Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Klaudia i Monika Głowacz
Pilne!
Klaudia i Monika Głowacz , 17 lat

DRAMAT❗️Klaudia straciła refundację na lek, który ratował jej życie!

Jestem mamą Klaudii, która odziedziczyła straszną chorobę po mnie! Obie chorujemy na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Straszną chorobę mięśni, która zabiera sprawność i odbiera wszystko to, czego dziecko się nauczyło. Przez pierwsze lata myślałam, że będziemy szybsi niż postępująca choroba, ale u mojej córeczki zmiany zaczęły postępować o wiele szybciej niż u mnie. Nie chciałam takiego losu dla mojego dziecka, a teraz patrze na ten koszmar i nie mogę nic zrobić Na świecie jest lek, który może zatrzymać tę straszną chorobę. Dostaliśmy tę szansę, ale równie szybko ją straciliśmy. Kiedy przyszedł straszny dzień komisji lekarskiej, Klaudia od rana była zdenerwowana. Podczas orzekania nie była w stanie samodzielnie przejść 3 kroków. Podjęto decyzję, która zaważyła na całym życiu mojej córeczki! Zabrano nam refundację na lek, który był jedyną nadzieją. Rehabilitanci, którzy zajmowali się moją córeczką, stwierdzili,  że podczas stosowania leku napięcie mięśni jest o wiele lepsze. W tej chwili choroba przejęła władzę nad moim dzieckiem. Klaudia ma 16 lat – nie jest już w stanie się samodzielnie poruszać. Choroba poczyniła ogromne postępy i zniszczyła to wszystko, co udało nam się do tej pory osiągnąć! Przy tak szybko postępującej dystrofii, w najbliższym czasie Klaudia stanie się dzieckiem leżącym!  Dystrofia mięśniowa typu Duchenna (DMD) jest chorobą uwarunkowaną podłożem genetycznym. Bardzo sporadycznie spotyka się przypadki zachorowania wśród dziewczynek. Degeneracja mięśni w przebiegu choroby jest stała i co najgorsze nieodwracalna!  Najpierw osłabieniu ulegają mięśnie nóg, potem rąk, a następnie rusza cała lawina. Uszkadzają się mięśnie oddechowe, głowy, szyi. Człowiek przestaje sie poruszać. Dla dziecka jest to dramat!  Nasi lekarze nie przekreślają szans Klaudii na realną walkę z chorobą. Zmobilizowało nas to do utworzenia zbiórki, na podanie leku komercyjnie za pieniądze! W tej chwili nie mamy innego wyjścia. Każdego dnia widzę cierpienie mojej córeczki, która nie może się poruszyć, wykonać najdrobniejszej czynności. Klaudia każdego dnia staje się więźniem w swoim ciele. Bez leku nigdy nie uda się wydostać z tego koszmaru! Ja od szóstego roku życia zmagam się z chorobą, której nie uda mi się pokonać. Z sukcesem walczyłam do 26. roku życia. Później moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i wylądowałam na wózku inwalidzkim.  Obecnie poruszam się tylko i wyłącznie na wózku. Często potrzebuję pomocy drugiej osoby. Na ten moment nie ma dla mnie żadnego leku, który byłby w stanie mi pomóc. Jedyne widoczne i skuteczne efekty przynosi rehabilitacja, ale koszt godziny to około 160 zł! Nie stać mnie na to, by samodzielnie opłacić swoją rehabilitację, tym bardziej że moja młodsza córka walczy z takim samym przeciwnikiem.  Jako matka, która cierpi na tę samą chorobę, ze wszystkich sił błagam Was o ratunek dla mojej córeczki. Wiem, jak straszna jest ta choroba i widzę, że u mojej córeczki przebiega ona wyjątkowo szybko. Kwota za szansę mojego dziecka jest ogromna dlatego błagam Was ze łazami w oczach – pomóżcie jej – uratujcie moją córeczkę przed tą straszną chorobą! Mama  

27 330,00 zł ( 4,6% )
Brakuje: 565 862,00 zł
Carmen Walesiak-Szyposińska
Carmen Walesiak-Szyposińska , 2 latka

Zniekształcone rączki i nóżki – Operacja szansą dla małej Carmen❗️

Oto Carmen, nasza mała wojowniczka! Chciałabym dla niej wszystkiego, co najlepsze, żeby jej dzieciństwo było takie, jak ja chciałabym mieć – wymarzone i beztroskie. Niestety, Carmen urodziła się z wadami wrodzonymi rączek i nóżek. Ale pomimo trudności, jest to dla naszej rodziny źródło wielkiej miłości i radości. Zrośnięte paluszki u jednej ręki, więcej palców u drugiej i zniekształcenie stóp przypominające szczypce homara. Jest dwuletnią, wesołą dziewczynką, która zasługuje na pełnię życia, bez ograniczeń wynikających z jej stanu zdrowia. A ja pragnę zobaczyć ją i jej nowe rączki.  Wiemy już, że czekają nas co najmniej trzy operacje. Jedna na każdą rączkę i jedna na nóżki. To wszystko ma poprawić jakość życia naszej Carmen, ale szacowany koszt samej operacji wynosi około 100 tysięcy złotych, a do tego dochodzą koszty rehabilitacji i dojazdu. Zawierzam Wam moje serce i proszę o pomoc. Każda złotówka przyniesie nam nie tylko finansowe wsparcie, ale także niewątpliwą dawkę nadziei. Razem możemy uczynić cuda i sprawić, by nasza mała Carmen miała szansę na pełniejsze, szczęśliwe życie. Rodzice

5 876,00 zł ( 4,6% )
Brakuje: 121 784,00 zł
Łukasz Jagodzki
8 dni do końca
Łukasz Jagodzki , 41 lat

Stan Łukasza był krytyczny, ale wygrał życie! Dziś walczy o sprawność!

Łukasz wybudził się ze śpiączki! Jestem tak bardzo szczęśliwa! Najgorszy okres, pełen strachu i niepewności, mamy już za sobą, lecz teraz stoi przed nami kolejne wyzwanie… Musimy zrobić wszystko, aby przywrócić Łukaszowi utraconą sprawność! Dlatego zbieramy na turnusy rehabilitacyjne na rok 2024. Nasza historia:  Łukasz to mój wspaniały mąż i cudowny ojciec naszych dzieci. Pełny zaangażowania i pasji we wszystko, co robi. Wesoły i energiczny, nic nie stanowiło dla niego problemu. Do 20 lutego 2022 roku, czyli dnia wypadku, w którym w jednej chwili zmieniło się życie całej naszej rodziny…  To był rodzinny wyjazd. Wspólnie z naszymi dwoma synami byliśmy na feriach w górach. Łukasz podczas zabawy z chłopakami zjeżdżał z górki na dmuchanym kole. Zjechał ze stoku, w wyniku czego wybiło go w górę i upadł na taflę lodu, uderzając w nią głową. Przerażenie, z jakim zetknęliśmy się wszyscy, było ogromne. Po samym zdarzeniu Łukasz był świadomy, prosił o wezwanie karetki… Po chwili stracił przytomność. Na miejsce niezwłocznie przybyła pomoc i za kilkanaście minut Łukasz był już operowany. W wyniku zdarzenia mąż miał krwiaka podtwardówkowego prawej półkuli mózgu. Został wykonany zabieg kraniotomii i wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Lekarze jego stan określali jako krytyczny, nie dając dużych szans na przeżycie! Wyjazd na zimowe ferie zamienił się w nieprawdopodobny, tragiczny scenariusz.  Byłam załamana… Nie mogłam uwierzyć, że mój ukochany mąż walczy o życie. Wierzyłam, że będzie dobrze, jednak wyrok śmierci nadany na mojego męża przez lekarzy odbijał się echem. Po kolejnych dobach leczenia, Łukasz zaczął reagować na bodźce, wykonywać proste polecenia lecz nie był w pełni wybudzony…  Tak bardzo się bałam. Dziękuję, że zjawiliście się wtedy w naszym życiu i okazaliście pomoc. Zawsze będę za to wdzięczna!  Dziś rozpoczął się kolejny etap walki o Łukasza. Mój mąż nie chodzi samodzielnie i potrzebuje pomocy we wszystkich czynnościach życia codziennego.  Nadal wymaga też intensywnej i nieustannej rehabilitacji, która przynosi efekty, jednak cały ten proces jest bardzo wolny. Łukasz musi również korzystać z terapii neuropsychologicznej oraz zajęć z neurologopedą, ponieważ ma problem z mówieniem.  Jego mięśnie są spastyczne i przykurczone. Z tego względu musi być rozmasowywany i raz na kilka miesięcy obstrzyknięty toksyną botulinową. Niestety koszty zajęć i rehabilitacji są ogromne, ponieważ dwutygodniowy turnus kosztuje ok. 9000 zł. Niestety ze względów finansowych, nie jesteśmy w stanie często na nie jeździć. Zajmując się mężem nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. Przez ostatni rok, byliśmy 8 razy na takich turnusach, po którym zawsze pojawiały sie efekty!   Łukasz dzielnie i z całych sił walczy o lepsze jutro, żeby stanąć na nogi i stać się samodzielnym. Bardzo prosimy o pomoc ludzi o dobrym sercu, żeby Łukasz znów był tatą takim, jak kiedyś dla swoich dzieci.  Monika, żona

4 864,00 zł ( 4,57% )
Brakuje: 101 519,00 zł
Piotr Dolęga
2 dni do końca
Piotr Dolęga , 52 lata

Stwardnienie rozsiane zwaliło mnie z nóg. Proszę, pomóż mi w walce o zdrowie!

Z chorobą walczę już ponad 20 lat. Nie podejrzewałem jednak, że będzie ona miała tak ciężki przebieg i spowoduje, że będę musiał poruszać się na wózku… Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy okazało się, że jestem nieuleczalnie chory. Wiadomość o stwardnieniu rozsianym zarówno dosłownie, jak i w przenośni zwaliła mnie z nóg. Bałem się tego, jak szybko choroba będzie postępować, kiedy całkowicie odbierze mi niezależność. Jak najdłużej chciałbym być samodzielny, wierzyć, że mimo bardzo złych prognoz, mnie choroba potraktuje łaskawie. Niestety, około 5 lat temu nastąpiło zaostrzenie choroby. Dziś poruszam się już na wózku, zastąpił mi on nogi, które odmówiły posłuszeństwa… Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zakupić przystawkę elektryczną do wózka. Jestem Wam ogromnie wdzięczny za wsparcie! Niestety, moja walka nadal trwa… Życie z chorobą stawia przede mną kolejne wyzwania, a moja sprawność staje się coraz mniejsza. By mieć szansę na lesze funkcjonowanie, potrzebuję zakupić specjalny podnośnik sufitowy oraz opłacić roczną opiekę asystenta. Koszty z tym związane są jednak niezwykle wysokie i nie dam rady ich udźwignąć samodzielnie…  Coraz częściej dochodzi do mnie to, że stwardnienie rozsiane będzie postępować, nie dam rady go zatrzymać, chociaż bardzo bym chciał. Wiem, że z czasem nie tylko nogi nie będę mnie słuchać, boję się, że wkrótce nie będę w stanie ruszyć nawet ręką... Proszę, pomóż mi! Każda wpłata i każde udostępnienie są dla mnie szansą na spowolnienie przebiegu choroby oraz dłuższą samodzielność! Wierzę, że dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą! Piotr

1 703,00 zł ( 4,56% )
Brakuje: 35 563,00 zł
Milenka Kril
Milenka Kril , 6 lat

Milenka przeszła udar jako noworodek! Walka trwa do dziś! Pomocy!

Minęło już tyle lat, a my wciąż nie możemy pogodzić się z dotkliwymi powikłaniami operacji serca córeczki… Stało się coś, czego nie byliśmy w stanie przewidzieć. Nasze dziecko do końca życia będzie zmagać się z licznymi niepełnosprawnościami! Choć ciąża przebiegała wzorowo, po porodzie w sercu Milenki zauważono szmery. Jej stan był bardzo ciężki. Dwa tygodnie później nasze dziecko trafiło na stół operacyjny. Choć zabieg przebiegł pomyślnie, okazało się, że córeczka przeszła udar! Atak odebrał jej sprawność oraz znacznie spowolnił rozwój. Lewa rączka Milenki się nie rusza. Nasz Aniołek ma trudności z chodzeniem, równowagą oraz koordynacją ruchów. Bardzo się chwieje i często upada. Potrzebuje drogich ortez, na które brakuje nam pieniędzy. Udar sprawił, że nasza córeczka ma ograniczony zasób słów, który na ten moment odpowiada rozwojowi dwulatka. Często nie rozumie, co do niej mówimy. Nie jest samodzielna i nic nie wskazuje na to, by jej stan uległ znacznej poprawie. Myśleliśmy, że trudny start wyczerpie limit nieszczęść w naszym życiu. Niestety, w styczniu 2023 roku spotkało nas kolejne przerażające zdarzenie. Córeczka dostała nagłych drgawek. Byliśmy pewni, że to kolejny udar. W panice udaliśmy się do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niej padaczkę. Nowe zagrożenie jest dla nas dotkliwym ciosem. W obawie o kolejny atak nie spuszczamy Mileny z oczu. Jej stan sprawia, że nie jest rozumiana przez rówieśników. Mimo to próbuje z całych sił nawiązywać nowe przyjaźnie. Jest bardzo radosna i ciekawa świata. Chętnie bawi się zabawkami i nuci ulubione piosenki. Marzymy o jej prawidłowym rozwoju. Widzimy, ile pożytku przynosi rehabilitacja. Ważne jest, by była ona regularna. Tylko wtedy widać postępy. Niestety, koszt leczenia, specjalistycznych zajęć i zakupu ortez jest okrutnie wysoki. Jeśli zechcecie nam pomóc, będziemy niesamowicie wdzięczni. Jesteście naszą jedyną nadzieją! Rodzice Milenki

1 215,00 zł ( 4,56% )
Brakuje: 25 381,00 zł
Marek Tomala
Pilne!
Marek Tomala , 61 lat

"Ja i NOWOTWÓR? To musi być pomyłka..." - tak pomyślałem. Myliłem się - RATUNKU❗️

Prowadziłem aktywny i zdrowy styl życia. Pracowałem fizycznie jako operator wózków widłowych oraz pełniłem rolę głowy rodziny. Uwielbiałem podróżować, zwiedzać kraje oraz spędzać czas z wnuczką. Niestety los postanowił to zmienić… Nazywam się Marek Tomala. Jestem mężem, ojcem trójki dzieci oraz szczęśliwym dziadkiem. Mieszkam w Wąsowie z żoną Justyną i najmłodszym synem. 5 lipca tego roku spełniając swoje obowiązki w gospodarstwie domowym, poczułem się źle. Postanowiłem pójść odpocząć. Myślałem, że to chwilowe, jednak wieczorem pojawiły się wymioty, a budząc się rankiem następnego dnia, zobaczyłem, że na mojej lewej nodze jest guzek. Wraz z żoną Justyną pojechaliśmy do lekarza rodzinnego, który zasugerował, zerwanie mięśnia. Żeby jednak potwierdzić diagnozę, lekarz skierował mnie do ortopedy, który miał inne podejrzenie – zadecydował o wykonaniu rezonansu magnetycznego. Konsultując to z lekarzem rodzinnym założono mi kartę DILO i wyznaczono wizytę do chirurga onkologa w Poznaniu. To, co tam usłyszałem, brzmiało jak najstraszniejszy wyrok…  "Podejrzewamy u pana NOWOTWÓR..." Gdy usłyszałem te potworne słowa, nogi ugięły mi się w kolanach, a czas zatrzymał w miejscu. Nigdy nie zapomnę ciszy, jakże wymownej i przerażającej. Była to cisza pełna szoku i niedowierzania... Nie mogłem w to uwierzyć. Ja i NOWOTWÓR? To musi być pomyłka... - pomyślałem. Zlecono mi szereg kolejnych badań oraz biopsję. Po tym musiałem udać się do Warszawy do NIO. 19 listopada 2024 r. odbyło się konsylium, gdzie potwierdzono chorobę. Przekazano mi plan leczenia i w tym samym dniu wykonano kolejne badania. W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć w to, co mówią do mnie lekarze, dlaczego ja? Dlaczego akurat mnie to spotkało... Zaczynam walkę… walkę o życie, bym mógł znów cieszyć się rodziną, wnuczką, bym mógł podróżować oraz wrócić do pracy, którą uwielbiałem.  Niestety koszty, które ponoszę, tocząc walkę o życie, zaczynają przekraczać moje możliwości. Tak bardzo pragnę żyć… Mam wspaniałą żonę, mam dzieci i wnuczkę, które są dla mnie całym życiem. To oni dają mi motywację oraz siłę do walki z tym potworem. Proszę o pomoc... Marek Tomala

3 881,00 zł ( 4,56% )
Brakuje: 81 226,00 zł
Klaudia Krajewska
Klaudia Krajewska , 35 lat

Pragnę jedynie życia bez bólu – Z Tobą mam szansę to osiągnąć❗️

Mam 34 lata. W styczniu zdiagnozowano u mnie endometriozę, ale męczę się z nią od 3 lat. Choroba sieje u mnie tak duże spustoszenie, że lekarze skłaniają się ku temu, że wywołuje też tężyczkę i osteoporozę. Nie wspominając o ogromnym bólu, który na tym etapie towarzyszy mi już nie tylko w czasie miesiączki. Endometrioza zajęła obszar ginekologiczny i prawdopodobnie też gastroenterologiczny i muszę poddać się operacji. Dodatkowym zabiegiem byłoby wycięcie macicy z mięśniakiem, żeby w przyszłości nie było nawrotów choroby. Ale koszt takiej operacji to orientacyjnie 40 000 złotych! Obszar gastryczny to 20 000, a wycięcie macicy 15 000 złotych. Pracuję jako opiekun medyczny i niestety nie stać mnie na tak duży wydatek. A tak bardzo chciałabym w końcu żyć bez bólu. Pozbyć się choroby, która niszczy mój organizm i jeszcze grozi nawrotami. Dlatego bardzo proszę o pomoc. Każda, najmniejsza wpłata to ogromny krok naprzód, by na końcu tej drogi osiągnąć cel, jakim jest zdrowie. To tak niewiele, ale obecnie dla mnie znaczy wszystko. Klaudia

2 570,00 zł ( 4,55% )
Brakuje: 53 813,00 zł
Adam Michalczyk
Adam Michalczyk , 27 lat

Nieszczęśliwy wypadek zabrał sprawność Adam... Wesprzyj go w walce o przyszłość!

Adam, mój kochany brat, ma 25 lat i całe życie przed sobą. Niestety ta najważniejsza część, czyli sprawność została mu po prostu odebrana. Jedna chwila zmieniła wszystko, obróciła całe życie do góry nogami, zabrała spokój i bezproblemowe życie. Teraz walczymy o to, by Adam do nas wrócił…  25 października 2018 roku – ta data  już na zawsze zmienił życie Adama i całej naszej rodziny. Ułamki sekund sprawiły, że jego sprawność być może już nigdy nie wróci... To wtedy mój kochany braciszek przeżył wypadek samochodowy w wyniku którego z ciężkim urazem głowy został przetransportowany do szpitala. Spędził tam prawie cały rok, każdego dnia tocząc bardzo trudną walkę – o życie. Wiele miesięcy spędzonych w śpiączce, łzy wylewane litrami i błaganie o jego powrót.  Od tego czasu wymaga intensywnej rehabilitacji neurologicznej. Długotrwałe leżenie oraz uraz głowy spowodował silne przykurcze mięśni kończyn górnych i dolnych, poprzez co nie jest on w stanie wstać, ani wyprostować rąk i palców. Adam nie mówi, jest całkowicie uzależniony od pomocy drugiego człowieka. Bywają dni, że Adamowi uda się odpowiedzieć “tak” lub “nie” na zadane pytanie. Mruga oczami, rusza głową, uśmiecha się… Jednak cały czas czekam, aż wróci do nas taki sam jak przed wypadkiem. Wierzymy w to, że jego stan ulegnie poprawie, że to, co najgorsze po prostu minie niczym zły sen.  Adam to młody i silny chłopak. Jak każdy w jego wieku miał wiele planów i marzeń. Nieszczęśliwy wypadek zabrał wiele, jednak nie przekreślił wszystkiego… To, co jesteśmy w stanie przeznaczyć na jego leczenie to tak naprawdę kropla w morzu potrzeb jakie pojawiają się każdego dnia.  Koszty leków, rehabilitacji, pobytów w specjalistycznych ośrodkach, są ogromne. Ani ja, ani mama nie jesteśmy w stanie same pokryć tak dużych wydatków. Nie cofniemy czasu, nie uchronimy go przed najgorszym, ale możemy zawalczyć o przyszłość i pomoc wrócić ukochanemu Adamowi do codzienności, za którą tak bardzo tęskni! Prosimy o pomoc, ponieważ każda złotówka może być tą, która uratuje przyszłość Adama! Ewa, siostra

14 776,00 zł ( 4,55% )
Brakuje: 309 480,00 zł
Alisa Szewczyk
Alisa Szewczyk , 4 latka

Pomocy❗️Alisa walczy z SMA, z dala od domu❗️

SMA 1 to wyrok. Oznaki u Alisy pojawiały się od pierwszych dni, ale przez brak wcześniejszej diagnostyki i leczenia w Ukrainie leczenie zaczęliśmy późno. W 2. miesiącu Ali przestała sama jeść, prawie nie ruszała się i oddychała za pomocą respiratora. Kilka razy była pomiędzy życiem a śmiercią i Wydawało nam się, że nie dożyje do 2 lat... STRACH przeszywał nas każdego dnia! 24 lutego obudziliśmy się wraz z hukiem obok naszego budynku. Zostawiliśmy dom, by chronić dzieci i zapewnić córce leczenie... Dzięki dobrym ludziom przyjechaliśmy do Wrocławia. Ja z dwójką dzieci znajduje się tutaj, mój mąż w Ukrainie pomaga w walce o niepodległość naszego kraju. Oprócz wojny w Ukrainie mamy też swoją własną wojnę, tę z SMA. Wielu osób słyszało o SMA i wie, jak bardzo drogie i trudne jest to leczenie. My, niestety, widzimy to na co dzień. Chcemy, żeby nasze dziecko żyło pełnym, wolnym i maksymalnie szczęśliwym życiem, nie patrząc na chorobę. Nie poddajemy się i zrobimy w tym celu wszystko. Alisa czasem trafia do szpitala przez infekcję. SMA wymaga stałej i bardzo intensywnej rehabilitacji, ale przez brak środków w nasze myśli wkradają się najczarniejsze scenariusze... Bo co innego mogę myśleć, kiedy nie mam pieniędzy na leczenie własnego dziecka? Uczęszczamy do fizjoterapeuty, logopedy, ćwiczenia na basenie. Ale to wszystko jedne zajęcia w tygodniu – bardzo mało w naszej sytuacji. Nóżki córeczki się nie ruszają, skolioza postępuje... Jeszcze trochę i poprawić wszystko będzie można tylko operacyjnie. Chcielibyśmy uzbierać środki na turnus rehabilitacyjny, specjalny gorset, na wizyty u ortopedy. Ćwiczymy z Ali w domu, ale to nie daje takich efektów. Od dwóch lat jestem z chorym dzieckiem w obcym kraju... Jest mi naprawdę ciężko. Dlatego dzisiaj proszę ludzi dobrego sercem o pomoc. Każda złotówka przybliży nas do szczęśliwej przyszłości naszej córki. Bardzo dziękujemy! Mama

1 211,00 zł ( 4,55% )
Brakuje: 25 385,00 zł