Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Daniel Ozimiński
Daniel Ozimiński , 8 lat

Zapalenie mózgu chce zabrać moje dziecko❗️Proszę, pomóż mi go ratować...

Tak bardzo nie chcę, by choroba zdominowała jego życie. Boję się, co się stanie, jeśli nie uda nam się zebrać potrzebnej kwoty, która będzie mogła uratować moje dziecko. To smutne, że chęci, siły i wielka miłość nie mogą go uzdrowić. Na drodze do normalności stoją pieniądze, ogromne sumy... Przez dwa lata Daniel przeszedł liczne badania, szukaliśmy odpowiedzi, co dolega naszemu dziecku. Cały czas pojawiały się nowe zagadnienia i znaki zapytania. Nie wiedzieliśmy, czy uda mu się pomóc. Czy znajdziemy w końcu odpowiedź i zatrzymamy potwora, który pojawił się z dnia na dzień i zaczął nam odbierać Daniela.  Gdy usłyszeliśmy diagnozę, z jednej strony poczułam ulgę, w końcu wiedziałam, z czym walczymy! Z drugiej pojawił się lęk, ponieważ trudno było przewidzieć, czy w Polsce synek będzie mógł być skutecznie leczony.  Ta choroba jest naprawdę poważna i leczenie nie jest dostępne od zaraz, nie jest refundowane, a jednak potrzebne na JUŻ!  Autoimmunologiczne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego znacznie utrudnia Danielowi codzienność. Już teraz jest nam bardzo ciężko, a co będzie dalej?  Synek może być leczony immunoglobulinami, jednak jest to niezwykle kosztowne. Nie mogę go zawieść! Dlatego proszę o pomoc, o szansę na lepsze życie! Sama nie dam rady...  Ewa, mama 

1 966,00 zł ( 2,81% )
Brakuje: 67 769,00 zł
Tomasz Foremniakowski
Tomasz Foremniakowski , 51 lat

Jego serce nagle przestało bić...❗️Pomocy 🚨

19. lutego 2024 roku to najgorszy dzień w moim życiu. Właśnie wtedy u mojego partnera Tomka doszło do nagłej utraty przytomności – jego serce przestało bić. Pomimo 15-minutowej reanimacji nie budził się, nie reagował. Czułam, jakby czas się zatrzymał. Bałam się, że go stracę. Po paręnastu minutach, które trwały wieczność, przyjechała karetka. Zabrali go do szpitala na OIOM, gdzie przebywa do dziś… Po 6. tygodniach będzie możliwość przeniesienia Tomka na oddział rehabilitacyjny, gdzie będzie mógł zawalczyć o swoje życie… Czuję, że słyszy, co do niego mówię, otwiera oczy, stara się poruszać ustami, ale oddycha przez rurkę tracheostomijną, więc jest to niemożliwe. Zaciska dłoń, gdy trzymam go za rękę… To wszystko świadczy o tym, że jest z nami, tęskni i bardzo chce wrócić. Musimy zrobić wszystko, by tak się stało. Lekarze nie dają jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego doszło do takiej tragedii. Wykluczyli udar, wykluczyli zawał… Wpływ na to tragiczne wydarzenie mogło mieć wiele czynników, ale chyba już nigdy nie dowiemy się prawdy… Ten dzień na zawsze odmienił nasze życie. Tomek po prostu wstał – jak zwykle, chciał się wyszykować i pójść do pracy. Mieliśmy zaplanowaną wycieczkę w góry, które tak uwielbiamy. Niestety nie zdążyliśmy… Tomek był aktywnym, wysportowanym mężczyzną. Uwielbiał fotografię, muzykę, grał nawet w zespole jako perkusista. Prowadziliśmy spokojne życie, które w ułamku sekundy zostało zrujnowane. Teraz próbujemy je odbudować, ale aby tak się stało, bardzo potrzebujemy Twojej pomocy…  Pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym generuje koszty, których nie będziemy w stanie pokryć sami. Muszę jednak zrobić wszystko, by Tomek miał szansę na odzyskanie dawnego życia. By mógł do nas wrócić – do rodziny, która bardzo za nim tęskni. Pomożesz…? Partnerka i najbliżsi Tomka

7 490,00 zł ( 2,81% )
Brakuje: 258 468,00 zł
Dominik i Antony Marshall
Dominik i Antony Marshall , 2 latka

Los uwziął się na naszych synków! Potrzebujemy pomocy!

Na pierwszy rzut oka nie widać, że nasze dzieci są inne. Uśmiechają się, bawią i są bardzo ciekawe świata. Niestety to, co znika z pola widzenia, to badania, godziny bolesnych rehabilitacji i nasz strach o to, co będzie dalej… Synkowie – Antoś i Dominik – to nasze największe skarby. Byliśmy bardzo podekscytowani wizją rodzicielstwa, nie mogliśmy się doczekać, aż urodzi się nasze pierwsze dziecko! Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała marzenia.  Narodziny Antosia były okupione ogromnym bólem, a sam poród okazał się dramatyczny. Po urodzeniu synek nie oddychał, lekarze musieli go reanimować, a później przez pierwsze 2 miesiące życia walczył z żółtaczką! Kiedy Antoś miał pół roku, dostrzegliśmy u niego opóźnienie w rozwoju motorycznym. Pojawiła się asymetria ciała, w dodatku synek nieprawidłowo układał główkę. Byliśmy bardzo zaniepokojeni, dlatego od razu udaliśmy się na badania. Okazało się, że Antoś ma obniżone napięcie mięśniowe. Po jakimś czasie zaczęły u niego występować zaburzenia snu, a gdy synek miał rok, pojawiła się też duża nadpobudliwość psychoruchowa.  Po niecałych dwóch latach urodził się brat Antosia, Dominik. Na początku wydawało się, że tym razem los był dla nas bardziej łaskawy. Poród przebiegł spokojnie i przez pierwsze miesiące życia synek rozwijał się wręcz wzorowo. Byliśmy tacy szczęśliwi! Do czasu… Kiedy Dominik miał 5 miesięcy, zauważyliśmy u niego problemy ruchowe. Po przeprowadzeniu badań lekarz uznał, że synek ma nieprawidłowe wzorce poruszania się i potrzebuje rehabilitacji.  W wieku 11 miesięcy Dominik zaczął się pionizować, stawać na palcach przy pomocy mebli, ale wciąż nie mógł samodzielnie postawić stopy i chodzić. Dzięki trudnej i bolesnej rehabilitacji w zeszłym roku synek zaczął chodzić, ale dalej potrzebuje specjalistycznego wsparcia, bo jest wiotki i ma słabe mięśnie. Byliśmy przekonani, że to koniec problemów rozwojowych naszych dzieci. Zapewniliśmy im odpowiednie leczenie, rehabilitacje i byliśmy dobrej myśli. Jednak los znowu pokrzyżował nasze plany. Niemal w tym samym momencie u dwóch naszych synków zdiagnozowano autyzm! Niestety Antoś i Dominik muszą przejść kolejne badania. Lekarze podejrzewają wadę genetyczną, a my coraz bardziej boimy się o przyszłość naszych maleństw… Łzy napływają nam do oczu na samą myśl o tym, że nasze dzieci mogą być poważnie chore. Jednak mimo paraliżującego strachu musimy dowiedzieć się, co dokładnie im dolega! Niestety, koszty badań są niewyobrażalnie wysokie, w dodatku Dominik i Antoś potrzebują dalszych rehabilitacji.  Nie jesteśmy w stanie wszystkiego opłacić, dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Kochamy naszych synków nad życie, ale sami nie damy rady im pomóc… Rodzice 

2 662,00 zł ( 2,81% )
Brakuje: 92 019,00 zł
Lenka Żeleźnicka
9 dni do końca
Lenka Żeleźnicka , 12 lat

Marzę o bezpiecznym życiu mojej córki. Pomagamy Lenie w walce z cukrzycą!

Moja córka, Lena ma 11 lat. Nastolatki w jej wieku stają się coraz bardziej niezależnie i poznają świat. Niestety, Lenie utrudnia to poważna choroba… Dwa lata temu została u niej zdiagnozowana cukrzyca typu 1.  Wcześniej nic nie zwiastowało, że moja córka zachoruje. Była zdrową dziewczyną, która nagle trafiła do szpitala. Na miejscu okazało się, że jej cukier jest bardzo wysoki. Na szczęście nic się jej nie stało...  Od tego czasu Lena wymaga opieki praktycznie 24 godziny na dobę. Muszę wstawać do niej w nocy, co dwie godziny sprawdzać poziom cukru. Trzeba też bardzo uważać na to, co je. W zeszłym roku wahania poziomu cukru zaczęły być coraz większe i Lena trafiła do szpitala. Wystąpiła u niego kwasica… Tak bardzo się o nią bałem! Najgorsze jest to, że sprzęt, który pozwoliłby na większe bezpieczeństwo mojej córki, nie jest refundowany. Lena jest bardzo energiczną dziewczyną. Stara się nie zwracać uwagi na swoją chorobę. Bardzo lubi sport, szczególnie grać w piłkę nożną. Chciałbym, żeby prowadziła beztroskie życie, ale to będzie możliwe tylko z nową pompą insulinową! Koszty są jednak bardzo duże. Dlatego bardzo proszę o wsparcie mojej córki w walce z tą podstępną chorobą. Mimo że jest niewidoczna, może wiązać się z zagrożeniem dla życia i zdrowia Leny. Wierzę, że wspólnie uda nam się jej pomóc! Maciej, tata

275,00 zł ( 2,8% )
Brakuje: 9 513,00 zł
Ewa Wołoszko
Ewa Wołoszko , 39 lat

Każdy nasz dzień to walka o lepsze życie Ewy! Pomóż!

Pomimo że nasza córka jest dorosłą osobą, wymaga nieustannego wsparcia. Ewa jest pod stałą opieką i kontrolą wielu lekarzy i specjalistów. Codzienność z chorobą córki jest trudna, a droga do diagnozy zajęła wiele długich lat. Każdego dnia robimy wszystko, by życie Ewy było możliwie jak najlepsze. Ewa urodziła się 28.03.1985 roku z wieloma wadami rozwojowymi. Rozszczep podniebienia, olbrzymia wiotkość mięśni, kłopoty z oddychaniem, brak odruchu ssania – to jedynie wierzchołek problemów… Córeczka była karmiona sondą, a my każdego dnia w przerażeniu czekaliśmy, aż będziemy mogli zabrać ją ze szpitala. Po trzech miesiącach walki o życie wypisano ją do domu. Bez diagnozy... Od tego dnia zaczęła się nasza mozolna walka, podczas której wraz z lekarzami i rehabilitantami staraliśmy się o poprawę aktualnego stanu zdrowia oraz postawienie ostatecznej diagnozy.  Dopiero gdy córka miała 13 lat, otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie, które każdej nocy spędzało nam sen z powiek. W końcu dowiedzieliśmy się, co jest przyczyną stanu zdrowia naszego dziecka – Zespół Pradera-Williego. W tamtych czasach wiedza na temat choroby była bardzo ograniczona, ze względu na małą ilość osób zdiagnozowanych w Polsce. Wiedzieliśmy jednak, że jest to choroba rzadka i nieuleczalna, która wynika z zaburzeń genetycznych. Jak skomplikowana, wymagająca i traumatyczna jest codzienność chorego, doświadczamy się każdego dnia. Mięśnie Ewy są wiotkie, co przyczyniło się do skoliozy. Córka cierpi na zaburzenia mowy i niedosłuch – korzysta z aparatów słuchowych. Charakterystycznym objawem choroby jest brak uczucia sytości. Ewa odczuwa wieczny głód, nad którym nie może samodzielnie zapanować, a musi ściśle przestrzegać wyliczonej diety. Ewa jest rehabilitowana od urodzenia. Cały czas korzysta z terapii logopedycznej, podczas której pracuje nad niewyraźną mową. Córka jest pod kontrolą psychologa, uczęszcza też na terapię sensoryczną i fizjoterapię. Na stałe musi mieć: okulary, aparat słuchowy, specjalistyczne wkładki do butów. Tak ogromne potrzeby, wynikające z choroby córki wiążą się na co dzień z wieloma wyzwaniami i wydatkami.  Niestety, wraz z wiekiem stan zdrowia córki znacznie się pogorszył i koszty, jakie obecnie ponosimy, przekraczają nasze możliwości finansowe. Z całego serca prosimy Was o wsparcie w naszej nieustannej walce o zdrowie i szczęście córki. Rodzice

597,00 zł ( 2,8% )
Brakuje: 20 680,00 zł
Hanna Lipska
Hanna Lipska , 64 lata

Hanna potrzebuje pomocy! Operacja już w marcu❗️

Odkąd pamiętam, zawsze o siebie dbałam. Wiem, jak ważne jest zdrowie, wiele lat pracowałam w szpitalu. Obecnie jestem na emeryturze. Nie mogę jednak zaznać spokoju – każdego dnia martwię się, co ze mną będzie… Tylko operacja może mi pomóc, niestety nie jest refundowana… Wszystko rozpoczęło się, gdy poszłam na rutynowe badanie kontrolne do ginekologa. Kolejnego dnia miałam zaplanowany wyjazd, zupełnie się nie spodziewałam, że coś może pójść nie tak! Podczas wizyty lekarz zauważył nieprawidłowości i skierował mnie na dalszą diagnostykę. Rozpoczęłam prawdziwy maraton po gabinetach… Przeszłam wiele badań, ostatecznie wylądowałam w szpitalu. Czekałam na najważniejsze wyniki badania histopatologicznego. To wszystko było dla mnie bardzo stresujące. Czas oczekiwania trwał w mojej głowie wieczność… Gdy przyszły wyniki, nie mogłam w to uwierzyć – rozrost endometrium z atypiami. Byłam przerażona! Wiem, że przerost endometrium zwiększa ryzyko rozwoju choroby nowotworowej. Każdego dnia tak bardzo boję się o swoje zdrowie…   Lekarze zalecili mi operację TLH. Został już wyznaczony wstępny termin w niedalekiej przyszłości. Niestety, koszty operacji są poza moim zasięgiem.  Wierzę, że przede mną jeszcze wiele szczęśliwych lat. Obecnie każdy mój dzień to stres i lęk o przyszłość… Nie chcę się załamywać, muszę walczyć! Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie – każda wpłata to dla mnie nieoceniona pomoc! Hanna

727,00 zł ( 2,8% )
Brakuje: 25 231,00 zł
Iwona Podwojewska
Iwona Podwojewska , 55 lat

Miała być ulga w cierpieniu, jest paraliż! Potrzebna pomoc dla Iwony!

Nie tak to miało wyglądać. Ból powinien zniknąć, a stres, towarzyszący wizytom w szpitalu, zamienić się w ogromną ulgę. Nic z tego... W marcu tego roku Iwona przeszła zabieg stabilizacji odcinka szyjnego kręgosłupa. Wiązała z tym duże nadzieje na poprawę swojego zdrowia. Niestety stało się zupełnie inaczej. Zamiast poprawy pojawiła się niemoc, łzy i kolejne komplikacje. Okazało się, że doszło do poważnych powikłań, przez które Iwona do dziś jest sparaliżowana. Wszystko, co kiedyś sprawiało jej radość, dziś jest tylko wspomnieniem. Spacery, zbieranie grzybów, pracę w ogródku - dziś tak bardzo za tym tęskni. Nam, zdrowym osobom, trudno sobie wyobrazić nagle taki dramat. Pomyśl przez chwilę, że zamykają Cię we własnym ciele, jesteś w pełni świadom tego, co się dzieje dookoła i nic nie możesz z tym zrobić... Marzeniem Iwony jest profesjonalna, intensywna rehabilitacja, która da jej szansę na powrót do sprawności. Mozolna praca z najwyższej klasy specjalistami potrafi zdziałać niewyobrażalne cuda. Nie wymyślono do tej pory lepszej drogi. Niestety, koszty są jednak na tyle wysokie, że nie jest ona w stanie pozwolić sobie, by sama opłacić pobyt w takim ośrodku. Dlatego z całego serca bardzo prosimy o pomoc, by Iwonka znów w pełni mogła cieszyć się życiem. Jesteś jej szansą i nadzieją. Wierzymy w Twoje wsparcie! Przyjaciółki Iwony

2 046,00 zł ( 2,78% )
Brakuje: 71 359,00 zł
Adam Sieńko
Adam Sieńko , 10 lat

By lawina chorób nie odebrała mu uśmiechu – Pomagamy Adasiowi❗️

Adaś urodził się w 34. tygodniu ciąży. Pamiętam, jak tamtego dnia doszło do poważnych komplikacji… Poważny krwotok, którego nie mogliśmy zatamować i cesarskie cięcie w ostrej zamartwicy. W skali Apgar Adaś miał 0 punktów na 10 możliwych! Ten stres i strach o własne dziecko był niewyobrażalny. Zastanawialiśmy się, czy Adaś będzie żył, czy z nami zostanie… W 14. dobie życia zaczął walczyć z sepsą, z którą na szczęście sobie poradził. Ale i tak cała ta sytuacja łamała mi serce. U synka zdiagnozowano potem dziecięce porażenie mózgowe, padaczkę lekooporną i niedowład kończynowy. Dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności mogliśmy skorzystać z Zakładu Rehabilitacyjno-Opiekuńczo-Wychowawczego, gdzie Adaś uczestniczył w różnych terapiach i sesjach. Do dziś jest pod kontrolą lekarzy specjalistów, którzy walczą o jego zdrowie i rozwój mowy – Mimo że skończył już 9 lat, nie porozumiewa się z nami. Codzienność jest dla nas niezwykle trudna. Na początku Adaś nie mógł zostawać sam nawet na chwilkę. Dopiero 2 lata temu ten stan rzeczy się zmienił. Każdego dnia zawożę synka na prywatną rehabilitację. Adaś nie jest w stanie sam funkcjonować, a niedowład utrudnia mu siedzenie czy stanie. Mimo to jest bardzo otwarty i widać, że lubi nawiązywać nowe znajomości, nie boi się obcych. Na rehabilitacji usilnie walczymy o to, aby zaczął mówić i stać, ale jest to bardzo utrudnione.  Podczas organizowanych zajęć Adaś po swojemu porusza rękoma, aby malować czy rysować. Uwielbia również muzykę. Mimo przeciwności losu na jego twarzy zawsze gości uśmiech, co rozgrzewa moje serce. Ale wciąż nasze czynności są bardzo żmudne. Kupiony sprzęt rehabilitacyjny i ortopedyczny nie nadaje się już do użycia i będziemy musieli go wymienić. Synek jeszcze się rozwija i po prostu wyrasta ze sprzętów. Rehabilitacja i leczenie synka zabiera większość funduszy, którymi dysponujemy. Chciałabym zagwarantować naszemu Adasiowi godne życie, wspomóc go i mieć pewność, że jego szczery i szeroki uśmiech nigdy nie zgaśnie. Bardzo proszę o nawet najmniejszą darowiznę, by ten cel mógł się spełnić. Mama Adasia, Wioleta

3 550,00 zł ( 2,78% )
Brakuje: 124 110,00 zł
Katarzyna Dudczenko
Pilne!
13 dni do końca
Katarzyna Dudczenko , 32 lata

Zaatakował mnie złośliwy nowotwór❗️Błagam o pomoc❗️

Mam na imię Katarzyna i jeszcze rok temu miałam tak wiele planów i marzeń. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania z powodu jednej okrutnej diagnozy… Gdy usłyszałam od lekarza: choruje pani na nowotwór złośliwy piersi, mój świat się rozpadł!  Rok temu podczas samobadania wyczułam pod pachą nieduży guzek. Natychmiast zgłosiłam się do lekarza, licząc, że to tylko niegroźna zmiana. Niestety, było zupełnie na odwrót… Okazało się, że to groźny nowotwór!  Przeszłam zabieg usunięcia ropienia oraz radioterapię, a później skierowano mnie na wielomiesięczną chemioterapię. Przed diagnozą prowadziłam intensywne życie: pracowałam jako cukierniczka i praktykowałam jogę. Choroba odebrała mi prawie wszystko!  Ciężko mi zachować optymizm, ale specjaliści mówią, że dotychczasowe leczenie odnosi pozytywne skutki. Niestety, jestem osłabiona działaniem chemii i nie mogę podjąć żadnej pracy. Moja sytuacja finansowa jest przez to niezwykle trudna. Potrzebuję środków na zakup leków, witamin wspierających organizm, opatrunków oraz wsparcia w opłaceniu czynszu za mieszkanie.  Z powodu wojny toczącej się w moim kraju, dotychczasowe wsparcie ze strony rodziny stało się mocno ograniczone. Każda pomoc, nawet najmniejsza, będzie dla mnie ogromną ulgą. Dziękuję za zrozumienie i wsparcie. Jesteście moją nadzieją!  Katarzyna

1 326,00 zł ( 2,76% )
Brakuje: 46 547,00 zł