Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Ahnert
Dorota Ahnert , 5 lat

By codzienność Dorotki była choć trochę łatwiejsza! Zbieramy na samochód!

Nasza córeczka Dorotka urodziła się z Zespołem Downa i wadami serduszka. Dzisiaj ma już cztery latka, starszą siostrę i młodszego braciszka. Zaraz po urodzeniu przeszła pierwszą ciężką operację ratującą życie. Po drugiej operacji serca zmagała się z okropnym bólem, który doprowadził do napięcia mięśniowego w rączkach i nóżkach. Dostała też oczopląsu. Zaczęliśmy się martwić, że przez tę operację Dorotka nie zrobi żadnych postępów ruchowych tak jak inne dzieci w jej wieku. Nie była zainteresowana nawet zabawą. Pani doktor postawiła diagnozę – dziecięce porażenie mózgowe i padaczka. Byliśmy załamani… Dorotka musi przyjmować dużo leków, żeby żyło jej się lepiej, a do tego potrzebuje dużo rehabilitacji i ogólnie opieki. Niestety nadal nie umie się sama poruszać i utrzymać głowy. Już zawsze będzie potrzebowała wózka. Ze względu na to, poruszanie się jest bardzo trudne, a dojazdy do lekarza bardzo męczące. Wszystko ułatwiłby samochód dostosowany do takich osób jak Dorotka. Widzimy, jak próbuje się z nami porozumiewać. Niestety nie może mówić. Jej potrzeby odczytujemy z min, które lubi stroić. Jak każda kobieta umie płakać i to nie na jeden sposób. Jak jest głodna to płacze inaczej, jak ją coś boli jeszcze inaczej, gdy chce się przytulać, również ma swoje sposoby. Poznaje też nasze głosy.  Dorotka uwielbia słuchać muzyki. To ją bardzo uspokaja. Spacery to z kolei jej ulubiona część dnia. Widzimy, jak bardzo się wtedy cieszy i delektuje każdym promykiem słońca. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by pokazać jej, że pomimo wszystkich przeciwności, które napotkaliśmy, świat jest naprawdę piękny.  Będzie piękniejszy i z pewnością odrobinę łatwiejszy, gdy bez żadnych przeszkód i trudności będziemy mogli zabierać Dorotkę do lekarzy. Obecnie jest nam trudno, a samochód dostosowany do osób z niepełnosprawnościami będzie dla nas ogromnym ułatwieniem.  Niestety koszty związane z zakupem są ogromne i znacznie wykraczają poza nasze możliwości. Pełni nadziei zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. W tej sytuacji każda złotówka przybliży nas do spełnienia tego największego marzenia. Aleksandra i Wojciech, rodzice Dorotki

1 205,00 zł ( 1,35% )
Brakuje: 87 515,00 zł
Zosia Łappo
Zosia Łappo , 89 lat

Pomóż mi zapewnić ukochanej babci spokojną starość❗️

Moja babcia Zosia przebywa aktualnie w ośrodku opiekuńczo-rehabilitacyjnym. Ma 88 lat i wymaga stałej opieki połączonej z rehabilitacją, której ja nie jestem w stanie jej zapewnić… Dlatego z bólem serca muszę poprosić o pomoc, by opłacić jej pobyt. Cierpi na liczne schorzenia przewlekłe; przewlekła niewydolność serca, stan po licznych złamaniach… Babcia nie jest zdolna do samodzielnej egzystencji. Od 1 do 8 grudnia przebywała w szpitalu, ponieważ jej stan był ciężki. Wtedy pojawiła się propozycja, by skorzystać z takiego ośrodka. W naszej rodzinie niestety nikt nie był w stanie zajmować się babcią. Moja mama jest po operacji biodra, a siostra mieszka daleko. Ja po prostu nie mam siły, by pomagać babci wstać, przemieszczać się i opiekować się nią. Mieszkanie babci jest bardzo ciasne i nie ma w nim możliwości poruszania się na wózku inwalidzkim. W bloku nie ma windy. Opiekun przyznany z MOPS-u przychodził tylko co jakiś czas i niestety, często znajdował babcię leżącą na ziemi! Dlatego zdecydowaliśmy się na ośrodek. Tam ma naprawdę kompleksową opiekę. Ktoś zawsze jest na miejscu, jest w stanie jej pomóc nawet w środku nocy i zapewnić rehabilitację... Niestety, koszty pobytu są naprawdę duże. Dlatego chciałabym poprosić o pomoc, by zapewnić babci Zosi chociaż rok pobytu w miejscu, które zajmie się tak, jak tego potrzebuje i będzie mogła funkcjonować i żyć bez strachu i nie w samotności. Każda wpłata i udostępnienie mają ogromne znaczenie i już teraz dziękuję za nie z całego serca. Dorota, wnuczka

849,00 zł ( 1,35% )
Brakuje: 61 705,00 zł
Nikuś Lenczewski
Nikuś Lenczewski , 4 latka

Pomóż nam zawalczyć o przyszłość Nikosia!

Nasz synek przyszedł na świat zdrowy i nic nie wskazywało na to, że wkrótce będzie musiał zmierzyć się z tak ogromnymi problemami. Jako rodzice chcielibyśmy dla naszego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Jednak okazuje się, że los zrzucił na nas wiele trudnych wyzwań... Nikoś nagle zaczął mierzyć się z częstymi i silnymi atakami agresji i autoagresji. Nie chciał wychodzić z domu, bawić się ani jeść. Unikał innych dzieci. Nie mówił. Gdy pojawiły się ataki padaczki, byliśmy naprawdę przerażeni. Wiedzieliśmy, że musimy zacząć działać! Proces diagnostyczny był trudny. U syna często powtarzały się napady, lęki przed nowymi miejscami i osobami, przez co podchodziliśmy do niektórych badań dwukrotnie. Gdy finalnie otrzymaliśmy diagnozę, byliśmy zdruzgotani! U Nikodema zdiagnozowano autyzm atypowy i padaczkę, które bezpowrotnie wyrwały go z beztroski dzieciństwa... Musieliśmy działać szybko, dlatego niezwłocznie rozpoczęliśmy terapię. Dziś Nikoś powoli zaczyna mówić, choć porozumiewa się głównie za pomocą gestów. Jego komunikacja nadal jest na niższym poziomie niż u jego rówieśników Dlatego musimy pracować z synkiem, nawet w domu. Otrzymaliśmy specjalne maty edukacyjne, które mogłyby wesprzeć rozwój naszego dziecka, jednak tutaj pojawia się nasz kolejny, olbrzymi problem... Borykamy się bowiem z trudnymi warunkami mieszkaniowymi. Niestety, nasz dach wymaga PILNEGO remontu! Każda ulewa, a nawet zwykły deszcz sprawiają, że woda dostaje się do środka… Wpływa to niekorzystanie na całe mieszkanie, jego ściany i meble. Gdybyśmy tylko mogli, od razu przeprowadzilibyśmy tę naprawę! Jednak to znacznie złożony problem, który wymaga wysokich nakładów finansowych oraz wsparcia specjalistów… Wszystko to sprawia, że w naszym domu nie ma na razie przestrzeni, gdzie moglibyśmy swobodnie ćwiczyć z Nikodem. Posiadamy pomoce sensoryczne, które moglibyśmy wykorzystywać do codziennej pracy z synkiem, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że oprócz terapii ze specjalistą, ważna jest systematyczna praca w domu. Mamy chęci, motywację i sprzęt, ale niestety brakuje nam odpowiedniego miejsca we własnym domu! Przynajmniej na razie… W naszym domu jest poddasze, które mogłoby spełnić marzenie o własnym pokoju dla Nikosia. Oczami wyobraźni widzimy, jak synek bawi się w nim, wieczorem czytamy mu bajki na dobranoc, a w dzień codziennie ćwiczymy, aby wzmacniać jego rozwój. To piękne marzenie, ale aby się spełniło, potrzebujemy pomocy wielu dobrych serc. Poddasze wymaga adaptacji, dostosowania go do potrzeb dziecka i przede wszystkim remontu dachu… Kochamy naszego synka całym sercem! Pragniemy dla niego dobrej przyszłości, dlatego musimy zadbać o to, co tu i teraz. Nie jest nam łatwo prosić o pomoc, ale nadszedł czas, gdy musimy schować dumę do kieszeni. Sami dalibyśmy sobie radę i przetrzymali trudne chwile. Ale tutaj chodzi o los naszego synka… Jesteśmy kochającą się rodziną, a Nikoś jest dla nas najważniejszy! Marzymy o tym, by zapewnić mu jak najlepsze warunki mieszkanie i rozwojowe, jednak potrzebujemy wsparcia – dziś prosimy Cię o wpłatę na naszą zbiórkę. Wierzymy, że wokół nas jest wielu dobrych ludzi i to daje nam nadzieję! Dzięki Twojej pomocy nasz synek będzie mógł każdego dnia odnosić kolejne małe sukcesy. Jeśli możesz, prosimy – wesprzyj Nikosia w walce o lepsze jutro! Rodzice

2 155,00 zł ( 1,35% )
Brakuje: 157 420,00 zł
Majka Polcyn
Majka Polcyn , 13 lat

By codzienność była choć trochę łatwiejsza – zbieramy na nowy wózek dla Mai!

Maja jest pogodną, uśmiechniętą dziewczynką. Swoją radością obdarowuje wszystkich dookoła. Moja córeczka od urodzenia musi jednak mierzyć się z przeciwnościami losu… Majka po urodzeniu dostała 10 punktów w skali Apgar. To brzmi jak spełnienie marzeń każdego rodzica, jednak z czasem w jej zachowaniu zaczęły pojawiać się niepokojące sygnały. Wraz z kolejnymi wizytami lekarskimi potwierdzały się przypuszczenia, że córeczka może nie być w pełni zdrowa… Pierwsze miesiące, w których odbywały się konsultacje, były czasem pełnym niepewności. W końcu u Mai ostatecznie stwierdzono choroby neurologiczne, epilepsję i niepełnosprawność intelektualną. Córeczka od razu rozpoczęła zajęcia i terapie wspomagające jej rozwój. Została też objęta opieką różnych specjalistów. Każdego dnia staram się zapewnić Majce wszystko, czego potrzebuje. Uczęszcza do specjalistycznej szkoły, gdzie uczestniczy w zajęciach wspomagających rozwój. Córeczka jest też regularnie rehabilitowana w domu. Na co dzień Maja porusza się na wózku inwalidzkim. Niestety, z obecnego już wyrosła i jego dalsze używanie nie jest już zbyt bezpieczne. Chciałbym kupić córce nowy wózek, dopasowany do jej potrzeb. To jednak ogromny wydatek… Chcę, by codzienność mojego dziecka była najlepsza, jak to możliwe. Maja każdego dnia walczy o lepszą sprawność. Proszę, wesprzyjcie moją córeczkę! Będę wdzięczny za okazaną pomoc! Paweł, tata Mai ➡️ Tik Tok – tu zobaczysz codzienne życie Mai

371,00 zł ( 1,34% )
Brakuje: 27 289,00 zł
Krzysztof Nestorowicz
Krzysztof Nestorowicz , 61 lat

Wypadek był koszmarem, który zabrał sprawność Krzysztofa. Proszę, pomóż!

Nigdy nie myślałam, że jeden telefon może zmienić tak wiele. Wiadomość o tragicznym wypadku mojego męża złamała moje serce. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Od tragedii minęło już kilka lat, a nasza walka nadal trwa… Myślałam, że nic złego nie może nam się stać. Byłam niemal pewna, że moja rodzina może czuć się bezpiecznie. Krzysztof od lat był  zawodowym strażakiem. Uwielbiał swoją pracę, a najbardziej to, że niesie w niej pomoc innym ludziom. Dodatkowo był znanym w naszym regionie płetwonurkiem, trenował również karate Kyokushin. Aktywność fizyczna dawała mu wiele satysfakcji, dawała szczęście, z którego teraz tak mało pozostało... We wrześniu 2020 roku mąż uległ bardzo poważnemu wypadkowi na rowerze. W tamtym momencie mój świat się zatrzymał, a wręcz zawalił. Cała nasza rodzina w ogromnych nerwach czekała na informację jak poważne są jego obrażenia i na co mamy być przygotowani. Przez kolejne 7 miesięcy Krzysztof przebywał w szpitalu, gdzie toczył okrutnie ciężką walkę o życie. Po powrocie do domu miał ogromne trudności z oddychaniem, jedzeniem, samodzielnym podniesieniem się z łóżka. Całe jego ciało było sparaliżowane. Dzięki Waszej pomocy, stan męża się poprawił, jednak potrzeby nadal są ogromne. Patrzę na męża i cały czas nie dowierzam, że ten wypadek wydarzył się naprawdę. Wszystko, to, czym do tej pory mogliśmy się cieszyć, zostało nam zabrane.  Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mimo trudności, z którymi zmagamy się każdego dnia, mąż jest przytomny i gotowy walczyć. Bywają trudniejsze dni, kiedy codzienność przytłacza i ciężko pogodzić się z obecną sytuacją, jednak widząc efekty pracy, zapominamy o smutkach.  Opiekuję się mężem najlepiej, jak potrafię. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Krzysztof to miłość mojego życia, a także kochający tata i dziadek. Cała rodzina bardzo mocno wspiera jego powrót do zdrowia. Niestety, rehabilitacja i dalsze leczenie generują ogromne koszty. Z całego serca dziękuję za dotychczasową pomoc i proszę o dalsze wsparcie. Żona Beata ➤ radio.lublin.pl – 13.02.2023 Pogotowie radiowe ➤ radio.lublin.pl – 23.12.2021 Pogotowie radiowe ➤ interwencja.polsatnews.pl – Sparaliżowany po wypadku. NFZ odebrał rehabilitację

856,00 zł ( 1,34% )
Brakuje: 62 974,00 zł
Franek Bielski
Franek Bielski , 7 lat

Franio zamknięty we własnym ciele - leczenie trwa, a koszty stale rosną❗️

Mieliśmy środki na rehabilitację, leki i potrzebne narzędzia i sprzęt do walki o zdrowie naszego dziecka. Niestety, przy Mózgowym Porażeniu Dziecięcym ta walka będzie trwała jeszcze przez wiele lat. Dlatego nie mamy wyjścia... To miał być zwyczajny dzień, ale nie był, bo brutalnie zmienił życie nasze i naszego nienarodzonego jeszcze synka. Franek urodził się przedwcześnie i kilka godzin później przestał oddychać. Niedotlenienie oraz krwiaki okołoporodowe spowodowały trwałe uszkodzenie mózgu i szereg powikłań. Zdrowie naszego dziecka zostało doszczętnie zniszczone, a my robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby choć trochę je odbudować. Strach ogarnął wszystkich dookoła i zmobilizował personel do działania. Zaczęto na szybko szukać szpitala, który przyjmie poród. Potem myśleliśmy, że najgorsze mamy już za sobą, ale rzeczywistość szybko sprowadziła nas jednak na ziemię. Franek w nocy przestał oddychać. Nie wiemy, jak długo to trwało, ale doszło do mocnego niedotlenienia. Rano zobaczyłam go już zaintubowanego, w bardzo ciężkim stanie. Widok jak z najgorszego koszmaru. Niestety, bardzo prawdziwy. Nasze maleństwo walczyło o życie, a ja mogłam się tylko bezradnie przyglądać. Na szczęście, wkrótce jego stan się ustabilizował, lekarze zapewniali, że nic mu nie będzie. Wykryto co prawda krwiaki, ale miały się szybko wchłonąć. Franek dochodził do siebie, wychodził po miesiącu ze szpitala jako „zdrowe” dziecko. USG główki sprawiło, że w jednym momencie nasz świat rozpadł się na tysiące kawałków. Wykryto poważne niedotlenienie, a krwiaki, które miały się wchłonąć — nie tylko się nie wchłonęły, ale rozlały, powodując ogromne zniszczenia w mózgu. Zaczęłam krzyczeć, płakać… Cały mój ból skumulował się w tym jednym momencie i nie byłam w stanie już go dłużej tłumić. Byliśmy tylko my i ogromna niepewność co do przyszłości naszego maleństwa… Franek z okazji urodzin otrzymał „prezent” na całe życie – mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Dzisiaj wiemy, że nasz syn nigdy już nie będzie zdrowy… Jesteśmy w zupełnie innym świecie, w ogóle nie ma czego porównywać. Najgorsze jednak, że Franka dopadła również padaczka lekooporna, odbierając wszystkie wypracowane do tej pory umiejętności. To był nagły, gwałtowny reset. Zupełnie jakby w komputerze usunąć wszystkie dane z twardego dysku. Wracamy do punktu wyjścia, czyli tak naprawdę donikąd. 40 bardzo silnych ataków dziennie, które udało się ograniczyć do 1-2 dziennie. Wciąż rehabilitujemy Frania codziennie, bo to nasza jedyna droga. Niestety, bardzo kosztowna. Dzięki wielu ludziom dobrego serca udało nam się kupić Frankowi między innymi specjalistyczny fotel rehabilitacyjny i zapas leków na kilka miesięcy. Franio jednak rośnie jak na drożdżach, przez co wciąż potrzebuje wsparcia, a rehabilitacja będzie mu towarzyszyć pewnie do końca życia. Do tego czeka nas operacja zwichniętych bioder, a jej cena PRZERAŻA – ponad 300 000 złotych! Tego, przez co przeszliśmy przez ostatnie lata, nie opisują w żadnym poradniku dla rodziców. Okropnej mieszanki bólu, strachu, złości i bezradności nie da się opowiedzieć słowami. Choć to wszystko siedzi w nas bardzo głęboko, musimy teraz przede wszystkim patrzeć w przyszłość i zapewnić naszemu dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju. To jednak bardzo trudne – jak wyprawa wątłym kajakiem na oszalałe morze. Gdzie nie spojrzeć czarne chmury i wysokie fale. Pomóżcie nam utrzymać się na powierzchni i dopłynąć do portu „Nadzieja”. Z Waszym wsparciem na pewno będzie nam łatwiej... Sylwia, mama Frania

4 981,00 zł ( 1,33% )
Brakuje: 367 360,00 zł
Beata Piechowiak
Beata Piechowiak , 57 lat

Przez nowotwór straciłam nogę❗️ Potrzebuję protezy!

Moje życie wywróciło się do góry nogami 15 lat temu, jednak pamiętam jakby to było wczoraj... usłyszałam wtedy potworną diagnozę – kostniakomięsak lewej kości udowej! Ciężko było mi uwierzyć w to, że mam nowotwór! Jak się okazało, to właśnie on odmienił moje życie już na zawsze.  Po rozpoznaniu u mnie raka kości, przeszłam operację usunięcia guza, lekarze przeprowadzili też endoprotezoplastykę stawu kolanowego. Myślałam wtedy, że moje problemy się kończą, a życie powoli będzie wracało do normy. Niestety, nie wiedziałam jeszcze jak bardzo się mylę… Po czasie doszło do obluzowania endoprotezy i w maju 2015 roku trzeba było ją wymienić. Musiałam spędzić kolejne dni w szpitalu. Znów ten stres i ból… Ale i tym razem to nie był koniec mojego cierpienia! Po operacji doszło do zakażenia i w mojej lewej nodze wywiązała się ropowica! Z wysoką gorączką i wymęczonym organizmem, trafiłam do szpitala. Po raz kolejny przeszłam operację. Tym razem nie było innego wyjścia – cała moja lewa noga została amputowana. Załamałam się! Na początku było mi niesamowicie trudno tym bardziej, że nie miałam wsparcia rodziny ani znajomych. Czułam się odrzucona i pozostawiona sama sobie. Wszystko to sprawiało, że jeszcze ciężej było mi zaakceptować sytuację, w jakiej się znalazłam. Musiałam nauczyć się chodzić na nowo, nie mogłam też kontynuować pracy. Byłam zdana jedynie na pomoc opieki społecznej i dobrych ludzi, spotykanych na wyjazdach rehabilitacyjnych czy pielgrzymkach.  Uwielbiam spacery na świeżym powietrzu, w szczególności po lesie czy parku. To miejsca, w których mogę się wyciszyć i zrelaksować. Na co dzień, poruszam się przy pomocy kul i muszę korzystać z protezy. Niestety ta, której używam, jest niewygodna i ciężka, co bardzo utrudnia mi przemieszczanie się. Każdy dzień poruszania się z pomocą protezy, którą obecnie posiadam, obciąża moją sprawną nogę. Ponadto doskwierają mi bóle fantomowe. Cały czas potrzebuję regularnej rehabilitacji – z tym również wiąże się wiele wydatków.  Rozwiązaniem wielu moich problemów byłaby nowa, lekka proteza. Dzięki niej codzienność stałaby się dla mnie przynajmniej odrobinę łatwiejsza. Niestety, jest to ogromny wydatek, przekraczający zupełnie moje możliwości. Dlatego proszę o pomoc! Bez Waszego wsparcia, moja sprawność będzie jedynie nieosiągalnym marzeniem… Beata

3 353,00 zł ( 1,33% )
Brakuje: 247 711,00 zł
Dymitr Wanżula
Dymitr Wanżula , 3 latka

Choroba, której nie widać❗️Operacja jedyną szansą❗️

Wszystko się zaczęło razem ze skurczami porodowymi. Nasza 3-letnia wówczas córeczka nagle zaczęła płakać i mówiła: "Mamusiu, błagam, nie jedź do szpitala! Nie wyjdziesz z niego, nie wypuszczą cię potem!". Tak jakby odczuwała, że coś się dzieje... Poród był bardzo trudny. Synka od razu zabrali na oddział intensywnej terapii. Zaczynałam już panikować, bać się o życie mojego dziecka, kiedy lekarze poinformowali, że synek ma wadę pęcherza moczowego.  Ale co to za wada zrozumiałam, dopiero kiedy zobaczyłam wszystko na własne oczy. Dymitr cierpi na ekstrofię pęcherza moczowego. To defekt zamknięcia dolnej części ściany brzucha i jedna z chorób, których nie widać.  Skontaktowaliśmy z lekarzem z Serbii, który zaproponował operację zamknięcia i schowania pęcherza. Przeszliśmy zabieg w 2022 roku, a teraz konieczne jest przeprowadzenie drugiego etapu operacji na spodziectwo i tworzenie kości miednicy oraz tkanki mięśniowej. Kiedy dotarł do nas rachunek za operację, nogi się pod nami ugięły. 12 500 euro! Już by zebrać pieniądze na pierwszy etap leczenia, musieliśmy prosić znajomych, a teraz? To kwota kompletnie nieosiągalna. Błagamy Cię o pomoc. Mama Dymitra

758,00 zł ( 1,32% )
Brakuje: 56 290,00 zł
Denis Petis
Pilne!
Denis Petis , 41 lat

Oddany mąż i tata trójki dzieci walczy z nowotworem❗️Brak leczenia to wyrok śmierci – RATUJ❗️

Tworzymy zwyczajną rodzinę – taką, jak wielu z Was. Ja, mój mąż Denis i trójka dzieci: dwójka synów w wieku studenckim i 9-letnia córeczka. Do niedawna wszystko układało się normalnie: praca – dom – dzieci – praca. Jednak w maju 2023 roku nasze życie zaczęło zmieniać się w koszmar… Ten dzień zapamiętam na zawsze. Denis wrócił po pracy do domu i po wejściu do pokoju rozdał się głośny trzask kości biodrowej, któremu towarzyszył potworny ból. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie. Ratownicy stwierdzili złamanie kości biodrowej i kazali mojemu mężowi najbliższy miesiąc spędzić w łóżku... Niestety, stan nogi mojego męża się nie poprawiał. Wiedziałam, że coś jest nie tak...  Natychmiast zdecydowaliśmy się wykonać dokładniejsze badania. Wyniki okazały się bezlitosne – nowotwór złośliwy kości i szpiku kostnego. Cały nasz świat zawalił się w 2 sekundy. Jak to możliwe? Dlaczego? Jak żyć dalej…? To był ogrom rozpaczliwych myśli, których żadne z nas nie było w stanie zatrzymać. Mąż czuł się coraz gorzej, a my zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że liczy się każda sekunda. Co gorsza, wiedzieliśmy, że w kraju nie mamy wystarczających możliwości leczenia. Sprzedaliśmy więc wszystko, co mieliśmy i wyjechaliśmy do Turcji w poszukiwaniu ratunku.  Denis był tak słaby, że gdy tylko trafiliśmy do kliniki, został od razu przewieziony na odział intensywnej terapii. Lekarze robili wszystko, co w ich mocy, by ustabilizować stan męża… Na szczęście byliśmy w dobrych rękach i po paru dniach Denis rozpoczął leczenie onkologiczne.  Niestety, walka o jego życie trwa każdego dnia. Od momentu przyjęcia na oddział przeszedł wielokrotne cykle chemii i ponad 60 radioterapii! Dzięki temu leczeniu Denis po trochu zaczął chodzić sam.  Nasza sytuacja jest niezwykle trudna – starsi synowie czekają na nas w domu, córeczka jest z nami. Każdego wieczoru płacząc w poduszkę, modlimy się, by ten koszmar się już skończył. Walczymy o życie Denisa już ponad rok, jednak po raz pierwszy nie mamy już pieniędzy na dalsze leczenie. Brak dalszej terapii oznacza dla mojego ukochanego męża wyrok śmierci.  Rozpaczliwie błagam Was o wsparcie... Pomóżcie uratować Denisa, oddanego męża i tatę! To jeszcze nie pora, by się żegnać. Wszyscy tak bardzo go potrzebujemy. Ja, synowie i nasza maleńka córeczka… Potrzebujemy, by dalej był głową naszej rodziny – nie wspomnieniem! Prosimy, nie pozwól, by szpitalne łóżko Denisa zastąpiła zimna trumna, nad którą będę opłakiwała męża, a moje dzieci – ukochanego tatę... Kochająca żona

3 300,00 zł ( 1,32% )
Brakuje: 245 948,00 zł