Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patryk Woźniczka
Patryk Woźniczka , 10 lat

„Nie poznawałam własnego dziecka…" – pomóż mojemu synkowi!

Codzienność zawsze była dla mojego synka wyzwaniem – ma diagnozę zespołu Aspergera. Jednak kilka miesięcy temu nastał moment, kiedy naprawdę się przeraziłam. Patryk w ciągu kilku minut potrafił zmienić swoje zachowanie o 180 stopni, przechodził ze śmiechu w płacz, z ekscytacji do agresji. Nie poznawałam własnego dziecka… Od początku miałam wrażenie, że Patryk jest inny. Coś w jego rozwoju wzbudzało mój niepokój. Dopóki uczęszczał do przedszkola, wszystko było w porządku. Opiekunki nie miały zastrzeżeń do jego zachowania ani współpracy z innymi dziećmi. Problemy rozpoczęły się w szkole – Patryk był przebodźcowany, nie potrafił skupić się na lekcjach, reagował wybuchowo na trudne sytuacje. Po szeregu konsultacji dostaliśmy diagnozę – zespół Aspergera. Rozpoczęliśmy terapię sensoryczną, uczęszczaliśmy na wizyty u psychologa – wszystko, by jak najlepiej zrozumieć, jak Patryk odbiera świat i ułatwić mu funkcjonowanie. Już myślałam, że najgorsze za nami i jesteśmy na dobrej drodze… Niestety, bardzo się myliłam! Pod koniec 2023 roku Patryk zachorował na anginę i po przejściu choroby jego zachowanie drastycznie się zmieniło. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje… Nastrój zmieniał mu się co kilka minut. Co chwilę pojawiały się wybuchy agresji, nad którymi synek nie panował. Nawet bzycząca zbyt głośno mucha mogła doprowadzić go do rozpaczliwego płaczu. Pojawiły się też zachowania autoagresywne, problemy z pamięcią. Zwiększyła się wrażliwość na dotyk i hałas. Ogromnie się bałam, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę! Myślałam, że tracę moje dziecko… Na konsultacjach pojawiły się sugestie, że to zespół PANDAS, który uaktywnił się po zakażeniu paciorkowcem. Choroba objawia się ostrymi zaburzeniami neuropsychiatrycznymi. Patryk codziennie walczy z trudnymi do zrozumienia dla zdrowych osób obsesjami i rytuałami, które są silniejsze od niego samego. Poziom ich intensywności każdego dnia jest inny, nie da się przewidzieć reakcji synka na stres. Życie i wykonywanie codziennych czynności są nie lada wyzwaniem! Kolejną przeszkodą jest u Patryka niedobór czynnika XII, który odpowiada za krzepliwość krwi. Synka męczą uporczywe krwotoki z nosa, co bardzo go stresuje. Cały czas walczymy z paciorkowcem – w organizmie nadal utrzymuje się stan zapalny. Z wymazu migdałków i gardła wyszedł paciorkowiec, a z nosa gronkowiec złocisty. W dalszych badaniach wyszło, że jelita zostały zaatakowane przez grzyby. Synek od stycznia bierze antybiotyki, witaminy, suplementy i leki przeciwzapalne. By potwierdzić diagnozę zespołu PANDAS potrzebne są dalsze badania. Chciałabym także, aby Patryk mógł na stałe korzystać z terapii sensorycznej i terapii Neuroflow, jednak to wiąże się z ogromnymi kosztami.  Daliśmy już z siebie wszystko, co mogliśmy! Wykonaliśmy ogrom badań, jednak nadal wiele zostało do zrobienia. Dlatego tak bardzo potrzebujemy waszego wsparcia. Będziemy wdzięczni za zrozumienie i każdy pomocny gest! Agnieszka, mama

1 894,00 zł ( 5,93% )
Brakuje: 30 021,00 zł
Adam Kucik
Adam Kucik , 7 lat

Jego uśmiech kryje walkę z chorobą❗️Razem dla Adasia 🚨

Pod uśmiechem tego szczęśliwego i ślicznego chłopca kryje się odbierająca mu dzieciństwo choroba. Nasz syn urodził się w 2017. roku i wtedy wydawało nam się, że jest zdrowym dzieckiem. Ciąża była zagrożona i kilkukrotnie musieliśmy stawić się na pobyt w szpitalu, jednak gdy Adaś przyszedł na świat – rozwijał się prawidłowo… Z czasem jednak zauważyliśmy, że coś jest nie tak... Specjalistyczna diagnostyka wykazała, że Adaś choruje na zespół Pandas i bartonellozę. Infekcje, które dla większości dzieci są niegroźne, w przypadku Adasia pobudzają jego układ odpornościowy, który atakuje tkankę mózgową. Powoduje to zmiany neurologiczne i behawioralne. W efekcie Adasiowi dokucza zespół obsesji i kompulsji, tiki ruchowe, lęki, ataki paniki, nadwrażliwość sensoryczna, nieharmonijny rozwój psychoruchowy oraz nadpobudliwość, które przeszkadzają mu w normalnym funkcjonowaniu… Nasz synek codziennie wkłada ogromny wysiłek, by pokonywać przeszkody i własne ograniczenia, ale bez kosztownego leczenia niestety nie będzie miał szansy na szczęśliwe dzieciństwo – takie, jak jego rówieśnicy. Synek bardzo interesuje się geografią, podróżami, uwielbia analizować mapy. Chcielibyśmy, żeby mógł w przyszłości spełniać swoje marzenia, realizować pasje... Adaś jest w trakcie długotrwałej antybiotykoterapii, a niedługo czeka go kosztowna terapia immunoglobulinami, która w Polsce nie jest refundowana przez NFZ. Pozostawienie naszego syna bez leczenia to skazanie go na cierpienie, a my nie możemy na to pozwolić! Będziemy nadal korzystać z regularnej opieki specjalistów — zwłaszcza lekarzy. Mając tyle wyzwań w walce o zdrowie naszego jedynego dziecka, musimy poprosić o wsparcie. Chcemy dać Adasiowi szansę na normalne życie. Każda pomoc jest dla nas niezwykle cenna.  Rodzice – Ewelina i Radek

7 232,00 zł ( 5,93% )
Brakuje: 114 683,00 zł
Tomasz Przybyła
Tomasz Przybyła , 39 lat

Mam tylko jedno marzenie - by ŻYĆ ❗️Proszę o pomoc ❗️

Mam na imię Tomek. Mam 39 lat, trójkę wspaniałych dzieci, kochaną żonę, mnóstwo planów na przyszłość i … nowotwór, który próbuje mi to wszystko odebrać. Proszę o Waszą pomoc w mojej walce na śmierć i życie! Wszystko zaczęło się w grudniu 2022 roku, kiedy złe wyniki krwi zapoczątkowały moją podróż po gabinetach lekarzy. Dużo schudłem i straciłem siły. Nie byłem w stanie pracować. W okolicy węzłów chłonnych pojawił się guz. Martwiłem się o własne zdrowie i rodzinę: Jak przetrwamy bez mojej pensji? Przecież jestem ojcem, odpowiadam za rodzinę… W czerwcu 2023 roku przeszedłem operację usunięcia guza w lewej pachwinie. Lekarze przeprowadzili biopsję. Gdy poznałem diagnozę, świat się dla mnie zatrzymał — złośliwy, rozlany chłoniak limfoblastyczny! Od tej pory minęło już wiele czasu, a ja nadal nie mogę rozpocząć leczenia… Pochodzę z małej miejscowości, dlatego każdy wyjazd do szpitala wiąże się dla mnie z kosztami, którym w tej chwili nie jestem w stanie sprostać. Z powodu braku pieniędzy musiałem zrezygnować z leczenia w Warszawie i obecnie oczekuję na przyjęcie w szpitalu w Częstochowie, która jest bliżej. W tym czasie nowotwór rośnie w siłę, a ja nieustannie cierpię… Ostatnie badania wykryły nowe zmiany pod obiema pachami i na szyi. Bomba tyka! Walka z rakiem wymaga ode mnie ogromnej siły, ale też pieniędzy. Te kończą się najszybciej… Potrzebuję Waszego wsparcia, by dalej móc korzystać z opieki onkologa i hematologa oraz wreszcie rozpocząć terapię. Choroba wdarła się w moje życie bez żadnego ostrzeżenia. Nie mogę pozwolić, by mi je odebrała. Chcę patrzeć, jak rosną moje dzieci i pokazywać im świat. Mam jeszcze tak wiele do zrobienia… Proszę, pomóżcie!

1 577,00 zł ( 5,92% )
Brakuje: 25 019,00 zł
Michaś Borkowski
Michaś Borkowski , 12 lat

Środki na leczenie są pilnie potrzebne! Pomoc dla Michasia!

Michaś przeszedł już tak wiele… Urodził się jako skrajny wcześniak. Cierpi na niedobór wzrostu, ma zespół Aspergera i wadę wzroku. Prosimy Was o pomoc w uzbieraniu funduszy na leczenie naszego synka hormonem wzrostu! Nasz kochany chłopiec przyszedł na świat 10 września 2012 roku. Był to dopiero 23, tydzień ciąży! Od początku dzielnie walczył, by być dziś na tym świecie. To, że żyje, jest cudem medycyny! Lekarze mówili nam, że ma 3% szans na przeżycie! Za nami wiele ciężkich pobytów w szpitalach…  Michaś ma zdiagnozowany zespół Aspergera i ADHD. Zawsze był też niższy, niż jego rówieśnicy, ale mieliśmy nadzieję, że to nadrobi. Niestety tak się nie stało. Dziś synek ma skończone 11 lat i tylko 118 centymetrów wzrostu. Według prognoz, bez wdrożonego leczenia urośnie do 145 cm. Sytuacja już teraz bardzo go dotyka, a w kolejnych latach będzie mu tylko trudniej... Jest jednak nadzieja. To terapia hormonem wzrostu! Michał dobrze zareagował na jego podanie. Niestety nie udało nam się zakwalifikować do refundowanego programu leczenia. Dostaliśmy propozycję rozpoczęcia terapii na własny koszt. Niestety cena jest ogromna i znacznie przekracza nasze możliwości finansowe. Codziennie pracujemy nad sprawnością i dalszym rozwojem syna. Do tej pory udawało się nam to bez pomocy finansowej rodziny, bądź innych osób. Tym razem jednak jesteśmy zmuszeni założyć zbiórkę i poprosić Was o wsparcie. Marzymy tylko o tym, żeby pomóc synowi. Chcemy dodać mu pewności siebie i dać jak najlepsze perspektywy dalszego rozwoju. Pomożesz nam mu to zapewnić? Rodzice

12 584,00 zł ( 5,91% )
Brakuje: 200 182,00 zł
Zuzia Mosiej
Zuzia Mosiej , 13 lat

"Tatusiu, czy ja też będę kiedyś chodzić?". Walczę o przyszłość mojej córeczki!

Wiele lat ciężkiej pracy przepadnie, jeśli Zuzia nie zostanie poddana operacji! Na tym etapie nie możemy się poddać, córeczka wycierpiała już tak wiele... _____ Kiedy przyszła na świat w 2011 roku nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Wyglądała jak calineczka, ważyła tylko nieco ponad kilogram... Baliśmy się, maluszki pojawiające się na świecie tak wcześnie, czyli w 28 tygodniu ciąży często zmagają się z dużymi problemami. Nie myliliśmy się, Zuzia przyszła na świat skrajnie niedotleniona, a pierwsze dni zamiast w ramionach kochających rodziców spędziła w otoczeniu rurek i kabli w szpitalnym inkubatorze. Jedno z karmień niemalże zakończyło się tragedią… zachłystowe zapalenie płuc i ponowne niedotlenienie doprowadziło do konsekwencji, z którymi będziemy musieli borykać się już zawsze…  Przez pewien czas lekarze powtarzali, że Zuzia będzie rozwijać się nieco wolniej, że wcześniactwo odciśnie na niej swoje piętno. Żyliśmy nadzieją, że to minie, że z czasem wróci do normy… Nadzieja, której się trzymaliśmy okazała się złudna. Pogarszająca się sytuacja naszej córeczki powodowała, że znów poczuliśmy strach. Poszukiwanie pomocy zdawało się przedłużać w nieskończoność. W końcu trafiliśmy na specjalistów, którzy zaproponowali pomoc, to oni zdiagnozowali u Zuzi mózgowe porażenie dziecięce.  Właśnie wtedy, w momencie przekazania diagnozy rozpoczęła się nasza walka o przyszłość Zuzi. Córeczka niebawem skończy 9 lat, a my wciąż prowadzimy nierówną walkę, rehabilitacja trwa nieprzerwanie od lat, a jednak wciąż bardzo jej potrzebujemy. Najtrudniejsza jest świadomość, że bez operacji większość ćwiczeń przynosi mniejszy efekt niż oczekiwaliśmy.  Zuzia mimo intensywnej pracy wciąż może jedynie pełzać albo przemieszczać się na czworaka. Na pytania "Tatusiu, czy ja też będę kiedyś chodzić?" zaczyna brakować mi odpowiedzi... Nie wiem, co mówić, by Zuzia nie poczuła się oszukana. Jej sprawność zależy od tego, czy zbierzemy ogromną kwotę na leczenie w Paley European Institute. To tam lekarze zauważyli i wyjaśnili nam, że kości Zuzi rosną, ale mięśnie i ścięgna za nimi nie nadążają, stąd komplikacje. Co mówić dziecku, jak zapewniać, że jeszcze wszystko może się zmienić, skoro nie mamy pewności? Potrzebujemy całej armii dobrych ludzi! Osób, którym cierpienie dziecka nie jest obojętne… Zuzia tak bardzo czeka na możliwość spojrzenia na świat z innej perspektywy, a ja choć zrobiłbym wszystko, nie jestem w stanie uzbierać tej kwoty. Proszę, stańcie z nami do tej walki! Czasem mam przed oczami pierwszy krok Zuzi, czasem wyobrażam sobie, że po prostu staje na własnych nogach i się uśmiecha… Te myśli niekiedy wywołują łzy. Boję się, że to się nie uda, że zawiodę! Nie mogę jej tego zrobić! Proszę, pomóż mi spełnić największe marzenie mojej córeczki. Bez Was to się nie uda!

21 711,00 zł ( 5,88% )
Brakuje: 347 261,00 zł
Sebastian Posmyk
Sebastian Posmyk , 39 lat

39 lat i jedno marzenie - samodzielność!

Miałem plany, tak wiele do zrobienia... Mam tylko 36 lat. To nie może się tak skończyć! W sierpniu 2016 roku uległem wypadkowi, w wyniku którego doszło do złamania kręgosłupa oraz uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jednego dnia obudziłem się zupełnie zdrowy, a wieczorem walczyłem o życie w szpitalu, do którego przetransportował mnie śmigłowiec LPR.  To był jeden moment, z którego skutkami walczę do dziś. Porażenie czterokończynowe od czterech lat zabiera mi nadzieję i chęć do walki. Niedawno przekroczyłem trzydziestkę, a moją jedyną rozrywką jest telewizor, którego nawet sam nie mogę włączyć.  Z silnego, samodzielnego mężczyzny stałem się osobą całkowicie zależną od innych. Zmieniła się optyka i gdy minął szok, znów zacząłem nieśmiało myśleć o przyszłości. Mam marzenie... Chcę być samodzielny, chociaż w niewielkim stopniu. W pamięci mam jeszcze, to kiedy czułem się silny i niezależny. Wiem, że to najpiękniejsze uczucie, jakie może mieć człowiek. Jestem świadomy, że przede mną długa droga, ale podejmę rękawicę! Moją jedyną szansą jest turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku, jednak jego koszt znacznie przewyższa moje możliwości. Taki maraton różnych ćwiczeń sprawi, że będę w stanie samodzielnie wykonać kilka najmniejszych czynności. Tymi małymi czynnościami odmierzam dzisiaj moje szczęście.  Proszę, pomóż mi. Sebastian

18 006,00 zł ( 5,87% )
Brakuje: 288 377,00 zł
Grzegorz Sieradzki
Pilne!
Grzegorz Sieradzki , 41 lat

ŚMIERTELNY wyrok i komplikacje w leczeniu... – Proszę Cię, POMÓŻ!

Był to zwykły dzień. Taki jak poprzednie. Wróciłem do domu po nocce i położyłem się spać. Nic nie wskazywało na to, że zaraz świat runie mi na głowę, że otrzymam śmiertelną diagnozę, że teraz moje życie będzie się toczyć między domem a szpitalem. Nic nie wskazywało na tragedię. Żyłem i pracowałem wtedy na co dzień w Niemczech. Po odespaniu nocki obudziłem się z ogromnym bólem klatki piersiowej. Nie mogłem wstać z łóżka, czułem się jak przygnieciony kilkutonowym autem. Moja ówczesna partnerka zadzwoniła na pogotowie i karetka zawiozła mnie do szpitala. Po licznych badaniach i prześwietleniach przyszedł do mnie niemiecki lekarz wraz z pielęgniarką Polką w roli tłumacza. Bałem się, co powiedzą, jak bardzo zagrożone jest moje życie… Usłyszałem: Ma pan guza w klatce piersiowej. Usuniemy go operacyjnie i szybko wróci pan do zdrowia. Niestety wyniki badań w drugiej klinice zmieniły cały plan leczenia. Okazało się, że nie mam guza, a chłoniaka limfoblastycznego – BIAŁACZKĘ. Przeszedłem już 7 cykli chemii. Jest lepiej, komórek rakowych nie widać, ale doszło do wielu komplikacji. Mam poważny problem z nawracającym obrzękiem stawu kolanowego, w którym zbiera się woda. Miałem już z 10 operacji, a noga stale puchnie, boli i utrudnia przemieszczanie się. Wróciłem do Polski do rodziców, którzy teraz mi pomagają, gdyż sam nie jestem już w stanie funkcjonować. Jednak nasze środki na życie i leczenie już się kończą. Same dojazdy do kliniki pochłaniają olbrzymie kwoty.  Zwracam się z prośbą o pomoc, ponieważ już nie mam pieniędzy na kontynuowanie leczenia. Od tego zależy moje życie… Proszę, wesprzyj mnie, choć drobną wpłatą. Grzegorz Kwota zbiórki jest szacunkowa.

1 249,00 zł ( 5,87% )
Brakuje: 20 028,00 zł
Magdalena Słowińska
Magdalena Słowińska , 43 lata

By po udarze wrócić do dzieci! Pomagamy Magdzie!

Magdalena to cudowna Mama sześcioletniej Lilianki i siedemnastoletniego Mikołaja, Moja wspaniała Żona, kobieta kochająca ludzi, życie i świat. Każdego starała się wspierać dobrym słowem, dla każdego miała otwartą dłoń i otwarte serce. Dzisiaj sama potrzebuje pomocy. Trzynastego lipca świętowaliśmy razem w gronie rodzinnym trzydzieste dziewiąte urodziny mojej żony, a dwa tygodnie później lekarze rozpoczęli batalię o jej życie. Jedna chwila zmieniła wszystko – Magda doznała rozległego udaru mózgu i zapalenia mięśnia sercowego. Szczęśliwe do tej pory życie całej naszej rodziny rozpadło się na kawałki, a każdy dzień teraz stał się walką o życie, powrót do zdrowia i do normalności. Obecnie Magda przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Przez wiele tygodni lekarze utrzymywali ją w śpiączce farmakologicznej. Czas oczekiwania na wybudzenie był dla nas szczególnie ciężki. Przeżywaliśmy najtrudniejsze momenty naszego życia, najgorszy był strach, że ją utracimy. Magda obudziła się, ale jej stan w dalszym ciągu jest określany jako ciężki. Czekają ją jeszcze dwie operacje, jednak dała nam nadzieję, że wróci do nas. Jest świadoma, ale bez odruchów motorycznych z wyjątkiem lewej ręki. Czeka na przeszczep zastawki w serduszku oraz odwrócenie zabiegu stomii. Magda potrzebuje kosztownego leczenia i rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku, aby wrócić do zdrowia. Kiedyś każdy dzień witała z uśmiechem na ustach. Nie tracimy nadziei, że jeszcze zobaczymy ten uśmiech na Jej twarzy. Bez Waszej pomocy będzie to bardzo trudne. Mała Lilianka marzy, aby Mama mogła się z Nią znów pobawić, zapleść warkocze - a nikt inny nie potrafi zrobić takich jak Mamusia. Czeka, aż któregoś ranka Mama chwyci ją za rękę i zaprowadzi do szkoły, tak jak robią to inne mamy. Tęsknimy bardzo i z każdym upływającym dniem ta tęsknota staje się nie do wytrzymania. Jana Paweł II powiedział, że "człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi".

4 476,00 zł ( 5,84% )
Brakuje: 72 120,00 zł
Edyta Dudzińska
Edyta Dudzińska , 46 lat

Proszę, pomóż mi się wyleczyć! Tak bardzo chciałabym zostać mamą!

Mam na imię Edyta. 7 grudnia 2022 podczas wykonywanego USG dowiedziałam się, że mam guza w jamie brzusznej. Po badaniu tomograficznym postawiono diagnozę: nowotwór o nieokreślonym charakterze! Byłam przerażona, trafiłam pod opiekę onkologa…  Po kolejnych badaniach i konsultacjach postawiono mi diagnozę docelową – macica mięśniakowata. Mam liczne mięśniaki na macicy, są to łagodne guzy. Niestety w moim przypadku sytuacja jest ciężka i stanowi zagrożenie dla mojego życia! Największy guz osiągnął rozmiar około 18 cm i wagę około 10 kg! Jego duży rozmiar spowodował, że narządy znajdujące się w mojej jamie brzusznej, zostały przesunięte i są uciskane. Jedynym ratunkiem dla mnie jest zastosowanie małoinwazyjnych metod leczenia. Moim największym marzeniem jest zostanie mamą, czyli wyleczenie się bez konieczności usunięcia macicy i jajników! Taką możliwość leczenia daje mi chirurg onkolog z wrocławskiego, prywatnego szpitala. Po konsultacji dowiedziałam się, że czeka mnie kilkumiesięczne leczenie. Niestety bardzo kosztowne... Pierwszym etapem leczenia jest metoda termoablacji, polegająca na niszczeniu tkanki nowotworowej poprzez tzw. zagotowanie. Następnym etapem jest zabieg ablacji echolaserem. Ta metoda polega na wbiciu igieł bezpośrednio w guza (tego największego) i zniszczeniu go również poprzez wysoką temperaturę.  Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż ze względu na wielkość największego guza, a także obecność kolejnych, mniejszych, jedna albo obie z tych metod, będą wymagały powtórzenia. W międzyczasie okazało się, że mam też torbiel endometrialną na jajniku. Można ją w bezinwazyjny sposób usunąć metodą skleroterapii. Wszystkie te zabiegi nie są refundowane i są zabiegami drogimi. A tylko one mogą mnie uratować przed utratą macicy i jajników. Ciągle pytam: dlaczego ja? Ale nigdy nie poznam odpowiedzi. Bardzo potrzebuję Waszej pomocy. Będę wdzięczna za każdą wpłatę! Proszę, bądźcie ze mną! Edyta

3 102,00 zł ( 5,83% )
Brakuje: 50 090,00 zł