Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Robert Kościelnik
1 dzień do końca
Robert Kościelnik , 53 lata

Groźny wypadek odebrał Robertowi zdrowie – niezbędna kosztowna operacja❗️Pomocy

24 września 2023 roku zawalił się nasz mały świat. Robert, wracając do domu, uległ  wypadkowi komunikacyjnemu. Już w dniu wypadku stwierdzono wieloodłamowe złamanie kości piszczelowej prawej, złamania kości kulszowej i łonowej po obu stronach oraz uszkodzenie splotu ramiennego… Patrzyliśmy, jak Robert przez ponad dwa tygodnie przebywał w szpitalu, w śpiączce, nawet nie oddychając samodzielnie. Liczne tomografy pozwalały na monitorowanie stanu wewnętrznego nerwów, narządów, kości. Drżeliśmy, bojąc się czy przeżyje i wróci do nas. Lekarze wracali do nas z negatywnymi informacjami, przygotowując nas na najgorsze.    Na szczęście stał się cud.  Stan Roberta zaczął się stabilizować. Został wybudzony ze śpiączki i przewieziony do ośrodka rehabilitacyjnego pod Rzeszowem, gdzie kontynuował leczenie. Wtedy poczuliśmy odrobinę ulgi i przypływ nadziei, że przed Robertem i jego rodziną będą jeszcze cudowne dni. Transport, pobyt i  opieka w takim ośrodku kosztowały ponad 70 tysięcy złotych. W wyniku powikłań tych złamań Robert ma problemy z codziennym funkcjonowaniem. Obie ręce wymagają operacji uszkodzonych nerwów i poskładanych na szybko kości, żeby mógł on znów odebrać samodzielnie telefon, podpisać się, czy napić ze szklanki bez użycia rurki. Niestety, jest to związane z ogromnymi kosztami, których nie jesteśmy w stanie udźwignąć samodzielnie. Robert przed wypadkiem pracował zawodowo jako spawacz, a z pasji zajmował się mechaniką samochodów. Najbliższa rodzina wiedziała, że gdy zepsuło się auto, to właśnie w nim jest nadzieja, aby pomógł uporać się z problemem.  Robert zawsze pomagał każdemu, kto tego potrzebował. Nigdy nie umiał odmówić pomocy, lecz niestety teraz to on jej potrzebuje.  Bardzo ciężko jest nam prosić o pomoc, ale niestety nie mamy wyjścia. Operacje i rehabilitacja umożliwią mu powrót to pracy, bez której nie jest sobą. W pracy czekają na niego przyjaciele, a w garażu dzielni synowie. Każda wpłata to dla Roberta szansa na odzyskanie zdrowia! Przyjaciółka rodziny, Wiktoria

4 148,00 zł ( 1,9% )
Brakuje: 213 850,00 zł
Marcel Chmielewski
Marcel Chmielewski , 11 lat

Rokowania lekarzy były fatalne, ale Marcel przechytrzył los! Pomóż mu dalej walczyć!

Jestem wdzięczna, że jesteście w naszym życiu! Dziękuję, że wspieracie mojego syna w jego ciężkiej walce. Z Wami codzienność jest łatwiejsza! Kochani, Marcel nadal wymaga specjalistycznej pomocy. Pojawił się jednak także nowy problem, który wymaga natychmiastowego rozwiązania… Nasza historia: Marcelek bardzo chciałby korzystać z beztroskiego dzieciństwa pełną piersią i cieszyć się każdym dniem. Dla niego i naszej rodziny los przygotował jednak inny scenariusz… Taki, który nigdy nie przyszedłby nam do głowy! Syn urodził się z rozszczepem kręgosłupa, wodogłowiem i przepukliną oponowo-rdzeniową. Rokowania lekarzy były fatalne! Mimo że spotkało go tak wiele nieszczęść, Marcel przechytrzył los i jest sprawniejszy, niż zapowiadali lekarze: potrafi sam siadać, zjeść posiłek, umyć zęby... Marcel uczęszcza do szkoły i powoli wkracza w nastoletni wiek. Problemów z kręgosłupem nie rozwiąże się od razu i wiem, że jeszcze przez bardzo długi czas będzie potrzebował specjalistycznego leczenia i rehabilitacji. Jednak teraz pojawiła się inna przeszkoda, którą musimy rozwiązać od razu! Konieczna jest natychmiastowa wymiana wózka inwalidzkiego, który będzie dopasowany do potrzeb mojego dziecka. Ten, który teraz posiada, jest już zbyt zniszczony, aby można było go naprawić. Marcel nie chodzi, a wózek jest jedynym sposobem, aby mógł się przemieszczać. Jestem dumna, że mój syn zachował pogodę ducha mimo tylu trudności, jakie los dla niego przygotował. Marcel jest mądrym i otwartym na świat chłopcem. Wiem, że drzemie w nim bardzo duża siła. Kolejny raz liczę na Waszą pomoc. Wierzę, że razem każdy kolejny dzień będzie dla mojego kochanego syna łatwiejszy! Dziękuję za każdą wpłatę oraz udostępnienie zbiórki! Marta, mama

602,00 zł ( 1,88% )
Brakuje: 31 313,00 zł
Joanna Wocial
Joanna Wocial , 45 lat

Operacja to moja ostatnia nadzieja na sprawność! Błagam o pomoc!

Moje życie to pasmo operacji, zabiegów i rehabilitacji. Nie wiem jak to jest żyć bez bólu, bo nigdy takiego życia nie miałam. Miałam 16 lat, kiedy nieudana operacja posadziła mnie na wózku... Na NFZ nikt nie chce podjąć się operacji przywracającej sprawność! Jedynie lekarze z European Paley Institute zakwalifikowali mnie do operacji, po której mogę samodzielnie chodzić. Tylko tam dostałam szansę. Nigdzie indziej... Niestety – muszę za nią zapłacić ogromne pieniądze! Do szesnastego roku życia Asia chodziła sama. Było jej trochę trudniej, niż innym, ale przynajmniej nie było wózka. Niepełnosprawność postępowała, kawałek po kawałku odbierała władzę w nogach. Im była starsza, tym było więcej bólu. Był płacz i poczucie niesprawiedliwości... Po raz pierwszy zdecydowano się na operację, kiedy Asia miała jedenaście lat. Choroba nie dawała wyboru. Trzeba było operować obie nogi, zlikwidować przykurcze, które pojawiły się pod kolanami. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że przed sobą Asia będzie miała ostatnie 5 lat samodzielnego chodzenia. Staw biodrowy bolał coraz bardziej – tak, że nie dało się już wytrzymać z bólu. Kolejna operacja ostatecznie odebrała jej samodzielność. Próba naprawienia stawu biodrowego posadziła mnie na wózku. Ból nie zniknął – towarzyszył przez kolejne 10 lat. Nadzieja na zdrowie zamieniła się w konieczność pogodzenia z niepełnosprawnością. Dowiedziałam się, że dawne życie sprzed operacji nigdy już nie wróci, że niektóre marzenia, plany pozostaną niespełnione – wspomina Asia. Do tej pory wracam wspomnieniami do czasu sprzed operacji. Co by było, gdyby nie została niewłaściwie przeprowadzona? Może teraz normalnie bym chodziła…  Dzisiaj, po wielu latach cierpienia, wróciła nadzieja! Lekarze z European Paley Institute, po przyjrzeniu się mojej historii i całej dokumentacji, zakwalifikowali mnie do operacji, po której znów będę mogła chodzić. To jedyne miejsce, które zgodziło się mi pomóc! To moja jedyna nadzieja!  Obecnie w codziennym funkcjonowaniu pomaga mi mama. Niestety jest coraz starsza, ma coraz mniej sił. Operacja to moja nadzieja na odzyskanie samodzielności, pierwsze kroki po tylu latach i odciążenie mamy. Błagam Was o pomoc, o szansę na sprawność i życie bez bólu! Joanna

4 375,00 zł ( 1,88% )
Brakuje: 227 622,00 zł
Marta Siejka
Marta Siejka , 25 lat

Budzić się i zasypiać bez bólu... Pomoc dla Marty!

Od 9 lat "niewidzialna" choroba coraz mocniej pozbawia mnie sił, powoduje ogromny ból, chroniczne zmęczenie oraz utratę chęci do życia. Przez niewiedzę lekarzy i ciągłe powtarzanie, że wszystko jest dobrze, pogorszyło się nie tylko moje zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. Cierpię na endometriozę, adenomiozę i PCS (zespół przekrwienia biernego miednicy mniejszej). W maju 2023 roku przeszłam pilną operację na NFZ, która polegała na usunięciu guza jajnika. Była ona konieczna, ale spowodowała, że ból stał się większy, tępy oraz promieniujący… Po zabiegu wykonałam rezonans. Wykazał on między innymi endometriozę, liczne zmiany naciekowe i zrosty na jelitach. Niestety przez choroby towarzyszące endometriozie, niezbędne są dalsze badania, których koszty muszę pokrywać sama. Endometrioza to bolesna, uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie choroba. Niestety wielu ginekologów nie potrafi zdiagnozować jej na czas, a NFZ refunduje bardzo małą kwotę na jej leczenie. Jedyną szansą dla cierpiących kobiet okazuje się leczenie prywatne, którego koszty sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych! Od prawie każdego ginekologa słyszałam, że miliony kobiet cierpi i jest to normalne, że przesadzam oraz powinnam przyzwyczaić się do bólu… Tylko że jest to ból, który powoduje męki trwające godzinami, wymioty, omdlenia… Choroba postępuje, a ja codziennie odczuwam jej skutki. Do tej pory wydałam oszczędności liczone w tysiącach! A przede mną kolejne wydatki. Dalsza diagnostyka w kierunku zespołu przepełnienia miednicy, spotkanie z flebologiem, neurologiem, dietetykiem, fizjoterapeutą uroginekologicznym.  Istnieje możliwość leczenia operacyjnego z usunięciem trzonu macicy i zmian endometriozy. Koszt to jednak 50 tysięcy złotych! Dodatkowo potrzebna jest embolizacja żylna, na którą potrzeba aż 10 tysięcy...  Jedyne, o czym marzę to powrót do budzenia się i zasypiania bez bólu. Wtedy będę mogła wrócić do normalności i swoich pasji. Wierzę, że taka przyszłość jest możliwa. Potrzebuje jednak Waszej pomocy! Z całego serca proszę o wsparcie! Marta

1 000,00 zł ( 1,87% )
Brakuje: 52 192,00 zł
Artem Makucha
Artem Makucha , 10 lat

Rodzice walczą o jego zdrowie, choć za oknem wojna... Wesprzyj Artema i jego codzienność❗️

4 sierpnia 2014 roku urodził się nasz najmłodszy syn — Artem. Chłopiec, na którego z niecierpliwością czekała jego kochająca rodzina, mama, tata i dwie siostry. Życie z przyjściem na świat dziecka nabiera zupełnie nowego rytmu. Przyjście na świat ciężko chorego dziecka, zmienia życie na zawsze! To, co wydarzyło się w trakcie porodu, zupełnie nas odmieniło. Diagnoza Artema to mózgowe porażenie dziecięce, odmiana dyskinetyczna. Wtedy byliśmy przerażeni i niezupełnie świadomi, co nas czeka.  Nasz synek to do dzisiaj dziecko leżące. Za nami już 8 lat ogromnej walki o poprawę jego stanu. Ciągła rehabilitacja i nieustająca wiara we wzmocnienie Artemka.  Syn wszystko rozumie i cały czas się uczy. Ma ogromną chęć życia i walki o samego siebie. Zna litery, cyfry, kolory i próbuje czytać. Uczy się pracować na eye-trackerze. Niestety, nie może pewnie trzymać głowy. Nie potrafi samodzielnie siedzieć (bez podparcia). Nie czołga się, nie stoi, nie chodzi, ale mamy nadal nadzieję!  Z każdą sesją rehabilitacyjną następuje rozluźnienie spastyczności, zmniejszenie hiperkinezy i napadów dystonicznych. Stoi w pionizatorze. Ze zdobytych dotychczas doświadczeń widzimy, że pomocna jest terapia neurorozwojowa, ergoterapia, masaże, fizjoterapia, logopedia, psycholodzy.  Niestety niejedyni trafiliśmy w naszym życiu z deszczu pod rynnę. Staraliśmy się zapewnić dzieciom opiekę, a Artemowi regularne leczenie i lepszą przyszłość. Wtedy zaczęła się w naszym kraju wojna. Nasza sytuacja stała się jeszcze trudniejsza, ale do pewnego czasu dawaliśmy radę. Jednak przyszedł moment, w którym nasz zapał, siły i wielka wiara w lepsze jutro zaczynają gasnąć. Nie możemy uparcie walczyć i ryzykować, że któregoś dnia leczenie naszego syna będzie przerwane…  Prosimy, pomóż nam żyć bezpiecznie, dbać o każdy dzień naszego synka, który już wystarczająco wycierpiał w swoim życiu.  Rodzice 

500,00 zł ( 1,87% )
Brakuje: 26 096,00 zł
Piotr Kaczmarek
Piotr Kaczmarek , 53 lata

Chcę znów poczuć, że jestem samodzielnym człowiekiem!

Niedługo minie 5 lat od wypadku, który kompletnie zmienił moje życie. Wcześniej byłem sprawnym i aktywnym facetem. Jak każdy miałem swoje pasje i marzenia. Dzisiaj każdy dzień jest wyzwaniem, któremu staram się podołać. Walka o sprawność całkowicie zastąpiła wszystko inne, ale wiem, że to jedyna droga po lepsze jutro i nie zamierzam się poddawać… W grudniu 2016 roku, gdy byłem w trakcie pracy, upadłem z wysokości. W kilka sekund rzeczywistość, którą znałem, roztrzaskała się w drobne kawałki. Diagnoza lekarzy była jednoznaczna. Doznałem poważnego urazu kręgosłupa, co z kolei doprowadziło do porażenia kończyn dolnych. Dziś walka o sprawność wypełnia każdy mój dzień.  Przeszedłem już 9 operacji, ale mojego kręgosłupa w żaden sposób nie udało się naprawić. Musiałem przesiąść się na wózek inwalidzki. Rozpocząłem rehabilitację, dzięki której dziś jestem w stanie poruszać się przy pomocy balkonika, ale i tak na odległość zaledwie kilkudziesięciu kroków. Każdego dnia toczę wymagającą walkę nie tylko o sprawność, ale również jak największą samodzielność. Nie chcę, by wypadek uniemożliwił mi prowadzenie normalnego życia. Nie chcę być więźniem czterech ścian, dlatego postanowiłem prosić Was o pomoc.  Chciałbym choć częściowo być niezależnym. Taką szansę daje mi zakup auta przystosowanego do prowadzenia przez osoby niepełnosprawne. Niestety ceny takich aut są olbrzymie, a ja w tej chwili mam tyle wydatków związanych z walką o sprawność, że nie stać mnie, aby zakupić takie auto. Z nadzieją patrzę w przyszłość, wierząc, że Wasze wsparcie umożliwi mi życie na własnych warunkach, a nie w cieniu przeszkód i ograniczeń.  Piotr

1 789,00 zł ( 1,87% )
Brakuje: 93 477,00 zł
Artem Padziałowski
1:12:12  do końca
Artem Padziałowski , 5 lat

Mój synek umiera – zabija go DMD❗️Błagam, uratuj go❗️

O swojej ciąży dowiedziałam się w grudniu 2018. Do tego ważnego dnia przygotowywaliśmy się, jak tylko potrafiliśmy. Odwiedzaliśmy wszystkich możliwych lekarzy, robiliśmy badania. Dbałam o dietę i zdrowy tryb życia. Nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu zobaczę synka. Nie mogłam przeczuwać, że nasza historia będzie tak dramatyczna... To był przepiękny dzień. Artem urodził się 14 sierpnia 2019 roku, jako zdrowy i silny chłopiec. Byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Synek rozwijał się jak większość dzieci w jego wieku. Jedyne co nas niepokoiło to, że w wieku 2 lat jeszcze nie mówił. Lekarze nie widzieli jednak nic niepokojącego, uspokajali nas i mówili, że gdy pójdzie do żłobka sytuacja się poprawi. Po 4 miesiącach w żłobku Artem zaczął mówić. Odetchnęliśmy z ulgą, że rozwija się prawidłowo. Jednak po jakimś czasie zaczęliśmy zauważać, że mało biega, woli spędzać czas w piaskownicy, podczas chodzenia zawsze chce trzymać nas za rękę. Tłumaczyliśmy sobie upodobania syna spokojnym charakterem i temperamentem.  Potem zwróciliśmy uwagę na to, że Artem często się przewraca, łatwo się męczy podczas chodzenia i ma problem z wchodzeniem po schodach. Syn cały czas nas prosił, byśmy trzymali go za rączkę. Pewnego dnia na spacerze poprosiliśmy go, by z nami poskakał. Nie był w stanie. Pomyśleliśmy, że może nie umie. Zaczęliśmy go uczyć. Nie był w stanie nawet tego powtórzyć. Pojawiły się skurcze w nogach. Zwróciliśmy się do lekarzy, ale przekonali nas, że nie ma się czym martwić. Mniej więcej przed świętami w żłobku Artemka odbywała się sesja zdjęciowa. Fotograf poprosił dzieci, by przykucnęły. Wszyscy kucnęli oprócz naszego syna. Okazało się, że prawie całkowicie zatracił ten nawyk. Wtedy wiedzieliśmy już, że dzieje się coś poważnego.  Zaczęliśmy szukać dalej, co jest przyczyną. Konsultacje, badania i poszerzona diagnostyka w końcu dały odpowiedź. W lutym 2024 zapadła straszna diagnoza – dystrofia mięśniowa Duchenne’a.  Kiedy usłyszałam te słowa pomyślałam, że moje serce tego nie wytrzyma. DMD to choroba genetyczna, która podstępnie osłabia mięśnie – najpierw rąk i nóg, aż chory staje się całkowicie niezdolny do poruszania. Potem atakuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, powodując poważne problemy do tego stopnia, że konieczne staje się wsparcie respiratorem. Z czasem choroba atakuje serce, które może dożyć maksymalnie kilkunastu lat.  Naszą jedyną nadzieją jest kosztowne leczenie w Dubaju – terapia genowa, która może powstrzymać chorobę. Warunek jest jeden – ponad 12.5 MILIONA złotych. Mamy krytycznie mało czasu na zebranie pieniędzy, ponieważ lek można przyjąć wyłącznie wtedy, gdy spełnia się narzuconą z góry granicę wieku – jeśli nie zdążymy, Artem nie otrzyma leczenia, a choroba będzie podstępować dalej. Błagam nasza historia nie może zakończyć się tragedią! Artem może żyć, jak inne dzieci, ale sami nie uzbieramy tak niebotycznej kwoty. Z całego serca proszę Was o pomoc. Ta zbiórka jest naszą jedyną szansą! Rodzice Artema

237 300,00 zł ( 1,87% )
Brakuje: 12 419 955,00 zł
Nina Greber
Nina Greber , 8 lat

Niech to dziecko przestanie w końcu cierpieć – Ratujemy Ninkę❗️

Ostatnia operacja odbyła się w zeszłym roku, pod koniec lipca. Ze względu na to, że noga Ninki rośnie, kolejna operacja musi się odbyć nie później niż na przełomie maja i czerwca tego roku! Córeczka urodziła się z wadą stóp, określaną jako stopy końsko-szpotawe. Miała tak śliczną buzię, a jej malutkie stópki były zdeformowane! Natychmiast rozpoczęła się walka o zdrowie. Lekarze zaczęli leczyć ją serią gipsów, które były zmieniane co tydzień. Nie przynosiło to skutku, więc zmieniliśmy lekarza. Niestety, kolejny ortopeda również nie potrafił pomóc mojej córeczce… Leczenie w Polsce nie przyniosło żadnego efektu. Dlatego postanowiłam szukać ratunku za granicą. Tak trafiliśmy do kliniki w Wiedniu, do najlepszego specjalisty w tej części Europy, który zajmuje się takimi przypadkami jak Niny. Wtedy pierwszy raz poprosiłam o pomoc.  Udało nam się wyjechać na operację do Austrii! Operacja się powiodła, jednak przez to, że nie leczyliśmy córeczki tam od początku, zmiany w nóżkach były bardzo poważne. Okazało się, że doktor nie był w stanie na jednej nodze przeprowadzić zabiegu tak, jak to planował. Dostaliśmy wtedy druzgocącą wiadomość, że wada może wrócić i konieczne będzie dalsze leczenie. Niestety tak też się stało… Przeżyłam traumę. Wierzyłam, że będzie to już koniec nieszczęść, a tymczasem Nina będzie musiała być dalej leczona… Całe cierpienie związane z leczeniem w Polsce poszło na marne. Mało tego – tylko pogorszyło stan mojego dziecka. Jednak w końcu trafiliśmy do miejsca, gdzie córeczka dostała szansę. Nie możemy jej teraz zmarnować… Ostatnia operacja odbyła się w zeszłym roku pod koniec lipca. Lekarz, który uratował moje dziecko przed wózkiem inwalidzkim, powiedział, że operacja będzie kosztowała mniej więcej tyle samo, co w zeszłym roku. A ja chcę leczyć moje dziecko. Bardzo się martwię, bo zostało coraz mniej czasu, by znów uzbierać tak dużą kwotę na kolejną operację córki. Najgorszy jest dla mnie fakt, że do dziś trzeba naprawiać błędy, które przynoszą ogromne cierpienie mojemu dziecku. Zdrowie Ninki kosztuje bardzo duże pieniądze i nie jestem w stanie sama zapłacić za kolejną, kosztowną operację. Dlatego bardzo Was proszę o pomoc i wsparcie. Chciałabym tylko by Nina w końcu była zdrowa, by zapomniała o bólu i miała choć namiastkę normalnego dzieciństwa… Agnieszka, mama Ninki

1 386,00 zł ( 1,86% )
Brakuje: 73 083,00 zł
Emilia Dąbrowska
Emilia Dąbrowska , 15 lat

Wciąż wierzę, że los się do nas uśmiechnie... Walka o sprawność Emilki trwa!

Moja wymarzona córeczka przyszła na świat w 2009 roku. Urodziła się zdrowa, otrzymała 10/10 punktów w skali Apgar. Przez pierwsze dwa miesiące rozwijała się prawidłowo. Po tym czasie zaczęliśmy zauważać z mężem niepokojące symptomy… Gdy byłam w ciąży  przeszłam zakażenie wirusem cytomegalii, które jak się później okazało odcisnęło piętno na zdrowiu mojej córeczki. Emilka zaczęła mieć problem z napięciem mięśniowym. Okazało się, że zmaga się z czterokończynowym porażeniem mózgowym. Z chorobą, której nie zapowiadało nic i nikt nie mógł jej przewidzieć. Niestety, z jej konsekwencjami  Emilka będzie się zmagać całe życie… Nasza walka trwa już kilkanaście lat. Przy okazji poprzednich zbiórek przekonałyśmy się, jak wiele osób jest w tej walce z nami. Dziś jednak znów potrzebujemy pomocy! W zeszłym roku Emilka przeszła operację nóżek. Udało się wyprowadzić napięcia mięśniowe w nogach oraz naprawić deformacje stóp. Już czuliśmy, że będzie dobrze. Niestety, u Emilki pojawiły się nieoczekiwane komplikacje.  Córeczka zaczęła mieć problemy z utrzymaniem głowy, przestała mówić i zaczęła się mocno wyginać do tyłu. Pojawiło się napięcie w tułowiu, którego wcześniej nie było! Obecnie Emilka ma też przykurczone rączki, ogromne problemy z przełykaniem. Wzbraniam się przed założeniem PEG, ale boję się, że niedługo będzie to dla Emilii konieczność.   Jedynie rehabilitacja i leczenie farmakologiczne pomaga ulżyć w cierpieniu mojego dziecka. Nie jest łatwe patrzeć jak wiele musi znosić, po lekach jest bardzo otępiała, uchodzi z niej cała radość i energia. Kiedyś Emilka zaczepiała nas, głaskała po twarzy, potrafiła krzyknąć „mama” i „tata”. Dzisiaj już tak nie jest. Nasza droga jest niesamowicie trudna i kręta, ale kiedyś obiecałam sobie, że zawsze będę walczyć o zdrowie Emilki i zamierzam tego słowa dotrzymać. Koszty z każdym dniem rosną, a z mężem nie jesteśmy w stanie już więcej walczyć w pojedynkę. Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o pomoc i wsparcie. Już nam pokazaliście, że z waszą pomocą damy radę!  Proszę, nie bądź obojętny! Agnieszka, mama Emilki

435,00 zł ( 1,85% )
Brakuje: 23 055,00 zł