem może być nieodwracalne. Przyczyną postępującej wady kręgosłupa są geny. Córka po mnie odziedziczyła choroby tkanki łącznej, która powoduje takie deformacje. Na tym etapie skolioza już doprowadziła do niewydolności jednego płuca.  Niesymetrycznie ułożone są barki, łopatki, kręgi uległy rotacji pogłębiając lordozę i kifozę. Natalia na nowo uczy się oddychać, ponieważ sam oddech może zatrzymać postęp choroby i wspomóc fizjoterapię! Jednak nie wiedzielibyśmy o tym, gdyby nie wizyty i konsultacje u dobrych specjalistów. Przed nią wiele miesięcy pracy, zmiana stylu życia, tak by kręgosłup nie odebrał jej sprawności i zdrowia.  Jest nastolatką, a wiemy jak niełatwy ten czas bywa w życiu. Dodatkowe problemy i trudności, które dotykają naszą córkę wcale nie sprzyjają w codzienności. Jednak mając na uwadze jej zdrowie, jej przyszłość musimy zrobić wszystko, by pomóc. Jest jeszcze szansa, by zahamować i nie dopuścić do najgorszych scenariuszy. rodzice Natalki

15 174 zł
Szymon Grygiel
7 dni do końca
Szymon Grygiel , 15 lat

Skutki cukrzycy mogą być tragiczne! Szymon walczy, a my go wspieramy!

Szymek bardzo schudł. Policzki były zapadnięte, skóra poszarzała, bardzo szybko tracił energię, pił bardzo dużo wody... Strasznie się o niego martwiłem. Dwa lata wcześniej u mojej żony zdiagnozowano nowotwór – do dziś jest pod opieką onkologiczną. Bałem się, że i u syna dzieje się coś złego. Nie mogłem się mylić... jego organizm zaatakowała cukrzyca. Nie mogliśmy się pozbierać ani pogodzić z myślami. Od małego woziłem go na zajęcia z piłki nożnej, którą do dzisiaj uwielbia i z zamiłowaniem trenuje. Diagnoza spadła na nas jak grom z jasnego nieba. My nie możemy pojąć jakim cudem rozwinęła się u niego choroba, a co dopiero Szymek. Przecież jest sportowcem, dba o dietę, w rodzinie nikt wcześniej nie chorował z tego powodu. W jednej chwili nasze życie wywróciło się do góry nogami. Każdy poranek zaczyna się od mierzenia cukru, dawkowania insuliny, posiłki są ściśle zaplanowane… Jakby jednym, ostrym cięciem nastoletnie i beztroskie życie syna się zakończyło. Wszystkie spontaniczne wyjścia na lody po treningu, podjadanie ulubionych owoców czy przekąsek w ciągu dnia – są zakazane. Słyszałem jak mówił do żony: „Mamo, ja nie chcę tak żyć…”. Ma dopiero dwanaście lat. Staramy się go wspierać, szukać rozwiązań, uczyć się żyć z chorobą. Cukrzyca pod swoją banalną nazwą jest śmiertelnie niebezpieczna. Chwila nieuwagi, zbagatelizowanie wahań poziomu cukru, złe dawkowanie insuliny i może dojść do śpiączki, do niewydolności narządów… do śmierci. W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o nowej metodzie w walce z cukrzycą – terapia TREG. Metoda, której koszt leczenia wynosi około 330 tysięcy złotych. To są ogromne pieniądze, których w żaden inny sposób jak dzięki zbiórce nie jesteśmy w stanie zdobyć. Jest to dla nas i przede wszystkim dla Szymona ogromna nadzieja, ponieważ terapia TREG jest w stanie zatrzymać rozwój cukrzycy na etapie, w którym zostanie wdrożona. Dzięki temu trzustka zaczyna produkować własną insulinę na właściwym poziomie i nie konieczności podawania zastrzyków w ciągu dnia! Nasz syn jest w trakcie kwalifikacji medycznej do przyjęcia terapii. Jeśli stan jego zdrowia pozwoli na rozpoczęcie leczenia nie będziemy mieli zbyt wiele czasu. Bez wsparcia wszystko przepadnie… Rodzic w takiej sytuacji jest w stanie zrobić wiele, ale teraz znaleźliśmy się pod ścianą. Jest nam bardzo trudno prosić o pomoc, ale czasami trzeba dumę włożyć do kieszeni. Wsparcie finansowe to nasza ostatnia deska ratunku. Nasz syn nie wygrywa meczu sam, lecz z drużyną. W tym momencie również potrzebujemy drużyny, by wygrać z chorobą.  tata Szymka

32 238 zł
Olek Lechwar
Olek Lechwar , 5 lat

Padaczka zabrała zbyt wiele❗️ Ratuj Olusia z pułapki choroby

W tym momencie nie wiemy właściwie nic. Czekanie jest dla nas potworne, ale niezmiennie trzymamy się iskierki nadziei na to, że jeszcze nie wszystko stracone. Dzięki Wam mamy wiarę. Niestety, to dopiero maleńki krok na trudnej drodze do walki z chorobą.  Z niecierpliwością odliczam dni do konsultacji w niemieckiej klinice, która będzie milowym krokiem do planowanej operacji. Mimo strachu zaciskam kciuki i powtarzam sobie, że musi być dobrze, że to dla nas niepowtarzalna szansa na nowy początek. Oluś jeszcze niedawno balansował na granicy. Bardzo szybko traciliśmy kolejne, wypracowane godzinami rehabilitacji, postępy. Ból stawał się czasem nie do zniesienia, bo ciało nie chciało współpracować i przypomnieć sobie tego, co jeszcze niedawno było w zasięgu. Każdy atak to bolesny cios dla Olusia. Każdy brutalnie uświadamia nam, że w starciu z chorobą, bez zdecydowanych kroków, właściwie nie mamy szans.  Przed nami podróż w kierunku poprawy. Z leczeniem w niemieckiej klinice wiążemy ogromne nadzieje. Wiemy jednak, że to nie rozwiąże wszystkich naszych problemów, a będzie jedynie pierwszym krokiem… I choć to przytłaczające, wiem, że kolejny rok po brzegi wypełniony będzie rehabilitacją, konsultacjami ze specjalistami i nieustannym leczeniem. Czeka nas zakup specjalistycznego sprzętu. Przed nami jeszcze wiele wyzwań, z których na ten moment nie zdajemy sobie sprawy, a na które już teraz musimy być przygotowani. Rehabilitacja Olusia to podstawa naszej codziennej walki. Bywają chwile trudne, gdy Oluś potwornie płacze. Czasem jego krzyk zostaje w mojej głowie jeszcze na długie godziny. Zostaliśmy postawieni pod ścianą i nie mamy wyboru - jeśli zrezygnujemy z regularnych ćwiczeń, rozwój zatrzyma się na tym etapie. To dla mnie jedna z najgorszych wizji, bo specjaliści widzą w moim dziecku potencjał do walki.  Choroba Olusia nauczyła nas, że niczego nie możemy być pewni. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się po operacji, ale na każdą sytuację chcemy być zwyczajnie gotowi.  Patrząc na rosnące koszty opieki nad Olusiem, musimy prosić o wsparcie. Wasza pomoc pozwoliła nam zdobyć to, co jeszcze niedawno wydawało się całkowicie poza zasięgiem. Dzięki Wam nabraliśmy odwagi do tego, by pójść po więcej. W przypadku Olusia leczenie refundowane nie pokrywa nawet małej części jego potrzeb. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na publikację apelu, który pozwoli nam na zdobycie środków niezbędnych do zapewnienia przyszłości i możliwości walki z bezlitosną chorobą, która odebrała mu radość poznawania świata, beztroskę, dzieciństwo…  Był taki moment w naszej historii, gdy każdy nadchodzący dzień oznaczał dla mnie rosnący strach. Teraz przerażenie staram się zastąpić nadzieją. Gdy wypowiadam słowa “zawalczymy, wszystko będzie dobrze” traktuję je jak obietnicę. Proszę, pomóż mi jej dotrzymać.  Nie mogę pozwolić na to, by cierpienie mojego dziecka trwało dłużej. Twoja pomoc to nasza nadzieja! Proszę o niewielką iskierkę - jeśli otrzymamy ich wystarczająco wiele, los Olusia nie zostanie przesądzony. ____ Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: Licytacje dla Olusia

21 004 zł
Basia Karwańska
Basia Karwańska , 6 lat

Chore serduszko, udar... Co złego czeka jeszcze Basię? Ratunku!

Kiedy usłyszeliśmy, że nasza córeczka ma chore serduszko, myśleliśmy, że umrzemy ze strachu, ale przecież nie mieliśmy czasu na to, by rozpaczać. HLHS - brak jednej komory serca. Trzeba było działać jak najszybciej i podjąć się operacyjnego ratowania córeczki w 3 etapach. Już pierwsze dwa, które przeprowadzono w wieku niemowlęcym, dały nam sporo komplikacji. Najtrudniejszy jednak miał okazać się ten trzeci, ostatni...  19 października 2021 r. na sali operacyjnej doszło do udaru, który zaatakował obie półkule mózgu. Brak kontaktu, paraliż, niemoc - to wszystko działo się w zatrważającym tempie. Doznaliśmy szoku, był ogromny ból płacz, żal i słowa lekarza, który stwierdził, że ona z tego nie wyjdzie... Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu. Basia wciąż jest z nami i każdego dnia walczy o odzyskanie utraconych umiejętności. Na chwilę obecną wciąż jesteśmy w szpitalu, ale po wyjściu czeka nas nieskończona ilość wizyt u specjalistów - lekarzy i fizjoterapeutów. NFZ finansuje tylko kilka godzin w tygodniu, a to zdecydowanie zbyt mało. Każdy rehabilitant to powie. Praca musi się odbywać właściwie codziennie, nie ma innej drogi... Aż strach pomyśleć ile to wszystko będzie kosztowało, dlatego też prosimy o pomoc i wsparcie! Dobro powraca, a Basieńka ma przecież przed sobą całe życie! Widzimy, że bardzo cierpi. Boi się lekarzy, nie jesteśmy pewni, co przyniesie kolejny dzień. Dla Basi będzie potrzebny na pewno dodatkowo psychoterapeuta, bo córeczka blokuje się do innych, nieznajomych lekarzy. Noce są koszmarne. Budzi się co pół godziny, krzyczy, jest niespokojna... Proszę, pomóżcie nam zrzucić z siebie w tym wszystkim choć jeden ciężar - ten finansowy. Rodzice Basi

48 312 zł
Milenka Kaźmierczak
Milenka Kaźmierczak , 4 latka

Siła miłości nie pokona chorób! Ty możesz nam w tym pomóc!

Najbardziej boli mnie bezsilność. Przecież dla mojej córeczki zrobiłabym wszystko, oddałabym za nią życie! Tymczasem patrzę, jak toczy nierówną walkę z losem i czuję się całkowicie bezsilna... To nie tak miało być. Nie tak miało wyglądać życie Milenki!  Córeczka urodziła się jako wcześniak, i wraz z pierwszą dawką powietrza, która dotarła do jej płuc, zaczęła toczyć walkę o swoje zdrowie. Malutka, krucha, zupełnie niegotowa na to, by pojawić się na świecie. Sepsa, odma płucna, operacje serduszka... Tego koszmaru nie potrafię wyrzucić z głowy nawet na moment.  Dziś stan Milenki jest stabilny, co nie znaczy, że jest dobry. Córeczka nie siedzi, a z każdym dniem przepaść pomiędzy nią, a jej rówieśnikami rośnie. Choć walczymy z całych sił, sami nie zdołamy wygrać walki o jej sprawną przyszłość. Dlatego proszę – pomóż nam! Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Milence!

12 756,00 zł ( 23,98% )
Brakuje: 40 436,00 zł
Iwona Sawicka
Iwona Sawicka , 54 lata

Choroby nie pozwalają spokojnie żyć. Pomóż!

Nie jest mi łatwo prosić o pomoc. Jeszcze trudniej pogodzić się z tym, że los tak brutalnie się ze mną obchodzi. Mam 52 lata i mimo że czasy młodości i zdrowia już za mną, wciąż wierzę w to, że te, które są jeszcze przede mną, również mogą być dobre. Niestety, przez liczne choroby nie jestem w stanie pracować, a wykonanie każdej czynności okupione jest sporym wysiłkiem. Od lat zmagam się z cukrzycą II stopnia, dokucza mi także limfatyczna przewlekła choroba nóg. Przez brak możliwości podjęcia pracy, nie stać mnie na comiesięczne leki. Chce żyć, chcę móc się tym życiem cieszyć! Chcę wierzyć, że jestem bezpieczna, mimo chorób, które nie odpuszczają. Proszę, pomóż mi... Iwona

549 zł
Remigiusz Piekar
Remigiusz Piekar , 14 lat

Odnaleźć się w świecie, który tak trudno zrozumieć... Pomoc ponownie potrzebna!

To dzięki Wam już raz przekonałam się, że bezinteresowana pomoc naprawdę istnieje! Pierwsza zbiórka dla Remika zakończyła się sukcesem. Dziś jednak ponownie muszę prosić Was o pomoc, by dalej móc walczyć o dobrą przyszłość mojego syna. Rodzic, który ma autystyczne dziecko, wie, jak trudna potrafi być codzienność. Za uśmiechem na twarzach takich dzieci kryje się często wycofanie, problemy z mówieniem, wyrażaniem uczuć, a nawet agresja. Mój syn do drugiego roku życia rozwijał się prawidłowo. Nie było żadnych sygnałów, że wewnątrz niego dzieje się coś złego. Po tym czasie niestety zaczęły się problemy z mową i zachowaniem.  Remik chodzi do szkoły, ma zajęcia z logopedą, pedagogiem i psychologiem. Uczestniczy w terapii integracji sensorycznej i behawioralnej. Na zewnątrz nie widać oznak choroby, ale autyzm Remika objawia się zaburzeniami sensorycznymi, ogromną nadpobudliwością oraz dużym problemem z koncentracją. Turnusy rehabilitacyjne są dla niego szansą na samodzielność i lepsze funkcjonowanie każdego dnia. Poruszyłabym niebo i ziemię, żeby tylko Remik poradził sobie w życiu. Chcę mu zapewnić wszystko, co możliwe, by był bardziej samodzielny i otworzył się na świat. Koszty turnusów są dużym wydatkiem i do tej pory udawało mi się wysyłać na nie syna, ale na kolejny już mnie nie stać. Wyciągnij do nas pomocną dłoń.  Dorota, mama Remika

1 714 zł