Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olaf Włoch
Olaf Włoch , 3 latka

Olaf chciałby jeszcze raz usłyszeć głos mamy! Potrzebna jest Twoja pomoc!

Głos drugiej osoby, śpiew ptaków, szum morza – tak bardzo chciałabym, żeby mój syn mógł to usłyszeć! Kiedy już pojawiła się nadzieja na poprawę, zderzyliśmy się z kolejną przeszkodą! Teraz potrzebujemy Twojej pomocy! Mój synek zmaga się z obustronnym niedosłuchem czuciowo-nerwowym. To takie straszne mierzyć się z przerażającą ciszą! Pierwsze niepokojące sygnały zaobserwowałam, gdy miał tylko cztery miesiące. To od tego momentu słuch mojego syna zaczął być coraz słabszy. Już wtedy wiedziałam, że pilnie potrzebujemy pomocy! Efekty przyniosły dopiero dwa zabiegi wszczepu implantów ślimakowych, dzięki którym syn mógł korzystać z procesorów słuchu i mowy. Pierwszy zabieg odbył się w grudniu 2023 roku. Olaf mógł w końcu słyszeć! Początkowo widziałam w nim dużo niepewności. Jednak niedługo później na jego twarzy pojawił się uśmiech! To dało mi nadzieję na przyszłość!   Równocześnie współpracowaliśmy z wieloma specjalistami. Dzięki temu synek zaczął reagować, gdy go wołałam, ale też co najważniejsze – rozwijać mowę! To było takie cudowne, gdy w końcu powiedział słowo „mama”! Dlatego też po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na zabieg wszczepienia drugiego implantu. Olaf zaczął robić duże postępy, więc podjęłam decyzję o niewysyłaniu go do przedszkola dla osób niesłyszących i niedosłyszących. Tam uczyłby się komunikować wyłącznie przy pomocy języka migowego, a ja chciałam, żeby mówił! Zapisałam go do zwykłej placówki i gdy już powoli przyzwyczajał się do nowego miejsca, na jego drodze pojawiła się kolejna bariera! Mój synek zgubił procesor, który wspomagał jego prawe ucho – czyli to, co do którego są lepsze rokowania! To dla nas ogromny cios! Koszt takiego urządzenia to aż 40 000 złotych! Bez niego cały dotychczasowy wysiłek Olafa pójdzie na marne! Nie mogę na to pozwolić! Niestety przy kosztach związanych z leczeniem mojego dziecka, nie jestem w stanie sama zakupić nowego procesora… Mimo że nie upłynęło jeszcze dużo czasu, to już widać jak bardzo jest on potrzebny! Dlatego błagam, pomóż Olafowi! Mama Olafa

702,00 zł ( 1,64% )
Brakuje: 41 852,00 zł
Malika Oralbay
Malika Oralbay , 12 lat

Moje dziecko bez tej operacji nie wyzdrowieje! Pomóż!

Moja córka Malika urodziła się z wrodzonym skrzywieniem kręgosłupa. Zdiagnozowano u niej skoliozę w kształcie litery S wysokiego stopnia, która z każdym miesiącem się pogłębia. Widzę, jakie trudności sprawiają jej proste ruchy, takie jak siedzenie przy biurku w szkole, czy nawet po prostu stanie w pozycji pionowej. Ta diagnoza zdaje się wisieć nad jej dzieciństwem, ograniczając każde działanie, każde marzenie. Skolioza to nie tylko problem kosmetyczny – wpływa na narządy wewnętrzne i zakłóca normalne funkcjonowanie serca i płuc. Codziennie obserwuję, jak  moja córeczka zmaga się z bólem i zmęczeniem, które stały się dla niej czymś normalnym. Jest małą wojowniczką, ale jej moce nie są nieograniczone. Jedyną nadzieją na normalne życie dla mojego dziecka jest operacja. Wykonaliśmy już 2 zabiegi. Moja córka ma w sobie metalowe kołki, system, który pomaga jej wyprostować kręgosłup. Wiemy, że nie jest to łatwa droga, ale to jedyna szansa na wyprostowanie kręgosłupa i danie jej możliwości wzrostu i rozwoju jak wszystkie inne dzieci. Zwracamy się do Was jako naszej ostatniej nadziei w poszukiwaniu pomocy finansowej i wsparcia. Prosimy, pomóż nam przejść tę trudną drogę i daj naszemu dziecku szansę na zdrową przyszłość. Wierzymy w siłę medycyny i życzliwość ludzi, którzy potrafią zmienić życie na lepsze! Tata Maliki

2 947,00 zł ( 1,64% )
Brakuje: 175 777,00 zł
Magda Galos
Magda Galos , 44 lata

Bolesne rany nie pozwalają mi spać! Ratuj mnie!

Moja choroba zabiera mi część siebie. Ogranicza to, co kiedyś było proste i naturalne. Każda chwila spokoju, wolności od bólu staje się teraz tylko marzeniem. Cierpienie, które noszę ze sobą jak palące znamię zabiera mi spokój. I tak od ponad dwóch dekad... Wiele lat już zmagam się z bólem i cierpieniem, którego nikt nie powinien doświadczyć. Moje życie zmieniło się gwałtownie, kiedy w wieku 21 lat na trzecim roku studiów, choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od tamtej pory jest ze mną każdego dnia. Przez te 23 lata towarzyszą mi przewlekłe, bolesne dolegliwości, które odbierają mi nie tylko zdrowie, ale także radość z życia. W mojej walce z zespołem Raynaud, polineuropatią czuciową aksonalną i martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych każdy dzień jest przepełniony cierpieniem. Owrzodzenia na moich nogach, szczególnie wokół kostek, powodują niewyobrażalny ból. Rana goi się miesiącami, a czasami latami. Doszło nawet do samoamputacji części trzech palców. Codziennością dla mnie jest niepewność o to, jakie będzie jutro. Lekarze, mimo wielu konsultacji, wciąż nie są w stanie jednoznacznie określić, z czym dokładnie się zmagam. Diagnozy się zmieniają, a ja czuję, że czas ucieka. Każdego dnia boję się o przyszłość – o to, czy dam radę kolejny raz zmierzyć się z bólem, z nowymi owrzodzeniami i kolejną falą cierpienia. Choroba zabrała mi nie tylko zdrowie, ale też możliwość pracy. Zostałam sama z 75-letnim tatą, który pomaga mi, jak tylko potrafi, ale sam również potrzebuje wsparcia. Moje skromne dochody, renta i dodatki socjalne, nie wystarczają na pokrycie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o kosztownym leczeniu oraz specjalistycznych produktach higienicznych. Jedyną rzeczą, która pomaga zatrzymać postęp choroby, jest specjalny lek, który podawany jest mi cyklicznie w klinice w Szczecinie. Bez niego owrzodzenia pojawiają się coraz częściej, a rany goją się jeszcze dłużej. Niestety, to tylko jedna z wielu potrzeb, na które brakuje mi środków. Dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na leczenie, ale także na artykuły higieniczne, których potrzebuję na co dzień. Samotnie nie jestem w stanie udźwignąć mojej codzienności. Dziękuję z góry za każde wsparcie i dobre słowo. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się dalej walczyć i choć na chwilę odetchnąć od nieustającego bólu. Magdalena

1 048,00 zł ( 1,64% )
Brakuje: 62 782,00 zł
Artur Chmura
Artur Chmura , 46 lat

Czekał na przeszczep, kiedy stała się tragedia❗️Pomocy❗️

Mój syn - Artur, który od 2018 roku czeka na przeszczep nerki, do tej pory w miarę normalnie funkcjonował, pracował, był w stanie sam się utrzymywać. Prowadził normalne życie, będąc zwykłym, uśmiechniętym i życzliwym sobą. Jednak w maju tego roku wszystko się zmieniło. Pewnego dnia Artur poczuł silne bóle głowy. Zaczęło się niby niewinnie, ale podczas badań usłyszał okrutną diagnozę – krwiak. Sytuacja była tak poważna, że konieczna była trepanacja czaszki, by uratować synowi życie! Tak bardzo się o niego bałam! Zabieg był niezwykle trudny i niestety, po nim pojawiły się komplikacje. Artur ma teraz problemy ruchowe z lewą stroną ciała i częściowy niedowład, ale najbardziej doskwierająca jest afazja, czyli brak mowy. Bo pobycie w prywatnym ośrodku w Krakowie, stan syna bardzo się poprawił, ale wciąż wymaga intensywnej i kosztownej rehabilitacji. To bardzo ważne, ponieważ mimo że sprawność ruchową odzyskał w 70%, to bez dalszego leczenia ten stan się cofnie... Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Artur to cudowny człowiek, zawsze życzliwy. Mimo że życie wystarczająco skomplikowało mu się przez choroby nerek, to los postanowił wystawić go na kolejną, ciężką próbę. Artur nigdy nikomu nie odmówił pomocy, ale teraz sam desperacko jej potrzebuje. Pierwszy turnus udało nam się opłacić z własnej kieszeni, ale to zdecydowanie za mało. Potrzebne są kolejne, by syn mógł wrócić, chociaż w części do dawnej sprawności, mógł bez problemu funkcjonować i znów zwyczajnie ze mną rozmawiać.  Mama

1 161,00 zł ( 1,63% )
Brakuje: 69 855,00 zł
Hanna Stachowska
Pilne!
Hanna Stachowska , 69 lat

Okrutny los odebrał mojej mamie trzech synów i męża... A teraz zesłał na nią NOWOTWÓR❗️POMÓŻ❗️

W listopadzie 2022 roku mama nagle zaczęła skarżyć się na duszności i zawroty głowy. Bardzo się o nią martwiłam i prosiłam, aby to obserwowała. Niestety było tylko gorzej i pewnego dnia doszło do utraty przytomności!  Wezwałam pogotowie, które zabrało mamę do szpitala. Tak rozpoczął się nasz największy koszmar! Po wstępnej diagnostyce okazało się, że to zator płucny. Ordynator szpitala sądził jednak, że to nie może być wszystko i zlecił dodatkowe, specjalistyczne badania. Gdy przyszły wyniki przekazał nam te najgorsze wieści. Nie mogłam opanować łez, czułam jak pęka mi serce. Diagnoza dosłownie zwaliła mnie z nóg… Nowotwór o niepewnym lub nieznanym charakterze żołądka, tchawicy, oskrzeli i płuca! Myślałam, że po trudach i doświadczeniach, które zesłał na nią okrutny los, jesień życia będzie spokojna… Mama straciła trzech synów i ukochanego męża, który również chorował na nowotwór. Nie rozumiem jak wiele bólu musi ją jeszcze doświadczyć, przecież musi być jakiś limit cierpienia! Niestety przez obciążenia i choroby współistniejące niemożliwym było przeprowadzenie operacji, ani wprowadzenie chemioterapii. Organizm mógłby nie wytrzymać tak dużego obciążenia. Początkowo mama się załamała, nie chciała podejmować rękawic rzuconych przez najgorszego wroga. Wspólnymi siłami z bratem udało nam się ją przekonać, aby się nie poddawała. I tak do dziś trwa jej walka.  Mama wymaga specjalistycznej diety, leczenia i rehabilitacji. Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale widzę jak dzielnie walczy, co napełnia moje serce dumą. Mogłaby być przykładem dla wielu. Niestety dalsze wsparcie mamy jest niezwykle kosztowne, nie dajemy już rady. Dlatego z całego serca proszę o pomoc. Każda złotówka ma znaczenie! Milena, córka Hanny

1 041,00 zł ( 1,63% )
Brakuje: 62 789,00 zł
Adrian Muszyński
Adrian Muszyński , 27 lat

❗️Kiedy rodziła się jego córeczka, on walczył o życie... Pomóż młodemu tacie odzyskać zdrowie po wypadku!

4 września 2021 roku wydarzył się dzień, który zmienił wszystko... Doszło do tragedii, która raz na zawsze zmieniła życie Adriana i jego rodziny. Adrian miał wtedy 24 lata... Za kilka miesięcy miał zostać tatą. Kiedy rodziła się jego wyczekana, malutka córeczka, on walczył o każdy dzień życia... Tego dnia Adrian jak co dzień wyszedł z domu, żeby rozwijać swoje pasje z kolegami... Podczas zwykłej przejażdżki na motocrossie doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Adrian wyjechał i długo nie wracał. Zmartwieni koledzy rozpoczęli poszukiwania... Okazało się, że ich przyjaciel leży w zaroślach, walcząc o życie. Adrian był połamany, miał problemy z oddychaniem... Karetka nie dowiozłaby go do szpitala. Zabrał go helikopter... Zdążyli cudem. Adrian trafił na stół operacyjny, potem na oddział chirurgii... Wypadek sprawił, że doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Adrian stracił władzę w rękach i nogach... Nie mógł nawet samodzielnie oddychać. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, by ratować jego życie. Rokowania były złe, stan ciężki... Partnerka Adriana była wtedy w ciąży. Malutka Oliwka urodziła się w styczniu 2022 roku... Jej tata w tym czasie walczył o zdrowie i życie. Początkowo nie oddychał samodzielnie, nie mówił, nie jadł sam, ruszał tylko oczami... Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek będzie w stanie wziąć na ręce  i przytulić własną córeczkę. Tylko w oczach tliła się ogromna chęć życia... Do 22 listopada Adrian przebywał na Oddziale Intensywnej Terapii, potem trafił na oddział rehabilitacyjny. Udało mu się wybudzić i odzyskać pełną świadomość. Pamięta przejażdżkę, wypadek, lot helikopterem... Potem jest pustka. Na szczęście kontaktuje, rozmawia, wypadek nie naruszył jego młodego umysłu. Gorzej z władzą nad ciałem... Za nim ogrom pracy... Nie ma już rurki, rusza lewą ręką, coraz lepiej pracuje dłońmi... Ćwiczy. Wie, że musi walczyć, że ma dla kogo... Oliwka urodziła się w styczniu. Na razie jeszcze nie wie, że jej tata jest ciężko chory... Adrian marzy, by uczestniczyć w jej wychowaniu, wziąć ją na ręce i zabrać na spacer, wykąpać, przewinąć, pokazać jej świat. W tej chwili jest to niestety niemożliwe... Przed Adrianem długa i trudna droga do tego, aby odzyskać choć częściową sprawność. Potrzebuje intensywnej i specjalistycznej rehabilitacji, której koszty są niestety ogromne. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych! Najważniejsze jest to, że Adrian żyje - marzy jednak o tym, aby być sprawnym na tyle, aby samemu zjeść, ubrać się... Ma dopiero 26 lat i malutką córeczkę... Ma dla kogo walczyć i żyć. Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc. Nie przechodź obojętnie, jeśli twój mały gest może uratować komuś życie. Adrian zapewnia nas, że będzie walczył, ale ta walka nie jest równa, a Ty możesz pomoc nam wyrównać szanse Adriana! Z góry dziękujemy za każdą złotówkę.  

4 767,00 zł ( 1,62% )
Brakuje: 288 106,00 zł
Mateusz Mielewczyk
Mateusz Mielewczyk , 12 lat

Heroiczna walka każdego dnia – Pomóżmy Mateuszkowi❗️

Przychodzę do Państwa z ogromną prośbą o pomoc dla synka. Właściwie pomoc dla niego, odmieni życie całej mojej rodziny... To jest ten moment, w którym już sobie sami naprawdę nie poradzimy, bo grunt wali nam się pod nogami...  Mateusz walczy z przepukliną oponowo-rdzeniową, wodogłowiem, skoliozą. Mamy wizyty prywatne, praktycznie co tydzień, każde w innym mieście, rozrzucone po całej Polsce...  Mało tego – endoproteza biodra, wstawianie blach w nogi i prostowanie przykurczów... Wszystko było liczone w tysiącach, a czekają nas kolejne, ponieważ rehabilitacja MUSI trwać. Kamienie na nerkach, psujące się zęby, skolioza, problemy z kręgosłupem, komplikacje, pogarszający się stan i kolejne wyceny... Zaczęło to spadać na nas jak lawina nie do zatrzymania.  Rehabilitacja, leki, pampersy, to konieczne rzeczy, których nie może zabraknąć nam na co dzień, ale i kosztowne. A jakby tego było mało, potrzebujemy zakupić dla Mateusza nowy wózek, dostosowany do przykurczu nóg. Oprócz tego musimy dostosować mieszkanie – zakupić podnośnik, specjalną wannę, zlew, remont łazienki… To ogromne koszty, do których musimy dopłacić z własnej kieszeni nawet po dofinansowaniu. Ja w obecnej sytuacji nie proszę, ja już błagam o wsparcie! Chciałabym zapewnić dzieciom godne życie, a Mateuszkowi zdrowie i lepszą przyszłość... Tak wiele nam jeszcze brakuje! Nie chcę się poddać, błagam jeszcze raz, pomóż nam! Mama Agata

5 186,00 zł ( 1,62% )
Brakuje: 313 963,00 zł
Sylwia Maciejewska
5 dni do końca
Sylwia Maciejewska , 48 lat

Kiedyś kochałam życie. Dziś tylko wspominam, jak to było... Pomocy❗️

Mam na imię Sylwia. Jestem osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym, niezdolną do samodzielnej egzystencji. Zawsze byłam uśmiechnięta i pełna energii, kochałam życie, jednak po miesiącu od wypadku samochodowego okazało się, że z dnia na dzień zanikła mi motoryka pisania.  Lekarze mówili, że to może być cieśń nadgarstka, więc poddałam się dwóm zabiegom. Ale okazało się, że to nie była przyczyna moich dolegliwości. Szukałam pomocy wszędzie i wyszło na to, że zmagam się z chorobą Parkinsona.  Jestem po głębokiej stymulacji mózgu, niestety rezultaty są minimalne. Ciężko mi poradzić sobie psychicznie i finansowo, dlatego proszę o pomoc. Każda wizyta u neurologa kosztuje nas 400 zł, a mam ich 6 w ciągu roku. Do tego dochodzą koszty dojazdu i transportu mnie wraz z elektrycznym  wózkiem inwalidzkim. Ale Parkinson to nie jest moje jedyne schorzenie. Choruję również na chorobę Hashimoto i napadowe migotania przedsionków. Jestem po dwóch ablacjach i jest duże prawdopodobieństwo kolejnych. Wizyty u kardiologa kosztują sporo, podobnie jak w przypadku wizyt u neurologa. Moja renta jest zbyt skromna, by wystarczyła mi na życie, leki, wizyty lekarskie oraz dojazdy. Dlatego zwracam się do wszystkich ludzi dobrego serca o każdą możliwą pomoc. Każdy grosz, każda złotówka jest dla mnie ważna. Z góry dziękuję wszystkim za wsparcie. Sylwia

2 590,00 zł ( 1,62% )
Brakuje: 156 985,00 zł
Julia Kwiatkowska
Julia Kwiatkowska , 12 lat

Trwa walka o sprawność Julki! Konieczna jest intensywna rehabilitacja! POMÓŻ!

Dziękuję za Wasze dotychczasowe wsparcie, dzięki któremu czuję, że nie jestem w tej niesamowicie trudnej walce sama.  Niestety ponownie muszę Was prosić o wsparcie… Oto nasza historia: Tuż po narodzinach Julka przywitała mnie głośnym okrzykiem. Gdy tylko wzięłam ją w ramiona, poczułam jak miłość wypełnia moje serce, aż po same brzegi. Jednak niedługo potem rozpoczęła się walka o jej życie! W wyniku zapalenia mózgu Julka zapadła w śpiączkę! Moja córeczka nie reagowała na żadne bodźce zewnętrzne. Cały czas trwałam przy jej łóżeczku i wierzyłam, że wydarzy się cud. Wyczekiwałam dnia, w którym Julcia się wybudzi, a ten koszmar zamieni się wyłącznie w złe wspomnienie. Lekarze bez złudzeń, każdego dnia odbierali mi nadzieję, nie dając szans na przeżycie mojej córeczki.  Po 9. miesiącach Julka niepewnie otworzyła oczy, a ja w końcu mogłam zobaczyć ich kolor. To było największe szczęście i szansa na odzyskanie mojej kruszynki! Łzy same cisnęły mi się do oczu. To był CUD!  Niestety ataki, które Juleczka przeżyła w pierwszych godzinach swojego życia oraz  wielomiesięczna śpiączka,  spowodowały spustoszenie w jej malutkiej główce. Gdy się wybudziła miała już rok, a zachowywała się jak noworodek… Wszystko było dla niej nowe. Po badaniu rezonansem magnetycznym okazało się, że uszkodzenia w mózgu spowodowały u niej czterokończynowe porażenie, a do tego była niewidoma. Byłam przerażona, ale wiedziałam, że ze wszystkim dam sobie radę. Najważniejszy był fakt, że moje dziecko żyło! Stymulacja oczu, terapia logopedyczna i całe mnóstwo ćwiczeń spowodowały, że Julka zaczęła być coraz bardziej sprawna. Zaczęła próbować siadać i stawiać pierwsze kroki na ortezach. Po ośmiu podaniach komórek macierzystych i intensywnej rehabilitacji odzyskała wzrok. Zniknął też oczopląs i zmniejszyły się objawy neurologiczne! W końcu ciężka praca przyniosła upragnione efekty.  Niestety córka nadal nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść ani chodzić. Komunikuje się wyłącznie mimiką, nadal bez wsparcia nie siedzi i potrzebuje całodobowej opieki osób trzecich. Julia cały czas musi być poddawana wielopłaszczyznowej i systematycznej rehabilitacji, bez której jej stan ulegnie pogorszeniu. Powstaną przykurcze i deformacje stawów oraz pogłębi się zaburzenie połykania. Już naprawdę nie wiem, co mam robić. Nie mogę pracować, ponieważ córka wymaga mojej całodobowej opieki. Uczęszczamy na refundowaną rehabilitację, która trwa półtorej godziny, zaledwie raz w tygodniu i prywatnie na terapię logopedyczną. A gdy tylko uda mi się zgromadzić środki – wyjeżdżamy na turnusy rehabilitacyjne, gdzie Julka uczy się chodzić w lokomacie. Niezmiernie trudno jest mi kolejny raz prosić Was o pomoc, ale wiem, że bez niej nie będę w stanie sama zapewnić mojemu dziecku odpowiedniej rehabilitacji. Chciałabym móc dalej walczyć o jej lepsze jutro, ale brakuje mi amunicji, w postaci pieniędzy, a wróg nie odpuszcza. Proszę stań w moich szeregach i wygrajmy tę wojnę RAZEM! Beata, mama Julki

857,00 zł ( 1,61% )
Brakuje: 52 335,00 zł