Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Antkowiak
Pilne!
1 dzień do końca
Wojciech Antkowiak , 62 lata

Pilne❗️Wojciech walczy z RAKIEM❗️

Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek przytrafi mi się coś takiego. Tragiczna diagnoza położyła kres szczęśliwym dniom. Dzień w dzień zastanawiam się, co mnie czeka. Czas do operacji nieubłaganie się dłuży… Zawsze uważałem się za człowieka, który stara się czerpać z życia jak najwięcej. Spełniłem swoje największe marzenie w postaci ukochanych dzieci, które są najwspanialszym, co mi się przydarzyło. Byłem pewien, że los się do mnie uśmiecha, gdy ten planował zesłać na mnie to, co najgorsze… Kiedy w lutym 2024 roku po wykonanej biopsji kości lekarze zdiagnozowali u mnie raka gruczołowego zrazikowego, mój świat rozpadł się na kawałki. Lekarz zaproponował mi dwa wyjścia z sytuacji. Pierwsze z nich zakładało chemioterapię, drugie skomplikowaną operację wycięcia nowotworu. Zdecydowałem się na zabieg, mając nadzieję, że będzie on w moim przypadku skuteczniejszy. Do operacji ma dojść niebawem. Niestety, wynikające z niej dojazdy do szpitala oraz dodatkowe badania generują ogromne koszty, których nie jestem w stanie pokryć. Boję się, jak będzie wyglądało moje życie po zabiegu oraz jakie leczenie mnie po nim czeka. Wiem, że jestem dopiero na początku walki, ale ostatnie o czym myślę to kapitulacja. Mam dla kogo żyć. Moja wspaniała rodzina bardzo mi pomaga. Jedyne, co stoi na przeszkodzie, to koszty leczenia i rehabilitacji. Bez Waszej pomocy może mi się nie udać… Jeśli są wśród Was osoby, które chcą mnie wesprzeć, będę za to niezwykle wdzięczny. Każdy najmniejszy gest napełnia mnie nadzieją o powrocie do zdrowia. Wierzę, że mam przed sobą jeszcze wiele pięknych dni. To nie jest czas na odejście z tego świata. Chcę wygrać ze śmiercią, by być jak najdłużej przy moich kochanych dzieciach. Wojciech

681,00 zł ( 6,4% )
Brakuje: 9 958,00 zł
Adam Zawadziak
6 dni do końca
Adam Zawadziak , 48 lat

Nie zwlekaj, pomóż❗️ Twoje wsparcie może okazać się ratunkiem❗️

Choroba spadła na mnie niespodziewanie, odbierając sprawność, radość i szansę na spokojne życie w zdrowiu. Niepozorny ból kręgosłupa przerodził się w walkę, która trwa do dziś. Proszę, zapoznaj się z moją historią… 8 lat temu udałem się do lekarza przez z pozoru niegroźny, lecz utrzymujący się ból kręgosłupa. Specjaliści skierowali mnie na szczegółowe badania, które wykazały, że cierpię na postępującą chorobę neurologiczną. Diagnoza brzmiała: Zespół Chiari typu I z jamistością rdzenia w odcinku szyjnym i piersiowym. Początkowo lekarze zalecali systematyczne kontrole i obserwacje. Niestety z czasem zaczęły pojawiać się kolejne niepokojące objawy, które jak się później okazało, były spowodowane udarem niedokrwiennym struktur głębokich prawej półkuli mózgu. Cierpię na niedowład całej lewej strony ciała. Poruszam się wyłącznie o kuli. Niestety jest duże ryzyko, że bez intensywnej rehabilitacji skończę na wózku inwalidzkim. Nie mogę na to pozwolić. Mam żonę i ukochane dziecko. Oni mnie potrzebują!  Widzę, że rehabilitacja przynosi efekty. Po udarze cierpiałem na zanik mięśni w nodze, który dzięki rehabilitacji udało mi się zwalczyć. Niestety wszystko, co niezbędne, generuje również ogromne koszty. Mój stan zdrowia powoduje, że nie mogę podjąć pracy, przez co nasz budżet jest mocno ograniczony. Potrzebuję pomocy. Liczę, że nie przejdziecie obok mojej trudnej sytuacji obojętnie i otworzycie dla mnie swoje serca. Muszę walczyć, bo mam dla kogo. Z Waszą pomocą wierzę, że nadal mam szansę. Adam

2 041,00 zł ( 6,39% )
Brakuje: 29 874,00 zł
Miłosz Nowak
Miłosz Nowak , 6 lat

Los nie jest dla nas łaskawy, nasze dziecko cierpi❗️Potrzebna pomoc 🚨

Kochani! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednim etapie zbiórki dla Miłosza. Wasze wsparcie jest nam nadal potrzebne, zostaniecie? Oto nasza historia: Miłosz jest dzielnym i kochanym chłopcem, któremu los od samego początku narzucił wiele przeszkód. Około 2. roku życia synka dowiedzieliśmy się, że zmaga się on z wadą kręgosłupa — skoliozą znacznego stopnia w odcinku lędźwiowym i piersiowym. To jednak nie koniec straszliwych diagnoz, którym dziś stawiamy czoła. Do wszystkiego doszły jeszcze problemy oddechowe, deformacja klatki piersiowej, cofnięta żuchwa, koślawe stopy, osłabienie mięśni i kłopoty z utrzymaniem równowagi.  Nasza codzienność szybko stała się polem bitwy z przeciwnościami, w nadziei, że uda nam się zapewnić synkowi szansę na prawidłowy rozwój, na przyszłość, w której nie będzie musiał tak cierpieć. Los okazał się jednak bezlitosny i w jednej chwili jedynie dołożył nam zmartwień. Okazało się bowiem, że Miłosz choruje również na padaczkę. Z tego powodu konieczne stało się leczenie farmakologiczne. Zdarzały się tak poważne ataki, że synek nie był w stanie złapać oddechu, jego całe ciało sztywniało.  Miłoszek wymaga terapii psychologicznych i wizyt u specjalistów. To wszystko generuje ogromne koszty… Synek ma trudności w życiu codziennym, komunikowaniu się w szkole, w rodzinie i społeczeństwie. Mimo to jesteśmy pełni nadziei, że dzięki swojej ciężkiej pracy, uda mu się samodzielnie funkcjonować i szczęśliwie żyć… Rehabilitacja przynosi efekty, ale każda przerwa w terapii źle wpływa na zdrowie Miłosza. Pogłębia się skolioza, synkowi trudniej się oddycha, śpi niespokojnie, a każdy krótki spacer jest dla niego ogromnym wyzwaniem. Bardzo prosimy o dalsze wsparcie… Już raz otworzyliście swoje wielkie serca dla Miłoszka, prosimy, nie zamykajcie ich! Rodzice

2 040,00 zł ( 6,39% )
Brakuje: 29 875,00 zł
Kacper Mielecki
Kacper Mielecki , 8 lat

Zostań moją prawą ręką... Walczymy o protezę dla Kacperka!

Wielkie niebieskie oczy, blond włosy, szeroki uśmiech i coś, co zwraca uwagę najmocniej – brak prawej rączki. Kacperek, nasz jedyny synek, nie poda nam swojej prawej rączki. Nie podbiegnie do nas i nie zarzuci nam rąk na szyję… Chcemy uzbierać środki na protezę mechaniczną, która pozwoli synkowi poruszać rączką i rozwijać się jak zdrowe dzieci. Niestety – taka proteza kosztuje dużo pieniędzy, dlatego prosimy Was o pomoc. Wrodzona wada prawej rączki. Kacper urodził się bez prawego przedramienia. Jego rączka kończy się w miejscu, w którym powinien mieć zgięcie łokcia. O tym, że moje dziecko urodzi się bez ręki dowiedziałam się w piątym miesiącu ciąży. Na badanie USG zawsze chodziłam z lekkim niepokojem – w końcu to było nasze pierwsze dziecko. Nie sądziłam, że na obrazie monitora USG zobaczę coś takiego. W czasie badania lewą rączkę Kacper trzymał przy twarzy. W pierwszych sekundach myślałam, że prawej po prostu nie widać. Później usłyszałam od lekarza, że tej rączki po prostu nie ma, że moje dziecko urodzi się z poważną wadą. Jaka była przyczyna wady? Tego do dziś nikt nie potrafi wytłumaczyć. Od razu zaczęliśmy szukać pomocy w gabinetach specjalistów i ośrodkach rehabilitacyjnych. Jak rodzice mogą bezczynnie patrzeć, jak ich dziecko traci szanse na zdrowe życie? Jak mogą wtedy nie walczyć? Swoje już wypłakaliśmy. Teraz musimy zrobić wszystko, by w przyszłości Kacper mógł mieć dwie sprawne ręce.  Obecnie Kacperek używa protezy kosmetycznej – takiej, która sprawia, że wady nie widać na pierwszy rzut oka. Niestety taka proteza jest sztywna, nie daje żadnych możliwości poruszania rączką. Istnieją jednak protezy mechaniczne, które dają taką możliwość. Lekarze mówią, że z taką protezą Kacperek będzie kiedyś w stanie nawet zawiązać sznurowadła. Chcielibyśmy, aby Kacperek miał docelową mechaniczną protezę, która umożliwi chwytanie i trzymanie przedmiotów. Choć jako rodzice robimy wszystko, aby nasz ukochany synek mógł, podobnie jak inne dzieci, cieszyć się urokami dzieciństwa, nie na wszystko nas stać... Wierzymy, że kiedyś, kiedy będziesz miał/a okazję spotkać Kacperka, poda Ci swoją prawą rączkę i sam podziękuje. Prosimy, pomóż nam walczyć o jego przyszłość. Edyta Mielecka, mama

5 209,00 zł ( 6,38% )
Brakuje: 76 326,00 zł
Renata Karaś
Pilne!
Renata Karaś , 47 lat

Chcę jednego - ŻYĆ❗️Proszę, pomóż mi wygrać z RAKIEM!

Plany, plany, plany – planujemy kolejny dzień, tydzień, lata, swoją przyszłość. Myślimy, co byśmy zrobili, żeby skorzystać z życia, które zostało nam dane. I nagle nasze plany musimy odwiesić na hak, duży hak, bo przecież dużo sobie zaplanowałyśmy. Chcemy dużo zobaczyć, dużo osiągnąć, poznać dużo fajnych ludzi. Przecież jesteśmy wciąż tacy młodzi. To dziecko w środku nas, tak bardzo chce żyć i poznawać świat, który ma przecież tak wiele do zaoferowania. A co, jeśli okaże się, że tak się nie stanie, bo RAK chce nam brutalnie to wszystko odebrać...? Mam na imię Renata, właśnie skończyłam 45 lat. 14 listopada 2022 roku dowiedziałam się, że przyszło mi stoczyć największą walkę w moim życiu, o moje życie właśnie… Zdiagnozowano u mnie trójujemnego, złośliwego raka piersi, który szybko się namnaża, a więc czas ma tu ogromne znaczenie. Rozpoczynam chemioterapię, najpierw czerwoną w liczbie 4 wlewów w odstępach co 2 tygodnie, potem białą w liczbie 12 wlewów w odstępach cotygodniowych. Aby zwiększyć szanse wyleczenia i już nigdy nie spotkać na swojej drodze raka, lekarz zalecił podawanie dodatkowego leku. Lek jest wskazany w potrójnie ujemnym raku piersi, gdzie ryzyko nawrotu jest wysokie. Na chwilę obecną nie ma możliwości refundacji niezbędnego leku w moim przypadku. Koszt jednej dawki to ok. 14 000 zł. Ja będę potrzebować ok. 12 takich dawek… Walka się rozpoczęła, walczyć będzie mój cały organizm, każda pojedyncza komórka mojego ciała, ale największa walka toczy się w mojej głowie. Ciągle towarzyszy mi myśl: „tak bardzo się boję, a tak bardzo chcę żyć”. Pomóżcie mi, proszę, spełnić moje plany i marzenia. Chciałabym znów pojechać na wycieczkę do lasu czy nad morze, aby móc napawać się pięknem zielonych drzew czy morskich fal. Marzę o dalszym rozwoju swoich pasji zawodowych, który to rozwój został mi tak brutalnie przez raka odebrany. Marzę, aby móc dalej nawiązywać kontakty ze wspaniałymi ludźmi, którzy tak wiele potrafią wnieść do mojego życia. Jak byłam zdrowa, planowałam pomagać dzieciom z domu dziecka, było to moje ogromne marzenie, aby móc porzuconym dzieciom nieść radość, uśmiech i dobre słowo. Niestety i to marzenie zostało mi odebrane przez chorobę. Proszę o pomoc, nie chcę nic innego niż tego, by moje życie mogło trwać... Renata  

11 298,00 zł ( 6,37% )
Brakuje: 165 832,00 zł
Jan Grela
Pilne!
Jan Grela , 3 latka

Potrzeba 15 MILIONÓW, żeby powstrzymać ŚMIERTELNĄ chorobę Jasia❗️POMOCY❗️

Jaś ma dystrofię mięśniową Duchenne’a. To krótkie, zwykłe z pozoru zdanie zmienia wszystko. Przekreśla przyszłość naszego kochanego chłopca. Sprawia, że spokojne życie zmieniło się w walkę z czasem. Choroba powoduje powolny zanik mięśni, co ma tragiczne konsekwencje... Ale tak nie musi wcale być! Na drodze stoi jednak 15 milionów! Tyle musimy zapłacić za leczenie... Kwota wręcz niewyobrażalna, ale przecież rodzice zrobią dla swojego dziecka wszystko. Prosimy o pomoc dla naszego dzielnego Jasia! Gdy ktoś spojrzy na naszego synka, widzi uśmiechniętego i zdrowego chłopca. Choroby póki co nie widać. Ale ona już teraz zaczęła zabierać nam Jasia kawałek po kawałku. A będzie tylko gorzej… Obecnie jedyną nadzieją jest podanie terapii genowej, która pozwala na zatrzymanie lub znaczne spowolnienie postępu choroby. O to dziś walczymy z całych sił i wierzymy, że się uda! Jaś urodził się 10 lipca 2021 roku i dostał 10 punktów w skali Apgar. Był to wspaniały czas. W domu czekała na niego starsza siostra Ola. Niestety po pewnym czasie zauważyliśmy, że synek rozwija się trochę wolniej, niż jego rówieśnicy. Dawaliśmy mu czas, przecież każde dziecko rozwija się w innym tempie. Jednak gdy, mając 16 miesięcy, Jaś nie potrafił jeszcze chodzić, zwróciliśmy się o pomoc do fizjoterapeuty i neurologa. Zaczął się też niepokój, sprawdzanie objawów w internecie. Gdzieś przewinęły się trzy złowieszcze literki DMD – dystrofia mięśniowa Duchenne’a, ale wtedy nie mogliśmy przypuszczać, że nasz synek choruje na tę bardzo rzadką chorobę… Pani neurolog, badając Jasia, nie zauważyła żadnych znaczących nieprawidłowości. Zleciła jednak badania krwi. Gdy je odebraliśmy, nasz świat się zawalił… Datę 7 lutego 2023 roku zapamiętamy już na zawsze, wtedy to otrzymaliśmy ostateczną diagnozę synka - Dystrofia Mięśniowa Duchenne’a. Nasze serca rozpadły się na milion kawałków. Był to dla nas ogromny szok. Byliśmy w fatalnym stanie. Patrzyliśmy na Jasia i nie wiedzieliśmy, jak to możliwe, że jego malutkie ciało kryje w swoje taką straszliwą chorobę… Wadliwe geny, przez które będzie tak bardzo cierpiał, przez które nie dożyje dorosłości… Nagle pojawiła się jednak nadzieja! 22 czerwca 2023 w USA zatwierdzona została pierwsza na świecie terapia genowa, której celem jest zatrzymanie lub spowolnienie postępu choroby. Koszt tej terapii jest niewyobrażalnie wysoki. Wierzymy jednak, że z pomocą ludzi dobrej woli, uda się zebrać tak ogromną sumę pieniędzy! 15 milionów złotych... Im wcześniej Jaś otrzyma terapię genową, tym większa nadzieja na skuteczne spowolnienie tragicznych skutków choroby. Dlatego startujemy do wyścigu z czasem! Choć byliśmy załamani, dziś jesteśmy w pełni zmobilizowani i pełni nadziei! Żeby zatrzymać chorobę Jasia, potrzebujemy jednak pomocy. Dobrych serc, które wesprą zbiórkę naszego dzielnego synka! Jaś codziennie dzielnie walczy o utrzymanie swojej sprawności. Niestety ma problemy z utrzymywaniem równowagi, chodzeniem po schodach, czasami nagle upada… Musimy na niego bardzo uważać, bo w jego przypadku każde złamanie mogłoby mieć poważne konsekwencje. Pomimo tych kłopotów, trudno byłoby podejrzewać, że jest tak poważnie chory. Jest żywym, uśmiechniętym dzieckiem. Lubi bawić się z innymi dziećmi na placu zabaw. Uwielbia traktory i układanie klocków. Chcielibyśmy, żeby jego beztroskie dzieciństwo trwało. Niestety, nie będzie... Choroba będzie dawała o sobie znać coraz mocniej. Rozpoczynamy więc niesamowicie trudną walkę o uzbieranie OGROMNEJ kwoty! Prosimy o pomoc! Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie! Dołączcie do drużyny Jasia! Rodzice, Elżbieta i Artur Zobacz apel rodziców: ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Strona Jasia na Facebooku – Piątka dla Jasia ➡️ Nagranie z programu telewizyjnego "To dobry dzień" w TVP3 LUBLIN - TUTAJ ➡️ Filmik na temat sytuacji Jasia: 🎥 Reportaż w TVP3 Warszawa - TUTAJ 🎥 Reportaż w TVP3 Lublin - TUTAJ 🎥 Reportaż w TVP3 Warszawa – TUTAJ 🎥 Kurier Warszawski - TUTAJ 🎥 Sprawa dla Reportera – TUTAJ

949 426,00 zł ( 6,37% )
Brakuje: 13 944 192,00 zł
Ryszard Musialski
Pilne!
Ryszard Musialski , 64 lata

Przerzuty zaatakowały płuca i kręgosłup❗️Ratunku❗️

Moja walka z nowotworem trwa już prawie dekadę. Minęło już prawie 10 lat od momentu, gdy po raz pierwszy wyczułem guzek na swoim udzie i poznałem wstrząsającą diagnozę. Przez cały ten czas walczyłem o życie podczas kolejnych pobytów w szpitalu i cykli chemioterapii.  Niestety, wszystkie dotychczasowe metody leczenia zawiodły, a jedyną szansą na ratunek jest niezwykle kosztowna terapia immunologiczna… W czerwcu 2015 roku zdiagnozowano u mnie włókniakomięsaka. To, co wydawało się niepozornym guzem na nodze, okazało się być śmiertelnym zagrożeniem. Nowotwór rósł w zastraszającym tempie. Nie było czasu do stracenia. Lekarze zdecydowali o operacyjnym usunięciu guza. Myślałem, że koszmar się skończył. Niestety, niedługo później pojawiły się przerzuty do płuc i kręgosłupa.  Przeszedłem piekło chemioterapii, lecz bezskutecznie... Mój świat się zawalił. Pomimo zastosowanego leczenia zmiany w płucach, zamiast się zmniejszać – cały czas rosły. Przerzuty na kręgosłupie odebrały mi sprawność, do tej pory poruszam się o kulach.  Jedyną szansą na ratunek jest nierefundowana i potwornie droga terapia immunologiczna. Wlewy podaje się co 3 tygodnie, a każdy z nich kosztuje aż 17 tysięcy złotych! Do tej pory udało mi się opłacić pierwsze trzy dawki i nowotwór w płucach zaczął się zmniejszać. Terapia działa! Niestety, nie jestem w stanie sam opłacić dalszej kontynuacji leczenia oraz niezbędnej rehabilitacji.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Jesteście moją ostatnią i jedyną deską ratunku. Możecie pomóc mi zakończyć ten wieloletni horror. Każda wpłata to dla mnie szansa na pokonanie nowotworu. Każda wpłata to dla mnie szansa na życie! Ryszard

13 807,00 zł ( 6,36% )
Brakuje: 203 215,00 zł
Adam Ziomek
Adam Ziomek , 4 latka

Adasiowi grozi przyszłość na wózku inwalidzkim! Pomóż mu postawić pierwszy krok!

Adaś jeszcze nie nauczył się chodzić… Potrafi już za to walczyć. Zmusiła go do tego okrutna choroba, która zostanie z nim do końca życia. Istnieje szansa, że uratujemy naszego ukochanego chłopczyka przed wózkiem inwalidzkim. Czas nie jest jednak naszym sprzymierzeńcem… Nie spodziewaliśmy się, że nasz syn urodzi się z jakimkolwiek problemem zdrowotnym, ponieważ ciąża przebiegała wzorowo. Badania nie wskazywały na żaden problem. Diagnoza nas zszokowała! Po porodzie u naszego synka wykryto artogrypozę! Już w piątej dobie swojego życia został zagipsowany od pasa w dół na długie miesiące. Niestety to nie wystarczyło. Adaś musiał przejść pięć poważnych operacji!  Nigdy nie mieliśmy czasu na płacz. Naszą codzienność wypełnia kontakt z lekarzami i fizjoterapeutami, którzy na co dzień towarzyszą nam w dążeniu do celu, jakim jest samodzielne chodzenie. Ich wiedza i nasza nadzieja pozwalają wierzyć w to, że Adaś będzie sprawny, ale aby tak było, potrzebna jest intensywna rehabilitacja. Lekarze alarmują, że najważniejsze w walce z artogrypozą jest pierwsze siedem lat dziecka. Dopóki Adaś nie chodzi do szkoły, moglibyśmy pozwolić sobie na codzienne ćwiczenia synka. Niestety, koszt rehabilitacji oraz leczenia przewyższają nasze finansowe możliwości. Synek potrzebuje regularnych ćwiczeń. Jeśli ich nie uzyska, usiądzie na wózku inwalidzkim, a jego cierpienie po pięciu operacjach pójdzie na marne… Kolejne naglące potrzeby to przystosowanie mieszkania do choroby synka oraz zakup wanny wirowej, znacznie poprawiającej kondycję jego nóżek. To niezbędny sprzęt, dzięki któremu Adaś będzie miał szansę rozwijać się prawidłowo. Chcemy uratować synka przed wózkiem inwalidzkim. Już raz podarowaliście nam wsparcie. Jesteśmy za to niesamowicie wdzięczni! Jest w nas ogromna determinacja i siła walki. Wierzymy, że nasze dziecko będzie sprawne. Potrzebne nam Wasze wsparcie. Każdy Darczyńca jest dla nas bohaterem, który dołącza do misji ratunkowej o przyszłość naszego małego synka. Proszę, pomóżcie nam! Monika i Tomasz, rodzice Adasia

16 907,00 zł ( 6,35% )
Brakuje: 249 051,00 zł
Arkadiusz Schroder
Arkadiusz Schroder , 30 lat

Walczę o poprawę zdrowia i życia! Pomożesz mi?

Jestem Arek i mam 29 lat. Urodziłem się z mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym. Pomimo wielu przeciwności uważam, że życie jest piękne! Czasami jednak stawia przed nami trudne wyzwania. Proszę o pomoc w ich przezwyciężeniu! Schorzenie, na które cierpię to zespół różnorodnych zaburzeń ruchu, postawy, wynikające z trwałego uszkodzenia mózgu we wczesnym stadium rozwoju. Moja koordynacja ruchowa jest całkowicie zaburzona, mam dużą spastyczność mięśni i trudności z samodzielnym spożywaniem pokarmów. Zmagam się z bolesnym przykurczami oraz wymagam systematycznej rehabilitacji.  W 2016 roku spotkała mnie wielka tragedia… Nagle zmarła moja mama… Zamieszkałem z siostrą, która do dziś się mną opiekuje. Mieszkanie jest ciasne, przebywamy w nim w czwórkę. Ja korzystam z wózka inwalidzkiego, co nie daje mi możliwości swobodnego poruszania. Uważam, że pomimo trudności, bólu i cierpienia – życie jest piękne. Piękne, bo wokół mnie mam wspaniałych ludzi, którzy mnie wspierają i motywują. Kocham życie i mam dużą wolę walki! Dzięki waszej pomocy będę mógł lepiej żyć, spełnić choć jedno marzenie i zadbać lepiej o swoje zdrowie.  Marzy mi się rower, dzięki któremu moja siostra będzie mogła mnie przewozić w różne ciekawe miejsca. W końcu zacznę podróżować! Potrzeb jest jednak więcej. Każda godzina profesjonalnej rehabilitacji jest bardzo droga. Do tego dochodzą wizyty lekarskie, turnusy, specjalistyczna dieta. Bardzo proszę o wsparcie! Dzięki niemu przybliżę się do poprawy swojego zdrowia i życia. Arek z siostrą Kingą

2 028,00 zł ( 6,35% )
Brakuje: 29 887,00 zł