Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Beata Sugalska
Beata Sugalska , 60 lat

Beata jest po amputacji nogi - pomóżmy jej wrócić do samodzielności i życia wśród ludzi❗️

Moja żona choruje na cukrzycę. Często jest ona bagatelizowana i kojarzy się z koniecznością odmawiania sobie słodyczy. Nic bardziej mylnego, to bardzo poważna choroba, której skutki mogą robić olbrzymią krzywdę! Pod koniec roku 2021r. moja żona przez powikłania cukrzycowe przeszła amputacje jednej nogi... To wywróciło nasze życie do góry nogami.  Po długiej walce Beata stara się jak najlepiej funkcjonować. Stara się znów być jak pełnosprawna osoba. Nie poddaje się, nie leży w łóżku i nie czeka na pomoc. Chce być samodzielna!  Zbieramy środki, żeby umożliwić jej bycie samowystarczalną. Zbieramy fundusze m.in. na niewielką windę. Mieszamy na pierwszym piętrze, a klatka schodowa jest za wąska i wózek inwalidzki się w niej niestety nie mieści. Chciałbym jej ułatwić życie i pomóc. Niektóre rehabilitacje oraz w wizyty lekarskie nie mogą odbyć się w domu. Żona musi mieć możliwość wyjścia do świata! Bardzo tego potrzebuje!  Za jakąkolwiek pomoc bardzo dziękujemy! Każda ma dla nas ogromne znaczenie! Mąż Beaty  *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

23 696,00 zł ( 63,63% )
Brakuje: 13 539,00 zł
Zuzanna Maciejko
Zuzanna Maciejko , 11 miesięcy

Szykując się do porodu, równocześnie przygotowywaliśmy się do pogrzebu naszego dziecka…

Nasza historia zaczęła się wręcz cudownie. Kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko, nasze serca wypełniła ogromna radość. Wyobrażaliśmy sobie jak będzie wyglądać nasze życie, łzy szczęścia same napływały nam do oczu. Nawet w najgorszych myślach nie sądziliśmy, że lada moment zostaną one zastąpione łzami rozpaczy… Już podczas pierwszych badań w trakcie ciąży dowiedzieliśmy się, że z naszym maleństwem dzieje się coś niedobrego. Lekarze wykryli poważną wadę serca, która nie dawała szans na jej przeżycie naszej Zuzi. Czas oczekiwania był dla nas jak najgorszy koszmar, z którego nie mogliśmy się obudzić. Szykując się do porodu, który miał być najpiękniejszą chwilą w naszym życiu – równocześnie musieliśmy przygotowywać się do pogrzebu naszego wymarzonego dziecka… Zuzia urodziła się 30 listopada 2023 roku, o godzinie 8.40 z wagą zaledwie 1600 gramów. Lekarze od razu potwierdzili wadę serca, a dodatkowo wykryli hipotrofię oraz z hipoplazję móżdżku. Żaden rodzic, nawet ten świeżo upieczony, nie jest gotowy na śmierć swojego dziecka. Wtedy jeszcze nie spodziewaliśmy się cudu...  Ku zdziwieniu wszystkich, nasza mała wojowniczka, walczyła o każdy oddech. Ta batalia trwa do dziś, z czego my rodzice, jesteśmy niesamowicie wdzięczni każdego dnia. Po narodzinach usłyszeliśmy, że stan córeczki jest stabilny, ale bardzo ciężki. Przez następne dni kolejne diagnozy spadały na nas jak lawina.  Od pierwszej do piętnastej doby Zuzia była zaintubowana. W siódmej dobie życia – lekarze rozpoznali martwicze zapalenie jelit. Następnie w trybie pilnym, córka musiała przejść plastykę balonową zastawki tętnicy płucnej. W osiemnastej dobie życia, stwierdzono u naszego maleństwa infekcje staphylococcus hominis.  Dodatkowo w badaniach genetycznych stwierdzono heterozygotyczne mutacje de novo genu USP9X. Utrata jego funkcji, związana jest ze specyficznym dla kobiet zespołem, charakteryzującym się niepełnosprawnością intelektualną, opóźnieniem rozwoju, cechami dysforii, niskim wzrostem oraz wadami wrodzonymi. Zuzia dopiero co przyszła na świat, a już musi zmagać się z tyloma przypadłościami. Jako rodzice bardzo przeżywamy cierpienie naszego dziecka. Wolelibyśmy sami to przechodzić, niż patrzeć na jej ból każdego dnia.  Od urodzenia Zuzia jest karmiona sondą, aby wyjść z intensywnej terapii wad wrodzonych i wrócić do domu,  musieliśmy nauczyć się jej zakładania. Zawsze wiedzieliśmy, że nasze dziecko będzie wyjątkowe, jednak nigdy nie przypuszczaliśmy, że przez niesamowicie rzadką chorobę. Na świecie jest tylko 20 dzieci, które zmaga się z taką samą wadą, jaką ma nasza córeczka, natomiast w Polsce – Zuzia jest jedyna.  Aby nasza mała wojowniczka miała szansę na znaczną poprawę jakości jej życia, potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Do tego dochodzi specjalistyczne leczenie oraz liczne wizyty u specjalistów. W imieniu Zuzi bardzo prosimy o pomoc. Wierzymy, że z pomocą dobrych ludzi, będziemy w stanie zapewnić jej lepszą przyszłość, piękniejszą niż ta, którą oferuje jej okrutny los.  Rodzice Zuzi  ➡️ Materiał o Zuzi

151 260,00 zł ( 63,63% )
Brakuje: 86 447,00 zł
Filip Jasiulewicz-Tomaszewski
Filip Jasiulewicz-Tomaszewski , 2 latka

Uratuj przyszłość Filipka! Pomóż zrozumieć mu świat!

Wierzę, że mój ukochany synek w przyszłości będzie samodzielny. Jest przecież taki malutki… Tak bardzo chciałabym podarować mu piękne życie, pełne spełniających się marzeń. Tylko szybkie działanie przyniesie upragniony efekt, jednak sama sobie nie poradzę. Potrzebne mi wsparcie! Problemy Filipa rozpoczęły się już na początku jego życia. Urodził się jako wcześniak, spędzając swoje pierwsze dni na noworodkowym oddziale intensywnej terapii. Przez problemy z napięciem mięśniowym synek od razu wymagał rehabilitacji. To dzięki niej zaczął siadać i raczkować. Niestety, problemy nas nie opuszczały. Filipek ma trudności z rozumieniem komunikatów i koncentracją uwagi. Występują u niego także zaburzone reakcje na ból. Panie ze żłobka sygnalizowały, że zachowuje się tak, jakby zupełnie ich nie słyszał. Te wszystkie obserwacje skłoniły mnie do kolejnej wizyty u lekarza. Po szeregu badań wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Mój synek zmaga się z autyzmem. Od diagnozy robię co mogę, by mój mały chłopczyk miał szansę rozwijać się prawidłowo. Nadzieję widzę w turnusie rehabilitacyjnym, podczas którego dostanę cenne wskazówki, jak pracować z moim dzieckiem w domu. To bardzo ważne, szczególnie teraz, kiedy Filip jest jeszcze tak intensywnie się rozwija. Widzę, jaki progres przynosi codzienna rehabilitacja. To jednak wciąż za mało, by synek w pełni zrozumiał otaczający go świat. Jak każda matka, pragnę dla mojego dziecka jak najlepiej… Kiedyś mnie zabraknie. Chcę, by do tego czasu Filip nauczył się prawidłowego, samodzielnego funkcjonowania. Pełen wskazówek turnus jest w tym celu kluczowy! Problemem jest jego wysoka kwota. To coś, przez co mam związane ręce. Chcę pracować z moim dzieckiem, a zgromadzeni tam specjaliści z pewnością mi w tym pomogą. Wasze wsparcie będzie kluczowe. Będę niezwykle wdzięczna za każde okazane przez Was dobro! Mama Filipka

8 800,00 zł ( 63,62% )
Brakuje: 5 030,00 zł
Agnieszka Wawrzyczek
Agnieszka Wawrzyczek , 38 lat

Pomóż Agnieszcze wrócić do sprawności!

Pierwszy etap zbiórki dał nam wiarę i nowe możliwości działania. Jednak droga do samodzielności Agi jest jeszcze bardzo długa, dlatego ponownie prosimy o wsparcie! Poznaj historię naszej córki: Agnieszka wiodła normalne, spokojne życie. Odkąd pamiętamy, cieszyła się dobrym zdrowiem. Byliśmy zszokowani, gdy w kwietniu 2021 roku wylądowała w szpitalu. Badania wykazały dwa tętniaki w mózgu. Tylko jeden z nich udało się usunąć! Z dnia na dzień  życie Agnieszki zmieniło się nie do poznania… W kolejnych miesiącach córka przebywała na oddziale rehabilitacji i przeszła implantację układu zastawkowego. Dzięki jej ogromnym staraniom powoli wracała do sprawności. W marcu 2022 roku Agnieszka była już zupełnie samodzielna i mogła podjąć na nowo pracę w swojej dziedzinie – cyberbezpieczeństwie. Cieszyliśmy się, że czarne chmury, które zjawiły się nad naszą rodziną, w końcu zostały przegnane. W głowie córki jednak wciąż był drugi tętniak, który czyhał tam, niczym tykająca bomba. W sierpniu Agnieszka znów znalazła się w szpitalu. Trzeba było się pozbyć zagrożenia z jej głowy. Niestety podczas zabiegu doszło do krwotoku. Tętniak pękł! Rozpoczęło się piekło… Układ zastawkowy usuwano i zakładano od nowa. Pojawiały się infekcje… Liczne zabiegi nie polepszyły stanu zdrowia córki. We wrześniu Agnieszka przeszła następną operację i rozpoczęła żywienie dojelitowe przez gastrostomię. Problemy zdawały się nie mieć końca. Nie mogliśmy uwierzyć, że to wszystko spotkało naszą córkę.  Niedługo potem Agnieszka znów wylądowała na oddziale neurochirurgii z powodu rozejścia się  blizny na ranie pooperacyjnej. Znów usuwano i zakładano układ zastawkowy, naprawdę można się pogubić w tym, ile razy ten zabieg był przeprowadzany! W marcu 2023 nasza wyniszczona i zmęczona córka pojechała do ośrodka na dwumiesięczną rehabilitację neurologiczną. Anemia, zanik mięśni, niedowład czterokończynowy… Ciężki stan psychiczny Agi łamie nasze serca. Staramy się razem ze specjalistami z całych sił ją motywować. Nie możemy czekać z założonymi rękami na terminy rehabilitacji na NFZ. Zrobimy wszystko, żeby nasza Agnieszka była sprawna. Córka wymaga rehabilitacji codziennie! Na ten moment pokrywamy to z własnej kieszeni, ale powoli już nie dajemy rady. Rehabilitanci pokazują nam, co robić, sami staramy się wykonywać masaże.  Obecnie cały czas zajmujemy się córką. Nie może sama wstać z łóżka, nawet w nocy musimy ją przewracać. Przez całą dobę czuwamy. Gdy musimy jechać do lekarza, zamawiamy transport medyczny – nasz samochód nie jest przystosowany do wózka, na którym porusza się córka. Ta sytuacja jest dla nas wszystkich niesamowicie trudna.  Agnieszce bardzo zależy na samodzielności. Chce poruszać się o własnych siłach. My też pragniemy tego najbardziej na świecie…  Dlatego ponownie zwracamy się do Was o pomoc. Wierzymy, że życie naszej kochanej córki może jeszcze być normalne. Dziękujemy za każde wsparcie. Janina i Roman, rodzice Agnieszki

40 571,00 zł ( 63,56% )
Brakuje: 23 259,00 zł
Ewa Szacoń
1 dzień do końca
Ewa Szacoń , 42 lata

Chcę jak najdłużej zachować sprawność, by nie być obciążeniem dla innych! Proszę, pomóż mi w tym...

Od 15 lat żyję z chorobą, która ma wpływ na moje życie, ale staram się, by go nie zdeterminowała. To bardzo trudne, bo zależy w dużej mierze od wysiłku, jaki włożę np. w rehabilitację. Ale niestety zależy też od finansów na rehabilitantów, a teraz również na nowy wózek… Jako bardzo młoda kobieta, bo w wieku 25 lat dowiedziałam się, że choruję na stwardnienie rozsiane. Byłam zdruzgotana, przerażona i załamana równocześnie… Wtedy nie za bardzo wiedziałam, z czym się mierzę, oprócz tego, że ta dolegliwość powoduje niepełnosprawność i jest nieuleczalna. Wypisując mnie ze szpitala z tą diagnozą, powiedziano mi tylko, że mam brać magnez i się nie stresować. Był rok 2007, więc dostęp do leczenia był bardzo mały… Dziś już jednak wiadomo, że dla zachowania sprawności niezbędne jest szybkie rozpoczęcie terapii!  Do programu leczenia dostałam się dopiero po 5 latach... Leki, które zaczęłam przyjmować, nie były już skuteczne. Stopniowo traciłam sprawność…  Początkowo miałam problemy z zachowaniem równowagi, więc zaczęłam poruszać się o kuli. Z czasem kula stała się niezbędna ze względu na coraz słabsze nogi. Z biegiem czasu jedna kula przestała być wystarczająca, więc zaczęłam posługiwać się dwiema. Dziś doszłam do stanu, że przemieszczam się na wózku… Nigdy nie chciałam pozwolić na to, żeby stwardnienie rozsiane zdominowało moje życie! Jestem matką i żoną. Jestem też dyplomowaną nauczycielką, a przede wszystkim młodą jeszcze kobietą, która stara się normalnie żyć!  Jednak żeby to było możliwe, niezbędna jest kosztowna rehabilitacja. Obecnie moim największym problemem jest silna, dokuczliwa i bolesna spastyka, czyli zaburzenie pracy mięśni, które polega na ich wzmożonym napięciu.  Nie chcę, żeby choroba zmusiła mnie do rezygnacji z pracy zawodowej, która daje mi mnóstwo radości i satysfakcji!  Nie chcę, stać się obciążeniem dla moich bliskich, którzy są dla mnie wsparciem i sensem życia!  Nie chcę, żeby musieli patrzeć na moje cierpienie!  Nie jest jeszcze za późno na walkę o siebie, ale sama nie dam rady. Potrzebuję pomocy specjalistów i nowego wózka inwalidzkiego, który ułatwi mi samodzielne przemieszczanie się.  Z całego serca proszę o wsparcie w moich codziennych zmaganiach… Mam tylko jedno marzenie – zachować samodzielność. Ewa

37 148,00 zł ( 63,54% )
Brakuje: 21 310,00 zł
Aneta Szpejcher
Pilne!
Aneta Szpejcher , 39 lat

Pomóż uratować życie i spełnić marzenie o macierzyństwie! Ratujmy Anetę!

Mam na imię Aneta. Życie nigdy nie szczędziło mi wyzwań i ciężkich podejść na wiele wzniesień. Jednak z każdej próby wychodziłam zwycięsko! Wiodłam spokojne, szczęśliwe życie. Razem z mężem poczuliśmy, że jest w nim miejsce na dziecko… Niestety, zamiast o ciążę i macierzyństwo, przyszło mi walczyć o życie! Wiosną 2024 roku wyczułam w mojej piersi guzek. Z tego okresu najbardziej pamiętam paraliżujący STRACH. Dlaczego mi to się przydarza?! To pytanie nie pozwalało mi spać… Do końca chciałam wierzyć, że to nic groźnego, jednak wyniki biopsji nie pozostawiały wątpliwości. Z diagnozą złośliwego raka piersi w dłoni, ze ściśniętym gardłem i pękniętym sercem rozpoczęłam leczenie. Lekarze rozpisali mi cztery cykle czerwonej, mocnej chemioterapii i dodatkowe 12 cykli lżejszą chemią. Po pierwszej moje życie zmieniło się w PIEKŁO… Wypadły mi wszystkie włosy, schudłam 5 kilogramów w zaledwie tydzień! Czułam się potwornie, kompletnie wyczerpana fizycznie i psychicznie… W głowie krążyły mi najczarniejsze myśli. Nie byłam w stanie dokończyć drugiej chemii! Po wielu konsultacjach z lekarzami i specjalistami oraz analizie, jak chemioterapia wyniszczyła moje ciało, podjęłam trudną decyzję o zmianie kierunku leczenia. Wybrałam metody naturalne, które dają mi nadzieję na powrót do zdrowia i na spełnienie mojego największego marzenia – bycia mamą. Mój organizm, wyniszczony chemią, nie poradziłby sobie z ciążą, a to pragnienie nie przestaje mnie napędzać do walki! Dzięki podjętym działaniom dobrze funkcjonuję na co dzień, chodzę do pracy i czuję, że mogę walczyć o zdrowie inaczej… W sposób, który nie niszczy mnie od środka! Jednak to leczenie jest bardzo kosztowne i zdecydowanie przekracza moje możliwości finansowe.  Dlatego, żeby sprostać tej drodze o zdrowie, życie i przyszłość, w której razem z ukochanym mężem dostaniemy szansę na rodzicielstwo, potrzebuję wsparcia z zewnątrz. Skorzystałam już z pomocy bliskich i przyjaciół. Nie chcę zaciągać kolejnych długów i być obciążeniem dla innych. Bardzo proszę o pomoc… Aneta

10 130,00 zł ( 63,47% )
Brakuje: 5 828,00 zł
Adrian Cierniak
Adrian Cierniak , 28 lat

❗️Rak trzustki, a później kolejne brutalne diagnozy! Potrzebne są drogie nierefundowane leki dla Adriana!

Cześć mam na imię Adrian mam 25 lat i w ciągu ostatnich 4 miesięcy moje życie odwróciło się o 180 stopni, a właściwie wywróciło do góry nogami! Rozpocząłem walkę ze złośliwym nieoperacyjnym guzem głowy trzustki i chorobą Cushinga! Dzisiaj potrzebuję Twojej pomocy, abym mógł zapłacić za lek, który pomoże mi walczyć z chorobą! Wszystko rozpoczęło się w lutym 2022 od niepozornie opuchniętych stóp. Kiedy opuchlizna nie schodziła kilka dni, poszedłem do lekarza. Początkowo podejrzewano nadciśnienie, po wielu badaniach lekarz zdiagnozował u mnie również cukrzycę wtórną typu III. A potem się zaczęło – jeden szpital gdzie, wykryto zmianę na trzustce i zespół Cushinga (zespół objawów wynikających z podwyższonego poziomu kortyzolu). Biopsja i czekanie w olbrzymim stresie za wynikami...  Podczas rozpoczętego leczenia otrzymałem wyniki biopsji, które były dla mnie jak nóż wbity prosto w serce! Okazało się, że choruję na złośliwy nowotwór trzustki – neuroendokrynnego guza głowy trzustki. Jest to bardzo rzadko spotykany guz hormonalny, którego leczy się na kilka sposobów. Jednym z nich i najszybszym była operacja i wycięcie intruza z mojego ciała. Zostałem przetransportowany z oddziału endokrynologii do szpitala MSWiA w Warszawie gdzie miała odbyć się operacja. Operacja odbyła się, lecz została przerwana. Dlaczego? W jej trakcie okazało się, że mam przytkana żyłę zwrotną, a moje ciało wytworzyło sobie obejścia. Z jednej strony bardzo dobrze bo bez tych obejść już mnie by z Wami nie było, z drugiej strony tragedia. Podczas operacji jedno z obejść zostało uszkodzone, a na stole operacyjnym rozpoczęła się walka o moje życie. W ciągu około 2-3 minut starciłem 1,5 l krwi. Lekarzom udało się zatamować krwotok, ale podjęto decyzję o jej natychmiastowym przerwaniu... Operował mnie jeden z najlepszych chirurgów w Polsce, który zawsze operuje do końca. W moim przypadku się nie udało. Z tego powodu niebawem rozpoczynam leczenie izotopami i specjalistycznymi celowanymi lekami. Leki te na szczęście są refundowane, lecz nadal toczę walkę z zespołem Cushinga, który powoduje u mnie m.in. osłabienie mięśni, „bawoli kark”, zmianę kolorytu skóry, rozstępy oraz wiele innych dolegliwości.  Na zespół Cushinga jest lek, lecz nie jest on refundowany. Tygodniowy koszt mojego leczenia wynosi ok. 3600 zł. W skali miesiąca to kilkanaście tysięcy. A w skali roku? Ogromna suma, której nigdy nie zdobędę sam... Proszę, pomóżcie mi wyjść z tej choroby i zacząć normalne życie. Za każdą wpłatę i każdy gest skierowany w moją stronę z całego serca dziękuję... Adrian *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

36 520,00 zł ( 63,46% )
Brakuje: 21 027,00 zł
Katarzyna Kępkiewicz
12 dni do końca
Katarzyna Kępkiewicz , 33 lata

Cierpienie, które codziennie ukrywam przed światem... Tylko operacja daje nadzieję!

Mam na imię Katarzyna, mam 29 lat. Jestem żyrardowianką, nauczycielką, jednak moja choroba i fakt, że samotnie wychowuję 4-letniego synka z autyzmem, uniemożliwia mi pracę. Choruję na endometriozę. Cierpię, choć na zewnątrz tego nie widać. Funkcjonuję tylko dzięki lekom… Codziennie budzę się z myślą, że muszę ukryć ból, znieść cierpienie, które niszczy mnie od środka… Bardzo proszę o pomoc. Endometrioza - choroba, która odbiera radość, niszczy, osłabia, często odbiera nadzieję. Jestem po operacji usunięcia guzów z blizny po cesarskim cięciu oraz mięśni brzucha, która ulgę przyniosła tylko na chwilę. Obecnie wykryto guzy na jelitach, a narządy w jamie brzusznej pokryte są licznymi zrostami.  Powinnam pomyśleć o sobie, zawalczyć o swoje zdrowie, a nie mogę. Zawsze na pierwszym miejscu stawiam mojego synka, którego wychowuję sama. On ma o wiele większe potrzeby, niż zdrowe dziecko. Nie jest nam łatwo, ale staramy się sobie radzić, jak możemy. Niestety, moja choroba wszystko utrudnia… Endometrioza jest podstępna i niezwykle groźna. Niestety, nadal jest bagatelizowana przez niektórych lekarzy… Polega na tym, że fragmenty endometrium, które u zdrowych kobiet usuwane są w trakcie miesiączki, u mnie tworzą nacieki i guzy. Codziennie zmagam się z potwornym bólem, krwawieniami, mam problem z normalnym poruszaniem się. Wymagam opieki wielu specjalistów, gdyż w Polsce nie ma kompleksowego leczenia dla kobiet z endometriozą. Abym mogła uśmierzyć ból, konieczna jest kolejna operacja, za którą muszę sama zapłacić - NFZ jej nie refunduje. Jest to niezbędne, bo inaczej mogę znaleźć się w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Mój synek ma tylko mnie - walczę dla nas obojga... Do tej pory sama pokrywałam koszty badań i wizyt lekarskich. Niestety, na tak drogą operację mnie zwyczajnie nie stać. Proszę, pomóż mi w walce o życie bez bólu, podaruj mi szansę na normalną codzienność... Tak bardzo chcę zapewnić synkowi właściwą opiekę, terapię i radosne dzieciństwo, a tymczasem opadam z sił i sama wymagam pomocy...

5 180,00 zł ( 63,4% )
Brakuje: 2 990,00 zł
Damian Tchórzewski
9 dni do końca
Damian Tchórzewski , 34 lata

Wypadek prawie zabrał mojego brata… Dla Damiana zrobię wszystko!

Pracowity, zaradny, niosący pomoc innym i zawsze uśmiechnięty. Taki właśnie jest nasz Damian. Całym sercem kocham mojego brata i nie chcę go stracić. Nie chcę, by jedna pechowa sekunda zniszczyła jego przyszłość. Nasze życie wywróciło się już do góry nogami. Czas zatrzymać zły los i walczyć dalej!  Damian w lipcowy, słoneczny dzień uległ poważnemu wypadkowi. Odniósł wiele bardzo poważnych obrażeń. Na pewno nikt nie sądził, że aż tak poważnych w skutkach. W wyniku złamania kręgosłupa został sparaliżowany - stracił czucie w nogach i ma niedowład rąk. Prócz tego liczne złamania nogi czy żeber dają o sobie znać do dziś.  W jednym momencie pasja do motocykli i motoryzacji stała się rodzinną tragedią, która ciążyć będzie nad nami już na zawsze. Mój starszy brat przeszedł wiele operacji. Przez długi czas przebywał w szpitalu, początkowo w śpiączce na intensywnej terapii, później na oddziale rehabilitacyjnym. Okres pandemii, w którym przyszło nam żyć, nie wpłynął dobrze na Damiana. Ograniczone widzenia z rodziną i tęsknota, okrojony personel medyczny, przerywana rehabilitacja… Na szczęście to silny mężczyzna i jest z nami cały czas, walcząc o swoją sprawność. Życie jest bardzo kruche i przewrotne. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Z aktywnego, uwielbiającego sport i podróże 30-latka, Damian stał się osobą, która w całości jest zależna od innych. W tym momencie podjęłam się opieki nad bratem. Prócz mnie, nie ma nikogo, kto może mu pomóc w codziennych czynnościach czy rehabilitacji.  By nabierać sił i starać się być samodzielnym, potrzebuje kosztownej rehabilitacji. To jedyna droga do sprawności. Damian każdego dnia walczy o swoją niezależność, a my chcemy mu w tym pomóc, na tyle, na ile jesteśmy w stanie. Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Razem może się udać!  Z góry dziękujemy za okazane serce.  Siostra Kinga

16 708,00 zł ( 63,36% )
Brakuje: 9 660,00 zł