Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jagoda Marszałek
Jagoda Marszałek , 19 lat

Ta choroba to tykająca bomba! Pomagamy Jagodzie!

Mam na imię Jagoda, mam 18 lat i w przyszłym roku zdaje maturę. Niestety, nie mogę beztrosko patrzeć w dorosłość ze względu na chorobę. Jednak dzięki Waszej pomocy, moje życie może być lepsze! W czerwcu 2022 roku trafiłam do szpitala z powodu bardzo silnego bólu głowy – zdiagnozowano u mnie napad migreny. Podczas pobytu w szpitalu wykonano mi szereg badań. Okazało się, że poziom glukozy we krwi jest powyżej normy. Po wypisie wykonałam kolejne badania, których wyniki były niepokojące... W październiku trafiłam na Oddział Diabetologii Dziecięcej i Pediatrii, gdzie zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu 1. Mój świat wywrócił się do góry nogami… Pobyt w szpitalu był długi, w kilka tygodni musiałam nauczyć się nowej rzeczywistości. Obsługa pompy insulinowej, sensora i ich oprogramowania, szkolenia dietetyczne, a przede wszystkim te z radzenia sobie ze stanami zagrożenia życia! Do dzisiaj czuję się jak tykająca bomba. Jestem młoda, ambitna, wysportowana, a w przyszłym roku chciałabym rozpocząć studia medyczne. Istnieje różnica między cukrzycą typu 1 a 2. Niestety, musiałam zmierzyć się z ocenianiem mnie przez moich rówieśnikami. Zarzucali mi, że mój rzekomy, niezdrowy tryb życia przyczynił się do rozwoju cukrzycy. Była to oczywiście nieprawda, nie byłam niczemu winna!  Moja choroba to moje wielkie wyzwanie. Tygodniowo moje ciało przekłuwane jest przez kilkanaście igieł. Przyzwyczaiłam się już do tego dyskomfortu, ale chciałabym sobie trochę pomóc. Obecnie ilość insuliny, którą podaje moja pompa insulinowa, jest zależna ode mnie. To ja na podstawie trendów oraz ilości i jakości jedzenia, które zjadam, muszę przewidzieć ile insuliny podać przed posiłkiem.  Istnieją jednak nowoczesne systemy leczenia cukrzycy typu 1 z automatyzacją podawania insuliny. Sprzęt, który chciałabym kupić, przewiduje zapotrzebowanie na insulinę i automatycznie dostosowuje jej podaż, co 5 minut przez całą dobę. Dzięki temu zapobiega epizodom hipoglikemii.  Niestety, system ten nie jest refundowany, a jego koszt przewyższa moje możliwości finansowe. Moje szanse na spontaniczne wyzdrowienie są zerowe, za to szanse na liczne powikłania w przyszłości – ogromne. Dobra kontrola glikemii oznacza dla mnie dłuższe i bardziej jakościowe życie. Dlatego też proszę Was, wspomóżcie moją walkę z tym niewidzialnym wrogiem. Z góry dziękuję za każdą złotówkę! Jagoda

1 426,00 zł ( 5,36% )
Brakuje: 25 170,00 zł
Marta Galla
Marta Galla , 45 lat

Lista moich dolegliwości zdaje się nie mieć końca! Pomoc dla Marty!

Jestem Marta i mam 44 lata. Od kiedy pamiętam zmagam się z problemami zdrowotnymi, które z wiekiem się nasilają, przybywa także nowych. Dolegliwości są na tyle poważne, że uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie oraz podjęcie pracy, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Cierpię na dysautonomię czyli dysfunkcję autonomicznego układu nerwowego, objawiającą się m.in. czynnościowymi zaburzeniami ze strony wielu narządów, omdleniami i utratami przytomności, nieprawidłowymi reakcjami na leki, uczuleniami, obrzękami, chronicznym zmęczeniem, zaburzeniami snu, koncentracji, termoregulacji, czucia (w tym bólu). Mam także liczne urazy tkanek miękkich oraz stawów, bóle i osłabienie mięśni oraz wiele innych dolegliwości. Otrzymałam diagnozę Zespołu Ehlersa-Danlosa, który jest chorobą genetyczną, postępującą, doprowadzającą do niepełnosprawności. Mam też endometriozę jelit i miednicy mniejszej objawiającą się bardzo silnym bólem doprowadzającym do omdleń. Obecnie stosuję specjalistyczny lek w trakcie miesiączek, aby wyciszyć ból. Lek nie jest refundowany. Choroba cały czas postępuje, wykryto nowe zmiany i zrosty, koniecznie jest monitorowanie zmian. Endometrioza jest podstępna i często niewidoczna w tradycyjnych badaniach USG czy MRI. W Polsce jest niewielu specjalistów, którzy profesjonalnie diagnozują i operują. Obecnie w ramach NFZ jest jedna poradnia endometriozy oraz jedna pracownia MRI. Terminy są wielomiesięczne, zostają konsultacje i badania komercyjne. W 2018 roku miałam zabieg ginekologiczny, po którym mam liczne powikłania, min. zespół Alcoca. W Polsce nie ma dostępnego leczenia zabiegowego. Choruję też na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, w wyniku czego pojawiła się kacheksja, ciężkie niedożywienie białkowo-energetyczne. Wymagam ścisłej diety i dożywiania specjalnymi preparatami żywieniowymi. Zdiagnozowanych chorób mam znacznie więcej, nie sposób wymieniać. Diagnostyka większości z nich trwała latami. Mam podejrzenie miopatii wrodzonych, gorączek nawrotowych z wysypkami, zespołu aktywacji komórek tucznych, dysplazji włóknisto-mięśniowej. Aby poznać pozostałe problemy zdrowotne, spowolnić postęp chorób, potrzebuję poszerzyć diagnostykę, wykonać badania genetyczne, laboratoryjne, obrazowe, czynnościowe, odbyć liczne specjalistyczne konsultacje. Potrzebuję stałej rehabilitacji oraz ortez, aby zminimalizować skutki urazów i spowolnić postęp chorób. Kolejki na NFZ są bardzo długie, diagnostyka trwa latami, a choroby cały czas postępują. Część badań i konsultacji w ogóle nie jest możliwa w ramach Funduszu, a koszty są bardzo wysokie. Podobnie wygląda sytuacja z rehabilitacją. Rocznie na fizjoterapię, leki, dożywianie, badania i konsultacje musiałabym wydać około 150 tysięcy złotych, to ogromna kwota. Potrzebuję Waszego wsparcia, aby móc jak najszybciej się zdiagnozować, leczyć, rehabilitować Dzięki Wam będę miała szansę walczyć z moimi dolegliwościami. Wierzę, że będziecie ze mną! Marta

8 536,00 zł ( 5,34% )
Brakuje: 151 039,00 zł
Waldemar Lemańczyk
Waldemar Lemańczyk , 55 lat

Ciężka choroba odbiera władzę nad ciałem. Pomóż mi!

Każdy z nas kiedyś umrze – wiemy o tym, przyjmujemy to do wiadomości. Ciężko jest jednak żyć z myślą, że umieramy zbyt szybko, że każdego dnia choroba zabiera nam siłę, władzę nad ciałem i nic nie możemy z tym zrobić. Chorobę – zanik mięśni stwierdzono, gdy miałem 9 lat. Choroba atakuje mięśnie poprzecznie prążkowane, zatem i serce. Na szczęście jednak choroba nie przeszkadzała w życiu. Najtrudniejsza w niej była myśl o diagnozie i o tym, jak choroba przebiega u innych. Ja mogłem żyć w miarę normalnie. 6 lat temu złamałem nogę. To wtedy poczułem, że naprawdę jestem chory. Złamanie mnie unieruchomiło, co spowodowało silne przykurcze, stopę końsko-szpotawą. Wkrótce potem pojawiły się wszystkie objawy, których tak bardzo się bałem przez całe życie: słabość i bóle mięśni, w tym również mięśnia sercowego. Przez tak krótki czas stałem się osobą poruszającą się na wózku. Niestety, każda infekcja czy nawet szczepienie na COVID pogarsza mój stan – zanik mięśni zaczął mi doskwierać również w rękach. Pracuję zdalnie z domu, rekrutuję pracowników. Cieszę się, że mogę być aktywny zawodowo i wspierać tak moją rodzinę. Choroba zabiera mi zdrowie, ale na szczęście nie zabiera mi tego, co najważniejsze – miłości. Mam kochającą żonę i jej córkę. Codziennie między chorobą, a życiem toczy się walka, kto okaże się silniejszy – choroba, która trzyma mnie w łóżku, czy życie, które powoli wstać. Szukałem wielu rozwiązań. Niedawno pojawiło się lekarstwo, dające nadzieję! Niestety nie mnie jest on przeznaczone – dostępne jest jedynie dla dzieci. Regeneruje zniszczone mięśnie, jednak w moim wieku ich degeneracja postąpiła już zbyt mocno. Podczas pobytu w Poznaniu wytłumaczono mi, że podanie leku w tym wieku może spowolnić zanik, ale system immunologiczny jest wówczas bardzo osłabiony, musiałbym żyć w sterylnych warunkach, w hermetycznym pokoju, a trudno przewidzieć powikłania u pacjenta w tym wieku. Pozostała mi nadzieja, że młodsi ode mnie zdążą przyjąć ten lek i będą zdrowi. Kilka lat temu założyłem z przyjaciółmi Stowarzyszenie Bezpieczny Port, którego misją jest hasło “wózki na pokład”. Wtedy, jako założyciel i aktywny uczestnik, dzisiaj niestety już jako obserwator. Choroba zabrała mi siły, a tym samym możliwość aktywnego pływania. Jednak cały czas misja stowarzyszanie jest mi ogromnie bliska. Chcąc jak najdłużej zachować obecną samodzielność, muszę intensywnie ćwiczyć, nie sporadycznie, a każdego dnia. To ogromny koszt, którego nie udźwigniemy samodzielnie.

2 302,00 zł ( 5,34% )
Brakuje: 40 784,00 zł
Rostek Banderych
Rostek Banderych , 3 latka

Jak mamy walczyć, skoro nie wiemy, kto jest naszym przeciwnikiem❓

Mój synek przyszedł na świat z bardzo dużą główką, która stale rosła. Niestety nikt, aż do tej pory nie odnalazł źródła problemu i przyczyny tych nieprawidłowości. Walka o zdrowie Rostka trwa, ale nie wiemy, co jest naszym przeciwnikiem… Przeprowadziliśmy już szereg badań i odwiedziliśmy mnóstwo lekarzy i specjalistów. Ta niewiedza, co się dzieje z naszym maleństwem, jak można mu pomóc, jest dla nas bardzo trudna.  Kiedy zaczęła się wojna, wyjechałam z dziećmi do Polski. Niedługo później synek zachorował na covid, trafiliśmy do szpitala. Lekarze wykonali mu rezonans magnetyczny, USG i już tu, we Wrocławiu lekarze powiedzieli, że ma słabe mięśnie i może w przyszłości mieć problem z chodzeniem.  Zalecili rehabilitację i stałą kontrolę u neurologa, genetyka, okulisty... Nasza rehabilitacja kosztuje 130 zł, a musimy chodzić 3 razy w tygodniu. Do tego dochodzą zajęcie na basenie i badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej. To niestety nie koniec… Syn ma też problemy ze wzrokiem. Lekarze podejrzewają, że diagnozy będą przybywać, ale żeby mieć pewność,  musimy przeprowadzić badania genetyczne – całą rodziną. Póki co niestety jest to niemożliwe, ponieważ męża nie ma razem z nami... Każdego dnia towarzyszy nam strach i obawy. Martwimy się, czy Rostek będzie siedział, chodził… Dlaczego jego główka stale rośnie? Dlaczego badania nie dają nam żadnych odpowiedzi? Te pytania spędzają nam sen z powiek… Bardzo prosimy o pomoc. Dalsza diagnostyka, leczenie i rehabilitacja są niezwykle kosztowne.  Z Waszym wsparciem nasza nadzieja na lepsze jutro synka nie zgaśnie… Rodzice

1 226,00 zł ( 5,33% )
Brakuje: 21 753,00 zł
Zuzia Kowalczuk i Antonina Pawluk
7 dni do końca
Zuzia Kowalczuk i Antonina Pawluk , 9 lat

Obie walczą, choć brakuje już sił... RAZEM DLA ZUZI I ANTOSI!

Nie wiemy, jak mamy dziękować Wam za dotychczasowe wsparcie i pomoc. Dzięki Wam udało się zakupić dla Zuzi i Antosi odpowiedni sprzęt, zapewnić im potrzebne leczenie i rehabilitacje. Nasza wdzięczność jest nieopisana. Niestety jesteśmy zmuszeni prosić o dalsze wsparcie dla naszych kochany córeczek. Proszę, zapoznaj się z naszą historią: Antosia to 6-letnia dziewczynka, która cierpi na rzadką i nieuleczalną chorobę – leukodystrofię hipomielinizującą typu 6. Choroba powoli odbiera jej wszystkie umiejętności i sprawia, że każdy dzień jest dla niej walką. Antosia zmaga się z autyzmem dziecięcym, padaczką, upośledzeniem umysłowym w stopniu głębokim, niepełnosprawnością ruchową, zaburzeniami psychicznymi, zaburzeniami układu trawiennego i oddechowego. Od czasu diagnozy stan córeczki znacznie się pogorszył, a choroba męczy ją coraz bardziej.  Nasilają się problemy z oddychaniem, dlatego Tosia wspierana jest tlenoterapią, ale to nie wystarczy. Potrzebuje respiratora! Chcemy zapewnić jej rehabilitację i odpowiedni sprzęt medyczny, by zminimalizować jej cierpienie i zapewnić trochę ulgi w codziennym życiu. Każda infekcja jest dla niej śmiertelnym zagrożeniem, przez co bardzo często bywamy w szpitalu... Z kolei nasza Zuzia nadal wymaga intensywnej rehabilitacji, terapii, leczenia padaczki lekoopornej i zespołu Smith – Magenis. Starsza córcia zmaga się także z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym, niepełnosprawnością ruchową oraz autyzmem. Pragniemy zapewnić jej odpowiednią terapię, która wesprze jej optymalny rozwój i pozwoli zatrzymać chorobę genetyczną. Zuzia dzięki ćwiczeniom zdobywa nowe umiejętności, a padaczka nie postępuje aż tak agresywnie. Przed nią jednak jeszcze wiele lat walki o zdrowie. Będziemy nadal wspierać Zuzkę w drodze po lepsze jutro, bo jest tego warta. Z każdym rokiem potrzeby dzieci są większe. W najbliższym czasie będziemy musieli zakupić wiele sprzętów rehabilitacyjnych i opłacić terapie, które ułatwią funkcjonowanie naszym córeczkom. Koszty są porażające.  Jest nam niezwykle trudno, ale walczymy dalej. Każdy rodzic nas zrozumie – dla ukochanych dzieci człowiek jest w stanie przenieść góry. Robimy wszystko, aby zapewnić naszym córeczkom jak najlepszą przyszłość, rozwój i życie bez cierpienia… Jednak bez waszej pomocy nie damy rady. Prosimy o ponowne wsparcie, nie odwracajcie wzroku od naszych córeczek. One zasługują na życie bez bólu… Nie na ciągły strach, płacz i cierpienie. Rodzice Zuzi i Antosi Razem dla Zuzi i Antosi 💚

8 513,00 zł ( 5,33% )
Brakuje: 151 062,00 zł
Dawid Zawistowski
Dawid Zawistowski , 33 lata

Tamtego dnia świat się zatrzymał... Pomóż Dawidowi wrócić do sprawności❗️

Od tamtego wypadku minęły lata, jednak do dzisiaj robi nam się słabo na wspomnienie tamtego dnia. Codziennie dziękujemy, że nasz syn żyje... 11 stycznia 2018 roku. Dawid uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Samochód, którym jechał, zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Na miejscu wypadku musiał być reanimowany, zaintubowany, a następnie w ciężkim stanie przetransportowany na oddział intensywnej terapii w Opolu.  Lekarze robili, co mogli, aby poradzić sobie z licznymi obrażeniami wielonarządowymi. Niestety ich walka z każdą minutą stawała się coraz trudniejsza Diagnoza była druzgocąca – Dawid doznał urazu wielonarządowego, w tym złamania kręgosłupa i poważnego urazu mózgu! Lekarze nie dawali mu żadnych szans na powrót do normalności... Po długich miesiącach śpiączki, w kwietniu 2018 roku, Dawid został przewieziony do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Fundacji Światło w Toruniu, gdzie rozpoczął długą drogę powrotu do zdrowia. Dzięki intensywnej rehabilitacji i ciężkiej pracy personelu, Dawid powoli zaczął odzyskiwać siły. Wybudził się, zaczął mówić, poznawać bliskich i odzyskiwać świadomość! To był pierwszy promyk nadziei na powrót do normalności. Jednak wypadek pozostawił trwałe skutki. W styczniu 2019 roku Dawid trafił na 5-tygodniową rehabilitację do szpitala w Bydgoszczy, ale to nie wystarczyło. Potrzebna była dalsza, intensywna rehabilitacja w prywatnej klinice. To ogromne wyzwanie finansowe i nie jedyne... Dawid niedawno przeszedł kolejną operację, tym razem wydłużenia ścięgna Achillesa, będącą następstwem spastycznego niedowładu czterokończynowego. Walka o jego zdrowie trwa i będzie trwała, ale już dzisiaj widzimy, że ta ciężka praca i wsparcie nie idą na marne! Dawid ostatnio osiągnął coś niezwykłego – po raz pierwszy od wypadku stanął samodzielnie na własnych nogach! To moment, na który wszyscy czekaliśmy z ogromną nadzieją i wzruszeniem. Ten mały, ale znaczący krok pokazuje, jak ogromną siłę i determinację ma Dawid w walce o powrót do normalności.  Przed Dawidem jednak kolejna trudna próba. Na 21 października 2024 roku zaplanowana jest operacja nogi w obrębie kolana, dzięki której Dawid będzie miał szansę zacząć wstawać i ponownie spróbować uczyć się chodzić! Po operacji czeka go długotrwała rehabilitacja oraz konieczność zakupu specjalistycznych ortez, które pomogą mu w odzyskaniu sprawności. To kluczowy zabieg, który może otworzyć drzwi do ponownego nauczenia się chodzenia.  Lekarze są ostrożnie optymistyczni, ale to dopiero początek kolejnego etapu rehabilitacji, który będzie wymagał intensywnej pracy i specjalistycznej opieki. Każdy dzień to walka, w której liczy się każda godzina terapii i wsparcia. Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy Dawid będzie miał szansę na coraz większą samodzielność i lepszą jakość życia. Prosimy, bądźcie z nami w tej trudnej drodze – razem możemy zdziałać cuda! Rodzice

2 660,00 zł ( 5,32% )
Brakuje: 47 340,00 zł
Rafał Suski
Rafał Suski , 39 lat

Spokojne życie przerwane tragicznym wypadkiem. Pomóż Rafałowi postawić samodzielny krok!

Do tej pory uważałem się za ogromnego szczęściarza. Kochająca żona, malutka córeczka, praca, która była jednocześnie moją pasją... Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie narzekałem, ciesząc się każdym dniem. Teraz - po wypadku - zdałem sobie sprawę, że mając przy sobie rodzinę i fajną pracę, człowiek nie myśli o tym, jakie życie może być kruche. Maj to piękny miesiąc. Wszystko budzi się do życia, dni stają się dłuższe. Lubię ten czas. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że w jednej chwili można stracić wszystko, co nas do tej pory spotkało. Widząc przed sobą światła nadjeżdżającego pojazdu, nie zdążyłem nawet poczuć strachu. Nie byłem w stanie zareagować. Skręcić, zjechać na pobocze... Zupełna bezradność. Później długo trwająca ciemność i nagle szpital. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Nie pamiętam nic oprócz ciągnika wymuszającego pierwszeństwo. Jestem Rafał i w tym roku będę obchodził 36 urodziny. Jeszcze tyle życia przede mną, a w jednej chwili mogłem je stracić. Moja codzienność przed wypadkiem była naprawdę piękna. Każdego dnia doceniałem chwile spędzone z rodziną. Oprócz tego praca, sprawiająca wiele satysfakcji i radości. Mając tak wspaniałe życie, żaden poranek nie był trudny. Do tej pory pracowałem jako specjalista od BHP oraz PPOŻ. W weekendy prowadziłem imprezy jako DJ.  Podczas śpiączki, lekarze powiedzieli żonie, że mój stan jest krytyczny. Miałem wstrząs krwotoczny, stłuczone płuca, nerki. Złamaną kość ramienną, łokciową, promieniową… To tylko kilka problemów, z jakimi przyszło mi się zmagać w trakcie pobytu w szpitalu. Postawiono na mnie krzyżyk, a przecież mam jeszcze tak wiele do zrobienia, tak bardzo kocham życie. Ta wewnętrzna siła, spowodowała, że dziś jestem tu, gdzie jestem. Na mojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi walczyć o zdrowie i sprawność.  Swoje życie zawdzięczam wielu lekarzom. Wykonane przez nich operacje sprawiły, że żyję. Poruszam się na wózku, jednak chciałbym być jeszcze bardziej sprawny i samodzielny. Aktualnie mam jedno bardzo ważne dla mnie marzenie. Chciałbym towarzyszyć mojej córeczce w jej pierwszych spacerach i tak jak ona stawiać pierwsze kroki.  Kilka dni temu zostałem poinformowany, że zakwalifikowałem się do 6-miesięcznej rehabilitacji. Tylko intensywna praca nad moimi mięśniami daje mi szansę na powrót do zdrowia sprzed wypadku. Niestety, koszt rehabilitacji jest ogromny i nie do udźwignięcia. Zwracam się z prośbą o wsparcie, by za jakiś czas znów móc wrócić do życia, które tak bardzo kochałem. Rafał

4 969,00 zł ( 5,3% )
Brakuje: 88 649,00 zł
Maja Krzaczek
Pilne!
Maja Krzaczek , 9 lat

STAŁA SIĘ TRAGEDIA❗️4 wznowa u naszej małej córeczki! Nie oddamy jej śmierci!

Tragedia! Znów tu jesteśmy, znów przyszła śmierć! Zastała moją córeczkę niespodziewanie, kiedy myśleliśmy, że uda się pokonać chorobę! Pamiętacie, jak 3 lata temu, kiedy błagaliśmy o życie naszego dziecka? Wtedy pisaliśmy do Was – nasze dziecko to chodzący nowotwór, na badaniu cała świeci, w głowie ma 3 guzy o łącznej wielkości 14 cm. Teraz kiedy wyszły wszystkie włoski, widać wypukłości na głowie, w dodatku w brzuszku guz – 10 cm, zajęty kręgosłup, klatka piersiowa, a w żyłach chemia, którą lekarze toczą nawet 27 godzin bez przerwy! Dzięki Wam dostaliśmy te 3 lata naznaczone heroiczną walką o życie, naszej córeczki! Były dni kiedy płakaliśmy z rozpaczy i takie, kiedy łzy płynęły ze szczęścia! Maja żyje do teraz tylko dlatego, że lekarze dali jej szansę i nie pomylili się! Majeczka walczyła przez te wszystkie miesiące jak lew, zadziwiała wszystkich lekarzy i nas, tym swoim uporem i optymizmem, którego nam tak często brakowało.  Te 3 lata to piekło, przez które idziemy razem i to nam wystarcza – byliśmy gotowi na kolejne 3 lata walki, jeśli na końcu byłaby wygrana! Zamiast zwycięstwa nad rakiem jest szok i niedowierzanie! Piszemy te słowa wiedząc już ze stało się coś strasznego!  Przyjechaliśmy na kontrole i 12 cykl chemioimmunoterapii, przyjechaliśmy do szpitala pożycie, a znów stoimy oko w oko ze śmiercią! Maja gorzej się poczuła, powiedziała, ze boli ją głowa. To, co wykazały badania, było jak najkoszmarniejszy sen! WZNOWA W TRAKCIE LECZENIA!  Majeczka ma przerzut do mózgu! Lekarze musieli działać niemal błyskawicznie!  Blok operacyjny, ratowanie życia i OIOM! To wszystko działo się niemal w jednej chwili! Przyjechaliśmy, by dalej wygrywać tę wojnę, a po chwili Majeczka walczyła o życie na sali operacyjnej! Przed nią kolejna bardzo skomplikowana operacja usunięcia guza w całości! Jeśli się powiedzie, otworzą się kolejne drzwi i Maja dostanie kolejną szansę! Po operacji ratującej życie Majeczka ma niedowład lewej strony ciała. Wie, że znów dzieje się coś złego. Jest dużą dziewczynką, a ostatnie 3 lata sprawiły, że wydoroślała jeszcze bardziej! Nie umiemy odpowiedzieć na pytanie, co będzie teraz, boimy się jej mądrego spojrzenia, pełnego bólu i nadziei.  Czujemy  się dokładnie tak jak wtedym gdy pierwszy raz postawiono rozpoznanie! Lekarze nie wiedzieli co pierwsze oglądać – trzy wielkie guzy w głowie, guz w brzuszku, wielki 10-centymetrowy i liczne przerzuty. Rak w natarciu, niemal pochłaniał naszą córeczkę. Błyskawiczne decyzje lekarzy i podanie chemii, ocaliło jej życie. Sińce pod oczami paradoksalnie uratowały jej życie, bo do tego czasu, nie byłoby jej z nami… Majeczka już dawno przestała pytać, kiedy to wszystko się skończy, kiedy wyjdziemy ze szpitala – pogodziłą się z tym ze tak teraz wygląda jej rzeczywistość. Dzieci szybko akceptują ponurą rzeczywistość – płaczą już potem tylko rodzice!  Najważniejsza osoba z naszej rodziny walczy ze wszystkich sił, a rezultatem będzie życie lub śmierć. Nikt nie powinien nigdy oglądać swojego dziecka w takim stanie, żadna matka nie powinna zbierać włosów z poduszki swojego dziecka. Dla nas czas się zatrzymał – wszystkie zegary przestały bić. Potrzebujemy pomocy, by ratować nasze dziecko. O tę pomoc błagamy znów Ciebie – człowieka, który spojrzał w oczy naszej córeczki, piękne oczy, które proszą dzisiaj o ratunek… –––––––––––––––––––– Licytacje dla Mai – > KLIK Obserwuj Maję na Facebooku –> KLIK  

92 686,00 zł ( 5,29% )
Brakuje: 1 656 569,00 zł
Justyna Kocjan
Justyna Kocjan , 40 lat

Justyna uległa wypadkowi! Potrzebna pomoc!

Mam na imię Justyna i uległam wypadkowi na rowerze! W wyniku siły upadku złamałam prawą rękę, żuchwę w aż trzech miejscach i straciłam zęby. Uszkodziłam nerw błędny w wyniku obrażeń w obrębie szyi oraz przecięłam brodę. To zdarzenie w jednej sekundzie zmieniło całe moje dotychczasowe życie i dziś zmuszona jestem prosić o pomoc…  Nigdy nie zapomnę tego tragicznego dnia! Od razu po upadku z roweru  doznałam silnego krwotoku i straciłam przytomność. Z miejsca zabrała mnie karetka. Trafiłam na oddział chirurgii szczękowej, gdzie lekarz nastawił żuchwę, zadrutował szczękę i usunął odłamki zębów. Byłam przerażona! Konieczna była też operacja, którą przeszłam po dwóch dniach. Zabieg polegał na scaleniu kości i wstawieniu tytanowej płytki. Niestety, wkrótce czeka mnie kolejna operacja – usunięcia pokruszonych korzeni zębów, czego nie udało się zrobić przy ostatnim zabiegu,  ze względu na liczne złamania. A za pół roku, jeśli nie będzie komplikacji, przejdę reoperację i wyciągnięcie tytanowej płytki… Obecnie nadal nie mogę gryźć, mam trudności z połykaniem, oddychaniem i odczuwam uporczywe dolegliwości bólowe. Od czasu wypadku zmagam się z męczącym kaszlem i wymiotami przez uszkodzenie układu nerwowego. Niestety kontynuacja leczenia, rehabilitacja, dalsze leczenie stomatologiczne i ortodontyczne kosztuje majątek. Nie dam rady wszystkiego opłacić z własnej kieszeni! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Przede mną jeszcze długa i wyboista droga do pełni zdrowia. Każda wpłata jest dla mnie niezwykle cenna!  Justyna

5 632,00 zł ( 5,27% )
Brakuje: 101 134,00 zł