Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Doniak
Michał Doniak , 11 lat

Michał przeżył, jego siostra bliźniaczka nie... Dziś walczymy o jego sprawność❗️Pomóż❗️

Michał urodził się 14 czerwca 2013 roku z ciąży bliźniaczej, aż 14 tygodni przed czasem. Miał więcej szczęścia od swej maleńkiej siostrzyczki. U jego bliźniaczki odkleiło się łożysko… Pomimo szybkiej akcji ratunkowej, Julii nie udało się uratować.  Michaś dzielnie walczył od samego początku. Choć był bardzo maleńki i ważył niespełna kilogram. Nie oddychał samodzielnie i aby żyć musiał być podłączony do respiratora przez ponad 2 miesiące. Był karmiony przez sondę żołądkową. Zaraz po urodzeniu został umieszczony w inkubatorze, w którym spędził 3 miesiące. Lekarze kazali nam przygotować się na najgorsze. Na szczęście nasz wojownik nigdy się nie poddał. Obecnie Michał ma 10 lat. Ma zdiagnozowane mózgowe porażenie dziecięce. Każdego dnia walczy z chorobą. Do niedawna biegał, chodził dość swobodnie dzięki prowadzonej rehabilitacji i swojej wytrwałości. Przezwyciężając trudy, ból i łzy. Niestety obecnie porusza się sam na coraz krótszych dystansach, bardzo wolno, niestabilnie, często się przewraca. Szybko się męczy, ponieważ postępujące zmiany w obrębie mięśni i stawów systematycznie go ograniczają. Każdy ruch jest już dla niego dużym wysiłkiem.  Choć trudno nam się z tym pogodzić, Michał traci możliwość chodzenia… I straci ją bez Waszej pomocy.  Pomimo stałej i częstej rehabilitacji, która towarzyszy Michałkowi od 9. miesiąca życia, sztywność mięśni wraz ze wzrostem naszego synka nasila się. Michałek chodzi na palcach, w niewłaściwym wzorcu, czego konsekwencją jest podwichnięcie prawego biodra. W Polsce odbyliśmy już wiele konsultacji lekarskich dotyczących propozycji zastosowanych operacji mających na celu poprawę jakości chodu, począwszy od Szczecina, przez Łódź, Warszawę, Kraków po Katowice. Niestety każdy z nich ma swoją wizję, w zależności od dziedziny, którą się zajmują: od operacji biodra, wydłużenia mięśni, SDR, neurotomii nerwów zasłonowych.  Ostatnio z inicjatywy, zaangażowania i pomocy wspaniałego rehabilitanta Adriana, któremu nie jest obojętna przyszłość naszego dziecka, udało się wspólnie skonsultować Michałka m.in. ze światowym ekspertem dr Tom’em Novacheck’iem w USA w GILLETTE CHILDREN'S SPECJALITY HEARHCARE. Ten niezwykły i wybitny lekarz, specjalizujący się w mózgowym porażeniu dziecięcym podjął decyzję, że jest w stanie pomóc naszemu dziecku i zaproponowano nam dwie operacje. Bardzo ciężkie i trudne, ale dające szansę Michałkowi na przyszłość!  Selektywna rizotomia grzbietowa, bo to o takiej operacji mowa, polega na wybiórczym przecięciu korzeni grzbietowych nerwów rdzeniowych w odcinku lędźwiowym lub krzyżowym. Ma ona zredukować spastyczność ograniczającą ruchowo naszego synka. Natomiast osteotomia kości udowych ma przywrócić prawidłowy kształt kości Michałka.  Do tej pory byliśmy w stanie ponosić wydatki na rehabilitacje i leczenie naszego dziecka, jednak koszt zabiegów ratujących zdolność chodzenia Michałka, o którą tak długo walczył i walczy, nas przerasta.  Bardzo proszę, aby każdy, komu nie jest obojętny los i przyszłość Michałka, wsparł zbiórkę ponieważ dla przeciętnego śmiertelnika możliwość opłacenia takiego zabiegu jest niemożliwa.  Sami, bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie wykonać tej operacji, ale wierzymy, że RAZEM DAMY RADĘ. Zróbmy to dla Michałka. Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

34 056,00 zł ( 2,76% )
Brakuje: 1 195 944,00 zł
Krzysztof Szefer
Krzysztof Szefer , 47 lat

By codzienność była łatwiejsza choć odrobinę...

Od wielu lat jestem osobą niepełnosprawną i poruszam się na wózku. Chciałbym móc aktywniej spędzać wspólne chwile z rodziną i znajomymi. Wyjazdy w góry czy zwykłe przejażdżki po ścieżkach rowerowych byłyby zarówno formą rehabilitacji, jak i miłym elementem spędzania wspólnego czasu. I tu pojawiło się marzenie – zakup handbike – roweru z napędem ręcznym, który umożliwiłby mi swobodne przemieszczanie się na dłuższych trasach. Problem w tym, że koszt takiego sprzętu przewyższa możliwości większości zdrowych osób, a co dopiero osoby niepełnosprawnej. Jest to kwota około 35 tysięcy złotych. W tym miejscu zwracam się do ludzi dobrej woli z gorącą prośbą o pomoc w realizacji tego celu. Każda wpłacona złotówka będzie przybliżała mnie do spełnienia marzenia – bym mógł poczuć się, choć odrobinę, wolnym i niezależnym człowiekiem, jak przed wypadkiem. Złożyłem wniosek o dofinansowanie z PCPR, ale nawet jeśli zostanie mi udzielone takie wsparcie, nie pokryje ono całego kosztu zakupu. Osoby niepełnosprawne mają wiele potrzeb, których nie są w stanie same zrealizować. Poza koniecznym leczeniem i rehabilitacją, jest to zakup sprzętu, potrzebnego do rehabilitacji, czy konieczność dostosowania mieszkania do osoby poruszającej się na wózku. Dobrze znam te potrzeby z własnego doświadczenia i tym bardziej doceniam każdą złotówkę. Bardzo proszę o wsparcie w realizacji mojego marzenia i zapewniam, że jak najlepiej wykorzystam każdą darowiznę przekazaną na moją osobę.

982,00 zł ( 2,75% )
Brakuje: 34 624,00 zł
Grażyna Reczek
Grażyna Reczek , 70 lat

Nierefundowany lek jedyną szansą dla mojej siostry❗️Prosimy o pomoc❗️

Mojej siostrze od 45 lat towarzyszy ciężka dolegliwość – stwardnienie rozsiane, które stopniowo ogranicza jej możliwości życiowe. Przez tyle lat pokazywała niesamowitą siłę w obliczu walki z chorobą, ale w końcu przyszedł ten moment, że musimy poprosić o pomoc.  Kiedy pojawiła się diagnoza, leczenie SM wyglądało zupełnie inaczej. Na początku nie było żadnego, potem pojawiała się możliwość skorzystania z programów leczniczych, ale te okazywał się nietrafione. 45 lat zmagać się z chorobą, która stopniowo coraz bardziej uniemożliwia bycie samodzielną… To ciężkie do wyobrażenia, a Grażynka przez ten czas dawała sobie radę. 5 lat temu udało się nam skorzystać z programu, w którym siostra otrzymała tabletki i po nich było lepiej. Niestety, tylko przez jakiś czas. Kiedy lekarze stwierdzili, że dobrze byłoby przyjąć lek jeszcze raz, siostra przestała kwalifikować się do programu z racji wieku. Zostaliśmy więc z zapytaniem: Co teraz? Nie mogliśmy po prostu się poddać, zwłaszcza że widziałam, jak bardzo Grażyna boi się dnia, w którym położy się do łóżka… i już nie wstanie. Siostra jest niezwykle silną osobą. Walczy, obecnie porusza się przy chodziku, ale jej kręgosłup jest już poważnie powykręcany. Niepewność co do przyszłości i strach przed utratą zdolności do samodzielnego funkcjonowania są dla niej ogromnym obciążeniem. Zwłaszcza że siostra od roku jest wdową.  Jako pielęgniarka z wykształcenia, Grażyna doskonale wie, jak postępować w swojej chorobie, ale wie też, jak groźny jest jej stan i rozpoznaje wszelkie, przerażające objawy. Lekarz wystawi receptę na niezbędny lek, ale niestety bez Waszego wsparcia nie będziemy w stanie go zakupić. Lek nie jest refundowany, a jego koszt wynosi około 190 000 złotych! Ta kwota jest dla nas ogromna. Nawet cała nasza rodzina nie jest w stanie zebrać takich pieniędzy. Dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie finansowe. Każda kwota, jaką jesteście w stanie ofiarować, będzie ogromną pomocą w zapewnieniu Grażynie leczenia, które może zmienić jej życie. Teresa, siostra

5 280,00 zł ( 2,75% )
Brakuje: 186 210,00 zł
Mikołaj Kowalczyk
Mikołaj Kowalczyk , 9 lat

Walka o zdrowie Mikołaja trwa od jego narodzin❗️Pomożesz❓

Początkowo wszystko było normalnie… Mikołaj po urodzeniu dostał 10 punktów w skali Apgar, rozwijał się prawidłowo. Niestety ten stan nie trwał zbyt długo. Już w pierwszym tygodniu życia zaczęły pojawiać się niepokojące objawy. Na szczęście szybko trafiliśmy pod opiekę Instytutu Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział IMMUNOLOGII. Tam lekarze postawili diagnozę. Stwierdzono wrodzony zespół autozapalny i całościowe zaburzenia rozwoju. Mikołajek przeszedł leczenie sterydami i lekiem biologicznym – niestety nie obyło się bez komplikacji. Cytomegalia, wirus RSV, zapalenie płuc – to kolejne kłody, które los zrzucał na drogę synka, jakby jego sytuacja nie była wystarczająco trudna… Mikołaj od urodzenia zmaga się z zaburzeniami chodzenia, przykurczami ścięgien w kolanach i stopach, częstymi nawrotami zapalenia nadtwardówki, jelit, układu nerwowego, niedoborami odporności. Walczymy z nieprawidłową wymową, wadami postawy, wysypkami skórnymi, gorączkami… Synek przeszedł już bardzo długą drogę, ale to nie koniec walki. Na co dzień Mikołaj jest pod stałą opieką poradni wielospecjalistycznych. Wymaga ciągłej rehabilitacji nóg i prawej ręki, pracy z psychologiem, pomocy logopedycznej, leków, diet, turnusów rehabilitacyjnych – zwłaszcza po zabiegu podcięcia ścięgien, który mamy zaplanowany na luty przyszłego roku. Są to dla mnie potężne koszty, których sama nie jestem w stanie pokryć. Wierzę i mam ogromną nadzieję, że znajdą się ludzie o wielkich sercach, którzy pomogą nam w tej trudnej sytuacji… Mikołaj marzy, by w przyszłości zostać policjantem i pomagać innym. Aby tak się stało, potrzebujemy Twojego wsparcia!  Mama Mikołaja

1 466,00 zł ( 2,75% )
Brakuje: 51 726,00 zł
Marcin Nikiel
Marcin Nikiel , 41 lat

Leczenie doprowadziło na skraj tragedii. Pomóż mi zawalczyć o życie!

Operacje, komplikacje, amputacja. Tak wyglądała moja dotychczasowa droga. Wiem, że leczenie to długi i skomplikowany proces. W moim przypadku również niezwykle kosztowny… Jeśli nie znajdę pomocy na czas, moja nadzieja na przyszłoś przepadnie. Najgorsza jest świadomość, że zawiodę moją rodzinę, że nie będę dla niej wystarczającym wsparciem. Bycie ciężarem dla najbliższych - ta myśl nie daje mi spokoju.  Moje problemy zaczęły się dawno temu. Wtedy jednak nie zdawałem sobie sprawy, jak poważne będą konsekwencje, z czym przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości.  Kiedy poznałem moją ukochaną, życie jawiło się w różowych barwach. Byłem pewien, że przed nami szczęśliwa przyszłość. Ślub, przyjście na świat kolejnej ważnej kobiety w moim życiu - maleńkiej Basi. W takich momentach ludzie nie myślą, że życie może zmienić się w koszmar, a sprawność traktują jak coś zupełnie naturalnego. Coś, co nigdy nie zniknie. Szczęście przesłonione przez ciemne chmury zaledwie rok po ślubie. Zaczęło się od niewielkiego zachmurzenia, zwyczajnego bólu, który może zdarzyć się każdemu raz na jakiś czas. Teraz już wiem, że to była cisza przed burzą. Kilka lat temu miałem cichą nadzieję, że regularne leczenie, przegoni problemy raz na zawsze. Przeszedłem 5 operacji - właśnie tyle razy dawano mi nadzieję na lepsze jutro, pożegnanie bólu i odzyskanie sprawności. Dokładnie tyle razy, przekonując się, że wcale nie jest lepiej, upadałem na samo dno… Ku mojej ogromnej rozpaczy okazało się, że próby ratowania mojej nogi przez lekarzy, okazały się nieskuteczne… 5 czerwca ubiegłego roku dowiedziałem się, że wszystko przepadło, zostanę poddany amputacji. Nie miałem nic do powiedzenia. W takich momentach ciężko myśleć o czymkolwiek. W głowie krążą myśli i jedno pytanie “co dalej?”. Miałem wrażenie, że w naszym życiu chmury przerodziły się w potężny huragan, pochłaniając wszystko, co spotka na swojej drodze. Znalazłem się nad przepaścią…  Mam szczęście, mam rodzinę. To dzięki bliskim przetrwałem najcięższy czas. To oni pomogli mi znaleźć sens dalszej walki. Bez nich dziś nie miałbym nic. Teraz czas się odwdzięczyć. Poświęciłem mnóstwo energii, włożyłem sporo pracy w to, by wyjść na prostą. Początkowo poruszałem się na wózku, później postawiłem pierwsze kroki w protezie. To niesamowite uczucie - znów stanąć na własnych nogach. Obecna proteza to szansa, ale jednocześnie ograniczenie. To podstawowy sprzęt umożliwiający przemieszczanie… Teraz marzenia sięgają znacznie dalej, chciałabym korzystać z pełni życia! Chcę się ruszać, chcę być aktywny! Towarzyszyć mojej córeczce w drodze przez życie, pokazywać jej świat i być żywym dowodem na to, że choroba nie oznacza końca świata. Niestety, nowa proteza to ogromne koszty. Środki, których nie zdobędę przez resztę życia, nie mam na to szans! Jedyną nadzieją na sprawność i spełnienie największego pragnienia jesteście Wy! Każda pomoc jest dla mnie na wagę nowego życia. Początku, o którym do tej pory mogłem tylko marzyć… Nadzieja. To jedyne, co teraz mam. Im szybciej dostanę pomoc tym lepiej, bo będę miał możliwość nauczenia się na nowo umiejętności. Bo dzięki temu złapię za rękę moją córeczkę, i pobiegnę z nią w stronę, którą wybierze. Bo nie będę wciąż powtarzać “nie mogę..”. Kolejną odmowę, chcę zamienić w możliwości, które wciąż przede mną.

4 241,00 zł ( 2,73% )
Brakuje: 150 866,00 zł
Tomasz Ptasiński
Tomasz Ptasiński , 34 lata

Jedna decyzja odmieniła całe życie...

W momencie, gdy próbowałem wypłynąć na powierzchnię – dotarło do mnie, co tak naprawdę się stało. Wszystkie kończyny odmawiały mi posłuszeństwa. Uratowała mnie moja narzeczona, która dostrzegła, że się nie wynurzyłem. Gdyby nie ona, pewnie bym utonął...  Rok temu, tego feralnego dnia, podczas rodzinnego urlopu nad wodą, podjąłem decyzję, której skutki będę odczuwać już do końca życie. Skoczyłem do wody, niestety zbyt płytko. Gdy leżałem na plaży i czekałem na karetkę, wiedziałem już jak teraz będzie wyglądać moje życie. Zostałem zabrany do szpitala, lecz nikt nie miał tam dla mnie dobrych wiadomości. Segment C5 w moim kręgosłupie był całkowicie roztrzaskany, rdzeń mocno uszkodzony. Byłem sparaliżowany. Od razu zostałem przewieziony na stół operacyjny. Moje życie zmieniło się w ciągu sekundy, przez jedną, zbyt pochopnie podjętą decyzję… W szpitalu spędziłem kolejno 3 tygodnie na oddziale neurochirurgii, 4 miesiące na oddziale rehabilitacyjnym i miesiąc na pulmonologii. W międzyczasie bowiem nabawiłem się wielu problemów zdrowotnych, związanych z pobytem w szpitalu i leżącym trybem. Przeszedłem ciężkie zapalenie płuc, covid, infekcje bakteryjne, zakrzepicę i zatorowość płucną. Kolejne problemy spadały na mnie jak niekończąca się lawina.  Na szczęście w tym trudnym czasie miałem wsparcie narzeczonej, synka, reszty rodziny i przyjaciół. To oni dawali motywację, by walczyć dalej i się nie poddawać. W sierpniu minął rok od wypadku. Rok, w którym uczyłem się życia na nowo. Starałem się pogodzić z nową rzeczywistością, ale też bardzo ciężko ćwiczyłem, aby odzyskać jak największą sprawność. Dzięki temu, choć poruszam się na wózku, to odzyskałem sprawność w rękach i mam ogromne szanse na powrót do pracy i swojej pasji. Na zewnątrz ostatni raz byłem w lutym, gdy karetka zabierała mnie do szpitala. Obecnie mieszkam na II piętrze w bloku, w którym nie ma windy. Na szczęście pod koniec miesiąca wraz z narzeczoną i synkiem przenosimy się do specjalnie dostosowanego mieszkania, które ułatwi moje codzienne funkcjonowanie. Niestety, abym mógł samodzielnie poruszać się poza domem i wrócić do pracy, niezbędna jest przystawka do wózka inwalidzkiego. Przed wypadkiem zajmowałem się produkcją mebli. Jeżeli uda się uzbierać kwotę potrzebną na przystawkę, będę mógł wrócić do pracy, zająć się projektowaniem mebli i kierowaniem zespołem. Niestety jest to sprzęt bardzo kosztowny. Przez rok moich ciężkich zmagań i walki o powrót do zdrowia, wydaliśmy około 100 tysięcy na intensywną rehabilitację, dzięki której jestem osobą zdolną do pracy. Mam w sobie ogrom motywacji i chęci, nie poddaję się, bo mam dla kogo żyć. Jestem jednak zmuszony prosić Państwa o pomoc. Mam dopiero 32 lata i całe życie przed sobą. Nie mogę sprawić, aby jeden błąd przekreślił moje szanse na szczęśliwą przyszłość. Wierzę, że otworzycie dla mnie swoje serca. A dobro na pewno do Was wróci. Tomek

560,00 zł ( 2,72% )
Brakuje: 19 958,00 zł
Aleksander Litwinenko
Aleksander Litwinenko , 32 lata

Potrzebuję nowego wózka, aby móc dalej sprawnie funkcjonować! POMOCY!

Od dziecka poruszam się na wózku inwalidzkim. Nie znam innego życia. Jako mały chłopiec często patrzyłem, jak koledzy biegają po boisku i zastanawiałem się, dlaczego ja też tak nie mogę? Chciałem móc robić wszystko to, co moi rówieśnicy. Niestety nie było mi to dane… Gdy tylko się urodziłem, lekarze stwierdzili u mnie upośledzenie narządu ruchu. Tego nie dało się wyleczyć czy zrehabilitować. Taki po prostu byłem. Mimo wszystko starałem się każdego dnia walczyć o jak najlepsze życie i nie stawiać sobie na drodze żadnych ograniczeń.  W 2011 roku przyjechałem do Polski, aby rozpocząć nowy rozdział w życiu. Znalazłem pracę, a swój wolny czas lubiłem spędzać na łonie natury. Wszystko dobrze się układało. Wtedy na mojej drodze pojawił się ogromny problem! Mój wózek inwalidzki wymaga wymiany! Jest już na tyle stary, że nie nadaje się do naprawy… Ten sprzęt jest moją jedyną szansą na sprawne funkcjonowanie. Dzięki niemu mogę się poruszać i samodzielnie przemieszczać. Chcę nadal być niezależny! Nie mogę dopuścić, aby nagle mi go zabrało!  Niestety zakup nowego wózka inwalidzkiego, pomimo dofinansowania, przekracza moje możliwości. Dla jednych wydawałoby się, że to nie jest tak wielka kwota, jednak dla mnie jest ona ogromna. Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Dzięki Wam, moje życie może być łatwiejsze! Aleksander

200,00 zł ( 2,72% )
Brakuje: 7 150,00 zł
Adrian Jankowski
Adrian Jankowski , 20 lat

By SMA nie przejęło kontroli nad jego życiem! Wspieramy Adriana!

Bycie nastolatkiem — to taki czas, który każdy wspomina z uśmiechem. Wiele przygód, nowości, chwile z przyjaciółmi, wyjazdy, wycieczki, spełnianie marzeń, szaleństwo. Adrian wszedł w dorosłość i nadal każdego dnia walczy o oddech. Tak wygląda jego "szaleństwo"...  Adrian od urodzenia zmaga się z rdzeniowym zanikiem mięśni. Chorobą, która mięsień po mięśniu zabiera możliwość chodzenia, jedzenia, a z czasem i oddychania. Człowiek pozostaje świadomy, musi pogodzić się z tym, że jego ciało jest wyniszczane przez chorobę, nieuleczalną chorobę, bowiem choroba ta pozostaje do samego końca... Adrian bez wentylacji domowej i stałej rehabilitacji będzie na zawsze przykuty do łóżka. Chłopak może liczyć tylko na pomoc swojej mamy, jednak dziś równie głęboko wierzy w to, że wsparcie otrzyma od ludzi, którzy umieją bezinteresownie pomagać.  Adrian na noc musi być podłączony do respiratora. Brak rehabilitacji sprawi, że jego mięśnie zanikną całkowicie, również te odpowiedzialne za oddech! Już teraz w nocy, jego mama musi przekręcać go z boku na bok, ponieważ sam, nie jest w stanie tego zrobić... Adrian i jego mama, by móc jak najlepiej funkcjonować mimo jego choroby, potrzebują środków na specjalistyczny sprzęt, leki i rehabilitację.  Niestety sami nie są w stanie zdobyć środków, które zapewnia mu godne życie, dlatego w ich imieniu bardzo prosimy o pomoc! Najbliżsi  *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 731,00 zł ( 2,71% )
Brakuje: 62 099,00 zł
Kuba Kałużniak i Maks Dudar
Kuba Kałużniak i Maks Dudar , 13 lat

Dwaj bracia toczą walkę o zdrowie❗️Pomożesz❓

Jestem mamą czwórki wspaniałych chłopców, których kocham nad życie. Niestety dwóch z nich musi mierzyć się z problemami zdrowotnymi, przed którymi moja miłość nie zdołała ich uchronić. Potrzebujemy pomocy – otworzysz swoje serce? W 2019 roku mój najstarszy syn Kuba zachorował na zapalenie skórno – mięśniowe. Od tamtej chwili nasz świat stanął w miejscu. Zaczęły się wyjazdy do szpitali, leczenie syna, liczne kontrole i badania…  Kuba jest pod stałą opieką neurologa, reumatologa okulisty, a także rehabilitanta. Stwierdzono u niego niepełnosprawność ruchową. Niestety z chorobą będzie mierzył się już do końca życia… Na zajęcia musimy dojeżdżać, a mój samochód nie jest niestety w pełni sprawny... To stanowi duże utrudnienie. Nie jestem w stanie poradzić sobie sama, ponieważ jedynym źródłem mojego utrzymania są zasiłki. Miesięczne koszty terapii i wszystkich niezbędnych zajęć i rehabilitacji są porażające. Zazwyczaj to ja pomagałam innym niestety, tym razem sama potrzebuję wsparcia.   W 2023 roku przyszedł na świat mój najmłodszy synek – oczko w głowie, które niestety również musi mierzyć się z problemami zdrowotnymi. Maks urodził się w 33. tygodniu ciąży z niewydolnością oddechową. Trafiłam do szpitala z silnymi skurczami, dlatego niezbędne było przeprowadzenie cesarskiego cięcia. Lekarze podejrzewali pęknięcie macicy… Synek również wymaga wieloprofilowej opieki, stałego wsparcia, licznych kontroli i dalszych badań. To wszystko generuje ogromne koszty, a bardzo bym chciała zapewnić dzieciom wszystko, czego potrzebują. Niestety sama nie będę w stanie… Jestem zmuszona poprosić o pomoc. Wiem, że macie ogromne serca. Czy znajdzie się w nich miejsce również dla nas? Żaneta - mama

288,00 zł ( 2,7% )
Brakuje: 10 351,00 zł