Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jaś Pietrzyk
12 dni do końca
Jaś Pietrzyk , 6 lat

Pomóż Jasiowi usłyszeć świat – potrzebna PILNA operacja❗️

Mój synek urodził się bez uszek i z zarośniętymi przewodami słuchowymi. To bardzo rzadko występująca wada wrodzona. Wada, której nikt się nie spodziewał i na którą nikt nie miał wpływu. Ciąża przebiegała bez żadnych, nawet najmniejszych komplikacji. Lekarze informowali, że jej przebieg jest wręcz wzorowy, a regularnie wykonywane badania USG nie wykazywały nawet najmniejszych nieprawidłowości.  Dopiero kiedy ta słodka, mała istota przyszła na świat okazało się, że wcale nie jest tak całkowicie zdrowa, jak zapewniali lekarze i jak myśleliśmy przez całą ciążę. Był to dla wszystkich ogromny szok, że zamiast uszek, Jasiek ma tylko niewielkie fałdki skóry, a przewody słuchowe są zupełnie zarośnięte. Pierwsza myśl i niedające spokoju pytanie to czy Jasio w ogóle słyszy. Czy możliwe, żeby cokolwiek słyszał bez wykształconych uszek? Nikt nie mógł udzielić odpowiedzi na to pytanie. Słyszeliśmy tylko, że mimo to, że sytuacja wygląda bardzo poważnie, to jest szansa, że może nie jest tak źle, że jest nadzieja, że może coś słyszy.  Na to pytanie nie znaliśmy odpowiedzi przez kolejne długie dni, a nawet miesiące. Na badania zostaliśmy umówieni dopiero po dwóch miesiącach od porodu. Po odebraniu wyników, na chwilę odetchnęliśmy z niewielką ulgą, bo okazało się, że ucho środkowe jest dobrze rozwinięte i Jasiek ma znaczny niedosłuch, ale zupełna głuchota nie została zdiagnozowana.  Doraźnym ratunkiem jest specjalna opaska przewodząca dźwięk przez kości, która pozwala Jasiowi słyszeć prawie tak jak zdrowe dzieci. Prawie... Niestety nie daje ona pewności, że nauka mowy i rozwój Jasia będą przebiegać poprawnie. Aparat w opasce nie jest też pozbawiony niedogodności użytkowania, musi być przyłożony w odpowiednim miejscu, a łatwo się przemieszcza, niestety często piszczy. Nie jest to kwestia modelu, nie można kupić lepszego, on po prostu tak działa. I mimo to, że opaska z aparatem obecnie daje szansę Jasiowi prawie normalnie słyszeć  otaczający go świat, to jest rozwiązaniem tylko tymczasowym.  Jasio jest wesołym i pogodnym chłopcem, który jeszcze nie ma świadomości, jak bardzo różni się od innych dzieci. Jak każdy zasługuję na dobre dzieciństwo. Od razu zrodziły się pytania, co możemy zrobić, żeby nie skazywać naszego synka na otaczającą ciszę, problemy w porozumiewaniu się z innymi, docinki i złośliwości innych dzieci oraz problemy w dorosłym życiu. Jedyną szansą okazała się operacja w Palo Alto (USA), gdzie znajduje się jedyna na świecie klinika, wykonująca operacyjne otwarcie kanału słuchowego i rekonstrukcję uszek już w wieku trzech lat. Obudziła się w nas iskierka nadziei, że nasz ukochany Jaś  ma szansę poznawać świat w pełni sprawny, słysząc, mówiąc i nie pamiętając czasów, kiedy nie miał uszek i słyszenie uzależnione było od kapryśnego sprzętu. Nie chcemy skazywać naszego synka na ciszę. Jaś jak każdy zasługuje na szczęśliwe dzieciństwo. Jedyną, ale ogromną przeszkodą na drodze do podarowania Jasiowi normalnego życia jest koszt operacji, który wynosi 170 tysięcy dolarów! Jest to dla nas abstrakcyjna kwota, ale całym sercem wierzymy, że dzięki Państwa pomocy, uda nam się zebrać potrzebną sumę i ofiarować Jaśkowi normalne życie. Joanna - mama

650 009,00 zł ( 63,35% )
Brakuje: 375 991,00 zł
Paweł Fryszkowski
Paweł Fryszkowski , 45 lat

Diagnoza SLA brzmiała jak wyrok śmierci wydany na Pawła... Pomóż w walce o życie – RATUJ❗️

W momencie diagnozy runął cały nasz świat. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego to na nas spadło, do ostatniej chwili łapaliśmy się strzępków nadziei, że to wszystko jakaś ogromna pomyłka. Do końca chcieliśmy wierzyć, że dolegliwości mojego ukochanego męża mogą być objawami innej choroby. Niestety, los okazał się niewyobrażalnie okrutny i bezlitosny. SLA – te trzy litery na wynikach badań nie pozostawiały najmniejszych złudzeń. Paweł umiera.  Pierwsze niepokojące objawy choroby pojawiły się w październiku 2023 roku. To właśnie wtedy u Pawła pojawił się niedowład w jego lewej ręce. Coraz więcej czynności sprawiało mu trudność, lecz rezonans nie wykazał żadnych zmian. Odetchnęliśmy wówczas z ulgą. Niestety, trwała ona jedynie krótką chwilę… Stan męża pogarszał się w zastraszającym tempie. Zaledwie parę miesięcy później nie był już w stanie pracować. W maju był już tak słaby, że trafił do szpitala. Obraz kliniczny i wyniki przeprowadzonych badań przyniosły diagnozę, która była jednocześnie wyrokiem. Stwardnienie zanikowe boczne.  To postępująca, nieuleczalna i śmiertelna choroba. Atakuje mięśnie i prowadzi do ich paraliżu. Wpierw SLA odbiera sprawność i samodzielność, a na końcu przychodzi po ostatni oddech.  Już 3 miesiące po postawieniu rozpoznania mój mąż nie może już samodzielnie chodzić – porusza się jedynie za pomocą balkonika. Mieszkamy z mężem sami, codziennie po powrocie z pracy uczę się jak rehabilitować go na własną rękę, jak mu pomóc… Jednak im bardziej choroba postępuje, tym mniej pozostaje mi złudzeń.  Jedyną szansą, by spowolnić postęp tej zabójczej choroby jest stała opieka specjalistów oraz intensywna rehabilitacja. Niestety, koszty z tym związane są zawrotne. Pomimo tak potwornej diagnozy staramy się nie poddawać i wierzyć, że będzie nam dane doczekać przełomu medycyny. Walczymy, by Paweł mógł jak najdłużej być samodzielny, by choroba zadała mu jak najmniej bólu. Z całego serca proszę Was o ratunek. Bez rehabilitacji i kosztownych leków mój mąż nie ma szans w starciu z tym zabójczym przeciwnikiem. Każda wpłata, każde udostępnienie jest dla nas jak zapalenie światła nadziei na kolejny wspólny rok, miesiąc, dzień… Kochająca żona, Dorota

35 410,00 zł ( 63,27% )
Brakuje: 20 548,00 zł
Adrianna Surowiak
8 dni do końca
Adrianna Surowiak , 3 latka

Rozwikłać zagadkę choroby – Potrzebne badania dla Ady❗️

Adrianna przyszła na świat w 2021 roku z przepukliną przeponową. Już tuż po narodzinach przeszła skomplikowaną operację w Instytucie Matki Polki w Łodzi, która uratowała jej życie, jednak, niestety, miesiące pobytu na OIOM-ie pozostawiły trwałe ślady w jej rozwoju. Pod koniec ubiegłego roku Ada przebywała w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, gdzie przeprowadzono szereg badań diagnostycznych. Lekarze próbowali zrozumieć przyczyny napadów padaczkowych oraz cukrzycy typu I, które niestety, również pojawiły się w życiu naszej córeczki. Obecnie stajemy przed koniecznością przeprowadzenia drogiego badania genetycznego, które pozwoli nam lepiej zrozumieć specyfikę zdrowia Adrianny. Jednak koszty tego badania oraz związane z nim konsultacje medyczne są ogromne, a dochodzą jeszcze leki, suplementy, inne badania, dojazdy… Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie finansowe, abyśmy mogli zapewnić Adriannie pełen zakres badań i niezbędną opiekę medyczną. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, jest dla nas bezcenna i przyczyni się nie tylko do poprawy jakości życia naszej córki, ale i jej przyszłości. Rodzice

25 534,00 zł ( 63,16% )
Brakuje: 14 892,00 zł
Michał Bazan
Michał Bazan , 33 lata

Sekunda zniszczyła to, na co pracował całe życie

Samo szczęście i łyżka dziegciu, po której wydawało się, że nie ma już czego zbierać... Kiedy ostatni raz widziałam go przed wypadkiem, był silny, zdrowy, uśmiechnięty. Pozostał tym samym silnym facetem, choć jest mu zdecydowanie trudniej. Na Wszystkich Świętych Michał sam wrócił do domu – ja nie miałam już ani jednego dnia urlopu. Zostałam sama we Wrocławiu, w piątek w południe zadzwonił telefon – po drugiej stronie usłyszałam głos siostry Michała… Michał miał wypadek. Jechał motocyklem, z prędkością 60 km na godzinę! Tak, cieszył się chwilą, powoli pokonując kilometry. Na zakręcie był rozsypany żwir. Motor wpadł w poślizg i wylądował na płocie, a mój narzeczony wyleciał w powietrze i uderzył kręgosłupem w słupek łączący siatkę w płocie, miażdżąc mu kręgosłup w odcinku piersiowym, łamiąc żebra i obijając płuca. Operacja trwała 5 godzin, ale kręgosłupa nie dało się do końca naprostować ze względu na to, że Michał się wykrwawiał. Cały czas czekamy na informacje czy następna operacja będzie potrzebna. Rdzeń jest zmiażdżony, więc rokowania są takie, że Michał do końca życia będzie sparaliżowany od pasa w dół. W tydzień przeniosłam całe nasze życie z Wrocławia do Rzeszowa. Nie możemy się poddać w tym momencie. W sierpniu mamy ślub i naszym celem jest maksymalne usprawnienie Michała. Potrzebna będzie do tego bardzo kosztowna rehabilitacja z użyciem egzoszkieletu, która przynosi świetne efekty. Życie osoby niepełnosprawnej nie jest proste. Potrzebne są też środki do zakupu wózka inwalidzkiego, dostosowania domu do nowej rzeczywistości i przerobienia samochodu tak, żeby można się nim było poruszać bez używania nóg, żeby Michał mógł wrócić do swojego zawodu farmaceuty i mógł sam po tym wszystkim pomagać innym chorym. Wierzymy, że przy wsparciu bliskich i odpowiedniej motywacji będzie to możliwe. Przed nami miesiące ciężkiej pracy, po których okaże się, czy nasze życie będzie choć trochę podobne do tego, które sobie wspólnie zaplanowaliśmy. Nie godzimy się na to, by krótka chwila, zaważyła na długim życiu. Gdyby Michał szalał, pędził na złamanie karku, ścigał się z kimś, nikt nie miałby takich pretensji do losu. Mój narzeczony miał ogromnego pecha, który sprawił, że jego życie zwolniło w wieku 27 lat. Jedno jest pewne – Michał miał zbyt wiele planów, by odpuścić. Wiem, że będzie walczył z nadludzką siłą o każdy postęp. Wiem, że mu się uda i wierzę w niego, ale potrzebujemy Waszej pomocy. Wszystkie zabiegi usprawniające to ogromny koszt, który musimy jakoś unieść. Sami nie damy rady, z wami tak! 

150 487,00 zł ( 62,97% )
Brakuje: 88 486,00 zł
Artur Sasinowski
Artur Sasinowski , 17 lat

Zaszliśmy już tak daleko! Artur jest gotowy do kolejnej operacji!

W przeszłości uciekliśmy przed amputacją nogi, ale nadal musimy walczyć o sprawność naszego syna. Trzy lata temu bardzo nam pomogliście i podarowaliście Arturowi nadzieję. Jesteśmy Wam za to niezmiernie wdzięczni!  Nasze dziecko cierpi na bardzo rzadką, niedziedziczną wadę układu kostnego, uwidaczniającą się deformacjami w obrębie miednicy i wrodzonym skróceniem kości udowej. Artur przeszedł wiele operacji, a każda z nich jest ze sobą powiązana. Jeżeli nie odbędzie się kolejna, dotychczasowe cierpienie, ból i łzy pójdą na marne.  Nasza historia:  Zjechaliśmy całą Polskę w poszukiwaniu ratunku. Amputacja – tyle słyszeliśmy od większości lekarzy. Obcięta nóżka już nigdy nie odrośnie – to wyrok na całe życie. Nie dopuszczaliśmy do siebie myśli, że moglibyśmy się na to zgodzić. Wierzyliśmy, że medycyna odnajdzie sposób, aby w przyszłości Artur mógł chodzić. Jak mogliśmy kilkumiesięcznemu dziecku odebrać szansę na zdrowie? Przez 6 lat odbierano nam nadzieję! Po tym czasie po raz pierwszy nam ją dano. W Stanach Zjednoczonych był lekarz, który podjął się uratowania nogi syna. Wreszcie zalaliśmy się łzami wzruszenia, a nie łzami bezradności. W lutym 2014 roku, po 6 latach, Artur przeszedł operację rekonstrukcji stawu biodrowego, kolanowego i skokowego. Jednak był to dopiero początek tego, co Artur musiał przejść… Po dwóch latach musieliśmy jednak wrócić do doktora Paleya. Spędziliśmy tam 7 długich miesięcy – pełnych bólu i tęsknoty za domem. W tym czasie nóżka Artura została wydłużona o 8 centymetrów! Wiara w dzień, w którym w miejsce protezy kiedyś pojawi się wydłużona i zdrowa nóżka, dała nam siłę do dalszej walki.  Trzy lata temu, dzięki Waszej bezinteresownej pomocy, Artur przeszedł  drugi etap wydłużania kości udowej. Jego noga została wydłużona o 5 cm! Tak bardzo Wam DZIĘKUJEMY! Chcielibyśmy, aby był to już koniec tych wszystkich operacji, lekarstw, rehabilitacji, a przede wszystkim niesamowitego bólu naszego syna! Zaszliśmy jednak bardzo daleko, teraz nie możemy zawrócić z tej drogi.  W listopadzie 2022 roku odbyliśmy konsultację w Paley European Intitute, podczas której lekarze poinformowali nas, że noga Artura jest już gotowa do kolejnego etapu! Obecnie jego prawa noga jest krótsza o 13 cm, a podczas planowanego wydłużania uzyskamy dodatkowe 3 cm! Najbliższa konsultacja zaplanowana jest na październik. Prawdopodobnie zostanie wtedy ustalony termin operacji. Przewidujemy, że odbędzie się ona w 2024 roku. Cały proces leczenia, w tym operacji i rehabilitacji może potrwać 3 lub nawet 4 miesiące! Oznacza to, że na ten czas będziemy musieli przenieść się do Warszawy…  Artur ma już 16 lat. To nastolatek, który ma swoje plany i marzenia. Najtrudniejsze w tym wszystkim będzie rozstanie z przyjaciółmi, którzy odgrywają w jego życiu ważną rolę… Nasz syn jest niezwykle ambitny. Uczęszcza do technikum i oprócz ogromu nauki, mierzy się jeszcze z przeszkodami, które narzuca mu codzienna walka o sprawność. Artur dzielnie dźwiga wszystko na swoich barkach, ale naszym marzeniem jest, aby zdjąć z niego ten ciężar. Prosimy przyłącz się do naszej zbiórki. Liczy się każda złotówka, goni nas czas! Ewa i Łukasz, rodzice Artura

33 448,00 zł ( 62,95% )
Brakuje: 19 684,00 zł
Nelly Jaroch
Nelly Jaroch , 6 lat

Zespół Retta zamienia ją w "żywą lalkę"❗️Na ratunek Nelce❗️

Znamy diagnozę, przerażają, najgorszą z możliwych… Moja córeczka Nelly cierpi na Zespół Retta. To choroba genetyczna. Nigdy nie wyzdrowieje, a będzie coraz gorzej… Może ktoś by się załamał, zapłakał na śmierć. Ale nasza córeczka żyje, a my musimy zrobić wszystko, by to życie było jak najszczęśliwsze, jak najdłuższe… Jest na to szansa, dlatego bardzo prosimy o pomoc! Poznaj naszą historię: Nelly to nasze oczko w głowie, wymarzona i wyczekana córeczka - urodziła się jako zdrowa dziewczynka - tak wtedy myśleliśmy. Gdy przyszła na świat byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Była grzeczna i spokojna, zawsze uśmiechnięta i gotowa do poznawania świata. Teraz jednak jest mamą niepełnosprawnej dziewczynki, która bardzo potrzebuje pomocy...  Nelly rozwijała się z opóźnieniem w porównaniu do rówieśników, ale intelektualnie do około roku wszystko było dobrze. Gdy pojawiły się pierwsze niepokojące objawy, zaczęła się długa droga po wielu lekarzach i specjalistach. Zaniepokojeni, zaczęliśmy ją rehabilitować. Myśleliśmy, że szybko nadgoni inne dzieci. Tak jednak nie jest… I nie będzie. Walka z Zespołem Retta to walka z wiatrakami. Nelly ciągle coś traci. Czasami po długiej i ciężkiej rehabilitacji jest w stanie to odzyskać. Dlatego tak ważne są turnusy rehabilitacyjne, by wypracowywać i utrzymywać jak najwięcej nowych umiejętności. Te jednak są bardzo kosztowne... Dziś Nelly nie chodzi, nie mówi. W mózgu ma mnóstwo wyładowań (tzw. aktywności padaczkowych). Często zamknięta w swoim świecie traci kontrolę nad wszystkim... Ma problemy z oddychaniem: bezdechy, hiperwentylacja. Strasznie zgrzyta ząbkami...  Na dziewczynki z Zespołem Retta mówi się milczące anioły. I taka jest właśnie Nelka. Zabrana nam przez chorobę do innego świata... My walczymy jednak ze wszystkich sił, by była jak najwięcej z nami! Niestety, choroba postępuje, zabiera coraz więcej... Dzięki rehabilitacji jednak udało się wypracować u córeczki siadanie, które wcześniej utraciła. Niestety raczkowania nie udało się odzyskać,  ale potrafi na kolankach czasem się przemieścić kilka kroków. Sprawność w raczkach całkiem utraciła, czasem coś uda jej się złapać, ale to od razu wypada jej z rąk. Każdy dzień to walka i strach o to, kiedy przyjdzie kolejny regres… Prosimy, pomóżcie nam walczyć z chorobą, wyprzedzić ją, chociaż o krok. Każde wsparcie to dla Nelly szansa. Wierzymy w lepszą przyszłość, walczymy o nią… Z Wami będzie łatwiej! Magdalena, mama Nelly ➡️ Licytacje dla Nelly

133 941,00 zł ( 62,95% )
Brakuje: 78 825,00 zł
Edward Bronicki
Edward Bronicki , 71 lat

Udar odebrał tacie sprawność! Proszę, pomóż mu wrócić do dawnego życia!

Tego lata życie mojego taty zmieniło się raz na zawsze...  Kiedyś zawsze radosny, pogodny i nieustannie uśmiechnięty – teraz przykuty do łóżka, z grymasem na twarzy i gasnącym w oczach blaskiem... Jedynym ratunkiem jest dla niego kosztowne leczenie i rehabilitacja…  Jeszcze niedawno tata żył na pełnych obrotach – grał w piłkę ręczną, kochał długie wędrówki po górach i jazdę na rowerze. Był aktywny zawodowo i zarażał innych swoimi pasjami. Czerpał z życia garściami i realizował swoje marzenia. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła dosłownie wszystko! 25 sierpnia tata źle się poczuł. Szybko został przewieziony do szpitala, gdzie otrzymał straszliwą diagnozę – rozległy udar mózgu.  Tata miał wiele szczęścia – przeżył. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał mu kontrolę nad lewą stroną ciała, zniekształcił mowę, zabrał samodzielność… Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Byliśmy przerażeni i zdruzgotani! Stan taty był naprawdę poważny! Cała lewa strona jego ciała do dziś jest sparaliżowana. Tata w jednej chwili stał się osobą niepełnosprawną,  wymagającą całodobowej opieki. Stracił sprawność i umiejętność wyrażania swoich myśli i potrzeb. Choroba znacznie zaburzyła jego mowę, która jest bardzo zniekształcona i często niewyraźna.  Co gorsza, przez poważną niewydolność serca, tata nie kwalifikuje się do rehabilitacji standardowymi metodami. Jedyną szansą dla niego jest rehabilitacja w wysokospecjalistycznych ośrodkach, przy pomocy sprzętu, który nie obciąży jego serca. Bez leczenia dalsze życie spędzi przykuty do łóżka, bez jakiejkolwiek szansy na samodzielność...   Tata skończył w tym roku 68 lat i mimo poważnego stanu wierzę, że jeszcze wiele dobrego przed nim. Jest szansa, aby znów o własnych siłach stanął na nogi, zaczął  żyć bez stałej opieki. Niestety, na przeszkodzie do jego samodzielności stoją pieniądze. Potrzebujemy zarówno środki na rehabilitację, jak i sprzęt medyczny — wózek inwalidzki, łóżko z materacem przeciwodleżynowym oraz leki. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Proszę, pomóżcie, abym mogła znów zobaczyć uśmiech na jego twarzy, a jego przyszłość ponownie nabrała kolorowych barw. Córka Magdalena

16 552,00 zł ( 62,85% )
Brakuje: 9 783,00 zł
Patrycja Kujawska-Piechowiak
Patrycja Kujawska-Piechowiak , 49 lat

By po latach walki z chorobą zacząć żyć bez bólu!

Jestem 46-letnia mamą i od niedawna szczęśliwą babcią wnusi Blanki. Choruję, jak się okazało od młodzieńczych lat na endometriozę. Od kiedy pamiętam, zawsze miałam bolesne miesiączki, bolesne do tego stopnia, że musiałam brać zastrzyki przeciwbólowe. Często dochodziły do tego wymioty i biegunka. Kiedy poszłam pierwszy raz do ginekologa z mamą, będąc jeszcze dzieckiem, usłyszałam, że miesiączki muszą boleć, taka nasza natura... Z tą świadomością żyłam ponad 40 lat, do momentu, w którym zdecydowałam się zmienić ginekologa. Dopiero wtedy dowiedziałam się, że mam nieprawidłowy kształt macicy i zmagam się z endometriozą. Po badaniu okazało się, że mam również torbiel, jednak dopiero w szpitalu, gdzie trafiłam z ostrym zapaleniem otrzewnej, krwią w brzuchu i pękniętą torbielą, dowiedziałam się, że jest ona wrośnięta.  Przez te wszystkie lata żyje w bólu, do tego doszły dodatkowe choroby takie jak bóle stawów i lędźwi, insulinooporność, bóle przy załatwianiu potrzeb fizjologicznych. Przy wyjściu ze szpitala, kiedy usłyszałam, że mam się cieszyć drugim życiem, zaczęłam szukać w internecie najlepszych klinik i lekarzy. Znalazłam klinikę we Wrocławiu. Umówiłam się na wizytę do lekarza, który stwierdził, że jedynym rozwiązaniem jest operacja, której koszt to 50 000 tys. Ostatecznie rozpoznanie brzmiało – adenomioza trzonu macicy endometrioza zaszyjkowo odbytnicza, endometrioza lewej strony miednicy mniejszej, gruczolistość zagłębienia odbytniczo pochwowego i pochwy. Proszę o pomoc, bym mogła funkcjonować bez bólu i cieszyć się życiem, moją rodziną i wnusią, która jest dla mnie najważniejsza! Patrycja

33 411,00 zł ( 62,81% )
Brakuje: 19 781,00 zł
Michał Prus
5 dni do końca
Michał Prus , 44 lata

Udar niemal odebrał wszystko❗️Walczymy o sprawność Michała❗️

Na początku lutego mój brat Michał doznał rozległego udaru prawej półkuli mózgu. Przebywał długi czas w śpiączce na intensywnej terapii, gdzie mówiono nam, że najprawdopodobniej się nie wybudzi, a jeśli nawet to może być niepełnosprawny neurologicznie. Michał jednak wybudził się z niedowładem lewostronnym, ale był świadomy. Sytuacja była poważna i konieczna była kraniektomia, by usunąć krwiak. Potem miało już być dobrze i Michał zakwalifikował się na rehabilitację w ośrodku przyszpitalnym. Niestety, dwa dni przed trafieniem tam stan brata się pogorszył – po badaniach okazało się, że w wyniku bakterii utworzył się ropień w martwej półkuli mózgu! Kolejne dwie operacje i antybiotyki, żeby się z tym uporać, niestety nie pomogły. Jedynym wyjściem dla ratowania życia Michała było usunięcie większej części prawej półkuli mózgu.  Dziś Michał przebywa w szpitalu – oddycha przez rurkę tracheotomijną, nie może mówić, nie jest w stanie sam jeść, karmiony jest dojelitowo, ale jest świadomy, rozumie, komunikuje się za pomocą gestów i ma ogromną wolę walki. Jego prawa strona jest sprawna, jednak po tym wszystkim, co przeszedł, nie zakwalifikowano go ponownie na rehabilitację na NFZ… Rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku może to zmienić i wierzę, że Michał się nie podda tak jak do tej pory. Wkrótce zostanie wypisany ze szpitala, a czterotygodniowy pobyt w specjalistycznym ośrodku to koszt około 30 tysięcy złotych! A rehabilitacja działa cuda, jest niezwykle ważna i pomoże mojemu bratu w powrocie do domu, żeby tam mógł toczyć dalszą walkę. Kto zna Michała, wie, że jest uparty i pokonał wiele swoich słabości. Zawsze próbował radzić sobie sam, nikogo nie prosił o pomoc, ale też nigdy jej nie odmawiał innym w miarę swoich możliwości i na pewno wykorzysta szansę jeśli tylko ją dostanie. Proszę każdego, kto może o wsparcie mojego brata. Niestety, my bez pomocy nie jesteśmy w stanie zapewnić mu profesjonalnej opieki. Monika, siostra

33 401,00 zł ( 62,79% )
Brakuje: 19 791,00 zł