Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Pawełek Pokropek
Pilne!
Pawełek Pokropek , 16 miesięcy

POMOCY❗️Tylko najdroższy lek świata uratuje Pawełka przed ŚMIERTELNĄ chorobą❗️

Ta historia byłaby jak wiele innych. Staranie się o wymarzone dziecko, dwie kreski na teście ciążowym, bezproblemowa ciąża i poród. Wszystko wskazywało na to, że nasz ukochany Pawełek przyszedł na świat zdrowy, powodując u nas niewyobrażalną radość. Tylko, że ta szczęśliwa historia trwała tylko 12 dni. Wtedy synek trafił do szpitala, a potem przyszła przerażająca diagnoza… Trzy literki, które niosą śmierć – DMD. Dystrofia mięśniowa Duchenne’a! Gdy pojechaliśmy z synkiem do szpitala, nigdy byśmy nie przypuszczali, że opuścimy go dopiero po dwóch miesiącach z diagnozą, która mrozi krew w żyłach. Dystrofia mięśniowa Duchenna’a jest bardzo rzadką chorobą, powodującą stopniowy zanik mięśni, prowadząc do śmierci. Synek, przychodząc na świat, dał nam wiele szczęścia, sam go jednak nie miał… Choroba dotyka 1 na 3500 urodzonych chłopców. A to nie jedyna diagnoza Pawełka! U naszego chłopca zdiagnozowano zespół sąsiadujących genów, który oprócz DMD powoduje też hipoplazję nadnerczy oraz deficyt kinazy glicerolowej.  Organizm Pawełka nie produkuje wystarczającej ilości hormonów stresu, dlatego na stałe musi przyjmować leki. Konieczne jest zwiększanie dawki za każdym razem, gdy nasz chłopiec czegoś się wystraszy. Inaczej traci siły i jest zupełnie nieobecny… Deficyt kinazy glicerolowej powoduje, że synek musi być na specjalnej diecie. Codziennie musimy też walczyć o jak najlepszą sprawność Pawełka. Uczęszczamy na rehabilitację i korzystamy z opieki m.in. endokrynologa, kardiologa, okulisty, nefrologa, neurologa. To naprawdę duże wydatki... Jeszcze nie tak dawno Pawełek byłby skazany na śmierć w męczarniach, ponieważ dystrofia mięśniowa Duchenne’a była nieuleczalna. Moglibyśmy ją tylko opóźniać, ale to i tak ostatecznie skończyłoby się tragicznie. Od zeszłego roku istnieje jednak ratunek – lek, który trzeba podać, zanim synek skończy 5 lat. Tylko że na tym dobre wiadomości się kończą, ponieważ leczenie kosztuje prawie 16 MILIONÓW ZŁOTYCH! Perspektywa, że nie dam rady zapewnić dziecku ratunku, w momencie gdy istnieje leczenie, jest przerażająca! Co jeśli nie zdążymy? Inne dzieci będą mogły być uratowane, a ja widząc pogarszający się stan syna, będę myślała tylko, dlaczego on musi umierać? Dlaczego nam się nie udało… To okropna wizja, ale bez Waszej pomocy okaże się rzeczywistością i na nic zda się ten niesamowity postęp medycyny. Czasami gdy patrzę w piękne oczka Pawełka, na moment zapominam o tym, że jest chory. Wtedy myślę o tym, jaki będzie w przyszłości, co będzie lubił, jakim będzie człowiekiem. Tylko że ta przyszłość może nie nadejść… A nawet jeśli nadejdzie, to szybko się skończy, za szybko… Bez leku mięśnie synka będą słabnąć i umierać – najpierw te odpowiedzialne za poruszanie się, później przełykanie, a na końcu oddychanie! Nie mogę stać z boku i patrzeć, jak moje dziecko doświadcza piekła na ziemi… Dlatego jestem tu i błagam o pomoc! Zrobię wszystko, żeby synek mógł polecieć do USA i przyjąć NAJDROŻSZY LEK ŚWIATA. Wielkich rzeczy można dokonać jednak tylko wspólnie, dlatego bądźcie z nami. Tak bardzo prosimy o wpłatę, o udostępnienie, o nagłośnienie zbiórki. Krok po kroku będziemy zbliżać się do celu. Wierzę, że przyszłość Pawełka może być szczęśliwa. Pomocy!  Rodzice, Karolina i Łukasz 🔴 Facebook - Pawełek kontra DMD ➡️ Licytacje dla Pawełka na Facebooku ➡️ Artykuł o Pawełku e-Sochaczew.pl ➡️ Artykuł w Grodzisknews.pl

123 462,00 zł ( 0,77% )
Brakuje: 15 833 985,00 zł
Mateusz Zalewski
Mateusz Zalewski , 29 lat

Guz mózgu powrócił i chce zabrać młode życie❗️Historia Mateusza nie może skończyć się już teraz...

Mówi się, że sensem życia jest spełnianie marzeń. Perspektywa zmienia się, gdy marzeniem jest po prostu przeżycie. Mam 28 lat, a ponownie staje do walki z przeciwnikiem, z którym nikt nie chce się mierzyć. Nowotwór złośliwy mózgu powrócił i zamierza odebrać mi życie! Tak wiele chciałabym jeszcze doświadczyć, zobaczyć tyle miejsc. Nie wiem, czy rak na to pozwoli… 4 lata temu po raz pierwszy usłyszałem wieści, które odmieniły moje życie. Niestety nie w taką stronę, jaką był chciał… Wykonano rezonans, który wykazał, że w mojej głowie znajduje się guz! Byłem zdruzgotany… Myślałem, że przecież dopiero co zacząłem dorosłe życie, a już może się ono skończyć?! Przeszedłem pilną operację usunięcia nowotworu. Później była radioterapia i sześć miesięcy chemii. Przed kontrolnymi badaniami zżerał mnie stres. Oczekiwanie na wynik było nieznośne. Ale udało się, guz zniknął! Od tego czasu pozostawałem pod ścisłą kontrolą lekarską. Wróciłem do normalnego życia. 20 czerwca 2023 mój świat ponownie się zawalił… Kontrolny rezonans wykazał, że guz odrósł! Tym razem operacja nie wchodziła w grę. Istniało zbyt duże ryzyko… Rozpocząłem walkę za pomocą chemioterapii. Dziś niestety wiem, że leczenie okazało się nieskuteczne. Moją jedyną szansą na pokonanie śmiertelnego przeciwnika jest nowy, nierefundowany lek! Miesięczny koszt takiego leczenia to 60-70 tysięcy złotych! Dla mnie taka kwota jest wręcz niewyobrażalna. Za namową przyjaciół i bliskich zdecydowałem się więc założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc.  Wierzę, że mogę wrócić do zdrowia oraz do normalnego życia. Mam wsparcie mojej rodziny i dziewczyny. Sił dodają mi również moje marzenia o podróżowaniu. Chciałbym zobaczyć Amerykę Północną i Południową. Uczę się języka hiszpańskiego, świetnie znam angielski, więc wiem, że będę w stanie zrealizować swoje plany.  Najpierw jednak muszę skupić się na wygraniu z chorobą. Bez Waszej pomocy nigdy nie dam rady! Mam tylko 28 lat. Proszę, nie pozwólcie, żeby moja historia już teraz się skończyła, żeby pozostała niedokończona… Mateusz

6 569,00 zł ( 0,77% )
Brakuje: 844 495,00 zł
Anna Michalak
Anna Michalak , 58 lat

Nie widzę na prawe oko! Lekarze nie znają dokładnej przyczyny!

Zaczęło sie od UDARU. Było to w listopadzie zeszłego roku. Napadł mnie w pracy. Pełna przerażenia jechałam do szpitala. Lekarze bardzo dokładnie zbadali mnie, by wykluczyć wszelkie bolesne konsekwencje udaru. Nic nie znaleźli. Mogę chodzić, ruszać rękami, nogami. Teoretycznie nic mi się nie stało, nie jestem sparaliżowana, nie mam niedowładu… Myślałam, że wywinęłam się nieszczęściu, zmyliłam je, wymykając się tym obleśnym mackom. Niestety się myliłam.  Na moim prawym oku pojawił się obrzęk tarczy wzrokowej. Co rusz chodziłam do okulisty na kontrolę. W przychodni czułam się już jak stały pacjent. Niestety bardzo długo obrzęk nie schodził, a dodatkowo miałam skrajnie wysokie ciśnienie. Na tyle wysokie, że pielęgniarki nie chciały mnie wypuścić do domu. Musiałam przyjmować mocne leki i dopiero po pół godziny obserwacji mogłam wyjść z budynku.  Ciśnienie jest już unormowane tak jak moja cukrzyca, ale doszło do zaniku nerwu wzrokowego. Lekarze mówią, że to albo przez mikroudar, albo przez wysokie ciśnienie. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie widzę na prawe oko. Nie łapie ono kontrastu, ostrości, widzę kontury, delikatnie kolory… Jestem zdruzgotana. Inna sytuacja byłaby w przypadku, gdybym się tak urodziła. Wiem, że pogodziłabym się z chorobą, ale teraz czuję się zupełnie zagubiona, jakby świat rozpadł mi się na milion kawałków. Zaczęłam jednak szukać pomocy, odpowiedniego leczenia. Dowiedziałam się, że mogę na nie liczyć jedynie za granicą. Zbieram na leczenie – 6 iniekcji komórkami macierzystymi wraz z terapią wspomagającą w szpitalu w Bangkoku w Tajlandi. To moja jedyna nadzieja na odzyskanie wzroku. Będę Ci dozgonnie wdzięczna za każdą formę pomocy! Anna

878,00 zł ( 0,76% )
Brakuje: 113 242,00 zł
Oliwia Kowalska
Oliwia Kowalska , 5 lat

Oliwia ma marzenie – chciałaby postawić swoje pierwsze samodzielne kroki! POMÓŻ!

Oliwka była naszym długo wyczekiwanym dzieckiem. Z radością w sercach marzyliśmy o momencie, gdy w końcu weźmiemy nasz Skarb w ramiona. Niestety już podczas drugiego badania prenatalnego dowiedzieliśmy się, że Oliwka urodzi się z problemami… Obustronny rozszczep wargi i wyrostków zębodołowych – tak brzmiała diagnoza, którą otrzymaliśmy jeszcze przed narodzinami Oliwki. To był cios wymierzony prosto w nasze serca. Jednak jak się później okazało, przy kolejnych złych wieściach, to i tak nie było najgorsze!  Córeczka przyszła na świat jako wcześniak w 30. tygodniu ciąży. Nawet nie mogliśmy jej przytulić, szepnąć do uszka jak bardzo ją kochamy i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Lekarze niezwłocznie zabrali od nas Oliwkę w celu przeprowadzenia koniecznych badań. To było dla nas bardzo trudne przeżycie. Swój pierwszy miesiąc córeczka spędziła w szpitalu, a my wspieraliśmy ją przez szybkę inkubatora. Była bardzo malutka, ale dzielnie walczyła o każdy kolejny dzień. Kiedy otrzymaliśmy wypis i przekroczyliśmy próg domu, mieliśmy nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze. Niestety nie mogliśmy się bardziej mylić… Kiedy Oliwka miała zaledwie 1,5 roku, otrzymaliśmy kolejną łamiącą nasze serca diagnozę. U córeczki wykryto mózgowe porażenie dziecięce! Chyba żaden rodzic nie byłby gotowy na takie wieści. Wiedzieliśmy, że musimy zawalczyć o przyszłość naszego dziecka!  Córeczka od początku była objęta opieką wielu specjalistów i fizjoterapeuty. Mimo całego trudu i pracy włożonej w walkę o sprawność Oliwki, niestety nasze dziecko nadal ma ogromne problemy z przykurczami nóżek i rączek, przez co codzienne czynności sprawiają jej ogromną trudność.  Dzieciństwo naszego dziecka to w głównej mierze ciągła walka o lepsze jutro. Oczywiście chcemy dla niej jak najlepiej, dlatego nie możemy się poddawać. Chcemy, aby córeczka już wkrótce mogła bez problemu samodzielnie jeść, pić czy pisać. Największym marzeniem Oliwki jest możliwość chodzenia. Pragnie tak jak inne dzieci biegać czy jeździć na rowerze. Aby miała na to szansę potrzebna jest dalsza rehabilitacja, specjalistyczne sprzęty i leczenie.  Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych nakładów finansowych i niestety sami nie dajemy już rady. Chcielibyśmy też dać Oliwce, choć małe poczucie niezależności więc naszym celem jest również zakup windy dla osób z niepełnosprawnością. Wierzymy, że znajdą się na tym świecie anioły, które będą chciały wesprzeć naszą dzielną Oliwię w tej nierównej walce!  Za każdą wpłatę z całego serca dziękujemy! Rodzice Oliwki

1 616,00 zł ( 0,75% )
Brakuje: 211 150,00 zł
Zdzisław Kruza
Zdzisław Kruza , 69 lat

Chcę odzyskać samodzielność, którą jeszcze przed chwilą miałem❗️Chcę żyć normalnie...

30.04.2022 r. wszystko stanęło w miejscu... Skończyło się dotychczasowe życie, zaczęła się walka o lepsze jutro. Ta walka trwa do dzisiaj... Poczułem silny ucisk oraz ból w klatce piersiowej. Wezwałem karetkę i postawiono diagnozę na postawie wywiadu... Usłyszałem — zakażenie układu moczowego. Dostałem tylko lek przeciwbólowy i na tym skończyło się leczenie. Ponieważ w dalszym ciągu czułem się źle, wieczorem pojechałem na SOR. To niewiele zmieniło. Kilka dni później straciłem przytomność i zięć wezwał pogotowie. Tym razem ratownik postawił diagnozę — zawał. Zabrano mnie do szpitala, w karetce byłem reanimowany... Niestety w szpitalu wcale nie było lepiej, gdyż nikt nie wiedział, co mi jest. Brak diagnozy, brak pomocy i ból nie do zniesienia... Było coraz gorzej, bo doszły duszności i drętwienie kończyn. W takim stanie byłem trzymany w szpitalu przez kolejne godziny. Przeszedłem koszmar!  Na moje szczęście pojawił się rano na dyżurze inny lekarz, który od nowa zlecił wszystkie badania i powtarzał je, bo coś mu cały czas nie dawało spokoju. W końcu diagnoza — tętniak aorty. Pojawiła się konkretna informacja, ale co z tego, jeśli brzmiała jak wyrok.  Wtedy wszystko działo się bardzo szybko... telefony, decyzje, zamieszanie, niewiele pamiętam... Udało się! Operacja była długa, ale przebiegła pomyślnie. Przynajmniej wszystko na to wskazywało, ale przez chwilę. W nocy moje serce zatrzymało się po raz kolejny. Tym razem również wróciłem. Niestety kolejne tygodnie spędziłem w śpiączce.  Dalsze rokowania były bardzo złe. Lekarze nie dawali mi szansy na przeżycie. Byłem przykuty do łóżka, miałem czterokończynowy niedowład, więc wymagałem ciągłej opieki.  Rehabilitacja na NFZ zaczęła mi dawać nadzieję, widać było postępy. Niestety szybko się skończyła, dlatego rozpocząłem rehabilitację prywatną, która generuje kolosalne koszty ok. 15 tys. miesięcznie.  Chciałbym wrócić do samodzielności i normalnego życia. Do tego potrzebna jest mi rehabilitacja, która przy obecnych kosztach jest dla mnie nie do zrealizowania. Na chwilę obecną jestem w stanie przejść przy balkoniku i asekuracji drugiej osoby krótki dystans, ale to nie jest szczytem moich marzeń. Z góry serdecznie dziękuję za każdą pomoc, która pozwoli stanąć mi samodzielnie na nogi.  Proszę o wsparcie, chciałbym nie być zależny od innych!  Zdzisław  

723,00 zł ( 0,75% )
Brakuje: 95 022,00 zł
Leon Czajka
Pilne!
Leon Czajka , 52 lata

NOWOTWÓR odmienił codzienność Leona... Potrzebne Twoje wsparcie❗️

Od zawsze, mimo różnych przeciwności losu, starałem się myśleć pozytywnie i czerpać z życia garściami. Niestety, w 2022 roku wszystko drastycznie i nieodwracalnie się zmieniło. Z dnia na dzień musiałem rozpocząć najtrudniejszą walkę mojego życia – walkę z NOWOTWOREM! Wszystko zaczęło się od silnej gorączki, która pojawiła się nagle i w jednej chwili pozbawiła mnie energii. Wyczerpany trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wiele różnych badań. Niedługo później usłyszałem diagnozę, która brzmiała jak wyrok: nowotwór płuca! Przez chorobę, z każdym dniem coraz ciężej było mi oddychać, zacząłem też bardzo szybko się męczyć. Moją codziennością nagle stały się chemioterapia, pobyty w szpitalu oraz badania. Jednak mimo rozpoczęcia leczenia, z czasem pojawiły się przerzuty… Każdego dnia walczę o to, by utrzymać choć namiastkę mojego dawnego życia. To trudne zadanie – nawet przy małym wysiłku szybko się męczę. Do tego przez problemy z oddychaniem nie mogę przebywać na zewnątrz podczas upałów. Z tego powodu większość czasu spędzam w domu. Najgorsze są jednak noce. Czasem boję się spać, bo właśnie leżąc, najczęściej mam napady duszącego kaszlu. Nie mogę w pełni nabierać powietrza do płuc, bo od razu zaczynam kaszleć. Trudno mi uwierzyć, że tak teraz wygląda moje życie… Chciałbym móc częściej przebywać wśród ludzi, znów swobodnie rozmawiać i się śmiać. Marzenie o tym, że będzie jak dawniej, jest odległe. Jednak ogromnym ułatwieniem mojej codzienności byłby skuter inwalidzki. Dzięki niemu mógłbym swobodniej się przemieszczać i choć trochę poczuć się jak dawniej… Chemioterapia z każdą dawką coraz bardziej osłabia mój organizm. Nie mogę jednak poddać się w walce z chorobą! Zawsze starałem się radzić sobie sam, ale tym razem muszę zwrócić się do Was z prośbą o wsparcie. Leczenie to ogromny koszt, tak samo, jak zakup skutera. Sam nie dam rady uzbierać potrzebnej kwoty. Proszę, pomóżcie! Leon

200,00 zł ( 0,75% )
Brakuje: 26 396,00 zł
Saida Bachiszowa
Pilne!
7 dni do końca
Saida Bachiszowa , 32 lata

WZNOWA❗️Białaczka znów zaatakowała ukochaną siostrę! Błagam, POMOCY❗️

Kiedy w 2022 roku usłyszałam, że Saida choruje na białaczkę, poczułam, jak świat wali się w jednej sekundzie… Moja ukochana siostra, która zawsze była radosna i pełna energii, w krótkiej chwili stanęła oko w oko ze śmiercią! Ostra białaczka szpikowa – to wyrok, którego nikt nigdy nie powinien usłyszeć. Dwa lata temu, gdy siostra udała się na kontrolę do lekarza, nie podejrzewałam, że jest śmiertelnie chora! Nie skarżyła się nigdy na swoje zdrowie, więc diagnoza była szokiem, zarówno dla niej, jak i dla mnie… Saida niezwłocznie przeszła ciężką chemioterapię. Do końca życia nie zapomnę widoku wyczerpanej leczeniem siostry, leżącej bez siły na szpitalnym łóżku… Musiała przejść też przeszczep szpiku kostnego, dzięki któremu jej stan się poprawił. Jednak nie na długo! Dzięki leczeniu przez pierwsze miesiące widoczna była poprawa. Comiesięczne badania krwi dawały nadzieję, że Saida wyzdrowieje! Cała nasza rodzina wierzyła, że siostra znów będzie tą pełną energii kobietą sprzed choroby! Niestety, nadzieja była złudna… Po około ośmiu miesiącach remisji, w styczniu 2024 roku stan Saidy się pogorszył. Zaczęła odczuwać bóle zębów, a na ich korzeniach pojawiały się wypukłości. Po kilku miesiącach i szczegółowych badaniach krwi okazało się, że BIAŁACZKA WRÓCIŁA, a w organizmie siostry pojawiły się guzy! Saida znów przeszła wiele badań, przyjęła też kolejną dawkę chemioterapii. Powrót choroby jest bardzo trudny dla niej i całej naszej rodziny… Cierpienie ukochanej siostry każdego dnia rozdziera moje serce na nowo. Codziennie zadaję sobie pytanie – dlaczego akurat ją to spotkało? Dla dwójki moich dzieci, Saida jest jak druga mama. Zawsze kochająca, wyrozumiała i pomocna. Teraz sama potrzebuje wsparcia! Wierzę, że ta trudna walka może zakończyć się dobrze i siostra wróci do zdrowia! Niestety, ogromną przeszkodą są pieniądze… Leczenie onkologiczne to wielki koszt, który przekracza możliwości finansowe mojej rodziny. Saida musi przejść jeszcze wiele, by mieć szansę na powrót do zdrowia. Błagam, pomóżcie mi w walce o zdrowie ukochanej siostry! Tylko z Waszą pomocą mogę ją uratować! Sabina

2 588,00 zł ( 0,74% )
Brakuje: 344 358,00 zł
Jakub Marcinkowski
2 dni do końca
Jakub Marcinkowski , 6 lat

Każdy dzień Kubusia to walka! Twoja pomoc jest mu potrzebna bardziej, niż kiedykolwiek!

Zarówno ciąża jak i poród z naszym synkiem przebiegły książkowo i bez żadnych komplikacji. Z niecierpliwością czekaliśmy na moment, aż usłyszymy, że Kubuś jest zdrowy, tak jak podczas badań zapewniali nas lekarze. Niestety po narodzinach okazało się, że jest zupełnie inaczej! Szczęście prysło jak bańka mydlana. U naszego synka zdiagnozowano wadę mózgu – hipoplazję ciała modzelowatego, odpowiadającą za przekazywanie informacji między jedną półkulą a drugą. Do tego doszło krwawienie śródczaszkowe! U Kubusia została wykryta też nadwzroczność, przez którą maluch niedowidzi. Gdy wyszliśmy ze szpitala z plikiem skierowań, stanęliśmy w obliczu wielkiej niepewności jutra... Nie wiedzieliśmy, jak Kubuś będzie się rozwijał. Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas wielka walka o to, co zdrowym dzieciom przychodzi bez wysiłku. Niestety nawet w najgorszych myślach nie sądziliśmy, że będzie aż tak trudno… Kubuś potrzebuje naszej stałej opieki w każdej sferze: ubieraniu, przewijaniu, noszeniu, karmieniu, myciu czy podawaniu leków. Syn nadal samodzielnie nie chodzi, ani nie siada, ale coraz lepiej porusza się za pomocą chodzika oraz rowerka rehabilitacyjnego. Wypowiada też coraz więcej słów, co jest dla nas ogromną radością! Efekty przychodzą powoli, ale widząc, jak nasze dziecko robi kolejne małe kroczki, cieszymy się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Wiemy jednak, że wsparcie wielu specjalistów oraz korzystanie ze sprzętów rehabilitacyjnych czy ortopedycznych, będzie konieczne przez całe życie Kubusia... Na co dzień synek uczęszcza do specjalistycznego przedszkola, gdzie objęty jest profesjonalnym wsparciem. Po południu jeździmy na różne terapie, ponieważ potrzebne są zajęcia z fizjoterapii, logopedii, rehabilitacji wzroku, zajęć psychologiczno-pedagogicznych i elektrostymulacji mięśni. Kilka razy w roku, korzystamy z turnusu mikropolaryzacji mózgu oraz jeździmy na turnusy rehabilitacyjne. Dzieciństwo Kubusia nie wygląda jak jego rówieśników, co bardzo nas boli… Do tego w ubiegłym roku przeszedł kilka zabiegów,  które miały spowodować u niego rozluźnienie mięśni. Czekają nas one również w bieżącym roku. W styczniu 2024 roku, u Kubusia zdiagnozowano padaczkę, a w lutym syn miał operację lewego oka. Dlatego, w najbliższym czasie będzie potrzebował intensywnej terapii wzroku. Sami nie możemy uwierzyć, że tego jest tak dużo! Syn rośnie i nasze potrzeby nie kończą się wyłącznie na szeroko pojętej rehabilitacji. W najbliższym czasie będziemy musieli wymienić sprzęt, który wspiera go w codziennym funkcjonowaniu. Wymiany wymagają jego ortezy, gorset, fotelik do siedzenia, pionizator, wózek, a także kilka sprzętów ortopedycznych i rehabilitacyjnych. Syn potrzebuje również urządzenia do komunikacji alternatywnej. To wszystko wymaga od nas ogromnych nakładów finansowych, których niestety nie mamy… Kubuś musi pozostawać pod stałą opieką medyczną wielu specjalistów. Kolejki na NFZ są przerażająco długie, dlatego często zmuszeni jesteśmy korzystać z pomocy prywatnej. Do tej pory syn przeszedł kilka badań genetycznych, ale w tym roku czeka nas dalsza, kosztowna diagnostyka. Dziękujemy za Wasze dotychczasowe wsparcie. Cieszymy się, że nasza historia poruszyła wiele ludzkich serc. Gdybyśmy mogli, podziękowalibyśmy każdemu z osobna. Wierzymy, że każda Twoja złotówka zmieni przyszłość naszego synka! Prosimy, nie bądź obojętny pomóż nam... W Tobie jedyna nadzieja. Rodzice Kubusia

1 182,00 zł ( 0,74% )
Brakuje: 158 393,00 zł
Anna Misztal
Anna Misztal , 36 lat

Proszę o pomoc, proszę o nadzieję...

Po latach szukania pomocy, walki o siebie i o marzenia, okazało się, że ostatnią nadzieją jest metoda in-vitro.  Historia zaczęła się dużo wcześniej, a starania o ciążę trwały 3 lata. W tym czasie pojawiały się kolejne trudności: zespół policystycznych jajników, podwyższony poziom tsh.  Później zaczęły się historie z pozytywnymi testami i poronieniami biochemicznymi oraz poronieniami po inseminacji. Nie jest mi łatwo o tym pisać i nie sposób opisać bólu, który towarzyszył mi za każdym razem…  Zderzyłam się ze ścianą. Jednak pragnęłam znaleźć przyczynę tych problemów. Wiedziałam, że tylko wtedy będę mogła podjąć odpowiednie działania.  Wylądowałam na drugim końcu Polski, gdzie potwierdzono moje własne przypuszczenia. Lekarze postawili w końcu diagnozę: zespół policystycznych jajników, Hashimoto, insulinooporność, problemy hematologiczne (trombofilia), endometrioza. Tego było zbyt wiele! Czas ucieka. Bardzo pragnę urodzić dziecko i zostać mamą. Jednak jedynym sposobem, aby było to możliwe, jest metoda in-vitro. Proszę o pomoc, proszę o nadzieję.  Ania

118,00 zł ( 0,73% )
Brakuje: 15 840,00 zł