Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karol Szuchta
Karol Szuchta , 8 lat

Nierówna walka Karolka o lepszą przyszłość! Pomóż!

Wiadomość o ciąży niesamowicie nas wzruszyła. Nie mogliśmy doczekać się wszystkich tych momentów, na które czeka każdy rodzic – pierwsze USG, poznanie płci, przygotowania i zakupy pierwszych ubranek i w końcu pierwsze spotkanie z maluszkiem. Niestety nasze marzenia i plany zniszczyła jedna informacja – Karolek urodzi się ciężko chory. Od tamtego momentu czas oczekiwania nie był przepełniony już tylko samym szczęściem i radością, ale też niesamowitym lękiem o życie synka. Po narodzinach udało się poznać dokładną diagnozę: wodogłowie z małogłowiem, cechy zaniku mózgu, niedorozwój nerwów wzrokowych, agenezja ciała modzelowatego i przegrody przeźroczystej. Ogólna diagnoza – ciężka postać mózgowego porażenia dziecięcego oraz niepełnosprawność intelektualna w stopniu głębokim. Nie mogliśmy uwierzyć, że na tę małą i bezbronną istotę spadło tak wiele. Łzy wzruszenia mieszały się z poczuciem niesprawiedliwości. Około 6 miesięcy później u Karola zdiagnozowano również padaczkę. Było nam naprawdę trudno, jednak musieliśmy szybko odnaleźć się w nowej rzeczywistości, by Karolek czuł, jak bardzo go kochamy i wspieramy w jego walce. Niedługo synek skończy 7 lat. Niestety nadal jest całkowicie zależny od drugiej osoby. Nie trzyma głowy, nie siedzi, nie używa rąk, nie widzi. Jest na ścisłej diecie. która ogranicza napady padaczki, dlatego karmimy go zmiksowanymi posiłkami. Wymaga pomocy i opieki przez cały czas. Przeszedł operację neurochirurgiczną selektywnej rizotomii grzbietowej oraz rekonstrukcję obu bioder. Jest regularnie ostrzykiwany toksyną botulinową. Dla jego prawidłowego funkcjonowania niezbędna jest regularna rehabilitacja oraz odpowiednie zabezpieczenie ortopedyczne. To wszystko ma na celu zminimalizowanie i odłożenie w czasie problemów typowych dla dzieci z MPD – bolesnych przykurczy, skoliozy, ponownego zwichnięcia bioder.  Dla zabezpieczenia jego prawidłowego funkcjonowania i pozycji, niezbędny jest odpowiedni wózek z systemem SPEX oraz siedzisko terapeutyczne. Niestety koszt takich sprzętów medycznych jest bardzo wysoki. Nie mamy takiej możliwości, by pokryć wydatki z własnej kieszeni. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli prosimy o pomoc! Pomóżcie nam zawalczyć o dobrą przyszłość dla Karolka! Karolina i Marcin, rodzice

22 362,00 zł ( 51,41% )
Brakuje: 21 128,00 zł
Paweł Tomczak
10 dni do końca
Paweł Tomczak , 47 lat

"W zdrowiu i w chorobie, aż do śmierci..." – żona Pawła bardzo prosi o pomoc!

Udar krwotoczny był dopiero początkiem tragedii, jaka spotkała mojego męża i naszą rodzinę… Prawdziwy horror przeżył w szpitalu, na oddziale neurologii. To tam doprowadzili mojego męża na skraj przetrwania. Był niedożywiony, z ogromnymi odleżynami, w których zalęgły się już bakterie. Ciągle mi mówili, żebym nie przychodziła każdego dnia, że to bez sensu, bo Paweł i tak umrze. Przetrwałam to wszystko tylko dlatego, że ciągle wierzyłam w mojego męża…  Paweł jest z nami, ale nasza codzienność to bardzo trudna walka. Jednak nie poddaję się, bo jak obiecałam, składając przysięgę małżeńską – w zdrowiu i w chorobie, aż do śmierci. Proszę, pomóżcie mojemu mężowi, pomóżcie nam... Nasza historia: 1 września 2018 roku skończył się mój świat. Nagle zostaliśmy z synem zupełnie sami... Tego dnia mój mąż Paweł doznał udaru krwotocznego. Rano jak zwykle poszedł do pracy, a stamtąd karetka zabrała go do szpitala… Diagnoza była straszna – udar krwotoczny do pnia mózgu z przebiciem do układu komorowego. Usłyszałam od lekarzy, że spotkało go najgorsze, co mogło go spotkać. Nie można było operować, Paweł i tak by nie przeżył operacji. Od razu powiedziano mi, że mam pogodzić się z najgorszym. Mój mąż miał tego nie przeżyć... W Łodzi nie było miejsc na intensywnej terapii, przewieźli więc Pawła do Pabianic. Ordynator uratował mojemu mężowi życie, za co będę mu wdzięczna do końca moich dni! Po 49 dniach przenieśli jednak Pawła na oddział neurologiczny. Na początku się cieszyłam - lżejszy oddział, więc to dobry znak! Niestety, bardzo się myliłam… Tam przeżyliśmy piekło. To, że mąż przetrwał, jest prawdziwym cudem… Od pierwszych dni słyszałam, że lepiej by było, gdyby Paweł umarł – i dla niego, i dla mnie. Pani doktor powiedziała mi wprost: “Niech pani idzie do domu i zajmie się synem, zanim codziennie tu siedzieć i płakać. Mąż i tak nie przeżyje”. Jak można coś takiego powiedzieć?! Wtedy moja rozpacz była jeszcze większa, ale nie mogłam się poddać. Przychodziłam do męża każdego dnia, bo po prostu bardzo się o niego bałam. Chudł w oczach! Widziałam, że obiad stał na parapecie, zimny. Cewnik zagięty, cała pościel była w moczu… Biegałam po szpitalu, szukając pomocy, ale za każdym razem odbijałam się od ściany i spotykałam z nieprzyjemnościami. Nie pisałam żadnych oficjalnych skarg, bo wiedziałam, że to się zemści na Pawle, a to jego dobro było najważniejsze… Gdy w końcu trafiliśmy do Zgierza - cudownego ośrodka, wszyscy byli w szoku - mąż miał odleżyny, w których były bakterie! Dopiero tutaj wyszło na jaw, jak bardzo zaniedbali Pawła. Tutaj dostaliśmy opiekę i ogromną dawkę motywacji. Każdego dnia lekarze powtarzają, że mam się nie poddawać, że na pewno będzie lepiej, że Paweł ma ogromny potencjał! Mąż walczy o każdy dzień, a ja razem z nim. Teraz wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, niezwykle kosztowna. Na szczęście przynosi rezultaty! Dziś jedyne, co mogę zrobić, to być przy mężu każdego dnia. Dużo do niego mówię, pokazuję, wspólnie słuchamy muzyki, ćwiczymy, ale to wciąż za mało. Paweł wymaga intensywnej rehabilitacji, na którą mnie nie stać. Dzięki pierwszej zbiórce udało nam się sfinansować kolejne miesiące, dzięki którym Paweł zrobił znaczne postępy. Środki się jednak wyczerpały, a Paweł przecież nie wyzdrowieje z dnia na dzień... Szukam pomocy wszędzie, pukam do każdych drzwi. Nie poddam się, choć nasza codzienność jest bardzo trudna. Proszę, pomóżcie Pawłowi wrócić do zdrowia, do rodziny… Beata, żona Pawła

26 801,00 zł ( 51,41% )
Brakuje: 25 327,00 zł
Michał Lubak
Michał Lubak , 26 lat

Kiedy los na starcie życia odbiera ci wszystkie marzenia...

Pamiętam ten wypadek, jakby to było wczoraj. Uderzenie, trzask pękającego kręgosłupa, a razem z nim mojego złamanego życia. Od tamtej chwili nic już nie jest takie same. Straciłem czucie w rękach, nogach… Cała moja sprawność i samodzielność rozpadła się na miliony drobnych kawałków, niczym pęknięta szyba w samochodzie. Od 8 miesięcy dzięki intensywnej rehabilitacji próbuję ją poskładać na nowo. To jednak kosztuje kosmicznie duże pieniądze… Wszystko to działo się w letni weekend. Od poniedziałku miałem podjąć nową pracę, w październiku czekał na mnie pierwszy rok studiów informatycznych. Życie właśnie rozcierało przede mną czerwony dywan, zapraszając do poznania uroków dorosłości. Nic z tego nie wyszło… Wypadek w ciągu kilku sekund zabrał wszystkie plany, marzenia. Może gdyby wtedy była gorsza pogoda albo gdyby mi się po prostu nie chciało. Dzisiaj to już nie ma znaczenia. Jest brutalna rzeczywistość, do której cały czas próbuję się przestawić. Diagnoza zmiażdżyła moje serce. Lekarze robili wszystko, co mogli zrobić, żeby mnie uratować. Byłem blisko, bardzo blisko przeniesienia się na ten drugi świat. Moi najbliżsi umierali ze strachu, nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Każdego dnia widzę, jak się martwią i przeżywają równie mocno, próbując wszelkimi sposobami postawić mnie na nogi. Tego długu wdzięczności nie spłacę pewnie nigdy. Litry przelanego potu, ból zesztywniałych mięśni, łzy, które płyną z bezsilności. Ćwiczę 5-6 godzin dziennie, próbując pobudzić organizm do działania. Po 8 miesiącach potrafię już samodzielnie przesiąść się z łóżka na wózek, założyć własnymi rękoma koszulkę. Takie proste rzeczy, a dla mnie to sukces na miarę wejścia na Mont Everest. Muszę dalej ćwiczyć i pracować, nie ma drogi na skróty. Niestety, turnusy opłacane przez NFZ już się skończyły, a dla mojej rodziny jest to ogromny wydatek finansowy. Dlatego proszę o pomoc… Ile z utraconej sprawności jestem w stanie odzyskać? Nie wiadomo. Medycyna nie zna odpowiedzi na to pytanie. Najgorsze, co bym mógł teraz zrobić, to usiąść i użalać się nad swoim losem. Kumple ze szkoły poszli na studia, zamieszkali samodzielnie, umawiają się z dziewczynami, czerpią z życia pełnymi garściami. Ja nie mogę, bo ręce i nogi nie chcą mnie słuchać, choć czasami krzyczę na nie ze złością, ile tylko siły znajdę w gardle. Proszę Cię o szansę, wsparcie. Sam nie dam rady, nic nie mogę zrobić… Michał

54 759,00 zł ( 51,36% )
Brakuje: 51 843,00 zł
Magdalena Długosz
8 dni do końca
Magdalena Długosz , 9 lat

Zasnęła i już się nie obudziła... Na pomoc Madzi, która walczy z guzem mózgu❗️

Gdy tego wieczora nasza córeczka kładła się spać, nie przeszło nam nawet przez myśl, że to będzie nasz ostatni szczęśliwy wieczór. Kolejnego poranka Madzia się nie obudziła… W szpitalu usłyszeliśmy coś, co roztrzaskało nasze życia na milion kawałków. Wciąż nie wierzymy, wciąż też nie tracimy nadziei… Prosimy, pomóż naszej córeczce! Mamy tylko ją… Jestem tatą 8-letniej Magdy. Jeszcze do niedawna moja córeczka była taka, jak większość dziewczynek w jej wieku - radosna, pełna marzeń, ciekawa świata. 17 grudnia, to była sobota, dekorowaliśmy pierniczki na zbliżające się Święta. Nigdy mieliśmy ich już wspólnie nie spróbować… Rano 18 grudnia nie mogliśmy z żoną dobudzić córeczki. Byliśmy przerażeni! Wezwałem karetkę, która zabrała nieprzytomną Madzię do szpitala w Kielcach. “Wylew krwi do móżdżku” – usłyszeliśmy. To był dopiero początek horroru… Potem okazało się, że nie ma szpitala, który w stanie zagrożenia życia jest w stanie nas przyjąć! Łódź i Warszawa odmówiły – nie było miejsc. Szok, jak to możliwe?! Zgodził się dopiero Kraków. Tam karetka zabrała naszą Madzię na pilną operację. Z żoną musieliśmy dojechać własnym samochodem, oboje przerażeni, z duszą na ramieniu…  Nasze jedyne dziecko walczyło i wciąż walczy o życie… Okazało się, że wylew nie był przyczyną, a objawem… Spowodował go… guz mózgu! Kilka godzin później operacja usunięcia krwawienia i częściowego usunięcia guza. Następnego dnia kolejna – założenie drenu, by zmniejszyć ciśnienie. Madzia była w śpiączce… Przyszły wyniki badań histopatologicznych. Kolejny cios, choć wydawało się, że więcej nie będziemy w stanie znieść – guz w móżdżku to Medulloblastoma w IV, najgorszym stadium złośliwości! Od grudnia bez przerwy jesteśmy przy córce w szpitalu. Zmieniamy się z żoną i już chyba nie pamiętamy czasu, gdy mogliśmy beztrosko dekorować pierniczki… Madzia w wyniku wylewu doznała porażenia czterokończynowego. Rozpoczęło się leczenie onkologiczne i walka o to, by córeczka odzyskała sprawność. Idzie do bardzo powolutku, ale na szczęście do przodu! Niestety, przed nami bardzo długa i bardzo kosztowna rehabilitacja. Nie wiemy, ile ostatecznie będzie kosztować rehabilitacja, która pomoże Madzi wrócić do zdrowia po całym tym koszmarze… Kwota jest szacunkowa, jednak pewne jest to, że koszty będą gigantyczne… Dzisiaj Magda rozumie wszystko, niedowład powolutku ustępuje. Cieszyliśmy się, gdy zaczęła mrugać oczami na “tak” i na “nie”, powoli kręcić głową, zaczynamy ją sadzać. Cieszymy się z każdego, minimalnego postępu, jak chyba każdy rodzic, który widział swoje dziecko podpięte pod respirator, utrzymywane przy życiu przez maszyny, z niepewnością, czy dożyje jutra…  Córeczka dzielnie znosi chemioterapię, która już popłynęła do jej żył. Na razie lekarze są ostrożni z rokowaniami – to dopiero początek leczenia i całej naszej drogi… Ośmielamy się prosić o pomoc, bo Madzia będzie jej bardzo potrzebowała… Dariusz, tata Magdy     *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową i może ulec zmianie.

109 245,00 zł ( 51,34% )
Brakuje: 103 521,00 zł
Żaneta Stępień
Żaneta Stępień , 5 lat

Jej siostra bliźniaczka zmarła po porodzie, ona sama walczy o sprawność! Pomóż!

Ciąża przebiegała wzorowo, nie mogliśmy doczekać się, aż na świecie pojawią się Żanetka i Laura. Lekarze ostrzegali nas, że ciąża bliźniacza jednokosmówkowa niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw. Nadzieja jest jednak jak bańka mydlana, która w niepewności trzyma do końca. Gdy nagle poczułam się źle, ból pleców nie ustępował i trafiłam do szpitala, strach spojrzał w moje oczy…  Naszych córeczek spodziewaliśmy się na świecie na przełomie września i października. Niestety poród rozpoczął się już w połowie lipca i nie było żadnych szans, aby go zatrzymać. Dziewczynki były w stanie krytycznym ze względu na wystąpienie syndromu przetoczenia oraz swoje skrajne wcześniactwo - ciąża trwała zaledwie 27 tygodni. Żanetka doznała wylewu dokomorowego III stopnia, które spowodowało u niej wodogłowie, a jej siostra po kilku dniach odeszła z tego świata...  Przedwczesne przyjście Żanetki na świat pociągnęło za sobą szereg konsekwencji dla jej zdrowia – retinopatia, opóźniony rozwój mowy, małogłowie wtórne, a co najgorsze - mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Pomimo tego, że ma już skończone 2-latka, nie raczkuje, nie potrafi samodzielnie jeść, ma problemy z gryzieniem… Jest dzieckiem leżącym, a kontakt z nią jest bardzo utrudniony. Porozumiewa się tylko płaczem lub pojedynczymi słowami.  Rzeczywistością naszej córeczki są regularne zajęcia rehabilitacyjne, odwiedziny w Ośrodku Wczesnego Wspomagania Rozwoju oraz stałe wizyty u neurologopedy i osteopaty. Intensywne i wielokierunkowe ćwiczenia są dla córeczki niezbędne, aby miała w przyszłości szansę na jak największą samodzielność. Żanetka ma także duże problemy ze wzrokiem, dlatego musimy regularnie kontrolować pogłębiającą się wadę.  Zaakceptowaliśmy, że mózgowe porażenie dziecięce będzie z Żanetą na zawsze. Wierzymy, że ciężką i regularną pracą jesteśmy w stanie pomóc naszej córce. Wiemy, że nie możemy odpuścić nawet nie chwilę. Dlatego nie możemy pozwolić, by pieniądze stanęły na naszej drodze i zamknęły Żanetce drzwi do sprawniejszej przyszłości. Wiążemy duże nadzieje z podaniem córce komórek macierzystych, które zmniejszyłyby nasilenie choroby i wpłynęły na poprawę funkcjonowania.  Nawet najmniejszy gest przybliży nas do realizacji celu, którym jest lepsze jutro dla naszej córeczki. Będziemy wdzięczni za każdą pomocną dłoń! Rodzice  *Kwota zbiórki jest szacunkowa

43 679,00 zł ( 51,32% )
Brakuje: 41 428,00 zł
Kuba Konopacki
Kuba Konopacki , 19 lat

Samotna mama trójki dzieci walczy o sprawność syna... Pomocy!

Dziękujemy za pomoc w poprzednich etapach naszej zbiórki. Choroba Kubusia będzie z nim całe życie — w naszych rękach jest to, jak to życie przebiegnie. Staram się każdego dnia zrobić wszystko, co w mojej mocy, by było mu lżej.  Poprzez operacje, które przeszedł i które nadal czekają chcemy go usprawnić i uwolnić od bólu. Chciałabym, aby Kuba poczuł, co to jest samodzielność, chciałabym, żeby nie spędził życia na wózku...  Pomożesz mi? Nie zostawisz nas?  Nasza historia:  Jestem samotną mamą trójki dzieci, w tym niepełnosprawnego syna... Kuba miał mniej sił, niestety przyszedł na świat obarczony ogromnym ciężarem, który dźwiga do dzisiaj.  Syn urodził się razem ze swoim bratem bliźniakiem. U Kuby zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, przez co nie mógł rozwijać się na równi z braciszkiem. Rozpoczęła się nieustanna walka o lepsze jutro, w tym ciągła rehabilitacja, zarówno w specjalistycznym ośrodku, jak i w domu.  Dopiero w wieku 3 lat Kuba postawił swój pierwszy krok. Niestety, w tym samym momencie, w którym cieszyliśmy z pierwszych samodzielnych kroków Kuby, u syna wystąpiły pierwsze ataki padaczki, jak się później okazało — lekoopornej.  Chciałabym, aby miał szansę żyć na własnych warunkach, aby choroba nie odebrała mu wszystkiego. Szansą na dalszą walkę jest m.in. fibrotomia. Kuba przeszedł już trzy takie zabiegi. Należy je powtarzać co jakiś czas.  Samotnie wychowuję trójkę dzieci, co często jest bardzo wymagające i trudne, ale mimo wielu wyzwań, zrobię wszystko, by Kubuś miał szansę na lepsze jutro. Każdy nawet najmniejszy sukces wypracowany dzięki rehabilitacji dodaje nam siły i motywacji do dalszych postępów, dlatego zwracam się do Państwa o wsparcie w zebraniu potrzebnych środków. Wszystkim jednocześnie z góry bardzo mocno dziękuję i wierzę, że dalsza walka Kuby wkrótce przyniesie oczekiwane rezultaty. Beata, mama

5 872,00 zł ( 51,29% )
Brakuje: 5 575,00 zł
Natalia Zawadzka
Natalia Zawadzka , 3 latka

Diagnoza zmieniła codzienność w nieustanną walką o lepsze jutro! Pomoc dla Natalii!

Natalia urodziła się 1 czerwca 2021 roku. Wydawało się, że rozwija się prawidłowo, jednak około 3. miesiąca życia zaczęliśmy zauważać pierwsze niepokojące sygnały: mocną asymetrię, przykurcz lewej strony, problem z uniesieniem rączek do góry. Kolejnym niepokojącym objawem, który pojawił się około 9. miesiąca życia, był coraz częstszy krzyk i płacz oraz zaburzenia ruchowe w nocy podczas snu. Rozpoczęliśmy rehabilitację zaleconą przez lekarzy i terapeutów. Niestety, pomimo ćwiczeń nie były widoczne zadowalające postępy. Wykonane badania ujawniły wrodzoną złożoną wadę w budowie kręgów i żeber na wielu poziomach, powodującą liczne i skomplikowane deformacje.  Diagnoza uczyniła rzeczywistość naszej córeczki nieustanną walką o lepsze jutro. Aby zmniejszyć zniekształcenia kręgosłupa spowodowane wrodzoną wadą, Natalia potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Każdego dnia nasza córeczka dzielnie wykonuje wszystkie ćwiczenia, choć nie zawsze jest łatwo. Oprócz wad w budowie kręgów Natalia boryka się z opóźnionym rozwojem mowy, niedosłuchem, zaburzeniami neurologicznymi. Pojawiły się podejrzenia, że to zaburzenia ze spektrum autyzmu. Jest pod opieką wielu specjalistów, fizjoterapeutów, psychologa oraz neurologopedy, z którymi ciężko pracuje, aby w przyszłości było jej łatwiej. Opieka psychologa, terapia neurologopedyczna, wszelkie zajęcia o charakterze terapeutycznym z integracji sensorycznej oraz polisensorycznej, intensywna rehabilitacja oraz turnusy rehabilitacyjne pozwalają Natalii zachować sprawność. Niestety wiąże się to z wysokimi kosztami, które powoli zaczynają nas przerastać. Kompleksowe działania ograniczają postępy zniekształcenia kręgosłupa, które w dalszej konsekwencji mogłoby wpłynąć na znaczne ograniczenie ruchowe Natalii oraz zniekształcenia narządów wewnętrznych. Opieka oraz pomoc, zapewniona przez wielu specjalistów, pozwala skutecznie kompensować występujące deficyty rozwojowe oraz zapobiegać ich pogłębianiu. Dlatego poprosiliśmy o pomoc! Sami nie jesteśmy w stanie uzbierać kwoty na opłacenie turnusów rehabilitacyjnych, których Natalka tak bardzo potrzebuje. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie! Rodzice Natalki ➡️ Facebook

5 344,00 zł ( 51,25% )
Brakuje: 5 082,00 zł
Dariusz Cholewa
13 dni do końca
Dariusz Cholewa , 38 lat

Pobyt w ośrodku to jedyna szansa, żeby Darek wrócił do sprawności. Potrzebna pomoc!

Przez ostatnie miesiące dostaliśmy od Was potężne wsparcie. Nie jesteśmy w stanie wyrazić naszej wdzięczności!  Dzięki Wam Darek przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym i robi ogromne postępy! Sami nie dalibyśmy rady zapewnić mu takiej opieki. Zwracamy się do Was z ponowną prośbą o pomoc, aby nasz brat mógł kontynuować powrót do sprawności. Poznajcie historię Darka: 22 czerwca 2023 nasz brat uległ bardzo ciężkiemu wypadkowi, za który możemy winić tylko zły los. Doznał urazu głowy, w wyniku czego powstał krwiak, który zagrażał jego życiu! Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, a potem przeprowadzono operację głowy.  Wszystko przebiegało pomyślnie, a po kilku dniach Darek został wybudzony ze śpiączki. Jednak nagle wdała się SEPSA! Stan Darka był krytyczny. Na szczęście doszło do poprawy. Darek ma w sobie duszę wojownika, dzięki czemu wyzdrowiał! Pokłosie tej walki zostało z nim jednak do dzisiaj… Darek z niedowładem czterokończynowym wylądował w ośrodku rehabilitacyjnym. Z każdym dniem widzimy, jak robi postępy. Powoli zaczyna ruszać rękoma, samodzielnie siada. Poczynił też duży progres w komunikacji. Wskazuje nam gestami, czy skinieniem głowy swoje potrzeby, zaczął też wypowiadać pojedyncze słowa.  On nie zamierza się poddać! A my będziemy go wspierać! Jednak aby to było możliwe, Darek musi pozostać w placówce, w której obecnie przebywa. Tylko tam otrzyma niezbędne wsparcie i dostosowane do jego potrzeb terapie. Niestety, miesięczny koszt pobytu przekracza nasze możliwości.  Zawsze wierzyliśmy i dalej wierzymy, że jeszcze będzie dobrze. Dla kochanego członka rodziny warto walczyć. Dlatego prosimy o pomoc w ratowaniu naszego brata! Już raz udowodniliście nam, że ze wsparciem ludzi o dobrych sercach wszystko jest możliwe! Rodzeństwo Darka

81 741,00 zł ( 51,22% )
Brakuje: 77 834,00 zł
Ania Skalska
Pilne!
Ania Skalska , 39 lat

Jeśli umrę na raka córka zostanie sama❗️

Rak piersi – takiej diagnozy spodziewam się kilka razy w miesiącu. Wiem, że któregoś dnia przyjdzie wiadomość po której trudno będzie mi się podnieść! Jestem o krok przed rakiem, ale warunek został postawiony jasno – muszę działać natychmiast, by uratować swoje życie! Nazywam się Ania Skalska i mam 37 lat. Nie myślałam, że kiedykolwiek będę potrzebować pomocy i zgłoszę się do Was :( 1,5 roku temu okazało się, że mam małe guzki na piersi. Pół roku później miał prawie 2cm. Biopsja grubo igłowa usunęła go w całości (brodawczak – nowotwór łagodny). 3 miesiące później guz odrósł. Zostałam położona na onkologi, przeszłam operacje usunięcia części piersi, po raz drugi brodawczak. Niespełna 2 miesiące później guz na drugiej piersi. Jestem po kolejnej biopsji i czekam na diagnozę. W ciągu 8 miesięcy 3 razy odrósł mi guz. Onkolog twierdzi, że to tylko kwestia czasu, kiedy kolejna biopsja okaże się nowotworem złośliwym. Po ciężkim rozwodzie i ucieczce od męża musiałam stanąć na nogi. Jeśli trafię do szpitala albo umrę na raka, córka zostanie sama. Nie chcę, aby oglądała mnie łysą i chorą, wolę usunąć piersi i mieć nadzieję, że mi się uda zrobić to na czas! Jedyne wyjście, abym nie zachorowała to mastektomia. Niestety w Polsce taka operacja z jednoczesną rekonstrukcją to koszt ponad 50. tys. złotych. Na dzień dzisiejszy jest to dla mnie nieosiągalna kwota :( Jestem samotną mamą 9-letniej córeczki. Ma tylko mnie. Kolejnej szansy nie dostanę! Byłam na konsultacji u onkologa i bezwzględnie zalecił operacje. W tej chwili jest to dla mnie jedyna szansa, bo guzy odrastają we wręcz astronomicznym tempie! Ogromną, a właściwie jedyną szansą na moje dalsze życie jest ekspresowa operacja!  Proszę Was o pomoc w zdobyciu środków na operacje. Chcę żyć dla mojej córeczki, która tak bardzo mnie potrzebuje. To największy dar, jaki mogę dać mojemu dziecku – zdrowa mama! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

27 235,00 zł ( 51,2% )
Brakuje: 25 957,00 zł