Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Elżbieta Wolicka
Elżbieta Wolicka , 66 lat

Ile tragedii może spotkać jedną osobę? Całe życie Eli w cieniu bólu!

Pani Elżbieta nigdy nie miała w życiu lekko, liczba operacji, jaką przeszła w swoim życiu jest naprawdę długa. Jej codzienność wypełnia chroniczny ból i samotność… Straciła niemalże całą rodzinę, żyje skromnie, ledwo wiążąc koniec z końcem. Ból zabiera jej możliwość normalnego funkcjonowania, nie może chodzić, poruszać się, większość czasu spędza w domu, patrząc w puste ściany. Zdana na pomoc i łaskę innych ludzi... Pani Ela cierpi na zaburzenia korzeni nerwów rdzeniowych lędźwiowo-krzyżowych i wielopoziomową dyskopatię lędźwiową, które odbierają jej sprawność i skazują na ból.  Chciałaby wrócić do normalnego funkcjonowania – wyjść do sklepu, zarobić zakupy, pójść do urzędu, lekarza, na spacer, zobaczyć promienie słońca.  Żyć jak kiedyś… Pomóżcie, proszę, jedyną jej szansą jest zabieg wszczepienia stymulatora SCS, który pomógłby funkcjonować mimo bólu. Niestety taki zabieg nie jest refundowany, a może przywrócić szansę na odrobinę normalnego życia i normalne funkcjonowanie, które jest czymś oczywistym dla wielu z nas. Pani Ela jest miłą osobą, zawsze uśmiechniętą mimo bólu i cierpienia, które przeżywa od wielu lat… Termin operacji zaplanowany jest na jesień, a jej koszt wyceniono na 70000 złotych! Taka kwota przy skromnej rencie, dla Pani Eli nie jest możliwa do osiągnięcia. Pomagajmy, dobro wraca. Dziękujemy z całego serca. Sąsiedzi Pani Elżbiety.

2 406,00 zł ( 3,23% )
Brakuje: 72 063,00 zł
Stepan Judanow
Stepan Judanow , 10 lat

Stepan cierpi od urodzenia... Prosimy, pomóż mu stanąć o własnych siłach!

Wszyscy rodzice marzą o tym, by ich dzieci były zdrowe. Niestety, to marzenie w przypadku naszego synka, Stepana, się nie spełniło. Przyszedł na świat chory, a my nie mogliśmy zrobić nic, by go przed tym uchronić. Jedyne co możemy zrobić to walczyć o jego zdrowie i lepszą przyszłość… Nigdy nie podejrzewaliśmy, że znajdziemy się w takiej sytuacji… Żaden rodzic nie dopuszcza do siebie myśli, że jego dziecko mogłoby urodzić się ciężko chore. Ku naszej rozpaczy Stepan przyszedł na świat z mózgowym porażeniem dziecięcym. Dodatkowo zdiagnozowano u niego częściowy zanik mięśnia wzrokowego.  Nasza rodzina przeszła długą i trudną drogę… Początkowo nie dawano nam żadnych szans na jakikolwiek rozwój syna czy w ogóle kontakt z nim. Dzięki naszej walce udało się jednak bardzo wiele osiągnąć. Stepan zaczął mówić, potrafi prowadzić rozmowę czy nawet żartować.  Niestety, Stepan nadal porusza się na wózku, nie chodzi. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Dzięki dwóm operacjom w Grecji istnieje szansa na to, że będzie mógł stanąć o własnych siłach. Pierwsza operacja polega na usunięciu spastyczności mięśni rąk i nóg, druga dotyczy stawu biodrowego. Rozpaczliwie szukaliśmy sposobu, aby takie operacje mogły odbyć się w Polsce – jednak jest to niemożliwe. Nikt w naszym kraju ich nie przeprowadza.  Jesteśmy rodziną wielodzietną, Stepan nie jest naszym jedynym dzieckiem. Ze względu na niepełnosprawność synka jego mama nie może podjąć pracy. Cały ciężar utrzymania rodziny spadł na barki taty.  Staramy się, jak tylko możemy, jednak nie stać nas na samodzielne pokrycie kosztów operacji. Jest nam szczególnie ciężko uzbierać tę kwotę, ponieważ ciągle ponosimy wydatki związane z rehabilitacją, masażami i leczeniem syna.  Stepan już tak dużo wycierpiał w swoim krótkim życiu. Chcemy podarować mu przyszłość bez bólu… Przyszłość, w której może stanąć o własnych siłach – tak jak każdy z nas. Wierzymy, ze dzięki Waszej pomocy będzie to możliwe.  Rodzice Stepana

3 097,00 zł ( 3,22% )
Brakuje: 92 861,00 zł
Nikola Szyszkowska
Nikola Szyszkowska , 3 latka

Życie naszej córeczki nie raz było zagrożone❗️Dziś walczymy o jej przyszłość – POMÓŻ❗️

Jeszcze w trakcie trwania ciąży, po badaniach prenatalnych dowiedziałam się, że noszę pod moim sercem chore dziecko. Nie wiedziałam jednak, że aż tak… Lekarze wykryli u Nikolki trisomię. Jednak nic nie wskazywało na to, co wydarzyło się podczas narodzin! Początkowo akcja porodowa przebiegała prawidłowo. Niestety z czasem lekarze podjęli decyzję o przeprowadzeniu pilnego cesarskiego cięcia! Gdy tylko wyciągnęli malutką, szybko zabrali ją ode mnie w celu zaintubowania. Musieli walczyć o życie Nikolki! Tak bardzo bałam się o moje maleństwo. Jedyne czego pragnęłam to wziąć tę kruszynę w ramiona… Choć na chwilę poczuć jej ciepło na mojej piersi… Córeczka została przetransportowana do szpitala w innym mieście, gdzie dalej walczyła o zdrowie i życie. U mojego maleństwa zdiagnozowano ubytek przegrody przedsionkowo-komorowej. Przez półtora miesiąca mogłam przez maksymalnie dwie godzinki dziennie wspierać ją przez szybkę inkubatora. Lekarze stabilizowali jej stan na OIOMie. Serce pękało mi na miliony kawałków każdorazowo, gdy widziałam jej malutką buźkę… Po unormowaniu stanu córeczki, kilka miesięcy spędziła jeszcze na oddziale kardiologii. Dzień, w którym finalnie zabraliśmy z mężem Nikolkę do domu, był jednym z najpiękniejszych. Niestety stan córeczki nadal nie był najlepszy i musiała być pod opieką hospicjum domowego. Tak trwaliśmy w oczekiwaniu na operację serduszka naszej kruszynki.  Odbyła się ona, gdy Nikola skończyła 7 miesięcy. Początkowo operacja miała być rozłożona na dwa zabiegi. Niestety podczas trwania pierwszego z nich serduszko córki się zatrzymało! Lekarze musieli ratować życie naszej małej wojowniczki! Operacja trwała osiem godzin. Odchodziłam od zmysłów na szpitalnym korytarzu zalewając się łzami. Błagałam okrutny los, aby ten koszmar w końcu się skończył!  Na szczęście finalnie walka o to co najważniejsze zakończyła się sukcesem, jednak batalia o sprawność i zdrowie Nikolki trwa do dziś. Córeczka nadal nie mówi, samodzielnie się nie porusza, ma problemy z jedzeniem. Korzystamy z wielu form wsparcia, aby zawalczyć o jej lepszą przyszłość. Niestety wymagają one od nas ogromnych nakładów finansowych! Nie dajemy rady! Dlatego wraz z mężem z całego serca prosimy o wsparcie. Nasza córeczka nie miała prostego początku, a przed nią jeszcze niesamowicie trudna i wyboista droga. Dla nas liczy się każda złotówka… Błagamy o wsparcie! Rodzice Nikoli

1 029,00 zł ( 3,22% )
Brakuje: 30 886,00 zł
Dominik Kaszubowski
8 dni do końca
Dominik Kaszubowski , 31 lat

28 lat i amputacja - nie chcę, by brak nogi zniszczył mi życie❗️Chcę znów wsiąść na rower...

Mam 28 lat i zamiast cieszyć się zdrowiem i żyć pełnią życia, stałem się osobą niepełnosprawną... Jestem po amputacji, straciłem nogę. Znalazłem się w sytuacji, w której muszę prosić o pomoc, bym jeszcze mógł korzystać z życia i mógł być samodzielnym człowiekiem. Mam na imię Dominik. Kiedy byłem małym chłopcem, okazało się, że choruję na cukrzycę... To ciężka choroba autoimmunologiczna - organizm nie produkuje insuliny, niezbędnej do regulacji poziomu cukru. Zbyt niski lub jego wysoki poziom może prowadzić do śpiączki, a nawet śmierci... Moja codzienność stała się podporządkowana walce z chorobą - mierzenie cukru, ważenie posiłków, lekarze, szpitale... Przez wiele lat uczyłem się żyć z chorobą i jakoś dawałem sobie radę. Skończyłem szkołę i zostałem monterem mechanikiem kadłubów okrętowych. Zatrudniłem się w stoczni i przez wiele lat tam pracowałem. Uwielbiałem sport - kajaki, łyżwy, jazdę na rowerze... Wydawało się, że czeka mnie dobra przyszłość. Niestety, podstępna choroba zaatakowała ponownie... Wysoki poziom cukru doprowadził do rozwinięcia się u mnie stopy cukrzycowej - dolegliwości, która występuje nawet u 10% diabetyków...  Doszło do infekcji i owrzodzenia nogi. Kiedy dolegliwości były już na tyle silne, że nie mogłem wytrzymać, na ratowanie nogi było już za późno. Lekarze zmuszeni byli amputować mi lewą nogę. To był dla mnie bardzo trudny czas... Wiedziałem, że nie wrócę już do stoczni i moje życie całkowicie się zmieni. Od roku jestem na rencie, ale jej wysokość w żaden sposób nie daje mi szans na utrzymanie się. Podjąłem się pracy jako stróż, aby cokolwiek dorobić do domowego budżetu. Niestety przez cukrzycę mam też retinopatię i bardzo słabo widzę. Mam dopiero 28 lat i przed sobą całe życie. Wiem, że proteza pozwoliłaby mi funkcjonować normalnie... O sporcie teraz mogę tylko pomarzyć... Jeśli miałbym jednak protezę, mógłbym wrócić do tego, co dawało mi największe szczęście. Mógłbym znowu wsiąść na rower, poczuć wiatr we włosach... O niczym innym nie marzę. Nie wspominając o tym, że dzięki protezie mógłbym wrócić do życia zawodowego i znowu być samodzielny. Koszt protezy jest niestety dla mnie zbyt wysoki. Nigdy nie sądziłem, że będę musiał prosić o pomoc, ale nie mam wyjścia. Znalazłem się w tragicznej sytuacji. Wierzę, że jeszcze mogę mieć dobre życie, potrzebuję tylko wsparcia i kredytu zaufania. Wierzę, że za całe dobro, które dostanę, będę mógł się odwdzięczyć.  Proszę o pomoc! Dominik

2 119,00 zł ( 3,21% )
Brakuje: 63 839,00 zł
Fabian Fajferek
Fabian Fajferek , 5 lat

POMOCY! Uratujmy sprawność Fabianka!

Fabianek urodził się z całą listą skomplikowanych wad! Od pierwszych chwil trwała walka o jego życie. Obecnie konieczna jest operacja jego bioderek i nóżek w European Paley Institute! Niestety – jej cena jest ogromna, dlatego BŁAGAM o pomoc! Pamiętam moment, w którym pierwszy raz zobaczyłam mojego synka. Od razu skradł moje serce. Niestety już wtedy wiedziałam, że Fabianek urodził się z szeregiem poważnych wad wrodzonych i przed nim długa walka o życie i sprawność! Obiecałam sobie wtedy, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by dać Fabiankowi jak najlepsze i najszczęśliwsze życie.   U synka zdiagnozowano m.in. poważną wadę serca, rozszczep kręgosłupa, artrogrypozę. Od urodzenia musiał przejść kilka skomplikowanych operacji, w tym dwie ratujące życie. Długa blizna na klatce piersiowej za każdym razem przypomina nam tę bolesną historię. Zawsze, kiedy oddawałam go na blok operacyjny, pękało mi serce. Po stoczonej walce o życie rozpoczęła się kolejna – ta o sprawność. Niestety wraz ze wzrostem Fabianka sytuacja tylko się pogarsza. Synek nie chodzi, porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim, ale to może się zmienić!  Fabianek ma szansę przejść kolejną operację, która umożliwi mu samodzielne poruszanie, choć w małym stopniu. Będzie mógł postawić swoje pierwsze kroki i zrealizować największe marzenie, o którym coraz częściej wspomina, czyli zagranie w piłkę z kolegami!  Mój mały wojownik został zakwalifikowany do leczenia operacyjnego w Paley European Institute. Niestety koszty są ogromne i znacznie przekraczają moje możliwości finansowe. A do tego dochodzi stała opieka wielu specjalistów i intensywna rehabilitacja… Kosztów nie ubywa, a wręcz przybywa. Dlatego znów zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu środków na operacje i rehabilitację Fabianka, które pozwolą mu podjąć walkę o szczęśliwą przyszłość. Czasu nie ma wiele, do końca roku musiałabym dokonać wpłaty. Wierzę jednak, że z Waszym wsparciem się uda!  Karolina – mama Fabianka ➡️ Facebook – Drużyna Fabianka Fajferek  ➡️ Licytacje dla Fabianka Fajferek (NIE) MAŁEGO WOJOWNIKA 💪  

33 472,00 zł ( 3,21% )
Brakuje: 1 008 907,00 zł
Maria Sosnowska
Maria Sosnowska , 40 lat

Mój organizm sam wytwarza guzy nowotworowe! Niedawno straciłam wzrok! Pomóż!

Mam na imię Maria i mam 39 lat. Od 8 lat zmagam się ze skomplikowaną chorobą genetyczną – zespołem von Hippla–Lindaua, który objawia się tworzeniem przez organizm różnych guzów nowotworowych. Moja historia leczenia rozpoczyna się w 2014 roku, w którym przeszłam operację wycięcia guza mózgu. W kolejnych latach lekarze podejmowali próby unieszkodliwienia naczyniaków oczu, które stwarzały zagrożenie całkowitej i nieodwracalnej utraty wzroku.  Niestety w wyniku pęknięcia guza nowotworowego w 2018 roku zostałam sparaliżowana od pasa w dół. Do tej pory wykonywałam zawód handlowca i przemierzałam wiele kilometrów autem. W wyniku paraliżu straciłam możliwość wykonywania zawodu i musiałam szybko zmienić profesję, aby zarobić na życie. Zawsze starałam się być bardzo samodzielna, dlatego rozpoczęłam szkolenia w branży IT i po jakimś czasie podjęłam pracę w tym obszarze. W ciągu kolejnych dwóch lat próbowałam stanąć na nogi, aż w końcu udało mi się wstać z wózka inwalidzkiego i poruszać się przy chodziku. Pomimo radości z dużych postępów, jakie poczyniłam i próby powrotu do pracy, rok 2020 zaskoczył mnie kolejnymi przeciwnościami losu. W lipcu usunięto mi ostatnie nadnercze, które odpowiada za całą gospodarkę hormonalną. Zaledwie po miesiącu usunięto mi natomiast guza nowotworowego z odcinka szyjnego kręgosłupa. Operacje ta miała jednak powikłania i musiałam zostać reoperowana, ponieważ nastąpił wyciek płynu mózgowo–rdzeniowego. W październiku poddałam się kolejnej operacji, tym razem naprawy zmiażdżonego odcinka lędźwiowego kręgosłupa. W listopadzie usunięto mi zaćmę z lewego oka. Te 6 miesięcy było dla mnie bardzo wyczerpujące. Mimo wszystko po każdej z tych operacji siadałam do pracy przy komputerze, chcąc zadbać o swój byt. W 2021 nastąpił mały przełom w moim życiu. Pamiętam dzień, w którym puściłam chodzik i poszłam do sklepu po chleb. Oddech, jaki złapałam od tych przeciwności, trwał jednak zaledwie 11 miesięcy. Następnie poddałam się operacji ratującej wzrok. Niestety tu również doszło do komplikacji w postaci odklejenia się siatkówki lewego oka. Lekarzom nie udało się uratować mojego wzroku. Na prawe oko nie widzę już od 2019 roku. Od roku jestem osobą niewidomą. Musiałam zostawić swoje poprzednie życie i ułożyć je na nowo. Przeprowadziłam się do mojego rodzinnego miasta. Uczestniczę w szkoleniach dla niewidomych, uczę się pisać na komputerze, po to, aby móc wrócić do pracy. Cieszę się z każdego postępu, jaki osiągnęłam.  Potrzebuję środków na specjalną dietę, długotrwałą rehabilitację neurologiczną, dojazdy do lekarzy oraz specjalistyczne kursy. W moim ciele wciąż są guzy i złamania kości, muszę być pod stałą opieką specjalistów ze względu na nietypową chorobę genetyczną. Chciałabym móc normalnie żyć, jak wcześniej. Chciałabym zostać programistką. Marzę o tym, aby mieć silne, sprawne ciało, móc samodzielnie chodzić i cieszyć się życiem, jakie otrzymałam. Pełna nadziei liczę na Wasze wsparcie. Już teraz serdecznie dziękuję za każdą pomoc! Maria Kwota zbiórki jest szacunkowa

4 434,00 zł ( 3,2% )
Brakuje: 133 864,00 zł
Iwona Okuniewska
9 dni do końca
Iwona Okuniewska , 9 lat

Iwonka potrzebuje wsparcia w walce o sprawność❗️

Nazywam się Krzysztof Okuniewski i piszę do Was z ogromnym bólem w sercu, ale jednocześnie z nadzieją, że wśród Was znajdą się osoby, które zechcą pomóc mojej córce Iwonce. Iwonka od samego początku swojego życia zmaga się z rzadką, nieuleczalną chorobą genetyczną – Coffin-Siris typu 1. To choroba, która odbiera jej zdrowie, a nam spokój i radość z codziennych chwil. Iwonka jest wspaniałą, dzielną dziewczynką, ale choroba spowodowała u niej zaburzenia mowy, niedoczynność przysadki mózgowej, uogólnioną wiotkość stawowo-mięśniową oraz wadę postawy. Iwonka codziennie zmaga się z bólem, niepełnosprawnością intelektualną i trudnościami w wykonywaniu najprostszych czynności. Patrzenie na jej cierpienie to dla nas, jako rodziców, niewyobrażalny ciężar, który nosimy na co dzień. Iwonce szczególnie dokuczają problemy z mową. Chodzi do szkoły specjalnej i kontynuujemy pracę z logopedą, ale córeczka dalej nie mówi całymi zdaniami, używa jakby „własnego języka”. Codzienne zastrzyki z hormonem wzrostu sprawiają dużo kłopotu. Ja sam, niestety, także zmagam się z niepełnosprawnością – mam poważną wadę wzroku, która uniemożliwia mi podjęcie dobrze płatnej pracy. Moje serce pęka na myśl, że nie jestem w stanie samodzielnie zapewnić mojej córce całkowitego leczenia, jakiego potrzebuje i na jakie zasługuje. Dlatego z całych sił błagam Was o pomoc. Każda złotówka, każde udostępnienie tej prośby to krok w stronę lepszego życia dla Iwonki. Zebrane środki przeznaczymy na jej niezbędną rehabilitację oraz terapie. Proszę o szansę na lepsze życie dla mojej córeczki. Wierzę, że razem możemy zdziałać cuda. Krzysztof, tata Iwonki.

1 700,00 zł ( 3,19% )
Brakuje: 51 492,00 zł
Wojtuś Tymiński
Wojtuś Tymiński , 8 lat

Niech ostatnia umiera nadzieja, a nie nasze dziecko! Pomóż!

Kazali nam szukać hospicjum. Powiedzieli, że nie ma szans… Że na tę chorobę nie ma lekarstwa. Patrzyliśmy w błękitne oczy naszego synka, takie ufne, wciąż pełne życia… Co mamy robić – kupić trumnę i czekać? Nigdy! Do ostatniego oddechu będziemy walczyć o to, by nasz synek też nie przestał oddychać! Wojtuś, wcześniej energiczny i ruchliwy, nagle zaczął utykać… Stało się to właściwie z dnia na dzień. Jednego dnia jeszcze biegał jak zając, a drugiego już powłóczył lewą nóżką… Zaczął się przewracać, zataczać, miał problemy z równowagą. Zaniepokojeni, zabraliśmy go do lekarza. W najgorszych koszmarach nie spodziewaliśmy się tego, co miało nastąpić… Synek nie chodził, nie umiał stanąć, samodzielnie nawet nie siedział… Leżał, patrzył w sufit, jego wzrok coraz częściej uciekał gdzieś na bok, jakby nie wiedział, co się dzieje…  Wojtuś nie chodził nawet na czworakach. Sam nie sięgał rączką po zabawkę… Sam też nie jadł. Trzeba było go karmić, przewijać, przebierać… Dokładnie tak jak wtedy, gdy dopiero co się urodził. Szukaliśmy odpowiedzi, co jest Wojtusiowi. Wolelibyśmy, żeby nigdy nie nadeszła… Najpierw badano nóżkę, potem zasugerowano, żebyśmy zrobili konsultacje neurologiczne… Gdzieś po drodze, padło to słowo. Wtedy jeszcze nic nam nie mówiło… Choroba Krabbego. Bardzo rzadka, wyniszczająca choroba układu nerwowego, prowadząca do jego zwyrodnienia. Ma kilka postaci, w tej najcięższej dzieci umierają przed ukończeniem 2 lat.  W chwili obecnej Wojtuś ma 8 lat, nie chodzi, nie stoi, nie mówi i nie jest samodzielny. Jednego nie odebrała mu choroba – uśmiechu i otwartości do ludzi. Nadal jest bardzo pogodnym i uśmiechniętym dzieckiem. Dzięki Waszemu wsparciu poprzedniej zbiórki nas synek mógł skorzystać ze specjalistycznej opieki medycznej, które pozwoliła mu na większą kontrolę głowy, rozglądanie się oraz poprawę wzroku. Obecnie Wojtusiowi trzeba zapewnić leczenie i terapię komórkami macierzystymi. Niestety, ale koszty leczenia i rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe.  Potrzebujemy Waszego wsparcia, bo to jedyne, co możemy zrobić dla naszego dziecka... Wierzymy, że kolejny cud jest możliwy i nasz synek przeżyje… Dlatego prosimy o pomoc, by ratować życie naszego synka. Pomóż, niech ostatnia umiera nadzieja, a nie nasze dziecko… Rodzice Wojtusia

8 421,00 zł ( 3,17% )
Brakuje: 256 448,00 zł
Olaf Duszyński
Olaf Duszyński , 17 lat

Olaf nie chodzi, nie mówi, ale nadal dzielnie walczy❗️Potrzebna pomoc 🚨

Olaf jest 16-letnim chłopcem, który urodził się w 31. tygodniu ciąży. Wskutek niedotlenienia oraz wylewu śródmózgowego, do którego doszło w pierwszych dniach jego życia, synek cierpi na choroby neurologiczne i niepełnosprawność narządu ruchu. Ma też uszkodzony nerw wzrokowy. Początki były bardzo ciężkie, ale dzięki codziennej rehabilitacji w domu oraz w specjalistycznych ośrodkach rehabilitacyjnych, udało się wiele osiągnąć. Niestety Olaf funkcjonuje jako dziecko leżące – nie potrafi samodzielnie siedzieć, stać ani chodzić, samodzielnie jeść, pić, nie sygnalizuje swoich potrzeb – że żyję we własnym, zamkniętym świecie. Intuicyjnie wiem, jakie ma potrzeby, po 16 latach nauczyłem się rozpoznawać, co oznaczają jego dźwięki, grymasy czy mimika twarzy. Olaf jest dzieckiem w 100% zależnym ode mnie. Wymaga stałej, całodobowej opieki i pomocy w każdym aspekcie życia codziennego. Pomimo swojej choroby jest jednak bardzo pogodnym chłopcem – widzę, jak dzielnie znosi wszystkie przeciwności losu.  Zespół specjalistów, terapeutów i rehabilitantów codziennie walczy ze mną o lepsze jutro Olafa. Korzystamy również ze wsparcia w ramach NFZ i prywatnie. Wszystkie takie wizyty wiążą się z dowiezieniem synka do odpowiednich placówek. Niestety wzrost, waga i inne dysfunkcje związane z niepełnosprawnościami Olafa sprawiają, że podróżowanie i dojazd do placówek, stał się dla nas niemożliwy. Olaf musi być przewożony w specjalistycznym wózku, w którym porusza się na co dzień. Do takiego przewozu potrzebny jest samochód dostosowany do osoby niepełnosprawnej. Otrzymałem ogromną szansę na zakup takiego samochodu, jednak jego koszt jest ogromny! Zgromadzenie tak dużej kwoty przewyższa moje możliwości finansowe, sam nie dam rady... Z uwagi na swój stan zdrowia, Olaf wymaga wsparcia i opieki przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Musiałem zrezygnować z pracy, by móc zapewnić mu odpowiednią opiekę. Bardzo proszę Was o pomoc, nawet ta najmniejsza wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem. Pomóżcie mi zawalczyć o zdrowie ukochanego synka! Tata Olafa

2 022,00 zł ( 3,16% )
Brakuje: 61 808,00 zł