Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Jędrzejczyk
Mariusz Jędrzejczyk , 37 lat

Rana nie chce się goić❗️Pomóż Mariuszowi wydostać się z pułapki choroby❗️

Na cukrzycę typu II choruję już od 10 lat. Przez dekadę choroba wywołała u mnie wiele poważnych powikłań – polineuropatia cukrzycowa, retinopatia oraz, co jest dla mnie najgorsze, zespół stopy cukrzycowej – w prawej nodze mam amputowany drugi palec. W lewej za to od dwóch lat mam otwartą ranę powstałą pod odciskiem, który zrobiłem sobie nieświadomie, bo przez polineuropatię mam uszkodzone nerwy i nie mam czucia. Stopa nie chce się zagoić. Cały czas coś się z nią dzieje – zakażenie bakteryjne, ciągła antybiotykoterapia, stale opatrywane rany… W końcu pobyt w szpitalu, długie leczenie i to planowane sprawiły, że straciłem pracę. A koszty tylko wzrastają. Chodzę w bucie ortopedycznym, ale jego zakup nie był refundowany. Wcześniej skorzystałem z refundacji na inny rodzaj buta, a o następną mogę się starać dopiero po 3 latach. Do tego dochodzi leczenie w komorze hiperbarycznej, leczenie, dojazdy do lekarza… Jestem pod stałą opieką diabetologa i chirurga naczyniowego, ale nie mogę podjąć pracy zawodowej.  Moja sytuacja jest bardzo trudna. Korzystam ze świadczenia rehabilitacyjnego, ale to nie wystarcza na leczenie i codzienne funkcjonowanie. Po takim czasie moi bliscy również wyczerpali już możliwości pomocy. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Proszę o pomoc w ratowaniu mojej stopy i zdrowia. Dziękuję i życzę zdrowia każdemu.  Mariusz

9 458,00 zł ( 59,26% )
Brakuje: 6 500,00 zł
Renata Bąk
Renata Bąk , 68 lat

Trzeci udar odebrał Renacie sprawność. Trwa intensywna rehabilitacja!

Ten rok dla nikogo nie jest łatwy… Niestety nam życie napisało wyjątkowo trudny scenariusz. W czerwcu moja mama przeszła trzeci udar mózgu, który pozostawił po sobie bardzo poważne konsekwencje. Od tamtej pory codziennie o nią walczymy. Niestety – koszty tej walki zwalają z nóg... Udar był na tyle poważny, że zaraz po nim mama musiała być poddana operacji usunięcia naczyniaka z okolicy pnia mózgu. Kiedy zastaliśmy ją po tej operacji, byliśmy zrozpaczeni. Z mamą nie ma kontaktu, wypowiada jedynie pojedyncze słowa. Mama nie chodzi, prawa część jej ciała jest sparaliżowana, ruchy lewej ręki również są ograniczone. Nie ma możliwości, aby wstała z wózka inwalidzkiego, na którym z trudnościami jest w stanie siedzieć. Efekty dwumiesięcznej rehabilitacji są minimalne...  Refundowana rehabilitacja zakończy się już w listopadzie, a prywatny ośrodek, który zadeklarował możliwość opieki i rehabilitacji, podał koszty, których nie jesteśmy w stanie pokryć. A w przypadku tak rozległego udaru pierwsze 6 miesięcy jest kluczowe, aby umożliwić mamie podstawowe funkcjonowanie w przyszłości... Jesteśmy przerażeni, bo wiemy, że walczymy z potężnymi przeciwnikami – czasem i ciężką chorobą. Najbliższe miesiące zadecydują o tym, czy mamie uda się odzyskać częściową sprawność po serii udarów...  Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc. Inaczej życie mamy będzie nieustannym cierpieniem... Tomasz, syn Renaty z rodziną ––––––––––––––––––––––––––––––– Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach na Facebooku

107 659,00 zł ( 59,23% )
Brakuje: 74 075,00 zł
Tymek Tokarz
Tymek Tokarz , 5 lat

Rehabilitacja to najlepsze lekarstwo dla Tymka - pomóż, póki nie jest za późno!

Około 9 miesiąca życia, od kiedy Tymek zaczął raczkować, okazało się, że jego prawa nóżka jest znacznie słabsza niż lewa. Wyniki badania rezonansu komputerowego wykazały zmiany w mózgu. Po zapoznaniu się z dokumentaję medyczną lekarz postawił diagnozę: Spastyczne mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu połowiczego prawostronnego. Od tego czasu mój synek jest nieustannie rehabilitowany. W grudniu tego roku w szpitalu w Szczecinie Tymek przeszedł operację selektywnej rizotomii grzbietowej, której celem było zniesienie spastyki. Teraz, żeby mógł dojść do pełnej sprawności wymaga intensywnej i długotrwałej rehabilitacji oraz zakupu sprzętu ortopedycznego - ortez na nóżki. Tymek skończy w lutym 4 latka. Od czasu diagnozy robi ogromne postępy. Nie chcę dopuścić do sytuacji, gdzie nasza ciężka praca włożona w sprawność synka pójdzie na marne. Dlatego proszę o pomoc, bo koszt ortez jest duży, a przy kosztach stałej i niezbędnej rehabilitacji budżet domowy naszej rodziny nie jest w stanie opłacić wszystkiego. Mama Marta. Kwota zbiórki jest szacunkowa

12 599,00 zł ( 59,21% )
Brakuje: 8 678,00 zł
Liza Gruntseva
Pilne!
Liza Gruntseva , 13 lat

Pomóż mi dzisiaj, bo jutra już nie będzie❗️

Nowotwór zabija moje dziecko, niszczy jej życie i zabiera radość. Jestem załamana, bo nie umiem jej pomóc. Choroba postawiła swoje warunki – rzuciła moją córeczkę prosto w onkologiczne piekło. Liza jest dzielna, ale każdego dnia widzę na jej buzi smutek i strach. To dodziera moje serce, bo wiem, jak bardzo dramatyczna jest to sytuacja. Gdybyśmy wiedziały ze to tylko kwestia czasu, ale niestety jest znacznie gorzej. W tej chwili jest to kwestia życia lub śmierci. Jeśli przeczytasz nasz apel, to pamiętaj, że jesteś naszą jedyną i ostatnią nadzieją! Musimy zdobyć pieniądze na leczenie – pieniądze których nie mamy i które są poza naszym zasięgiem.  Mam na imię Olesia, jestem mamą dwójki dzieci, córki i syna. Moja córka Liza ma 11 lat. W zeszłym roku zaczęła się skarżyć na samopoczucie. Niestety, przez bardzo długi czas nie mogli jej prawidłowo zdiagnozować, przez co straciliśmy dużo czasu. Teraz może się okazać, że tego czasu nam zabraknie. Tym bardziej że nie mamy pieniędzy na leczenie, od którego zależy życie! W końcu w lutym 2023 roku diagnoza zapadła – mięsak Ewinga 10 żebra po lewej stronie. Diagnoza była szokiem. 12-letnie dziecko i nowotwór? Byliśmy zszokowani i załamani. Przepłakałam wiele dni i nocy, chowając przed córką moje łzy!  Całe nasze życie zawiesiliśmy na kołku. Przyszedł ten straszny dzień, w którym musieliśmy spakować Lizę i jechać do szpitala. Tam trzeba było zmierzyć się z widokami, które na zawsze pozostają przed oczami! Onkologia dziecięca – straszne miejsce, gdzie przerażone małe istotki walczą o życie! W miejscowym szpitalu skończyliśmy dwa cykły chemioterapii, i później na leczenie przyjęła nas klinika w Izraelu. We własnym zakresie uzbieraliśmy środki na 6 kursów chemioterapii, ale jesteśmy wyczerpani, wszystko, co mieliśmy, już zostało sprzedane, i więcej możliwości nie mamy. Liza bardzo pilnie potrzebuje operacji, a potem-chemio i radioterapii. Podczas operacji Lizie usuną żebro, guz i być może, śledzionę. Ponieważ nowotwór znajduje się od razu w dwóch odcinkach, piersiowym i lędźwiowym, to operować będzie od razu kilka zespołów lekarzy.  Tutaj nie można już czekać. Nowotwór wciąż jest w organizmie mojej córeczki, rozwija się i zabija ją dzień po dniu. Bez Was nie mamy żadnych szans, by zapłacić tę kosmiczną cenę za ratowanie życia.  Liza jest jeszcze dzieckiem, ale w jej oczach nie zobaczysz dziecięcej radości. W jej oczach czai się strach przed śmiercią, która od miesięcy depcze jej po piętach!  Jako mama, błagam Was z całego serca o ratunek! Prosimy o pomoc w zbiórce dla Lizy na jej leczenie i pobyt w Izraelu. Liza ma szansę na wyzdrowienie, ale bez pieniędzy na leczenie, stracimy tę szansę bezpowrotnie.  Mama

308 834,00 zł ( 59,12% )
Brakuje: 213 476,00 zł
Magdalena Larysz
Magdalena Larysz , 34 lata

By cierpienie przestało być codziennością! Pomóżmy Magdzie pokonać endometriozę!

Endometrioza IV stopnia – to moja codzienność. Choroba dotknęła mnie już jako młodą, trzynastoletnią dziewczynkę. Przez wiele lat cierpiałam z bólu, nie wiedząc, co mi dolega. Dziesiątki lekarzy, wizyt zarówno na NFZ, ale też tych prywatnych. Za każdym razem słyszałam to samo: ból jest normalny, jak urodzę dziecko, to mi przejdzie, mam pić więcej wody, taka Twoja uroda… Diagnoza dopiero niedawno została postawiona prawidłowo – endometrioza głęboko naciekająca na narządy w miednicy mniejszej, jelita i przestrzeń odbytniczo-pochwową. Ból, który towarzyszy mi co miesiąc, wywołuje u mnie ciągły strach, ponieważ nie wiem, jak będzie silny i czy dam radę wstać z łóżka. Całe moje młode życie podporządkowane było chorobie, o której istnieniu nawet nie wiedziałam, a której objawy lekarze ignorowali, przypisując to mojemu cyklowi miesięcznemu. Musiałam rezygnować z wielu wydarzeń w moim życiu, zaczynając od zwykłych rodzinnych spotkań, wyjazdów wakacyjnych, spotkań towarzyskich. Wiele ważnych etapów mojego życia jak egzaminy maturalne, egzaminy na studiach, obrony prac dyplomowych przetrwałam dzięki silnym lekom przepisywanym na receptę oraz licznych wizytach na SORze. Ból, który mi towarzyszy od lat obejmuje nie tylko skurcze macicy, ale również ból kręgosłupa, ból i drętwienie nóg, silne skurcze jelit oraz nudności, wymioty i omdlenia. Te wszystkie objawy sprawiały, że musiałam rezygnować z normalnego życia: różnego rodzaju wyjazdów – nie tylko wakacyjnych, ale również np. z wymian studenckich, które pozwoliłyby mi na rozwój zawodowy, ponieważ bałam się, że za granicą nikt nie będzie mi w stanie pomóc w cierpieniu. W latach szkolnych przy okazji każdej miesiączki zwijałam się z bólu na podłodze szkolnego korytarza, a moja mama musiał zwalniać się z pracy, aby mnie zabrać do domu. Już jako osoba dorosła wielokrotnie zwalniałam się w ciągu dnia z pracy, ponieważ nie byłam w stanie wykonywać swoich obowiązków. Nawet dzień mojego ślubu napawał mnie strachem, bo wypadał na czas tych trudnych dni. Stres związany z przygotowaniami do ślubu był dla mnie zbawienny, ponieważ wydłużył mi cykl. Dzięki temu nie cierpiałam w tym ważnym dla mnie dniu. Kilka miesięcy temu udałam się na wizytę kontrolną do lekarza, który na szczęście podczas badania USG coś zauważył. Podejrzewał torbiel endometrialną i zalecił dalszą diagnostykę. Pierwszy raz ktoś wspomniał przy mnie o endometriozie. Zaczęłam czytać o tej chorobie w internecie i znalazłam klinikę Medicus we Wrocławiu, która zajmuje się jej leczeniem. Oczywiście od razu umówiłam się na wizytę najbliższy możliwy termin. Pan doktor podczas wizyty po zbadaniu potwierdził endometriozę oraz skierował mnie na dalsze odpłatne badania (m.in. rezonans magnetyczny miednicy mniejszej), które pozwoliły zobrazować stan zaawansowania choroby. Endometrioza zaatakowała moją macicę, jajniki, jajowody i jelita. Narządy te są ze sobą zrośnięte i praktycznie unieruchomione kokonem ze zrostów, co powoduje ból i znacznie utrudnia zajście w ciążę. Po 18 latach cierpienia nareszcie okazało się, że mam szanse na normalne życie. Bez bólu i strachu przed bólem. Pojawiła się nadzieja na to, że to ja będę planować swoje życie, a nie moja choroba. Pomóc mi może tylko rozległa i skomplikowana operacja przeprowadzona w prywatnej klinice. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje operacyjnego leczenia endometriozy w takim stadium choroby, a w mojej sytuacji operacja jest jedyną drogą do wyzdrowienia i macierzyństwa. Termin operacji mam wyznaczony na 17 marca 2022. Do tego czasu muszę wpłacić wyznaczoną przez klinikę kwotę, której z mężem nie jesteśmy w stanie uzbierać. Nieprzeprowadzenie operacji w najbliższym czasie, może skutkować pogorszeniem się stanu mojego zdrowia i całkowitą utratą szansy na macierzyństwo. Dlatego proszę Cię o pomoc w powrocie do normalnego życia bez bólu, w którym będę mogła zostać mamą. Magda

34 594,00 zł ( 59,12% )
Brakuje: 23 917,00 zł
Edzio Jurewicz
Edzio Jurewicz , 2 latka

Gdy wyjątkowość staje się problemem... Pomóż w leczeniu małego Edzia!

Tak bardzo cieszyłem się, że zostanę ojcem. Jak każdy dumny tata wierzyłem, że mój syn będzie wyjątkowy! Niestety nie wiedziałem, że aż tak… Mój synek Edzio urodził się z bardzo rzadką chorobą genetyczną – mozaikową trisomią chromosomu 9. W 2003 roku opisanych w literaturze medycznej było zaledwie 30 przypadków z całego świata, osób urodzonych z tą wadą! Polega ona na posiadaniu przez dziecko trzech kopii chromosomu zamiast dwóch. Skutki trisomii obserwuje się w wielu narządach, które nie funkcjonują poprawnie. Objawami trisomii mozaikowej jest niepełnosprawność obejmująca upośledzenie intelektualne z opóźnieniem rozwojowym oraz wolnym wzrostem.  To był dla nas szok! Dodatkowo dowiedzieliśmy się, że jest to mutacja genetyczna tzw. sporadyczna. Oznacza to, że dwójce w pełni zdrowych rodziców, może urodzić się dziecko z trisomią mozaikową 9. Dlaczego nas to spotkało? Nie wiadomo… Wiemy natomiast na pewno, że będziemy walczyć o jak najlepsze funkcjonowanie naszego synka! Zdajemy sobie sprawę, że szpitale i gabinety lekarskie będą naszą codziennością. Edzio urodził się bowiem jeszcze ze zwichnięciem obustronnym, ma dysmorfię oraz piętowe stópki. Jest bardzo wiotki. Obecnie jesteśmy po miesięcznym pobycie w szpitalu po operacji. Edzio uczy się jeść od nowa poprzez żywienie dojelitowe PEG. Gdy skończy pierwszy rok życia, czeka go jeszcze operacja bioderek.  Każdego dnia pracujemy nad intensywną terapią naszego syna. Niestety życie co rusz rzuca nam kłody pod nogi. Ostatnio z racji pobytu w szpitalu przesunęła nam się tomografia, która miała sprawdzić prawidłowość  główki. Oprócz tego jest jeszcze wiele innych nieprawidłowości do zdiagnozowania, ponieważ każde dziecko z „9” jest inne. Jak bardzo wyjątkowy jest Edward, będziemy odkrywać w ciągu najbliższych tygodni, miesięcy, lat… Aspekt finansowy blokuje nam szybsze diagnozy – dostęp do lekarzy, badań i wdrożenie odpowiedniego leczenia. Dlatego tak bardzo liczymy na wsparcie ludzi dobrej woli. Nasza rzeczywistość już nigdy nie będzie łatwa. Jednak z Waszą pomocą może się choć odrobinę polepszyć… Proszę, pomóżcie nam! Przemek, tata Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóź Edwardowi!

125 602,00 zł ( 59,03% )
Brakuje: 87 164,00 zł
Antoś Michałkiewicz
Antoś Michałkiewicz , 5 lat

Walczymy o rozwój mowy naszego synka! Pomoc dla Antosia!

Antoś urodził się jako wcześniak. Dostał tylko 4 punkty w skali Apgar. Mimo że ma cztery latka, to ciągle walczymy o to, żeby wypowiedział swoje pierwsze słowa. Prosimy o pomoc! Synek ma zdiagnozowany autyzm. Jest dzieckiem niemówiącym i nadpobudliwym ruchowo. Ma dużą wybiórczość pokarmową. Potrzebuje kosztownej, wielotorowej rehabilitacji. Każdego dnia robimy wszystko, aby nasz synek lepiej się rozwijał, aby mógł być samodzielny, a przede wszystkim, żeby zaczął mówić.  Naszym największym marzeniem jest wreszcie usłyszeć te dwa słowa: "mama" i "tata"! Od lipca do końca sierpnia Antek był poddany terapii słuchowej Tomatisa. Podczas niej wypowiedział pierwsze sylaby! Byliśmy tacy szczęśliwi, że usłyszeliśmy głos naszego synka! Trwało to jednak bardzo krótko, Antoś dalej milczy… Przed nim i nami, rodzicami, ogromna praca do wykonania. Dodatkowym problemem jest też nadwrażliwość słuchowa. Mimo tego wierzymy, że w końcu nam się uda! Pojawiło się już światełko w tunelu.  Koszty walki są jednak ogromne. Chcielibyśmy, żeby Antoś pojechał na turnus rehabilitacyjny, który pomoże mu robić postępy w rozwoju mowy. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie! Razem możemy dać mu lepszą przyszłość! Rodzice

6 270,00 zł ( 58,93% )
Brakuje: 4 369,00 zł
Paulina Babecka
Paulina Babecka , 18 lat

Paulina każdego dnia toczy HEROICZNĄ WALKĘ! Pomóż...

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za Waszą dotychczasową pomoc i wsparcie. Niestety nasza walka nadal trwa… Potrzebujemy Was! Poznaj naszą historię: Wierzyłam, że ze wszystkim damy sobie radę. Wierzyłam, że choroba nie podporządkuje sobie każdego naszego dnia. Trzymałam się nadziei tak mocno, że niemal nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Niestety, każdego dnia było coraz trudniej, stan Paulinki się pogarszał, a nadzieja, która jeszcze do niedawna była tak silna, malała... Moja córeczka przyszła na świat z zespołem Downa. Niemal od początku wydawało mi się, że dokładnie wiem, z czym przyszło mi się zmierzyć. Kocham Paulinkę tak bardzo, że myślałam, że to uczucie pomoże nam pokonać niemal wszelkie przeszkody. Dziś wiem, że nawet największa miłość jej nie uleczy...  Gdy moja córeczka skończyła roczek, lekarze zdiagnozowali u niej padaczkę lekooporną. Mimo że Paulinka jest już nastolatką, nie mówi i nie chodzi. Jest całkowicie zależna od naszej pomocy. Dzięki Wam mamy możliwość uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych. Ćwiczenia przynoszą efekty! Paulina bardziej się otwiera, szuka kontaktu i interakcji z innymi ludźmi. Jednak duży kłopot na co dzień sprawia nam noszenie córki, która niestety nie chodzi i nie komunikuje nam swoich potrzeb… Paulina ma zajęcia indywidualne w domu. Gdy ma dobry dzień, to widzimy, że jest chętna i stara się uczestniczyć w lekcji. Jednak częste ataki sprawiają, że przeważnie jest wycofana, śpiąca i bezsilna… Heroiczna walka o córkę toczy się każdego dnia, a my codziennie stajemy na ringu walki z losem, który tak brutalnie ją potraktował. Staramy się zaspokoić potrzeby Paulinki, ale finansowo przestajemy już sobie radzić. Codzienna rehabilitacja i turnusy dają światełko nadziei, które nigdy nie zgaśnie... Pomóżcie nam je podtrzymać! Alina, mama Paulinki

5 635,00 zł ( 58,85% )
Brakuje: 3 940,00 zł
Beata Golik
Beata Golik , 34 lata

Mam dla kogo walczyć, mam dla kogo żyć! Z Twoją pomocą mogę pokonać raka!

Jestem Beata, mam dopiero 33 lata, a już usłyszałam diagnozę brzmiącą jak wyrok – wyrok śmierci: nowotwór złośliwy jelita grubego z przerzutem do wątroby. Moja rodzina jest dla mnie wszystkim. Kocham ich najbardziej na świecie. Teraz walczę o swoje życie i zdrowie właśnie dla nich. Dla mojego męża i naszej niespełna 5-letniej córeczki.  Aby zrealizować to, jakże mogłoby się wydawać – powszechne życzenie, postanowiłam zadbać o zdrowie. U moich bliskich występowała polipowatość rodzinna, więc dla spokoju wykonałam badanie, aby wykluczyć to u siebie. Nie miałam żadnych objawów! Czysta profilaktyka, która jak się okazało, uratowała mi życie... Zaczęło się całkiem niewinnie w 2019 roku. Wykonałam kolonoskopię, podczas której lekarz wykrył duże polipy na jelitach. Zaskoczyło mnie to (pomimo dziedziczności tej choroby), jednak kwestia wypalania ich miała szybko załatwić temat. Niestety, tak się nie stało. Pół roku później wyniki nadal były niepokojące, zapadła więc decyzja o konieczności usunięcia jelita grubego. Rozpoczęło się oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego. Nic nie jest w stanie przygotować człowieka na ten dzień, w którym jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że ma się nowotwór. Nic, żadne słowa nie dadzą rady opisać tego zaskoczenia, rozpaczy i wielkiego znaku zapytania, który pojawia się w głowie. Miałam wtedy zaledwie roczną córeczkę i diagnozę – nowotwór jelita grubego. Niestety, kolejne badania wciąż przynosiły złe wieści: znaleziono nowe ognisko choroby w postaci dwóch guzków na wątrobie. Ponowna, druga już operacja, tym razem termoablacji wątroby. Po niej 12 cyklów chemii. Mój organizm był osłabiony i wyniszczony, ale walczył. Po kilku miesiącach tomografia sprawdzająca. I wielki, choć niemy krzyk „Nie, nie, nie, to nie może być prawda!”. Badanie bowiem wykazało wznowę na wątrobie. Trzecia operacja, tym razem usunięcia prawego płata wątroby. Kolejne badania. Wątroba jest ok, ale… wykryto guzki na płucach! Znów trafiłam na stół operacyjny celem ich wycięcia. Znów nie było mnie z rodziną. Znów toczyłam bitwę o życie! Po ponad dwóch latach tej nierównej walki, w grudniu 2021 roku kolejne złe wieści. Wznowa na płucach i wątrobie. Nie miałam już siły, ale mój mąż się nie poddał. Zjeździliśmy chyba całą Polskę, zapukaliśmy do każdych możliwych drzwi, aby znaleźć leczenie, które dałoby nam nie tylko nadzieję, ale przede wszystkim rezultat! W ten sposób trafiłam do kliniki badań naukowych pod kątem nowych leków. Dostałam leki z chemioterapią i lekiem badanym. Są bardzo silne, przez co naprawdę ciężko to przechodziłam, ale przecież mam dla kogo żyć… Równocześnie jeździłam na zabiegi hipotermii na wątrobie i płucach. Bardzo kosztowne zabiegi, dlatego nie zawsze było mnie stać na wykorzystanie w pełni ich potencjału. Musiałam ograniczać ich liczbę, z uwagi na brak środków. Brałam leki, suplementy. I wtedy, nie tak dawno, nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany moment – jestem w remisji! Badanie wykazują co prawda guzki, ale na ten moment są one metabolicznie nieaktywne. Tak bardzo chcę, by ta chwila trwała. Tak bardzo chcę zrealizować swoje zwyczajne marzenie, o byciu z rodziną. Dlatego muszę dalej poddawać się terapiom, ale na drodze ku zdrowej przyszłości stoją mi finanse. Leki, suplementacja, wyjazdy do kliniki oraz wizyty lekarskie, już teraz przekraczają nasz budżet domowy, a z uwagi na konieczność dalszego leczenia jest to dla naszej rodziny zbyt dużym wysiłkiem finansowym.          Dlatego zwracam się do Was kochani o pomoc, liczy się każdy grosz, KAŻDA wpłata ma ogromne znaczenie. Dziękuję z całego serca!  Beata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. ➡️ Licytacje: Zbiórka na leczenie onkologiczne Beata Golik

25 033,00 zł ( 58,82% )
Brakuje: 17 521,00 zł