Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Lena Lisaczenko
Pilne!
Lena Lisaczenko , 44 lata

NOWOTWÓR nie poczeka... Leczenie potrzebne NA JUŻ!

Prowadziłam spokojne, szczęśliwe życie u boku męża i dwójki wspaniałych dzieci – Aliny i Denisa. Niestety, w pewnym momencie moje życie się rozpadło,  poukładany świat stanął w miejscu, nie wiedziałam, co robić. Do tej pory walczę, choć nie jest łatwo…  Wszystko zaczęło się latem 2020 roku. Pewnego dnia poczułam silny ból w żołądku. Bez chwili namysłu udałam się do lekarza, aby odnaleźć źródło problemu. Okazało się, że cierpię na chorobę wrzodową żołądka. Dostałam kroplówkę, ból minął, ale temperatura ciała nie spadała poniżej 37,3 stopni. Wróciłam do swojej codzienności, którą co jakiś czas przerywały rzadkie ataki bólu. Niestety rok później sytuacja się powtórzyła. Ból był nie do wytrzymania, dlatego znów pojechałam do szpitala. Podano mi kroplówki, które ponownie uśmierzyły ból. Nie dawało mi to jednak spokoju, dlatego wykonałam endoskopię, która wykazała, że choroba już odpuściła. Byłam spokojna. Niestety nie na długo – chwilę później w moim ojczystym kraju wybuchła wojna.  Bóle na moment odpuszczały, ale pojawiały się ponownie i były nie do wytrzymania. Zostałam skierowana do chirurga, który nie zauważył nic niepokojącego, a ja nie mogłam spać, ze względu na nasilający się ból… Wysyłano mnie od lekarza do lekarza. Z jednego badania przychodziłam na drugie. Niestety, pomimo tego, nikt nie potrafił mi pomóc i odnaleźć źródła moich problemów. Polecono, abym zwróciła się do szpitala, w którym przez kolejne trzy dni przyjmowałam jedynie kroplówki. Dopiero w maju 2022 roku po badaniu tomografem, lekarze dostrzegli poważne zmiany w moim organizmie.  Zmęczona, osłabiona i na lekach przeciwbólowych dowiedziałam się, że jestem chora, a moim przeciwnikiem, z którym będę musiała stoczyć walkę, jest nowotwór. Przerażona podjęłam się leczenia, chemioterapii, która już za pierwszym razem pozbawiła mnie włosów. Moim dzieciom wyjaśniłam, że mama dostaje taki lek, przez który ludzie tracą włosy. Nie potrafiłam im powiedzieć, że cierpię na nowotwór. Musiałam jednak te przerażone maluchy zabierać ze sobą do szpitala, ponieważ bałam się zostawiać je same, gdy w kraju toczyła się wojna.  Konieczna była poważna operacja, jednak najpierw powtórzyłam tomografię, która potwierdziła przerażającą diagnozę, ale również zwróciła uwagę lekarzy na jelito grube. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tyle nieszczęść spada na mnie w tak krótkim czasie. Okazało się, że guz przylega do naczyń w żołądku, lewego nadnercza i trzustki, przez co nie można było go usunąć. Stwierdzono również, że cierpię także na nowotwór jelita. Byłam załamana. Przypadkiem dowiedziałam się o możliwości leczenia w Turcji. To była moja nadzieja, musiałam spróbować… Tam, po wielu badaniach, dobrano dla mnie odpowiednie leczenie. Zalecali, abym przeszła 6 cykli chemii, ale wystarczyło mi jedynie na 3. Koszty leczenia były porażające, a musiałam też zapewnić sobie nocleg… Zdecydowałam, że wrócę do domu. Niektóre z leków miałam tu refundowane, dzięki czemu byłam w stanie dokupić również lek immunologiczny i przejść dodatkowo chemioterapię. Po badaniach okazało się, że guz się zmniejszył, ale nie na tyle, żeby można było wykonać operację. Konieczna jest dalsza chemio i immunoterapia, na które mnie już nie stać… Fundusze pozwalają mi na kontynuowanie jedynie chemioterapii, która nie jest wystarczająca. Czas leci bardzo szybko… Potrzebuję pomocy! Walczę o swoje życie już ponad rok. Nie mogę się poddać, mam dla kogo walczyć. Nie zostawię męża i moich dzieci... Pomożesz? Elena 

3 748,00 zł ( 5,98% )
Brakuje: 58 826,00 zł
Marek Wasilcow
Marek Wasilcow , 4 latka

Nowotwór zabrał mu oczko❗️Potrzebna pomoc dla Marka!

Marek to mój malutki synek, który od drugiego roku życia musi mierzyć się z potężnym przeciwnikiem – nowotworem złośliwym oczu (siatkówczakiem). Choroba odebrała mu już jedno oczko! Robimy wszystko, żeby zupełnie nie zabrała wzroku! Bardzo proszę o wsparcie w opłaceniu leczenia i zakupie protezy dla mojego biednego synka! 12 sierpnia 2020 roku był najpiękniejszym dniem w naszym życiu. Tego dnia po raz pierwszy zobaczyliśmy nasze maleństwo – wymarzonego syna Marka. Nie mogliśmy oderwać od niego wzroku. Patrzyliśmy w jego piękne, duże oczy, całkowicie nieświadomi tego, że czai się w nich straszliwy potwór – siatkówczak... W 2022 roku zauważyliśmy, że kiedy światło dzienne trafia do oka naszego Marka, oko zaczyna się dziwnie, nienaturalnie świecić. Byliśmy zaniepokojeni, więc jeszcze tego samego dnia zwróciliśmy się do lekarza. Nigdy nie zapomnę, jak po wykonanym USG lekarz wyszedł na korytarz i wypowiedział najstraszniejsze słowa w moim życiu: "Przykro mi, państwa dziecko ma złośliwy nowotwór jednego i drugiego oka." Moje serce rozpadło się na tysiące kawałków. Łzy, paniczny strach, same pytania i żadnej odpowiedzi... Następnego dnia udaliśmy się do centrum onkologicznego, aby potwierdzić tę straszliwą diagnozę. Niestety, wyniki nie pozostawiały złudzeń: siatkówczak obu oczu, III - IV stopień zaawansowania. Brakuje słów, aby wyrazić, co czułam w tym momencie... Całe ciało drżało, nie mogłam oddychać, serce wyrywało się z klatki piersiowej, łzy leciały po policzkach, a mojej głowie pozostało już tylko jedno pytanie: "Jak uratować mojego syna?" Rozpoczęła się walka o uratowanie wzroku, ale też życia synka! Stosowaliśmy wszelkie możliwe metody leczenia. Gdy nie dały one pożądanych rezultatów, musieliśmy wyjechać do kliniki w Szwajcarii. Spakowaliśmy się i zdecydowaliśmy się poszukać ratunku za granicami naszego kraju. Ma miejscu u syna zdiagnozowano aż 10 nowych ognisk choroby w jednym oku! Nie było już innego wyboru – Marek musiał rozpocząć chemioterapię! Minęło kilka miesięcy, a nowotwór wciąż nie odpuszczał. Znów podano chemioterapię i tym razem na szczęście zmiany delikatnie się zmniejszyły. Myśleliśmy, że oczka synka uda się uratować!  5 lutego 2024 Marek przeszedł kolejną konsultację w klinice w Szwajcarii. Po zakończonym badaniu lekarze szybko podjęli decyzję: trzeba usunąć prawe oczko! Byliśmy przerażeni, ale naprawdę nie było innego wyjścia. Siatkówka zaczęła się odwarstwiać, ponieważ oczko było już wyczerpane leczeniem... 29 lutego 2024 usunięto prawe oczko mojego kochanego synka… Wstawiono plastikową protezę… Obecnie jesteśmy w domu, ale musimy niedługo ponownie wylecieć do Szwajcarii. Oczka rosną do piątego roku życia, więc do tego czasu pozostaniemy pod ścisłą kontrolą. Lewe oczko jest w remisji od półtora roku. Nie możemy nawet na chwilę odpuścić, żeby choroba nie odebrała Markowi drugiego oczka i sprawiła, że stanie się niewidomy...  Koszt leczenia są ogromne, a nam skończyły się już pieniądze... Nie wiemy, co robić dalej, dlatego przychodzimy z całego serca prosić o pomoc dla naszego synka! Marek to taki dzielny, mały wojownik. Chcemy, żeby jego życie było jak najbardziej sprawne, żeby ludzie na każdym kroku nie zauważali jego niepełnosprawności. Dlatego musimy zakupić jak najlepszej jakości protezę do jego oczka. Obecna jest plastikowa, tymczasowa... Wierzę, że wspólnymi siłami uda nam pokryć ogromne koszty, związane z walką o zdrowie i życie Marka! Już raz udało się zapełnić zielony pasek. Proszę, zróbmy to jeszcze raz! Dla mojego ukochanego synka! Hanna, mama Marka

6 451,00 zł ( 5,98% )
Brakuje: 101 377,00 zł
Anna Galbarczyk
12 dni do końca
Anna Galbarczyk , 32 lata

Pomóż mi zawalczyć o lepszą przyszłość!

Dziecięce porażenie mózgowe przynosi ze sobą mnóstwo bólu i codziennych wyzwań. Kto się z nim zetknął wie, że każdy dzień jest ciągłą walką, której towarzyszy nieskończona ilość emocji – od bezradności po nieustającą nadzieję. Tak wygląda mój świat od urodzenia. Mimo to każdego dnia staram się stawić czoła bólowi, ograniczeniom oraz trudom, jakie niesie za sobą to zaburzenie. Wpływa ono na układ nerwowy, co z kolei prowadzi do trudności z kontrolowaniem ruchu, problemami z napięciem mięśni, utrzymaniem równowagi i koordynacją. Choć nie zawsze moje ciało chce współpracować, duch pozostaje nieugięty. Codziennie zmagam się z ograniczeniami swojego ciała. Każde maleńkie osiągnięcie – poruszenie ręką, krok wspomagany przez rehabilitanta, jedno proste słowo wypowiedziane z trudem – staje się dla mnie małym sukcesem. To chwile, które przypominają, że choć życie może być pełne cierpienia, dzięki postępom, potrafi być również piękne. Niestety, abym mogła dalej czynić te postępy, potrzebuję specjalistycznego leczenia i ciągłej rehabilitacji. Te w dłuższej perspektywie stają się bardzo kosztowne. Moje środki finansowe nie wystarczają już na leki oraz podstawowe potrzeby związane z codziennym funkcjonowaniem. Potrzebuję ich jednak ponieważ, mogłyby pokryć koszty wizyt u specjalistów i znacznie poprawić jakość mojego życia. Proszę Was o wsparcie, które pozwoli mi przetrwać i nie martwić się o to, co przyniesie kolejny dzień. Każda złotówka to dla mnie krok do przodu w walce o zdrowie. Najmniejszy gest dobroci jest jak promyk światła w moim trudnym życiu. Dziękuję za to, że jesteście! Ania

636,00 zł ( 5,97% )
Brakuje: 10 003,00 zł
Zuzanna Piechota
Zuzanna Piechota , 58 lat

By uciec przed wózkiem inwalidzkim potrzebuję Twojej pomocy!

Mam na imię Zuzanna, mam 54 lata i jestem niepełnosprawna. Cierpię na chorobę stawu biodrowego, poruszam się o kulach, a właściwie próbuję przemieszczać się za pomocą kul, bo w moim przypadku ruch to luksus, na który często nie mogę sobie pozwolić. Moja szansa na pełną sprawność przepadła już dawno temu. Pogodziłam się z tym i nie czekam na cud – nie chcę jednak stracić tej samodzielności, którą mam teraz. Tak długo o nią walczyłam... W przeszłości przeszłam operację prawego biodra. Niestety, niedawno – podczas wizyty kontrolnej, po wykonaniu rezonansu magnetycznego – lekarz powiedział, że konieczna jest powtórna operacja biodra oraz przeprowadzenie operacji kręgosłupa w odcinku szyjnym. Bardzo się boję, że ta operacja zupełnie pozbawi mnie sprawności. Wiem jednak, że bez niej stanę się niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Od lat ból utrudnia mi codzienne funkcjonowanie – każdego dnia zmagam się z silnymi bólami kręgosłupa, głowy, moje ręce drętwieją. Refundowana rehabilitacja to kropla w morzu potrzeb. Na prywatną rehabilitację nie mogę sobie pozwolić. Moja choroba generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie sama pokryć. Jeśli nie podejmę walki o swoją sprawność, w przyszłości pozostanie mi tylko wózek inwalidzki. Proszę, pomóż mi – tak bardzo nie chcę utracić sprawności, która mi pozostała! Los był już dla mnie wystarczająco okrutny... Zuzanna

1 369,00 zł ( 5,95% )
Brakuje: 21 610,00 zł
Grigorij Czerniawski
Grigorij Czerniawski , 31 lat

Walczył o pokój... Teraz musi o własne życie! POMOCY!

Grigorij jest wyszkolonym żołnierzem, który walczył w obronie swojego kraju. Poświęcał życie, aby bronić ojczyzny. Ma szczęście, bo jako jeden z nielicznych – przeżył. Trwa wyczerpująca walka o powrót do sprawności i zdrowia... Pomożesz? W trakcie działań wojennych, w wyniku wybuchu rakiety, zginęło wielu żołnierzy. Mój syn przeżył, ale odniósł poważne obrażenia całego ciała.  Trzy tygodnie przebywał w śpiączce, nie oddychał samodzielnie. Przez większość czasu jego pobyt w szpitalu polegał na podtrzymywaniu funkcji życiowych. Umierałam ze strachu... Na szczęście z czasem jego stan się ustabilizował i można było stopniowo wprowadzić rehabilitację. Syn przebył bardzo długą drogę – pobyt na oddziale neurologii, intensywnej terapii i w zakładzie opiekuńczo – leczniczym. Nie poddał się ani przez chwilę, wytrwale walczy o życie... Niestety wyniki badań nie są pocieszające... Wykazały, że połowa mózgu Grigorija nie funkcjonuje. Synek uspokaja się i reaguje jedynie na obecność bliskich. Krzyczał i płakał na wspomnienia o wybuchach bomby.   27 lipca 2023 roku Grigorij trafił do zakładu opiekuńczo – leczniczego. Rehabilitanci robią wszystko, żeby postawić mojego syna na nogi. Jest to jednak zakład dla starszych osób, więc nie ma tam odpowiednich technologii, żeby zajmować się rehabilitacją Grigorija. Pracownicy zakładu doradzili mi, żeby zwrócić się do centrum Donum Corde. Jest tam miejsce dla mojego syna, ale nie jestem w stanie opłacić sama choćby miesiąca pobytu… Aby Grigorij mógł, chociaż w jakimś stopniu, wrócić do swojego dawnego życia, niezbędna jest dalsza, intensywna rehabilitacja i leczenie. Zrobię wszystko, by uratować jego życie, ale potrzebuję Waszej pomocy... Wiem, że Wasze serca mają ogromną moc. Potrafią sprawić, że dzieją się cuda. Nam taki cud jest bardzo potrzebny! POMOCY! Mama Grigorija

5 010,00 zł ( 5,94% )
Brakuje: 79 219,00 zł
Jakub Krupniewski
Jakub Krupniewski , 44 lata

Sen o niezależności... Pomóż Kubie w przystosowaniu łazienki do jego potrzeb!

Mam na imię Kuba i choć życie rzuca mi trudne wyzwania, nie poddaję się! Pragnę realizować swoje marzenia – zwłaszcza te, które pozwolą mi na godne i w miarę samodzielne funkcjonowanie. Dzięki Wam już spełniłem kilka z nich. Bardzo dziękuję za Wasze dobre serca! Mam nadzieję, że otworzycie je dla mnie i tym razem… Od lat cierpię na padaczkę i porażenie czterokończynowe. Moje nogi na zawsze zastąpił wózek inwalidzki, a życie toczy się dalej w cieniu niepełnosprawności… Do końca moich dni będę potrzebował intensywnej rehabilitacji, leków oraz specjalistycznego sprzętu. Choć mam ogromną wolę walki, by pokonać mrok, to nie wystarczy…  Do niedawna największym wsparciem była dla mnie mama. ODESZŁA. Nie sposób opisać bolesnej wyrwy, która powstaje w duszy, gdy żegnasz najważniejszą osobę w świecie. Osobę, bez której by Cię tu nie było… Czas po śmierci mamy był dla mnie niezwykle trudny. Podupadłem na zdrowiu i gdyby nie wsparcie przyjaciół oraz Wasze, nie wiem, jakby to się skończyło! Dzięki środkom z poprzedniej zbiórki mogę samodzielnie wychodzić z mieszkania! Nie czuję się już jak więzień. Jestem wolną osobą! Ta namiastka normalnego życia jest dla mnie na wagę złota! Bardzo za to dziękuję! Wasze wsparcie jest dla mnie źródłem sił i uśmiechu, który towarzyszy mi każdego dnia. Wiem, że nie jestem sam! Dlatego postanowiłem jeszcze raz prosić Was o wsparcie na remont łazienki, która jest stara, pokryta pleśnią i nieprzystosowana do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Nie jestem w stanie z niej korzystać. Budowa podjazdu była spełnieniem mojego marzenia o wolności. Teraz marzę o łazience, w której będę mógł samodzielnie zadbać o swoją higienę, bez bólu i strachu. Koszt tego remontu mnie przeraża, ale nie tracę nadziei. Wierzę, że z Waszą pomocą zdołam znów poczuć się bezpieczny i niezależny. Kuba

1 897,00 zł ( 5,94% )
Brakuje: 30 018,00 zł
Marian Kołodziejczyk
Marian Kołodziejczyk , 78 lat

Nieszczęśliwy wypadek odebrał mojemu dziadkowi zdrowie... Pomóż mu odzyskać sprawność!

Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie w zbiórce na protezę nogi dla mojego ukochanego dziadka, Mariana. Niestety, pomimo ogromnych chęci, sami nie jesteśmy w stanie pokryć tak wysokich kosztów... Marian to niezwykły człowiek o wielkim sercu, zawsze gotów służyć pomocą tym, którzy tego potrzebowali. Przez wiele lat pracował w pogotowiu ratowniczym w Brzegu Dolnym, a przez ostatnie 22 lata pełnił funkcję sołtysa wsi. Przez ten czas starał się zrobić jak najwięcej dla społeczności i mieszkańców – zawsze skromny, nigdy nieoczekujący niczego w zamian. Teraz jednak sam potrzebuje naszej pomocy. Dwa lata temu doszło do nieszczęśliwego wypadku – na dziadka spadł betonowy słup, co niestety doprowadziło do martwicy i konieczności amputacji nogi. Rana po operacji utrudniała gojenie, zwłaszcza że dziadek choruje na cukrzycę. Z dnia na dzień człowiek, który pracował całe życie – znalazł się na wózku inwalidzkim. Obecnie Marian jest objęty stałą rehabilitacją oraz znajduje się pod opieką wielu specjalistów. Chciałabym, aby dziadek znów mógł stanąć na nogi i cieszyć się życiem tak, jak kiedyś. Wierzymy, że odpowiednia proteza może dać mu taką szansę. Dziadek zasługuje na powrót do samodzielności. Bardzo będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Każda złotówka jest dla nas bezcenna i przyczyni się do przywrócenia dziadkowi normalności. Z całego serca dziękujemy za Wasze wsparcie. Katarzyna, wnuczka Mariana

5 056,00 zł ( 5,94% )
Brakuje: 80 051,00 zł
Jan Orzoł
Jan Orzoł , 4 latka

Jaś walczy o lepszą przyszłość! Pomożesz mu?

Jesteśmy rodzicami bliźniąt Jasia i Małgosi. Zwracamy się z ogromną prośbą do ludzi, dla których los chorych dzieci nie jest obojętny. Pomóżcie nam zebrać środki na dalsze leczenie naszego synka! Nasze dzieci są wcześniakami, urodziły się w 31. tygodniu ciąży w ciężkim stanie. Podczas ciąży nic nie wskazywało na to, że coś będzie nie tak… Regularnie wykonywaliśmy badania prenatalne. Pierwsze tygodnie życia Jaś i Małgosia spędzili w inkubatorze. Musieli mieć przetaczaną krew, a ich stan był bardzo poważny. Na szczęście, udało się im to przetrwać! Trudne początki zostawiły ślady. Dużo większe w przypadku syna. U Jasia stwierdzono porażenie mózgowe. Nasz kochany chłopiec ma niedowład obustronny z przewagą lewej strony. Syn wymaga ciągłej rehabilitacji oraz specjalnych i kosztownych ortez, które trzeba wymieniać co kilka miesięcy. Potrafi chodzić, ale ciągnie za sobą nóżkę i rzadko korzysta z lewej ręki. Wierzymy, że rehabilitacja może to zmienić! Jaś ma też problemy ze wzrokiem, zdiagnozowano u niego zeza. Potrzebuje częstych kontroli u okulisty. Ma zapisane okulary. Mamy nadzieję, że mu pomogą. Jeśli nie, być może czeka go operacja. Jesteśmy też pod opieką poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jaś rozpocznie również terapię logopedyczną. Nasz synek to bardzo wesoły chłopak. Interesuje się ciągnikami i ciężarówkami. Uwielbia zwierzątka. Jest nierozłączony ze swoją siostrą. Żadne z nich nie chce ruszyć się z domu bez tego drugiego. Małgosia jeździ z nami na wszystkie kontrole lekarskie Jasia. Bardzo prosimy o wsparcie. Pracuje tylko jedno z nas, drugie opiekuje się dziećmi. A koszty wizyt, dojazdów, rehabilitacji są niezwykle wysokie. Za wszystkie wpłaty serdecznie dziękujemy! Katarzyna i Wojciech, rodzice

3 031,00 zł ( 5,93% )
Brakuje: 48 033,00 zł
Roman Szczęśniewski
Roman Szczęśniewski , 49 lat

Mąż i tata stracił sprawność przez krwiaka! POMÓŻ❗️

3 czerwca 2023 roku zapamiętam jako najgorszy dzień mojego życia. W jednej chwili stan zdrowia mojego męża uległ drastycznemu pogorszeniu! Od tamtego czasu, nic już nie jest takie samo… Wszystko pamiętam tak, jakby to było wczoraj. W środku nocy Roman nagle zaczął się trząść. Myślałam, że może to być bezdech, ale gdy próbowałam go uspokoić, nie reagował. Okazało się, że miał atak padaczki! Natychmiast wezwałam pomoc, panicznie bojąc się o życie męża… Ratownicy zabrali Romana do szpitala, gdzie okazało się, że padaczkę wywołał krwiak podtwardówkowy! Lekarze przeprowadzili konieczną operację, lecz następnego dnia stan męża się pogorszył. Tomografia głowy wykazała obecność kolejnego krwiaka i Roman ponownie trafił na stół operacyjny! Mój mąż musiał przejść łącznie trzy operacje, po których ostatecznie udało się usunąć krwiaki. Jego stan stopniowo się polepszał, jednak cały czas odczuwamy skutki tych tragicznych wydarzeń…  Roman do dzisiaj ma zaburzenia pamięci. Trudno mu też utrzymać równowagę. Męża czeka plastyka głowy, ponieważ podczas operacji konieczne było usunięcie części czaszki. Cały czas muszę pilnować, by nic sobie nie zrobił – każdy, nawet najmniejszy uraz głowy jest dla niego niebezpieczeństwem! By Roman mógł odzyskać sprawność, potrzebna jest regularna i intensywna rehabilitacja. Mąż wymaga też stałej opieki wielu specjalistów, między innymi neurologopedy. Ciągle stara się mówić, jednak wciąż zapomina wielu słów. To straszne uczucie, patrzeć na ukochaną osobę w takim stanie... Niewyobrażalnie trudno było mi też wytłumaczyć naszym dzieciom, co dzieje się z ich tatą. Tak bardzo chciałabym, by Roman znów stał się taki jak dawniej, jednak wiem, jak wiele pracy jeszcze nas czeka. Jedyną szansą na powrót do sprawności dla mojego męża jest teraz intensywna rehabilitacja i leczenie. Chciałabym sama mu pomóc, jednak najlepsze efekty przynoszą zajęcia ze specjalistami. Niestety, to ogromny koszt, którego nie jestem w stanie pokryć… Błagam, pomóżcie mi w walce o sprawność mojego męża! Żona Aldona z dziećmi

6 313,00 zł ( 5,93% )
Brakuje: 100 070,00 zł