Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoni Meller
Antoni Meller , 7 lat

Cena operacji drastycznie wzrosła❗️Mały Antoś potrzebuje naszej pomocy!

Ponownie musimy prosić Was o pomoc dla naszego małego synka! Niestety, stało się coś, czego nie spodziewał się nikt... Ze względu na stan zdrowia Antka operacja, na którą zbieraliśmy pieniądza, została przełożona przez lekarzy. Robiliśmy wszystko, by utrzymywać synka w dobrym stanie, niestety - nie można już dłużej czekać. Jesteśmy już po konsultacji u doktora Paulischa z kliniki w Aschau. Termin operacji został ustalony na marzec. Niestety koszty operacji w porównaniu z 2021 rokiem dramatycznie wzrosły... Nie spodziewaliśmy się, że aż tak! Transport, zaopatrzenie medyczne oraz rehabilitacja również kolosalnie podrożały. Szacowane koszty to około 260 tysięcy złotych... A to oznacza, że brakuje nam jeszcze 100 tysięcy złotych! Jesteśmy pod ścianą, Antoś musi dostać tę szansę... Ze wszystkich sił jeszcze raz musimy prosić Was o pomoc! Nasza historia zaczęła się 22 grudnia 2016 roku. Data USG połówkowego. Zastanawialiśmy się, czy nasze dziecko będzie Hanią, czy Antosiem... Nic nie zapowiadało tego, że już za chwilę nie będziemy nawet myśleli o płci. Cisza podczas badania nie zapowiadała nic dobrego... W końcu lekarz się odezwał. Powiedział nam, że nasze maleństwo jest chore, że ma powiększone komory w główce i rozszczep kręgosłupa... To bardzo poważna wada układu nerwowego. Może powodować niedowłady, porażenie nerwów. Dziecko jest skazane na wózek inwalidzki, czasami nigdy nie może się poruszać… Może być upośledzone nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Pierwsze kilkanaście dni po usłyszeniu tych wieści były najgorszym czasem w naszym życiu... Zniknęła radość z nowego życia, pojawił się przeraźliwy strach. Płakaliśmy dzień i noc... Wiedzieliśmy jednak, że musimy wziąć się w garść i zawalczyć o życie i zdrowie naszego synka. Antoś przeszedł pierwszą operację jeszcze w brzuchu mamy, w 25. tygodniu ciąży. Operacja groziła przedwczesnym porodem i tak się niestety stało. Antek urodził się jako wcześniak z niewydolnością oddechową, z 3 punktami w skali Apgar, w ciężkiej zamartwicy, z dysplazją stawów biodrowych oraz z przepukliną oponowo-rdzeniową w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, poważną wadą układu nerwowego. Następstwem tej złożonej wady są m.in. niedowład wiotki kończyn dolnych, wodogłowie, zespół Arnolda Chiariego, hipoplazja ciała modzelowatego oraz pęcherz i jelito neurogenne (uszkodzenie funkcji układu moczowo-jelitowego). W szpitalu spędziliśmy 90 dni z dala od naszych najbliższych. Antoś jest pod opieką wielu specjalistów - m.in. kardiologa, endokrynologa, ortopedy i dietetyka. Cały czas jest rehabilitowany, codziennie wstajemy bardzo wcześnie i zaczynamy rehabilitację. Szpitale, ćwiczenia, wizyty u lekarzy -  walce o zdrowie synka jest podporządkowane wszystko. Każdy nasz dzień… Gdybyśmy nic nie robili, synek już zawsze byłby dzieckiem leżącym. Antek miał nigdy nie chodzić i być upośledzony umysłowo. Tymczasem porusza się w ortezach, jeździ na rowerze, umysłowo rozwija się bardzo dobrze. Jest naszym kochanym syneczkiem, "kierownikiem" całej naszej rodziny. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Antoś przeszedł już kilka operacji... Od pewnego czasu wiemy, że czeka go kolejna. Prawe biodro naszego synka jest podwichnięte. 2 lata temu pierwszy raz usłyszeliśmy od doktora o prawdopodobnej operacji. Do teraz udało się to odwlekać. Niestety biodro synka uległo pogorszeniu i nie unikniemy już operacji. Powinna być wykonana w ciągu najbliższych miesięcy. Według doktora, Antek na tyle dobrze chodzi i na tyle dobre ma mięśnie, że warto tego nie zaprzepaścić. Operacja zapobiegnie zwichnięciu biodra i jego degradacji. Lewa stópka również nadaje się do operacji... Niestety, cena operacji, od czasu kiedy zbieraliśmy na nią pieniądze, wzrosła dwukrotnie. Musimy dozbierać brakująca sumę, aby uchronić naszego synka przed cierpieniem. Do tej pory mogliśmy liczyć na ludzi o dobrych sercach, którzy pomogli naszemu synkowi. Mamy ogromną nadzieję, że uda nam się raz jeszcze... Prosimy o Waszą pomoc. Rodzice Antosia ➡️ Bądź z Antosiem na Facebooku: Antosiowa droga do zdrowia  ➡️ Antosiowi możesz pomóc też przez LICYTACJE: Antosiowa droga do zdrowia - Bazarek 

29 924,00 zł ( 70,32% )
Brakuje: 12 630,00 zł
Piotruś Woźniak
Piotruś Woźniak , 6 lat

Jego serce zatrzymało się aż 48 razy❗️Piotrek od urodzenia walczył o swoje życie...

Bez względu na diagnozy i przeciwności, z którymi walczymy, chcę pokazać mojemu synkowi, że życie może być naprawdę piękne. Robię wszystko, co w mojej mocy, by otoczyć go troską i opieką, której tak bardzo dziś potrzebuje.  Aby opowiedzieć naszą historię, musimy cofnąć się aż do 2017 roku, kiedy to po wielu nieudanych próbach, w końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień. Dzień, w którym dowiedziałam się, że jestem w ciąży! To był najcudowniejszy czas w moim życiu.  Mieszkałam wtedy w Holandii. Początkowo wszystko szło dobrze. Do piątego miesiąca ciąża przebiegała książkowo. Później z niewiadomych jak dotąd powodów wszystko się zmieniło. Lekarze poinformowali mnie, że synek przestał się rozwijać. To był dla mnie ogromny cios.  Nie mogłam się jednak poddać. Byłam przygotowana na wszystko, a tak przynajmniej myślałam. Nie spodziewałam się jednak, że dzień narodzin mojego synka szybko zamieni się w koszmar. W jednej chwili saturacja Piotrka zaczęła spadać, doszło do pęknięcia łożyska i wylania się wód płodowych do mojego organizmu. Nagle doznałam krwotoku wewnętrznego.  Lekarze mieli chwilę, by uratować nasze życia. I tak w 28. tygodniu ciąży w zaledwie 5 minut cesarskiego cięcia, na świat przyszedł mój ukochany synek.  Nasze pierwsze spotkanie było jednak bardzo krótkie. Piotrek urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Gdy lekarz przyłożył go do mojej piersi, synek nagle przestał oddychać! Byłam przerażona!  Od tego momentu serca mojego maluszka zatrzymało się jeszcze 48 razy! Przez ponad miesiąc Piotrek przebywał na intensywnej terapii, gdzie wszyscy walczyliśmy o jego życie. Po tym czasie mogłam już zabrać go do domu, gdzie wspólnie próbowaliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przez pierwszy rok byliśmy pod opieką holenderskiej poradni dla wcześniaków. Wiele ćwiczyliśmy, by Piotruś mógł się dalej rozwijać. Potem wróciliśmy do Polski. Po tym czasie zaczęłam zauważać, że Piotrek zachowuje się inaczej niż zwykle. Tak jakby zamknął się w sobie. Przestał zwracać uwagę na innych, nie uśmiechał się, był nieobecny. Czułam, że dzieje się coś naprawdę złego.  Konsultacje lekarskie przyniosły odpowiedź. U Piotrka zdiagnozowano autyzm. Miał wtedy zaledwie 2 latka.  Los po raz kolejny wystawił mnie na próbę. Wiedziałam, że i tym razem nie mogę zawieść. Całkowicie zrezygnowałam z pracy. Cały swój czas poświęcałam synkowi. Jeździliśmy od lekarza do lekarza, uczęszczaliśmy na terapie wspomagające i krok po kroku pokonywaliśmy lęki i ograniczenia, z którymi walczył Piotrek.  Ciężka praca przyniosła pierwsze sukcesy. Wszystkie objawy mózgowego porażenia dziecięcego ustąpiły – nie ma już żadnych przykurczy, mózg pracuje normalnie. Niestety, pomimo osiągniętych rezultatów nasza walka się nie kończy. Piotrek wciąż potrzebuje wielu zajęć ze specjalistami. Powtarza za nami pojedyncze słowa, jednak wciąż nie potrafi się z nami porozumiewać i komunikować swoich potrzeb. To sprawia nam najwięcej trudności. Codzienne funkcjonowanie z pewnością ułatwiłby nam tablet z symulatorem mowy. Niestety, jego koszt przerasta moje możliwości finansowe, które i tak już mocno zostały nadszarpnięte przez dotychczasowe leczenie. Dlatego pełna nadziei proszę o Wasze wsparcie! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie, za co już teraz serdecznie dziękujemy! Aneta, mama Piotrka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

4 487,00 zł ( 70,29% )
Brakuje: 1 896,00 zł
Izabela Tomaczkowska
Izabela Tomaczkowska , 30 lat

Okrutna choroba niszczy moje ciało! Pomożesz?

Co roku w dniu moich urodzin życzę sobie, by spełniło się najważniejsze z moich marzeń. Chcę być zdrowa, sprawna i samodzielna. Bezskutecznie czekam na cud już trzydzieści lat. Gdyby nie Wasza pomoc, straciłabym wszelkie nadzieje… Historię mojej choroby już znacie. Choruję na wrodzoną polineuropatię czuciowo-ruchową z przewlekłą respiratoterapią, przez którą moje mięśnie zanikają. Potrzebuję stałej rehabilitacji. Inaczej niknę w oczach… Jestem osobą całkowicie niesamodzielną, zdaną na pomoc mojej mamy. To ona dzielnie dźwiga na swoich barkach naszą codzienność. Sama nie jestem w stanie zrobić absolutnie nic. Oddycham za pomocą respiratora, komputer obsługuję głową, którą mogę ruszać w nieznacznym stopniu. Na szczęście ruch ten wystarcza, żebym mogła poczuć odrobinę wolności i nawiązać kontakt z ludźmi. Moje życie koncentruje się wokół ciągłej, nieustającej walki o moje zdrowie. Dzieciństwa nie pamiętam. Nie chcę pamiętać… Choroba mi je odebrała, wręczając w zamian wór wypełniony traumami i nieszczęściem. Nikt nie dał mi wyboru, czy chcę takiego życia. Choć okres, w którym przestałam jeść, mówić i kontaktować się ze światem jest już za mną, wciąż dobrze go pamiętam… To był mój bunt, niezgoda na zastaną rzeczywistość. Wasza pomoc w poprzednich etapach napełniła moje serce nadzieją. Wsparcie, które od Was otrzymałam, zapewniło mi rehabilitację i kupno wózka, dostosowanego do moich dysfunkcji. Przestałam dzięki niemu cierpieć na bóle pleców i nóg. Jestem za to ogromnie wdzięczna! Teraz potrzebuję pomocy na kolejne sprzęty medyczne, które ułatwią moje codzienne funkcjonowanie i przybliżą mnie do spełnienia marzeń o namiastce wolności i samodzielności. To dla mnie niezwykle ważne. Niestety ich koszt przekracza nasz domowy budżet… Pozostaje mi więc po raz kolejny liczyć na wsparcie dobrych ludzi… Będę wdzięczna za każdy życzliwy gest. Jesteście moimi bohaterami, którzy dają mi nadzieję na lepszą przyszłość. Proszę, pomóżcie mi w potrzebie. Iza ➡️ Facebook - Przyjaciele Izy

7 620,00 zł ( 70,21% )
Brakuje: 3 232,00 zł
Katarzyna Metzger
Katarzyna Metzger , 46 lat

Nie tracić wiary, nawet gdy jest bardzo źle... Proszę o pomoc!

Gdy jest bardzo ciężko, to marzenia dają siłę do życia. Mi także. Uśmiecham się, działam, staram się korzystać z każdego dnia. Tak, jestem niepełnosprawna, spotkało mnie w życiu wiele bólu, ale także wiele dobra… Dzisiaj proszę Was o pomoc wierząc, że nie pozostaniecie obojętni. Wózek inwalidzki to moje życie, moje nogi i samodzielność. Niestety, obecny jest już do niczego, potrzebuję nowego wózka. Niestety, brakuje mi ponad 30 tysięcy złotych… Urodziłam się jako wcześniak, 41 lat temu. Przez to zmagam się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, który zdiagnozowano, gdy miałam kilka miesięcy. Jestem niepełnosprawna. Może nie miałam najłatwiej na starcie, jednak jakoś nauczyłam się radzić sobie w życiu. Tylko dzięki wysiłkowi i poświęceniu mojej mamy moja sprawność była większa, niż ktokolwiek zakładał. Nie obyło się jednak bez operacji. Nie był to dla mnie miły czas, ale starałam się żyć jak inni. Gorsze chwile osładzałam sobie czytaniem. Miłość do książek pomagała mi podróżować i marzyć. Nauczyciele pomogli mi odkryć moją pasję, która stała się ucieczką do pięknych światów - tam, gdzie nie ma bólu, niepełnosprawności, ograniczeń... Już w szkole podstawowej zaczęłam pisać wiersze, bajki i opowiadania. Pisanie stało się moją pasją, jest nią także dzisiaj. Trzeba mieć pasję, żeby mieć siłę - będę to mówić zawsze. A sił muszę mieć dużo... Dzięki intensywnej i długotrwałej rehabilitacji przez długi czas bez problemów poruszałam się po mieszkaniu tylko o kulach. Na dłuższych dystansach wspomagałam się wózkiem, ale na te krótsze mogłam chodzić! Niestety, 10 lat temu spotkało mnie nieszczęście… Wypadek komunikacyjny, po nim przestałam być samodzielna. Z dnia na dzień stałam się zależna od innych... Zostałam potrącona przez busa przeznaczonego do przewozu osób niepełnosprawnych. Złamane udo, silne potłuczenia… Wózek, wcześniej tylko wsparcie, wtedy stał się moją codziennością. Efekty walki o sprawność, którą toczyłam latami, przepadły. Musiałam zacząć od nowa, a początek był o wiele trudniejszy. Dziś, kiedy chcę wyjść z domu, muszę pokonać aż 11 schodów. To ogromny problem. Pomagają mi rodzice. Są coraz starsi, a muszą unieść moich kilkadziesiąt kilogramów wraz z wózkiem. To dla nich ogromny ciężar... Mimo trudności cały czas walczę o to, by w przyszłości znów poruszać się o kulach. Marzę o lepszym życiu, w którym nadal będę mogła być aktywna. Będzie to możliwe tylko dzięki rehabilitacji i posiadaniu odpowiedniego sprzętu. Nowy, dużo lżejszy wózek i elektryczna przystawka do niego pozwolą mi być niezależną, pozwolą odciążyć rodziców! Niestety takie sprzęty kosztują krocie. Bez wsparcia i pomocy nigdy ich sama nie kupię... Bardzo proszę, pomóż mi. Katarzyna

25 692,00 zł ( 70,2% )
Brakuje: 10 904,00 zł
Marek Chromicki
Pilne!
Marek Chromicki , 56 lat

Diagnoza zniszczyła moje życie❗️Idę na wojnę z guzem mózgu – pomożesz mi?

Guz mózgu już przy diagnozie brzmi jak wyrok śmierci! Mózg odpowiada za wszystkie czynności i procesy w naszym organizmie. Kiedy pojawia się taka diagnoza, człowiek przeważnie nie pyta, czy wyzdrowieje, ale o to jak długo będzie jeszcze żył. Wszystkie plany, marzenia i cele rozsypały się w ciągu kilku dni! Jak dalej żyć, jak myśleć o przyszłości kiedy w każdej chwili możesz odejść z tego świata, mimo że do tej pory czułeś się zdrowy i silny... Cześć jestem Marek, mam 56 lat, żonę i trójkę dzieci. Pracowałem do niedawna w Centrum Nauki Kopernik. Cieszyłem się, spędzając aktywnie czas z rodziną, a praca była jedną z moich pasji. Nigdy nie podejrzewałem, że dotknie mnie tak straszna choroba i to tak nagle, bez ostrzeżenia. Ze zdrowy mężczyzna stanie się w jednej chwili inwalidą, niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania. Znienacka zaatakowała mnie choroba. Teraz już wiem, jak bardzo ciężka do pokonania.  Mam glejaka - złośliwego guza mózgu. Przeszedłem dwie operacje, naświetlania i liczne chemioterapie. Niestety rokowanie jest złe. Każda z tych operacji niosła za sobą ryzyko ciężkiego kalectwa i śmierci! Za każdym razem, kiedy zamykały się drzwi sali operacyjnej, nie wiedziałem, czy jeszcze zobaczę moją rodzinę, dla której przez tyle lat byłem wsparciem. Mam 56 lat, troje dzieci, nie jestem pogodzony  chorobą i chciałbym jeszcze o siebie zawalczyć! Chciałbym jeszcze zrealizować wiele swoich marzeń i planów,  ale czas ucieka. Złośliwe nowotwory mózgu są bardzo oporne na leczenie. Każda informacja o nowej metodzie jest jak światełko w tunelu, bo daje szansę na przedłużenie życia, którym chciałbym się jeszcze cieszyć. Bardzo proszę Państwa o pomoc i wsparcie w zbiórce pieniędzy na leczenie, które jest dla mnie obecnie jedyną szansą. Standardowe leczenie zostało już wyczerpane. Zbieram środki na sfinansowanie nowych metod badań oraz leczenia, takich jak Nano Therm, które nie są refundowane przez NFZ. Metody te dają nadzieję, że choć  trochę przedłużą mi życie, którym chcę się dzielić z innymi a szczególnie z moją najbliższą rodziną.  Marek

149 229,00 zł ( 70,13% )
Brakuje: 63 537,00 zł
Sofia Opalimowa
Pilne!
Sofia Opalimowa , 9 lat

❗️Ratuj Sofijkę, nim będzie za późno...

Śmiertelna choroba zabija 8-letnią Sofijkę! U dziewczynki wykryto atypowy zespół hemolityczno-mocznicowy, która sprawia, że nie działają u niej nerki! Córeczka wiele razy była reanimowana, dochodziło do zatrzymania krążenia i oddechu. Od 2 lat mieszkamy w szpitalu! Życie Sofijki wymyka nam się z rąk! Lekarze mówią wprost – konieczny jest przeszczep nerki oraz podanie leku! Nadzieję otrzymaliśmy w klinice w Barcelonie. Błagamy o ratunek... Kiedy Sofia przyszła na świat, wszyscy myśleliśmy, że jest całkowicie zdrowym dzieckiem. Przez pięć pierwszych miesięcy żyliśmy w nieświadomości, że w jej organizmie uśpiona jest śmiertelna choroba genetyczna. Pierwszy rzut nastąpił w 6. miesiącu jej życia. Doszło wtedy do nagłego zatrzymania krążenia i oddechu. Przeżyliśmy koszmar – nasze maleńkie dziecko walczyło o życie na naszych oczach. Sofia trafiła do szpitala, a po dializach i zastosowanej wtedy terapii jej stan się ustabilizował. Wszystko wracało do normy. Dopóki w wieku 4 lat nie wystąpił kolejny atak niewydolności nerek! Historia się powtórzyła – reanimacja, szpital, dializy. Niestety, przewidywania lekarzy o tym, że stan zdrowia powinien się poprawić, nie sprawdziły się! Było tylko coraz gorzej… Nerki coraz częściej przestawały pracować.  Już od ponad pół roku przebywamy w różnych szpitalach na Ukrainie, skąd pochodzimy. Reanimacje i dializy są naszą brutalną, przerażającą codziennością. Ukraińcy lekarzy podejrzewali atypowy HUS, czyli zespół hemolityczno-mocznicowy. Z tym podejrzeniem trafiliśmy do szpitala w Barcelonie, gdzie potwierdzono tę straszną diagnozę! aHUS, czyli atypowy zespół hemolityczno-mocznicowy – choroba, która prowadzi do rozpadu krwinek, których fragmenty zatykają światło naczyń i upośledzają pracę organów! To bardzo rzadka choroba, na którą cierpią dwie osoby na milion... Koniecznie jest leczenie drogim lekiem oraz przeszczep nerki! Sytuacja ta jest o tyle ciężka, że na Ukrainie nie ma praktyki leczenia atypowego HUSu, tylko leczenia objawowe i paliatywne. Co więcej, nie jest możliwy przeszczep nerki od dawcy choremu z taką diagnozą. By ratować Sofię, musimy jechać do kliniki Sant Joan De Deu w Barcelonie.  Lekarze ze szpitala w Barcelonie zgodzili się leczyć naszą córeczkę! Zgodzili się ratować jej życie! Niestety – cena, którą musimy zapłacić, zwala z nóg! To prawie milion złotych… Choćbyśmy dwoili się i troili, sami nie zdobędziemy takich pieniędzy. Tym bardziej że czasu jest dramatycznie mało, bo choroba postępuje.  Wiemy, że dla naszego dziecka jest ratunek i przeraża nas świadomość, że sami nie jesteśmy w stanie za niego zapłacić, dlatego z całego serca prosimy o pomoc, by ocalić naszą Sofiję. Rodzice Sofii ➡️ Licytacje na Facebooku: Pomoc dla Sofii Opalimovy 13.07.2022: Ze względu na wzrost kosztów leczenia kwota zbiórki dla Sofijki została zwiększona.

1 247 789,00 zł ( 70,06% )
Brakuje: 533 045,00 zł
Fabienne Strzalka
Fabienne Strzalka , 10 lat

Droga terapia ostatnią nadzieją mojej córeczki! Ratunku!

5 lat walki, wiele wylanych łez i nieprzespanych nocy, tysiące przejechanych kilometrów, stawianie wciąż błędnej diagnozy, ignorancja lekarzy, rozgoryczenie i żal, kilkadziesiąt tysięcy złotych wydanych na badania w USA, w Niemczech i w Polsce – to wszystko musieliśmy przejść, by w końcu poznać prawdziwą chorobę Fabienki i rozpocząć właściwą terapię. Fabienka od urodzenia rozwijała się prawidłowo, gaworzyła, mówiła mama, była wciąż uśmiechniętą dziewczynką. Nasze słoneczko. Jeszcze nic wtedy nie zapowiadało dramatu. Tuż przed 1. urodzinami zaczęła nagle chorować, infekcja za infekcją, nie mogła się pozbierać, płakała całe dnie, nie spała, straciła kompletnie apetyt, była bardzo drażliwa, nie chciała się przytulać, przestała nagle gaworzyć i wołać mama, przestała się śmiać i uśmiechać, przestała nas zauważać, oddaliła się od nas tak bardzo, była nam obca. Wiedzieliśmy, że jej coś dolega, ale nie wiedzieliśmy co, wiedzieliśmy, że ją coś boli, ale nie wiedzieliśmy co. Lekarze nas ignorowali, a w wieku 2,5 roku przyklejono jej pieczątkę autyzm i zamknięto ten temat na wieki.  Ale nie dla nas- rodziców. Zaczęliśmy szukać na własną rękę. Po pięciu latach nam się to udało. Niestety chroniczne infekcje lub te za późno odkryte spowodowały już rozległe autoimmunologiczne zapalenie mózgu. To straszna i nieprzewidywalna choroba, która po części zabrała nam dziecko. Zdecydowała, że dzieciństwo Fabienki i nasza rzeczywistość to ciągłe badania, konsultacje, pobyty w klinikach, wyrzeczenia i obawa o jej przyszłość. To podstępna choroba, której nie widać, a w której własny organizm na skutek błędu atakuje jej własną tkankę. A nieleczona może nawet doprowadzić do zgonu! U innych może zaatakować np. tarczycę, a u innych spowoduje RZS lub wiele innych. W przypadku Fabienki zaatakowany jest jej układ nerwowy... Wystarczy tylko styczność z jakimś zwykłym wirusem czy bakterią i “odpalana ” jest wtedy reakcja w jej organizmie, powstaje wręcz kaskada błędnych reakcji.. Atakowane jest jej własne ciało, a nie winowajca – patogen. Każda infekcja powoduje u Fabienki regres i nasilenie objawów choroby. Zwykła gorączka zmienia nasze życie w koszmar i powoduje pogorszenie się stanu córki. Fabienka przechodzi wtedy regres, zapomina nabyte wcześniej umiejętności . Zaburzona jest cała motoryka: nie umie trzymać kubka w ręce, nie umie jeść, założyć czapki, nie rozumie nagle, co ma zrobić, jak się bawić, do tego dochodzą lęki- nagle boi się ulubionej zabawki, boi się lodówki, jedzenia, lęk jest tak ogromny, że przestaje nawet jeść! Boi się być sama i w ciemności, boi się wychodzić gdziekolwiek z domu, do tego dochodzi ogromna drażliwość i labilność emocjonalna, zaburzenia snu, masywne zaburzenia układu moczowego – w najgorszym przypadku, nawet 50 razy na godzinę musi oddawać mocz, ( w dzień lub w nocy), migreny i światłowstręt. Żeby to wyleczyć, trzeba się pozbyć tych patogenów, które wyniszczają organizm... Ale to nie takie proste. Nie zawsze wiadomo z jakim patogenem miało się styczność... Tu czas idzie bardzo, bardzo na niekorzyść... Pomoże tylko leczenie immunosupresyjne, które „wyłącza” wtedy cały układ immunologiczny. A wyłączenie go powoduje właśnie, że przestaje on atakować swój organizm. I tak działają immunoglobuliny. Za nami już druga seria wlewów. W lutym czeka nas następna. Dzięki pomocy Aniołów o dobrych sercach udało nam się zebrać potrzebną sumę na 3 wlewy. Leczenie to przynosi już małe, lecz pozytywne efekty. Fabienka szuka wciąż okazji, by się poprzytulać i buziaki rozdać, robi to bardzo często, tak bardzo tego potrzebuje, jakby chciała nadrobić miniony czas i się nam podziękować. Serce rośnie widząc ją taką. Leczenie to daje nam szansę na zdrowie. Radość, że jesteśmy już na dobrej drodze, przysłania nam cień uaktywnionych infekcji odkleszczowych, które powodują kolejne zaburzenia! Wyniki wykazują nadal stan zapalny, pojawiają się kolejne komplikacje- tarczyca, wątroba.... Stan autoimmunologiczny wywołany infekcjami! Na tę chwilę wiadomo, że same 3 wlewy immunoglobulin nie wystarczą. Potrzebne pilnie dalsze intensywne leczenie i mnóstwo dodatkowych kosztownych badań. Nowy kosztorys z Centrum Medycznego to suma minimum 100 tysięcy złotych! Nie mówiąc o kosztach okołomedycznych i dojazdach. Musimy jak najprędzej ugasić ten pożar w ciele Fabienki! Straszne to i smutne i tak bardzo ciężko nam prosić o wsparcie, ale wiemy, że to nasze jedyne wyjście. Niestety, bez całkowitej eliminacji patogenów i dalszego leczenia Fabienka nie ma szans na powrót do życia w społeczeństwie. Ciało będzie nadal podstępnie atakować mózg, niszcząc komórki nerwowe, a my będziemy bezsilnie na to patrzeć, tłumiąc w sobie płacz i rozpacz. Pomimo trudnej sytuacji nie poddajemy się, musimy dalej walczyć i szukać ratunku. Będziemy ogromnie wdzięczni, jeżeli zechcecie wesprzeć Fabienkę w jej walce z wszelkimi przeciwnościami losu. Sami nie damy rady. Każdy dobry gest to dla niej szansa na lepsze jutro. Tylko leczenie jest szansą na to, że Fabienka będzie zdrowa, a jej mózg przestanie płonąć! Prosimy, zostań naszym Aniołem. Dziękujemy z całego serca w imieniu naszym I Fabienki. ––––––––––– Licytacje! –> KLIK *Szacunkowa kwota zbiórki

74 511,00 zł ( 70,04% )
Brakuje: 31 872,00 zł
Tymuś Matusiak
Tymuś Matusiak , 18 miesięcy

O lepsze jutro trzeba zawalczyć już dziś! Zbieramy na operację!

Jeszcze zanim Tymek przyszedł na świat, usłyszeliśmy od lekarza, że prawdopodobnie urodzi się on z ciężką wadą. Czas, który z początku był najszczęśliwszym momentem naszego życia, szybko zamienił się w dni pełne niepewności i lęku o zdrowie naszego maluszka. Choć trudno było nam się pogodzić z diagnozą, wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić mu odpowiednią opiekę medyczną, która da nadzieję na lepszą przyszłość. Tymuś urodził się z dwustronnym rozszczepem warg wyrostka zębodołowego i podniebienia. Jest to jedna z najczęstszych i najcięższych wad rozwojowych w obrębie głowy. Jej leczenie jest wieloetapowe i długotrwałe. Synek potrzebuje wielu operacji z dziedziny chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej korygujących rozległą wadę. Tymek od samego początku jest pod stałą opieką pediatry, neonatologa i neurologopedy. Teraz wyruszamy w dalszą drogę wieloetapowych operacji, które nie są refundowane. Choć jesteśmy na samym początku, już teraz wiemy, że leczenie pochłonie duże sumy pieniędzy, których może nam zabraknąć. Dziś jesteśmy już w domu. Uczymy się, jak opiekować się naszym synkiem. Próbujemy odnaleźć się w tej nowej i trudnej rzeczywistości. Czekamy na konsultację ze specjalistą, który zaplanuje dalsze leczenie. Nie chcemy, aby nasz synek odbiegał wyglądem od innych dzieci. Nie chcemy, by był wytykany przez nie palcem. Chcemy pokazać mu, że pomimo trudności, jakie spotkały go już na samym początku, może mieć naprawdę dobre i szczęśliwe życie. Z całego serca prosimy, pomóżcie nam, by to marzenie się spełniło! Paulina i Łukasz, rodzice Tymka Kwota zbiórki jest szacunkowa

14 898,00 zł ( 70,01% )
Brakuje: 6 379,00 zł
Patryk Tomaszewski
Patryk Tomaszewski , 8 lat

W głowie Patryka tkwi tykająca bomba... Pomóż w walce z GLEJAKIEM❗️

Nic nie było w stanie przygotować nas na diagnozę, którą postawiono Patrykowi. Żaden rodzic nie powinien przez coś takiego przechodzić! W najgorszych koszmarach nie podejrzewaliśmy, że usłyszymy te dwa przerażające słowa: GUZ MÓZGU! Pierwsze momenty życia nasze dziecko spędziło na różnych zabiegach i kontrolach. Dni w szpitalach zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Gdy Patryk miał 8 miesięcy, przeszedł operację słuchu, a jakiś czas później konieczna była jeszcze operacja nerki, która przestała prawidłowo funkcjonować. Myśleliśmy, że na tym zakończą się problemy zdrowotne naszego synka. Przez kilka kolejnych lat musieliśmy jedynie stawiać się na rutynowe kontrole. Niestety, byliśmy w ogromnym błędzie… W listopadzie 2023 roku słuch i wzrok synka nagle się pogorszyły. Zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów, jednak Patryk z tygodnia na tydzień czuł się coraz gorzej. Zmieniło się też jego zachowanie – czasem nie poznawaliśmy własnego dziecka! Tak bardzo chcieliśmy mu pomóc! Po pewnym czasie Patryka skierowano na rezonans. Wtedy zawalił nam się cały świat. Tomograf pokazał zmianę w główce synka. Na drugi dzień padła diagnoza: GUZ MÓZGU. Nie mogliśmy w to uwierzyć! W głowie naszego dziecka znajdowała się tykająca bomba! Patryka pilnie skierowano na operację wycięcia guza. To był najtrudniejszy czas dla naszej rodziny… W szpitalu spędziliśmy 2 tygodnie, jednak dzień po wypisie z oddziału, Patryk nagle zasłabł w domu! Karetka zabrała go z powrotem do szpitala. Okazało się, że mimo udanej operacji, pojawiły się nieprawidłowości… Postanowiliśmy dalej szukać przyczyny! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc, dzięki której mogliśmy skonsultować wyniki z wycinków guza w klinice w Niemczech. Nasze złe przeczucia niestety się potwierdziły! Kilka miesięcy po wysłaniu próbki dostaliśmy miażdżącą diagnozę: rozlany GLEJAK IV stopnia! Nie pozwolimy, by choroba przejęła życie naszego dziecka! Chcemy kontynuować specjalistyczne badania, leczenie oraz konsultacje u zagranicznych specjalistów. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ratować Patryka! Gdybyśmy mogli, wzięlibyśmy na siebie cały jego ból i strach. Niestety, to niemożliwe… Nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków związanych z leczeniem, rehabilitacją i dalszą diagnostyką synka, a to kluczowe dla jego przyszłości. Wierzymy, że los w końcu się odmieni i nasze dziecko wreszcie wyzdrowieje. Błagamy o pomoc! Tylko Wasze wsparcie może uratować Patryka! Rodzice

74 461,00 zł ( 69,99% )
Brakuje: 31 922,00 zł