NOWOTWÓR nie poczeka... Leczenie potrzebne NA JUŻ!
Prowadziłam spokojne, szczęśliwe życie u boku męża i dwójki wspaniałych dzieci – Aliny i Denisa. Niestety, w pewnym momencie moje życie się rozpadło, poukładany świat stanął w miejscu, nie wiedziałam, co robić. Do tej pory walczę, choć nie jest łatwo… Wszystko zaczęło się latem 2020 roku. Pewnego dnia poczułam silny ból w żołądku. Bez chwili namysłu udałam się do lekarza, aby odnaleźć źródło problemu. Okazało się, że cierpię na chorobę wrzodową żołądka. Dostałam kroplówkę, ból minął, ale temperatura ciała nie spadała poniżej 37,3 stopni. Wróciłam do swojej codzienności, którą co jakiś czas przerywały rzadkie ataki bólu. Niestety rok później sytuacja się powtórzyła. Ból był nie do wytrzymania, dlatego znów pojechałam do szpitala. Podano mi kroplówki, które ponownie uśmierzyły ból. Nie dawało mi to jednak spokoju, dlatego wykonałam endoskopię, która wykazała, że choroba już odpuściła. Byłam spokojna. Niestety nie na długo – chwilę później w moim ojczystym kraju wybuchła wojna. Bóle na moment odpuszczały, ale pojawiały się ponownie i były nie do wytrzymania. Zostałam skierowana do chirurga, który nie zauważył nic niepokojącego, a ja nie mogłam spać, ze względu na nasilający się ból… Wysyłano mnie od lekarza do lekarza. Z jednego badania przychodziłam na drugie. Niestety, pomimo tego, nikt nie potrafił mi pomóc i odnaleźć źródła moich problemów. Polecono, abym zwróciła się do szpitala, w którym przez kolejne trzy dni przyjmowałam jedynie kroplówki. Dopiero w maju 2022 roku po badaniu tomografem, lekarze dostrzegli poważne zmiany w moim organizmie. Zmęczona, osłabiona i na lekach przeciwbólowych dowiedziałam się, że jestem chora, a moim przeciwnikiem, z którym będę musiała stoczyć walkę, jest nowotwór. Przerażona podjęłam się leczenia, chemioterapii, która już za pierwszym razem pozbawiła mnie włosów. Moim dzieciom wyjaśniłam, że mama dostaje taki lek, przez który ludzie tracą włosy. Nie potrafiłam im powiedzieć, że cierpię na nowotwór. Musiałam jednak te przerażone maluchy zabierać ze sobą do szpitala, ponieważ bałam się zostawiać je same, gdy w kraju toczyła się wojna. Konieczna była poważna operacja, jednak najpierw powtórzyłam tomografię, która potwierdziła przerażającą diagnozę, ale również zwróciła uwagę lekarzy na jelito grube. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tyle nieszczęść spada na mnie w tak krótkim czasie. Okazało się, że guz przylega do naczyń w żołądku, lewego nadnercza i trzustki, przez co nie można było go usunąć. Stwierdzono również, że cierpię także na nowotwór jelita. Byłam załamana. Przypadkiem dowiedziałam się o możliwości leczenia w Turcji. To była moja nadzieja, musiałam spróbować… Tam, po wielu badaniach, dobrano dla mnie odpowiednie leczenie. Zalecali, abym przeszła 6 cykli chemii, ale wystarczyło mi jedynie na 3. Koszty leczenia były porażające, a musiałam też zapewnić sobie nocleg… Zdecydowałam, że wrócę do domu. Niektóre z leków miałam tu refundowane, dzięki czemu byłam w stanie dokupić również lek immunologiczny i przejść dodatkowo chemioterapię. Po badaniach okazało się, że guz się zmniejszył, ale nie na tyle, żeby można było wykonać operację. Konieczna jest dalsza chemio i immunoterapia, na które mnie już nie stać… Fundusze pozwalają mi na kontynuowanie jedynie chemioterapii, która nie jest wystarczająca. Czas leci bardzo szybko… Potrzebuję pomocy! Walczę o swoje życie już ponad rok. Nie mogę się poddać, mam dla kogo walczyć. Nie zostawię męża i moich dzieci... Pomożesz? Elena