Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzanna Pyszka
8 dni do końca
Zuzanna Pyszka , 26 lat

Zuzia ciężko zachorowała. Z przerażenia wyskoczyła przez szpitalne okno❗️POMOCY!

“Jakim cudem nikt nie zauważył, że wyskoczyła przez okno?! Chciała tylko wrócić do domu… Zuzia była na szpitalnym oddziale wzmożonego nadzoru, w monitorowanej sali. Sama nie powinna wyjść nawet do łazienki! Jeszcze niedawno pełna zdrowia i sił 25-latka, ukochana mama dwójki małych chłopców, od lat zakochana w ich tacie, cudowna córka. Nagle zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie wiedzieliśmy, że to początek ogromnego dramatu i błędów wielu osób, popełnianych po drodze. Nikt nie przyznaje się do winy, a z Zuzi został cień… Mówili nam, że umrze, ale nie uwierzyliśmy. Dziś walczymy, by do nas wróciła i bardzo prosimy o pomoc! Poznaj naszą dramatyczną historię, w którą trudno uwierzyć. Która nie miała prawa się wydarzyć. Jednak dzieje się naprawdę…” – mówią bliscy Zuzi. Do maja tego roku nie było nawet najmniejszego znaku tragedii, która miała nadejść… Niespodziewanie Zuzia, młoda mama Aleksandra i Ignacego, zaczęła się dziwnie zachowywać. Zawieszała się, nie odpowiadała na pytania. Zaczęła bardzo boleć ją głowa. Trafiła do szpitala z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych. Jej lekarka prowadząca – młoda rezydentka – od razu zaczęła podejrzewać autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba w świadomości medycznej istnieje dopiero od 2007 roku. “Na Zuzi nieszczęście ordynatorka oddziału była innego zdania. Zamiast wdrożyć odpowiednie leczenie, przenieśli Zuzkę do innego szpitala, na oddział zakaźny. Tam jej stan zaczął się pogarszać… Mówiła, że słyszy głosy. Panicznie się bała. A my o nią… Jeszcze przed północą dzwoniłam na oddział, gdzie pielęgniarka zapewniła mnie: “Proszę się o nic nie martwić, mamy Zuzę cały czas pod opieką. Wszystko będzie dobrze”. Kilka godzin później moja córka leżała w kałuży krwi na chodniku pod szpitalem.” – mówi mama Zuzanny, Katarzyna Pyszka. “Zadzwonili, że Zuza wypadła z okna. Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Jak wypadła?! Miała być przecież cały czas pod opieką… Do szpitala wchodziła na własnych nogach, a nagle mówią nam, że może nie dożyć jutra! I że najpewniej nie dożyje. Zuza uderzyła głową o beton. Uszkodzenie mózgu i uraz kręgosłupa. Po wyprowadzeniu ze śpiączki farmakologicznej nie odzyskała świadomości.” – dodaje Damian, partner Zuzi.  “Lekarz zapytał nas, jaki mamy plan na córkę, bo z niej już nic nie będzie. Mówili nam, że nastąpiła śmierć mózgu. Przenieśli Zuzkę na oddział paliatywny. Była tam 2 miesiące! Wywalczyliśmy przeniesienie na oddział neurologiczny, gdzie jest do dziś. Gdy miała nie przeżyć, ona zaczęła otwierać oczy! Poznała nas, reaguje, gdy pokazujemy jej filmiki synków: 3-letniego Aleksandra i 1,5-rocznego Ignasia. Jest w stanie minimalnej świadomości, a my walczymy, by do nas wróciła. Musi tak być, innej możliwości nie ma!” – łamiącym się głosem mówi mama Zuzi.  “Nie wyobrażam sobie, żeby nasze dzieci wychowywały się bez mamy… Zuzia jest najlepszą mamą na świecie dla Olusia i Ignasia. Młodszy jeszcze nie wie, co się dzieje – tęskni po swojemu, na pewno brakuje mu mamy. Starszy codziennie pyta, kiedy wróci. Jest bardzo ciężko…” – dodaje smutno Damian. Dopiero po czasie potwierdzono diagnozę, która wywołała dziwny stan i omamy u Zuzy – to właśnie autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Zuzanna dostaje wlewy z immunoglobulin i sterydy. Po tragicznym wypadku potrzebuje dodatkowo intensywnej i niestety kosztownej rehabilitacji.  "Walczymy ze szpitalem, aby Zuza leżała w osobnej, izolowanej sali, ponieważ jej organizm jest bardzo osłabiony i cały czas łapie kolejne infekcje. Opieka pielęgniarek musiałaby być zapewniona całą dobę, a to są ogromne koszty, na które nas nie stać... Całą sprawę bada prokuratura, ale to nie przywróci Zuzi zdrowia..." – kwituje Katarzyna. Zuzia ma cudowną rodzinę, która walczy o nią, jak stado lwów. Nie jest im łatwo… W sprawie wypadku toczy się postępowanie. Rodzina ma żal do szpitala, który nie ma sobie nic do zarzucenia. Tymczasem sami, na własną rękę i własnymi środkami muszą organizować rehabilitację, która jest koszmarnie droga. Dlatego powstała ta zbiórka – by pomóc Zuzi wrócić do rodziny i pokonać chorobę, na którą nie zasłużyła. Pomóż jej w tym! Reportaż w Interwencji:   

206 665,00 zł ( 52,22% )
Brakuje: 189 079,00 zł
Marcysia Szyłejko
Marcysia Szyłejko , 35 lat

Choruję na SM, ale wciąż marzę i wierzę, że choroba mnie nie pokona! Proszę, pomóż!

Potrzebuje Waszej pomocy! Zbieramy na bardzo drogi lek dla Marcysi, mojej siostry, która choruje na stwardnienie rozsiane... Cena leku jest tak wysoka, że ani Marcysia, ani cała nasza rodzina nie są w stanie sfinansować takiej terapii. Ciężko jest prosić samemu o pomoc, dlatego pomagamy Marcysi, chcemy, żeby jej dalsze życie było piękniejsze, a lek da nadzieje, że Marcysia stanie znowu na własne nogi! Ale przede wszystkim zahamuje postępowanie choroby. Marcysia mimo, że jest bardzo pogodną osobą, codziennie zmaga  się z silnym bólem mięśni i spastyką mięśni, dlatego potrzebuje stałej rehabilitacji. Liczy się każda pomoc, każda złotówka, każda godzina ćwiczeń! Wasza pomoc bardzo wiele dla nas znaczy, Marcysia lubiła biegać, była aktywna sportowo, naszym marzeniem jest, aby mogła kiedyś razem z nami uczestniczyć na evencie fitness.  Cześć jestem Marcyśka choruje na stwardnienie rozsiane 7 lat.  Zachorowałam w wieku 26 lat. Na początku nic nie wskazywało, że choroba będzie tak postępować i wyląduję na wózku z niedowładem kończyn dolnych. Byłam bardzo żywą energiczną osobą mającą marzenia i cele jak każdy, niestety choroba zabrała mi marzenia… Mam silną postać rzutowo-remisyjną, która powoduję zanik mięśni w całym ciele nie tylko w nogach. Na początku choroby chodziłam z pomocą kuli z niedowładem kończyny prawej. W obecnej chwili poruszam się tylko na wózku inwalidzkim i nie jestem  w stanie zrobić nawet paru kroków. Pionizacja przebiega bardzo wolno, nie jestem w stanie ustać w pionie. Podczas pionizacji mam duszności, problemy z oddychaniem, wysoki puls, z uwagi na  zanik mięśnia przepony. W obecnej chwili nie kwalifikuje się do żadnego leczenia z funduszu NFZ. Leczenie jest mi potrzebne, by zatrzymać i złagodzić przebieg choroby. Leki dostępne które powinnam przyjąć kosztują około 100 tys. na rok.  2 lata temu 2021 miałam silny rzut po którym  przestałam chodzić. Ostatni rzut w marcu 2023, który spowodował niedowład czterokończynowy. Stałam się  osobą leżącą i cudem udało się mnie wyprowadzić do pozycji siedzącej. Od tamtej pory nie jestem w stanie ustać samodzielnie nawet kilku sekund. Bardzo byśmy chciały uzbierać na lek na dwa lata i windę krzesełkową, która pomoże mi schodzić na dół, gdyż mieszkam na pierwszym piętrze i w tej chwili jestem uwięziona w domu. Z całego serca proszę Was o pomoc. a za jej okazanie jestem Wam z całego serca wdzięczna! Marcysia

138 695,00 zł ( 52,14% )
Brakuje: 127 262,00 zł
Oliwier Bajur
Oliwier Bajur , 16 lat

Oliwier marzy, aby żyć jak inni... Potrzebna pomoc❗️

Ten dzień zostanie w mojej pamięci na zawsze. Dzień, kiedy poznałam mojego 1,5 rocznego synka. Był śmiech, łzy wzruszenia, wielka radość... To była jedna chwila, w której poczułam, że to moje dziecko. W tym dniu urodziłam go sercem. Stan zdrowia mojego dziecka niestety się pogarsza, a ja w dalszym ciągu szukam przyczyny. Błądzę w niewiedzy, rozmawiam z rodzicami chorych dzieci, słucham lekarzy, ale nie przynosi to rezultatów. Zespół Coffina-Lowry’ego jest bardzo rzadki i jeszcze dużo rzeczy jest w nim nieodkryte. Tak bardzo nie chciałabym słyszeć o pogorszeniu… Staram się każdego dnia robić wszystko, żeby syn był szczęśliwy i nie odczuwał swojej inności. Ostatnio nasiliły się bezdechy senne. Czuwałam i z lękiem spoglądałam, czy moje dziecko jeszcze oddycha. Wybudzałam się z przerażeniem, że następnym razem mogę już nie zdążyć. Zamierałam na kilka sekund, kiedy Oli przestawał oddychać, dusił się, nie mógł złapać powietrza… Saturacja spadała do 69%. Oliwier musi być podłączony do respiratora CPAP w czasie drzemek popołudniowych jak i w nocy. Dzięki temu będzie miał możliwość spokojnie oddychać podczas snu bez narażenia życia. Nie chcę myśleć, co by było gdyby… Pewnego dnia Oli miał tak mocne bóle brzucha, że spędziliśmy w szpitalu 14 dni. Z krwi wyszła borelioza, więc zostały przypisane antybiotyki, ale nadal nie wyjaśniono przyczyny bólu brzuszka. Zostaliśmy wypisani do domu, a parametry nie spadły do odpowiedniego poziomu. 1,5 tygodnia po wyjściu ze szpitala na wizycie prywatnej u gastrologa została postawiona diagnoza – refluks. Kiedy po prawie dwóch tygodniach pobytu w szpitalu podjęto decyzję o przeprowadzeniu gastroskopii, trzeba było ją bardzo szybko zakończyć z uwagi na zagrożenie życia Oliwierka. Walka o życie i zdrowie własnego dziecka jest przerażająca jak nic innego. Pojawiła się też kolejna odsłona choroby – katapleksja. Wtedy występuje całkowita utrata napięcia mięśniowego i Oliwier bezwładnie upada. Jesteśmy w trakcie szukania leku, który będzie odpowiedni. Na razie synek musi cały czas chodzić z kimś pod rękę, bo nigdy nie wiadomo, kiedy atak nastąpi. Pogłębiła się też o kilka stopni kifoza. Oliwierkowi jest wciąż potrzebna ciągła i intensywna rehabilitacja ruchowa i umysłowa, aby chociaż utrzymać to, co przez lata wypracowaliśmy a jeśli Bóg da, nawet poprawić stan zdrowia. Nie wiem, co mam robić. Oliwier potrzebuje rehabilitacji, specjalnej suplementacji leków, a moje środki topnieją z dnia na dzień. Nie mamy marzeń na przyszłość. Już dawno o nich zapomnieliśmy – żyjemy, cieszymy się chwilą, bardzo dużo czasu spędzamy na rehabilitacjach i konsultacjach... Chcielibyśmy żyć normalnie. Tak jak każdy zdrowy człowiek Nie żałuję żadnej chwili, żadnej podjętej decyzji w moim życiu... Nic bym w nim nie zmieniła. Po prostu z całego serca pragnę, aby moje dziecko było szczęśliwe. Oddałabym za to wszystko, dlatego staram się każdego dnia być kilka kroków przed chorobą. Dziękuję za wsparcie, jakiego nam udzielacie i proszę o pochylenie się nad nami kolejny raz.  Bez Was zginiemy w tym świecie – Oliwier się cofnie w swoim rozwoju, a mi pęknie serce… Mama ➡️ Facebook

55 464,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 50 919,00 zł
Ola i Łukasz Narloch
Ola i Łukasz Narloch , 3 latka

Początek historii Oli i Łukasza jest smutny... Razem zawalczmy o ich lepszą przyszłość!

Ola i Łukasz są bliźniakami, a do tego skrajnymi wcześniakami. Od samego początku los niezwykle mocno ich doświadczył. Gdy patrzymy na ich bezbronne spojrzenia, ciężko jest pogodzić się ze świadomością, że życie potrafi być tak bardzo niesprawiedliwe.  Z drugiej strony los może nie jest aż tak okrutny. Dzieci nie są wprawdzie wychowywane przez swoich rodziców biologicznych, ale bezpieczny i kochający dom znalazły u nas, w rodzinie zastępczej.  Ola i Łukasz pojawili się w naszym życiu, gdy mieli zaledwie 5 miesięcy. Wtedy też poznaliśmy ich historię – historię, która nie miała szczęśliwego początku. Dzieci urodziły się w 32. tygodniu ciąży z powodu zakażenia wirusem COVID-19. Ola ważyła 1200 g i mierzyła 37 cm długości, a Łukasz ważył 1430 g i miał 43 cm długości. Wyobrażamy sobie, jak bardzo byli wtedy mali, drobni, delikatni i całkowicie bezbronni... Po urodzeniu spędzili w szpitalu 3 miesiące. W tamtym czasie Ola przeszła dokomorowy wylew krwi do mózgu pierwszego stopnia i posocznicę! Musiała zostać także poddana przetoczeniu krwi. Ola ma wadę wzroku na poziomie -2 dioptrie. Dodatkowo lekarze podejrzewają, że jej serduszko jest zbyt duże...  Łukasz z kolei cierpi na wzmożone napięcie mięśni i retinopatię wcześniaczą – ma zaćmę oraz wadę -2.5 w jednym oczku i + 2.5 w drugim. Ponadto przeszedł zabieg chirurgiczny na wnętrostwo. Musi być więc pod stałą kontrolą lekarza chirurga. U każdego z nich postawiono ponadto tę samą diagnozę – zespół FAS.  Bliźniaki są u nas od 5. miesiąca życia, a dziś mają już 2 lata. Wytworzyło się między nami przywiązanie, a my jesteśmy dla nich jak mama i tata. Nie ma możliwości, aby dzieci wróciły pod opiekę biologicznych rodziców, więc podjęliśmy decyzję, że na stałe chcemy zaopiekować się Olą i Łukaszkiem. Gdybyśmy teraz zostali rozdzieleni, dzieci przeżyłyby kolejną traumę!  Podjęliśmy także jeszcze jedną decyzję – chcemy zawalczyć o jak najlepszą przyszłość dla Oli i Łukasza. Wiemy, że przed nami jeszcze długa droga, aby wzmacniać nie tylko zdrowie, ale także sprawność i samodzielność naszych pociech.  Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie w zapewnieniu naszym cudownym bliźniakom spokojnej przyszłości. Razem możemy dokonać tego cudu! Agnieszka i Artur, rodzice zastępczy ➡️ LICYTACJE GRUPY POMOCNI ZŁOTÓW

11 980,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 10 999,00 zł
Adam Róg
Adam Róg , 52 lata

To nie może być koniec! Adam walczy o sprawność i potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy w tym roku wszyscy szykowali się do świąt Wielkiej Nocy, w naszym domu czuć było tylko paraliżujący strach... Poranek 2 kwietnia zapamiętam na zawsze. Mąż zaczął narzekać na potworny ból głowy, którego nie dały radę uśmierzyć leki, bardzo się pocił, a później zaczął wymiotować. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, a Adam słabł z każdą chwilą. Podjęłam decyzję o szybkim zabraniu męża na SOR.  Kiedy dotarliśmy do szpitala, badanie tomografem wykazało krwawienie międzyczaszkowe. Mąż natychmiast trafił na blok operacyjny. Przez 6 godzin sztab medyków walczył o życie najbliższej mi osoby, a ja nie mogłam nic zrobić! Okazało się, że w głowie Adama pękł tętniak. Nawet nie wiedzieliśmy, że tam jest… To były chwile, które chciałabym wyrzucić ze swojej głowy, tymczasem wciąż wracają do mnie natłokiem emocji. Pamiętam swój strach, pamiętam, że nie mogłam się na niczym skupić. Mój mąż walczył o życie na szpitalnej sali, a ja błagałam w myślach, żeby udało mu się wyjść z tego wszystkiego cało. Późniejsze słowa lekarzy sprawiły jednak, że ugięły się pode mną kolana. Chwilę po operacji powiedziano mi, że mam się pożegnać z mężem, bo jego stan jest krytyczny. Nie mogłam się z tym pogodzić! Wiedziałam, że Adam się nie podda, że będziemy walczyć, dopóki starczy nam sił, że mamy jeszcze tyle planów do zrealizowania w przyszłości. Kiedy Adam wybudził się ze śpiączki poczułam się, jakby ktoś zdjął mi z serca ogromny ciężar. Mój ukochany mąż wygrał tę walkę, najtrudniejszą z możliwych i choć wiedziałam, że powrót do sprawności będzie drogą przez ciernie, trwałam przy nadziei, że pokonamy wszystkie przeciwności. Jeszcze przez długi czas Adam był cieniem samego siebie. Ważył tylko 43 kg! Dziś jest już trochę lepiej, ale przed nami wciąż długa droga. Udało się zdjąć rurkę tracheotomijną, mąż zaczyna już powoli i świadomie mówić. Wciąż jednak utrzymuje się niedowład prawej strony ciała. Noga Adama jest już po tej stronie sprawniejsza, z ręką niestety wciąż jest kiepsko. Mąż podejmuje już pierwsze próby chodzenia, by jednak marzyć o sprawnej przyszłości, potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Koszty są ogromne i sami nie damy rady. Pomóż nam, proszę! Joanna, żona

83 193,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 76 382,00 zł
Maria Bagińska
Maria Bagińska , 61 lat

SLA – odłóżmy w czasie wykonanie wyroku! Pomóż Marii!

Po dwóch latach wędrowania od lekarza do lekarza, po dwóch latach męczącej drogi, która zdawała się nie mieć końca, postawiono mojej mamie diagnozę.  Niestety jest to diagnoza najgorsza z możliwych: SLA – stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe. Ten wariant choroby atakuje nerwy i mięśnie twarzy, powoduje problemy z mową oraz połykaniem. Choroba szybko postępuje, gdyż w najświeższym wyniku EMG, czyli badania elektrofizjologicznego, widać, że degradacja nerwów zaczyna się już w barku i przechodzi aż do ręki.   Postanowiłam założyć zbiórkę, bo rehabilitacja neurologopedyczna, której mama potrzebuje, by jak najdłużej utrzymać obecny stan zdrowia, jest bardzo kosztowna. Cena trzytygodniowej terapii to 2500 zł.  Wraz z pogłębieniem się nieodwracalnych objawów koszty leczenia wzrosną kilkukrotnie. Chcę zrobić wszystko, by moja mama jak najdłużej była samodzielna, by mogła po prostu cieszyć się życiem. Wiem, że sama nie dam rady tego osiągnąć, dlatego proszę o pomoc. W planie jest także terapia farmakologiczna za granicą. Rekomendowany lek nie jest dostępny w Polsce. Obecnie przyjmowane przez moją mamę medykamenty dostępne na polskim rynku są niewystarczające. Potwierdzają to ostatnie wyniki badań.  Stwardnienia zanikowego nie da się wyleczyć, nie da się też cofnąć skutków choroby, ale można ją wstrzymać, sprezentować mojej mamie dodatkowe miesiące, a nawet lata. Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia.  Ewelina, córka

16 638,00 zł ( 52,13% )
Brakuje: 15 277,00 zł
Ksawery Wnuk
Ksawery Wnuk , 10 lat

Samotna matka walczy o chorego synka❗️Wraz z wiekiem dochodzą kolejne diagnozy...

Dziękuję, że już raz udzieliliście pomocy mojemu synowi. Jako samotna matka tym bardziej doceniam wsparcie od każdego z Was. Walka o zdrowie i sprawność Ksawerego trwa jednak nadal i trwać będzie jeszcze długo. Niektórzy pewnie pamiętają, z czym przyszło nam się zmagać. Dla tych, którzy nie mieli okazji poznać naszej historii, postaram się przedstawić ją najdokładniej jak potrafię, choć nie jest to proste.   Los tak się potoczył, że Ksawery nie ma ojca i wychowuję go sama. Bardzo szybko okazało się, że samotne macierzyństwo, to nie jedyna trudność, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Musiałam walczyć o życie mojego dziecka!  Ksawery kilka miesięcy temu skończył 8 lat. Nie może cieszyć się pełnią dzieciństwa ze względu na stan swojego zdrowia: 2 wady serca, padaczkę, encefalopatię, obustronną wadę słuchu, astygmatyzm, koślawość stóp, problemy gastryczne, refluks, alergię pokarmową oraz dwie wrodzone wady nerek, które prowadzą do częstych infekcji dróg moczowych. Niestety to nie wszystko. Mój synek ma także autyzm atypowy, zaburzenia hiperkinetyczne, obniżone napięcie mięśniowe. Przed nami jeszcze diagnostyka genetyczna... O ile choroby kardiologiczne czy pokarmowe można wyleczyć, tak w przypadku autyzmu trzeba nauczyć się z nim żyć. Sama nie jestem w stanie zapewnić mojemu dziecku właściwej opieki, dlatego istotną rolę odgrywają tutaj turnusy rehabilitacyjne. Zdaniem lekarzy tylko taka intensywna forma pomocy, jaka zapewniana jest podczas turnusów, pomoże Ksaweremu rozumieć świat i nauczy go poruszać się w nim.  Ponownie proszę Was o pomoc. Przed nami ogrom pracy, który należy włożyć w walkę o lepszą przyszłość mojego syna. Turnusy rehabilitacyjne, które powinny być stałym elementem jego terapii, kosztują ogromne pieniądze… Proszę, wesprzyj nas, abyśmy nie byli zdani tylko na siebie. Dla nas liczy się każdy gest!  Mama Ksawerego, Kamila

34 231,00 zł ( 52,1% )
Brakuje: 31 461,00 zł
Paulina Winna
Paulina Winna , 32 lata

Mama dwójki dzieci nagle straciła wzrok! Pomóż!

Błagam, pomóżcie mi zadbać o zdrowie mojej siostry! 8 grudnia zupełnie niespodziewanie wydarzyła się tragedia, z którą do dzisiaj nie potrafimy się pogodzić. Na skutek malacji rogówki i rozwijania się chorób spowodowanych przez malację m.in. tarczycy, Paulina całkowicie straciła wzrok. To wtedy po raz ostatni widziała swoich najbliższych – męża, dzieci i resztę rodziny.  Rokowania są niepewne. Z tego, co mówią lekarze, wnioskujemy, że w pierwszej kolejności należy wyleczyć chorą tarczycę. Paulina podróżuje 140 kilometrów 15 razy w miesiącu na badania i leczenie. Koszty takiego leczenia stanowczo przekraczają nasze możliwości finansowe.  Obustronna orbitopatia i oftalmopatia tarczycowa z cechami malacji rogówki choroby Gravesa-Basedowa odebrała Paulinie możliwość wykonywania jej ulubionych zajęć. Zawsze perfekcyjna pani domu kochająca swoje dzieci. Przed chorobą nie miała łatwo – u jej młodszego syna, gdy miał zaledwie 6 miesięcy wykryto padaczkę i autyzm. Obecnie Paulina nie może zobaczyć postępów w rozwoju swojego synka, dlatego nie poddaje się i walczy dalej. Przyjmuje bardzo bolesne zastrzyki w gałki oczne i bardzo drogie leki i środki ochrony oczu. Niestety stan Pauliny z dnia na dzień pogarsza się. 31 stycznia miała mieć wykonaną operację tarczycy, która z uwagi na złe wyniki, została odwołana. Lekarze mówią, że istnieje szansa na odzyskanie wzroku, ale wszystko zależy od stanu zdrowia i jak najszybszej operacji tarczycy. Jest nam naprawdę ciężko, Pauliny mąż musiał zwolnić się z pracy, by mógł opiekować się nie tylko chorym dzieckiem, ale i również nią, ponieważ obecnie trzeba prowadzić ją przez życie za rękę.  Brakuje nam pieniędzy. Nasze oszczędności skończyły się, a my nie możemy w taki sposób przegrać tej walki. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli, prosimy o pomoc! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Brat Pauliny Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

32 190,00 zł ( 52,09% )
Brakuje: 29 598,00 zł
Hubert Cierpikowski
Hubert Cierpikowski , 10 lat

Hubert każdego dnia staje do walki z SMA... Pomóż!

Hubert chce żyć, realizować się, bawić, dorastać w pełni szczęścia tak, jak jego rówieśnicy. Niestety na jego drodze stanęła rzadka choroba, jaką jest rdzeniowy zanik mięśni. My, przyjaciele rodziny, chcemy pomóc w walce o jego przyszłość. To naprawdę wspaniały chłopiec, który zasługuje na wszystko to, co najlepsze. SMA jest wynikiem wady genetycznej, przez którą obumierają neurony w rdzeniu kręgowym odpowiadające za skurcze i rozkurcze mięśni. Choroba nie ma jednak wpływu na rozwój poznawczy i intelektualny. Dzieci z SMA są przeważnie bardzo inteligentne, pogodne i czerpią ogromną radość z życia. Chory może żyć normalnie, cieszyć się życiem, poznawać świat. Wymaga to jednak bardzo kosztownych rehabilitacji. Tak właśnie jest w przypadku Huberta. To bardzo inteligenty i ciekawy świata chłopak, który na co dzień musi mierzyć się z wieloma przeciwnościami. Hubert zadziwia nas wszystkich swoją determinacją i optymizmem. Systematyczna i intensywna rehabilitacja jest w stanie zapewnić mu dalszy rozwój, na którym bardzo nam zależy. Leczenie i turnusy rehabilitacyjne dają największe efekty, są jednak bardzo kosztowne. To właśnie na nie chcielibyśmy przeznaczyć zebrane środki i choć trochę odciążyć rodziców chłopca. Dzięki Waszej pomocy i zbiórce to naprawdę może się udać! Przyjaciele rodziny

110 834,00 zł ( 52,09% )
Brakuje: 101 932,00 zł