Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Chyrek
Marcin Chyrek , 35 lat

Kiedy sekunda zmienia bieg całego życia....

Moim marzeniem zawsze była rodzina, szczęśliwa, duża, pełna miłości. Kiedy do naszej rodziny dołączały kolejne dzieci, byliśmy niesamowicie szczęśliwi. Okazało się jednak, że los postanowił pokazać nam swoją przewrotność w najgorszy możliwy sposób… Jedna minuta, kilkadziesiąt sekund może zmienić całe życie. To był moment, w którym wszystko się zatrzymało... Przez chwile chciałam się poddać. Stłumiony krzyk rozpaczy utknął mi w gardle... A później zostało mi tylko jedno wyjście, stoczenie wojny o życie i zdrowie mojego syna. Wojny, w której nikt nie dawał nam szans na zwycięstwo. Kiedy żegnałam się z nimi przed wyjściem z domu, krzyknęłam zwyczajne “do zobaczenia!”. Jak inaczej żegnać się z dorosłymi synami, kiedy wychodzą dosłownie na chwilę? Czy wychodząc rano do pracy, spodziewasz się, że możesz widzieć kogoś po raz ostatni? Ja też o tym nie myślałam. Trzej synowie wsiedli do samochodu z kolegą, by pojechać do pobliskiej miejscowości. Zwyczajna przejażdżka dla jednego z moich dzieci okazała się ostatnią drogą. Dla drugiego drogą, z której ciężko zawrócić. Trzeci, choć przeżył, boryka się z poważnymi problemami. Chwila wpłynęła na to, że nic nie jest takie samo. Rodzinna sielanka rozbiła się na milion kawałków. Kiedy ktoś pyta mnie, jak trzymamy się rok po tragedii… Ciężko przyznać, że jest coraz gorzej. Ta uderzająca cisza, której nic nie jest w stanie wypełnić. Marcin, Sławek i Łukasz - trzech synów z piątki moich dzieci. 1 kwietnia 2018 rok - ten dzień już zawsze będzie kojarzył się tylko z jednym słowem: tragedia... Ostatnie chwile życia spędzili razem - to jedyna pocieszająca myśl, w tej całej historii. Samochód nagle zjechał ze swojego pasa i uderzył w drzewo. Do dziś nikt nie zna przyczyny. Sławek, najstarszy z nich, zginął tuż po wypadku. Łukasz po początkowych problemach wyszedł z niego cało. Marcin najpierw zapadł w śpiączkę. Lekarze nie dawali mu szans. Kiedy pojawiłam się w szpitalu, usłyszeliśmy z mężem, że czas byśmy szykowali się na kolejny pogrzeb. Nie miałam nawet kilku dni na żałobę. Od razu ruszyłam do walki. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że będę musiała go pożegnać. Przełknęłam łzy i postanowiłam, że na to nie pozwolę. Oczekiwanie na wybudzenie Marcina dłużyło się w nieskończoność. Kiedy w końcu otworzył oczy, doradzano nam, by jak najszybciej poszukać hospicjum. Syn miał nigdy nie wrócić do sprawności, a medycy zapowiadali, że my niebawem nie będziemy mieli siły się nim zajmować. Podjęliśmy decyzję, że nie zrezygnujemy. Było ciężko od samego początku. Wizyty w ośrodkach, konsultacje, prośby o pomoc. I małe-wielkie sukcesy. Wbrew temu, co zapowiadano, Marcin zrobił niesamowite postępy. Tylko i aż rok. Syn, mimo poważnych obrażeń i uszkodzeń, zaczął mówić pojedyncze słowa, każdego dnia walczy o samodzielność. W ostatnim czasie zaczął nawet wstawać z naszą pomocą. Widzimy, jak wiele jest w stanie wypracować, to daje nadzieję na to, że uda się uratować część tego, co odebrał wypadek. Nie zawsze jest łatwo. To nie jest historia, niczym z amerykańskiego filmu, gdzie po chwilowej burzy i załamaniu wychodzi słońce. Intensywna rehabilitacja, pobyty w ośrodkach bywają wykańczające dla syna. Czasem zniechęcony do wszystkiego zadaje mi pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi: “Po co mnie ratowałaś?!”. Patrzę wtedy na niego i wiem, że spojrzeniem przekazuję więcej niż za pomocą słów. Jestem jego siłą, opoką w najtrudniejszych sytuacjach. Ale to działa w dwie strony - on również jest moją inspiracją w chwilach, kiedy dopada mnie zwątpienie. Wiem, że nie możemy się poddać. Osiągnęliśmy już wiele, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedyś nas zabraknie, a Marcin zostanie na świecie sam. Nie chcę zobowiązywać rodzeństwa do codziennej opieki. Właśnie dlatego całą swoją energię skupiam na tym, by wypracować jak najwięcej. Wraz z osiągnięciami rosną również potrzeby. By podtrzymać dotychczasowe efekty, niezbędna jest dalsza, intensywna rehabilitacja, która pobudzi odpowiednie układy i zachęci do otworzenia kolejnych drzwi na drodze do samodzielności. Marcin, kiedyś skryty zamknięty w sobie, dziś chętnie nawiązuje kontakty. Jest jeszcze jeden powód, dla którego Marcin musi walczyć. Ktoś wciąż na niego czeka… 8-letni Dorian, jego synek, z którym przez wypadek niemalże całkowicie stracił kontakt. Marcin tęskni i nie chce, by syn zapomniał, że ma ojca. Ojca, który jest odważnym i dzielnym człowiekiem. Który wrócił spod granicy śmierci, bo nie chciał przegapić, jak jego dziecko dorasta…  Marcin jest dorosły, ale wymaga całodobowej opieki. Nie pozwoliłam na to, by znalazł się w hospicjum, zawalczyłam o niego i udało się. Straciłam o jednego syna za dużo. Codziennie powtarzam Marcinowi i pozostałym dzieciom, że życie jest kruche. Każda chwila zasługuje na to, by ją celebrować, a w najtrudniejszych chwilach to rodzina pomaga wstać z kolan. Pomóżcie nam, by mój syn również mógł stworzyć własną i nie był skazany na wieczną samotność!

14 300,00 zł ( 51,69% )
Brakuje: 13 360,00 zł
Olek Fedorov
Olek Fedorov , 8 lat

Zostawiliśmy dosłownie wszystko, aby ratować nasze dziecko! To jednak nie wystarczyło...

Nasz niepokój pojawił się, gdy Olek zaczął chodzić. Coraz częściej dochodziło do upadków, a jego chód stawał się nieprawidłowy. Nie były to zwykłe trudności, jakie miewa dziecko podczas nauki chodzenia… Olek przeszedł wiele badań, a wizyty w gabinetach lekarskich nie miały końca. W końcu wykonano badania genetyczne, których wyniki nas przeraziły.  SMA typu 3 – rdzeniowy zanik mięśni, genetyczna, nieuleczalna choroba! Wiedzieliśmy, że sytuacja jest poważna i liczy się czas, każdy dzień, tydzień, miesiąc.  Pochodzimy z Ukrainy, jednak w naszej ojczyźnie nie leczą tego schorzenia. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak poszukiwanie pomocy za granicą. Zostawiliśmy nasz dom, miasto, kraj, rodzinę, przyjaciół, pracę, czyli całe nasze dotychczasowe życie. Wszystko, aby ratować nasze dziecko!  Nie żałujemy tej decyzji. Gdybyśmy mieli cofnąć czas, postąpilibyśmy dokładnie tak samo. Wierzymy, że tutaj medycyna jest w stanie pomóc naszemu synkowi.  Olek nadal nie potrafi podskoczyć, szybko biegać czy chodzić na długich dystansach. Sam nie wejdzie po schodach, ani z nich nie zejdzie. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia może się przewrócić i zrobić sobie dotkliwą krzywdę… W Polsce synek otrzymuje lek, który podaje się dokanałowo co 4 miesięcy. Już do końca życia będzie musiał go przyjmować. Leczenie wiąże się jednak także z rehabilitacją, która wzmacnia jego mięśnie i całe ciało. Tylko tak możemy walczyć z tą okrutną chorobą.  Praca z fizjoterapeutą musi odbywać się regularnie i często, co jest możliwe tylko prywatnie. Tutaj jednak pojawia się kolejny problem, finansowy. Prosimy więc o pomoc w opłaceniu rehabilitacji. Razem z naszym synkiem przeszliśmy już wiele. Prosimy, nie pozwólcie, aby nasza dotychczasowa walka i wszelkie wyrzeczenia poszły na marne! Dobra rehabilitacja oraz leczenia pomoże zahamować tę straszną chorobę i zwiększyć samodzielność naszego dziecka…  Rodzice

10 990,00 zł ( 51,65% )
Brakuje: 10 287,00 zł
Marysia Zaremba
Marysia Zaremba , 4 latka

Każdego dnia mała Marysia walczy o swoją sprawność. Pomóż!

Nasza córeczka, Marysia zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym w postaci hemiplegii, co oznacza niedowład prawej strony ciała. Na pierwszy rzut oka córeczka wydaje się być zdrowym dzieckiem, ale przy bliższym kontakcie łatwo zauważyć, jak trudną walkę toczy każdego dnia. Marysia przez pierwsze pół roku życia miała problemy z jedzeniem oraz piciem, przechodziła też liczne badania. Lekarze zasugerowali nam wtedy, abyśmy postarali się dla małej o orzeczenie, które umożliwiłoby jej udział w specjalistycznych zajęciach. Córeczka porusza się samodzielnie, jednak jest to możliwe tylko dzięki ortezom. Niestety przez niedowład jej prawa noga jest dużo słabsza. Powoduje to wolniejszy jej wzrost oraz przyczynia się do nieprawidłowego wzorca chodu, a także powstawania wady kręgosłupa.  Marysia ma także problemy z przyjmowaniem posiłków oraz samodzielnym ubieraniem się po załatwieniu potrzeb fizjologicznych. Często się krztusi i wymiotuje z powodu niedowładu prawej strony ciała. Córka używa prawej ręki jako ręki pomocniczej i ma problemy z podniesieniem cięższych przedmiotów. Nasza córeczka jest wesołym, uśmiechniętym i błyskotliwym dzieckiem z poczuciem humoru. Uwielbia oglądać Psi Patrol. Intelektualnie nie odstaje od swoich rówieśników. Maria ma brata, z którym lubi spędzać czas. Często pyta nas, dlaczego braciszek nie musi nosić ortez, a nam jest coraz trudniej odpowiadać na te pytania. Marysia wymaga specjalistycznego wsparcia. Córka uczęszcza na intensywną rehabilitację 4-5 razy w tygodniu oraz regularnie bierze udział w turnusach rehabilitacyjnych. Efekty tej ciężkiej pracy są widoczne, jednak abyśmy mogli je utrzymać, musimy zapewnić naszemu dziecku stałą pomoc. Wiąże się to jednak z ogromnymi kosztami... Prosimy Was zatem o wsparcie. Każda złotówka, którą przeznaczycie na rehabilitację Marysi, jest dla nas bezcenna. Dzięki Waszej pomocy córeczka ma szansę na funkcjonowanie jak zdrowe dziecko. Walka, którą Maria toczy każdego dnia, wymaga ogromnego wysiłku – zarówno od niej, jak i od nas. Z całego serca dziękujemy za wszelką pomoc. Wierzymy, że dzięki Waszej dobroci Marysia będzie mogła prawidłowo się rozwijać. Rodzice Marysi

8 783,00 zł ( 51,59% )
Brakuje: 8 239,00 zł
Piotr Rokicki
Pilne!
Piotr Rokicki , 47 lat

Tata czwórki dzieci walczy z nowotworem❗️Potrzebna pomoc❗️

W sierpniu 2023 roku nasze życie zostało nagle przewrócone do góry nogami, kiedy mój ukochany mąż Piotrek został dotknięty potworną diagnozą złośliwego nowotworu mózgu, nerki i płuc. Gwałtowny sztorm przetoczył się przez nasze szczęśliwe życie, zostawiając nas z uczuciem bezsilności i strachu przed nieznanym. Codziennie stawiamy czoła nowej rzeczywistości. Nowotwór jest nieoperacyjny i jedyną nadzieją jest na razie immunoterapia. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, ale nie tracimy nadziei. Mąż walczy dla nas wszystkich, zwłaszcza dla naszych dzieci, które są bezsilne w obliczu choroby rodzica. Ale walka z tą chorobą to nie tylko walka o życie, to także bój z finansowym kataklizmem. Nasze środki są wyczerpane, a koszty leczenia są przytłaczające. Immunoterapia na szczęście jest refundowana, ale wszystko inne – leki, dojazdy, badania… Spoczywają już na nas. Mąż nie jest już w stanie pracować, a ja musiałam zrezygnować z pracy, aby być przy nim i dzieciach. Przez każdy dzień immunoterapii, przez każdą chwilę trzymania się za ręce, przez łzy i uściski dzieci – proszę Was o wsparcie. Każdy gest, każda pomoc finansowa, każda modlitwa, ma znaczenie. Razem, z Waszą pomocą, mamy szansę pokonać to piekło, które wtargnęło do naszego życia. Elżbieta, żona

5 485,00 zł ( 51,55% )
Brakuje: 5 154,00 zł
Karol Deszczyński
Karol Deszczyński , 12 lat

Karol cierpi na okrutną chorobę! Potrzebna pomoc!

Karol nie może biegać, jeździć na rowerze, hulajnodze… Doskonale wie, że jego dzieciństwo różni się od życia rówieśników. Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby załagodzić skutki okrutnej choroby naszego dziecka… Synek od początku nie rozwijał się prawidłowo… Karol przyszedł na świat w 7. miesiącu ciąży. Gdy skończył pół roku zaniepokoiło nas, że nadal nie raczkuje, nie siada… Zmartwieni udaliśmy się po pomoc. U synka stwierdzono obniżone napięcie mięśniowe. Niezwłocznie rozpoczęliśmy rehabilitację. Dzięki regularnej terapii zdarzył się moment, na który bardzo długo czekaliśmy. W wieku 2 lat synek zaczął chodzić! Nasze szczęście zakończyło się w 2012 roku – to wtedy pojawiły się problemy z chodzeniem. Karol przewracał się, a jego chód określono jako kołyszący. Synek trafił do szpitala z podejrzeniem dystrofii mięśniowej. Konieczna była dalsza, poszerzona diagnostyka. Dopiero po kilku latach otrzymaliśmy wyniki badań, które dały ostateczną diagnozę: dystrofia mięśniowa Duchenne'a. To bardzo rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do nieodwracalnego zaniku mięśni, aż w końcu do przedwczesnej śmierci. Nasz cały świat w jednej chwili się zawalił… Nie mogliśmy się jednak załamywać  – musimy być wsparciem dla synka. Obecnie Karol chodzi do szkoły, gdzie objęty jest wczesnym wspomaganiem rozwoju. Uczęszcza na prywatną rehabilitację, bo tylko taka jest dostępna w okolicy, w której mieszkamy i to ona może spowolnić chorobę. Pochłania to znaczną część naszego domowego budżetu. Synek bierze leki, które mają za zadanie wzmacniać siłę mięśniową. Miesięczny koszt leczenia jest naprawdę duży… Do tego dochodzą koszty suplementacji i wizyt u specjalistów. Każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie. Ponad wszystko zależy nam, żeby Karol miał zapewnione wsparcie, którego tak bardzo potrzebuje. Chcemy, żeby pomimo choroby jego życie było możliwie jak najlepsze. Z całego serca dziękujemy za każdą pomoc! Rodzice

19 187,00 zł ( 51,52% )
Brakuje: 18 048,00 zł
Ernest Majka
Ernest Majka , 7 lat

Ciężki poród odcisnął się na życiu Ernesta. Potrzebna pomoc i wsparcie!

Nasz synek Ernest urodził się w 39 tygodniu ciąży. Zagrożenie życie, natychmiastowa cesarka, ciężka zamartwica urodzeniowa. Jego szyja była owinięta pępowiną. Otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar... Skutkiem komplikacji przy porodzie jest niedotlenienie, neurologiczna hipotonia mięśniowa z opóźnionym rozwojem psychoruchowym, asymetria ułożeniowa. Synek od szóstego miesiąca życia ma bardzo silny refluks żołądkowo–przełykowy. Synek miał zrobione badania genetyczne. Pojawiły się mutacje genetyczne, które polegają na delacji fragmentu krótkiego ramienia chromosomu 5 oraz duplikacji fragmentu krótkiego ramienia chromosomu 10. Obie wykazane zmiany są patogenne i związane odpowiednio z zespołem Chri-du-chat, inaczej zespołem kociego krzyku. Wada ta odpowiada za niepełnosprawność intelektualną Ernesta. Już od trzeciego miesiąca życia synek jest intensywnie rehabilitowany. Zaczęliśmy korzystać również z terapii komórkami macierzystymi. Komórki podawane są w trzech seriach, w odstępie co pół roku. Jedna seria ma pięć podań. Obecnie korzystamy z drugiej serii. Ernest uczęszcza na rehabilitację 7 razy w tygodniu, w tym tylko dwa razy na NFZ. Wasza pomoc finansowa, o którą prosimy, to uśmiech Ernesta, tupot małych nóżek na który wciąż czekamy, na powrót do normalnego życia. Każda złotówka pomoże mu walczyć. Jako rodzice walczymy, aby pomóc własnemu dziecku w dogonieniu rówieśników, o jego lepsze jutro, o dalszy rozwój. Rzeczywistość okazuje się znacznie trudniejsza. Nigdy się nie poddamy, będziemy walczyć o każdy lepszy dzień dla naszego małego wojownika. Rodzice

16 715,00 zł ( 51,51% )
Brakuje: 15 732,00 zł
Jakub Tomaszewski
Jakub Tomaszewski , 17 lat

Kuba przeżył TRAGICZNY WYPADEK❗️Pomóż mu wygrać mecz o wszystko❗️

22 listopada to najgorszy dzień w naszym życiu. Właśnie wtedy wydarzył się ten straszny wypadek... To CUD, że Kuba żyje! Intensywnie, każdego dnia walczy, by odzyskać sprawność. Proszę, pomóż, nasz synek ma przed sobą jeszcze całe życie... Syn przed wypadkiem był radosnym, aktywnym fizycznie chłopakiem, który uwielbiał grę w piłkę nożną. Tak naprawdę to miłość do sportu i ogromna chęć powrotu do gry każdego dnia motywuje go do walki o odzyskanie dawnego życia. Tamtego listopadowego dnia rozegrał się PRAWDZIWY DRAMAT! Kuba został potrącony i wciągnięty pod tramwaj, pod którym przejechał kilkanaście metrów… To cud, że przeżył.  Natychmiast przetransportowano go do szpitala, gdzie na OIOM-ie w krytycznym stanie walczył o życie! Przebył 9-godzinną operację miednicy. Miał liczne, rozległe obrażenia i wiele złamań z przemieszczeniami. To były najgorsze chwile w naszym życiu. Na szczęście Kuba jest z nami i każdego dnia walczy, by odzyskać sprawność. Cały czas przebywa w szpitalu. Ma ogromną nadzieję i wierzy, że dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy uda mu się odzyskać zdrowie i wrócić do Akademii Piłkarskiej, w której realizował swoją pasję. Jego największym marzeniem jest profesjonalna gra w piłkę nożną.  Niestety koszty rehabilitacji są ogromne, znacząco przekraczają nasze możliwości finansowe. Musimy zrobić wszystko, by ten koszmarny wypadek stał się tylko bolesnym wspomnieniem. Kuba ma przed sobą całe życie. Nie możemy pozwolić, by ten wypadek odmienił je na zawsze... Pomóż mu wygrać ten najważniejszy w życiu mecz – o zdrowie i życie! Najbliżsi Kuby

54 791,00 zł ( 51,5% )
Brakuje: 51 592,00 zł
Szymon Łukomski
Szymon Łukomski , 3 latka

Nadzieja na normalne życie Szymka nadal się tli❗️Pomóż rozniecić tę iskrę❗️

Ta wiadomość była dla nas szokiem. Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale nie tego. Przecież urodził się cały i zdrowy. Właśnie… zdrowy — tak wszyscy myśleli! Coś nam się nie podobało w ruchach Szymka, był bardzo spięty, ale specjaliści powiedzieli, że jest wszystko w porządku. Nikt nic nie przeczuwał. Ale my dalej byliśmy zaniepokojeni. W czwartym miesiącu życia Szymusia pojechaliśmy na wizytę do neurologa. Wiadomość, którą od niego otrzymaliśmy, nie była dobra. Lekarz stwierdził, że synek rozwija się wolniej, niż jego rówieśnicy. Jednak nadal nic nie wskazywało na to, że jest to coś strasznego. Przed nami były kolejne wizyty. Na jedną czekaliśmy 3 miesiące, na drugą miesiąc. Wykonaliśmy USG przezciemiączkowe, badania genetyczne. Dostaliśmy werdykt. Kurczowe porażenie mózgowe, hipoplazja móżdżku, mózgowe porażenie dziecięce, bardzo słabe mięśnie. Byliśmy zszokowani. Przecież Szymuś urodził się zdrowy. Czy to na pewno jego wyniki?! Proszę sprawdzić jeszcze raz. Napłynęły mi do oczu łzy niedowierzania. Miliony pytań kotłowało się w głowie i jeszcze to uderzające poczucie bezradności i bezsilności. Co teraz będzie? Jeździmy do poradni okulistycznej, gastrologicznej. Nasz wyjazd do miasta to droga od jednego gabinetu do drugiego. Gdyby jeszcze to przebiegało sprawnie… A to się rozciąga w czasie. Teraz czekamy na wyniki badań krwi. Mam nadzieję, że nie przepowiedzą kolejnych chorób, to jest za dużo jak na jedno maleństwo! Szymek nadal samodzielnie nie siedzi, nie stawia pierwszych kroczków, nie raczkuje. Nie jest nawet w stanie jeść normalnych posiłków przez problemy z połykaniem. Ma też problem z przełykaniem własnej śliny, ale na szczęście odkasłuje. Nie chcę nawet myśleć, co to by było, gdyby był pozbawiony też tego odruchu… Potrzebujemy cierpliwości i czasu, rehabilitacji, specjalnego wózka rehabilitacyjnego z możliwością dostosowania do chwiejnej główki, masaży buzi, szyi i całego ciałka, które jest tak często napięte. Jaki to musi być dla niego ból. Jeśli poprzestaniemy rehabilitacji jego przyszłość to wózek inwalidzki. Przyszłość mojego kochanego synka, mojego malutkiego Szymusia… Mimo wszystko nie opuszcza mnie wiara, że będzie dobrze, że Szymonowi uda się wypracować sprawność, na którą tak bardzo zasługuje! Twoja pomoc będzie naszym wielkim wsparciem. Pomocą na drodze do lepszej przyszłości. Agnieszka i Sławomir, rodzice ➡️ Licytuj i pomóż Szymkowi: KLIK

14 457,00 zł ( 51,47% )
Brakuje: 13 629,00 zł
Jakub Klawikowski
Pilne!
Jakub Klawikowski , 24 lata

Kuba jak najszybciej musi rozpocząć leczenie!

Kuba choruje na bardzo rzadką chorobę, która ujawniła się u niego w pierwszym roku życia. Syn miał na twarzy znamię, które zaczęło być z miesiąca na miesiąc dużo bardziej widoczne. Wizyty u lekarzy, kontrole,  badania i diagnoza – choroba Sturge'a-Vebera. Objawia się naczyniakiem płaskim, który jest bardzo widoczny, gdyż jest mocno ukrwiony i unerwiony. U Kuby dodatkowo stwierdzono epilepsję lekooporną. Ataki, kilkanaście razy dziennie powodują, że Kuba strasznie cierpi. W czasie napadu jego kończyny okropnie sztywnieją, sprawiając mu potworny ból. Nie możemy dłużej patrzeć na cierpienie naszego dziecka, dlatego postanowiliśmy poszukać dla niego pomocy… Zawsze będę o niego walczyć – mówi Pani Wioletta, mama Kuby, osoba, która od tylu lat cierpi razem z nim. Życie Kubusia nie zawsze wyglądało w ten sposób, bo do drugiego roku życia rozwijał się normalnie. Kubuś chodził, zaczynał mówić… To ataki padaczki, które pojawiły się nagle, zniszczyły to wszystko, co osiągnął. Ku rozpaczy swojej mamy chłopiec zaczął się cofać w rozwoju, a wdrożone leczenie tylko pogarszało jego stan.  Kuba został poddany dwóm operacjom. W trakcie pierwszej rozdzielono jego półkule mózgowe, to miało zatrzymać rozwój naczyniaka i zminimalizować ataki padaczki. Jednak się nie skończyły. Przeprowadzono drugą operację i Kubie wszczepiono stymulator. Ataki jednak nie ustąpiły. Mama Kuby wszystkie je zapisuje w notesie. Małe kropki to niewielkie ataki, te puste w środku, to duże wyładowania w głowie, które wtrącają Kubusia w przepaść, z której coraz trudniej go wydostać. Po leczeniu stan Kubusia się poprawił, próbował nawet od nowa uczyć się chodzić. Niestety choroba okazała się silniejsza. Ataki wróciły i wyeliminowały Kubę z normalnego życia. Czy to ostateczny wyrok? Każdy z takich ataków padaczki, to nie dość, że ogromny krok wstecz w rozwoju Kuby, to jeszcze dodatkowo wiąże się z potwornym bólem, który trudno opisać słowami.  W czasie napadu jego kończyny okropnie sztywnieją, sprawiając mu potworny ból. Nie możemy dłużej patrzeć na cierpienie naszego dziecka, dlatego postanowiliśmy poszukać dla niego pomocy. Szansą na zminimalizowanie ilości ataków i ich osłabienie jest podanie Kubie komórek macierzystych. Chcielibyśmy tego spróbować dla naszego dziecka i ulżyć w jego cierpieniach. Jednak taka forma leczenia jest nierefundowana i jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Pierwsze podanie Kuba ma mieć już w kwietniu. Proszę, nie dajcie mu dłużej cierpieć. Mama Kuby

50 370,00 zł ( 51,46% )
Brakuje: 47 503,00 zł