Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jagoda Pawłowska
Jagoda Pawłowska , 16 miesięcy

Walka Jagódki z SMA trwa! Wciąż potrzebna pomoc❗️

O tym, że nasza córeczka cierpi na SMA, dowiedzieliśmy się krótko po jej narodzinach. Miała zaledwie 7 dni, gdy otrzymałam telefon ze szpitala. W badaniach przesiewowych wyszło, że Jagódka ma rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego. To rzadka choroba genetyczna, która osłabia mięśnie i prowadzi do niepełnosprawności, a nieleczona – śmierci... Byliśmy przerażeni... Czuliśmy, że na naszą rodzinę spadł wyrok. Nadzieję dawała nam jedynie terapia genowa, polegająca na wprowadzeniu do komórek prawidłowej kopii genu, którego defekt jest przyczyną SMA. Jagódka przyjęła ją już w 19 dniu życia. Poczułam ulgę, że to już za nami... Ale strach towarzyszył mi dalej. Niestety, na ten moment u Jagódki nie widać znaczących postępów. W porównaniu do innych dzieci, które przyjęły lek w tym samym czasie, córeczka rozwija się najwolniej. Ma 8 miesięcy i wciąż wielkim wyzwaniem jest dla niej utrzymanie główki. To małe postępy, ale dla nas każdy, nawet ten najmniejszy, jest najpiękniejszy i najcenniejszy. Wiemy, że bez leczenia, nie byłoby to możliwe, a Jagódki mogłoby już z nami nie być... Córeczka pozostaje pod opieką specjalistów i korzysta z rehabilitacji. Czekamy na dzień, w którym zacznie robić coraz większe postępy. Trudno powiedzieć, kiedy to będzie. Ale głęboko w to wszyscy wierzymy. Wiemy, jak wielki dar od losu otrzymała w postaci refundowanej terapii...  Stosowanie wszelkich dostępnych form terapii wspomagającej, jak fizjoterapia, ukierunkowana rehabilitacja są dla niej jedyną szansą, a dla nas dużym wyzwaniem finansowym. Boimy się, że pieniądze staną się przeszkodą nie do pokonania, a wtedy stracimy wszystko to, co udało się nam osiągnąć do tej pory... Wiadomość o chorobie córeczki zmieniła wiele. Jagódka ma jeszcze dwóch starszych braci, którzy mają 4 i 6 lat. Nasze życie kręci się wokół przedszkola i rehabilitacji chorej córeczki. Każdy dzień jest dużym wyzwaniem, ale walczymy z całych sił, jak tylko potrafimy, bo przecież walczymy o największą ze wszystkich wartości – nasze dziecko. Nigdy nie spoczniemy, dlatego prosimy Was o wsparcie. Każda pomoc, każda złotówka znaczy dla nas naprawdę wiele. Już teraz z całego serca dziękujemy! Agnieszka i Krzysztof, rodzice Jagódki

55 409,00 zł ( 52,08% )
Brakuje: 50 974,00 zł
Maria Pyż
Maria Pyż , 37 lat

Stwardnienie rozsiane zabiera sprawność młodej dziennikarce! Pomóż!

Mam na imię Maria i od lat leczę się na stwardnienie rozsiane. Jestem Polką mieszkającą we Lwowie. Moja praca jest moją pasją – jestem redaktorką naczelną Polskiego Radia Lwów. Niestety choroba, z którą się zmagam, z każdym dniem coraz bardziej dominuje moje życie. Coraz trudniej mi się poruszać, dlatego jestem tu dziś i proszę o Wasze wsparcie! Chciałabym uzbierać środki na rehabilitację, bez której moje życie i codzienne funkcjonowanie nie byłoby możliwe. Regularne zajęcia z rehabilitantem dają mi jedyną szansę na normalne życie. Tylko w taki sposób mogę walczyć z chorobą. Systematyczne ćwiczenia ze specjalistami to bardzo ważny element każdego dnia. Moja choroba pokazała mi naprawdę wiele. Zweryfikowała rodzinę i przyjaciół. Teraz otaczam się wyłącznie osobami, na których mogę polegać i którym mogę ufać. Za każdą taką osobę jestem niesamowicie wdzięczna – to naprawdę wspaniali ludzie. Potrzebuję jednak również Waszej pomocy. Leczenie i długotrwała rehabilitacja mocno obciążają mój portfel oraz najbliższych. Turnusy są bardzo kosztowne i coraz częściej poza moim zasięgiem, a przecież nie mogę tak po prostu z nich zrezygnować. To znacznie pogorszyłoby mój stan. W tej sytuacji nie mam innego wyjścia, jak prosić Was o wsparcie! Każda przekazana złotówka ma dla mnie ogromne znaczenie. Już teraz dziękuję każdemu z osobna! Dla mnie jesteście wielcy!   Maria

8 476,00 zł ( 52,07% )
Brakuje: 7 801,00 zł
Krzysztof Łuczka
Krzysztof Łuczka , 53 lata

Dramat️❗️Krzysztofa przygniotło drzewo - “Tatusiu wróć do nas!”

To była chwila, ułamek sekundy, gdy ważące niemal pół tony drzewo przygniotło mojego męża. Wszystko wydarzyło się, kiedy Krzysiu kończył swoją zmianę i wkrótce miał wracać do domu. Została mu ostatnia wycinka, gdy nagle ogromne drzewo runęło wprost na niego... Do końca życia zapamiętam moment, w którym otrzymałam telefon z jego pracy. W słuchawce usłyszałam, że mój mąż miał niegroźny wypadek, wskutek którego rozciął łuk brwiowy – nie powinnam się martwić, bo lekarze już się nim zajęli. Z taką właśnie myślą pojechałam do szpitala, by odebrać męża. Niestety, podane przez telefon informacje całkowicie różniły się od tego, co zastałam w szpitalu. Na miejscu okazało się, że Krzysia przygniotło wielkie drzewo, został przetransportowany helikopterem i właśnie walczy o życie... Ta informacja zwaliła mnie z nóg. Cały mój świat się zawalił... Mąż miał liczne obrażenia. Jego stan był krytyczny, a każda kolejna minuta decydowała o tym, czy przeżyje. Do szpitala trafił z pękniętą czaszką i wszechstronnie połamaną twarzoczaszką. Wskutek przygniecenia doznał także rozległego krwiaka mózgu. W każdej chwili mógł umrzeć… Tak naprawdę lekarze nie dawali Krzyśkowi żadnych szans. Usłyszałam, że mam przygotować się na najgorsze. Byłam zdruzgotana...  Siedziałam na korytarzu, płakałam i zastanawiałam się, co będzie dalej. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę...   Gdy zobaczyłam Krzysia po raz pierwszy od wypadku, zamarłam. Jego twarz była cała sina i zakrwawiona. Był nieprzytomny, podłączony do masy rurek i urządzeń. Cały w białych bandażach. Nie oddychał sam, miał zamknięte oczy i spał – lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Do dzisiaj brakuje mi słów, by opisać, co wtedy czułam i jak bardzo się bałam. Ten widok na zawsze zostanie w mojej pamięci... Mijały tygodnie, a stan Krzysztofa nie ulegał poprawie. Od wypadku codziennie odwiedzałam go w szpitalu. Siadałam na brzegu łózka, chwytałam za rękę i powtarzałam, że musi być silny. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale wiedziałam, że Krzysiu mnie słyszy – po prostu to czułam… Po 3 tygodniach lekarze postanowili wybudzić męża. Wkrótce po tym, Krzysiek zaczął poruszać palcami u rąk i stóp. Nie mogłam w to uwierzyć! Dla mnie to był cud!  Obecnie mąż przebywa na oddziale intensywnej terapii. Z dnia na dzień robi małe postępy, które niezwykle nas cieszą. Widzimy, że reaguje na, to gdy do niego mówimy – odpowiada nam mrugając oczami. Niestety, wciąż jeszcze nie oddycha samodzielnie, jest karmiony przez sondę PEG i wymaga stałej opieki. Pomimo tych wszystkich trudności, każdy uścisk jego dłoni dodaje nam sił, by walczyć dalej. Krzysztof ma dla kogo! Jesteśmy rodzicami wspaniałego synka – Huberta. Ma zaledwie 4 lata, ale doskonale wie, co stało się z jego tatą. Wie również o tym, że każdego dnia tatuś dzielnie walczy w szpitalu. Najbardziej boli mnie, gdy synek ciągle zadaje mi to samo pytanie: kiedy tata do nas wróci? Tak bardzo chciałabym mu wtedy odpowiedzieć, że już niedługo... Niestety nie wiem, czy tak się stanie, ponieważ brakuje mi potrzebnych środków na jego leczenie.  Niebawem pobyt męża w szpitalu dobiegnie końca. Lekarze wciąż określają jego stan jako bardzo ciężki. Kolejne miesiące będą kluczowe, dlatego jedynie intensywna rehabilitacja neurologiczna jest w stanie zwrócić mu normalne życie. Niestety koszty pobytu w takiej klinice są niezwykle wysokie. 4-miesięczny turnus rehabilitacyjny wynosi 100 tys. złotych! Nie mamy już wystarczających środków,  dlatego bardzo prosimy wszystkich o wsparcie.  Jedyne czego tak bardzo w tej chwili pragniemy, to tego by Krzysiu do nas wrócił i znów nas przytulił – mnie i naszego synka Hubcia.  żona Halina z synkiem

55 204,00 zł ( 52,05% )
Brakuje: 50 839,00 zł
Sebastian Jochymski
Sebastian Jochymski , 22 lata

Wypadek odebrał Sebastianowi sprawność❗️POMOCY 🚨

Przed wypadkiem Sebastian prowadził spokojne, poukładane życie. Niestety w ułamku sekundy utracił wszystko – jego świat legł w gruzach. Syn uległ poważnemu wypadkowi, przez który jest sparaliżowany od pasa w dół. Sebastian w maju 2023 roku, podczas pobytu w pracy przeżył wypadek, który pozbawił go sprawności – czucia od pasa w dół. W tym momencie syn może poruszać się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Intensywna rehabilitacja, którą Sebastian musi podejmować każdego dnia – przynosi efekty i daje nadzieję, że syn w przyszłości odzyska sprawność i będzie mógł ponownie stanąć na własnych nogach. Niestety wszystko, co mogłoby sprawić, że tak się właśnie stanie – jest bardzo kosztowne… Nie jesteśmy w stanie sami zapewnić mu pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym, który jest niezbędny! Sebastian doznał złamania kręgów odcinka piersiowego kręgosłupa, co poskutkowało niedowładem kończyn dolnych. Wypadek sprawił, że utracił całe swoje dotychczasowe życie… Syn jest młody, ma dopiero 21 lat. Jest pełen sił i przede wszystkim nadziei. Nadziei na to, że w przyszłości będzie mógł wyjść na spacer, spędzać aktywnie czas i cieszyć się życiem – tak jak przed wypadkiem.  Bardzo potrzebujemy wsparcia. Każda złotówka jest niezwykle cenna. Dzięki Wam będziemy mogli zapewnić Sebastianowi pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, którego tak bardzo potrzebuje… Rodzice Sebastiana

28 794,00 zł ( 52,04% )
Brakuje: 26 526,00 zł
Nikodem Szczerba
Nikodem Szczerba , 2 latka

Nikoś walczy z rzadką i nieuleczalną chorobą... Ratunku❗️

Z całego serca dziękujemy Wam za całe dotychczas okazane nam dobro! To właśnie dzięki Waszemu wsparciu Nikoś mógł wziąć udział w turnusie rehabilitacyjnym! Niestety, nasza walka z chorobą to wyczerpujący maraton i po raz kolejny musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc... Prosimy, nie opuszczajcie nas! Nasza historia: Nasz synek cierpi padaczkę i neurodegeneracyjną chorobę układu nerwowego – NBIA. To choroba genetyczna, która prowadzi do kumulacji żelaza w mózgu. W Polsce nasz synek jest czwartym dzieckiem z taką diagnozą. To wyjątkowość, której nie chcemy! Rzadkie choroby oznaczają brak informacji na temat leczenia, spowalniania skutków, brak badań i co najgorsze – brak leku...  NBIA to jedna z najcięższych chorób, która powoduje zanik nerwu wzrokowego, a także degenerację układu nerwowego. Nieleczona może prowadzić nawet do śmierci… Jest nieuleczalna, a z roku na rok stan Nikosia będzie się pogarszać... Nie chcemy czekać, aż go nam zabierze! Jesteśmy pod ciągłą opieką hospicjum, ze względu na dożywianie przez PEGa i rehabilitacje. Dzięki nim udało się sprawić, że Nikoś trochę lepiej trzyma główkę. Niestety jest to kropla w morzu… Nikodem jest coraz starszy, a nie siedzi, nie chodzi i prawdopodobnie nie widzi... Wiele codziennych czynności jest znacznie utrudniona. Nikodem jest objęty leczeniem i rehabilitacją, jednak to nadal zbyt mało, by dać mu szansę na lepsze funkcjonowanie. Niezbędny jest kolejny turnus rehabilitacyjny, zakup leków oraz sprzętu medycznego. Niestety, jest to zwiazane z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć samodzielnie.  Tak jak wszyscy rodzice z niecierpliwością oczekujemy na pierwsze kroki swojego dziecka. One jednak wciąż nie nadchodzą... Prosimy, pomóż nam w końcu też je zobaczyć! Każda wpłata to dla Nikosia ogromna szansa i nadzieja na lepsze jutro. Wierzymy, że dzięki dobroci Waszych serc uda się podarować naszemu synkowi sprawność! Rodzice

3 875,00 zł ( 52,03% )
Brakuje: 3 572,00 zł
Matylda Grzywa
7 dni do końca
Matylda Grzywa , 9 lat

Pomimo wielkiego bólu i cierpienia – nadal się uśmiecha! Razem dla Matyldzi!

Nie wiemy, jak wam dziękować za wsparcie, które okazaliście nam w poprzedniej zbiórce dla naszej ukochanej Matyldzi. Dzięki Wam nasza trudna i wymagająca codzienność była prostsza…  Jesteśmy niezwykle wdzięczni za wszystko, co dla nas zrobiliście. Niestety, nasza walka nadal trwa i musimy prosić o dalszą pomoc.  Poznaj naszą historię: Matylda jest najbardziej uśmiechniętą, wesołą i pogodną dziewczynką, jaką znamy. I chociaż nie jesteśmy do końca obiektywni, bo to nasza córeczka – musimy przyznać, że to nie tylko nasza opinia.  Jednak codzienność Matyldzi nie wygląda tak jak większości siedmiolatków, ponieważ choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną AGS (zespół Aicardiego- Goutieresa). Jest jednym z 16 dzieci w Polsce, które cierpią na tę chorobę.  W jej główce powstały zmiany, w wyniku których ma zaburzenia neurorozwojowe i nieprawidłowe napięcie mięśniowe. Nie potrafi siedzieć i chodzić, nie mówi, nie posługuje się rączkami, ma trudności ze skupianiem wzroku. Nieustannie, od lat walczymy o lepsze jutro dla naszej kochanej córeczki.  Matylda jest pod stałą opieką wielu specjalistów. Każdego dnia jest rehabilitowana.  Nasza Matylda pomimo cierpienia uśmiecha się i codziennie motywuje nas do dalszego działania. Mamy też drugą córeczkę – Felicję. Wzajemna miłość dziewczynek jest nie do opisania. Matylda dzięki Felci ma szerszy wachlarz emocji. Widzimy, jak obecność siostry wspaniale wpływa na rozwój obu dziewczynek. Dzieci to nasz cały świat i zrobimy dla nich wszystko. Pragniemy, aby dziewczynki miały szczęśliwe, piękne życie bez bólu. Od czterech lat bierzemy udział w programie eksperymentalnego leczenia, choć na tym etapie trudno już mówić o eksperymencie. Lek realnie pomaga pacjentom z AGS. Dwa razy w roku wyjeżdżamy do USA na serie badań i po zapas leku. Powoli też zaczynamy działać w Polsce, aby kiedy program w Filadelfii się zakończy, móc kontynuować leczenie tutaj na miejscu. Walczymy i robimy, co możemy, żeby poprawiać sprawność i komfort życia naszej córeczki. Jednak pewne zmiany są nieuniknione i pomimo wielu działań prewencyjnych – Matyldzia ma zwichnięte oba stawy biodrowe. Nasza córcia potrzebuje jak najszybszej operacji. Nie zoperowane bioderka blokują jej rozwój, a co dla nas najtrudniejsze – powodują ból i cierpienie.  Pandemia zadziałała na naszą niekorzyść. Jeździliśmy na coroczne kontrole, aby sprawdzać stan bioder Matyldy. Niestety wystarczyły dwa miesiące w zamknięciu bez rehabilitacji i doszło do zwichnięcia, przed którym ostrzegali nas lekarze. Przygotowywali nas jednak, że bardzo trudno jest tego uniknąć. Koszty operacji i rehabilitacji są bardzo wysokie, dlatego musimy ponownie prosić Was o pomoc. Już raz pokazaliście nam, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi… Wystarczy dotrzeć do dobrych, ludzkich serc. Prosimy, nie odwracajcie się od nas. Zdrowie naszej Matyldy jest dla nas najważniejsze. Chcemy sprawić, że jej życie będzie bardziej komfortowe i szczęśliwe.  Rodzice

110 703,00 zł ( 52,03% )
Brakuje: 102 063,00 zł
Aleksandr Haishuk
Aleksandr Haishuk , 17 lat

Walka z SMA trwa! Potrzebna pomoc!

Nasz syn ukończył szkołę średnią z wyróżnieniem i wstąpił do akademii w Warszawie. Rozpoczął już studia i jest najmłodszym studentem w Polsce! Niestety oprócz talentu los zesłał na niego nieuleczalną chorobę! W wieku 2 lat u Aleksandra zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni. Jest to rzadka i bardzo poważna choroba genetyczna, której towarzyszy postępujący zanik mięśni. Syn nie jest w stanie chodzić, a do poruszania używa wózka inwalidzkiego. Cały czas potrzebuje jednak naszej pomocy w zwykłych, codziennych czynnościach.  Niestety jego mięśnie są bardzo słabe, co doprowadziło do powstania skoliozy, czyli poważnego skrzywienie kręgosłupa. Aleksandr wymaga operacji, na którą już od dawna czekamy… Do tego czasu jeszcze bardziej musimy wzmacniać jego ciało! Na razie syn uczęszcza na rehabilitację tylko dwa razy w tygodniu i jest to zdecydowanie za mało! Aleksandr musi ćwiczyć codziennie, ale z przyczyn finansowych jest to niemożliwe… Będziemy bardzo wdzięczni wszystkim troskliwym ludziom za pomoc, która teraz jest bardzo potrzebna. Wasze wsparcie w walce z SMA jest dla naszego syna ogromnie ważne! Rodzice

10 251,00 zł ( 52,02% )
Brakuje: 9 452,00 zł
Patrycja Buchalik
Patrycja Buchalik , 37 lat

Serce Patrycji zatrzymało się 12 razy❗️Pomóż mi odzyskać żonę, a Zosi ukochaną mamę...

PILNE❗️Moja żona Patrycja Buchalik leży na OIOM-ie w klinice w Zabrzu, w stanie czuwania... Nie wybudziła się ze śpiączki. Od 11 lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i mamy 4-letnią córeczkę Zosię, która jest dla nas całym światem, staraliśmy się o nią 7 lat. Nic nie spodziewało tragedii, która miała nastąpić, a która wydarzyła się kilkanaście dni temu i zrujnowała całe nasze życie... Dziś muszę prosić o pomoc, żeby odzyskać ukochaną żonę, a nasza córeczka swoją mamusię! Patrycja jest aniołem w ciele człowieka. Zawsze wszystkim pomaga i nigdy nie traktowała nikogo jak obcego. Zawsze uśmiechnięta, pełna życia, mająca mnóstwo planów i marzeń, które realizowała krok po kroku. Te marzenia i plany przerwała nagła choroba, która spadła na nią i naszą rodzinę jak grom z jasnego nieba. Pod koniec września wyjechałem służbowo na kilka dni do Holandii. Patrycja i nasza córeczka spędzały noc u teściów. Rano dowiedziałem się, że w nocy żona miała atak padaczki... Nigdy wcześniej nie chorowała. Odwołałem wszystkie spotkania, wsiadłem w samochód i przyjechałem do szpitala. Na oddziale byłem o 1.30 w nocy, rozmawiałem jeszcze z Patrycją... "Wrócę jutro, kochanie" - powiedziałem. Nie wiedziałem, że następnego dnia Patrycja nie będzie już przytomna... Rano jeszcze pisaliśmy. W drodze do szpitala wszedłem do sklepu, zadzwoniłem do Patrycji, by zapytać, czy czegoś potrzebuje... Odebrała pielęgniarka. Wiedziałem już, że stało się coś bardzo, bardzo złego... Okazało się, że serce Patrycji zatrzymało się 4 razy. Szok, morze wylanych łez... Patrycja została przetransportowana do specjalistycznej kliniki w Zabrzu. Nie wiedziano, co jej dolega... Choć wiedziałem, że jest w najlepszych rękach, umierałem ze strachu. Pani doktor powiedziała, że mam wrócić następnego dnia; jeśli nie zadzwoni, to znaczy, że wszystko jest dobrze. Telefon zadzwonił o 6.30 rano. Całe życie przeleciało przed oczami. Okazało się, że w nocy Patrycję reanimowano 8 razy... Serce Patrycji zatrzymało się łącznie 12 razy. Tyle razy lekarze ją reanimowali... Po badaniach okazało się, że żona zachorowała na zapalenie mięśnia sercowego. 36 lat... Zbyt młoda... Doszło do niedotlenienia narządów, w tym uszkodzenia mózgu... Żona jest częściowo sparaliżowana, do tej pory nie odzyskała świadomości. Oddycha za nią respirator. Po 12 reanimacjach stan kardiologiczny jest ustabilizowany, ale nadal nie wybudziła się ze śpiączki. Choć otwiera oczy, ściska rękę, wciąż nie ma z nią kontaktu... Jesteśmy zrozpaczeni...  Potrzebne jest leczenie w klinice Votum w Krakowie, które kosztuje około 31 tysięcy miesięcznie. Klinika Votum jest niebem dla osób w stanie wegetatywnym i wiele osób udało się tam wybudzić, powoli wracają do normalnego życia. Wierzę, że Patrycja będzie wśród nich. Mamy wspaniałych przyjaciół, którzy nas wspierają oraz pomagają nie tracić nadziei. Jestem im ogromnie wdzięczny. Strach o życie ukochanej osoby jest niewyobrażalny... Boję się też o Zosię, córeczka jest naszym spełnionym marzeniem, ona i Patrycja są bardzo zżyte. Wie, że mamusia pojechała do szpitala, że jest chora i bardzo za nią tęskni... Błagam o wsparcie na półroczne leczenie tak, aby od grudnia mogło się rozpocząć. Walczymy o moją Żonę, Patrycję, o to, by Zosia nie straciła mamy. Nie tracimy też nadziei. Zrobię dla Patrycji wszystko, rodzina jest dla mnie najważniejsza. Proszę, pomóż mi... Arek, mąż Patrycji i tata Zosi

337 599,00 zł ( 52,02% )
Brakuje: 311 337,00 zł
Damian Kurek
Damian Kurek , 7 lat

Serce Damianka nadal nas potrzebuje! Nie zostawiajmy go samego...

Dziękujemy za pomoc podczas ostatniej zbiórki — środki pozwoliły na kolejne etapy operacji. Damianek urodził się z połową serduszka, które musimy stale naprawiać wieloma metodami. Profesor za granicą podjął się skomplikowanej operacji korekcji serca naszego synka. Synek przeszedł już kilka etapów, jest lepiej, ale po nich nadal konieczne jest leczenie. Damian jest pod opieką wielu specjalistów. Dużą pomocą będą również turnusy rehabilitacyjne, które dają widoczną poprawę. Jednak koszty są ogromne. Pomóż nam uwolnić się ze szponów strachu przed kolejnym dniem! Napraw z nami serduszko Damianka...  Nasza historia: Już raz bałam się, że mój synek umrze. Nigdy więcej nie chcę tego przeżyć, tego nie powinien przejść żaden rodzic… Wada serca, skrajnie niebezpieczna — to przez nią Damianek walczył o życie.  Byłam w 20 tygodniu ciąży, gdy dowiedzieliśmy się, że z sercem dziecka jest coś nie tak. Pojawił się nieopisany strach… Jeszcze była nadzieja, że to może pomyłka, że wraz ze wzrostem serduszko wyzdrowieje. Niestety, każde kolejne badanie potwierdzało najgorsze — mieliśmy przygotować się, że synek urodzi się z połową serca…  Zaledwie pięć minut był w stanie oddychać sam — zaraz po przyjściu na świat zaczął sinieć, jego serduszko umierało… Lekarze podłączyli lek, który miał za zadanie utrzymać Damianka przy życiu do pierwszej operacji. Ta odbyła się w Centrum Zdrowia Dziecka, w 10 dobie życia synka. Przebiegła bez komplikacji. Po miesiącu szykowaliśmy się do wymarzonej chwili — powrotu do domu, gdzie czekał stęskniony starszy brat Damiana, Bartuś. Nie doczekał się jednak… Chwilę przed wypisem zauważyłam, że z rany pod pachą coś wycieka. Poinformowałam lekarkę, zatrzymali nas w szpitalu. Damianek znów trafił na stół operacyjny. Damian rozwijał się prawidłowo, czekaliśmy na drugą, planowaną operację. Miała odbyć się we wrześniu 2018 roku, ale ciągle dostawaliśmy decyzje o jej przełożeniu. W grudniu Damian przestał oddychać. Karetka, szpital, strach o życie. Dopiero wtedy, w styczniu 2019 roku, przyjęli synka na oddział i odbyła się kolejna operacja. Choć zostaliśmy poinformowani, że przebiegła zgodnie z oczekiwaniami, to powikłania były straszne… Przez dwa tygodnie za Damianka oddychał respirator. Nie mogliśmy być cały czas przy synku. Pewnego razu pielęgniarka powiedziała nam, że w nocy dziecko przestało oddychać, znów musieli podłączyć je do respiratora!  Przed drugą operacją Damian rozwijał się dobrze — stawał, zaczynał chodzić. Po wszystkich komplikacjach związanych z operacją miałam nagle 1,5-rocznego niemowlaka. Synek nie był w stanie sam utrzymać główki… Zaczynaliśmy od początku, ale było coraz trudniej. Walczymy jednak o każdy postęp. Po konsultacji z prof. Malcem otrzymaliśmy kwalifikację i koszt operacji. Niestety, musieliśmy zapłacić za nią sami, a to nas przerastało… Mama Lucyna, tata Andrzej, braciszek Bartek ➡️ Pomóż, biorąc udział w Licytacjach

11 056,00 zł ( 51,96% )
Brakuje: 10 221,00 zł