Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Radosław Żochowski
Radosław Żochowski , 17 lat

Skutki skrajnego wcześniactwa zostały z Radkiem do dziś! Potrzebna operacja!

Nasz syn Radek przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży i ważył zaledwie 700 gramów. Od pierwszych swoich dni dzielnie walczył i stawiał czoła wszystkim przeciwnościom, jakie spotkał na swojej drodzy. Niestety skrajne wcześniactwo zostawiło na nim piętno, z którym będzie już musiał iść przez całe życie… W pierwszym miesiącu po narodzinach Radek dostał wylewu trzeciego stopnia, w wyniku którego doszło do osłabienia lewej strony ciała i porażenia czterokończynowego. Pamiętam doskonale te chwile… Chwile pełne grozy, płaczu i lęku o nasze maleństwo. Choć od tamtych dni minęło już wiele lat, a Radek jest już nastolatkiem, nadal nie porusza się na nogach i nie jest samodzielny. Jego stan był stabilny i przez cały czas regularnie uczęszczaliśmy na zajęcia z rehabilitantem. Niestety wszystkie efekty naszej pracy były krótkotrwałe.  Niedawno, zupełnie niespodziewanie stan Radka zaczął się mocno pogarszać. Leki, które dotychczas przyjmował, przestały działać. Wkrótce po odbyciu wielu konsultacji i kolejnych badaniach okazało się, że jedynym ratunkiem na sprawność syna jest przeprowadzenie bardzo kosztownej i skomplikowanej operacji.  Choć poruszylibyśmy niebo i ziemię, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej kwoty. Dlatego jestem tu dziś i razem z mężem, proszę Was o pomoc! Tylko dzięki ludziom dobrej woli, będziemy w stanie zapewnić Radkowi odpowiednie leczenie, które da mu szansę na normalne życie.  Proszę, nie przechodź obojętnie i pomóż nam! Marzena i Mariusz, rodzice Radka

1 444,00 zł ( 0,9% )
Brakuje: 158 131,00 zł
Magda Galos
Magda Galos , 44 lata

Bolesne rany nie pozwalają mi spać! Ratuj mnie!

Moja choroba zabiera mi część siebie. Ogranicza to, co kiedyś było proste i naturalne. Każda chwila spokoju, wolności od bólu staje się teraz tylko marzeniem. Cierpienie, które noszę ze sobą jak palące znamię zabiera mi spokój. I tak od ponad dwóch dekad... Wiele lat już zmagam się z bólem i cierpieniem, którego nikt nie powinien doświadczyć. Moje życie zmieniło się gwałtownie, kiedy w wieku 21 lat na trzecim roku studiów, choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od tamtej pory jest ze mną każdego dnia. Przez te 23 lata towarzyszą mi przewlekłe, bolesne dolegliwości, które odbierają mi nie tylko zdrowie, ale także radość z życia. W mojej walce z zespołem Raynaud, polineuropatią czuciową aksonalną i martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych każdy dzień jest przepełniony cierpieniem. Owrzodzenia na moich nogach, szczególnie wokół kostek, powodują niewyobrażalny ból. Rana goi się miesiącami, a czasami latami. Doszło nawet do samoamputacji części trzech palców. Codziennością dla mnie jest niepewność o to, jakie będzie jutro. Lekarze, mimo wielu konsultacji, wciąż nie są w stanie jednoznacznie określić, z czym dokładnie się zmagam. Diagnozy się zmieniają, a ja czuję, że czas ucieka. Każdego dnia boję się o przyszłość – o to, czy dam radę kolejny raz zmierzyć się z bólem, z nowymi owrzodzeniami i kolejną falą cierpienia. Choroba zabrała mi nie tylko zdrowie, ale też możliwość pracy. Zostałam sama z 75-letnim tatą, który pomaga mi, jak tylko potrafi, ale sam również potrzebuje wsparcia. Moje skromne dochody, renta i dodatki socjalne, nie wystarczają na pokrycie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o kosztownym leczeniu oraz specjalistycznych produktach higienicznych. Jedyną rzeczą, która pomaga zatrzymać postęp choroby, jest specjalny lek, który podawany jest mi cyklicznie w klinice w Szczecinie. Bez niego owrzodzenia pojawiają się coraz częściej, a rany goją się jeszcze dłużej. Niestety, to tylko jedna z wielu potrzeb, na które brakuje mi środków. Dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na leczenie, ale także na artykuły higieniczne, których potrzebuję na co dzień. Samotnie nie jestem w stanie udźwignąć mojej codzienności. Dziękuję z góry za każde wsparcie i dobre słowo. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się dalej walczyć i choć na chwilę odetchnąć od nieustającego bólu. Magdalena

574,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 63 256,00 zł
Maksymilian Michalczyk
Maksymilian Michalczyk , 5 lat

Piętno, które niszczy życie Maksia! Pomóż!

Mój długooczekiwany synek Maksymilian urodził się z  patologią rozwoju twarzoczaszki — bardzo rzadką i ciężką wadą, zwaną także zespołem Treachera-Collinsa.  Zniekształcenie małżowin, zarośnięte przewody uszy, rozszczepienie powiek, niedorozwój kości policzkowych i szczeki, podniebienie gotyckie to tylko mała lista problemów, towarzyszących mu od urodzenia. Mówiąc prościej, synek ma problem z oddychaniem, słyszeniem i widzeniem. Wszystko, co dla każdego z nas jest naturalne, o czym nawet nie myślimy, Maksiowi daje się wielkim trudem. Dużo pracujemy, żeby zmienić sytuację. Maksiu uczęszcza na rehabilitację neurologopedyczną, surdologopedyczną, fizjoterapię; regularnie chodzimy na konsultacje otolaryngologiczne i audiologiczne, okulistyczne i neurochirurgiczne, a także na stymulacje ogólnorozwojowe. Jednak niektórych rzeczy nie da się poprawić bez wtrącania operacyjnego. Maksiowi jest wskazana rekonstrukcja uszy, trudna, skomplikowana i droga operacja. Wierzymy, że zdążymy pomóc synkowi, zanim pójdzie do szkoły. Nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty, dlatego bardzo prosimy Was o wparcie. Dziękujemy za każdy grosz. Aleksandra, mama Szacunkowa kwota zbiórki

1 974,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 218 026,00 zł
Joanna Paulus
9 dni do końca
Joanna Paulus , 45 lat

Mój koszmar nie ma końca❗️ Pomóż mi uwolnić się od nowotworu🚨

Moja historia zaczyna się w lipcu 2021 roku, kiedy po raz pierwszy pojawiło się podejrzenie nowotworu. Wtedy wykonano biopsję, która niestety potwierdziła przypuszczenia lekarzy. W mojej piersi był ukryty guz. Od tamtego momentu nic już nie było takie samo. Moje życie wywróciło się do góry nogami… W październiku 2021 rozpoczęłam chemioterapię. Byłam niesamowicie osłabiona, jednak cieszyłam się, że jestem na dobrej drodze do pokonania raka. W marcu 2022 roku przeszłam zabieg usunięcia wszystkich węzłów chłonnych. Niestety, pomimo wdrożonego leczenia, podczas badania USG piersi, wykryto zmiany. Z tego względu w czerwcu podjęto decyzję o mastektomii mojej prawej piersi wraz z rekonstrukcją. Kolejne miesiące spędziłam na radioterapii. W kwietniu na mojej prawej piersi zaczęły pojawiać się białe plamy, które po kilku dniach zaczęły czarnieć. Była to martwica, wynikająca z bardzo opóźnionego odczynu po radioterapii… Okazało się, że stracę pierś i konieczna będzie nowa operacja. Przeszłam zabieg rekonstrukcji płatem skóry z pleców metodą LD. Pomimo wielu badań: USG piersi, mammografia, rezonans, PET, nie udało się ustalić źródła guza pierwotnego – widoczne są tylko zmiany w piersi. W szpitalu jestem fenomenem –  jedyną pacjentką, u której nie zlokalizowano nowotworu, który daje przerzuty. Zrobiłam badania genetyczne w trzech różnych ośrodkach – tam również poznałam wynik, który zaskoczył wszystkich: brak mutacji.  Niestety, zła passa nie ma końca. Wykryto zmiany także w drugiej piersi, jednak dopóki nie są to zmiany rakowe, nikt nie chce mi zrobić profilaktycznej mastektomii. Pozostaje mi tylko operacja prywatna, która niestety jest bardzo kosztowna! Choć bardzo bym chciała, nie jestem w stanie uzbierać potrzebnej kwoty! Mam mało czasu, by uniknąć wznowy. Dla mnie jest to absurd – mam czekać i spokojnie przyglądać się, jak być może rak ponownie będzie próbował odebrać mi życie...  Raz jeszcze dziękuję za wszelką pomoc, jaką mi okazujecie. Proszę, bądźcie ze mną dalej! Czas nie gra na moją korzyść… Dlatego, wszystkich ludzi dobrej woli proszę o pomoc! Wasze wsparcie jest dla mnie ostatnią nadzieją! Joanna

286,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 31 629,00 zł
Wiaczesław Haczka
Wiaczesław Haczka , 49 lat

Upadek z 6 metrów odebrał mi sprawność i dawne życie! Pomocy!

Największe tragedie dzieją się zwykle bez zapowiedzi, zupełnie znienacka. Potrafią w jednej chwili wywrócić życie człowieka do góry nogami. Ta, która spotkała nas, wydarzyła się 13 stycznia, kiedy mąż robił porządki w ogrodzie. Chciał wyciąć suche gałęzie drzew, które mogły zagrażać życiu innych osób. Nie spodziewał się, że chroniąc innych, nie zdoła ochronić siebie... Nazywam się Natalia, a mój mąż to Wiaczesław. Do dnia tragedii, razem z dziećmi wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie w małym ukraińskim miasteczku. Pewnego zimowego dnia cały nasz świat legł w gruzach, a każdy dzień stał się desperacką walką o powrót męża do zdrowia.  Jeszcze kilka miesięcy temu Wiaczesław był zdrowym, silnym mężczyzną. Pracującym i troskliwym ojcem oraz mężem. Jedna chwila pokazała nam, że nic nie jest dane na zawsze... Teraz to człowiek boleśnie doświadczony przez życie, przykuty do wózka, codziennie walczący z bólem. Kiedyś niezależny, samodzielny i chętny do niesienia bezinteresownej pomocy. Dziś sam bardzo jej potrzebuje. Mąż spadł z wysokości 6 metrów, a upadek spowodował złamanie kręgosłupa, które w następstwie pociągnęło za sobą kolejne urazy – uraz rdzenia kręgowego oraz miednicy. Od momentu wypadku stracił sprawność, nie czuje nóg! W mgnieniu oka stał się osobą niepełnosprawną... Cała nasza rodzina była przerażona. Płakaliśmy i nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało. Baliśmy się o męża, ojca, głowę naszej rodziny. Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze kiedyś będzie mu dane stanąć na własnych nogach. Nieustannie zadawałam sobie pytania: czy nasze dzieci odzyskają sprawnego tatę? Jak teraz będzie wyglądała nasza przyszłość?  Pierwszym ratunkiem była operacja, którą mąż przeszedł kilka dni po wypadku. Lekarze usunęli fragment złamanego kręgu, a w jego miejsce umieścili implant. Potem mąż trafił do specjalistycznego szpitala, gdzie był poddawany intensywnej rehabilitacji i leczeniu. To jednak nie wystarczyło... Konieczna była druga operacja kręgosłupa. Koszty leczenia niestety wprowadzały nas w osłupienie i przerażenie. Pamiętam, że kiedy zapoznawałam się z kosztorysami, nogi się pode mną uginały. Byłam załamana i zdruzgotana... Mimo to wiedziałam, że nie możemy się poddać.  W maju mąż trafił do specjalistycznego centrum rehabilitacji, gdzie został poddany kolejnej intensywnej rehabilitacji. Przebywa tam do dziś. Wiemy, że to miejsce jest ostatnią szansą na odzyskanie dawnego życia. Widzimy postępy, a każdy z nich to iskierka nadziei na powrót do normalności.  Specjalistyczna opieka może dać mojemu mężowi szansę na rozwój, być może nawet na samodzielność! Lekarze, którzy obecnie z nim pracują, widzą ogromną poprawę. Rehabilitacja sprawiła, że stan zdrowia Wiaczesława znacznie się poprawił. Dzięki regularnym ćwiczeniom prawa noga częściowo odzyskała czucie i zaczęła pracować!  Mąż naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak bez Waszej pomocy to nie wystarczy... Nie stać nas na opłacenie całego pobytu w ośrodku. Żeby utrzymać efekty i dalej walczyć o sprawność, będzie potrzebne co najmniej 180 dni rehabilitacji. Każdy dzień to ogromne koszty, których sami nie jesteśmy w stanie pokryć.  Jest nam ciężko. Sama jestem osobą z niepełnosprawnością i nie pracuję. Mamy na utrzymaniu dwójkę dzieci: córkę oraz syna, który również posiada orzeczenie o niepełnoprawności. Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie męża wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym to nasza jedyna szansa, by Wiaczesław ponownie odzyskał sprawność i stał się samodzielnym człowiekiem. Koszty z tym związane przerażają, dlatego proszę, pomóż nam... Natalia – żona

2 749,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 306 647,00 zł
Sara Lewenczik
Sara Lewenczik , 8 lat

Jej ciało to jedna wielka rana❗️POMOCY❗️

Zmiany skórne powodują nieznośny, przewlekły ból, przez co Sara nie jest w stanie normalnie funkcjonować w ciągu dnia, a w nocy nie może spać. Nie może cieszyć się życiem dziecka, jak robią to jej rówieśnicy. Przez to jest zalękniona i zamknięta w sobie. Nasza córeczka ma 6 lat. Jest pełną życia, ciekawą świata dziewczynką, która choruje na atopowe zapalenie skóry. Niestety, dotychczasowe leczenie wieloma metodami nie przyniosło żadnych rezultatów… Jedynym sposobem, by ulżyć jej w cierpieniu, jest kuracja lekiem, który jest w stanie zahamować rozwój choroby i złagodzić jej skutki! Sara ma szansę wyglądać zdrowo. Niestety, miesięczna dawka kuracji kosztuje około 6 800 złotych! Sami nie jesteśmy w stanie sprostać tak znacznym, comiesięcznym wydatkom. Dlatego prosimy o pomoc. Liczy się każda złotówka, by pomóc Sarze odzyskać radość z życia! Rodzice Sary

1 884,00 zł ( 0,88% )
Brakuje: 210 882,00 zł
Tomasz Podlecki
Tomasz Podlecki , 47 lat

Bezpowrotnie tracę wzrok! Proszę, pomóż mi...

Mam 45 lat i od ponad roku tracę wzrok. Z dnia na dzień zacząłem gorzej widzieć. Po wizycie u okulisty otrzymałem skierowanie do szpitala. Zdiagnozowano u mnie zanik nerwu wzrokowego i grozi mi całkowita utrata wzroku… Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał prosić o wsparcie i pomoc finansową. Niestety życie pisze swoje scenariusze... Wiem jednak, że istnieje lek, który może zatrzymać postępy choroby, ale w Polsce nie jest on dostępny... Lek ten mogę sprowadzić z Niemiec. Jednak koszt jednego opakowania, to aż około 25 tysięcy złotych. Lekarz zalecił, że moje leczenie powinno trwać minimum przez 12 miesięcy. Rocznie jest to wydatek 300 tysięcy złotych! Są to ogromne pieniądze, których po prostu nie mam... Tak bardzo chcę móc nadal podziwiać świat i widzieć całe jego piękno. Dlatego proszę wszystkich ludzi o dobrych sercach, pomóżcie mi zawalczyć o to, co ważne – wzrok. Tomasz Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

2 756,00 zł ( 0,86% )
Brakuje: 316 393,00 zł
Szymon Borkowski
Szymon Borkowski , 9 lat

Szymek urodził się z bardzo chorą rączką... Jedyną szansą na sprawność jest kosztowna operacja❗️

Pokochaliśmy Szymka na długo, zanim przyszedł na świat. Nie posiadaliśmy się ze szczęścia, gdy tylko dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Niestety, niedługo ogromna radość zaczęła mieszać się z lękiem o przyszłość naszego synka. Okazało się, że Szymon przyjdzie na świat z bardzo chorą rączką… Lewa rączka naszego dziecka jest dużo krótsza, niż powinna. Na dodatek dłoń jest zniekształcona, brakuje w niej paluszków… Sprawia to, że wiele podstawowych czynności jest dla Szymka ogromnym wyzwaniem. Nie jest w stanie samodzielnie zasznurować butów czy zapiąć guzików.  Syn pomimo tak dużych przeciwności losu stara się sobie radzić najlepiej, jak tylko potrafi. Częściowo przyzwyczaił się już do ograniczeń – w końcu zmaga się z deformacją ręki od urodzenia. My także przez te wszystkie lata dokładaliśmy wszelkich starań, by miał jak największe szanse rozwoju – rehabilitacja Szymka była dla nas priorytetem. Ze względu na wadę rączki przeszedł już dwie poważne operacje polegające na rozszerzeniu rozstawu między palcami oraz zmianie umiejscowienia kciuka. Niestety, nie przyniosły one poprawy stanu kończyny Szymona.  Dla naszego synka pojawiła się jednak nadzieja na sprawność. Lekarze z Paley European Institute zakwalifikowali Szymka do dwóch operacji, które umożliwią właściwe umiejscowienie kciuka, a także wyprostowanie i wydłużenie kości lewej ręki. Niestety, koszt operacji jest niebotyczny – wynosi prawie 700 tysięcy złotych. Nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zgromadzić tak ogromnej sumy pieniędzy.  Z całego serca prosimy Was o pomoc dla Szymka. Operacje w Instytucie Paleya są dla niego jedyną szansą na zdrową rączkę i sprawność w przyszłości. Wiemy, że dzięki rozwojowi medycyny dzieją się dosłowne cuda – i o taki właśnie cud prosimy dla naszego Szymka! Rodzice

6 042,00 zł ( 0,85% )
Brakuje: 700 433,00 zł
Wsiewołod Kulik
10 dni do końca
Wsiewołod Kulik , 9 lat

Całe życie Wsiewołoda to walka za sprawność. Wesprzyj superbohatera!

Mój synek jest osobą niepełnosprawną od urodzenia. Okropna choroba, artrogrypoza, przeszkadza mu w rozwoju mięśni oraz w poruszaniu się. Synek potrzebuje leczenia, operacji i rehabilitacji. Obecnie cierpi i odczuwa duży dyskomfort w mięśniach. Ręce i nogi są niepoprawnej formy, ścięgna utrzymują je zgięte, nie pozwalają na wyprostowanie się, dlatego dziecko prawie się nie porusza. Synek nie może stać, chodzić, jeść rękoma, trzymać i podnosić przedmiotów. Ma 7 lat, a jest absolutnie bezradny w życiu codziennym. Nie może: stać, chodzić, poruszać się samodzielnie, jeść rękoma, mocno trzymać i podnosić przedmioty. Leczę dziecko od pierwszego miesiąca życia. Zabiegi dają efekty, ale nie mam możliwości wyleczenia go, dlatego zwracamy się o pomoc do Was. Konieczne jest wykonanie szeregu skomplikowanych i kosztownych operacji. Z pomocą Instytutu Paley jest to możliwe. Pierwsza operacja na nogi kosztuje niemal pół miliona złotych. Takich środków nie mamy, więc bardzo liczymy na Waszą pomoc. Marzę, żeby moje dziecko było zdrowe. Leczę go od pierwszego miesiąca życia, leczenie przynosi efekty, ale poradzić sobie we własnym zakresie nie możemy, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc. Błagam, pomóżcie mojemu synowi stanąć na nóżkach! Mama Wsiewołoda

3 865,00 zł ( 0,85% )
Brakuje: 449 071,00 zł