Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Joanna Trąbczyńska
Joanna Trąbczyńska , 24 lata

Marzę, aby móc chodzić i mówić... Pomóż Asi się rozwijać!

Joasia urodziła się w zielonych wodach płodowych. Jednak mimo tego przerażającego widoku i okręcenia pępowiną była zdrową dziewczynką. Otrzymała aż 9 punktów w skali Apgar. Rzeczywiście były jeszcze inne niepokojące informacje: przednie ciemiączko Asi było bardzo małe, zaledwie na opuszkę palca, a na twarzyczce pojawiły się wybroczyny – czerwone przebarwienia. Odginała się też nienaturalnie, ale te wady były do naprawienia np. przez rehabilitację. Niestety najgorsze było dopiero przed naszą maleńką córeczkę. W szpitalu doszło groźnego zakażenia krwi. Wynikiem niego była bardzo wysoka temperatura ciała. Gorączka nie ustępowała, przez co doszło do zwapnienia mózgu. Jego konsekwencją jest choroba, z którą Asia musi się mierzyć do końca życia – mózgowe porażenie dziecięce pod postacią obustronnego niedowładu połowiczego. Asia jest piękną młodą kobietą, która nie chodzi, nie mówi, nie je samodzielnie. Nie poddajemy się. Rehabilitowana jest od 3. miesiąca życia. Ćwiczenia ze specjalistami to jedyna metoda, która pozwoli Asi lepiej funkcjonować. Organizm naszej córeczki jest słaby, potrzebuje stałej opieki różnych specjalistów, m.in. neurologa, gastrologa, nefrologa. Bardzo prosimy o pomoc! Dzięki Twojemu wsparciu życie Asi będzie o wiele lżejsze. Zbieramy na rehabilitację, turnusy rehabilitacyjne, leczenie oraz zakup sprzętu rehabilitacyjnego. To podstawy, które należy zapewnić osobie z niepełnosprawnością, by godnie funkcjonowała. Z góry dziękujemy za ofiarowane serce! Tata Asi

32 265,00 zł ( 60,65% )
Brakuje: 20 927,00 zł
Daria Kamińska
Pilne!
Daria Kamińska , 6 lat

❗️PILNE: 6-latka z guzem mózgu! W Polsce nie ma dla niej nadziei... POMOCY❗️

POMOCY! Nasz świat się zawalił. Daria ma guza mózgu, a lekarze w Polsce mówią, że nie da się jej uratować! Jedyna nadzieja to zagraniczne leczenie – drogie i nierefundowane. Błagamy, córeczka ma dopiero 6 lat! Nie może tak po prostu umrzeć… Wszystko wydaje się takie nierealne… Przecież jeszcze chwilę temu żyliśmy normalnie, jako szczęśliwa rodzina z dwiema wspaniałymi córkami. A od kilku dni wiemy, że za chwilę naszej Darii może zabraknąć! Rozpacz, przerażenie, niedowierzanie towarzyszą nam cały czas. Przecież musi znaleźć się jakiś sposób, żeby jej pomóc, musimy uratować nasze dziecko… Konsultujemy się z dwiema klinikami za granicą, które dają nadzieję dzieciom z guzem mózgu. Potrzebujemy jeszcze wyniku rezonansu, który Daria przeszła dzisiaj i będziemy mogli wyjechać. Niestety istnieje duży problem – koszty będą ogromne.... Dlatego jesteśmy zmuszeni założyć tę zbiórkę. Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się kilka tygodni temu. Darię bolała główka i brzuszek. Lekarz, z którym się konsultowaliśmy, stwierdził, że to wynik alergii na nabiał. Okrutnie się pomylił… Kilka dni temu pojechaliśmy z córką do szpitala, ponieważ znów pojawił się u niej okropny ból głowy. Po wykonanych badaniach okazało się, że w główce Darii jest guz o rozmiarach 4,5 cm x 3,5 cm! Podejrzenie glejaka… Najbardziej śmiertelnego z nowotworów… W takie wiadomości nie da się uwierzyć, one po prostu nie docierają do człowieka. Jakim cudem 6-letnie dziecko może chorować na śmiertelną chorobę?! Lekarze nie wiedzą, dlaczego guz nie dał wcześniej poważniejszych objawów. Powinien wpłynąć na równowagę córki, jej mowę… Ale on się po prostu czaił w jej głowie i ją zabijał… Trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Daria przechodzi kolejne badania… Jest przestraszona, ciągle płacze, nie wie, co się dzieje… Do tej pory była pogodną dziewczynką, jej dni wypełniała beztroska zabawa, a teraz jest tylko szpitalna sala, operacje, lekarze i ból… I tęsknota za starszą siostrą Leną, która została z dziadkami… Nam też trudno się pozbierać. Świat zawalił się w ciągu sekundy. Obowiązkiem rodziców jest chronić swoje dziecko, ale jak to zrobić w obliczu przerażającego nowotworu. Dodatkowo naszym przeciwnikiem jest czas… Guzy mózgu potrafią zabijać tak szybko… Każdy dzień stwarza ogromne ryzyko, że guz zacznie rosnąć z podwójną siłą. Każdy dzień bez leczenia obniża szanse na wyzdrowienie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliży nas do celu, którym jest uratowanie życia naszej córeczki. Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia i z góry dziękujemy za okazane serce. Razem uratujmy Darię! Rodzice ➡️ Licytacje na Facebooku

643 819,00 zł ( 60,51% )
Brakuje: 420 011,00 zł
Marcel Wojciechowski
Marcel Wojciechowski , 8 lat

Największe marzenie Marcelka - stanąć na własnych nogach... Pomóż mu je spełnić!

Jesteśmy rodzicami 5-letniego Marcelka, który cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Marcelek nie chodzi samodzielnie, porusza się na wózku inwalidzkim. Tak bardzo chciałby uwolnić się od wózka i być jak inne dzieci. Niestety – by stało się to możliwe, konieczny jest bardzo kosztowny sprzęt, dlatego prosimy Was z całego serca o pomoc... Marcelek jest takim roześmianym dzieckiem, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Niestety przez wzmożone napięcie mięśniowe pojawiła się dużą spasyka nóżek. Przez to, że synek nie chodzi, postępuje również zanik mięśni w łydkach. Pękają nam serca, kiedy widzimy, że Marcel chciałby pójść za innymi dziećmi, ale choroba go ogranicza... Zrobilibyśmy wszystko, aby jak najlepiej mu pomóc... Dlatego prosimy o pomoc w uzbieraniu pieniążków na specjalny kombinezon Molly, który pomoże Marcysiowi rozluźnić wzmożone napięcie całego ciała oraz pomoże w odbudowaniu mięśni, które zanikają przez niechodzenie. Koszt takiego kombinezonu jest niezwykle wysoki – ponad 20 tys. zł... Niestety nie ma refundacji z NFZ, a sprzęt sprowadzany jest z Niemiec. Największym marzeniem naszego synka  jest, choć na chwilkę stanąć na własnych nóżkach. Dlatego jeśli ktoś chciałby nawet w drobny sposób pomóc spełnić marzenie naszego synka, to za każdy grosz będziemy bardzo wdzięczni. Marta i Daniel, rodzice

14 001,00 zł ( 60,5% )
Brakuje: 9 138,00 zł
Agata Goliszewska
Agata Goliszewska , 46 lat

Wypadek z dzikim zwierzęciem, który wywrócił życie Agaty do góry nogami❗️

W kwietniowy wieczór 2021 roku doszło do nieszczęśliwego wypadku, który zmienił życie Agaty oraz jej męża Piotra i trójki dzieci: Zosi, Bartosza i Miłosza. Wszystko za sprawą łosia, który nagle wtargnął na jezdnię tuż pod koła ich samochodu. Nikt nie byłby w stanie uniknąć tego zderzenia. Najciężej w tym wypadku ucierpiała Agata, mama trójki dzieci. Najpierw była walka o życie i dwumiesięczny pobyt na OIOM-ie. Potem nie dodająca nawet chwili otuchy diagnoza: przerwanie rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym, co oznacza paraliż wszystkich kończyn. W jednym momencie, życie całej rodziny, jakie znali do tej pory, legło w gruzach. Agata, dla której największą wartością zawsze była rodzina i praca, nie poddała się i natychmiastowo podjęła walkę. Od tamtego czasu szereg specjalistów pracuje nad tym, by choć częściowo odzyskała sprawność. Agata wymaga stałej, bardzo kosztownej rehabilitacji - ćwiczenia po minimum 5 godzin dziennie przez 6 dni w tygodniu, aby milimetr po milimetrze odzyskiwać sprawność. Miesięczny koszt leczenia to około 20 tys. złotych i mocno przewyższa możliwości finansowe rodziny. Ta walka i niezwykłe zaangażowanie Agaty w rehabilitację po prawie dwóch latach przyniosło pierwsze i jakże wyczekiwane efekty. Poprawiła się ruchomość rąk i stabilizacja tułowia, co pozwala jej dłużej siedzieć na wózku. Nastąpiła też poprawa wydolności oddechowej na tyle, że możliwe było usunięcie rurki tracheotomijnej.  Niestety przed Agatą jest jeszcze długa droga do odzyskania chociaż częściowej sprawności, a ta codzienna walka jest bardzo kosztowna. Oprócz rehabilitacji Agata wymaga również opieki 24h/dobę, co generuje dodatkowe koszty.  Pomóżmy Agacie! Nie zostawiajmy jej samej, bo każdy z nas mógł się znaleźć na jej miejscu. Każda wpłacona złotówka ma znaczenie! Agata to mama trójki dzieci, pełna marzeń i planów na przyszłość, które zostały brutalnie przerwane. Jeszcze dwa lata temu była aktywna zawodowo, chętna do pomocy innym, dziś sama jej potrzebuje. Z wykształcenia jest leśnikiem, pracowała jako główna księgowa Nadleśnictwa Garwolin. Ma nadzieję, że dzięki intensywnej rehabilitacji będzie mogła wrócić do pracy. Na ten moment jest to niemożliwe, ponieważ musi zawalczyć o odzyskanie sprawności w dłoniach. To jest dla niej priorytetem i dlatego tak ważna jest dalsza rehabilitacja. To, co dla nas jest codziennością, o czym nawet nie myślimy, dla Agaty jest ciągłym wyzwaniem. Pomóżmy Agacie i jej rodzinie spełnić marzenia! Dobro wraca!

128 633,00 zł ( 60,45% )
Brakuje: 84 133,00 zł
Nela Rykowska
Nela Rykowska , 7 lat

Kolejna tragedia w życiu Neli… Na pomoc!

Nelunia urodziła się z rzadką chorobą genetyczną. Jej mama poświęca wszystko, by pomagać córeczce, za wiele rzeczy musi płacić sama, a koszty są gigantyczne… Na domiar złego niedawno Nelę i jej mamę na pasach potrącił samochód! Połamane kości, zniszczony wózek inwalidzki… Pilnie potrzebna pomoc dla dziewczynki! Mama Neli: Moja 4-letnia córeczka przyszła na świat z wagą genetyczną – bardzo rzadkim Zespół Grouchego. Przez to jej rozwój jest zaburzony. Nela nadal nie siedzi, nie chodzi. Porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Niestety, w marcu tego roku doszło do wypadku… Przechodziłam z córką przez przejście dla pieszych, gdy potrąciła nas taksówka! Najbardziej ucierpiała moja córeczka… W wyniku wypadku miała poważną operację złamanej kości udowej z przemieszczeniem. Wózek został zniszczony podczas wypadku. Na szybko kupiliśmy przejściowy kubełkowy, ale Nela wyrasta już z niego i nie ma w nim prawidłowej pozycji. Dlatego pilnie potrzebujemy nowego wózka, na który nas nie stać… Koszt nowego wózka inwalidzkiego to ok. 20 tysięcy złotych. Myślimy o modelu z firmy Hoggi, takiego z budką, podnóżkiem, który wystarczyłby nam na kilka lat.  Bardzo prosimy o wsparcie. Nela nigdy nie wyzdrowieje, ale my, jako jej rodzice robimy wszystko, by jej życie było jak najlepsze, szczęśliwe i pozbawione bólu. Los niestety rzuca nam kłody pod nogi... Tylko z Waszą pomocą będziemy mogli je przeskoczyć!

10 290,00 zł ( 60,45% )
Brakuje: 6 732,00 zł
Amelia Iwanow
Amelia Iwanow , 6 lat

Nasza córka potrzebuje pilnej operacji! Razem zmieńmy przyszłość małej Amelii!

Chcielibyśmy podzielić się z Wami historią naszej wspaniałej córki, Amelii, która przyszła na świat z wrodzoną ptozą powieki. To schorzenie sprawia, że jej wzrok stopniowo się pogarsza, co stanowi ogromne wyzwanie dla niej i dla nas jako rodziców.  Amelia ma 4 lata i każdego dnia walczy z ograniczeniami wynikającymi z opadającej powieki. Chociaż poddaje się regularnym badaniom u okulisty i rehabilitacji, niestety widzimy, że jej wzrok coraz bardziej słabnie. To łamie nasze serca na pół… Dzięki naszemu uporowi i determinacji, znaleźliśmy jedyną chirurg w Polsce, która specjalizuje się w leczeniu ptozy powieki. Proponowana operacja jest dla naszej córki szansą na poprawę jakości życia i przywrócenie pełnego widzenia. Polegać będzie ona na przeszczepie mięśnia z nogi do mięśnia powieki. Później czekać ją będzie usuwanie blizn i intensywne rehabilitacyjne masaże.  Jednak koszt takiego leczenia jest ogromny i przewyższa nasze możliwości finansowe. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby zebrać niezbędne środki, które wynoszą około 50 tysięcy złotych. Nie możemy pozbawić Amelii szansy na normalne widzenie i rozwijanie się jak każde inne zdrowe dziecko. Pragniemy dać naszej córce szansę na radość, spełnienie marzeń i bezpieczną przyszłość.  Wierzymy, że razem możemy zdziałać cuda. Każda wpłata, nawet najmniejsza, ma ogromne znaczenie. Wasza pomoc sprawi, że odbędziemy ten trudny, ale niezwykle ważny krok w kierunku uzdrowienia Amelii. Prosimy, dołączcie do naszej walki o przyszłość naszej ukochanej córki. Z góry dziękujemy za Waszą życzliwość, wsparcie i otwarte serca.  Wasza dobroć będzie naszą iskrą nadziei, która oświetli drogę Amelii. Razem możemy sprawić, że świat stanie się dla niej jaśniejszy! ➡️ Zobacz film z rehabilitacji Amelki!

32 125,00 zł ( 60,39% )
Brakuje: 21 067,00 zł
Miłosz Klimczak
Miłosz Klimczak , 42 lata

Siłacz z zanikiem mięśni

Co to znaczy być silnym człowiekiem? Czy silny jest ten, który na siłowni przerzuca wielkie ciężary? Ten, który ma ciało niczym grecki posąg? Miłosz z trudem utrzymuję w dłoni choćby długopis, ale ma w sobie siłę, której mogą mu pozazdrościć najlepsi kulturyści. Siłę, która od 39 lat pozwala mu umknąć przed śmiercią. Tak naprawdę nie powinien już żyć. Chorzy na dystrofię mięśniową Duchenne’a rzadko dożywają trzydziestki, Miłosz tymczasem ma już 38 lat. Tylko dzięki wyjątkowej determinacji i niezmierzonym pokładom optymizmu wciąż jest wśród nas. To wszystko zaczęło się lata temu. Miłosz był zwyczajnym, energicznym chłopcem. Jednym z tych dzieci, o których mówi się, że są jak żywe srebro. Nic nie zwiastowało nieszczęścia, które niebawem miało go spotkać. Miłosz miał 6 lat, kiedy jego rodziców zaniepokoiła wyraźna różnica w długości obu nóżek. Poszukiwanie przyczyny trwało miesiącami, dopiero gdy chłopiec trafił do kliniki w Bytomiu, zrozpaczeni rodzice usłyszeli tę potworną diagnozę... Chłopak miał żyć jeszcze co najwyżej kilkanaście lat. Miłosz nie rozumiał tego, co się wokół niego dzieje. Był przecież jeszcze małym chłopcem, nie wiedział, dlaczego odwiedza go co chwilę inny lekarz, po co tyle badań, leków. Wciąż był tym samym, pogodnym dzieckiem, ale choroba postępowała bardzo szybko. Dzień za dniem, jego mięśnie robiły się coraz słabsze. Kiedy dystrofia przykuła go do wózka, Miłosz miał zaledwie 11 lat… Chłopca było coraz mniej. Coraz trudniej było mu chodzić do szkoły. W chwili, kiedy miał powoli uczyć się samodzielności, choroba zabrała mu wszelką nadzieję na jej osiągnięcia. Niczym noworodek, wymagał opieki przy najprostszych i najbardziej intymnych czynnościach. Choć prognozy lekarzy nie pozostawiały choćby marginesu nadziei, rodzice Miłosza nie tracili wiary. Gdzie tylko mogli, szukali ratunku dla swojego syna. Światełko w tunelu pojawiło się w 2001 roku. To wtedy rodzice Miłosza dowiedzieli się o możliwość przeszczepu komórek mioblast. Chłopak zakwalifikował się na przeszczep, ale zabieg wyceniono na 150 tysięcy dolarów. Miłosz i jego rodzice rozpoczęli szaleńczą walkę o zbiórkę pieniędzy. Organizowali koncerty, festyny, pisali listy… Poruszyli niebo i ziemię po to, aby ich syn miał szansę na życie. Udało się, a Miłosz wyjechał do Korei Południowej na przeszczep. Poprawa zaskoczyła nawet lekarzy. Stan zdrowia Miłosza poprawiał się każdego dnia. Czynności, w których jeszcze niedawno wyręczali go najbliżsi, wykonywał zupełnie sam. Mógł samodzielnie jeść, pić, a nawet obrać sobie jabłko. Był szczęśliwy jak jeszcze nigdy dotąd, bo po raz pierwszy uwierzył w to, że nie żyję z wyrokiem, że jest sens walczyć, że z tym przeciwnikiem można wygrać, albo przynajmniej znacznie go osłabić. Aby utrwalić efekty przeszczepu, należało go powtórzyć po 4 latach. Niestety, bariera finansowa tym razem okazała się nie do pokonania... Komfort życia po przeszczepie trwał 8 lat. 8 pięknych lat, podczas których Miłoszowi tyle rzeczy zaczęło wychodzić, tyle osiągnął, bo przecież skończył wtedy liceum. 8 lat, po których choroba uderzyła ze zdwojoną siłą... To była dla Miłosza prawdziwa próba charakteru. Choć ponownie, nawet przy najmniejszej czynności, zdany był na pomoc innych, nie załamał się. Tak jakby wiedział, że żadne łzy nie są w stanie zmienić jego sytuacji. Swoim optymizmem zarażał innych. To swoim hartem ducha zaimponował tej kobiecie, która dzisiaj jest jego narzeczoną, która kocha go takim, jakim jest, a niepełnosprawność nie jest przeszkodą dla ich miłości. To dzięki swej niebywałej determinacji udało mu się znaleźć pracę, dzięki której czuje się ważny i potrzebny. Na przekór chorobie robił wszystko, by żyć normalnie. O przeszczepie komórek macierzystych dowiedział się z telewizji. Od razu zaczął działać. Konsultował się z osobami po przeszczepie i ze specjalistami. Szybko okazało się, że to dla niego szansa na normalne życie. Szansa ostatnia, bo postępująca choroba dawała coraz mniej czasu na skuteczne leczenie. Rodzinie Miłosza udało się zebrać pieniądze na kilka pierwszych podań komórek. Poprawa jest zauważalna gołym okiem. Miłosz znów lepiej oddycha, wyraźniej mówi. Cieszy się każdą drobnostką, którą może teraz zrobić. To jednak nawet nie półmetek, a żeby utrzymać ten stan, potrzebne są kolejne zabiegi. Koncerty, licytacje i festyny charytatywne to zbyt mało. Potrzebna jest Wasza pomoc, bo wiemy, że potraficie zdziałać cuda. Całe życie Miłosza to walka. O każdy oddech, o najmniejszy ruch, o każdy kolejny dzień. Pomimo całej swej determinacji, Miłosz samemu nie będzie w stanie wygrać. Potrzebuje Was. Śmierć zagląda mu w oczy od blisko trzydziestu lat, a teraz kiedy ma szansę ją pokonać, na przeszkodzie stoją tylko pieniądze...

45 552,00 zł ( 60,3% )
Brakuje: 29 980,00 zł
Gabryś Myślak
12 dni do końca
Gabryś Myślak , 9 lat

Wrzący olej poparzył 40% ciała Gabrysia❗️Pomóż mu w walce o zdrowie!

Ten przeszywający duszę krzyk wciąż mamy w uszach. Słyszymy go w najgorszych koszmarach, a przecież wybrzmiał na jawie. I pochodził z gardła naszego synka… Gabryś oblał się wrzącym olejem. Chwila nieuwagi doprowadziła do strasznej tragedii… Prosimy o pomoc, by móc walczyć o przyszłość Gabrysia. Poparzone prawie 40% powierzchni ciała. Rany były głębokie. Takie, że ich wyciskały z oczu łzy: Gabrysia, bo tak cierpiał i wszystkich, którzy je oglądali… Synek był w szpitalu bardzo długo, przeszedł kilka przeszczepów skóry. Co chwilę walczyliśmy z bakteriami – gronkowiec, pałeczki ropy błękitnej… To utrudniało leczenie.  Kiedy było najgorzej? Chyba na początku, jak każdy oddech sprawiał potworny ból. Ale potem też… Ściąganie opatrunków, których było więcej, niż niepoparzonego ciała… Gabryś ma bardzo mało białka w organizmie, powinien mieć dietę wysokobiałkową. Jest jednak problem – jest na białko uczulony. Dlatego każda rana czy operacja to ogromne wyzwanie – wszystko goi się dużo wolniej. Tymczasem do gojenia była prawie połowa ciała! Z czasem powstały blizny, które zawsze już będą przypominały o tym dramacie sprzed 2 lat. Choć minął czas, nasza walka trwa. Gabryś potrzebuje leczenia i specjalnych maści, które spłycają blizny. Konieczne są też opatrunki oraz kombinezony na oparzenia, a także specjalne zabiegi. Koszty tego wszystkiego przyprawiają o zawrót głowy… Przez pewien okres czasu dawaliśmy sobie radę samodzielnie, ale powoli nie wystarcza nam środków na zakup leków i maści dla synka. Nie możemy wybierać, bo wszystko jest tak samo ważne, by Gabryś wyzdrowiał! Dlatego dziś jesteśmy tu i bardzo prosimy o wsparcie… Nie cofniemy czasu, choć oddałabym wszystko, by móc to zrobić i zapobiec tragedii… Tyle cierpienia musiał znieść, tyle bólu… Ale on jest bardzo dzielny. Wierzę, że da radę, jeśli tylko mu pomożemy! Jego przyszłość zależy od tego, ile uda nam się wypracować właśnie teraz. Długa droga przed nami, ale ja wierzę, że będzie już tylko lepiej. Przecież musi być… Gabryś zasługuje na to! Dlatego proszę, pomóż…

28 838,00 zł ( 60,23% )
Brakuje: 19 035,00 zł
Maja Niedźwiecka
Maja Niedźwiecka , 13 lat

Błagam, nie możemy zatrzymać jej postępów! Nowe ortezy dla Majki!

To niesamowite, jak wiele osób już nam pomogło! Z całego serca dziękujemy. Majeczka znów potrzebuje wsparcia… Dzięki Wam zaszła już tak daleko, nie możemy tego zaprzepaścić. W czerwcu skończyła piątą klasę. Mimo ciągłych rehabilitacji, operacji i kontroli lekarskich jest dzielną wojowniczką, która z uśmiechem idzie do przodu i odnosi małe-wielkie sukcesy! Żeby dalej je odnosić, potrzebuje nowych ortez. Pomożecie? Historia Mai:  Od początku, naszej kochanej dziewczynce, życie nie szczędziło bólu. Urodziła się jako wcześniak z rozszczepem kręgosłupa i przepukliną oponowo-rdzeniową. Pierwszą swoją operację Maja przeszła, gdy była jeszcze w brzuchu mamy, kolejną – 3 miesiące po urodzeniu. Lekarzom udało się pomyślnie zamknąć przepuklinę. Córeczka miała dobre wyniki, rozpoczęła ciężką, lecz i skuteczną rehabilitację, dzięki której rozwijała się prawidłowo.  Prawdziwym cudem był moment, kiedy to Maja zrobiła swój pierwszy krok i zaczęła samodzielnie chodzić. Radość i nadzieja, że Maja będzie w pełni sprawna nie trwała jednak długo. Kontrolny rezonans wykazał zakotwiczenie rdzenia kręgowego, narastał także tłuszczak, który zaczął wchodzić do kanału kręgowego.  Niezbędna okazała się kolejna interwencja chirurgiczna. Reagować należało szybko, ponieważ Majka zaczęła poruszać się na ugiętych kolanach. Zabieg, który przeprowadzono w Krakowie nie udał się. Stan zdrowia naszej córeczki zmienił się diametralnie. Po operacji wystąpił u Mai niedowład kończyn dolnych, osłabło czucie w stópkach, pojawił się brak zgięcia grzbietowego obu stóp, pęcherz pogorszył się na tyle, że córka wymagała stałego pampersowania.  Maja z biegającego, dobrze funkcjonującego dziecka, w jednej chwili musiała walczyć o każdy kolejny krok. Było coraz gorzej, nóżki bardzo osłabły i wymagały zaopatrzenia ich w ortezy, plecy naszej dziewczynki zaczęły się nienaturalnie wykrzywiać, nie mogła samodzielnie siedzieć, przestała rosnąć.  Na domiar złego kolejny rezonans ponownie wykazał zakotwiczenie i napięcie rdzenia kręgowego, co wymagało następnej operacji. Maja trafiła na salę operacyjną w czerwcu 2015 roku, gdzie pod okiem wybitnych specjalistów przeszła wielogodzinny zabieg, który uratował jej zdrowie. Wprawdzie interwencja nie naprawiła uszkodzonych wcześniej nerwów, jednak okazała się na tyle skuteczna, że córeczka przestała odczuwać nieustanny ból, ponownie zaczęła rosnąć, a po kilku dniach mogła stanąć na własnych nóżkach! Na początku 2018 r. Maja musiała przejść kolejną operację, podczas której udało się dokonać transplantacji mięśni obu stóp. 28 grudnia 2018 roku odbył się kolejny zabieg – transpozycja mięśni. Lekarze usunęli również śrubę ze stopy i wstawili drut. W kolejnych miesiącach Maja jeździła regularnie na konsultacje do niemieckiej kliniki, żeby kontrolować stan stóp po zabiegu. Po operacjach niezbędny jest częsty zakup nowych ortez, bez których efekty operacji mogłyby zostać zaprzepaszczone! Ortezy muszą być wymieniane wraz ze wzrostem Mai. W grudniu 2022 roku Maja miała wizytę w klinice ortopedii dziecięcej w Aschau u doktora Dussy, który wcześniej operował jej stopy. Lekarz, po obejrzeniu zdjęć RTG bioder, kręgosłupa i stóp stwierdził, iż Maja jest w naprawdę dobrej kondycji! Jednak jej utrzymanie zależy od właściwej rehabilitacji oraz odpowiednich ortez. Doktor poinformował nas również, że w miarę wzrostu Mai, jej stopy ulegają stopniowej deformacji i wymagana będzie kolejna operacja stóp – jesteśmy pod kontrolą. Sprawdzamy, czy jest szansa przetrwać do zakończenia okresu wzrostu Mai, czy jednak deformacje będą się pogłębiać i operacja będzie konieczna wcześniej.  Obecne ortezy były wykonane w maju 2022 roku i niestety są już za ciasne – Maja sporo urosła i konieczne są nowe ortezy, dopasowane do jej obecnego wzrostu, aby mogła samodzielnie zacząć od września szóstą klasę. Koszt nowych ortez wzrósł ogromnie i w tym roku wynosi aż 8 573, 61 euro, czyli ponad 38 000 zł! Do tego dochodzą opłaty za rehabilitację oraz wizyty lekarskie… Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice ➡️ Facebook 🎥 Zobacz apel Mai!

25 592,00 zł ( 60,21% )
Brakuje: 16 912,00 zł