Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Zięba
Marcin Zięba , 50 lat

Udar odebrał Marcinowi sprawność... Proszę, pomóż mu ją odzyskać!

W październiku 2023 mój kochany mąż przeszedł udar niedokrwienny mózgu! Do dziś przebywa w szpitalu, a ja, nasza 18-letnia córka i 6-letni synek z niecierpliwością czekamy aż wróci do domu! Bez Waszej pomocy będzie to niezwykle trudne! Proszę o wsparcie dla Marcina! Przed wystąpieniem udaru mąż przez trzy tygodnie czuł się bardzo osłabiony. Trafił na oddział neurologiczny, gdzie przechodził badania. Niestety pewnego dnia upadł, a badania wykazały zablokowaną tętnice! Trzeba było przenieść go na OIOM! Tam przeprowadzono zabieg trombektomii mechanicznej, czyli usunięcia skrzepu. Mimo że sytuacje udało się dość szybko opanować, udar pozostawił naprawdę poważne ślady… Marcin do dzisiaj przebywa w szpitalu, jest na oddziale rehabilitacyjnym. Ma niedowład lewostronny. Jego lewa noga jest w coraz lepszej kondycji, niestety z ręką jest gorzej. Mąż ma różne dni. Czasami jest rozmowy, wszystko pamięta. Niestety czasami jest inaczej i występują u niego poważne problemy z pamięcią… Sytuacja wpłynęła bardzo źle na jego psychikę. Cierpi na stany depresyjne. Oprócz tego ma też zapalenie nerek. Codziennie poddawany jest rehabilitacji. Porusza się na wózku, choć podejmuje próby chodzenia z pomocą specjalnego sprzętu.  Marcin zawsze pracował fizycznie, był bardzo aktywny. Dla takiej osoby sytuacja braku sprawności jest jeszcze trudniejsza do zniesienia. Mąż uwielbia naprawiać różne sprzęty i teraz martwi się, czy jeszcze kiedyś uda mu się zrobić coś np. za pomocą lutownicy. Ja wierzę, że tak! Że będzie mógł wrócić do sprawności! Przed nami jednak daleka i kosztowna droga. Zwracam się z prośbą o wpłaty, bo chcę zapewnić Marcinowi ciągłość leczenia i rehabilitację na dobrym poziomie, Chcę zawalczyć o jego sprawność. Będę bardzo wdzięczna za pomoc! Izabela, żona

1 520,00 zł ( 5,71% )
Brakuje: 25 076,00 zł
Gracjan Woroszczak
Gracjan Woroszczak , 29 lat

Dostałem wyrok śmierci – Gracjan potrzebuje Twojej pomocy, by dalej żyć!

Nieuleczalna, śmiertelna choroba, która każdego dnia może zabrać mi to, co najważniejsze, może odebrać mi życie... Boję się tego dnia, kiedy zacznę się dusić, kiedy złapanie, choć małej ilości powietrza, będzie niemożliwe, bo choroba całkowicie zawładnie moim ciałem. To normalne, że jako młody człowiek snuję plany na przyszłość, ale być może nigdy nie będę mógł ich zrealizować, bo mukowiscydoza zdąży mnie zabić... Proszę, pomóż mi zapewnić środki na roczne leczenie, które odsunie ode mnie widmo śmierci... Poznaj moją historię: Żyję z wyrokiem śmierci. Według statystyk zostało mi kilka lat. Większość chorych na mukowiscydozę nie dożywa trzydziestki... Tak bardzo chcę żyć, tak bardzo… Choroba to jednak zawzięty przeciwnik, który dusi, kradnie oddech i ze wszystkich sił chce ukraść mi życie. Walczę o każdy dzień. Potrzebuję Twojej pomocy, żeby po prostu tu zostać… Na pierwszy rzut oka ktoś mógłby powiedzieć, że jestem okazem zdrowia. Tak właśnie działa ta choroba, atakuje od wewnątrz, często nie dając żadnych zewnętrznych objawów. Wyglądam normalnie, ale moje narządy trawi śmiertelny przeciwnik, dusiciel. Mukowiscydoza to ciężka choroba genetyczna. Atakuje cały organizm, głównie układ oddechowy, pokarmowy, niszczy płuca, oskrzela, trzustkę. Wypełnia je gęstym i lepkim śluzem... Ciężko mi jeść, ciężko oddychać, bardzo szybko się męczę, jeszcze częściej choruję.  Żyję pod dyktando choroby. Walczę o oddech, o każdy dzień. O brak bólu, o możliwość wzięcia oddechu bez kłucia w klatce piersiowej... To choroba przewlekła. Atakuje każdego dnia, niszcząc radość życia... Wstaję wcześnie rano, robię inhalację, potem drenaż, aby pozbyć się śluzu, który zalewa mi płuca. I tak kilka razy dziennie… Tak jest, jeśli nie jestem akurat w szpitalu. Niestety bywam w nim często. Zapalenia płuc, oskrzeli to moja codzienność. Żyję ze śmiertelną i nieuleczalną chorobą, a każdy mój dzień to walka o oddech. Nie uwolnię się od mukowiscydozy – medycyna nie wymyśliła jeszcze na to sposobu. Mukowiscydoza jest nieuleczalna, nie ma na nią lekarstwa. Chciałabym jednak zrobić wszystko, aby moje życie mogło trwać jak najdłużej. 9 lat – tyle moi rodzice żyli w nieświadomości tego, co mi dolega. Ciągle chorowałem, ciągłe infekcje, pobyty w szpitalach… W końcu zaniepokoiło to lekarzy. Trafiłem do szpitala w Rzeszowie, skąd po wykonaniu jednego badania natychmiast skierowano mnie do Warszawy do Instytutu Matki i Dziecka. Diagnoza była druzgocąca. Oznaczała, że moje życie już zawsze będzie toczyć się pod dyktando walki z mukowiscydozą i że prawdopodobnie choroba zakończy je o wiele wcześniej… zbyt wcześnie. Od diagnozy każdy dzień jest walką o oddech. Skończyło się normalne życie. Zabawa, szkoła, czas wolny… Nie znałem takiego pojęcia, u mnie były ciągłe inhalacje, drenaż, lekarstwa, a zamiast wakacji – pobyty w szpitalach. Aby przedłużyć  życie, potrzebuję leków, codziennie do końca moich dni. Moje leczenie jest niestety bardzo kosztowne –  lekarstwa, sprzęt rehabilitacyjny, wyjazdy do lekarzy. Do specjalistów jeżdżę nawet 300 kilometrów w jedną stronę! Za kilka lat może okazać się, że będę potrzebował przeszczepu płuc, co niestety też wiąże się z ogromnymi kosztami. Dla mnie liczy się każda złotówka. Dla Ciebie to tylko moneta, ale dla mnie to życie! To cegiełka, która daje mi siłę i środki, żeby walczyć z chorobą. Statystyki są przerażające. W Polsce chorzy na mukowiscydozę nadal umierają zbyt wcześnie. Bardzo drogie leki, brak refundacji i dostępności fizjoterapii. Dorośli z mukowiscydozą nie są objęci kompleksowym leczeniem, a tylko ono pozwala mi żyć. Sam nie jestem w stanie zdobyć takich pieniędzy! Proszę, pomóż mi, bo każde wsparcie pozwala wydłużyć moje życie! Nie tworzę planów na przyszłość, bo możliwe, że ona nigdy nie nadejdzie – mukowiscydoza zdąży mnie zabić. Dlatego nie marzę o przyszłości, marzę tylko o jednym, by żyć. Do tego potrzebuję jednak leczenia, specjalistycznych sprzętów i… Twojej pomocy. Proszę, bądź ze mną w tej trudnej walce. Gracjan  

2 430,00 zł ( 5,71% )
Brakuje: 40 124,00 zł
Grzegorz Sieczko
Grzegorz Sieczko , 41 lat

Nowy wózek to szansa na aktywne życie - pomóż!

Kiedy byłem dzieckiem, przeżyłem ciężki wypadek samochodowy. Razem z rodzicami długo walczyłem o poprawę sprawności, spędziłem godziny na rehabilitacji, ale w końcu musiałem pogodzić się z losem. Skoro mam spędzić resztę życia na wózku, chcę korzystać z możliwości, jakie daje świat! Jeszcze kilka lat temu mogłem zawsze liczyć na pomoc rodziców. Niestety, nasze szczęście nie trwało wiecznie. Rodzice zmarli na nowotwór – w 2019 roku tata, a rok później mama, którą zaatakował rak płuc i odeszła na moich oczach. Zanim podniosłem się po śmierci rodziców minęło trochę czasu, a los już szykował dla mnie kolejne wyzwanie: musiałem opuścić rodzinny dom i przenieść się do wynajmowanego mieszkania. Na przekór swoim ograniczeniom chcę być stale aktywny – zatrudniłem się w gastronomii, ale większość moich zarobków pochłania czynsz. Mimo renty nie jestem w stanie sobie pozwolić na większy wydatek, jakim jest wózek. Wynajmowane mieszkanie nie jest niestety dostosowane do moich potrzeb – przy każdym wyjściu z domu muszę pokonywać schody. Dla zdrowego człowieka to tylko kilka kroków, żaden problem. Dla mnie to ogromna przeszkoda – codzienne zjeżdżanie niszczy mój wózek. Już wiele razy musiałem go naprawiać, ale nie mogę się dalej oszukiwać – potrzebuję nowego! Udało mi się uzyskać dofinansowanie na wózek inwalidzki aktywny z NFZ i Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie na część kwoty, ale nadal brakuje mi kilkunastu tysięcy.  Proszę, pomóżcie mi uzbierać na nowy wózek. Świat stoi przede mną otworem – z Waszym wsparciem będę mógł wyjść mu naprzeciw!  Grzegorz

926,00 zł ( 5,7% )
Brakuje: 15 298,00 zł
Kaja Niedbał
Pilne!
Kaja Niedbał , 6 lat

Jej największym marzeniem jest pomagać innym❗️Pomóż opłacić kosztowne leczenie Kai 🚨

Nasza Kaja ma dopiero 5 lat, ale przeszła już bardzo wiele… Czasem w chwilach słabości zadaje nam pytanie: “Dlaczego muszę mieć te wszystkie operacje? Dlaczego ja? To bardzo mnie boli”... A my nie wiemy, co jej wtedy odpowiedzieć. Chcielibyśmy obiecać, że zrobimy wszystko, by nie musiała już dłużej cierpieć. Z Waszą pomocą to będzie możliwe. Prosimy o wsparcie! Kaja choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną – achondroplazję. Byliśmy zrozpaczeni, gdy poznaliśmy diagnozę. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać natychmiast… Córeczka w swoim krótkim życiu przeszła już sporo operacji – uszek, migdałków, na szpotawość nóżek i wydłużanie podudzi. Achondroplazja bowiem, to nie tylko krótkie kończyny, to także szpotawość kolan, przewlekłe problemy z uszami, lordoza, ryzyko zwężenia otworu wielkiego czaszki, a także wiele innych wyzwań. Wydaliśmy już mnóstwo pieniędzy – w skarbonce na oszczędności widać dno… Zdrowie Kai jest jednak dla nas najważniejsze.  Obecnie jedynym możliwym leczeniem jest mechaniczne wydłużanie kości i/lub leczenie farmakologiczne jedynym lekiem na świecie. Niestety nierefundowanym.  Ortopedzi rekomendują wykonanie kolejnego wydłużania nóg, a także rąk na początku 2025 roku. Równolegle chcemy rozpocząć roczną terapię nierefundowanym lekiem, który daje Kai nadzieję na sprawność… Koszty są ogromne… Przeraża nas wysokość paska tej zbiórki, ale wierzymy, że z pomocą wielu ludzkich serc, jesteśmy w stanie osiągnąć sukces… Kaja jest bardzo rozważną, spokojną, grzeczną dziewczynką. Niestety przez częste nieobecności, pobyty w szpitalu, zabiegi i operacje, ma problem w zacieśnianiu więzi z rówieśnikami. Uwielbia jednak prace plastyczne, malowanki, wycinanie i wszystkie kreatywne prace. Jesteśmy z niej bardzo dumni! Cieszymy się, że taka aktywność daje jej namiastkę normalności i szczęśliwego dzieciństwa… Mamy jeszcze młodszego synka, który już teraz jest od niej wyższy! Jej małe rączki i nóżki sprawiają, że codzienne czynności są trudniejsze. Dosięgnięcie do umywalki, pedałów od roweru czy podrapanie się po główce to dla Kai wyzwanie. Nawet kontakty w domu, schody i umywalka są dostosowane pod jej niski wzrost. Nasza córeczka ma bardzo ważne marzenie. Gdy będzie dorosła chciałaby pomagać ludziom takim, jak ona... Ale żeby to zrobić, potrzebuje jeszcze kilkudziesięciu centymetrów, żeby dosięgnąć do stołu operacyjnego. Uchylilibyśmy jej nieba. Jesteśmy jednak świadomi, że sami nie damy rady zapewnić Kai odpowiedniego leczenia. Koszty są zbyt wysokie, dlatego musimy poprosić o pomoc. Wierzymy, że wspólnie z Wami możemy dokonać cudu… Rodzice

135 826,00 zł ( 5,69% )
Brakuje: 2 247 153,00 zł
Sunnatullo Hikmatov
Pilne!
Sunnatullo Hikmatov , 7 miesięcy

Stan krytyczny❗️Mamy tylko 2 tygodnie na ratunek dla 6-miesięcznego chłopca❗️

Wiosną 2024 roku urodził się nasz długo wyczekiwany synek. Moja ciąża przebiegała bardzo dobrze. Nigdy nie pomyślałabym, że chwilę po narodzinach będziemy musieli walczyć o jego życie! Nasze szczęście trwało tylko do momentu wyjścia ze szpitala, zaledwie kilka dni... Okazało się, że nasz synek urodził się z chorą wątrobą! Po wypisie ze szpitala zauważyliśmy, że jego brzuszek zaczął się powiększać, a skóra nagle zrobiła się żółta. Natychmiast udaliśmy się do pediatry. Rozpoczęły się długie miesiące męki, wędrówki po klinikach i próby postawienia diagnozy aż przez trzy miesiące. Cały ten czas czułam, że z synkiem dzieją się straszne rzeczy. Coraz gorzej jadł, był bardzo marudny, jego osłabienie się nasilało, a brzuszek rósł z tygodnia na tydzień. Po tych długich cierpieniach, w połowie sierpnia postawiono przerażającą diagnozę – marskość wątroby. Byliśmy w szoku... Jednak nie to było najgorsze! Usłyszeliśmy, że mamy zaledwie kilka tygodni, by przeprowadzić przeszczep wątroby! Inaczej nasz synek umrze... Tuliłam go w ramionach i głośno powtarzałam, że to niemożliwe, że nie pozwolę na to... Niestety, w naszym kraju takie operacje nie są wykonywane. Skierowano nas do centrum transplantologii w tureckiej klinice Medical Park. I wtedy otrzymaliśmy kolejny cios – koszt operacji to minimum 50 000 dolarów! Żyjemy na wsi i niestety z naszych oszczędności życia mogliśmy opłacić tylko wyrobienie dokumentów, bilety i przyjazd do kliniki na diagnostykę… Więcej nie mamy! Mamy dwie drogi – poddać się i patrzeć, jak nasz ukochany synek umiera albo jak najszybciej zebrać potrzebną kwotę i uratować jego życie!  To przerażająca rzeczywistość. Teraz jak nigdy rozumiemy, że życie ma swoją cenę. Błagamy o pomoc. Zostały nam dwa tygodnie, w tym czasie lekarze mogą podtrzymać funkcjonowanie wątroby naszego dziecka… A co potem, aż boimy się pisać, co może się wydarzyć. Błagamy o pomoc! O każdą złotówkę! Rodzice

12 640,00 zł ( 5,69% )
Brakuje: 209 168,00 zł
Teresa Sieracka
Teresa Sieracka , 66 lat

Tętniak zniszczył życie naszej mamy❗️POMOCY 🚨

Moja mama Teresa to niezwykle ciepła i pomocna osoba. Wspierająca żona i kochająca babcia 4. wnucząt.  Od 8 lat poświęcała cały swój czas, opiekując się naszym ojcem, który jest po udarze. Często pomagała innym, oddawała całe swoje serce! Lubiła wolny czas spędzać przy pracach ogrodowych, to ją odprężało... Niestety wszystko miało się niebawem zmienić… Rok 2021 był punktem zwrotnym w życiu naszej rodziny. Mama dowiedziała się, że ma tętniaka. Wspieraliśmy ją bardzo w tym trudnym czasie, chcieliśmy, by walczyła o swoje zdrowie i życie. Miała przecież przed sobą jeszcze mnóstwo czasu… Po wielu konsultacjach lekarze zaproponowali operację. Ta niestety, niosła za sobą ogromne ryzyko wystąpienia wielu skutków ubocznych –  niedowład, utrata pamięci, stan wegetatywny. Z drugiej strony bez operacji, życie mamy było w ogromnym niebezpieczeństwie… Żadna z możliwych rozwiązań nie była dobra. Mama bardzo obawiała się powikłań i nie chciała stać się dla nas ciężarem – zrezygnowała więc z operacji. Wszystko było dobrze do 18 grudnia. Jedząc śniadanie, niespodziewanie zasłabła. Tato wezwał pogotowie, które natychmiast przewiozło ją do szpitala w Chojnicach. Tam po wstępnym przebadaniu przetransportowano ją helikopterem do Gdańska, gdzie podjęto decyzje o natychmiastowej operacji. Na szczęście przebiegła pomyślnie, jednak jej następstwa są tragiczne. U naszej mamy utrzymuje się prawostronny paraliż, problemy neurologiczne, trudności w mówieniu i komunikowaniu się. 3 tygodnie przebywała w śpiączce farmakologicznej.  Gdy udało się ustabilizować jej stan zdrowia, lekarze zalecili intensywną rehabilitację. Mama niestety nie kwalifikuje się na rehabilitację w ramach NFZ. Konieczne jest odbycie turnusu w prywatnej klinice, co generuje miesięcznie ogromne koszty. Mimo wsparcia najbliższych są to kwoty, które przekraczają nasze możliwości finansowe. To jedyna szansa, by nasza mama odzyskała zdrowie, sprawność i radość życia. Wszyscy bardzo za nią tęsknimy, dlatego musimy zrobić wszystko, by miała szansę na powrót do swojej dawnej, spokojnej i szczęśliwej codzienności. Prosimy o pomoc. Każda złotówka jest na wagę złota! Syn i najbliżsi Teresy

11 541,00 zł ( 5,68% )
Brakuje: 191 374,00 zł
Justyna Żubertowska
Justyna Żubertowska , 36 lat

Nie uda mi się odzyskać sprawności, ale wciąż mam szansę na samodzielność❗️ Pomożesz❓

Mam na imię Justyna i od 2000 roku poruszam się na wózku inwalidzkim. Moja codzienność nie jest łatwa, nie znam życia w pełnej sprawności i niestety już nigdy nie poznam. Dążę do tego, by moja codzienność nie była aż tak trudna i wymagająca. Pomożesz mi? Moje problemy zaczęły od bardzo szybko postępującej skoliozy. Byłam jeszcze dzieckiem, które wtedy nie sądziło, że resztę życia spędzi na wózku inwalidzkim. Przeszłam wiele zabiegów wstawiania implantów, które wraz z moim wzrostem trzeba było wymieniać. Niestety po czasie lekarze stwierdzili, że ta metoda nie przynosi efektów, ja zbyt szybko się rozwijałam, a choroba zbyt szybko postępowała. Przez jakiś czas chodziłam w gorsecie, który również nie przynosił poprawy. Było tylko gorzej. Pojawiła się jednak nadzieja, która bardzo szybko zmieniła się w walkę o życie. Przeszłam intensywną rehabilitację, wyjęcie implantów i operację, która mogła skończyć się tragicznie. Lekarze walczyli o moje życie. Po operacji bardzo długo dochodziłam do siebie. Miesiąc spędziłam na oddziale intensywnej terapii, gdzie musiałam być wspomagana respiratorem. Lekarze mówili, że jeśli przeżyję – zdarzy się cud.  Na szczęście żyję, ale od 23 lat poruszam się na wózku inwalidzkim. Już nigdy nie będę chodzić. Codzienność moja i mojego męża jest niezwykle wymagająca. Mieszkamy w bloku na 8 piętrze. Abym mogła swobodnie zjechać windą na dół, mąż musi dźwigać mnie razem z wózkiem na piętro, na którym znajduje się główna winda dostępna dla wszystkich mieszkańców bloku. Mąż jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale nie ma kręgosłupa ze stali. Ratunkiem dla nas byłaby platforma przyschodowa. Niestety koszt takiego sprzętu jest porażający. Mąż ze względu na opiekę nade mną musiał zrezygnować z pracy. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji finansowej, nie jesteśmy w stanie sami zakupić tak drogiego sprzętu.  Codziennie, co 4 godziny muszę być cewnikowana. Nie jestem w stanie samodzielnie zejść z wózka na łóżko i odwrotnie. Wymagam stałej, 24-godzinnej opieki i wsparcia. Ta codzienność jest wykańczająca. Platforma pozwoliłaby mi zaznać choć trochę samodzielności, swobody i odciążyłaby mojego wspaniałego męża. Zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie finansowe na ten cel. Będę wdzięczna za każdą przekazaną złotówkę. Wierzę, że otworzycie dla mnie swoje ogromne serca. Naprawdę bardzo potrzebuję pomocy! Być może dla Was to mały gest. Dla mnie szansa na szczęście i radość z samodzielności, którą możecie mi pomóc osiągnąć.  Justyna

3 927,00 zł ( 5,67% )
Brakuje: 65 222,00 zł
Leon Gaca
Leon Gaca , 8 lat

Chcemy zrobić wszystko, by choroba nie zamknęła go w swoim świecie!

Po wielu konsultacjach ze specjalistami, trudnych momentach, silnych emocjach, nasze dziecko otrzymało diagnozę: zaburzenia ze spektrum zespołu Aspergera. Nieproszony gość, który zostanie na zawsze...  Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby umożliwiać mu harmonijny rozwój i uczestniczymy w różnych terapiach takich jak trening umiejętności społecznych, zajęcia z psychologiem i logopedą. Chcielibyśmy skorzystać także z turnusu rehabilitacyjnego, dedykowanego dzieciom z zespołem Aspergera, ale jego koszty są bardzo wysokie. W związku z tym, po sugestiach znajomych, postanowiliśmy zgłosić się do fundacji i ludzi o dobrych sercach! Koszt takiego turnusu jest kolosalny, to 10900 zł. Natomiast jego działanie również wiele zmienia, jest niesamowicie skuteczny. Chcielibyśmy zacząć stymulować rozwój naszego dziecka jak najszybciej, by efekty były lepsze. Im szybciej zaczniemy, tym większe mamy szansę na jego lepszą przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie, to dla nas ogromnie ważne — to kwestia lepszej przyszłości, zdrowia i samodzielności naszego dziecka! Rodzice

702,00 zł ( 5,67% )
Brakuje: 11 661,00 zł
Arkadiusz Dorawa
Arkadiusz Dorawa , 32 lata

Tylko dalsza rehabilitacja daje mi szansę na zahamowanie skutków choroby! POMOCY!

Zaczęło się niepozornie, jednak diagnoza zmieniła wszystko. Teraz grozi mi wózek inwalidzki! Przez całe życie myślałem, że jestem zdrowy. Choroba przebudziła się niepostrzeżenie, niczym wygłodniały niedźwiedź. Kilka lat temu zaczął doskwierać mi przewlekły ból brzucha. Wylądowałem na SORze, na izbie przyjęć… W końcu po dokładnych badaniach usłyszałem – adrenomielnoneuropatia. Kompletnie nie rozumiałem, co to oznacza. Teraz jednak wiem, z czym walczę. Z chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Adrenomielnoneuropatia to choroba genetyczna, dająca pierwsze sygnały między 20 a 30 rokiem życia. Powoduje niedowład nóg. Przez około 1,5 roku od pierwszych objawów żyłem w niewiedzy… Wpłynęło to na rozwój choroby, której tempo stale przyspiesza. Jedynym moi ratunkiem jest stała i intensywna rehabilitacja. Dzięki Waszemu wsparciu miałem szansę na prywatną fizjoterapię, która znacząco przełożyła się na zahamowanie objawów choroby.  Niestety, środki się skończyły, musiałem zrezygnować ze współpracy z trenerem, co negatywnie wpłynęło na mój stan zdrowia. Choroba wytoczyła kolejne działa, straciłem większość wypracowanych efektów i zrozumiałem, że muszę wrócić do poprzedniego planu rehabilitacyjnego, bo ten, który oferuje NFZ w moim stanie jest już niewystarczający… Miesięczny koszt takiego pakietu to około 2 tysiące złotych. Dla mnie bardzo dużo. Przez rozwój choroby obecnie nie mogę pracować, przebywam na zwolnieniu lekarskim. Chcę jak najszybciej wrócić do pracy, jednak bez rehabilitacji moja nieobecność będzie się wydłużała… Nie mogę do tego dopuścić. Bardzo proszę o pomoc. Choroba postępuje, dziś chodzę już o kuli, a gdy jest bardzo źle muszę wyciągać chodzik. Neurolog rozkłada ręce. Rehabilitacja to moja jedyna deska ratunku. Bez Ciebie nie będę mógł jej opłacić. Proszę Cię o pomoc! Arek

1 812,00 zł ( 5,67% )
Brakuje: 30 103,00 zł