Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Małgosia Kowalewska
2 dni do końca
Małgosia Kowalewska , 8 lat

Gosia jako pierwsza w Polsce otrzymała tę diagnozę❗️Pomóż z walce o sprawność dziewczynki 🚨

Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się zaraz po porodzie. Gosi była bardzo wiotka, nie zaciskała charakterystycznie dla noworodków piąstek. Kazano nam czekać i obserwować. Bardzo martwiliśmy się o rozwój córeczki, której chcieliśmy uchylić nieba… Miesiącami szukaliśmy odpowiedzi w różnych szpitalach. Wyniki wykluczały najpoważniejsze choroby genetyczne, a my nadal nie znaliśmy odpowiedzi. Ostatecznie postawiona diagnoza też wiele nie wyjaśniła... U córeczki stwierdzono wadę genetyczną – PURA. Nasza Gosieńka jest pierwszym dzieckiem w Polsce, u którego padła ta diagnoza. Choroba odbiera jej bardzo wiele. Gosia nie mówi, nie potrafi wyrażać swoich uczuć, nie przemieszcza się samodzielnie. Jej funkcjonowanie jest bardzo mocno ograniczone. Dzięki wsparciu, które okazaliście nam w poprzednim etapie, mogliśmy pojechać z Gosią na turnus rehabilitacyjny. Dzięki nim jest szansa, że stan córeczki nie będzie się pogarszał… W tym roku również chcielibyśmy pojechać na turnus, którego cena niestety jest dużo wyższa, niż w poprzednim… Nie chcemy z niego rezygnować, ponieważ Małgosia już w zeszłym roku poczyniła ogromne sukcesy i widać, że czas spędzony na takich zajęciach sprawia jej bardzo dużo radości. Jest to dla niej nie tylko ciężka i owocna praca, ale również forma wypoczynku, który chcemy jej zapewnić. Córeczka po turnusie jest bardziej stabilna, kontroluje swoje ciało, mniej się przewraca. Ma tam również możliwość obcowania ze zwierzętami, czego nie jesteśmy w stanie zapewnić jej na co dzień. Ma też przeprowadzane terapie w kombinezonie, który poprawia jej ogólny stan fizyczny. Bardzo prosimy o dalsze wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas niezwykle cenna! Już raz otworzyliście dla nas swoje serca, wierzymy, że zrobicie to ponownie! Rodzice

6 050,00 zł ( 59,85% )
Brakuje: 4 057,00 zł
Wojciech Soroka
Pilne!
Wojciech Soroka , 33 lata

Kochający mąż i tata dwójki małych dzieci walczy o powrót do zdrowia❗️Ratunku❗️

Wojtek to wspaniały mąż i kochający tatuś dwóch iskiereczek Zosi i Lenki. To tata, który robi najlepsze naleśniki na świecie i piecze najlepszy chlebek w jajku. Na co dzień jako mama słyszę od dziewczynek, że tatuś robi wszystko lepiej ode mnie. Najlepiej przytula, lepiej rano budzi i lepiej gotuje. Na co dzień aktywnie spędzający czas, zawsze pogodny i uśmiechnięty, na hasło, że trzeba komuś pomóc – zawsze jest pierwszy w gotowości. Niestety, 16 marca 2024 roku życie naszej rodziny stało się horrorem.  To miał być dzień jak każdy inny, jednak wypadek wszystko zmienił. Wojtek miał rano pojechać po pieczywo na śniadanie, jednak już do nas nie wrócił. Schodząc ze schodów, stracił przytomność i uderzył głową w posadzkę. Przez omdlenie nie miał możliwości ratowania się – cała siła uderzenia została skoncentrowana na głowie.  Nieprzytomnego Wojtka zabrało pogotowie do szpitala. Po kilku godzinach usłyszałam od lekarza, że jeśli jesteśmy wierzący to mamy poprosić księdza, bo stan jest bardzo ciężki. Największym problemem był ogromny obrzęk mózgu i dodatkowo powiększone komory. Dopiero podczas szczegółowego badania w szpitalu na światło dzienne wyszły nowe fakty na temat zdrowia Wojtka. Zdiagnozowano u niego wodogłowie. Ciężko nawet określić jak długo rozwijało się ono w głowie mojego męża. Lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu Wojtka do UCK w Gdańsku, gdzie natychmiast zrobiono dren odprowadzający wodę z głowy. Wojtek aż 18 dni utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej, a jego stan nieustanie się pogarszał. Z każdym kolejnym TK głowy rokowania dla pacjenta były coraz mniej korzystne, a podjęte leczenie nie przynosiło rezultatów. Mimo wszystko nie gasła w nas nadzieja. Musieliśmy wierzyć, że jego stan się odmieni i w końcu nadejdzie jakiś progres… Udało się! W Wielki Piątek spłynęła do nas wspaniała informacja, że TK jest trochę lepsze. A już w środę 3 kwietnia 2024 roku lekarze podjęli próbę wybudzenia Wojtka. Dla nas stał się cud – Wojtek się obudził! Jeden z lekarzy powiedział wprost: „wymodliła to sobie Pani”. Po tak ciężkim urazie jego stan wymaga intensywnej rehabilitacji. Wojtek ma rurkę tracheostomijną i założonego PEGA. Musi wszystkiego nauczyć się na nowo: jeść, chodzić, mówić i wiele innych rzeczy. Na chwilę obecną jest osobą leżącą z ograniczonym kontaktem. Jednak wiemy, że nas słyszy i rozumie. Ma w sobie ogromną wolę walki i ogromną motywację w postaci naszych kochanych córeczek, które potrzebują swojego tatusia. Zawsze jak mogliśmy, pomagaliśmy innym, nieustannie podkreślaliśmy, że dobro wraca. Niestety, teraz my potrzebujemy pomocy i liczymy na dobroć ludzkich serc, bo razem można więcej. Dzięki środkom na rehabilitację Wojtek ma szansę na normalne życie, na wychowanie swoich córek, które są dla niego całym światem. Koszt jednego turnusu rehabilitacji w Bydgoszczy to ponad 28 000 zł, a wiemy, że na jednym się nie skończy. Taka jednak jest cena powrotu Wojtka do zdrowia. Dlatego prosimy Was o pomoc w opłaceniu rehabilitacji Wojtka, a my będziemy dzielnie walczyć o jego zdrowie trwać w modlitwie. Każda wpłata to krok w stronę lepszego jutra Wojtka – cudownego męża i taty. Prosimy, wyciągnijcie do niego pomocną dłoń, on tak bardzo tego potrzebuje… Żona i najbliżsi

113 108,00 zł ( 59,86% )
Brakuje: 75 829,00 zł
Olaf Talabski
Pilne!
Olaf Talabski , 17 lat

Nie traćmy wiary nawet, gdy jest źle❗️ Prosimy o pomoc dla Olafa❗️

Olaf jest wspaniałym synem – zaraża swoim uśmiechem i pozytywnym nastawieniem. Jako rodzice robimy co w naszej mocy, by skutki mózgowego porażenia dziecięcego nie ograniczały wszystkich jego marzeń i pragnień.  Porażone mięśnie, liczne przykurcze, wysoka spastyka ciała powodują nie tylko ból, ale deformują ciało naszego syna. Dzięki wsparciu Darczyńców udało się zrealizować pierwszy etap operacji kręgosłupa Olafka. Teraz podczas rehabilitacji widzimy tę ogromną różnicę! Lekarze dokonali prawdziwego cudu! Jednak za każdą dobrą informacją, kryje się niepokojące "ale". Dr Feldman powiedział, że osiągnięcie przez Olafa w miarę samodzielnej sprawności wymaga pilnej operacji obu nóg! Pionizacja się nie uda bez korekcji chirurgicznej nóg Olafa! Mamy niewiele czasu, a musimy uzbierać kolejne setki tysięcy, by wrócić na drugi etap operacji! Jesteśmy przerażeni. Zależność od zaangażowania ludzi, od wsparcia jest naszą ostatnią nadzieją.  Szukamy pomocy gdzie się da i prosimy o wsparcie. Musimy wierzyć, że się uda. Kiedyś nas zabraknie, więc priorytetem jest zapewnienie Olafowi przyszłości, w której będzie umiał sobie poradzić. Chcemy mu pomóc, póki pozwalają nam zdrowie i siły. Wiemy, że wspólnymi siłami to może się udać. Rodzice Olafa

788 611,00 zł ( 59,77% )
Brakuje: 530 664,00 zł
Nikolas Kośmider
Nikolas Kośmider , 3 latka

Jego życie miało trwać kilka chwil, ale Nikoś jest silny i dalej walczy!

„Wasz synek może umrzeć zaraz po porodzie” – taką informację otrzymaliśmy, gdy Nikolasa nie było jeszcze na świecie. Nie mogłam pozbierać myśli, płakałam w dzień i w nocy, bojąc się, że nie zdążę go poznać… W czasie badań prenatalnych wykryto mutację genu OFD1, która odpowiedzialna jest za hipoplazję robaka móżdżku, agenezję ciała modzelowatego, wentrikulomegalię… Są to skomplikowane nazwy, które kryją za sobą cały zespół wad wrodzonych i możliwych zaburzeń w rozwoju. Nikolas ma jednak w sobie siłę i dzielnie walczy o swoje życie. Od chwili narodzin jest pod opieką poradni genetycznej i neurologicznej. Specjaliści innych dziedzin wydali swoje opinie i prognozy o rozwoju naszego synka. Wrodzone wady rozwojowe będą dotyczyły głównie wyglądu jego buźki. Z czasem może okazać się, że u Nikolasa wystąpią poważne problemy ze wzrokiem i słuchem. Jego rozwój intelektualny będzie rozwijał się poniżej normy, pojawią się trudności w poruszaniu się, wady uzębienia, torbiele narządów wewnętrznych i nieprawidłowe ich funkcjonowanie… Jego i nasze życie będzie podyktowane nieustannymi zmianami, na które musimy być przygotowani. Rehabilitacja, terapie, potrzebne sprzęty i dalsze turnusy to koszty wynoszące kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bardzo prosimy o pomoc! Po ostatnim turnusie zauważyliśmy już niewielkie postępy. Nikolas na chwile obecna intelektualnie rozwija się prawidłowo. Zna zwierzęta, ich odgłosy, kolory oraz cyfry. Będziemy walczyć dalej o naszą kruszynkę, ale sami nie damy rady… Gdy Nikolas się urodził, bałam się, że każda minuta, każdy oddech, każde uderzenie jego maleńkiego serduszka będą ostatnimi. Tuliłam go, całowałam, szeptałam i śpiewałam piosenki, by czuł, że jest wśród ludzi, którzy go kochają całym sercem! Jesteśmy jego rodzicami i musimy zrobić wszystko, by mu pomóc! Rodzice Nikosia → Licytacje dla Nikolasa

38 152,00 zł ( 59,77% )
Brakuje: 25 678,00 zł
Kinga Wrona
Kinga Wrona , 44 lata

Samotność i choroba – z tym mierzę się każdego dnia... Pomóż w walce o zdrowie!

Z całego serca dziękuję Wam za całe dotychczasowo okazane mi dobro. To właśnie dzięki Waszemu wsparciu mogłam opłacać koszty związane z leczeniem i rehabilitacją. Niestety, moja walka o zdrowie trwa nadal i po raz kolejny muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Moja historia: Na imię mam Kinga i jestem osobą niepełnosprawną. Poruszam się na wózku inwalidzkim. Urodziłam się jako wcześniak, więc zabrakło mi trochę szczęścia już na samym starcie. Później los rzucał kolejne kłody pod nogi. Wiele razy musiałam układać swoje życie od nowa. Gdy myślałam, że wszystko udało mi się już poukładać, on ponownie wkraczał do mojego życia i nieźle mieszał… W marcu 2018 roku straciłam mamę, zaledwie kilka miesięcy później ojca. To były dramatyczne chwile. Do dziś bardzo trudno jest mi się z tym pogodzić, że tak nagle i w krótkim czasie straciłam rodziców. Nie mam rodzeństwa – jestem sama. W tym wszystkim najgorsza była dojmująca, wszechobecna, rozpychająca się w tylu godzinach dnia – samotność.  Po około roku postanowiłam przygarnąć kota, który szybko stał się moim wielkim przyjacielem i choć na trochę zapełnił pustkę w moim sercu. Wszystko biegło tak bardzo innym niż za życia rodziców, rytmem. Wtedy poznałam panią Basię, która była dla mnie jak dobry anioł. Pomagała mi zbudować życie od nowa. Niestety wkrótce i ją straciłam. Znów pojawiła się ta dramatyczna pustka, samotność, rozrywający od środka ból. Starta bliskiej osoby jest chyba czymś najgorszym, z czym przyszło mi się mierzyć. Pani Basia zawsze znajdowała radę i ścieżkę.  Byłam blisko depresji. Straciłam wszystkie siły. Parę miesięcy później, by znowu zacząć żyć, dałam dom jeszcze drugiemu kotu. I jestem pewna, że malutka, drobniutka kotka Stefka uratowała mi życie… Utrzymuję się z renty rodzinnej po ojcu i zasiłku pielęgnacyjnego. Praca? Gdyby tylko ktoś chciał zatrudnić niepełnosprawną osobę. Takiej szansy nie dostałam. Największą część moich wydatków przeznaczam na zakup środków medycznych i leków. Niestety wydatki i ceny leków diametralnie wzrosły. Miesięczny koszt samego zakupu leków wynosi aż 650 zł! Praktycznie nie starcza mi na życie… A ja nie mam za bardzo kogo prosić o pomoc. Potrzebuję również rehabilitacji, by nie utracić sprawności. Niestety ona również wiele kosztuje. Dopłata do wózka inwalidzkiego, mimo dużej refundacji, to także dla mnie ogromny stres. Wózek to przecież moje nogi, nie może mi ich zabraknąć. Zebrane pieniądze pozwolą mi pokryć najpilniejsze potrzeby, takie jak pampersy, leki i leczenie. Niestety, aktualnie stoję także przed koniecznością sfinansowania leczenia stomatologicznego, a także wizyt u okulisty oraz walki z pocovidowymi powikłaniami. Proszę o pomoc. Każde udostępnienie i każda wpłata pomnożone przez ilość dobrych, życzliwych serc mogą sprawić, że ten rok będzie dla mnie dobry i bezpieczny... Ty możesz dać mi cząstkę poczucia bezpieczeństwa – a to dla mnie bardzo wiele... Już teraz za każdy rodzaj wsparcia ogromnie DZIĘKUJĘ! Kinga

15 878,00 zł ( 59,7% )
Brakuje: 10 718,00 zł
Ignaś Mielnikow
Ignaś Mielnikow , 2 latka

Karmiony przez rurkę, bez siły w nóżkach... Pomóż Ignasiowi❗️

W końcu wiemy, z jaką chorobą zmaga się nasz Ignaś… I potrzebujemy pomocy! Zespół CHARGE – te dwa słowa zrujnowały nasz świat i pozbawiły Ignasia beztroskiego dzieciństwa, zostawiając go w świecie rehabilitacji, operacji i bólu… Nasza historia: Ignacy urodził się 22 lutego 2022 roku. Wtedy nic nie zwiastowało tragedii, która miała nadejść. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że mój syn nie może nawet płakać z bólu. Choroba odebrała mu tę możliwość, porażając jego struny głosowe.  Obecnie synek ma prawie dwa latka i od lipca zaczął w końcu obracać się z brzuszka na plecy i w ten sposób może się poruszać! Ale jest bardzo ostrożny przez lawinę trudności, z którymi się mierzy… Dwie operacje wad serca, wiotkość krtani, szczeliny w oczkach, obustronny niedosłuch, obniżone napięcie mięśniowe, wnętrostwo, stopy końsko-szpotawe… Lista zdaje się nie mieć końca, ale nie poddajemy się i z całych sił walczymy o naszego Ignasia! Od marca 2023 roku mierzymy się z wrogiem, który powoduje u synka notoryczne wymioty, spadki saturacji w nocy i zielony katar. Niestety specjaliści nie są w stanie dać nam odpowiedzi, dlatego szukamy pomocy, gdzie się da. Jeśli nie dostaniemy jej w kraju, będziemy szukać za granicą. Badania, które musimy wykonać, nie zamykają się na tej liście. Przy zespole CHARGE trzeba sprawdzać dosłownie wszystko. Przynajmniej raz w roku musimy odwiedzić każdego specjalistę. A tymczasem marzymy, by Ignacy nauczył się jeść doustnie, byśmy mogli wyjąć mu PEGa i zapomnieć o koszmarze karmienia przez strzykawkę czy pompkę… Ale koszty zajęć, sprzętu, diagnostyki i rehabilitacji odsuwają od nas to marzenie. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie naszego Ignasia. Nawet najmniejsza wpłata ma ogromne, realne znaczenie. Rodzice

63 495,00 zł ( 59,68% )
Brakuje: 42 888,00 zł
Malwina Nykiel
Malwina Nykiel , 36 lat

Malwina została koszmarnie poparzona❗️Pomóż jej wrócić do zdrowia!

To miało być przyjemne spotkanie ze znajomymi z okazji zakończenia zerówki naszych dzieci. Zmieniło się w najgorszy dzień mojego życia... Wkrótce, dokładnie 28 czerwca, miną 2 lata od tego tragicznego zdarzenia, a moje ciało każdego dnia mi o nim przypomina... Potrzebuję wsparcia, by wrócić do zdrowia. Za każdą pomoc będę ogromnie wdzięczna! Podczas przyjęcia na skutek nieostrożności gospodarzy doszło do wybuchu wolnostojącego biokominka, tuż obok mnie. Wybuchł pożar, zajęłam się ogniem... Doznałam oparzeń II i III stopnia obejmujące 60-69% powierzchni ciała. To był horror... Zabrało mnie pogotowie – najpierw do szpitala w Poznaniu, potem od razu do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach. Lekarze walczyli, by uratować mi życie.  Spędziłam tam kolejne 4 miesiące, w tym 3 tygodnie w śpiączce farmakologicznej. Na skutek chorób i obrażeń następczych znów wróciłam do Poznania – tam kontynuowałam leczenie. Trudno opisać ból, który czuje tak poparzony człowiek. Moje ciało było jedną wielką raną, która paliła żywym ogniem... Przeszłam gehennę: trzy przeszczepy skóry, wiele zabiegów, przetokę jelita cienkiego i okropne tego wszystkiego następstwa. Można napisać książkę, w której każde zdanie wypełnione będzie strachem i cierpieniem... Łącznie spędziłam w 6 szpitalach 18 miesięcy. Przeszłam pięć operacji jelit i jamy brzucha (w tym wycięcie kawałka jelita cienkiego, kawałka jelita grubego, wyłonienie stomii), 69 zabiegów chirurgicznych w pełnej narkozie na blokach operacyjnych, z czego 64 to różnego rodzaju przeszczepy skóry, oczyszczania chirurgiczne ran, opracowywanie całej powierzchni ciała, 51 przetoczeń krwi, 72 przetoczenia surowicy krwi, 3 śpiączki, codzienne mechaniczne zmiany opatrunków na całym ciele – stąd liczne blizny na ok. 90% powierzchni ciała. Kilka razy miałam sepsę i inne zakażenia śmiertelnymi bakteriami. Moje cierpienie, mimo upływającego czasu, trwa. Brak anatomii powłok skórnych i poprzerastane bliznowce bolą, ciągną, ograniczają ruchy. Mam traumę i nienormatywny ból, trudny do opisania. Tamten dzień zmienił wszystko... Choć żyję, wypadek odebrał mi moje życie... Mam męża i dwoje dzieci. W dniu wypadku miały 7 i 10 lat. Tak je zapamiętałam – jako maluchy. Jak wróciłam po ponad 1,5 roku do domu, byli już znacznie dojrzalsi. Moi bohaterowie... Mimo tego wszystkiego, co ich spotkało, mimo braku mamy w trudnym momencie życia, podołali. Udźwignęli cały ten ciężar.  Niestety trauma i konsekwencje z nią związane dotknęły nas wszystkich. Ja jestem osobą z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności, niezdolną do samodzielnej egzystencji. Życie moich dzieci i mojego cudownego męża kręci się wokół mnie, a moje jest zależne całkowicie od nich. Sytuacja (mimo że już nie walczę o życie) jest nadal bardzo ciężka, bo walczymy o moje zdrowie fizyczne i nasze psychiczne każdego dnia. Przede mną jeszcze około 2 lata intensywnego leczenia i rehabilitacji, by odzyskać sprawność i samodzielność. Na ten czas bardzo potrzebujemy wparcia materialnego... Rehabilitacja, terapia blizn, pomoc domowa w codziennych obowiązkach i opieką nade mną, specjalne środki do mycia ciała i pielęgnacji blizn, odzież uciskowa po oparzeniach, sprzęt rehabilitacyjny, higiena i nowa odzież (bezpieczna dla mojej skóry), naświetlania lampami ze światłem żółtym, terapia dzieci i zabiegi dla zdrowia psychicznego, umożliwienie pracy mojemu mężowi – to ogromne koszty.  Z góry dziękuję za każde wsparcie, pomoc i obecność. Ludzie są wspaniali – przekonuję się o tym każdego dnia. Otaczam Was modlitwą i bardzo dziękuję z góry za wszystko! Malwina Nykiel Ważne informacje: 16.06.2023: Dwa dni temu dostałam informację o przyznaniu mi renty w drodze wyjątku. Walczyłam o to kilka miesięcy i w końcu się udało! Niestety, to kwota minimalna, nie wystarczy nawet na moje własne leczenie – zostało mi przyznane 5 x mniej, niż wydaję miesięcznie na leki, rehabilitację, zabiegi. Dlatego, mimo tego wsparcia, wciąż potrzebuję pomocy... Chcę jednak być transparentna, na początku zbiórki pisałam, że renta nie została mi przyznana, a to teraz się zmieniło.  Dziękuję wszystkim, którzy wspierają mnie w mojej drodze po zdrowie!

95 215,00 zł ( 59,66% )
Brakuje: 64 360,00 zł
Kacper Woźniak
Kacper Woźniak , 16 lat

Wesprzyj Kacpra w walce z lawiną diagnoz❗️

Za każdym razem, gdy mam odwagę uwierzyć, że wszystko się ułoży, spotyka nas nowa tragedia. Mój syn jest bardzo chory. Codziennie widzę, jak cierpi. Z miliona marzeń, które krążą po świecie, najbardziej pragnę, by spełniło się to jedno: by Kacper był zdrowy…  Kacper przyszedł na świat w maju 2008 roku ze zdiagnozowaną chorobą Hirschsprunga. W konsekwencji, jeszcze jako maluszek, musiał przejść trzy skomplikowane operacje. Wtedy w naszym życiu na krótką chwilę zagościły spokój i nadzieja, że najgorsze za nami. Szybko strawiły je kolejne, miażdżące diagnozy… Spośród wielu z nich najboleśniejsza jest epilepsja. Częste i silne ataki padaczkowe mogą pojawić się w każdej chwili, zawsze pod postacią napadów niewyobrażalnej agresji. Lekarstwa, które mają pomóc, tylko pogarszają sytuację! Zamiast ulgi, pojawiają się ogromne obrzęki i problemy z oddychaniem. Nasz spokojny zazwyczaj syn zupełnie traci nad sobą kontrolę. Duszę się z płaczu gdy widzę, jak zmienia się w obcą osobę. Jedynym sposobem, żeby mu pomóc, jest odwiezienie go, skrępowanego pasami, do szpitala! Ten widok pozostawia mnie z ogromną dziurą wypaloną w samym środku matczynego serca… Kacper zmaga się także z częstymi stanami paraliżu, wywołanymi jamistością rdzenia. To rzadka, przewlekła choroba, prowadząca do niedowładów rąk i nóg. Dla pacjentów z tą diagnozą szansą na uratowanie sprawności jest operacja. Niestety, przez współistniejące choroby Kacper tej szansy nie dostanie… Przed wózkiem inwalidzkim uchronić może go jedynie rehabilitacja. Dużo ćwiczymy w domu, jednak to nie to samo, co praca z fizjoterapeutą… Mój syn, choć zbliża się do pełnoletności, funkcjonuje jak 7-letnie dziecko. Ma umiarkowaną niepełnosprawność intelektualną. Został brutalnie wyrwany z życia, jakim cieszą się jego rówieśnicy. Nie może uczyć się w szkole i spotykać się z kolegami. Często nie może nawet wstać z łóżka… Kacper potrzebuje intensywnej rehabilitacji, wielospecjalistycznej terapii oraz szerokiej opieki lekarskiej. Przyjmuje całą masę lekarstw, które nie są refundowane. Cena za jego zdrowie już dawno przestała być dla mnie osiągalna…  W oczach mojego dziecka widzę przerażający ból. Gdybym tylko mogła, niosłabym jego cierpienie na swoich barkach… Bezsilność jest najgorszym koszmarem rodzica. Błagam, pomóżcie mojemu Kacprowi w walce z bezlitosnym losem… Mama, Ewa

25 389,00 zł ( 59,66% )
Brakuje: 17 165,00 zł
Patryk Bodanka
Patryk Bodanka , 17 lat

Rozpaczliwa potrzeba światła! Walczymy o wzrok Patryka

Moje serce nieustannie drży z niepokoju. Tak bardzo się boję, że mój syn straci wzrok. Gdy pomyślę, że może nie udać nam się zdążyć na czas, chcę krzyczeć z bezsilności. Rodzic nigdy nie jest przygotowany na krzywdę swojego dziecka. Świadomość, że nie można nic zrobić, a ratunek jest tak bardzo odległy, to najgorsze uczucie, jakie istnieje. Od kiedy pamiętam, Patryk miał problemy ze wzrokiem. Robiłam, co w mojej mocy, by mu pomóc – jeździliśmy na konsultacje, badania, wykonywałam z synem ćwiczenia rehabilitacyjne wzroku – jednak ostatecznie konieczna była operacja, która zakończyła się sukcesem. Ustawienie oczu stało się lepsze, co sprawiło, że Patryk lepiej widział. Pozostawał pod opieką okulisty, aby kontrolować wzrok. Podczas kwietniowej wizyty w 2019 roku, pani doktor nie zauważyła niczego, co mogłoby ją zaniepokoić. Zakończył się rok szkolny, początek wakacji – powinny być beztroskie i pełne odpoczynku, a właśnie wtedy zaczął się nasz koszmar. Syn chciał poczytać książkę i z przerażeniem odkrył, że widzi bardzo niewyraźnie.  Natychmiast udaliśmy się na wizytę. Nie spodziewaliśmy się tego, co usłyszymy. Okulista stwierdził nagłe pogorszenie wzroku i skierował na dokładniejszą diagnostykę do kliniki. Po wielu badaniach wysunięto podejrzenie zaniku nerwu wzrokowego w obu oczach. Kiedy zapytałam o leczenie, usłyszałam od lekarzy, że na obecnie nie ma możliwości operacyjnych ani farmakologicznych… Nie wiedziałam, w jaki sposób powiedzieć Patrykowi, że może być już tylko gorzej. Czułam, że to nie może się tak skończyć – nie wierzyłam, że mój syn może stać się niepełnosprawny, że dotknie go tragedia, która sprawi, że przestanie widzieć! Nie poddałam się. Szukałam ratunku dla mojego dziecka. Nie mogłam odpuścić i skazać go na powolną utratę jednego z najważniejszych zmysłów. Moje starania się opłaciły – pojawiło się światło, którego tak rozpaczliwie potrzebowaliśmy. Wbrew temu, co usłyszałam na początku, istnieje szansa! Jest nią przeszczep komórek macierzystych – terapia bardzo kosztowna, nierefundowana. Jedyna, która ma szansę zmienić życie mojego dziecka na lepsze. Tylko podania komórek mogą zatrzymać postęp choroby, mogą pozwolić Patrykowi widzieć. Mój syn chce się uczyć, podróżować, ma plany. Tak bardzo boję się, że choroba odbierz mu wzrok, bez którego nigdy nie zobaczy świata z całym jego pięknem. Nie zobaczy też mnie, co sprawia mi straszny ból. Jestem jego mamą… Patryk nie musi czekać, aż jego wzrok zniknie na zawsze. Jestem nadzieja, a my będziemy się jej trzymać i wierzyć, że wszystko jest możliwe. Niestety, kwota terapii to blisko 130 tysięcy złotych – pierwsze podanie komórek to koszt około 10 tysięcy złotych. Nie mamy takich pieniędzy. Proszę, pomóż mi zawalczyć o wzrok mojego dziecka! ––––––––––– Licytacje –> KLIK

68 507,00 zł ( 59,63% )
Brakuje: 46 370,00 zł