Z porodówki prosto na OIOM ❗️ Amelia potrzebuje naszej pomocy!
Amelka urodziła się 18 lipca 2019 r. w 40 tygodniu ciąży, która przebiegała wzorowo. Niestety nie wszystko w życiu da się zaplanować i przewidzieć... Poród dzień, na który tak długo czekaliśmy z niecierpliwością, aby poznać naszą wymarzoną córeczkę, okazał się wielkim koszmarem. Pod koniec porodu tętno Amelki zaczęło zanikać, lekarze zaczęli walkę o jej życie. Córka przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie w ciężkiej zamartwicy, dostając 0 pkt w sali Apgar i była 15 minut reanimowana, a następnie przewieziona do szpitala dziecięcego oddalonego o 30 km od nas, gdzie została podłączona do maszyny chłodzącej ,,cool cap,, na 72h, która miała pohamować zniszczenia w mózgu spowodowane niedotlenieniem. Nie słyszałam płaczu córeczki i nie wiedziałam, co się dzieje, czy w ogóle żyje. To nie miało tak być! Byłam przerażona i tak bardzo bezsilna, płakałam, błagając pielęgniarkę, aby powiedziała mi cokolwiek o stanie mojego dziecka. Tak niewiele brakowało, bym straciła ją, zanim zdążyłam poznać. W naszych głowach pojawiało się wiele pytań, co będzie dalej czy córka przeżyje w jakim będzie stanie już wtedy wiedzieliśmy, że nasze życie zmieni się o 180 stopni. Nie życzę żadnym rodzicom przechodzić przez takie piekło, kiedy jesteśmy bezsilni, widząc ból i przerażenie swojego dziecka, a nie możemy nic z tym zrobić. Po przewiezieniu Amelki na OIOM i podłączeniu wszystkich aparatur zaczęła się jej walka o życie. Po wejściu widok był przerażający i śni mi się do tej pory po nocach, kiedy wokół takiego maleństwa jest tyle różnorodnego sprzętu, rurek, kabelków i przede wszystkim śladów po wkłuciach igły, zaczynając od czubka główki, kończąc na piętkach. Żaden z lekarzy nie dawał Amelce szans na przeżycie, nie mówiąc o dalszym funkcjonowaniu. Nasz świat się zawalił. Serce pękało mi z rozpaczy, a łzy cisnęły się w oczy. Małą wojowniczką, bo tak możemy ją nazwać, mogliśmy odwiedzać dwa razy dziennie po godzinie i to był czas tylko dla nas, kiedy mogliśmy przywieść mleczko, rozmawiać i głaskać ją, aby czuła, że jesteśmy przy niej. Przyjeżdżając codziennie do szpitala, bardzo się denerwowałam, serce waliło jak oszalałe, a korytarz wydawał się kilometrową drogą podczas której w głowie pojawiała się prośba o dobre wiadomości o stanie zdrowia Amelci. Amelia w szpitalu walczyła o życie przez miesiąc i już wtedy zaczęła swoje pierwsze rehabilitacje, które były kontynuowane przeze mnie w domu 4 razy dziennie oraz dodatkowo 5 razy w tygodniu prywatnie. Nasz każdy dzień wyglądał tak samo rehabilitacja przeplatana spaniem i jedzeniem córeczki, która dodatkowo przy każdym karmieniu dławiła się, ponieważ nie miała odruchu ssania i połykania. ALE BYŁO WARTO!!! Amelcia jest bardzo pogodną i mądrą dziewczynką, która robi bardzo duże postępy dzięki rehabilitacją, takim jak NDT, Vojta , wymuszoną terapią ręki, medekiem, mikropolaryzacja mózgu, elektrostymulacją, neurologopedią i osteopatią . Obecnie nasza wojowniczka ma 3 latka i mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, refluks żołądkowo przełykowy oraz wzmożone napięcie mięśniowe. Bardzo długo czekaliśmy z założeniem zbiórki, ponieważ nie czuliśmy się na tyle, aby kogokolwiek prosić o pomoc dla naszego dziecka. Jednak przyszedł taki czas kiedy nasze oszczędności się kończą i nie jesteśmy w stanie zapewnić takiej rehabilitacji jakiej wymaga, dlatego bardzo Was kochani prosimy o pomoc w walce o lepszą przyszłość Amelki.