Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Stachura
Pilne!
Wojciech Stachura , 41 lat

NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY zabija Wojtka – Błagamy o pomoc!

Wojtek to świetny facet, cudowny narzeczony, lojalny przyjaciel, pełny życia i marzeń młody człowiek. Ani on, ani nikt z nas nie spodziewał się więc, że w wieku zaledwie 40 lat jego świat nagle wywróci wiadomość o NOWOTWORZE ZŁOŚLIWYM MÓZGU. Wszystko zaczęło się rok temu, gdy po urazie głowy wykonano badanie CT na SORze. Obecność strefy hipotensyjnej lewego płata czołowego zinterpretowano jako starą zmianę niedokrwienną i nie zlecono dalszej diagnostyki. Dziś wiemy, że ta niedokładna diagnoza pozwoliła guzowi dalej rosnąć, a nam zabrała cały rok potencjalnego leczenia i rehabilitacji. Z początkiem nowego roku pojawiły się kolejne problemy zdrowotne, gdy Wojtek nagle stracił widzenie w prawym oku. Diagnoza była jednoznaczna – odwarstwienie siatkówki. W wyniku urazu przeszedł zabieg witrektomii. Ledwie zdążył dojść do siebie, gdy okres względnego spokoju nieoczekiwanie przerwał intensywny napad padaczkowy. Po wykonaniu rezonansu magnetycznego radiolog miał dla nas wiadomość, w którą do dziś nie możemy uwierzyć – Wojtek ma guza mózgu, glejaka wysokozróżnicowanego 2. stopnia o wymiarach 4,5×6,5×6,5 cm. Szokiem była świadomość, że taka bomba nie została rozpoznana rok wcześniej. Przez to guz jedynie rósł w siłę. Kolejnego dnia po diagnozie Wojtek przeszedł w tryb bojowo-zadaniowy i wspólnie z rodziną rozpoczęliśmy poszukiwanie specjalisty oraz ośrodka, które zapewniłyby mu najlepsze leczenie. W międzyczasie (18 czerwca) Wojtek doznał kolejnego atak padaczki. Siłę zapewniała mu jednak świadomość zbliżającej się operacji chirurgicznej, zaplanowanej na 7 lipca. Guz był jednak na tyle duży, że nie udało się go wyciąć w całości. Bezpośrednio po operacji zaobserwowano u Wojtka zaburzenie mowy (afazję), niedowład prawego nerwu twarzowego i prawej ręki. Jeszcze tego samego dnia doświadczył trzeciego ataku padaczki. Zaburzenia funkcji językowych, uwagi, pamięci i funkcji wykonawczych utrzymują się do dziś na podobnym poziomie nasilenia. Doskonale wiemy, że rehabilitacja musi trwać wiele miesięcy, a rezultaty będą przychodzić stopniowo. Powrót do normalności potrwa, ale nie ma dla nas nic ważniejszego od jego zdrowia. Stawką jest przedłużenie życia Wojtka o tyle, ile tylko się da. Spowolnienie, a może nawet i zatrzymanie rozwoju guza będzie możliwe jedynie dzięki holistycznemu podejściu oraz stosowaniu różnych rodzajów leczenia: chemioterapii, radioterapii, immunoterapii. To wszystko jednak generuje olbrzymie koszty… Dlatego w imieniu Wojtka i wszystkich najbliższych BŁAGAMY Cię o pomoc. Wojtek wierzy, że da się pokonać chorobę, a jego wola walki inspiruje nas wszystkich. Wojtek po prostu chce żyć. Ma jeszcze tak wiele do osiągnięcia, a wśród jego największych marzeń jest założenie szczęśliwej rodziny. Bliscy Wojtka Kwota zbiórki jest szacunkowa

65 071,00 zł ( 61,16% )
Brakuje: 41 312,00 zł
Zofia Janusz
Zofia Janusz , 9 lat

Zosia potrzebuje operacji serduszka❗️

Zosia miała się urodzić i żyć tylko trzy dni… Los okazała się łaskawy, a tamte chwile mamy już dawno za sobą... Mama Zosi, w połowie ciąży, wykonała badania prenatalne. Prawdopodobieństwo wystąpienia wady genetycznej, to 1/6000. To bardzo mało. Ufff…uczucie ulgi. Dla pewności jeszcze wykonano test surowicy. Uznano, że rodzice mogą spać spokojnie. W takiej świadomości pozostali na kolejne kilka miesięcy. 32 tydzień. Okazuje się, że maluszek zaczyna spieszyć się z przyjściem na świat.  Podano sterydy, ale… podczas badań pojawiły się też pewne wątpliwości. W grę wchodziła wada serca. Diagnozę potwierdzono. Do wady serduszka doszła informacja o 21 chromosomie. Maluch urodzi się z Zespołem Downa. Rodzice usłyszeli słowa, które po dziś dzień bardzo bolą: „Jest to wada letalna. Państwa dziecko będzie żyło trzy dni, no może pięć. Wtedy jego serce przestanie bić”… Rodzice przez pięć kolejnych tygodni żyli w przekonaniu, że tak właśnie będzie. Że ich dziecko urodzi się po to, aby mogli je przywitać, przytulić…i pożegnać. Zosia urodziła się w niedzielę. Dzień jej odejścia w przybliżeniu wyznaczono na środę… potem przesunięto na piątek. Mama na własne życzenie wypisała się z porodówki, aby móc spędzić z nią całe życie. Życie, które liczone miało być w godzinach. Przypadek Zosi pokazuje, że nawet najmądrzejsi potrafią się pomylić. Zosia zaskoczyła wszystkich i w piątej dobie życia razem z rodzicami po prostu wyszła do domu. Wada serca jest częstym towarzyszem Zespołu Downa. I Zosię ten scenariusz nie ominął. Dzięki Wam udało się zoperować Serduszko Zosi i odczarować wyrok, który ciążył na niej od dnia narodzin! Armia ludzi o wspaniałych sercach wsparła to jedno małe serduszko, by mogło bić, żyć i cieszyć się tym życiem!

143 050,00 zł ( 61,12% )
Brakuje: 90 993,00 zł
Boguś Zielony
Boguś Zielony , 10 lat

Każdy atak padaczki jest dla Bogusia ZAGROŻENIEM❗️

Komplikacje zaczęły się przy porodzie… Tuż po przyjściu synka na świat, umieszczono go w inkubatorze. Ja, matka, nie mogłam być przy własnym dziecku! Mogłam tylko czekać... W wyniku trudnego porodu Boguś doznał krwotoku mózgowego, niedokrwienia i głodu tlenowego. Po czterech dniach spędzonych w inkubatorze synek zaczął już samodzielnie oddychać.  Skierowano nas do ośrodka neurologicznego i od tamtej chwili rozpoczęły się nasze niekończące wędrówki po lekarzach. W końcu zapadły diagnozy: uszkodzenie centralnego układu nerwowego, wzmożona aktywność mięśni czterech kończyn, stopa płasko-koślawa.  Co było chyba najgorsze w tym wszystkim, Boguś miał uszkodzoną większą część mózgu! W pierwszym miesiącu życia u syna zdiagnozowano także padaczkę… Podjęłam wszelkie wyzwania, które nagle przede mną się pojawiły i zadbałam o prawidłowy rozwój syna. Dzięki regularnym zajęciom Boguś potrafił samodzielnie siedzieć w wieku 11. miesięcy. Chodzić zaczął natomiast w wieku dwóch lat. Bogdan nigdy nie był całkowicie samodzielny. Zawsze potrzebował i potrzebuje pomocy. Nie wie, jak założyć kurtkę, czapkę lub buty. Ma problem z motoryką i koordynacją. Mój syn rozumie język polski i rosyjski, ale ma trudności z komunikacją. Mowa często jest niewyraźna. Mając 9 lat często zachowuje się jak małe dziecko. Syn przeszedł już dwie operacje stóp. Lekarze wstawili mu tytanowe implanty, dzięki którym stopa trochę się wyrównała. Bogdan mógł wtedy lepiej chodzić, a nawet grać w piłkę!  Niestety znowu pojawiły się problemy! Nogi Bogusia stały się słabsze i zaczęły bardzo go boleć. Zaczął chodzić na mocno ugiętych nogach, a jego chód znacznie sie pogorszył.  Padaczka, do tej pory wyciszona, znowu dała o sobie znać! Napady są przerażające! Moje dziecko pada do przodu i uderza głową o podłogę lub stół. Życie stało się trudne, ponieważ synek reaguje na każdy nieoczekiwany dotyk, dźwięk lub kamyk pod stopami i natychmiast dostaje ataku! Niestety leki mu nie pomagają i obecnie szukamy dobrego neurologa, który dobierze mu lekarstwa, które wyciszą napady. Ze względu na bardzo słabą koordynację ruchów i drgawki lekarz zdecydował, że Bogdan potrzebuje wózka inwalidzkiego – to dla własnego bezpieczeństwa. Teraz Boguś nie będzie mógł się bez niego poruszać, choć potrafi stanąć na nogach i przejść 50 metrów z lekkim wsparciem… Zalecono też zakup ortez, które pomogą mu wyprostować nogi – w przeciwnym razie dojdzie do skrzywienia bioder! Boguś bardzo cierpi z tego powodu. Jest bardzo grzecznym dzieckiem, kocha ludzi, dzieci, gry, życie. Choroba niestety bardzo go doświadczyła! Każdy atak padaczki znacznie go osłabia oraz stanowi poważne zagrożenie!  Nie mogę dłużej patrzeć na cierpienie własnego dziecka! Nadszedł czas, kiedy muszę poprosić o pomoc. Pojawiły się wydatki, którym sama nie podołam. Oprócz stałej rehabilitacji potrzebny jest wózek inwalidzki oraz ortezy! Proszę, pomóż mojemu dziecku… Mama

11 702,00 zł ( 61,11% )
Brakuje: 7 447,00 zł
Magdalena Mleczak
Pilne!
Magdalena Mleczak , 44 lata

Nowotwór mózgu – WZNOWA❗️Mama 5 dzieci walczy o życie... Pomocy❗️

Wznowa – to najgorszy koszmar każdego, kto wygrał stracie z nowotworem. Gdy usłyszałam, że będę musiała walczyć o życie po raz drugi, wiedziałam już, jakie piekło mnie czeka. Doskonale pamiętałam żrącą żyły chemioterapię, wypadające garściami włosy i ten wszechogarniający lęk o każdy kolejny dzień.  Wiem, że walka będzie jeszcze trudniejsza niż za pierwszym razem, jednak nie mogę się załamać – mam 5 dzieci, a najmłodsze z nich ma zaledwie 13 lat... Nikt nie zakłada, że kiedykolwiek przyjdzie mu się zmierzyć ze śmiertelną chorobą. Ja też nie zakładałam… – miałam plany i marzenia, które jakiś czas temu musiałam zmienić na jedno jedyne: pokonać raka i przeżyć! Dla swoich dzieci...  Wieść o chorobie zniszczyła całe nasze dotychczasowe życie. W 2021 roku pojawiły się pierwsze objawy. Po wstaniu z łóżka poczułam silne zawroty głowy, których nie dało się opanować. Pojechałam na SOR, gdzie zrobiono badania. Niedługo później usłyszałam najgorsze słowa w moim życiu.  NOWOTWÓR MÓZGU II STOPNIA. Przerażona podjęłam walkę z tym nierównym przeciwnikiem. W czerwcu przeszłam operację, następnie protonoterapię i chemioterapię. Na jakiś czas dom zamieniłam na szpital – wszystko po to, by żyć!  W 2023 roku wydawało się, że horror się skończył. „Remisja” – to jedno krótkie słowo onkologa zwróciło mi życie. Niestety po leczeniu pojawiły się skutki uboczne – niedosłuch lewego ucha, zaburzenia widzenia, problemy z pamięcią, nagły spadek wagi. Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu mogłam jednak walczyć o powrót do zdrowia, za co z całego serca jestem Wam wdzięczna. Regularnie jeździłam na kontrole i byłam pod obserwacją lekarzy. Niestety, zaledwie po roku remisji mój świat runął po raz kolejny. W lutym 2024 roku znowu pojawiły się niepokojące objawy – zaczęłam się jąkać, a włosy wypadały garściami z głowy… 18 marca kontrolne badanie rezonansem wykazało to, czego tak potwornie się bałam – wykryto u mnie wznowę nowotworu mózgu.  Nie było czasu do stracenia. Jeszcze w maju przeszłam operację usunięcia guza. Niestety, nie wiadomo, czy udało się usunąć go w całości… Przede mną kolejne cykle radio-chemioterapii, a koszty leczenia, wizyt u specjalistów i dojazdów do szpitali są ogromne.  Wiem, że z Waszą pomocą mogę pokonać chorobę po raz drugi. Wiem, że to wcale nie musi być koniec, mój syn nie musi wychowywać się bez mamy. To jeszcze nie pora, by umierać. Proszę, pomóż mi – każdy gest dobrego serca, każda wpłata i udostępnienie jest dla mnie szansą na życie. Magda

64 972,00 zł ( 61,07% )
Brakuje: 41 411,00 zł
Maciek Winiarski
Maciek Winiarski , 31 lat

Tylko dzięki rehabilitacji Maciej ma szansę odzyskać sprawność❗️Pomożesz❓

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście Maciejowi w poprzednim etapie! Dzięki Wam miał zapewnioną intensywną rehabilitację, która przyniosła efekty! Zostańcie z nami! To dopiero początek walki! Zapoznaj się z historią Maćka: Zaprosiłem znajomych na grilla z okazji zakończenia lata. Tego dnia mój przyjaciel Maciek świętował również długo wyczekiwaną zmianę pracy. Mówił, że w końcu skończą się jego problemy finansowe i pojedzie na upragnione wakacje. Łamie mi się serce na samą myśl o tym, że los mu to tak brutalnie odebrał. W pewnym momencie pojawił się pomysł, żebyśmy weszli do ogrodowego basenu. Zbiornik wkopany w ziemie jest całkiem spory, co pewnie spowodowało ulotne poczucie bezpieczeństwa przy skakaniu. Pierwszy wskoczył Maciej, po nim kolega i ja. Gdy się wynurzyłem, świat się zatrzymał. Maciej się topił. Wypływał na powierzchnię plecami do góry, jak bojka na wodzie. Bałem się, że nie zdążę…  Gdy podtrzymywałem go na powierzchni wody, powiedział mi, że nie czuje niczego, poniżej klatki piersiowej i ciężko mu się oddycha. Maciej trafił do szpitala w Głogowie ze złamanym kręgiem szyjnym, kręgiem C5, paraliżem kończyn dolnych i objawami wstrząsu rdzeniowego. Jego świat zawalił się w ułamku sekundy, przez jedną, błędną decyzję. Po operacji był w stanie ruszać głową, barkami i ramionami. Niczym innym.  Nieszczęścia spadały na niego kolejno jak lawina. Od tamtej pory Maciej walczy o to wszystko, co utracił… Obecnie przebywa w ośrodku Comfort Life pod Łodzią, gdzie intensywnie się rehabilituje. Jego stan się poprawił na tyle, że może już ruszać rękoma i dłońmi – niestety jeszcze nie palcami. Efekty jednak mówią same za siebie! ⬇️ 10 stycznia ma mieć w końcu wyjętą rurkę tracheotomijną. Niestety, aby utrzymać efekty, które udało mu się osiągnąć i nie doprowadzić do pogorszenia, potrzebna jest dalsza, intensywna rehabilitacja, która miesięcznie generuje koszty rzędu 25 TYSIĘCY MIESIĘCZNIE!  Maciej jest wspaniałym człowiekiem, przyjacielem, synem… Gdy w wieku młodzieńczym stracił mamę, zamiast się załamać, stał się podporą i wsparciem dla swojego taty i bliskich. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy.  Błagam, zostańcie przy nas. Tylko dalsza rehabilitacja jest szansą na poprawę i utrzymanie efektów, które udało mu się wypracować. Nie zamykaj swojego serca, Maciej bardzo Cię potrzebuje! Bliscy Macieja

16 234,00 zł ( 61,03% )
Brakuje: 10 362,00 zł
Michalinka Piechocka
Michalinka Piechocka , 4 latka

Walczymy o sprawność i przyszłość Misi - POTRZEBNA TWOJA POMOC❗️

Nasza córeczka Michasia ma 3-latka. Urodziła się zdrowa, pomimo zielonych wód przy porodzie. Drugiego dnia życia wszystko się zmieniło. Podejrzenia, poszukiwanie, objawy, aż w końcu diagnoza, której nikt się nie spodziewał...   Misia trafiła w drugim dniu życia do innego szpitala, gdzie okazało się, że ma wodogłowie, wadę tarczy nerwu wzrokowego i spectrum wad Dandy Walkera. Nie spodziewaliśmy się takich informacji. Cała ta sytuacja była dla nas jednocześnie niezrozumiała i przerażająca...  Na początku Michalinka była za mała na ostateczne diagnozowanie. Dopiero w wieku 7 miesięcy wykonano kontrolny, rezonans magnetyczny, który potwierdził wodogłowie, a wykluczył spectrum wad.  Wodogłowie okazało się być w takim stadium, że nie była potrzebna zastawka. Dlatego do czasu obecności ciemiączka córka miała robione co miesiąc kontrolne USG główki, poza tym co pół roku jeździliśmy na wizyty do neurologa. Michasia była również pod opieką rehabilitantów. Kilka miesięcy po pierwszych urodzinach córka zaczęła nosić okularki, gdyż wada w oczkach się pogłębiła. W wieku 2,5 lat Michasia miała zrobiony kolejny rezonans magnetyczny, podczas którego stwierdzono u niej mózgowe porażenie dziecięce... Wtedy wszystko jednocześnie — stało się jasne, ale też bardzo nas zasmuciło. To choroba nieuleczalna.  Dziś ma 3-latka. Nie chodzi i nie mówi... Porusza się na czworakach. Z naszą pomocą próbuje wstawać przy meblach i chodzić, ale sama nie potrafi. W związku, z czym wciąż musi być rehabilitowana. Rzeczywistość naszej córki to intensywna terapia metodą NDT-Bobath pod okiem specjalistów, a także w zaciszu domowym, regularne zajęcia z neurologopedą, terapeutą SI oraz psychologiem.  Zdecydowaliśmy się utworzyć zbiórkę, by uzyskać środki na rehabilitację Misi, bo tylko dzięki Waszemu wparciu będziemy w stanie pokryć koszty turnusów rehabilitacyjnych i potrzebnych sprzętów. W tej chwili każda złotówka to krok w stronę sprawności naszej małej dziewczynki. Michalinka rośnie, a wraz z nią potrzeby. One z kolei zaczynają przewyższać znacznie nasze możliwości finansowe. Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie, bo sami nie damy rady... Rodzice Michasi

12 977,00 zł ( 60,99% )
Brakuje: 8 300,00 zł
Mirosław Matuszek
Mirosław Matuszek , 65 lat

Odzyskać dawnego tatę - walczymy o Mirka!

Serce taty na chwile się zatrzymało, a potem już nic nie było tak, jak jeszcze chwilę wcześniej... Kochany mąż i ojciec 2 córek, kocha zwierzęta i obcowanie z naturą, nigdy nikomu nie odmawiał pomocy, a teraz sam jej potrzebuje. Dlatego dziś prosimy o pomoc dla taty. Tak bardzo chcemy go odzyskać... W styczniu tego roku jego serce nagle przestało bić. W wyniku niedotlenienia mózg został uszkodzony. Świat, który znał, zawalił się jak domek z kart. Śpiączka, miesiąc na OIOM-ie nie zwiastowały niczego dobrego. Każdego dnia byłyśmy przy nim, by walczyć o to, co jeszcze nam pozostało. Robiłyśmy, co w naszej mocy, by odzyskać tatę, masując, ćwicząc, czytając mu, mówiąc do niego i puszczając muzykę.  W końcu przyszedł ten dzień, tata się wybudził! Założono mu PEGa i rurkę tracheostomijną. Nieszczęśliwie wypadek zbiegł się z czasem kwarantanny, przez to nie było szansy na skorzystanie z rehabilitacji oferowanej przez NFZ. Jedynym wyjściem z sytuacji, które dawało tacie szansę na powrót do zdrowia, był prywatny ośrodek.  Leczenie jest bardzo kosztowne, ale tata robi postępy i bardzo ciężko pracuje, żeby wrócić do domu jak najbardziej sprawnym. Bardzo tęskni za bliskimi i znajomymi... Tata jest bardzo rodzinną, miłą, ciepłą i towarzyską osobą. Nigdy nikomu nie odmawiał pomocy i zawsze służył radą, pewnie dlatego jest tak lubiany i wszędzie było go pełno. Całe życie pomagał innym ludziom. Jest emerytowanym policjantem, prawie 30 lat pracował jako technik kryminalistyki. Często pracował po 14 godzin, poświęcając nie tylko swój czas, który mógł spędzić z rodziną, ale także swoje zdrowie.  Teraz sam potrzebuje wsparcia i pomocy, ponieważ leczenie i środki rehabilitacyjne to ogromne koszty. Tata Mirek i nasza cała rodzina jest i będzie wdzięczna za każdą pomoc i dobre słowo.  Prosimy, pomóż nam odzyskać dawnego tatę! Córki Mirka

41 686,00 zł ( 60,83% )
Brakuje: 26 837,00 zł
Alisa Isaieva
Pilne!
Alisa Isaieva , 13 lat

Wada genetyczna skazała nasze dziecko na potworne cierpienie❗️ Błagamy, RATUJ❗️

Od wielu lat marzyliśmy o dziewczynce. Naprawdę nie mogliśmy się doczekać naszej Aliseczki. Modliłam się do Boga, żeby zesłał mi córeczkę. Kiedy byłam w ciąży i powiedziano mi, że będzie dziewczynka, nasze szczęście z mężem nie miało granic. Śniło mi się, że biorąc ją za rączkę, pokażę jej cały świat! Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna... Alisa ma 10 lat i przez cały ten czas walczymy o jej życie. Córeczka urodziła się w ósmym miesiącu ciąży. Zaraz po urodzeniu Alisa nie mogąc samodzielnie oddychać, została zabrana na oddział intensywnej terapii, gdzie przez cztery dni była pod respiratorem, a potem miesiąc na oddziale wcześniaków. Niestety, wkrótce zauważyłam, że Alisa przestała jeść. Zaczęto ją badać i otrzymaliśmy dramatyczną diagnozę. Zaproponowano nam pozostawienie jej, mówiąc, że Alisa będzie "roślinką". Nie mogliśmy tego zaakceptować i dlatego krok po kroku zaczęliśmy ratować naszą małą, długo wyczekiwaną dziewczynkę. W wieku trzech miesięcy córeczka przeszła traumatyczną operację rozdzielenia dwóch z trzech szwów czaszkowych (kraniostenoza), która jednocześnie wiązała się z dużą utratą krwi. Nikt wtedy  nie dawał nam gwarancji na pomyślny efekt tego zabiegu. W tym samym okresie zainstalowano jej rurkę tracheotomijną, gdyż nie można było przeprowadzić intubacji w tradycyjny sposób. Dwa miesiące później Alisie zainstalowano bocznik do odprowadzania płynu mózgowo-rdzeniowego. To był początek naszej walki o naszą dziewczynkę. Ona jednak przeżyła i to było dla nas najważniejsze. Po powrocie do domu zajmowaliśmy się rehabilitacją nieprzerwanie do trzech lat, co dało małe, ale widoczne efekty. Po pół roku Alisa zaczęła utrzymywać główkę,  a w wieku dziewięciu miesięcy już siadała. Mając 1,5-roczku, w końcu zaczęła chodzić. Każde zwycięstwo przychodziło z wielkim trudem, przyjmowane jako szczęście ze łzami radości w oczach. W wieku dwóch lat Alisa znała wszystkie kolory, litery, cyfry, budowała piramidy, rozwiązywała łamigłówki. To był początek naszego szczęścia... ale nie trwało to długo. Do naszego domu zawitała wojna, gdyż mieszkaliśmy w Donbasie. Zostawiliśmy wszystko, mieszkanie, dobrą pracę i zabierając ze sobą dokumenty i kilka rzeczy i w 2014 roku w obecności świstu separatystycznych kul opuściliśmy rodzinne miasto. Wtedy wydawało się, że nie na długo… Niestety  okazało się jednak, że na zawsze. Po zmianie klimatu Alisa zaczęła chorować na zapalenie płuc. W 2016 roku z powodu zapalenia płuc córeczka doświadczyła czterech śpiączek. Traciłam swoją dziewczynkę cztery razy. A ona, dzięki Bogu, przeżyła. Po przebytych śpiączkach Alisa przestała chodzić. Po przejściu wielu rehabilitacji córeczka rozpoczęła ponownie chodzić dopiero po dziesięciu miesiącach, lecz tylko przy pomocy chodzika. W tym samym okresie zauważyliśmy, że u Alisy zaczęła się rozwijać skolioza. Przeszliśmy dużo rehabilitacji, ale niestety straciliśmy tylko czas. Kąt skrzywienia był krytyczny i konieczna była operacja. W naszym kraju - Ukrainie- nam jej odmówiono. Ratunek znaleźliśmy w 2019 roku w Niemczech, gdzie zaproponowano leczenie w dwóch etapach. Pierwszy to operacja odbarczenia tylnego dołu czaszki, która została wykonana w klinice Helios. Druga to rekonstrukcja kręgosłupa, która miała być przeprowadzona w 2020 roku w tej samej klinice. Niestety pandemia zniweczyła wszystkie nasze plany. Klinika została zamknięta dla pacjentów zagranicznych. Znowu rozpoczęliśmy poszukiwanie wybawienia dla naszej córki... Stan Alisy pogorszył się, przestała chodzić nawet z pomocą chodzika. Z trzeciego typu skolioza urosła do czwartego. Po długich poszukiwaniach w końcu znaleźliśmy klinikę, która zgodziła się nam pomóc. To jest klinika Sant Joan de Deu w Barcelonie.   12 lipca 2021 r. przyjechaliśmy do kliniki, a 9 września wykonano pierwszą operację kręgosłupa. Był to ten brakujący drugi etap. Alisie została zainstalowana konstrukcja do pomocy wzrostu. Operacja została pomyślnie zakończona. Podczas pobytu w klinice Alisa przeszła wiele badań, które wykazały, że córka wymaga dalszego leczenia. Następnym krokiem było włączenie córeczce nocnego oddychania przy pomocy respiratora, ponieważ Alisa nie może jeszcze w pełni oddychać i wydychać powietrze. Podczas pobytu w klinice Alisie zostało dobrane leczenie, które przyniosło jej pozytywne efekty. Alisa sporo przybrała na wadze. Zaczęła w końcu oddychać  bez użycia tlenu. Jesteśmy bardzo zdeterminowani i wiemy, że nie wolno nam się zatrzymać, bo wtedy stracimy efekty poprawy jej stanu zdrowia, które już osiągnęła. Córeczka marzy o samodzielnym chodzeniu, tak jak to było wcześniej. Niestety, koszty leczenia zagranicznego są ogromne, a Alisa wymaga operacji rozciągania środkowej części twarzy, plastyki otwartego ciemiączka na czaszce oraz operacji ortopedycznej stawów biodrowych... Sami sobie nie poradzimy. Potrzebujemy wsparcia innych dobrych i wrażliwych ludzi spełnić marzenie Alisy... Czasu pozostało nam niewiele, dopóki jeszcze fizjologia pozwala nam cokolwiek uratować! To dla nas bardzo ważne, musimy zdążyć! Proszę, pomóżcie nam uratować naszą córeczkę... Żeby mogła stać na własnych nogach i samej pójść do szkoły, uczyć się ze wszystkimi dziećmi. Doświadczyć życia bez bólu fizycznego i psychicznego. Rodzice

137 141,00 zł ( 60,79% )
Brakuje: 88 436,00 zł
Filip Chrzanowski
Filip Chrzanowski , 5 lat

Nie pozwólmy mu zniknąć samemu we własnym świecie... Pomóż Filipkowi❗️

Filip nie miał jeszcze dwóch lat, kiedy jego rozwój nagle zaczął zwalniać, a wręcz się cofać. Zdawało się, że już mogę zapomnieć o trudnych, ostatnich chwilach ciąży i lęku o życie synka. Jednak każde kolejne chwile były dla nas jak kubeł zimnej wody. Pierwszym niepokojącym objawem okazał się regres mowy i brak reakcji na imię, a także lęk przy nowych dźwiękach i krzyk bez powodu. Wszystkie wypracowane umiejętności, które do tej pory posiadał Filipek, zaczęły zanikać. Mowa ustała, a mój syn coraz bardziej znikał w otchłań, która utrudniała nam kontakt. Po roku pełnym fizjoterapii oraz wielu konsultacji:  SI, logopedycznych i terapeutycznych, a także braku większych rezultatów w końcu udało nam się dostać z synem do poradni psychologiczno-pedagogicznej.  Po 3. roku życia w końcu zdiagnozowano autyzm i całościowe zaburzenia rozwojowe. Nasz synek ma już 4 lata. Jest daleko w tyle i coraz dalej odbiega rozwojem od swoich rówieśników. Obecnie funkcjonuje jak roczne dziecko i nawet nie potrafi samodzielnie założyć sobie skarpetek. Nie mogę spuścić go z oka, ponieważ nie rozumie zagrożenia i konsekwencji swoich czynów czy zachowań. Jest w 100% zależny ode mnie… Jego dzieciństwo to ciągła nauka, rehabilitacja, wizyty u terapeutów. Mimo wielu godzin zajęć efekty są minimalne. Nie wiemy, czy kiedykolwiek będzie samodzielny.  Autyzm jest zaburzeniem, które trwa całe życie. Z autyzmu się nie wyrasta. Jednocześnie wczesna diagnoza i działania terapeutyczne, niwelujące problemy wynikające z tego zaburzenia są niezbędne w celu zapewnienia jak najlepszego rozwoju dziecka. Ponoć ok. 15% dzieci z zaburzeniami spektrum wiedzie samodzielne dorosłe życie. Wysoko funkcjonujące osoby z autyzmem mogą pracować czy zakładać rodziny. Jednak nieleczony autyzm jest przyczyną ciężkiej niepełnosprawności. Postawa Filipa cechuje się globalnym obniżeniem napięcia mięśniowego, co wpływa zarówno na wydolność, jak i postawę ciała. Ma także problemy z dyspraksją rozwojową, czyli neurofizjologiczną trudnością z planowaniem i wykonywaniem ruchów, zarówno w zakresie dużej, jak i małej motoryki. Występują również zaburzenia układu przedsionkowego, które wpływają między innymi na planowanie motoryczne, koordynację wzrokowo-ruchową, a także percepcję słuchową oraz ruchy gałek ocznych.  Filip wymaga opieki terapeutów, specjalistów, specjalistycznej diety, dostosowania otoczenia do jego potrzeb i ćwiczeń w domu. Posiada orzeczenie o niepełnosprawności, jest niesamodzielny i potrzebuje wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Dlatego jedno z nas musiało zrezygnować z pracy, aby sprawować stałą opiekę nad synem.  To, co mu dajemy to dużo, lecz wciąż za mało by powiedzieć, że dostaje wszystko, czego potrzebuje i na co zasługuje. To dlatego jesteśmy tutaj i prosimy Cię o pomoc. Nie chcemy, by nas syn znikał sam w swoim świecie… Rodzice Kwota zbiórki jest szacunkowa FB Licytacje dla Filipka Chrzanowskiego

32 325,00 zł ( 60,77% )
Brakuje: 20 867,00 zł