Nowotwór zbiera żniwo! Lesia potrzebuje protezy oraz rehabilitacji!
Z dnia na dzień Lesię coraz bardziej bolało lewe kolano. Chodzenie nie przychodziło już tak łatwo. Zdecydowaliśmy się iść do ortopedy. Po prześwietleniu lekarz zaplanował leczenie. Nie spodziewaliśmy się, że po wydaniu zatrważających pieniędzy, diagnoza okaże się błędna… Na zalecane zastrzyki wydawaliśmy różne kwoty – 350 zł, 700 zł, a nawet 1500 zł. W opłaceniu leczenia pomagali nam rodzice, gdyż sami nie dawaliśmy rady. Myśleliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze, że przed nami ostatnia prosta, aż do dnia, gdy Lesia nie mogła stanąć na nogę. Zadzwoniła do mnie z pracy, zapłakana. Dwukrotnie karetka zabierała ją do szpitala. Noga puchła w oczach. W końcu lekarz przyszedł z częściową diagnozą – nowotwór o nieznanym charakterze, podejrzenie mięsaka kości piszczelowej lewej i podudzia lewego. Od razu poinformował, że nie jest w stanie nic zaradzić i konieczna jest wizyta w Warszawie. Nie mieliśmy innego wyjścia jak jechać ze Śląska, w którym mieszkamy aż 450 km do Warszawy. Profesor, który nas przyjął, powiedział, że dotychczasowe leczenie na nic się zdało… Musieliśmy zacząć od początku. Liczyliśmy, że uda się uniknąć amputacji... Niestety, tak się nie stało... Dlatego teraz Lesia potrzebuje bardzo drogiej protezy! Moja żona z bólu nie sypia po nocach, płacze… nie pomagają najsilniejsze leki przeciwbólowe. Mimo to jest wspaniałą żoną i mamą. Chcę złagodzić jej ból, pomóc w leczeniu i kupić potrzebną protezę. Niestety nie mamy już pieniędzy na leczenie. Doszło do takiego skrajnego momentu, że zalegamy z czynszem za mieszkanie. Proszę o pomoc! Sławek, mąż Lesi