Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lesia Krzyżanowska
Lesia Krzyżanowska , 45 lat

Nowotwór zbiera żniwo! Lesia potrzebuje protezy oraz rehabilitacji!

Z dnia na dzień Lesię coraz bardziej bolało lewe kolano. Chodzenie nie przychodziło już tak łatwo. Zdecydowaliśmy się iść do ortopedy. Po prześwietleniu lekarz zaplanował leczenie. Nie spodziewaliśmy się, że po wydaniu zatrważających pieniędzy, diagnoza okaże się błędna… Na zalecane zastrzyki wydawaliśmy różne kwoty – 350 zł, 700 zł, a nawet 1500 zł. W opłaceniu leczenia pomagali nam rodzice, gdyż sami nie dawaliśmy rady. Myśleliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze, że przed nami ostatnia prosta, aż do dnia, gdy Lesia nie mogła stanąć na nogę.  Zadzwoniła do mnie z pracy, zapłakana. Dwukrotnie karetka zabierała ją do szpitala. Noga puchła w oczach. W końcu lekarz przyszedł z częściową diagnozą – nowotwór o nieznanym charakterze, podejrzenie mięsaka kości piszczelowej lewej i podudzia lewego. Od razu poinformował, że nie jest w stanie nic zaradzić i konieczna jest wizyta w Warszawie. Nie mieliśmy innego wyjścia jak jechać ze Śląska, w którym mieszkamy aż 450 km do Warszawy. Profesor, który nas przyjął, powiedział, że dotychczasowe leczenie na nic się zdało… Musieliśmy zacząć od początku. Liczyliśmy, że uda się uniknąć amputacji... Niestety, tak się nie stało... Dlatego teraz Lesia potrzebuje bardzo drogiej protezy! Moja żona z bólu nie sypia po nocach, płacze… nie pomagają najsilniejsze leki przeciwbólowe. Mimo to jest wspaniałą żoną i mamą. Chcę złagodzić jej ból, pomóc w leczeniu i kupić potrzebną protezę. Niestety nie mamy już pieniędzy na leczenie. Doszło do takiego skrajnego momentu, że zalegamy z czynszem za mieszkanie. Proszę o pomoc! Sławek, mąż Lesi

10 961,00 zł ( 4,13% )
Brakuje: 253 933,00 zł
Irena Kopiec
12 dni do końca
Irena Kopiec , 59 lat

8 godzin nieprzytomna czekała na pomoc! Mama doznała udaru!

Dwa tygodnie temu nasz świat się zawalił. Moja mama mająca tylko 58 lat dostała rozległego udaru. Przez 8 godzin leżała nieprzytomna na podłodze! Wydarzyło się to podczas pracy za granicą. Mama była w Niemczech i opiekowało się starszą, niedomagającą panią chorą na demencję. Gdy osunęła się na podłogę, nikt nie był w stanie jej pomóc, gdyż w domu były tylko we dwie. Pewnie, gdyby mama była z nami w Polsce wydarzenia potoczyłyby się inaczej. Nie zmienimy jednak przeszłości. Teraz walczymy z konsekwencjami udaru. Obrzęk mózgu był tak duży, że lekarze dla ratowania życia musieli usunąć spory kawałek kości czaszki. W tej chwili dzięki wspaniałym specjalistom mama już samodzielnie oddycha, je i mówi. Jednak we wszystkim innym potrzebuje pomocy. Opieka nad mamą musi być sprawowana 24 godziny na dobę. Jak bym opisała moją mamę? Cudowna, pełna energii osoba, babcia! Nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Zawsze pozytywnie nastawiona do życia. Uśmiechem zarażała świat. Teraz my walczymy o jej uśmiech, życie, zdrowie i sprawność.  Udało się uratować życie mojej mamy. Czeka nas jednak długa rehabilitacja, rekonstrukcja czaszki, kosztowny transport do kraju oraz dalsze leczenie. Rehabilitacja jest niezbędna, aby najwspanialsza mama i babcia odzyskała maksimum sprawności. W te Święta Wielkanocne chcemy poprostu zdrowia dla Babci Irenki. Beata, córka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

2 199,00 zł ( 4,13% )
Brakuje: 50 993,00 zł
Joanna Raczkowska
Joanna Raczkowska , 37 lat

Nowa proteza to moja JEDYNA SZANSA na sprawne funkcjonowanie! POMOCY!

Rak, wznowa, niezliczone operacje, ból nie do opisania. A w końcu AMPUTACJA NOGI, która dla wielu mogłaby być równoznaczna z końcem świata. Dla mnie jednak była rozpoczęciem zupełnie nowego etapu i drogi do lepszego życia. Chociaż nie mam nogi, to żyję i dziś każdego dnia walczę – dla tych, którzy są w tym samym miejscu, co ja parę lat temu! Do pełni zwycięstwa brakuje mi jednak nowej protezy… Ale zacznijmy od początku.  Gdy miałam zaledwie 13 lat zaczął się najbardziej bolesny okres mojej historii. Pamiętam tylko, że rodzice powiedzieli mi o „brzydkiej” chorobie, konieczności jechania do szpitala i o tym, że wypadną mi włosy. Zapytałam, czy odrosną? Mama nieustannie płakała, tata też miał łzy w oczach, ale nikt nic nie mówił. Widziałam, że mają obolałe serca, dlatego nie chciałam ich jeszcze bardziej ranić. Powiedziałam tylko, że jeśli nie będą płakać, to ja też nie. Ale nie wiedziałam jeszcze wtedy, jak wiele będę musiała znieść... Gdy dotarliśmy do warszawskiego szpitala, lekarz już pierwszego dnia powiedział, że mam złośliwy nowotwór kości. Potwór umiejscowił się w mojej prawej nodze. Dowiedziałam się też, ile procent pacjentów umiera, a ilu chorym trzeba amputować kończynę. Dla mnie, wówczas trzynastoletniej dziewczynki, to był wyrok! Po roku leczenia otrzymałam wymarzoną wiadomość – rak odpuścił! Jeździłam tylko na kontrole, mając nadzieję, że nic nie wykażą. Niestety, po kolejnym roku dowiedziałam się o wznowie, tym razem w płucach. Kolejny raz nowotwór zachwiał moim nastoletnim światem. Wszystko zaczęło się od nowa… Na szczęście, po dwunastu miesiącach walki i tym razem wygrałam! Sądziłam, że to koniec i nareszcie będzie lepiej! Niestety, byłam w ogromnym błędzie… W mojej prawej nodze zrobił się stan zapalny. Musiałam przejść operację wymiany implantu, która niestety się nie powiodła. Po niej znowu otworzyły się przetoki. W czasie kolejnego zabiegu przeżyłam to, czego boimy się w najgorszych koszmarach – obudziłam się na stole operacyjnym! To wydarzenie bardzo odbiło się na mojej psychice, a do tego kolejna operacja znowu się nie powiodła, ponieważ otworzyły się przetoki. Najpierw ropa wyciekała przez maleńką dziurkę, która z czasem się powiększała. Moja walka o nogę była pełna bólu, cierpienia i wyrzeczeń, a do tego trwała aż 13 lat…  W końcu doszłam do momentu, kiedy razem z lekarzem prowadzącym podjęliśmy decyzję o amputacji. Wcześniej wytłumaczyłam wszystko mojej córeczce. Powiedziałam, że mama nie będzie miała nogi, ale dzięki temu będzie w domu, a nie w szpitalach! Będziemy mogły razem się bawić, a nawet tańczyć i jeździć razem na rowerze! O ile tylko uda mi się kupić protezę… Obudziłam się na sali, z kikutem zamiast nogi. Wiedziałam, że będzie bolało, ale nie, że aż tak… Początkowo się bałam, bo nie wiedziałam, jak dalej będzie wyglądać moje życie i jak moje dziecko zareaguje na tak dużą zmianę. Jednak okazało się, że strach miał wielkie oczy! Dziś jestem szczęśliwa. Odnalazłam swoją drogę i półtora roku temu wraz z dwoma koleżankami, otworzyłyśmy Fundację „Na Jednej Nodze”. Pomagamy osobom z niepełnosprawnościami w wielu płaszczyznach. Organizujemy też zajęcia i akcje, które pomagają aktywizować ich, tym samym chroniąc przed wykluczeniem społecznym. Chciałabym móc dalej prężnie działać i pomagać innym w potrzebie. Niestety na mojej drodze pojawiła się kolejna przeszkoda. Elektryczna proteza, którą udało mi się zakupić kilka lat temu dzięki pomocy darczyńców, wymaga pilnej wymiany. Jest ona moją jedyną nadzieją na sprawne funkcjonowanie, a prowadząc fundację i czynnie pracując, nie mogę sobie pozwolić na to, aby jej zabrakło.  Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Już nie raz udowodniliście mi, że mogę na Was liczyć. Tak naprawdę to dzięki Wam teraz szerzę dalej dobro. Proszę, nie zostawiajcie mnie i osób, które najbardziej potrzebują mojej pomocy. Wierzę, że i tym razem, wspólnie DAMY RADĘ! Asia

11 387,00 zł ( 4,12% )
Brakuje: 264 769,00 zł
Ola Lewandowska
Pilne!
Ola Lewandowska , 9 lat

Zanim będzie za późno❗️ Ola ma szansę żyć, jak inne dzieci!

Wieś Mystkowo niedaleko Płońska. Mieszka tam zaledwie 200 osób, a wśród nich samotna mama z dwójką dzieci, z których jedno jest niezwykle wyjątkowe. Tę wyjątkowość widać na pierwszy rzut oka – innego wyglądu nie da się nie zauważyć. Ola cierpi bowiem na bardzo rzadką chorobę genetyczną – zespół Aperta. Dotkniętych jest nią zaledwie kilkadziesiąt dzieci w całej Polsce, a jedynym sposobem leczenia są skomplikowane i bolesne operacje. Ola urodziła się 22.09.2015 r. Jej choroba była wielkim szokiem dla mamy, nie zdiagnozowano jej w czasie ciąży. Zdeformowana główka, zrośnięte paluszki u rąk i nóg wyglądały przerażająco. Mama dowiedziała się, że ta choroba to nie tylko odmienny wygląd, ale także zagrożenie życia jej córeczki. Mózg dzieci cierpiących na zespół Aperta rośnie bowiem, ale czaszka już nie. Bez operacji może dojść do utraty wzroku, słuchu albo jeszcze gorszych powikłań. Mama nie poddała się jednak, otacza córeczkę niezwykłą troską i miłością. Robi wszystko, by Ola, mimo odmiennego wyglądu, mogła cieszyć się dzieciństwem tak samo, jak jej starszy brat. Niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że na drodze tej rodziny pojawiła się osoba, która pomogła zupełnie inaczej spojrzeć na ten „wyrok”. Opowiedziała o chłopcu, który cierpi na taką samą chorobę, o tym jak i gdzie był leczony, a przede wszystkim pokazała, jak dzieci z zespołem Aperta wyglądają po operacji korygującej deformacje! Mama nie miała świadomości, że w klinice w Dallas, w USA jest lekarz, który potrafi zdziałać cuda, który specjalizuje się w leczeniu dzieci z tym zespołem! Z pomocą ogromnej rzeszy wspierających ludzi mama podjęła wyzwanie, które wydawało się niemożliwe i bardzo trudne nie tylko ze względów finansowych. Ola po raz pierwszy za ocean wyruszyła w 2020 roku. Wtedy dr. Fearon zoperował zrośnięte paluszki u rąk i stóp. Kolejna operacja rozdzielenia palcozrostu odbyła się w czerwcu 2021 r. Natomiast w czerwcu 2022 r. Ola poleciała do USA na operację czaszki. Wszystko przypadło na czas pandemi covid i nie obyło się bez komplikacji ze względu na kwarantannę. Szczęśliwie operacje przebiegły zgodnie z planem! Obecnie Ola to pogodna i radosna 9-cio latka. Od września tego roku uczennica I klasy szkoły podstawowej. Interesuje się tańcem i muzyką, bardzo lubi śpiewać. Mimo swojej niepełnosprawności jest zaradną dziewczynką, która znajdzie wyjście z każdej sytuacji. Chętnie wykonuje powierzone jej zadania domowe. Od ostatniej operacji stała się osobą bardzo spostrzegawczą, komunikatywną i sprawną manualnie. Ola rośnie i szybko się rozwija, jej mózg także się powiększa, niestety czaszka nie. Przyszedł czas na kolejną operację – Le Fort III, bardzo trudną, wymagającą i bolesną ingerencję chirurgiczną twarzoczaszki. W jej trakcie zostanie założony zewnętrzny dystraktor, który będzie przymocowany śrubami do kości czaszki, oraz do podniebienia górnego. Ola będzie musiała go nosić przez 7 tygodni! Dystraktor codziennie będzie rozkręcany w celu wysunięcia twarzoczaszki do przodu. Następnie zostanie zdjęty operacyjnie. Bez tej operacji Oli grozi utrata wzroku, słuchu oraz wszystkich nabytych umiejętności. Le Fort III nie tylko poprawi jej wygląd, ale także da szansę na dalszy wspaniały rozwój! Koszt niewyobrażalny dla samotnej mamy, która poświęciła się dla swoich dzieci. Musimy zebrać 500 tys. zł, aby Ola poleciała po zdrowie i życie za ocean. Wiemy, że możemy na Was liczyć. Już tak wiele zrobiliście dla Oli, tym razem też jej nie zostawicie!

21 931,00 zł ( 4,12% )
Brakuje: 509 984,00 zł
Mateusz Zmyślony
Mateusz Zmyślony , 36 lat

Wygrałem ŻYCIE! Ale mogę je stracić przez brak środków na leczenie – POMOCY!

Moją historię poznała cała Polska. Byłem bowiem pierwszym dzieckiem w kraju, któremu z sukcesem została przeszczepiona wątroba. Komplikacji na mojej krętej drodze nie brakowało. Jednak z największą z nich mierzę się dziś. Nie przeżyję bez leków, na które mnie nie stać! Na świat przyszedłem jako zdrowe dziecko, ale gdy skończyłem dwa lata, rodzice zaczęli zauważać u mnie pewnie nieprawidłowości. Moja skóra pokryła się żółtym kolorem, a wyniki krwi były wręcz tragiczne. Nikt jednak nie spodziewał się tak okrutnej diagnozy. Okazało się, że cierpię na atrezję dróg żółciowych!  Przeszczep wątroby był moją jedyną szansą. Cieszę się, że szczegóły tego najgorszego dla mnie czasu znam jedynie z opowieści. Byłem zbyt mały, aby zapamiętać wszystko to, co mi się przydarzyło. Operacja na szczęście się udała, jednak nie obyło się bez komplikacji… Przez kolejne lata dzielnie walczyłem z krwotokami układu pokarmowego. Przeszedłem również zakażenie wirusem HCV typu C! Mogłem nie przeżyć! Konieczne było wykonanie też, aż sześciu kolejnych operacji. Problemy zostały zażegnane dopiero w 2009 roku, gdy ostatni zabieg zakończył krwawienia.  Dziś mierzę się z wieloma utrudnieniami, jednak największym z nich jest ten finansowy. Abym mógł dalej żyć, potrzebuję dalszego, kosztownego leczenia, które wspiera mój organizm po przeszczepie. Niestety koszt miesięcznej terapii wynosi ponad 600 złotych! Bez leków jestem bardzo osłabiony…  Wygrałem los na loterii życia i nie chciałbym go zaprzepaścić przez brak środków na dalsze leczenie. Wiem, że otrzymałem wiele i jestem za to niesamowicie wdzięczny. Jednak muszę prosić o wsparcie, bo bez leków po prostu umrę. Proszę nie bądź obojętny, bardzo Cię potrzebuję! Mateusz

437,00 zł ( 4,1% )
Brakuje: 10 202,00 zł
Natalia Jędrzejewska
Natalia Jędrzejewska , 15 lat

Walka z cukrzycą będzie trwać całe życie – pomóżmy Natalii!

Cukrzyca, wbrew nazwie, to choroba z wieloma gorzkimi konsekwencjami. Życie Natalki jest podporządkowane pomiarom cukru i intensywnej rehabilitacji. Staram się zrobić wszystko, by zapewnić córce poczucie bezpieczeństwa mimo choroby, jednak cukrzyca bywa nieprzewidywalna… We wrześniu Natalka pójdzie do nowej szkoły, co wiąże się z wieloma wyzwaniami. Na pewno będzie chciała intensywnie się rozwijać, nawiązywać znajomości z rówieśnikami, wychodzić na spotkania… Chciałabym, żeby świat stał przed córką otworem, ale niestety tak nie jest – Natalka musi żyć ograniczona różnymi zakazami i nakazami, które wymusza na niej choroba! Życie z cukrzycą potrafi być szalenie niebezpieczne, dlatego robię wszystko, żeby ułatwić Natalii codzienne życie. Dzięki Waszej pomocy udało się zakupić pompę insulinową oraz opłacić zakup sensorów oraz pasków do glukometru accu-chek. Zwracam się do Was z ponowną prośbą o wsparcie, ponieważ córka nie tylko stale potrzebuje nowych sensorów, ale także rehabilitacji. Ciągłe wkłucia bardzo negatywnie wpływają na stan skóry i tkanki podskórnej Natalki, doprowadzając do blizn i zrostów. Dzięki Waszej pomocy będzie można opłacić niezbędne zabiegi naświetlania miejsc wkłuć.  Cukrzyca jest nieuleczalna, jednak można zrobić wiele, by życie Natalki z chorobą było łatwiejsze. Będę ogromnie wdzięczna za wsparcie mojej dzielnej córki w walce z cukrzycą! Każda przekazana wpłata jest na wagę złota! Marlena, mama

435,00 zł ( 4,08% )
Brakuje: 10 204,00 zł
Oskar Kapelski
Oskar Kapelski , 18 lat

Problemy zdrowotne nie odstępują mojego syna nawet na chwilę! Proszę o wsparcie...

Przez pierwszych 15 miesięcy życia mojego syna wszystko było dobrze. Oskar urodził się zdrowy i dobrze rozwijał. Aż nagle wystąpił regres, a moje roczne dziecko zaczęło funkcjonować jak noworodek! Dzisiaj Oskar ma już 17 lat, jednak jego rozwój jest na poziomie 4-latka. Mimo że jest prawie dorosły, potrzebuje całodobowej opieki. Ze smutkiem patrzę, jak jego koledzy spotykają się w grupie, idą do kina, grają w piłkę, rozmawiają o przyszłości i o wyprowadzce z domu. W końcu już niebawem rozpoczną dorosłe życie.  Mojego syna wszystko to omija i ominie. Oskar nie jest w stanie samodzielnie się umyć, przygotować śniadania, pójść do sklepu i kupić sobie spodni. Wiem też, że to się nigdy nie zmieni.  Przyczyną jest niepełnosprawność psychomotoryczna. Oznacza to, że nie tylko rozwój intelektualny nie mieści się w normie, ale także jego ciało nie jest do końca sprawne.  Oskar zmaga się z alergią na roztocza, kurz, pyłki. Lekarze podejrzewają, że z tego powodu mój syn nie ma poczucia sytości. Dlatego też ciężko zaspokoić jego głód, co przyczyniło się do znaczącej nadwagi.  Jesteśmy pod opieką kliniki otyłości, która ma wyznaczyć najlepszą formę pomocy. Niestety otyłość wpływa negatywnie na kości i stawy Oskara, które są coraz słabsze. Wchodzenie po schodach lub dłuższy spacer powoduje nie tylko ból, ale także zadyszkę! Oznacza to, że serce jest zbyt obciążone! Boję się, bo jeden problem przyczynia się do powstawania kolejnego! Oblewa mnie strach, gdy pomyślę, co jeszcze może się wydarzyć! Otyłość sprawia, że bardzo ograniczone jest jego pole zakresu ruchowego. Oskar ma na przykład trudność, aby sięgnąć rękoma do tyłu. Dlatego konieczna jest rehabilitacja, a zwłaszcza turnusy.  Z trudnością zapamiętuję wszystkich lekarzy, z którymi musimy mieć regularny kontakt. Lista jest długa, a w niej swoje miejsce ma m.in. kardiolog, nefrolog, psychiatra, neurolog, alergolog, pulmonolog, laryngolog… Wyczerpałam już wszystkie możliwe oszczędności oraz inne formy pomocy. Opieka zapewniana w ramach Funduszy jest niestety niewystarczająca i musimy korzystać z oferty prywatnej. Cena rehabilitacji, turnusów oraz konsultacji medycznych nie daje mi jednak spać po nocach – ja po prostu nie mam takich funduszy! Dlatego muszę poprosić o wsparcie. Proszę, pomóż mojemu dziecku...  Monika, mama

1 305,00 zł ( 4,08% )
Brakuje: 30 610,00 zł
Paweł Jerzykowski
Paweł Jerzykowski , 58 lat

❗W wypadku zginęła jego żona, a on stracił sprawność... Pomóżmy Pawłowi!

To był dzień jak każdy inny... Upalna lipcowa sobota. Kiedy inni cieszyli się wakacjami, Paweł i jego rodzina przeżyli najgorszą tragedię w swoim życiu. 11 lipca 2020 roku skończył się ich cały świat... Paweł i jego żona jechali samochodem. Paweł prowadził, ukochana siedziała na fotelu pasażera. Przejeżdżali przez skrzyżowanie... Byli już w zasadzie po drugiej stronie, bezpieczni, kiedy z ogromną siłą uderzył w nich inny samochód. Paweł nie wie, jak to się stało... Pamięta, że upewnił się, że na drodze z pierwszeństwem jest pusto. Następne jego wspomnienie to szpitalne ściany i buczenie medycznych urządzeń... Samochód uderzył w nich z prawej strony. Siła uderzenia była ogromna... Ukochana żona Pawła niestety nie przeżyła tego wypadku. Zginęła na miejscu. Paweł w jednej chwili stracił najbliższą osobę na świecie... Do dziś nie potrafi się z tym pogodzić. Sam stracił sprawność, bo także bardzo ucierpiał: miał liczne złamania i uraz czaszkowo-mózgowy. Jego prawa strona jest sparaliżowana... Od wypadku minęło 1,5 roku, a do Pawła wciąż wracają, jak koszmar, wspomnienia tego dnia... Fizycznie i psychicznie jest innym człowiekiem. Całe życie, każdy dzień jest podporządkowane powrotowi do sprawności. Ma problemy z koordynacją, prawą ręką, nogą, pamięcią. Wysiłkiem jest nawet kilkuminutowe pójście do sklepu... Zaczyna się zataczać, ciężko mu chodzić. Musiał nauczyć się robić wszystko lewą ręką, bo prawa wciąż jest niesprawna. Paweł przez całe życie ciężko pracował, starając się zapewnić byt swojej rodzinie. Interesuje się modelarstwem, od dziecka składał malutkie części modeli samochodów i je malował. Lubi czytać książki, potrafi naprawić komputer. Jest dobrym człowiekiem, który potrafi bezinteresownie pomagać innym. Jego rodzice to starsi ludzie, którzy sami potrzebują wsparcia i opieki. Lekarze mówią, że powrót do sprawności potrwa 3-4 lata... Rehabilitacja musi być kontynuowana, a do tego potrzeba środków. Na NFZ nie ma co liczyć... Paweł przeżył ogromną tragedię, ale wciąż może żyć. Jesteście jego jedyną szansą na powrót do zdrowia. Proszę, podzielcie się sercem.  

3 591,00 zł ( 4,08% )
Brakuje: 84 250,00 zł
Włodzimierz Bebłot
Włodzimierz Bebłot , 62 lata

Udar wyrządził już zbyt wiele złego. Pomóż odzyskać życie!

Jeszcze dzień wcześniej tata grał w piłkę ze swoim wnusiem. Nic nie wskazywało i nikt z nas by się nie spodziewał, że następnego dnia spotka nas taka tragedia.  Tata miał bardzo wysokie ciśnienie, z minuty na minutę czuł się coraz gorzej. Niezwłocznie udaliśmy się do szpitala, gdzie zauważyliśmy, że zaczyna opadać mu lewy kącik ust. Lewe oko też nie wyglądało tak, jak zwykle. Był nieświadomy tego, co się dookoła niego dzieje. Poszedł do toalety i nie był w stanie wrócić. Kanapka, którą zrobiła mu mama, ciągle wypadała mu z rąk. Te wszystkie objawy nie wróżyły niczego dobrego. Lekarze uspokajali nas, że to skutki przyjęcia leku na ciśnienie, z którym tata wcześniej nie miał styczności. Niestety jego stan się nie poprawiał, wręcz przeciwnie, było coraz gorzej. W nocy otrzymałam najgorszą informację w moim życiu, potwierdziły się wszystkie nasze obawy. Tata doznał rozległego udaru niedokrwiennego. Czasem zdarza się tak, że skutki udaru, chociaż częściowo, można cofnąć. Niestety w przypadku taty tak się nie stało. Od czasu tego tragicznego wydarzenia miał wykonane trzy badania rezonansem. Żadne z nich nie wykazało postępów. Tata nie ma czucia w lewej nodze, lewej ręce, nie widzi na lewe oko. Przez pewien czas nie był świadomy zmian, które zaszły w jego organizmie i szkód, które wyrządził udar. Jednak z każdym dniem zaczyna zauważać coraz więcej nieprawidłowości. Na szczęście stara się z nami rozmawiać, odpowiadać na pytania, komunikować swoje potrzeby. To napawa nas ogromną nadzieją, że uda mu się obudzić z tego koszmaru! Jedna z czterech głównych tętnic szyjnych taty jest całkowicie zatkana, przepływ krwi jest zerowy. To niestety może spowodować kolejny udar. Współczesna medycyna w takich przypadkach nie jest w stanie zoperować ani odwrócić zaistniałej zmiany. Pozostaję wierzyć, że organizm taty będzie na tyle silny, że nie pozwoli, aby kolejny udar nastąpił.   Niestety nikt nie wymyślił cudownego leku, zastrzyku, zabiegu, aby przywrócić chorego po udarze do normalnego funkcjonowania. Jedynym rozwiązaniem jest rehabilitacja. Niestety realia są okrutne. Rehabilitacja na NFZ przy tak rozległym udarze jest za krótka, a czas oczekiwania może trwać nawet miesiąc. Dla nas czas jest niezwykle cenny. Każdy dzień zwlekania zmniejsza szansę na powrót do zdrowia i odzyskanie dawnego życia. Niestety koszty są porażające. Miesiąc zajęć rehabilitacyjnych został wyceniony na około 10 000 zł. To kwota, na którą nasza rodzina nie była przygotowana. Każdy, kto zna mojego tatę, wie, że jest pogodnym człowiekiem z sercem na dłoni. Nigdy nikomu nie odmówił pomocy. Zawsze wesoły, uśmiechnięty, nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Niedawno odkrył pasję w tworzeniu altan ogrodowych, ławek, krzeseł, Otworzył działalność i w ten sposób połączył pracę z pasją. Był bardzo dumny ze swojej rodziny, dzieci, wnuków. Jest wrażliwym, wspaniałym, kochającym mężczyzną, który pragnie odzyskać swoje dawne życie. Twoja pomoc jest nam niezwykle potrzebna. Zrobimy wszystko, by wrócił do nas ukochany mąż, tata, dziadek. Jesteśmy jednak świadomi, że aby tak się stało – musimy poprosić o wsparcie. Was – ludzi o ogromnych sercach. Wiemy, że uratowaliście już niejedno życie. Liczymy na Waszą pomoc, dobro wraca... W imieniu swoim, mamy, rodzeństwa, a przede wszystkim taty, dziękuję za wszelką pomoc! Córka i bliscy Włodzimierza

2 608,00 zł ( 4,08% )
Brakuje: 61 222,00 zł