Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Grzegorz Kowal
Grzegorz Kowal , 50 lat

Rak doprowadził do amputacji – To nie musi być wyrok❗️

W marcu 2024 roku byłem szczęśliwym mężem, aktywnym fizycznie facetem spełniającym się zawodowo. A w kwietniu 2024 roku czas się zatrzymał. Diagnoza – rak złośliwy kości, chondrosarcoma kości ramiennej lewej. W tamtej chwili wszystkie plany, marzenia i pasje przestały być istotne. Od tamtej chwili każdy dzień to emocjonalny rollercoaster i wyścig z czasem. Rezonans, tomografie, badania histopatologiczne, wizyty u specjalistów… Dzień za dniem wzloty i upadki. Od najczarniejszych scenariuszy, w których został mi rok, do uśmiechów losu, bo może to tylko złośliwy miejscowo i bez przerzutów. Cały czas wspierali mnie lekarze, rodzina i przyjaciele, dzięki którym miałem siłę, by nie poddać się rozpaczy. I tak 3 lipca w szpitalu w Piekarach Śląskich przeszedłem operację amputacji ręki i wyłuszczenia stawu barkowego. Co dalej? Dalej były pytania: Jak się odnaleźć w nowej codzienności? Będę mógł dalej realizować pasje? Jak radzić sobie bez ręki? I wtedy zdarzył się mały cud – artykuł w internecie, który znalazła moja szwagierka. Opisywał nowoczesne protezy rąk. Znowu trafiłem na wspaniałych, empatycznych profesjonalistów z krakowskiego oddziału. Uświadomili mnie, że mamy XXI wiek, brak ręki to nie wyrok, a proteza to nie tylko atrapa, ale w pełni funkcjonalne narzędzie. Proteza może ułatwić życie. Od prozaicznych czynności jak otwarcie butelki, pokrojenie chleba po jazdę na rowerze! Ale to kosztuje i to niemało, bo ponad 200 000 złotych! Dlatego, PROSZĘ, pomóż mi zebrać potrzebną kwotę. Każda złotówka i każde udostępnienie jest niezwykle cenne i ważne. Dziękuję. Grzegorz

91 347,00 zł ( 42,93% )
Brakuje: 121 419,00 zł
Katarzyna Wilk
Katarzyna Wilk , 32 lata

Tragiczny wypadek w dzieciństwie naznaczył życie Kasi! Potrzebna operacja!

Myślę dziś o sobie z przeszłości – małej Kasi, wesołej i beztroskiej dziewczynce, której życie zmienił traumatyczny wypadek… Gdy miałam 6 lat na gospodarstwie mojego taty wpadłam pod koło przyczepy, która po mnie przejechała!  Miałam zerwaną skórę z połowy głowy i lewej części twarzy, a do tego uszkodzony nerw wzrokowy i porażone mięśnie powieki. Lekarze rozpoczęli walkę o moje życie i musiałam przejść skomplikowaną operację! Na szczęście przebiegła pomyślnie, ale spędziłam długie miesiące w szpitalu... W późniejszych latach przechodziłam przez kolejne operacje i pobyty w różnych szpitalach w wielu miastach w Polsce. Jednak żadna z nich nie przywróciła mojego wzroku ani ruchomości gałki ocznej do pełnej sprawności! Do dziś mam ubytki w kości budującej oczodół i skroni. Przez to widzę znacznie gorzej i podwójnie. Powieka uszkodzonego oka opadła przez porażenie mięśni. Co więcej, w lewym kąciku oka pojawiła się narośl, która się powiększa… Badania wykazały, że nie jest to zmiana nowotworowa, jednak wymaga ona usunięcia.  Po 25 latach od wypadku znalazłam w końcu lekarza, który jest w stanie przywrócić mój wzrok i wygląd do normalności! Niestety, taka operacja nie jest finansowana przez NFZ, a jej koszt znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego też zwracam się do Was o pomoc. Operacja pozwoli mi poprawić komfort codziennego funkcjonowania i sprawi, że odzyskam to, co zniszczył wypadek! Będę Wam ogromnie wdzięczna za każde, nawet najmniejsze wsparcie!  Kasia

38 685,00 zł ( 36,36% )
Brakuje: 67 698,00 zł
Magdalena i Krzysztof Nachyła
Magdalena i Krzysztof Nachyła , 30 lat

Trwa rozpaczliwa walka o sprawność taty i córki! Prosimy, pomóż!

Moja córka, Madzia jest osobą niepełnosprawną poruszająca się na wózku. Jest dorosła, ale nie ma szans na planowanie swojej przyszłości. Nie spełni nigdy marzeń. Już zawsze będzie zależna od innych osób… Madzia walczy już ponad 30 lat. Dziecięce porażenie mózgowe jest naprawdę trudne. Nieuleczalne, nie do przewidzenia, na zawsze, na całe życie...  Niestety, z początkiem maja 2024 roku do trudnej walki o sprawność dołączył jej kochany tata... Udar Krzysztofa jeszcze bardziej skomplikował sytuację rodziny... Nieustannie, od tak wielu lat zarabiamy i przeznaczamy nasze środki na leczenie i rehabilitację, która jest niezbędna dla utrzymania osiągniętego stanu fizycznego i ogólnego poziomu zdrowia. Dlatego, teraz gdy dzieje się u nas naprawdę źle...  Zwracamy się o pomoc! Zaraz po urodzeniu Madzi musiałam zrezygnować z jakiejkolwiek pracy. Dzień w dzień walczyłam o jej zdrowie. Mąż pracował w zakładzie, który chwilę przed jego emeryturą — został zamknięty... Zostaliśmy bez jakichkolwiek środków.  W maju 2024 roku naszą rodzinę spotkała jeszcze większa tragedia. Krzysztof przeszedł UDAR MÓZGU, który zostawił go z paraliżem prawej ręki i problemami z mową! Teraz i mąż potrzebuje rehabilitacji oraz specjalistycznej opieki, a także wsparcia w wykonywaniu prostych, codziennych czynności... Pomimo podjętej terapii mój mąż do tej pory nie odzyskał sprawności w ręce. Specjaliści mówią, że jego rehabilitacja może trwać jeszcze rok! Nie możemy przerwać leczenia Magdy, żeby nie cofnąć się o kilka kroków do tyłu. Dzięki małym sukcesom, np. takim, że córka chodzi sama po domu, jest nam na co dzień łatwiej. Jesteśmy choć trochę odciążeni w ciągu dnia. Jeśli znów trafi na wózek — nie damy rady... Zwłaszcza że Krzysztof także stracił sprawność i jest dopiero na początku swojej drogi, by ją odzyskać... Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy moja córka i mąż mogli być objęcie pomocą specjalistów. Jestem Wam za to niezwykle wdzięczna! Niestety, nasza walka wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia… Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją dwóch osób są niezwykle wysokie i nie jestem w stanie udźwignąć ich sama... Z całego serca proszę Was o wsparcie. Czuję się, jakbyśmy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia… Każda wpłata i każde udostępnienie daje nam nadzieję na lepsze jutro. Wierzę, ze wspólnymi siłami uda się nam dokonać cudów! Elżbieta, mama i żona ➡️ Licytacje dla Magdy i Krzysztofa

11 275,00 zł ( 26,49% )
Brakuje: 31 279,00 zł
Bartłomiej Kazimierczak
Bartłomiej Kazimierczak , 8 lat

Bartuś walczy od pierwszych dni życia! Prosimy o Twoje wsparcie!

Gdy lekarze nagle zadecydowali o zakończeniu ciąży, byliśmy przerażeni. Nasze bliźniaki, Wojtuś i Bartuś, przyszli na świat w 34 tygodniu ciąży. Wojtuś szybko doszedł do siebie, jednak Bartek nie miał tyle szczęścia… Synek urodził się z bardzo niską masą urodzeniową, w zamartwicy, z dużym niedotlenieniem… W drugiej dobie życia doszło u niego do wylewów wewnątrzkomorowych. Później dopadły go chyba wszystkie możliwe konsekwencje wcześniactwa… Bartuś przez 3 miesiące walczył o życie. Jest z nami, jednak za swoją wygraną płaci ogromną cenę. Podczas gdy Wojtuś może cieszyć się normalnym dzieciństwem, Bartuś musi na wszystko ciężko pracować. Niestety, diagnozy, z którymi przyszło mu się mierzyć, to trudni przeciwnicy. U synka zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, padaczkę lekooporną i całkowity brak nerwu wzrokowego. Bartuś nie widzi, nie chodzi, w zasadzie nic nie jest w stanie zrobić samodzielnie… Potrzebuje ciągłej rehabilitacji, leczenia i wsparcia. Bartek od początku korzysta z wielospecjalistycznej opieki, którą w dużej mierze zapewniamy mu z własnej kieszeni. Rehabilitacja, terapie wspierające rozwój, wizyty u lekarzy – to wszystko kosztuje bardzo dużo, a przecież jesteśmy rodzicami trójki, a nie jednego dziecka. Nasz syn rośnie i zmienia się. Z upływem czasem potrzebuje specjalistycznych sprzętów, które pomogą w jego rehabilitacji i codziennym funkcjonowaniu. Niestety, ich koszt wykracza poza nasze możliwości. Dlatego z serca prosimy o Wasze wsparcie. Życie wystawiło Bartusiowi rachunek za zdrowie. Nasz syn płaci za nie cierpieniem, ciężką pracą i heroiczną walką o każdy postęp. Proszę, pomóżcie nam zapewnić mu wszystko, co sprawi, że jego codzienność będzie choć trochę łatwiejsza. Rodzice

485 zł
Paweł Fryszkowski
Paweł Fryszkowski , 45 lat

Diagnoza SLA brzmiała jak wyrok śmierci wydany na Pawła... Pomóż w walce o życie – RATUJ❗️

W momencie diagnozy runął cały nasz świat. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego to na nas spadło, do ostatniej chwili łapaliśmy się strzępków nadziei, że to wszystko jakaś ogromna pomyłka. Do końca chcieliśmy wierzyć, że dolegliwości mojego ukochanego męża mogą być objawami innej choroby. Niestety, los okazał się niewyobrażalnie okrutny i bezlitosny. SLA – te trzy litery na wynikach badań nie pozostawiały najmniejszych złudzeń. Paweł umiera.  Pierwsze niepokojące objawy choroby pojawiły się w październiku 2023 roku. To właśnie wtedy u Pawła pojawił się niedowład w jego lewej ręce. Coraz więcej czynności sprawiało mu trudność, lecz rezonans nie wykazał żadnych zmian. Odetchnęliśmy wówczas z ulgą. Niestety, trwała ona jedynie krótką chwilę… Stan męża pogarszał się w zastraszającym tempie. Zaledwie parę miesięcy później nie był już w stanie pracować. W maju był już tak słaby, że trafił do szpitala. Obraz kliniczny i wyniki przeprowadzonych badań przyniosły diagnozę, która była jednocześnie wyrokiem. Stwardnienie zanikowe boczne.  To postępująca, nieuleczalna i śmiertelna choroba. Atakuje mięśnie i prowadzi do ich paraliżu. Wpierw SLA odbiera sprawność i samodzielność, a na końcu przychodzi po ostatni oddech.  Już 3 miesiące po postawieniu rozpoznania mój mąż nie może już samodzielnie chodzić – porusza się jedynie za pomocą balkonika. Mieszkamy z mężem sami, codziennie po powrocie z pracy uczę się jak rehabilitować go na własną rękę, jak mu pomóc… Jednak im bardziej choroba postępuje, tym mniej pozostaje mi złudzeń.  Jedyną szansą, by spowolnić postęp tej zabójczej choroby jest stała opieka specjalistów oraz intensywna rehabilitacja. Niestety, koszty z tym związane są zawrotne. Pomimo tak potwornej diagnozy staramy się nie poddawać i wierzyć, że będzie nam dane doczekać przełomu medycyny. Walczymy, by Paweł mógł jak najdłużej być samodzielny, by choroba zadała mu jak najmniej bólu. Z całego serca proszę Was o ratunek. Bez rehabilitacji i kosztownych leków mój mąż nie ma szans w starciu z tym zabójczym przeciwnikiem. Każda wpłata, każde udostępnienie jest dla nas jak zapalenie światła nadziei na kolejny wspólny rok, miesiąc, dzień… Kochająca żona, Dorota

35 440,00 zł ( 63,33% )
Brakuje: 20 518,00 zł
Adaś Wojtaś
Pilne!
Adaś Wojtaś , 6 lat

Trwa walka o życie 6-letniego Adasia❗️Pomóż pokonać rzadki nowotwór❗️

Nasz koszmar rozpoczął się w styczniu. Adasia bardzo bolała główka, miał nudności i wymiotował, dlatego rozpoczęliśmy pielgrzymkę od szpitala do szpitala, w poszukiwaniu źródła tych problemów. Przez miesiąc tkwiliśmy w poczuciu nieświadomości, aż w końcu trafiliśmy na oddział. Wtedy świat runął. Poznaliśmy diagnozę śmiertelnej choroby ukochanego dziecka… Przeprowadzono tomograf, który wykazał, że w główce Adasia jest ogromny, potężny guz. Niezwłocznie została wykonana operacja usunięcia wodogłowia. Kilka dni później synek ponownie trafił na stół operacyjny, gdzie usunięto guza – niestety nie w całości. Próbki trafiły do badań, a my pełni strachu i obaw czekaliśmy na wynik. Dzień, w którym lekarze przekazali nam konkretną diagnozę, chcielibyśmy wymazać z pamięci… Potworem, z jakim się mierzymy, jest pineoblastoma – guz okolicy szyszynki. Nie mogliśmy w to uwierzyć... 9. lutego rozpoczęliśmy chemioterapię, która była kilkukrotnie przekładana ze względu na fatalne wyniki Adasia… 21. maja rozpoczęliśmy radioterapię, a teraz znów chemię, która wykańcza maleńki organizm naszego synka… Adaś ma problemy z poruszaniem, z mową, nie funkcjonuje już tak, jak kiedyś… Po naszym radosnym, energicznym chłopcu pozostał tylko cień. Kiedyś uwielbiał jazdę na rowerze, czytanie bajek, aktywnie spędzony czas… Dziś cykl jego dnia wyznaczają kolejne dawki chemioterapii i walka z tym potworem… Oddalibyśmy wszystko, żeby Adaś wyzdrowiał. Niestety dojazdy, zakwaterowanie, rehabilitacja i wszystko, co związane z leczeniem, znacząco obciąża nasz budżet. Sami nie damy rady…  Bardzo prosimy o wsparcie! Twoja pomoc może się okazać ratunkiem dla naszego dziecka. Nie przechodź obojętnie… Rodzice

212 039,00 zł ( 66,43% )
Brakuje: 107 110,00 zł
Ewa Lis
Ewa Lis , 33 lata

Z Twoją pomocą codzienność Ewy może stać się lepsza! Proszę, pomóż!

Ewa od urodzenia zmaga się z chorobami neurologicznymi. Moja żona porusza się z pomocą wózka inwalidzkiego. Zawsze staram się pomagać jej najlepiej, jak mogę, jednak z każdym dniem jest coraz trudniej… Na co dzień wspieram żonę w wykonywaniu wielu podstawowych czynności. Ewa potrzebuje też regularnej rehabilitacji i częstych wizyt u specjalistów. Mimo to stara się żyć tak, jakby nie było ograniczeń, nie tracąc optymizmu i pogody ducha!  Niestety, dużym utrudnieniem jest dla Ewy stary wózek, z którego korzysta już od ponad dekady. Nie pozwala żonie poruszać się tak swobodnie. Ogromnym ułatwieniem jej codzienności byłby nowy wózek, jednak to wielki koszt… Chciałbym zapewnić żonie wszystko, czego potrzebuje, by jej życie było lepsze i wygodniejsze. Niestety, przeszkodą są pieniądze… Sami nie damy rady uzbierać środków na nowy wózek inwalidzki. Proszę, wesprzyjcie Ewę w walce o lepsze jutro! Piotr, mąż

2 603 zł
Wiktoria Ostrowska
Wiktoria Ostrowska , 16 lat

Potrzeba niewiele, by pomóc w drodze po zdrowie❗️Wspieramy Wiktorię❗️

Wiktoria urodziła się w ciężkiej zamartwicy i z mózgowym porażeniem dziecięcym. Dziś jest już nastolatką, ale pokłosie jej pourodzeniowej walki są wciąż widoczne. Jej rozwój psychomotoryczny jest opóźniony, córka wymaga częstych wizyt kontrolnych u specjalistów: neurologa, ortopedy, psychologa, logopedy, okulisty, gastrologa, terapeutów… Jest niesamodzielna, nie chodzi. Wymaga stałej opieki, ale to nie przeszkadza jej rozpromieniać swoim uśmiechem każdy nasz dzień. W 2023 roku ze względu na mocny przykurcz Wiktoria musiała przejść poważną operację prawej nogi, co do dzisiaj wymaga ciągłej fizjoterapii i specjalistycznego sprzętu – lekarze musieli łamać kości i wstawiać śruby. Obecnie jeździmy na turnusy, ćwiczymy, rehabilitujemy się, udało nam się zakupić walker. Ale nasze oszczędności i możliwości w końcu się wyczerpały. Dlatego teraz kiedy dobrze byłoby kupić dla Wiktorii pionizator, by zwiększyć szanse, że złapie tę pionizację, koszty nas pokonały. Ostatecznie nie mamy innego wyjścia niż prosić o pomoc w uzbieraniu środków na pionizator, sprzęt oraz dalsze leczenie i rehabilitację, by móc walczyć o sprawność Wiktorii. Każde wsparcie, wpłata i udostępnienie to ogromny gest, za który już teraz dziękujemy i nigdy nie przestaniemy być wdzięczni. Rodzice

5 080 zł
Marta Karwowska
Marta Karwowska , 45 lat

Operacja jest moją jedyną szansą na ucieczkę przed śmiercionośną chorobą! POMOCY!

Mam na imię Marta i prywatnie jestem mamą trzech, wspaniałych nastoletnich córek. Jestem też nosicielką genu BRCA1… Byłam jeszcze na studiach, gdy moja babcia zachorowała na nowotwór. Została otoczona specjalistycznym programem, a reszta rodziny zaczęła się badać w obawie przed zachorowaniem na śmiercionośną chorobę. Ja też poddałam się diagnostyce. Gdy otrzymałam wyniki byłam w szoku!  Kobiety, u których wykryto mutacje w tym genie, są obciążone ogromnym ryzykiem zachorowania na nowotwór piersi, a także mają dużą szansę na wystąpienie nowotworu jajnika. Wtedy byłam jeszcze bardzo młoda. Miałam w planach założenie rodziny, dlatego operacje nie wchodziły w grę! Jednak teraz nadszedł czas, gdy muszę zawalczyć o swoje życie i zdrowie. Lekarze mówią, że nie mogę dłużej czekać, bo to jak igranie z ogniem… W tym roku przeszłam profilaktyczną adneksektomię (usunięcie jajników i jajowodów), natomiast kolejnym etapem eliminowania zagrożenia zachorowaniem na raka jest profilaktyczna mastektomia.  To nie jest łatwa decyzja – jej podjęcie zajęło mi dużo czasu. Jednak wiedząc, jak bardzo jestem obciążona, dla siebie oraz dla moich córek chcę poddać się tej operacji i uwolnić od permanentnego strachu o własne zdrowie. Chcę cieszyć się życiem, czerpać z niego radość, móc patrzeć, jak moje dzieci dorastają i być dla nich wsparciem jak najdłużej… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Marta

714,00 zł ( 2,18% )
Brakuje: 32 031,00 zł