Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Kłósek
Marcin Kłósek , 47 lat

Czas na kolejny wyścig... Wyścig o zdrowie!

Najważniejszy wyścig muszę stoczyć w osłabieniu, a cel zdaje się być zbyt odległy. Sam nie dotrę do mety, ale jeśli podasz mi pomocną dłoń, świat znów będzie w moim zasięgu. Nie mogę pozwolić, by wypadek przekreślił wszystko!  Jedna krótka chwila sprawiła, że wszystko, co znałem, zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brałem udział w wyścigu, emocje sięgały zenitu, każdy metr mógł mieć znaczenie przy zwycięstwie. Oczami wyobraźni widziałem już metę. Byłem gotowy na ostatnią prostą, na pokonanie wyznaczonego przez organizatorów odcinka, a w pewnym momencie zamiast drogi prowadzącej do mety zobaczyłem oślepiające światło szpitalnej sali. Dźwięk aparatury monitorującej funkcje życiowe był dla mnie szokiem. Jedno spojrzenie na kable i rurki, do których byłem podłączony i wniosek właściwie nasuwał się sam.  Kiedy pierwszy szok minął, a lekarze przekazali mi informacje, co się stało, usłyszałem kolejną druzgocącą wiadomość. Diagnoza lekarzy była dla mnie poważnym ciosem - złamany kręgosłup i porażenie kończyn dolnych. Wyrok.  Nad taką wiadomością ciężko przejść do porządku dziennego. Trudno uwierzyć, że teraz na drodze zamiast szans na kolejne zwycięstwa, będą pojawiały się kolejne bariery. Przez chwilę myślałem, że to koniec… Sport jednak nauczył mnie jednego - nigdy, bez względu na to jak jest źle, nie należy się poddawać. Waleczny charakter pomógł mi uwierzyć, że to tylko przystanek na drodze do mety. Tej wiary trzymam się do dziś, to ona pozwala mi walczyć o małe postępy, które dają mi szansę na powrót do tego, co odebrał wypadek. W momencie, w którym nie można zawrócić, trzeba pójść dalej i zobaczyć, co czeka na końcu wyznaczonej drogi. Stanąłem do walki o pierwszy krok, ale sam nie mogę wstać i ruszyć przed siebie. Rehabilitacja, która daje nadzieję na sprawność to ogromne koszty. Sam nie jestem w stanie ich zdobyć w tym momencie, a ćwiczeń nie można przerwać - konieczna jest ich kontynuacja. To jak trening sportowca przygotowującego się do najważniejszego meczu w życiu. Ja ruszyłem tą drogą i wiem, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać, jeśli dostanę od Was to, co najważniejsze - pomoc. To moja gwarancja, że walka z góry nie będzie skazana na porażkę.  Chcę być historią, która zainspiruje innych do działania, da siłę i moc do pokonywania słabości i ograniczeń. Ja wierzę z całych sił, że to jest możliwe! Wyciągnij do mnie pomocną dłoń, podaruj mi szansę, która całkowicie zmieni moje życie.

2 163,00 zł ( 3,44% )
Brakuje: 60 603,00 zł
Bogdan Dyląg
Bogdan Dyląg , 64 lata

Nasz dziadek doznał udaru – tak bardzo chcemy, by wyzdrowiał!

Pasją Bogusia były podróże, które razem wcielaliśmy w życie. Jest dziadkiem dwóch sióstr bliźniaczek. Wnuczki to jego najcenniejsze skarby. Stało się jednak coś, co sprawiło, że dziś nie jest nawet w stanie wypowiedzieć nawet ich imion... Zawsze uśmiechnięty, pogodny i otwarty dla ludzi. Ponad 40 lat pracował w kopalni miedzi, w tym 25 lat pod ziemią. Obecnie jest emerytem. Bardzo lubił majsterkować, co przydawało się w życiu codziennym.  W maju 2021 roku Boguś doznał bardzo rozległego udaru, który wywrócił życie jego i całej rodziny do góry nogami. Skutki udaru są bardzo poważne. Do dziś mój mąż nie odzyskał sprawności. Mimo to cały czas dzielnie walczy. Jest silny, lecz mimo to zdarzają się chwile słabości i zwątpienia. Nie ukrywa wtedy łez… Staramy się go wspierać i tak organizować dzień, aby nie miał za dużo czasu na smutne rozmyślanie. Każdy poranek zaczynamy od domowej rehabilitacji, później jedziemy do miasta na zajęcia z neurologopedą i rehabilitację neurologiczną z fizjoterapeutami w prywatnym gabinecie. Potem wracamy do domu na zasłużony odpoczynek. Kolejnego dnia znów intensywne ćwiczenia I tak codziennie – ciężka praca, praca i jeszcze raz praca, aby choć trochę się usamodzielnił. Rehabilitacja, na którą Boguś uczęszcza, jest bardzo kosztowna. Jednak jest to niestety jedyna droga powrotu do sprawności. Bardzo proszę Cię o pomoc w pokryciu jej kosztów! Sami nie damy rady. Mariola, żona

2 416,00 zł ( 3,42% )
Brakuje: 68 116,00 zł
Natalia Pożarowszczyk
Natalia Pożarowszczyk , 17 lat

Przez 7 miesięcy nasza córka nie będzie mogła wstać z łóżka! POMOCY!

Nasza córka zbyt dużo już przeszła! Ból, który towarzyszył jej po każdej operacji za każdym razem odbierał siłę. Ta bitwa trwa już kilka lat, a Natalia jest już nastolatką. Tylko razem będziemy mogli zakończyć jej gehennę! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc. Nie wiem, jak sami poradzilibyśmy sobie z opłaceniem tych wszystkich faktur, które zostały wystawione w zamian, za ratowanie sprawności naszego dziecka… Ośmielamy się jednak znowu prosić o pomoc. Nasza historia:  Córeczka przyszła na świat z wrodzoną wadą jednej nóżki: stopą końsko-szpotawą. Już w pierwszym tygodniu życia założono jej na nóżkę gips. Widok gipsu, który pokrywał tak maleńką istotkę, łamał nam serca! Potem pojawiły się operacje, których ciągle przybywało. Dwie pierwsze przeszła jeszcze przed skończeniem roczku. Trzecią, gdy miała 2 lata, a kolejną po czwartych urodzinach. Nadal pamiętamy każdy pobyt w szpitalu, każdy płacz Natalki po operacji, każdy jej grymas bólu, każdą przerażającą chwilę bezsilności. Gdybyśmy tylko mogli, cierpielibyśmy za nią! Kolejne operacje, kolejne łzy i jej cierpienie. Nie raz zadawaliśmy sobie pytanie dlaczego nasza córunia musiała przez to wszystko przechodzić! Zamiast odpowiedzi pojawiały się kolejne interwencje, jak założenie specjalnego aparatu, który miał jej wydłużyć prawą nóżkę… Los nie oszczędzał naszej najdroższej córki. Kilka lat potem zdiagnozowano u niej ADHD, autyzm atypowy i wadę wzroku! Byliśmy rozżaleni i walczyliśmy z poczuciem niesprawiedliwości. Natalia ma już wyjątkowo trudno przez wadę stopy, dlaczego zrzucono na nią kolejne brzemię?! Przez lata walczyliśmy. Szpital, gabinety lekarskie i sale rehabilitacyjne stały się niemal drugim domem naszego dziecka. Nie było jednak innej drogi, aby zapewnić jej sprawność! W tym roku Natalia przeszła kolejną operację. Początek wakacji wiązał się ze szpitalem oraz założeniem na nogę specjalistycznego aparatu, który ma jej wydłużyć nogę! 7 najbliższych miesięcy spędzi w domu, bo apart zostanie ściągnięty dopiero w lutym 2024 r.! Przez ten cały czas Natalka musi leżeć, trzymając nogę w górze!  Przed nami bardzo ciężki czas. Córka nie pozna prawdziwego smaku wakacji, nigdzie nie wyjedzie. We wrześniu nie pójdzie do szkoły, jak jej koleżanki, tylko rozpocznie nauczanie domowe. Ograniczony kontakt z rówieśnikami, to jej kolejne zmartwienie… Dla nastolatki ta cała sytuacja jest niezwykle trudna! Podziwiamy jej siłę, motywację i hart ducha. Przez tyle lat Natalia współpracowała z lekarzami, aby w końcu osiągnąć upragniony cel – prawidłowo chodzić. Będziemy jej towarzyszyć i wspierać na każdym kroku. Naszym kolejnym kamieniem milowym jest rehabilitacja.  Lista potrzeb, które musimy zaspokoić względem naszej córki jest długa – rehabilitacja, zakup sprzętu rehabilitacyjnego, dostosowanie pokoju do jej potrzeb. Pragniemy dla Natalii szczęśliwej i bezpiecznej przyszłości, ale sami nie mamy możliwości, aby ją wykreować. Jej ciężka walka nadal trwa, ale razem możemy sprawić, że w końcu będzie mogła ją wygrać! Rodzice

2 185,00 zł ( 3,42% )
Brakuje: 61 645,00 zł
Wiesław Kubica
14 dni do końca
Wiesław Kubica , 70 lat

Choroba Parkinsona postępuje... Pomagamy Wiesławowi!

Mam na imię Iwona i od października 2023 jestem asystentką pana Wiesława. To 69-letni były górnik, który bardzo kocha swoje wnuki. Niestety, na drodze do radości z życia i bycia dziadkiem stoi choroba Parkinsona… Większy komfort funkcjonowania mógłby zapewnić mu zakup skutera inwalidzkiego. Bardzo proszę o wsparcie! Wiesław otrzymał diagnozę w czerwcu 2020 roku. Od tego czasu jego stan się pogarsza. W ciągu ostatniego roku staram się zapewnić mu jak najwięcej godzin rehabilitacji, która łagodzi objawy. Pomimo tego Wiesław ma coraz większe kłopoty z poruszaniem się. To podkopuje jego wiarę w normalne życie i funkcjonowanie… Każdego dnia nasze spacery są coraz krótsze. Boję się, że lada dzień nie będzie szans na poruszanie się bez dodatkowego sprzętu. Jedynym rozwiązaniem jest zakup skutera inwalidzkiego, na który niestety go nie stać. Bardzo proszę o pomoc! Za Wiesławem trudne życie, praca pod ziemią jako górnik. Razem możemy ułatwić mu funkcjonowanie z chorobą. Dzięki Wam będzie miał szansę na przemieszczanie się, kontakt z ludźmi, większą samodzielność. Wierzę, że wesprzecie Wiesława! Iwona, asystentka

418,00 zł ( 3,41% )
Brakuje: 11 817,00 zł
Solomia Lalko
Solomia Lalko , 3 latka

Walka z SMA jest trudna i kosztowna... Pomóż naszej córeczce!

Chwila narodzin córeczki była tą, którą zapamiętuje się na resztę życia. Gdy patrzyliśmy na nią, nic więcej się nie liczyło. Ważne było tylko to, że jesteśmy już razem. Cieszyliśmy się każdym dniem, nieświadomi tego, że już za chwilę los zrzuci na nas informację, która zmieni całe nasze życie… Solomiia choruje na rdzeniowy zanik mięśni – SMA typu 1. To najcięższa i najbardziej agresywna postać choroby, która bez leczenia powoduje śmierć wszystkich mięśni… Wszystko zaczęło się 4 miesiące po porodzie. Z dnia na dzień zauważyliśmy, że nasza córeczka staje się inna... Mniej się poruszała, a jej chwyt robił się coraz słabszy...  Kiedy zauważyliśmy, że ciało córeczki jest wiotkie – przeraziliśmy się! Pospiesznie udaliśmy się do szpitala. Tam przyszła okrutna diagnoza: rdzeniowy zanik mięśni, SMA typu I... Jako rodzice wiedzieliśmy, że będziemy walczyć o nasze dziecko. Jeszcze tego samego dnia znaleźliśmy informację o terapii genowej, która znana jest także jako najdroższy lek świata… Wiedzieliśmy, że nie mamy zbyt wiele czasu! I wtedy los uśmiechnął się do naszej córeczki! Solomiia wygrała w loterii zorganizowanej przez Novartis, producenta terapii genowej! Najdroższy lek świata został jej podany nieodpłatnie! Oprócz leczenia potrzebna jest jednak codzienna rehabilitacja. Fizjoterapeuci, z którymi współpracujemy, dają nam nadzieję na sprawność córki, ale warunek jest jeden: regularna i intensywna rehabilitacja. Obecnie nasza córka w ogóle nie chodzi. Może jedynie podnieść się do pozycji siedzącej. Rehabilitujemy ją w ośrodku rehabilitacyjnym. Jej stan się poprawia, ale nie mamy wystarczająco środków, żeby kontynuować walkę o jej sprawność.  Co 4-6 miesięcy poddajemy ją zabiegom ortopedycznym, co również wiąże się z kosztami. Solomiia dorasta i potrzebuje dodatkowego sprzętu, takiego jak wózek inwalidzki, chodzik i pionizator. Co 3-4 miesiące musimy też kupować nowe ortezy nóg i tułowia. Koszty stale rosną, a my wiemy, że sami nie jesteśmy w stanie zapewnić córce wszystkiego, co potrzebne. Dlatego prosimy, otwórzcie swoje serca i pomóżcie naszej ukochanej dziewczynce! Rodzice 🎥 Ta walka jest ciężka...

2 174,00 zł ( 3,4% )
Brakuje: 61 656,00 zł
Piotr Kozioł
Piotr Kozioł , 52 lata

Czy dam jeszcze radę stanąć na dwóch nogach?

Nic nie zapowiadało, że ten dzień będzie już na zawsze dzielił moje życie na dwie części: pełno i niepełnosprawną. Jest dokładnie tak, jak to opisał Mickiewicz: doceniamy własne zdrowie dopiero wtedy, kiedy je tracimy. Ja straciłem nogę i nie da się tego cofnąć… Jedyną szansą na dalsze aktywne funkcjonowanie w społeczeństwie to zakup nowoczesnej protezy, która zastąpi mi utraconą kończynę. To się jednak wiąże z ogromnym wydatkiem... Nie mam nogi - wypowiadam to zdanie i cały czas trudno mi uwierzyć w to, że chwile decydują o naszym życiu i zdrowiu. To był wypadek przy pracy. Potrącił mnie cofający się wózek widłowy. Wszystko działo się błyskawicznie. Ból, strach, szpital, operacja, desperacka próba ratowania… Niestety, nie udało się. Los chciał inaczej. Obrażenia były zbyt rozległe. Lekarzom pozostało jedynie bezradne rozłożenie rąk... Doznałem wieloodłamkowego złamania kości i zmiażdżenia tkanek miękkich lewej nogi, złamania miednicy w trzech miejscach i złamania czterech kości śródstopia prawej nogi wraz ze zwichnięciem stawu Lisfranca. Jeszcze na oddziale nauczono mnie stawiać pierwsze kroki przy pomocy wypożyczonej protezy. Tak bardzo chciałbym wrócić do formy sprzed wypadku. Zawsze byłem aktywny sportowo. Amatorsko grałem w lidze squasha, jeździłem na rowerze (najczęściej z synem) i snowboardzie, grałem w piłkę i lubiłem tańczyć.  Teraz stoję przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest zdobycie środków na moją własną protezę ostateczną. Kwota naprawdę duża, jak dla mnie za duża bym mógł ją zdobyć sam. Skąd nagle wziąć prawie 180 tys. zł… Tyle kosztuje moje marzenie. Tylko kosztuje mój powrót do w miarę “normalnego” życia. Dlatego dzielę się tutaj swoją historią i z całego serca proszę o pomoc. Jesteście moją jedyną nadzieją... Piotr

6 088,00 zł ( 3,4% )
Brakuje: 172 635,00 zł
Antosia Marczak
Antosia Marczak , 9 lat

By cukrzyca nie odebrała smaku dzieciństwa – Pomagamy Antosi❗️

Od 16 miesiąca życia Antosia choruje na cukrzycę typu I. Choroba sprawia, że mimo młodego wieku córeczka musi bardzo pilnować swojej diety, a podawanie insuliny niemal dosłownie uwiązuje nas w jednym miejscu. Obecnie mamy pompę insulinową starego typu, która jednak nie pomaga nam utrzymywać dobrego poziomu cukru. Kiedy mąż pracuje, ja muszę być stale w pogotowiu, by podać Antosi insulinę. Ta sytuacja wymaga ode mnie ciągłego przychodzenia do szkoły czy obecności nawet na wyjściach klasowych i wycieczkach, ponieważ Antosia nie da rady obsługiwać pompy sama. Nie mogę przez to wrócić do pracy. Dlatego chcielibyśmy kupić pompę, która ma tak zwaną „pętlę” i sama wyrównuje cukier oraz ma możliwość podania insuliny zdalnie. To naprawdę wielka pomoc, bo Antosia bardzo denerwuje się, kiedy inni pytają ją o pompę i chorobę. Dla 8-letniej dziewczynki to ogromny stres. Nowa pompa jest jak sztuczna trzustka. Dzięki niej córeczka będzie mogła funkcjonować niemal tak, jakby nie była chora. Zwracamy się do Was o pomoc. Koszt zakupu nowej pompy jest ogromny, ale to szansa dla Antosi, by mogła cieszyć się dzieciństwem pomimo choroby. Rodzice

362,00 zł ( 3,4% )
Brakuje: 10 277,00 zł
Nikita Zajcew
Nikita Zajcew , 5 lat

Chwilę przed operacją ratującą życie okazało się, że diagnoza była błędna❗️POMOCY❗️

PILNE! Rodzice Nikity usłyszeli, że ich dziecko jest śmiertelne chore! Chwilę przed operacją ratującą życie okazało się, że diagnoza była błędna! Przeczytaj ⬇️ Kiedy nasz synek się urodził, byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Niestety, nasza bajka bardzo szybko miała się skończyć... Sposób, w jaki Nikita się rozwijał, budził nasz niepokój. W porównaniu do swoich rówieśników wszystko robił wolniej i sprawiało mu to większą trudność. Nie mógł długo stać w miejscu, chodził chwiejnie z szeroko rozstawionymi nogami. Bardzo trudno było mu utrzymać równowagę, płynnie się schylać, wstawać. Nie mówił… Rozpoczęliśmy poszukiwania przyczyny tych nieprawidłowości i w końcu ją znaleźliśmy. U Nikity rozpoznano malformację żyły Galena! To wada wrodzona, wynikająca z nieprawidłowego rozwoju żyły wielkiej mózgu. Ponad 90% dzieci z tą diagnozą umiera lub borykają się z poważną niepełnosprawnością, jeśli nie otrzymają pomocy na czas! W naszym życiu nastał mrok. Usłyszeliśmy, że synek musi przejść operację, która jako jedyna może ocalić jego życie. Wypłakaliśmy morze łez... Potem, gdy pełni strachu i obaw o życie ukochanego dziecka przygotowaliśmy się do jego operacji, w naszym kraju wybuchła wojna. Do naszej wsi wjechały rosyjskie czołgi... Rozpętało się piekło... W horror, który się tam wydarzył, wciąż trudno uwierzyć. Straciliśmy wszystko — dom, pracę, dochód. Najważniejsze jednak było dla nas to, że wciąż mamy siebie i naszego synka… Uciekliśmy. Utknięcie w pogrążonym wojną kraju, a co za tym idzie brak leczenia, oznaczałby dla Nikity wyrok śmierci... Nasz synek został przyjęty do szpitala w Barcelonie. Właśnie wtedy wydarzył się cud. Okazało się, że diagnoza ukraińskich lekarzy była błędna. Synek nie ma malformacji – operację odwołano. Dziecko, uważane za śmiertelnie chore, wcale takie nie jest! Niestety okazało się, że Nikita cierpi na rzadką chorobę CAMK2 - na świecie jest około 300 osób z taką diagnozą! To wrodzone uszkodzenie mózgu… Nasza walka się nie kończy! Dzisiaj już wiemy, że NIE JEST to choroba neurodegeneracyjna i że dzieci z taką diagnozą mogą czynić postępy, jeśli są wspierane i rehabilitowane! Pacjenci z tym zespołem mogą mieć problemy z rozwojem intelektualnym, poruszaniem się, pamięcią i motoryką. Natychmiast rozpoczęliśmy pracę i rehabilitację synka! Nikita ma duży potencjał, udało mu się już nawet przyswoić pewne nawyki. Widzimy, że lepiej chodzi, poprawiła się jego równowaga, wzmocniły się mięśnie ciała, ruchy są pewniejsze. Synek uczęszcza również na zajęcia z rozwoju mowy. Nie poddajemy się, dzielnie walczymy, by nasz chłopiec otrzymał szansę na lepszą, szczęśliwą przyszłość… Ponownie jednak potrzebujemy Waszej pomocy. Dziękujemy, że otworzyliście dla nas swoje serca i prosimy – nie zamykajcie ich! Wspólnie jesteśmy w stanie zapewnić Nikicie leczenie i rehabilitację, których bardzo potrzebuje! Rodzice

3 902,00 zł ( 3,38% )
Brakuje: 111 247,00 zł
Tomasz Mąkosa
11 dni do końca
Tomasz Mąkosa , 33 lata

Nie możemy zmarnować prawie 30 lat walki - POMOŻESZ NAM?

Dziękujemy za dotychczasowe próby pomocy mojemu Tomkowi... To młody człowiek, który chce żyć jak każdy. Nie chce czuć się gorzej, nie chce być traktowany gorzej, nie chce móc mniej...  Pomożesz nam dobrnąć do celu i uratować jego zdrowie?  Nasza historia: Tomek ma 31 lat, ale jego życie bardzo różni się od młodych mężczyzn w jego wieku… Dzisiaj największym marzeniem, ale też pilną potrzebą jest zakup urządzeń medycznych i opłacenie rehabilitacji. Nie takie pragnienia powinien mieć młody człowiek… Urodziłam zdrowego chłopca, tak przynajmniej mi powiedziano. Jeszcze w szpitalu dostał ropnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, gdy zaczął drugi tydzień życia… Mój synek umierał. Potem doszła sepsa, a lekarze nie pozostawili złudzeń, miałam żegnać się z dzieckiem.  Stał się cud, przeżył, choć nie dawali mu szans! Niestety, ciężkie zakażenie już na zawsze pozostawiło po sobie piętno. Mój syn ma mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu czterokończynowego.  Słowo rehabilitacja odmienialiśmy już przez wszystkie przypadki, to stało się jak oddychanie — nieodłączna część życia. Różne metody rehabilitacji oraz leczenie operacyjne sprawiły, że Tomek w wieku 7 lat zaczął stawiać pierwsze kroki. Radość była przeogromna!  Syn ma 31 lat, jednak nadal musi być rehabilitowany, aby jego stan się nie pogorszył, by lata tej ciężkiej pracy o zdrowie i sprawność nie poszły na marne! Bez odpowiedniego sprzętu i rehabilitacji Tomek może nawet przestać chodzić.  Ufam, że dzięki pomocy ludzi dobrej woli i wysiłkowi Tomka w walce z chorobą będzie zupełnie samodzielny, co jest jego największym marzeniem. Bez pomocy jednak będzie mu bardzo trudno... Mama

317,00 zł ( 3,38% )
Brakuje: 9 045,00 zł