Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Brzozowska
Maja Brzozowska , 5 lat

Zdiagnozujmy Majkę! Nadal nie mówi, tylko dlaczego?

Gdy Majka miała 2 latka i nadal nie chodziła, byłam już pewna, że słowa, które usłyszałam przy porodzie „urodziła pani zdrową dziewczynkę” mijają się z rzeczywistością. Najpierw na świat przyszła Malwinka – zdrowa, silna dziewczynka. Nasza córeczka rosła, a my marząc o większej rodzinie, nie mogliśmy się doczekać drugiego dziecka. W końcu po 5. latach pojawiła się Majka. Nic nie wskazywało na problemy zdrowotne oprócz niskiej wagi ciała. Nasze maleństwo ważyło zaledwie 2100 g.  Maja długo nie raczkowała, potem nie chodziła. Nadal nie mówi, jest pampersowana. Ma też problemy z emocjami – potrafi być agresywna do innych dzieci. Przez przykurcze w udach i bieganie na paluszkach musi być intensywnie rehabilitowana.  To, co na ten moment zdiagnozowali lekarze to wzmożone napięcie mięśniowe,  opóźniony rozwój psychoruchowy i dysmorfię twarzy, jednak dotychczasowe badania nie wskazały na żadną konkretną chorobę, mimo że wszystko na to wskazuje. Zbieramy pieniądze na genetyczne badanie WES, rehabilitację, wizyty u psychologa, psychiatry, logopedy. Niestety do wszystkich tych specjalistów musimy chodzić prywatnie, ponieważ na NFZ czekalibyśmy aż pół roku. Dodatkowo martwi mnie stan zębów Majki, które dosłownie gniją. By je wyrywać i leczyć, lekarze muszą córeczkę uśpić, a to kolejne koszty. Mamy też problem z wybiórczością pokarmową… Już nie wiem, co mam robić. Musimy Majkę zdiagnozować, w przeciwnym wypadku będzie tylko gorzej. Proszę, pomóż! Basia, mama Majki

11 813,00 zł ( 55,52% )
Brakuje: 9 464,00 zł
Marcel Józefczyk
4 dni do końca
Marcel Józefczyk , 13 lat

Walka o zdrowie Marcelka wciąż trwa! Nie pozwólmy chorobie zawładnąć życiem chłopca!

Kochani, dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy w zeszłym roku opłacać wiele godzin intensywnej rehabilitacji dla naszego synka. W przypadku jego choroby to jedyna droga, żeby powstrzymać degradację mięśni i jak najdłużej utrzymać sprawność. Niestety, nasz Marcelek będzie potrzebował regularnych ćwiczeń ze specjalistami jeszcze przez wiele lat, a być może do końca życia. Dlatego raz jeszcze prosimy Was o wsparcie. Oto nasza historia: Marcel ma już prawie 10 lat i cierpi na genetyczny zanik mięśni - dystrofię  Emery'ego-Dreifussa. Choroba ta polega na zaniku mięśni praktycznie każdej części ciała (włączając mięśnie oczu czy serca) w konsekwencji na niepełnosprawności czy nawet śmierci. Przez wiele lat szukaliśmy przyczyny jego ciągłego potykania się, przewracania i problemów z powstawaniem. Jego niezgrabność widoczna była gołym okiem. Odwiedziliśmy mnóstwo gabinetów. Pielgrzymowaliśmy od drzwi do drzwi, żeby tylko znaleźć odpowiedź i mieć pełną świadomość choroby, z którą walczymy. Poród przebiegał prawidłowo i okres wczesnego dzieciństwa też nie wskazywał na tak poważne schorzenie. Synek miał zwykle kiepski apetyt i słabo przybierał na wadze. Dopiero z biegiem czasu docierało do nas, że Marcelek rozwija się inaczej, niż jego starsze rodzeństwo. Wtedy po kolei zapalały nam się kolejne lampki ostrzegawcze. U mojego synka lekarze zdiagnozowali chorobę o wiele lat za późno, bo dopiero w zeszłym roku. Ten dzień był pewną ulgą, bo wreszcie wiedzieliśmy, co mu dolega, ale jednocześnie potwornym ciosem, bo okazało się, że nie ma lekarstwa, które mogłoby pomóc Marcelowi. Tej dystrofii nie da się wyleczyć! Jedyną nadzieją na samodzielność fizyczną oraz umysłową jest długoletnia, intensywna i bardzo kosztowna rehabilitacja.  W ostatnim czasie do całego zastępu problemów doszły jeszcze kłopoty z układem oddechowym i synek musi być na noc podłączany do respiratora. To dla nas wszystkich ogromny stres, nie znam już takiego pojęcia, jak spokojny sen… Choroba okrada go z kolejnych umiejętności, boimy się o każdy dzień... Zdecydowaliśmy się na badania genetyczne, żeby jeszcze lepiej poznać chorobę synka i nasze obawy w pełni się potwierdziły. Nocami musimy go podpinać pod respirator. Obecnie Marcel jeszcze chodzi, ale bez rehabilitacji choroba posadzić go na wózek. Synek powinien być rehabilitowany nieustannie, bo tylko ćwiczenia zapewniają mu sprawność. Na WF-ie coraz częściej nie może dorównać rówieśnikom z powodu osłabienia i braku sił. Chcę, aby mógł jak najdłużej chodzić i był samodzielny. Dlatego proszę Cię o dalsze wsparcie i pomoc. Rehabilitacja pochłania ogromną część naszego budżetu domowego. Nie chcę, aby doszło do sytuacji, że któregoś dnia mój synek nie będzie mógł mieć zajęć, bo zabraknie mi pieniędzy... Ewa, mama Marcela

6 943,00 zł ( 55,49% )
Brakuje: 5 568,00 zł
Kacper Wykręt
Pilne!
Kacper Wykręt , 20 lat

19 lat to nie pora na śmierć! Kacper potrzebuje pilnego wsparcia na zakup leków!

PILNE! Kacper, nasz syn, ma dopiero 17 lat. Jest chory na śmiertelną, nieuleczalną chorobę, wyrok śmierci odroczony w czasie... Walczy o oddech i każdy kolejny dzień! Żyjemy z myślą, że nasz syn może umrzeć przedwcześnie i robimy wszystko, żeby uratować jego życie…  Ostatnie badania wykazały, że stan Kacpra jest dramatyczny... Pojemność płuc wynosi zaledwie 37%! Nasz syn gaśnie... Konieczna jest NATYCHMIASTOWA pomoc! Nic nie zapowiadało tragedii, nie sygnalizowało, że wraz z naszym synkiem przyjdzie na świat śmiertelna, bezlitosna choroba, dusicielka, która będzie próbować podstępnie zakończyć jego życie... Dziś są badania przesiewowe noworodków, 17 lat temu jeszcze ich nie było. Ciąża przebiegała prawidłowo, poród również. Trzymaliśmy synka w ramionach i byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że urodził się z genetycznym przekleństwem - mukowiscydozą. Przyjechaliśmy z synkiem do domu i cieszyliśmy się z tego, że jest z nami... A potem Kacper zaczął umierać. Po 3 tygodniach synek zachorował na zapalenie płuc i znowu wrócił do szpitala. Na oddziale spędził tydzień… Jego stan się pogarszał. Później, podłączony pod tlen, został przetransportowany karetką do Zielonej Góry. Tam spędził 3 tygodnie na oddziale intensywnej terapii, był w stanie bardzo ciężkim. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że Kacper jest chory na mukowiscydozę. Lekarze nie dawali mu szans na życie. Wszystko, co było do tej pory, przestało mieć znaczenie… Liczyło się tylko to, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore, że w każdej chwili może umrzeć… Synek przeżył wtedy, ale choroba nie zniknęła. Strach, że stracimy Kacpra, że zwykła infekcja go zabije, nie opuszcza nas każdego dnia… Mukowiscydoza to bardzo ciężka choroba genetyczna. Atakuje cały organizm, niszczy wszystkie jego układy, w tym najbardziej pokarmowy i oddechowy… Zalewa płuca gęstym śluzem, powodując, że chory po prostu się dusi. Bezlitośnie prowadzi do ich włóknienia, w pewnym momencie pozostaje jedynie przeszczep… Choroba dzień po dniu bezlitośnie zabiera oddech i siły… Średnia długość życia chorych na mukowiscydozę to w Polsce zaledwie 25 lat! Choroba zabrała życie już tylu dzieci, które mieliśmy okazję poznać... Boimy się, że Kacper również będzie wśród nich. Od momentu diagnozy zaczęła się nasza walka o oddech. Każdy dzień wygląda tak samo: pobudka wczesnym rankiem, inhalacja, oklepywanie klatki piersiowej, drenaż, leki. I tak kilka razy w ciągu dnia... Bezsenne noce, bo uporczywy kaszel i ból całego ciała od kaszlenia nie pozwala zasnąć... Opadanie z sił. Antybiotyki. Infekcje. Szpital... Przez te wszystkie lata uczyliśmy się tej choroby, a Kacper nie zna innego życia - bez szpitala, rehabilitacji, drenażu, inhalacji i przyjmowania leków. Wie, że nigdy nie będzie mógł jak jego koledzy do utraty tchu biegać za piłką po boisku czy jeździć na rowerze…  Kacper rośnie, a choroba niestety razem z nim. Im jest starszy, tym jest stan staje się coraz poważniejszy... Mukowiscydoza postępuje i nie jest już tak łatwo z nią walczyć. Najgorzej jest właśnie teraz, jesienią. Czas niepogody, przeziębień. Każda infekcja kończy się zapaleniem płuc, szpitalem, rozpaczliwą walką o oddech, cierpieniem. Staramy się kupić Kacperkowi czas, widzimy jednak, że powstrzymujemy nieuniknione... Musimy ratować nasze dziecko!  We wrześniu Kacper rozpocznie przyjmowanie leku przyczynowego, najnowocześniejszego leczenia przeciwko mukowiscydozie. Wiążemy z tym ogromne nadzieje... Cieszymy się, że synowi udało się i dostanie lek refundowany. Wciąż jednak potrzebujemy wsparcia w zakupie leków - ostatnio w aptece zostawiliśmy tysiąc złotych - i sprzętu medycznego, by ratować jego życie. Możemy albo się poddać, albo zbierać pieniądze, walczyć i prosić o pomoc. Każdy rodzic na naszym miejscu zrobiłby chyba to samo... Kacper codziennie walczy o życie, o oddech, o każdy następny dzień… Nie poddaje się, chce żyć. Niestety choroba z każdym dniem atakuje coraz zajadlej...  Błagamy o pomoc. Życie Kacpra jest dla nas najważniejsze. Prosimy z całej mocy naszych serc, pomóż nam, uratuj nasze dziecko! Rodzice Kacpra * Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

11 807,00 zł ( 55,49% )
Brakuje: 9 470,00 zł
Jakub Brylski
Jakub Brylski , 7 lat

Przez rozszczep kręgosłupa nie może chodzić! – Zbieramy na rehabilitację

Kubuś urodził się z rozszczepem kręgosłupa. Pierwszą, skomplikowaną operację przeszedł już w pierwszej dobie życia w Szpitalu w Szczecinie Zdrojach. Operacja polegała na zamknięciu przepukliny oponowo-rdzeniowej.  Byliśmy pełni nadziei, że wszystko, co złe mamy już za nami i naszym synkiem. Niestety okazało się, że to początek trudnej i bolesnej drogi Kubusia.  Synek ma trwały niedowład kończyn dolnych. Wymaga intensywnej rehabilitacji. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by godzin zajęć miał jak najwięcej. Jednak jest to bardzo kosztowne. W pomoc zaangażowała się cała nasza rodzina, ale to kropla w morzu potrzeb. Kubuś uczestniczy w rehabilitacji metodą NDT Bobath, ma również zajęcia z logopedą i innymi specjalistami. Pomimo iż syn jeździ do ośrodka rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowawczego, godzin rehabilitacji nie mamy tyle, ile byśmy chcieli. Musimy wspomagać jego leczenie prywatnie. Wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne są konieczne ze względu na to, że dzięki nim syn ma więcej zajęć, niż daje nam rehabilitacja na NFZ. Wskazane jest kontynuowanie rehabilitacji systematycznie. Wiąże się to niestety z ogromnymi kosztami, które znacznie przekraczają nasze możliwości. Nie tracimy nadziei, nie poddajemy się, choć to bardzo trudne. Z całych sił walczymy o sprawność i zdrowie naszego synka.  Pragniemy, by Kuba mógł żyć normalnie. Dlatego jesteśmy zmuszeni prosić Cię o wsparcie. Darczyńcy pomogli już tylu osobą w podobnej sytuacji do naszej… Mamy nadzieję, że Twoje serce otworzy się również na historię Kubusia.  Rodzice Kubusia ➡️ Poznaj bliżej Kubusia!

7 379,00 zł ( 55,48% )
Brakuje: 5 919,00 zł
Tomasz Pająk
Tomasz Pająk , 53 lata

Jedna chwila zmieniła nasze życie... Zrobię wszystko, by Tomek wrócił do mnie i naszej córki❗️

”Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko”. Ja wiedziałam od zawsze! Wiedziałam jak wielka łączy mnie więź z moim mężem. W momencie, w którym upadł i gdy po długim oczekiwaniu na szpitalnym korytarzu usłyszałam diagnozę… Moje serce rozsypało się na milion kawałków. Z trudem powstrzymuję potok łez, gdy widzę męża i ojca naszej córki. Leżącego, niewinnego, pozbawionego sprawności z dnia na dzień. Czuję, że on chce wrócić, ale jeszcze nie może, nie wie jak… Muszę mu pomóc!  Pęknięcie tętniaka zmieniło całe nasze poukładane życie. To się tak szybko wszystko zadziało, że do tej pory nie wiem, jak sobie poradziłam z emocjami. Byliśmy wszyscy w domu, gdy mąż zasłabł. Karetka bardzo szybko zabrała go do szpitala.  Oczekiwanie na jakiekolwiek informacje to nie były godziny. To była wieczność! Trafiliśmy do szpitala około 15:30, a wiadomość o tym, że w jego głowie pękł tętniak, usłyszeliśmy po 21…  Potem długie oczekiwanie na blok operacyjny, to wszystko działo się w takim tempie, że traciłam zmysły. Nie czułam zupełnie nic poza wielkim strachem. Jakby ktoś żywcem próbował wyrwać mi serce… Jakby za ścianą działa się wielka krzywda, a ja mogłam tylko czekać.  Nic nie zmieni tego, że usłyszeliśmy przerażającą diagnozę — w głowie mojego męża rósł tętniak, o którym nikt nie miał pojęcia i w momencie zasłabnięcia po prostu pękł. Tomek kilka tygodni był leczony tabletkami na nadciśnienie. Być może wnikliwe badania ujawniłyby, że dzieje się coś poważnego. Tylko czy gdybanie cokolwiek teraz zmieni?  Lekarze musieli przeprowadzić pilną operację. Dzięki szybkiej reakcji stan męża pozwala na rehabilitację. Patrzy na nas, zachowuje kontakt wzrokowy i czasem wykonuje polecenia np. zaciśnięcia dłoni…  Czeka go rehabilitacja, bo samo pęknięcie spowodowało spory uszczerbek na zdrowiu. Jeśli zareagujemy z rehabilitacją tak szybko jak z operacją, to jest duża szansa, że Tomek wróci do sprawności. Tomek jest kochanym mężem i ojcem. Niczego tak nie pragnę teraz, jak tego, żeby wrócił. Kochał spędzać czas ze znajomymi, na spacerach z psami. Jeździliśmy na przejażdżki rowerowe, a czasem po prostu do kina. Spokojne życie, mimo upływu lat zakochanego w sobie małżeństwa…  Tomek w wolnej chwili lubił oglądać mecze koszykówki i piłki nożnej. Towarzyszył w najważniejszych wydarzenia z życia naszej córki. Kibicował i jeździł na jej mecze… Widzę, że to, co się stało nie jest proste również dla naszej córki. Również dla niej chcę walczyć o Tomka!  Chciałabym i bardzo wierzę, że wróci jeszcze czas kiedy był sprawny i spędzał z nami wspólne chwile. Przed nim i przed nami długa droga, ale wiemy, że warto. Niestety, koszty rehabilitacji są znacznie większe, niż przypuszczałam. To ogromne pieniądze, których nie jestem w stanie uzbierać… W pojedynkę ta walka będzie niemożliwa. Zawsze u boku miałam Tomka, dzisiaj jestem poniekąd sama. Nie poddam się, bo marze by wrócił…  Żona Joanna

62 555,00 zł ( 55,47% )
Brakuje: 50 211,00 zł
Andrzej Ciesielski
Andrzej Ciesielski , 57 lat

Choroba zabrała już pasję, sprawność, zdrowie... Pomóż nam to zatrzymać❗️

Taty pasją jest jazda konna i tworzenie stadniny koni, w której szczęśliwe są i konie i ludzie je odwiedzający i przy nich pracujący. Poświęcił jej całe swoje życie. Nagła choroba i wiele komplikacji zabrały wszystko, niczym fala. Coś było i nagle tego nie ma... Proszę, pomóż nam ratować jego zdrowie! We wrześniu 2022 roku tata miał poważny i rozległy udar niedokrwienny mózgu, po którym od początku uczył się mówić, pisać, poruszać... Wtedy też rozpoczął się jego problem ze wzrokiem i nastąpił zanik czucia w ręce. Myśleliśmy, że nie może być gorzej, że spotkała nas już najgorsza tragedia — walka o zdrowie najbliższej osoby. Niestety, od tego czasu przyszło tacie walczyć jeszcze kilkukrotnie i ze zdwojoną siłą. Miał kolejne udary i 2 operacje ratujące życie. Po trzecim udarze usłyszeliśmy straszną diagnozę, że czwartego udaru nie przeżyje… To przerażające i niewyobrażalne ile musiał znieść i cały czas znosi... W tej chwili prawdopodobnie sytuacja jest ustabilizowana, lecz tato daleki jest od normalnego funkcjonowania. Porusza się samodzielnie, ale nie jest w stanie pracować, wyraźnie porozumiewać i nadal nie ma czucia w ręce. Boli go brak możliwości realizowania swojej jeździeckiej pasji, która trzymała go przy życiu. Boli go także kompletny brak możliwości zarabiania pieniędzy. Wiele bym dała, by mu to znów zapewnić. By mógł wrócić do choć trochę normalnego życia, w którym tak wiele z siebie dawał innym... Chcemy mu pomóc, aby mógł powrócić do normalności, lecz wygląda na to, że przed nami kolejne lata kosztownej i żmudnej oraz codziennej rehabilitacji. Jesteśmy już na skraju możliwości finansowych, a przecież teraz nie możemy się poddać! Porządna rehabilitacja, na którą tata udaje się 4 razy w tygodniu do Instytutu Neurorehabilitacji, kosztuje 18 tysięcy złotych. Do tego doliczamy dojazd za przejechane miesięcznie około 2000 km, niezbędne leki i suplementy, zabiegi, basen itp... Proszę, pomóż nam zapewnić tacie leczenie. Przeszedł już zdecydowanie za dużo... Już wystarczy cierpienia! Córka

35 389,00 zł ( 55,44% )
Brakuje: 28 441,00 zł
Patryk Retkowski
Patryk Retkowski , 9 lat

Ból i cierpienie niszczy życie Patryka! Uratuj go przed straszną chorobą!

Od kilku lat mój synek zmaga się z bólem i cierpieniem. Od kilku lat szukam pomocy gdzie tylko można. Teraz musimy walczyć do końca, nie możemy się poddać. Niestety, choroba nie chce odpuścić, a Patrykowi brakuje już sił do dalszej walki. Wszystko zaczęło się gdy Patryk miał 18 miesięcy. Po szczepionce 6 w 1 plus pneumokoki i meningokoki, którą podano mu w Szkocji, zauważyliśmy, że coś niepokojącego dzieje się z synkiem. Godzinę później już wiedziałam, że to zbyt dużo, jak dla tak małego dziecka. U Patryka pojawiła się wysoka gorączka oraz wysypka. Trafiliśmy do szpitala, gdzie lekarz zdiagnozował anginę. Lekarz przepisał leki, które braliśmy zgodnie z zaleceniem. W pewnej chwili na twarzy Patryka pojawiły się wypieki, a jego zachowanie było bardzo niepokojące. Z dnia na dzień stan synka się pogarszał. Jego zachowanie budziło niepokój, a napady szału zdawały się nie mieć końca. Dodatkowo nie chciał jeść, bardzo bolały go nóżki i mięśnie. Szukałam pomocy wszędzie gdzie się dało, zarówno za granicą, jak i w Polsce, niestety lekarze rozkładali ręce. Tysiące badań, wieczne czekanie na wyniki, aż wreszcie trafiliśmy na lekarza z Gdańska, który po wynikach stwierdził autoimmunologiczne limbiczne zapalenie mózgu oraz miano ANA  (antinuclear antibodies). Patryk zmaga się również z przeciwciałami M beta 2 oraz onkoneuronalnymi przeciwcialami HU. Ma także bardzo duże problemy jelitowe, wymaga to wielu wyrzeczeń, ponieważ syn musi być na ścisłej diecie. Z jednej strony była to dla mnie tragiczna wiadomość, z drugiej wiedziałam, że teraz będę już w stanie pomóc mojemu dziecku. Po rozmowach z lekarzami i szukaniu pomocy w internecie wiedziałam, że to będzie dla nas niezwykle męcząca walka, jednak dla Patryka zrobię, co w naszej mocy, by tylko był zdrowy! Niestety, nikt nie umiał zaplanować terapii, która skutecznie zwalczyłaby chorobę. Mijały miesiące, stan mojego syna zaczął się pogarszać, a objawy nasilać. Ból  zabrał Patrykowi normalne życie, zabrał mu dzieciństwo... Cierpienie, które mu towarzyszy jest o wiele gorsze niż to, z którym czasem mierzy się zdrowy człowiek. Dla nas był to bardzo trudny okres. Patrzyłam na synka i nie byłam mu w stanie pomóc. Po kilku latach cierpienia moejgo synka dowiedziałam się od specjalistów, że stan Patryka może się poprawić po podaniu wlewu z immunoglobin ludzkich, gdzie jeden wlew kosztuje około 23 tysięcy złotych. By zobaczyć czy choroba ustąpi potrzeba trzech takich wlewów. Jeśli choroba zacznie ustępować, to będą planowane kolejne. Dla mnie jest to kwota, której sama nie jestem w stanie zdobyć. Do tej pory koszty związane z leczeniem opłacałam z własnych oszczędności, które się skończyły. Proszę Was o pomoc, o ratunek dla mojego dziecka! Ewelina, mama Patryka __________________ Patryka można wesprzeć także poprzez licytację

34 721,00 zł ( 55,43% )
Brakuje: 27 918,00 zł
Adrian Miś-Ghiocel
Adrian Miś-Ghiocel , 4 latka

Krzyk i strach to codzienność – Pomóż Adriankowi zrozumieć świat!

Nasz szkrab urodził się w kwietniu 2020 roku, kiedy świat opanowała pandemia. Był to czas izolacji. Jako rodzice nowo narodzonego dziecka nie mogliśmy wspólnie cieszyć się pojawieniem Adriana. Przez 10 dni dzieliła nas szpitalna szyba... Adzio otrzymał 7, a potem 9 punktów w skali Apgar. Jednak niedotlenienie, zamartwica okołoporodowa i cała lista wymienionych przez lekarzy schorzeń brzmiały dla nas bardzo poważnie. Od razu zlecono nam obserwację i dalsze badania.  Pierwsze miesiące życia dały nadzieję i nie wskazywały na to, że dzieje się coś złego. Adi kiepsko sypiał, często płakał i denerwował się, ale nie dało nam to większego powodu do zmartwień. Kiedy synek skończył 2 lata i dalej nie mówił, zaczęliśmy poważnie zastanawiać się, czy aby na pewno „wyrośnie z tego”. Dodatkowym zmartwieniem był brak kontaktu wzrokowego, komunikowania potrzeb, brak interakcji. Po wielu miesiącach poszukiwań, we wrześniu 2022 usłyszeliśmy diagnozę – Autyzm dziecięcy. Do spektrum doszły jeszcze zaburzenia czucia głębokiego, zaburzenia sensoryczne, napięcie mięśniowe…  W chwili obecnej Adrian nie je samodzielnie, jest pampersowany, wypowiada pojedyncze słowa jak “ta”, “nie”, “daj”, ale nie komunikuje potrzeb fizjologicznych. Ma problemy z koncentracją, agresją i autoagresją. Reaguje krzykiem, gdy czuje się źle.  Jest tak wiele trudności, z którymi musimy się mierzyć, by pomóc synkowi zrozumieć świat. W ramach NFZ Adrian uczęszcza dwa razy w tygodniu na zajęcia wspomagania rozwoju. Niestety, to za mało. By lepiej funkcjonować, synek potrzebowałby zajęć integracji sensorycznej, logopedii i fizjoterapii, ze względu na brak czucia głębokiego.  Wszystko to jednak generuje koszty, na które brakuje nam pieniędzy. Jeżeli ktoś z Państwa zechce nas wesprzeć i pomóc synkowi w dalszym rozwoju, będziemy niesamowicie wdzięczni. Liczy się każdy dzień i wierzymy, że dobra wola i terapia razem potrafią zdziałać cuda! Rodzice

7 076,00 zł ( 55,42% )
Brakuje: 5 690,00 zł
Dariusz Chruścicki
Pilne!
2:19:20  do końca
Dariusz Chruścicki , 51 lat

Darka zaatakował NOWOTWÓR❗️Śmiercionośna choroba nie odpuszcza❗️POMÓŻ❗️

Choroba Darka spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Wiedzieliśmy, że mąż jest w grupie ryzyka, jednak nawet w najgorszych snach nie przypuszczaliśmy, że ciemne chmury nadejdą akurat nad naszą rodzinę. Diagnoza zabrzmiała jak wyrok śmierci. Dziś nie mogę zrobić nic, tylko błagać o pomoc!  W marcu 2022 roku mąż zaczął się skarżyć na uporczywy ból brzucha. Był tak silny, że mój ukochany nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Wiedziałam, że dzieje się coś poważnego. Darek niezwłocznie udał się do lekarza, który skierował go na kolonoskopię. Badanie jednak trzeba było przerwać, przez ogromnego guza! Wyznaczono kolejny termin, na którym badanie zostało przeprowadzone już w kompletnym znieczuleniu. Została wykonana także biopsja. Gdy otrzymaliśmy wyniki, poczuliśmy, jak życie wali nam się na głowę... Nowotwór jelita grubego IV stopnia z przerzutami do wątroby! Błagałam, aby obudzić się z tego koszmaru! Niestety, to nie był koniec złych wieści… Lekarze poinformowali nas, że guz jest zbyt duży, aby go usunąć. Operacja mogłaby wyłącznie pogorszyć stan zdrowia męża. Jedyną możliwością było rozpoczęcie chemioterapii paliatywnej, wyłonienie stomii i wspomaganie Darka równolegle suplementami… Tak trwamy do dziś. Nowotwór wykańcza organizm męża, a my walczymy o jego każdy dzień.  Darek jest tatą czwórki dzieci, wspaniałym mężem, dobrym człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego akurat jego musiał dopaść tak okrutny przeciwnik. Nasza sytuacja jest ciężka, kosztów cały czas przybywa, a ja czasem muszę wybierać czy wykupić receptę, czy wykonać opłaty. Do tego badania krwi męża w ostatnim czasie uległy pogorszeniu i jeśli nie będzie lepiej, nie otrzyma kolejnego podania chemii… Bardzo się boję. Patrzę na nasze dzieci, które nie wiedzą jak bardzo ich tatuś jest chory i łzy napływają mi do oczu. Ale póki serce Darka bije, będę walczyć! Niestety bez Waszego wsparcia nie dam rady. Dlatego dziś, z wszystkich sił błagam o pomoc! Pomóżcie nam stoczyć tę najcięższą walkę! Każda złotówka ma znaczenie.  Hania, żona Darka 

35 368,00 zł ( 55,4% )
Brakuje: 28 462,00 zł